Rozdział 27 : Stary znajomy
*dziesięć minut później*
- Dobra, z tego co kojarzę jesteśmy na miejscu - powiedziałam stając przed pionową skalną ścianą.
- Ermm... Nie chcę cię niepokoić, ale... - zaczął Scott.
Przerwałam mu ruchem dłoni. Podeszłam do bluszczu, odgarnęłam go i wcisnęłam jedną z cegieł. Skały zaczęły drżeć, a po chwili naszym oczom ukazała się sporej wielkości wyrwa. Zachęciłam chłopaków do wejścia, po czym znaleźliśmy się w ciemnościach, ponieważ wejście się zamknęło.
- Chwyćcie się za ręce - poleciłam.
Ja sama trzymałam Vinca, on Scott'a, później był Jeremy, a na końcu Mike. Kierowałam się pamięcią. Kiedyś się tu nawet zgubiłam. Na szczęście obyło się bez czegoś takiego, bo usłyszałam pewien instrument, który znałam aż za dobrze. Podążyłam w tamtym kierunku. Po niedługim czasie dotarliśmy do drzwi, przy których ktoś stał.
- Cześć Dan - uśmiechnęłam się.
- Wiesz że nie lubię tego przezwiska Mayah - zaśmiał się.
- Oj tam - również się roześmiałam - Poznaj chłopaków.
- Vincent.
- Scott.
- Jeremy.
- Mike.
- Daniel, dla znajomych Danny. A teraz nie stójmy tak, zapraszam.
Weszliśmy za nim do jego "domu", jak to nazywał. Przeszliśmy przez parę pokoi i znaleźliśmy się w czymś typu zbrojowni.
- Dobra chłopaki... - mruknęłam - Wy tu szukacie czegoś dla siebie, ja muszę coś załatwić.
- A mówiłaś że będzie nudno - zachichotał Mike, biorąc do ręki jeden z hełmów.
- Inaczej bym was nie wyciągnęła.
Zostawiłam ich i poszłam porozmawiać z Danny'm na osobności.
*pięć minut później*
- Dobra... Będzie ciężko, ale powinno się udać.
- Dzięki ! - skoczyłam na niego i przytuliłam się.
- Nie uduś mnie - zaśmiał się - Chodźmy do reszty, zobaczymy, jak im idzie.
Gdy doszliśmy, zobaczyliśmy śmieszny widok. Cała czwórka spała. Mike tuż obok Jeremy'ego, Scott zasnął na stojąco w zbroi, a Vin opierał się o ścianę. Zachichotałam.
- Budzimy ich ? - zapytał Danny.
- Nie trzeba, zaraz sami wstaną - odpowiedziałam.
Wzbiłam się na małą wysokość i zaczęłam mocniej machać skrzydłami. Podziałało, bo zwiało chłopaków.
- Ja wcale nie śpię ! - krzyknął Mike, zrywając się.
Ja i Dan ryknęliśmy śmiechem. Wszyscy pomału się obudzili.
============================================================
Hejka, cześć, witam :D Nieco krócej, ale dalej nieco śmiesznie :D Nie będę się tu rozpisywać zbytnio, bo po co :D Następny rozdział niedługo, do zobaczenia, cześć ^^ A, i weny wszystkim ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top