Rozdział 9 - Tajemnice i jeszcze więcej tajemnic

Rano obudziło mnie światło wpadające przez  jedyne, ogromne okno.  Byłam zaskoczona, że w nocy mnie nic nie obudziło, a przede wszystkim, że nie miałam koszmarów ani w ogóle żadnych snów. Na mojej szafce nocnej pojawił się zegar, który wskazywał godzinę 8:09. Przeraziła mnie myśl, że w nocy tu ktoś był, ale nie pomyślałam o tym żeby zamknąć drzwi na klucz, który, jak teraz zauważyłam, znajdował się w zamku. Odrzuciłam kołdrę i przeciągnęłam się, rozkładając przy tym skrzydła na całą ich długość. Ciągle nie mogłam się przyzwyczaić do tego, że są takie duże. Odżywka najwyraźniej zadziałała, ponieważ światło odbijało się od nich jeszcze intensywniej niż w noc, w którą uczyłam się latać. W dotyku były gładkie niczym aksamit. 

W pomieszczeniu było chłodno, jak w rześki zimowy poranek w domu, w którym ktoś zapomniał napalić w piecu. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na krajobraz za oknem. Na drzewach w lesie okalającym zamek w którym właśnie byłam, na dachach wszystkich budynków i na ziemi był śnieg! To było niemożliwe. Pomijając, że klimat się ocieplił i moja ukochana pora roku zamieniła się w przedłużoną wersję jesieni, była dopiero jesień! I to nawet nie grudniowa! Nie mogłam uwierzyć własnym oczom i z radością chłonęłam każdy centymetr krajobrazu zza okna. Mam nadzieję, że to nie jest jakaś iluzja wymarzonej pogody czy coś takiego. Postanowiłam otworzyć okno.  Na początku zamek w oknie nie chciał ustąpić, ale po kilku próbach ustąpił z dziwnym chrupnięciem. Nie zastanawiając się dłużej otworzyłam jedno ze skrzydeł na oścież. Wiatr wwiewał do pokoju ogromne, rzadko padające płatki śniegu. Część z nich osiadła na dywanie, część na moich włosach a jeszcze inna część na moich skrzydłach. Tworząc piękny kontrast pomiędzy czernią moich skrzydeł a swoją bielą. Rozłożyłam skrzydła. Chciałam popatrzeć jak śnieg osadza się na większej ilości czarnych piór. Chwilę potem usłyszałam, że ktoś biegnie po korytarzu a następnie moje drzwi otworzyły się z hukiem. Do pokoju wpadł, jak go już ochrzciłam, mój przyszły nauczyciel. Był wyraźnie zdenerwowany.

- Co ty robisz?! - krzyknął, a ja przestraszona odskoczyłam od okna, składając skrzydła.

- Ja.. 

- Mówiłem Ci, że wszystko tutaj jest bardzo dobrze pilnowane, a ty.. czy ty naprawdę myślałaś, że dasz radę uciec? Nie znając nawet drogi powrotnej?! - Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że to naprawdę musiało wyglądać tak, jakbym chciała uciec. A jedno skrzydło okna było wystarczająco duże, żebym się zmieściła. 

- Nie, ja tylko cieszyłam się zimą. W moim mieście bardzo ciężko o taki śnieg. - Pozwoliłam sobie na niepewny uśmiech. Pewnie zabrzmiało to jak wymówka, ale taka była prawda. 

- No dobrze. - Zanim mi odpowiedział popatrzył na mnie przez chwilę i jedna z jego brwi uniosła się lekko do góry. - Lepiej się przebież w jakieś codzienne ubrania, bo na 9 jest śniadanie a od 12 przyjeżdżają uczniowie. 

- Którędy do stołówki? - spytałam, bo znowu pominął ważny element. Może jest zbyt mało zorganizowany jak na nauczyciela? Ale jak nie jest nauczycielem to kim jest? Jeszcze nie kazał mi się poprawić, i zwracać do siebie 'proszę pana'.

- A no tak.  Szkoła jest podzielona na kilka hmm.. sektorów. Jak zejdziesz na parter to musisz skręcić w lewo, a potem na pewno już trafisz. Jadalnia jest całkiem spora. - Teraz jak mu się przyjrzałam uważniej to okazało się, że ma czarne włosy i wcale nie wygląda na dwadzieścia parę lat, tylko na mojego rówieśnika. Ewentualnie mógł nas różnić rok. Jak mogłam przegapić tyle szczegółów. Zmarszczyłam brwi. - Coś się stało? - Spytał. Jego głos zabrzmiał niemal normalnie.

