Rozdział 7 - Namierzenie część 1

Nie spodziewałam się, że tyle może się zmienić w życiu człowieka w zaledwie rok. Od kiedy Zenek do nas przyszedł, to wszystko się zmieniło. Ja z osoby, która zawsze trzymała się na uboczu w osobę w centrum uwagi i nie wiem czy się z tego cieszę. Naprawdę nie mogłam wyjść z szoku jak bardzo zmienił się stosunek coponiektórych osób. Teraz moje profilowe na Facebooku ma 123 polubienia a jestem na nim tylko uśmiechnięta ja, koń i filtr. Najbardziej jednak zadziwia mnie Andrzej, który jak w końcu wrócił do szkoły aż nadto zwracał na mnie uwagę. Nie tylko to mnie jednak zadziwia, Zenek też zmienił się nie do poznania. Nie tylko z wyglądu ale też z charakteru. Jego 'klata', wygląd i zaczepki powalały na kolana dziesiątki dziewczyn. A on tylko z nimi rozmawiał! Jak każdy normalny człowiek. Był prawdziwym 'bosem' wśród chłopaków i szczerze powiem że dziwnie było znosić te fałszywe uśmieszki i podpytywania "co tam u TWOJEGO Zenusia?". Przecież my nawet nie jesteśmy razem! A poza tym podobno podoba mu się jakaś blondynka. Sam mi to powiedział.
W ramach świętowania na zakończenie tego roku została zorganizowana impreza na którą zostali zaproszeni wszyscy. W tym ja, Zenek i Andrzej. Powiedziałam, że idę tylko na kilka godzin, nie mam najmniejszego zamiaru zostawać tam całą noc. Zawsze kiedy w grę wchodził alkohol to do akcji wkraczali najgorsi z całego towarzystwa. W tak młodym wieku..
Zenek zapewniał mnie, że nie pije tego świństwa i mu wierzę. Ale na przykład taki Andrzej?Szczerze, to polubiłam Zenka jeszcze bardziej niż wcześniej, o ile to możliwe. Mimo tych wszystkich.. zmian.
Wiczorem, zgodnie z moimi przewidywaniami, któryś z chłopaków miał ze sobą alkohol. Kiedy część osób przedawkowało alkohol i i zaczęło się 'przystawianie' do dziewczyn wyszłam. Była 23, a ja wracałam już z imprezy. Jak dla mnie było zdecydowanie zbyt głośno i zbyt..ciasno. Właśnie wtedy zobaczyłam TO. Wszystkie lampy wokół dziwnie zamigały i zgasły. Księżyc świecił mocno. Na tyle mocno, że wszystko dało się zobaczyć. Przypomniało mi się jak sama znalazłam fiolkę. Było tak klimatycznie. I wtedy mój wzrok przyciągnęło światło. Było wręcz..nienaturalne i jego źródło było gdzieś za mną, w krzakach w parku koło którego przechodziłam. Normalnie bym się przeraziła ale ostatnimi czasy nabrałam trochę pewności siebie. Drzewa wokół zdawały się pochylać w kierunku tych krzaków a ja zrozumiałam, że to nie jest światło że zwykłej latarki. Wokół nie było żywej duszy a więc nie było ryzyka że ktoś zauważyłby mnie gdybym chciała to sprawdzić. Nie spodziewałam się tego, co potem nastąpiło. Ktoś biegł w kierunku krzaków a zaraz zanim jeszcze inna postać. W połowie drogi zatrzymali się i rzucili się na ziemię. Dało się słyszeć odgłosy walki. W tak słabym świetle i z tej odległości nie byłam w stanie rozpoznać nikogo, widać było tylko że obie postacie to mężczyźni. Ktoś krzyknął:
- Zostaw mnie! - byłam w ogromnym szoku kiedy rozpoznałam głos Andrzeja.
- Cokolwiek to jest, zostaw to! Twoje pomysły zwykle mają fatalne skutki! - to był Zenek.
- Skoro nie masz pojęcia co to jest, to odwal się od mojej fiolki! Szukałem jej pół życia a od kiedy Natalia ma skrzydła to..auć! Nie wiesz co robisz! Zaraz oni ją zabiorą! Mam mało czasu..- Andrzej niemal wypluwał te słowa a ja stałam jak skamieniała.
- Co?! - na chwilkę zaprzestali walki i zaraz potem zaczął się wyścig. Jeden co chwilę albo podkładał nogę albo w inny sposób próbował przeszkodzić drugiemu.
Nie mogłam tak stać i na to patrzeć. Bez zastanowienia wbiegłam w krzaki i sprzątnęłam Andrzejowi fiolkę sprzed nosa. Ledwo jednak się obróciłam, a ktoś wyrwał mi ją z ręki, gwałtownie obrócił i związał mi ręce.
- Ratunku!! - krzyczałam i próbowałam się wyrwać z uścisku obcego. Poczułam jak mimo tego, że zabezpieczyłam moje skrzydła najmocniej jak mogłam, moje skrzydła powoli się ujawniają. Urosły od momentu kiedy ostatnio uczyłam się latać.
Andrzej patrzył się tylko na mnie z rozdziawionymi ustami. W jego oczach widać było mieszaninę strachu, wściekłości i zazdrości. Przede wszystkim zazdrości. W jego blond włosy wmieszały się gałązki i ziemia. Wyglądał jakby tarzał się w błocie. Zaraz zanim stał Zenek i wyglądał podobnie. Po jego minie wnioskowałam że nic z tego nie rozumie.
- Natalia! - krzyknął i wyciągnął rękę w moją stronę.
W tym samym momencie poczułam że unoszę się w powietrze.
- Możesz powiedzieć papa swoim przyjaciołom..- usłyszałam niski, męski głos koło mojego ucha.
Byłam zbyt spięta żeby coś odpowiedzieć. Miałam jednak ochotę wykrzyczeć "odwal się od nich!".
Posłałam ostatnie spojrzenie w kierunku miejsca na którym zostawiłam Andrzeja z Zenonem. Widziałam jak stoi ze zwieszonymi rękoma a potem jak rzuca się na niego Andrzej.
- Przepraszam Cię, ale nie możesz wiedzieć jak wrócić.
Potem dostałam mocny cios w tył głowy i dalej była tylko ciemność.

-------------------------

Cześć wszystkim, a oto i zbyt krótka pierwsza część namierzenia!
Mam nadzieję że spełniła chociaż częściowo wasze oczekiwania :)
Do następnej!

mary_writer

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top