Rozdział 2 ✔

Elizabeth:

-Twój tato na początku był bardzo zazdrosny. Z tego powodu najczęściej się kłóciliśmy - rzekła mama.

-Czyli wujek Jack był nadopiekuńczy a tato zazdrosny? - zapytałam, na co w odpowiedzi kiwnęła twierdząco głową - Ale miałaś przewalone.

-Chwilami - zaśmiała się.

-Ale i tak podziwiam wujka Jack'a - stwierdziłam - Zauważyłam, że jest zaraz za Papą Slenderem najbardziej racjonalny.

-Zdziwiłabyś się - zaśmiała się.

Byłyśmy w drodze do wujka Jason'a. Podczas przechadzki mama wspominała czasy zanim poznała tate, a także po tym jak byli już razem. Osobiście stwierdzam, że mama miała ciekawsze życie ode mnie. Mam już 16 lat a nie wydarzyło się jak do tej pory nic ciekawego. Może chociaż ta misja się jakoś urozmaici.

Po jakichś 20 minutach spaceru byłyśmy na miejscu.

Weszłyśmy do kryjówki Jason'a i Pop'a. Już od progu słyszałam jak o czymś dyskutują. Jason standardowo pracował  nad kolejną lalką, a pop siedział widocznie znudzony.

- Cześć chłopaki - przywitała się mama, a ja im machnęłam na przywitanie.

-Witajcie - odparł Jason - czego wam trzeba?

-Em, wujku Candy? Dlaczego masz taką minę? - zapytałam, podchodząc do niego.

-Bo Jason to ponurak - mruknął .

-Mówiłem żebyś mi nie przeszkadzał kiedy pracuje, ale ty oczywiście nie słuchasz - rzekł lalkarz.

-Ja uważam, że wujek Candy jest zabawny - uśmiechnęłam się.

-Tylko to kochane dziecko mnie rozumie! - krzyknął i przytulił mnie - nadal pamiętam jak pomalowałaś twarz Slenderowi!

-Miała 4 lata - Zauważyła mama.

-I już wiedziałem, że będzie moją ulubienicą!

Uwielbiam Candy Pop'a. Tak jak ja jestem jego faworytką, tak on jest moim faworytem, a zaraz za nim jest oczywiście Jason. Z nimi zawsze było dużo śmiechu, nawet jak się kłócili o pierdołe. Tak jak dzisiaj.

-No dobrze - westchnął Jason, odkrywając się od pracy - Wrócimy do tematu. Co was sprowadza?

-Masz jakieś nowe informacje o Proxy? - zapytała mama.

-O Proxy? A co nimi? - zapytałam zdziwiona.

-Nie zauważyłaś, że od dłuższego czasu ich nie ma?

To prawda, że ostatnio nikogo z tej trójki nie widziałam, ale byłam przekonana, że Papa wysłał ich na jakąś dłuższą misję.

-Niestety - zaprzeczył Jason - obawiam się, że to grubsza sprawa.

-Co masz na myśli?

- Nie możemy się skontaktować z Jane. Nasz kochany Puppeteer też gdzieś zniknął - odparł Candy.

-To naprawdę niepokojące - zamysliła się mama.

Wyciągnęłam z kieszeni telefon. Może w Internecie coś na ten temat piszą. W końcu tam jest o wszystkim głośno.

-Byłem kilka dni temu u Puppeteer'a, ale jego kryjówka była pusta. A to do niego nie podobne - powiedział Lalkarz.

-To nie może być przypadek. Trzeba będzie podzielić się tym z chłopakami - stwierdziła mama.

-Mamo spójrz.

Podeszłam do niej i pokazałam jej nagłówek jednego z artykułów.

-"Nagły wzrost przestępczości" - przeczytałam - I to w okolicy gdzie mieszka Clockwork i Zero. A co najdziwniejsze to nie jest ich robota.

-Czy to możliwe, że agencja siedzi nam na ogonie? - Zapytałam.

-Twój tato powinien coś wiedzieć na ten temat. Wracamy.

***
-To zły znak - stwierdził Slender.

Od razu po powrocie mama opowiedziała Slenderowi o tym czego się dowiedziałyśmy. Candy Pop i Jason byli z nami.

-Trzeba skontaktować się z innymi - dodał wujek Jack.

-Macie jakieś podejrzenia kto może za tym stać? - zapytał L.J.

- Niestety nie - odpowiedziała mama - Matt nic w systemie nie znalazł, Ben to samo. Jeśli to faktycznie sprawka NATO to tym razem działają w ukryciu.

-Skontaktuje się z moimi braćmi. Trzeba znająć się tą sprawą jak najszybciej - rzekł Papa - Jason, Candy chodźcie ze mną.

Już po chwili całą trójka zniknęła w jego gabinecie.

To naprawdę dziwne. Wątpię aby NATO za tym stało, bo inaczej tato by już coś na ten temat wiedział. Ben też by już coś znalazł. W tej sprawie jest ktoś trzeci.

Po zebraniu poszłam do swojego pokoju, gdzie standardowo był już Mike.

-Ciekawa zagadka - stwierdził.

-Którą trzeba będzie rozwiązać - Odpowiedziałam i usiadłam przy biurku.

-Jaki masz plan?

-Clockwork, Zero, Puppeteer... Trzeba się do nich pofatygować.

-I jesteś przekonana, że Slender albo mama pozwolą ci iść?

-Nie muszą o tym wiedzieć - uśmiechnęłam się cwanie.

-Rodzice będą wściekli jak się dowiedzą.

-Dlatego wrócę zanim się zorientują.

Podeszłam do szafy, z której wyjęłam plecak i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy.

-Mam przeczucie, że właśnie tam znajdę wskazówki, gdzie mogą być i kto za tym stoi. Nawet jeśli to faktycznie NATO, to ktoś musi im pomagać. Ktoś kto zdecydowane nas nie lubi - stwierdziłam.

-Nie ma tego dużo. Zaledwie jakieś pół świata.

-Zabawne - Mruknęłam a on się uśmiechnął.

-Skoro już się na to zdecydowałaś to chociaż powiedz kiedy ruszamy - Mike usiadł i zaczął mi się przyglądać.

-W nocy. Jeśli się sprężymy to do świtu wrócimy i nikt się niczego nie domyśli.

-Tak jest szeryfie - zasalutował.

Mama kazała mi nie mieszać się w tą sprawę, ale nie mogę tak siedzieć. W końcu mam okazję się wykazać i przy okazji uratować przyjaciół.

Nie zmarnuje tej szansy.

 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top