- Nie, nie. Nic się nie stało. - W odpowiedzi jedynie skinął głową i wyszedł w milczeniu. Zobaczyłam jak znika na schodach. 

Dziwne. Wydawało by się, że będzie jednym z moich nauczycieli. Czas się szykować, śniadanie czeka. Jakby w odpowiedzi na moje myśli zaburczało mi w brzuchu. Mam nadzieję, że będzie coś dobrego. Zmarkotniałam. Moje myśli błyskawicznie skierowały się w stronę mojej rodziny, Zenka i Andrzeja. Najbardziej w tym momencie ciekawił mnie Andrzej. Nagle mnie olśniło. Byłam tak bardzo zaskoczona, że niemalże znowu przewróciłam się w łazience. Przecież gdzieś już słyszałam o czymś na kształt mapy, albo książki, która umożliwiałaby dowiedzenie się więcej na temat rozłożenia fiolek. I kiedy się pojawiają. O kurcze. A co z moją lekturą?? "Kryształowa Fiolka" została u mnie w domu. Mam nadzieję, że nie dostanie się w niepowołane ręce.

*

Kiedy się umyłam, zeszłam na dół do jadalni o której wspominał Pan X( skoro nie będzie moim nauczycielem, a się nie przedstawił, będę go tak nazywała). Była naprawdę ogromna, jak w prawdziwym zamku. Kryształowe żyrandole, długie stoły. Ogromna przestrzeń. Dziwiło mnie to, że stoją tu tylko dwa stoły. Było tu tyle miejsca.

- Dzień dobry. - Z drugiego końca sali ktoś się odezwał. - Mój uczeń zapewne Ci wspominał o tym, że szkoła podzielona jest na sektory. Widzę wypisane na twojej twarzy pytanie " Dlaczego są tu tylko dwa stoły" - Aż tak to widać? W moim kierunku szedł mężczyzna, bez połowy jednego skrzydła matowo czarnego koloru,  średniego wzrostu, koło 40 lat. Stukot obcasów niósł się echem po całym pomieszczeniu  - Otóż, to pomieszczenie pełni funkcję nie tylko jadalni, ale również sali gimnastycznej i balowej.  Widzisz jaki tutaj wysoki sufit? - Wskazał palcem na sufit, który był naprawdę wysoko. - Tutaj również uczymy się w praktyce  naszych zdolności.

- Czyli, że jest tu podział na klasy i są normalne sale lekcyjne? 

- Tak. Musisz jednak wiedzieć, że każda klasa ma podwójny plan zajęć. Poranny, czyli normalne lekcje, i popołudniowy, czyli taniec, trenowanie zdolności, wychowanie fizyczne i tym podobne. Sama się zresztą niedługo dowiesz. Teraz zasiądziemy do posiłku. - Miło było, kiedy ktoś wszystko dokładnie Ci tłumaczył. Jak nic nie wiedziałam, czułam się strasznie niepewnie. Kiedy podeszłam do krzesła i chciałam je odsunąć mężczyzna mnie uprzedził, a na moje pytające spojrzenie odpowiedział uśmiechem. Skrępowana usiadłam. Czułam się pozytywnie zaskoczona. Jeżeli tutaj wszyscy się tak zachowują, to pobyt tutaj będzie dla mnie niezwykłą przyjemnością. 

Przez dłuższy czas jedliśmy w ciszy. Chciałam się dowiedzieć jak najwięcej, ale głupio mi było naciskać, więc czekałam. Przyjrzałam się dłużej pomieszczeniu w którym jedliśmy. Było naprawdę ładne. Filary, bogate zdobienia, świece, żyrandole. Wszystko to komponowało się w jedną całość w odcieniach czerwieni i czerni. Kiedy już kończyłam swoją porcję, składającą się na pyszne grzanki z ketchupem i sok pomarańczowy (co niezwykle nie pasowało do otoczenia), nie wytrzymałam.

- Dlaczego nie ma pan połowy lewego skrzydła?  - spytałam. Mężczyzna udawał, że nie usłyszał mojego pytania. A ja już miałam nadzieję..

- Jestem tutaj dyrektorem. Mam nadzieję, że spodoba Ci się sposób w jaki uczymy. - powiedział tylko tyle i wyszedł. Zostałam sama. Nic, tylko cisza. 

- No to super.. a ja myślałam, że w końcu dowiem się czegoś więcej niż tylko zarys. - szepnęłam do siebie i wyszłam. Nawet mój szept rozniósł się echem, w tym ogromnym pomieszczeniu.

