Rozdział 29 cz. 1 : Przygotowania
Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w jakimś pomieszczeniu. Rozglądnęłam się, jednak nie zauważyłam nikogo. Nagle usłyszałam szum wody. Po chwili obok mnie ktoś postawił szklankę z napojem. Usiadłam. Nikogo tu nie było, a mogłabym przysiąc, że jednak widziałam jego cień. Napiłam się, i usłyszałam pukanie do drzwi. Wtedy zdałam sobie sprawę, że do końca nie wiem, gdzie jestem.
- Hej, nie widziałeś tu może tej dziewczyny ? Szukamy jej od jakiegoś czasu, martwimy się.
Zaraz... Ten głos... Skądś go kojarzę... No tak ! To głos Mike'a ! Modliłam się, żeby mnie znalazł.
- Tak, znalazłem ją ranną niedaleko stąd, zapraszam - usłyszałam.
Dzięki Bogu nie trafiłam na żadnego gwałciciela itp., bo miałabym przerąbane.
- Mayah ! - krzyknął Mike i rzucił się na mnie - Jak dobrze cię widzieć.
- Też cię lubię - zaśmiałam się.
- Martwiliśmy się, bo nie wróciłaś. Vin poszedł za ciebie spotkać się z Danny'm, czekają na ciebie.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na mojego "wybawcę".
- Dziękuję panu bardzo za pomoc - powiedziałam.
- To nie problem, jednak mam pytanie : co panienkę tak poraniło ?
- Nawet jeżeli panu powiem, to i tak pan nie uwierzy.
Uśmiechnął się. Wstałam pomału i z pomocą Mike'a przeszłam parę kroków. Pożegnaliśmy się i poszliśmy w stronę miasta.
*dwadzieścia minut później *
Siedziałam u Vincenta w domu. Chłopacy rozciągali się przed treningiem, który właśnie układałam.
- Dobra... Na początek... 10 kółek wokół domu - zarządziłam.
Bez słowa sprzeciwu wykonali polecenie. Zdziwiło mnie to, ale w ich oczach zobaczyłam determinację, więc się nie odezwałam. Sama nie mogłam ćwiczyć z powodu moich ran, jednak gdy tylko się zagoją zacznę ostr. W końcu za dwa dni mamy stawić czoła koszmarom, co może nie być przyjemne. Jednak postanowiłam zrobić coś jeszcze, jednak muszę poczekać na noc. Tymczasem wszyscy skończyli ćwiczenie. Wyjaśniłam im co mają robić dalej, a sama zadecydowałam o zobaczeniu podarunku od Danny'ego. Była to lśniąca zbroja, ta sama, którą widziałam u niego, ale była zmodyfikowana tak, aby skrzydła i ogon miały miejsce, z którego mogłyby wychodzić. Została również wzmocniona dodatkowym stopem metali, których nie znam. Nagle obok stanął Vin.
- Skończyliśmy - oznajmił.
- To dobrze. Odpocznijcie chwilę i napijcie się wody - odpowiedziałam, chowając zbroję.
*wieczorem*
Chłopcy siedzieli i rozmawiali na temat koszmarów, próbując wymyślić na nie sposób, ja natomiast sidziałam na tarasie i myślałam. Usłyszałam dźwięk dzwonu kościelnego, który zabił 8 razy.
~ 20.00... Pora znaleźć jakiś strój...
Weszłam do salonu, i zastałam tam śpiących chłopaków. Leżeli na sobie, co wyglądało uroczo. Zlitowałam się i okryłam ich kocem. Zaczęłam szukać jakichś ubrań. Znalazłam parę bluzek i dwie pary spodni, oczywiście fioletowych.
~ Lepsze to niż nic...
Zdjęłam koszulkę i wciągnęłam tą drugę przez głowę. Miała krótki rękaw, co mi nie przeszkadzało. Spojrzałam do lustra. Poszarpane dżinsy i czysta bluzka, do tego ubłocone buty i siano z włosów. Uznałam, że nie wyglądam źle, i udałam się do kuchni, bo zrobiłam się głodna. Przygotowałam sobie płatki z mlekiem.
*23.30*
Pora się zbierać. Ostatni raz upewniłam się, że wszystko jest w porządku, po czym wyszłam z mieszkania Vincent'a.
=========================================================================
Cześć ludziska, dziś kolejny rozdział, jednak... to część pierwsza :D Za niedługi okres czasu powininna się ukazać część druga, ale nie obiecuję na jutro :) Do zobaczenia w następnym rozdziale tosty ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top