Rozdział 1

Tak jak na każdej lekcji, tak i na TEJ matematyce siedziałam w ostatniej ławce. Jak zwykle było nudno. Nasza matematyczka zawsze zanudza nas swoimi wywodami na temat jej kota Mruczka, który urodził się dokładnie 12 lat temu w tej właśnie szkole, na dachu (długa historia) i jeszcze żyje. Nasza nauczycielka jest nim zafascynowana. Nie wiem jak to będzie wyglądało kiedy kot opuści ten świat. Mam nadzieję, że zdążę ukończyć tę szkołę zanim to się stanie. Nie chciałabym być na jego pogrzebie, o co zapewne jego właścicielka by zadbała. W każdym bądź razie, siedziałam sobie wygodnie, kiedy do klasy wpadł jakiś chłopak. Był spóźniony około 20 minut. Myślicie pewnie, że powinnam znać imię "jakiegoś" chłopaka, ale nie znam. Był tu pierwszy raz. Po wyduszeniu z siebie cichego "Przepraszam za spóźnienie" zajął miejsce w przedostatniej ławce. Jako, że nie miałam co robić (aby zapobiec gadaniu, każdy miał swoje stałe miejsce a usadzani byliśmy chłopak-dziewczyna), to zaczęłam go obserwować. Tak z nudów. Okazał się bardzo interesującym przypadkiem. Ciągle coś robił. Najpierw rzucił skórką od banana w dziewczynę dwa rzędy przed nim, wzbudzając okrzyk aprobaty, bo dziewczyna była znienawidzona przez większość uczniów Hania. Potężnej budowy dziewczyna zawsze nakładała na siebie niewiarygodną ilość kosmetyków i mimo swojego wyglądu chodziła w obcisłych ubraniach i niewiarygodnie zadzierała nosa. Potem zabrał koleżance długopis i bawił się nim, poprzez rozkręcanie i składanie go na nowo ponad 5 minut. Nagle długopis przeleciał przez klasę i trafił jakąś dziewczynę w tyłek. Tajemniczy blondyn uśmiechnął się łobuzersko i gdy nasza pani zaczęła rwać sobie włosy z głowy i zdzierać struny głosowe, chłopak miał na tyle odwagi aby wdać się z nią w dyskusję. Wiedział jak zacząć. Odwołując się do Mruczka, udało mu się uciec od kary. Jedyne co powiedziała na ten temat, zazwyczaj groźna i surowa nauczycielka to: "oj,oj, Andrzej, Andrzej, dobrze mówię?" - chłopak przytaknął - " Pierwszy dzień w nowej szkole a ty już takie problemy stwarzasz." A więc jednak. Był nowy. Ale skąd widział tyle o Mruczku? Trzeba będzie się tego dowiedzieć. Pewnie ciekawi was co robię, z moimi skrzydłami. Otóż zawsze zakładam żakiet. Kiedy skrzydła są złożone, i chowam je pod żakietem to nie rzucają się w oczy. Zawsze noszę luźne bluzki i grube bluzy. Nawet latem. Ludzie patrzą się przez to na mnie nieco dziwnie. Jakieś "wzniesienie" na moich plecach i tak musiało powstać. Inni nie wiedzą o mojej tajemnicy ale za to myślą, że jestem garbata. Szczerze powiem, z dwojga złego, wolę być uważana wyjawić komuś mój sekret. Co z moimi rodzicami? Wiedzą, ale ubłagałam ich, żeby zostało to pomiędzy nami. Jest to tak rozległy wątek, że można by napisać osobną książkę na temat mojej wojny z samą sobą, z rodzicami i najbliższym otoczeniem po tym co stało się te 6 lat temu.

Jedną z przełomowych sytuacji z ostatnich tygodni jest znalezienie pewnej książki, którą akurat dzisiaj zamierzałam zacząć czytać. Było to tak. Po lekcjach postanowiłam udać się do miejskiej biblioteki, aby wypożyczyć szkolną lekturę.  W tym miesiącu mogliśmy wybrać sobie dowolną książkę informacyjną. Nuda. Weszłam do biblioteki (którą odwiedzam dość często, w celu poszerzania grona znanych mi już książek PRZYGODOWYCH). Rozejrzałam się i idąc wąskim korytarzem mijałam pokoje, przerobione na osobne działy. Minęłam już przygodowy i literatura młodzieżowa, czyli dwa moje ulubione i zapuściłam się w nieznane mi dotychczas rejony. "Książki popularnonaukowe" z dodatkowym dopiskiem (zrobionym markerem)"i informacyjne". Weszłam. Było to ogromne pomieszczenie, wyposażone w setki książek. Miło było patrzeć na nieodkryte lektury. Zaraz, zaraz. NIE. To książki informacyjne. Upomniałam sama siebie. Oglądałam okładki i czekałam aż jakaś książka mnie zainteresuje. "sekrety twojego psa", "naucz się języka kotów" (coś dla pani Jagody(matematyczki)), "czarne dziury","pod mikroskopem" i inne takie. W końcu po ponad godzinnych poszukiwaniach znalazłam jedną wyjątkowo nietypową książkę. Po pierwsze była ogromnie stara. Na ręcznie wykonanej okładce można było dostrzec szybki szkic skrzydeł i napis "kryształowa fiolka". Serce zabiło mi szybciej. Czy ja śnię? Zajrzałam i po krótce ją przejrzałam. Przez ostatnie 4 lata szukałam czegoś takiego wszędzie tylko nie zaglądając do biblioteki koło własnego domu. Miałam odpowiedź przed nosem! Chociaż.. wyglądała, jakby ktoś ją tutaj podrzucił. Nie była zabezpieczona okładką i nie miała naklejki świadczącej o przynależności do biblioteki. I - po pierwsze - nie była wogóle zakurzona, czego nie można było powiedzieć o innych książkach w tym dziale. Wzięłam tą książkę i jeszcze "mowa ciała psów", żebym nie musiała się wracać po lekturę i poszłam do biura pani bibliotekarki. Zanim zdążyła zauważyć co niosłam skręciłam do korytarza, gdzie były toalety. Schowałam się w pierwszej lepszej kabinie i schowałam moje znalezisko do plecaka a do ręki wzięłam inną, losowo wziętą z półki książkę, podobną do tej, którą właśnie schowałam. Nie chciałam, żeby kamery zarejestrowały moje małe przestępstwo. Miałam przeczucie, że ta książka jest niezwykle cenna. Usłyszałam kroki na korytarzu. Szybko wyszłam z toalety. Na szczęście to tylko jakaś inna pani, która chciała skorzystać z toalety. Szybko wypożyczyłam książki i czym prędzej udałam się do domu.

Tak wyglądało moje popołudnie dwa tygodnie temu. Teraz będę mogła w końcu zabrać się za lekturę. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top