W pokoju sprawdziłam która godzina. Była 10. Jeszcze dwie godziny przede mną. Usiadłam na swoim łóżku z którego miałam widok na puste łóżko i okno. Nawet o tej dziwnej pogodzie się nic nie dowiedziałam.  

Przez owe dwie godziny nie wychodziłam z pokoju. Cały czas rozmyślałam nad tym, co się wydarzy w najbliższym czasie i próbowałam znaleźć usprawiedliwienie dla niektórych rzeczy, które miały tego dnia miejsce. Kiedy po raz dokładnie 15 zatrzymałam się żeby popatrzeć przez okno, na widok, który za każdym razem zachwycał mnie na nowo, usłyszałam trzask, szum skrzydeł i walizkę jadącą po korytarzu. Chwilę potem dołączyła do niej następna i następna. Hałas ciągniętych walizek na chwilę ustał zastąpiony dźwiękiem przybitej piątki i szybkiej wymiany zdań, z której nic nie zrozumiałam, mimo tego, że szybko podbiegłam do drzwi żeby dowiedzieć się, czy jest to może jeden z moich nowych współlokatorów. Ponieważ kucałam pod drzwiami a osoba, która właśnie otworzyła drzwi weszła bez żadnego uprzedzenia(nawet dźwięku ciągniętej walizki), w momencie kiedy drzwi się otworzyły przewróciłam się wprost pod czyjeś nogi, dziwnym trafem akurat na brzuch. Najpierw usłyszałam śmiech - był to chłopak - potem podniosłam głowę i zobaczyłam buty, były to ładne i eleganckie Tanino Crisci*. Garnitur był równie szykowny i wyglądał na drogi. 

"Super, właśnie zrobiłam rewelacyjne pierwsze wrażenie" 

Ledwo zdążyłam to pomyśleć, a poczułam że moja twarz zmienia kolor. Wstałam szybko i otrzepałam spodnie. Nie lubię spódnic.  

- Eee.. cześć - usmiechnęłam się, bo nic innego nie przyszło mi na myśl. Dopiero teraz zauważyłam, co mnie po pierwsze gwałtownie rozśmieszyło a po drugie onieśmieliło. Chłopak był bardzo przystojny. Niespodziewanie - nawet dla mnie - wybuchnęłam śmiechem.

- Cześć, co Cię tak bawi? Ja mam jak najbardziej powód do śmiechu, a ty? Wątpię, żebyś śmiała się z siebie. - Podniosłam na niego wzrok i znowu wybuchnęłam śmiechem. 

- Nic..Ja...Tylko..Nie... - i więcej nie mogłam z siebie wydusić. 

Śmiech urwał się tak gwałtownie jak się zaczął, bo zdałam sobie sprawę, z tego jak głupio może to brzmieć, to z jakiego powodu się śmieję. Otóż czy to nie absurdalne? Przecież we wszystkich książkach 'dla nastolatków' i ogółem w większości książek występują tylko przystojni chłopacy. Ewentualnie parę 'przeciętnych' i jeden 'brzydki jak noc'. Nawet te grupy były śmieszne. Ehh.. ja to mam powody do śmiechu.

- Dobra, już mi przeszło. Nic takiego, tylko coś sobie skojarzyłam. Ty pewnie jesteś Marcin? Twoje łóżko jest tam. - mówiąc to wskazałam łóżko naprzeciwko mojego. 

- Tak jestem Marcin, a ty jesteś... - spojrzał mi przez ramię, na napis na ramie mojego łóżka. - Natalia?

- Tak. - Po tych słowach usiadłam na swoim łóżku. Może on mi powie coś więcej o tej szkole?

*

SMS: Nieprzeczytana wiadomość od : Zenek

Zenek: Powiedziałeś coś tym policjantom? Wiesz, o zaginięciu Natalii? I co się tam, do jasnej cholery odwaliło!? Wiem, że wiesz!

Andrzej:  ...Tak wyśpiewałem im wszystko co do joty..

I nie wiem o czym mówisz.

Pozdrawiam, 

Andrzej.

.*

P.S. * - kropka nienawiści - tak dla jasności :)

SMS:Nieprzeczytana wiadomość od : Zenek (20)

Czy usunąć wybraną konwersację? 

Tak/Nie

-------------------------------------------------

* - Eleganckie buty męskie,  kosztują 1250 $ za parę.

Mam nadzieję, że się podobało. 

Następny rozdział (jak dobrze pójdzie to dwa) dodam w lutym. 

Do następnego,

mary_writer ^^


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top