Rozdział 19 : Podejrzenia

   Rozeszliśmy się, ja podążyłam po cichu za Vincentem. Co jak co, ale muszę się go o parę rzeczy spytać. Gdy doszliśmy do domu, chwyciłam go za ramię. Podskoczył i wziął zamach. Bez trudu się uchyliłam.

- Co ty... ? - wyjąkał, gdy się obrócił.

- Musimy pogadać - wyjaśniłam.

Weszliśmy do środka. Zdjęłam buty i skierowałam się do salonu. Nagle poczułam coś chłodnego na głowie. Spojrzałam w górę, a sekundę później byłam cała mokra. Zostałam oblana lodowatą wodą, czemu nie.

- Za co ? - zapytałam z wyrzutem.

- Za straszenie mnie - odpowiedział z uśmiechem.

- Dobra, siadaj i przechodzimy do konkretów. Najpierw : o co tobie i Scott'owi chodziło z tym zakładem, czy Jeremy przyjdzie o własnych siłach ??

- A, o to ci chodzi - roześmiał się - Po prostu Jeremy zawsze w obecności Mike'a się rumieni, więc od razu pomyśleliśmy o sama wiesz czym.

~ Ech, a cię kiedyś zamorduję.

- Dobra, druga sprawa : czemu mówisz na Scott'a Phone, a on na ciebie Purple ?

- To skróty. Ja byłem nazywany Purple Guy, a on Phone Guy, więc chyba już wiesz.

- Czemu mieliście akurat takie przezwiska ?

- Moje wzięło się od koloru skóry, a Scott'a od tego, że zawsze dzwoni do nowej osoby i udziela jej wskazówek.

- Dobra, trzy : czemu chichotałeś, gdy Jeremy powiedział, że musi się wyspać, bo jest zmęczony dzisiejszymi wydarzeniami ?

- Przypomnij sobie moją odpowiedź na pierwsze pytanie, a teraz pozwól, że dodam, iż pomyślałem, że oni wcale nie grali na konsoli.

- Jesteś zboczonym uparciuchem - mruknęłam.

- No co ? Scott też nim jest - roześmiał się.

- Czemu ?

- Bo to on zaczął.

- Bo uwierzę.

- Ale to prawda no !

- Nie uwierzę, póki sam tego nie powie.

- Ech, jesteś uparta.

- Ale w przeciwieństwie do ciebie nie jestem zboczona.

- Tu mnie masz.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Scott. Ech...

- Phone, weź się przyznaj - zaśmiał się Vincent.

- Do czego ?

- Że to ty to wymyśliłeś.

- Ale co ?

- No to z Jeremy'm i Mike'iem...

- No tak ja. No i ?

- I widzisz Mayah ? Masz dowód - powiedział triumfalnie Vin.

- No dobra, nie ciesz się tak - mruknęłam.

- Dobra, nie jestem tu po to, żeby mieć z wami pogaduchy - zaczął Scott - Chodzi o to, że chyba już wiem, jak pomóc tym duszom dzieci.

Od razu zaczęłam słuchać uważnie.

- Wygląda na to, że trzeba zabić mordercę, żeby je uwolnić.

Cholera. Naprawdę muszę kogoś zabić ?

Nagle Scott wyszedł z domu. Tak po prostu z dupy sobie poszedł. Nagle Vincent usiadł obok mnie. Objął mnie.

- Co ty...

Nie skończyłam dokończyć, bo... Vin mnie pocałował. Odsunęłam go od siebie delikatnie.

- Kocham cię - wyszeptał.

Moje serce eksplodowało. Co prawda... No cóż, macie mnie, kocham go, ale nie sądziłam, że do tego dojdzie.

- Ja ciebie też - odszepnęłam, i tym razem to ja go pocałowałam.

- Czyli Scott spełnił swoje zadanie - zachichotał chłopak.

Tuż po tym rozległo się pukanie. Ech, czemu w najpiękniejszych momentach mojego życia pojawia się osoba, która wszystko wali co ? Pomału się od siebie oderwaliśmy, po czym Vin poszedł otworzyć. Jeremy z Mike'iem. Ech... Przez Vincent'a mam przed oczami ich jako parę. Zabiję go chyba za to...

- Cześć - uśmiechnął się Mike - Jak wam leci ?

- Co wy robicie w środku nocy tutaj co ? Jeremy, mówiłeś, że chcesz odpocząć - powiedział Vin.

Zboczuch. Pewnie pomyślał, że robili sami-wiecie-co.

- Mike mnie tu wyciągnął, jak tylko dowiedział się od Scott'a, że tu jesteście. Nie miałem wyjścia, bo inaczej zostałbym chamsko wywalony z łóżka - odpowiedział zaspany chłopak.

Och... okej. Współczuję.

- Wiemy już jak uwolnić dusze - wyjaśniłam.



===============================================

Hej, zakończenie denne, tak wiem, będą hejty :D Do rana macie jeszcze czas na dawanie pytań / wyzwań, i ludzie dawać kurdę pełno, do animatronów też, do dusz, koszmarów, itp. :D Jutro rano bowiem pierwszy rozdział special, czyli część I : Pytania :D Dobrej nocki, do zobaczenia, trzymajcie się i cześć :) Weny wszystkim i powodzenia z upałami :D Polecam metodę zamrażarka + poduszka :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top