Rozdział 22 : Kolejny koszmar i niespodzianki
Mimo wszystko postanowiłam zostawić ich samych. Jednak większa część mnie wołała, żebym ich śledziła.
~ O nie, nie dzisiaj...
Udałam się nad rzekę. Co było złym pomysłem. Nie, nie było tam koszmarów, ale było tam mnóstwo ludzi. Jakim kurna cudem o siódmej rano jest tu tyle ludu ? Zrezygnowana zawróciłam i udałam się na zgliszcza domu. Postanowiłam poszukać czegokolwiek, co przetrwało. I znalazłam. Mojego ukochanego, pluszowego kotka Krzywołapka. Był nieco zakurzony, ale poza tym nic mu nie było. Nagle uświadomiłam sobie, że nie jestem tutaj sama. Obróciłam się. Za mną stał Scott. Nie ruszał się.
- Po co przyszedłeś ? - zapytałam.
Nie dostałam odpowiedzi. Nagle przypomniałam sobie, jaki koszmar ma Phone.
- Dopóki się nie odezwiesz, nie ruszę się stąd - powiedziałam hardo, krzyżując ręce.
Staliśmy tak w ciszy. Nagle zauważyłam ruch po swojej prawej stronie. Zerknęłam tam, co było błędem, ponieważ koszmar rzucił się na mnie. Odskoczyłam i spojrzałam na niego. Stał tam, spokony i cichy. Ale znałam jego słabość. Mógł się ruszyć dopiero, gdy nikt na niego nie patrzył. Nie spuszczając z niego wzroku, wleciałam w górę, po czym jak najszybciej oddaliłam się. W dłoniach wciąż ściskałam mojego kotka. Co jak co, ale nie zamierzam go wyrzucić. Przypomina mi o dzieciństwie... Był ze mną wszędzie, nawet na wycieczkach szkolnych, na dyskotekach, na studniówce i na maturze. Nie oddam go nikomu i niczemu. Nagle zorientowałam się, że jestem nad miastem. Wbiłam się jeszcze wyżej, żeby inni wzięli mnie za co najmniej ptaka. Nie wiedziałam, co robić przez resztę dnia, więc poleciałam do Vincent'a. Zapukałam.
- Kto tam ? - usłyszałam zaspany głos.
- Zgadnij - zachichotałam.
Drzwi się uchyliły, a ja zobaczyłam bardzo zaspanego Vinny'ego, który najwyraźniej poszedł spać nawet nie przebierając się, bo dalej miał na sobie mundur.
- Mogę ? - spytałam.
- Ja...aaaaaaa....sne - ziewnął.
Mój Krzywołap spoczywał w kieszeni, gdy weszłam za nim do salonu. Po chwili zasnął z głową na moich kolanach. Erm... Trochę dziwne uczucie. Ale nie ma co się dziwić, noc była naprawdę ciężka. Postanowiłam za wszelką cenę nie zasnąć, co było trudne, zwłaszcza że zamiast porządnego snu wcczoraj miałam tylko drzemkę trwającą parę godzin.
*dwie godziny później*
Oczy mi się kleją. Chciałabym zasnąć, jednak nie jest to możliwe. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Otwarte ! - zawołałam.
Po chwili obok mnie usiadł Scott.
- Jak leci ? - zapytał.
- Uff, to ty... - mruknęłam w odpowiedzi.
- Jak to...
- Zgadnij, kogo akurat widziałam przy gruzach mojego domu.
- Mój koszmar ? - powiedział niepewnie.
- Tak.
W tym momencie Vincent zachrapał, a Scott odchylił się, spojrzał na mnie, na niego, później znowu na mnie, po czym wybuchnął głośnym śmiechem, a co najdziwniejsze, nie obudził tym Vinca.
- O co ci chodzi ? - zapytałam zdziwiona.
- Bo jeśli się nie mylę, to moja misja została zakończona sukcesem - udało mu się powiedzieć, zanim znowu się nie roześmiał.
I tym razem ja również zaczęłam się śmiać, czym obudziłam Vinca, który zerwał się natychmiast, po czym spojrzał na nas nieogarniając, co się dzieje.
=========================================
Hej ludzie ;) Wybaczcie że rozdział dopiero teraz, ale zasnęłam w nocy pisząc :/ A po obudzeniu się byłam nieprzytomna do bólu, ale wena przetrwała :) Być może jeszcze dziś coś wrzucę :P Do zobaczenia i weny wszystkim :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top