Rozdział trzeci
– Dante, czekaj! – odruchowo się zatrzymałem i obróciłem.
– Tak?
– Weź maskę, pamiętasz że ten wyścig jest z pilotem którego nam przypadnie? Słyszałem że dostaniesz jakiegoś 15 latka którego ojciec stwierdził że ma wejść trochę w ten świat. I niby jest z twojej szkoły, a wiesz jak jest. Chodź i tak musisz mieć maskę. A ten chłopak to niby ładny jest, wiesz Dantuś? – na ostatnie zdanie zagwizdał. No walne mu. Ale kurna! zapomniałem.
– Pamiętam, mam w kieszeni bluzy. A teraz będę pierwszy! – pobiegłem biorąc kluczyki do mojego skyline z szafki.
– Ta, zobaczymy kto będzie pierwszy. – Bart też zaczął ubierać buty, biorąc wcześniej kluczyki.
—---- time skip. – Czas poznania pilota (ok. 19:24)—----
– Ej! Capi, chodź tu na chwilę! – usłyszałem głos Barta, gdy szłem w jego stronę zobaczyłem jakiegoś chłopaka stojącego obok niego.
– hm? co jest?
– Nico będzie twoim pilotem w czasie wyścigu. – Będzie ciekawie...
– Tylko ostrzegam, nie zabij mi syna w czasie jazdy – na ten głos się trochę przestraszyłem.
– Spróbuje... A tak szczerze to dopilnuje by nic mu się nie stało. Bart? – Byłem dość pewny siebie.
– No?
– Gotowy na następną przegraną? – uwielbiałem go wkurzać.
– tym razem twoją? zawsze! – na jego twarzy znów zagościł chytry uśmiech.
– moją? W ŻYCIU! Cokolwiek by się nie stało nie będę niżej niż ty. Gterek zniknie ci z oczu w kilka sekund pierwszych i go zobaczysz jak przyjedziesz na linie mety! No chyba że będziesz za późno! – olałem dosłownie obecność mojego pilota i jego ojca.
– twoją. Inaczej hmmm... poślę do ojca? – teraz starszy przegiął. Normalnie bym nie był zły za kłótnie słowną o tym kto wygra, lecz gdy zaczyna wplątywać w to moich rodziców to chcę jak najszybciej iść. Przeleciało mi przed oczami kilka wspomnień, na które słone łzy pełne smutku, nienawiści i goryczy. Fioletowo włosy widząc moje oczy do powiedział – Dan... Przepraszam... Jedyne gdzie kogoś gdzieś pośle to jego do grobu tak?
Ja się tylko odwróciłem i zacząłem iść w stronę mojego auta bawiąc się kluczykiem od niego.
– biorę dziś auto na kilka dni, i kij mnie to obchodzi. – rzekłem w stronę Barta nawet na niego nie patrząc.
– Dan! Nie bierzesz auta. Nie mam zamiaru później cię znaleźć całego wyziębionego. – Odwróciłem się w jego stronę. Miał poważną twarz a w oczach było widać iskrę skruchy, ręce założone na krzyż, umieszczone na klatce piersiowej.
– Biorę, Nico chodź – zawołałem "mojego pilota". I się odwróciłem idąc w stronę samochodu, nawet nie sprawdzając czy chłopak idzie.
Wszedłem do auta i czekałem na chyba młodszego chłopaka. Który po chwili wsiadł.
– emm... hej? – kojarzyłem ten głos, nie wiedziałem skąd ale kojarzyłem.
– tsa, hey. Mamy jeszcze dużo czasu do wyścigu, co ty na to by trochę pojeździć lub pogadać. – chciałem brzmieć jak najbardziej normalnie, ale czy mi wychodziło? nie wiem.
– Można pogadać. Lecz zastanawia mnie co przed chwilą zaszło. – wiedziałem że się na mnie patrzał, więc spojrzałem na niego i wiedziałem że nie odpuści.
– ehhh, normalnie tego nie mówię, ale byś nie dał mi spokoju widzę to. Krótko mówiąc, bo nie będę ci opowiadać ⅘ mojego życia, to Bart powiedział coś co wie że jest trudnym tematem a dodatkowo zostało powiedziane to w bardzo zły sposób. Przynajmniej tak to odebrałem. – Odwracając wzrok od czekoladowych oczu mojego towarzysza odpaliłem auto. Patrząc się chwilę w Jego oczy się w nich zatopiłem, wróży to źle.
– okej... Nie dopytuje. Jedziemy zobaczyć dokładnie trasę? Niby znam ją na pamięć ale nie znam twojej jaz– przerwał mu dzwonek mojego telefonu. Który bez patrzenia na niego odebrałem.
– Gdzie ty jesteś! Musimy sobie coś wyjaśnić! – Na ten głos się spiąłem, był to ojciec.
– ...
– I teraz odzywać się nie będziesz? Okej! rozumiem! Wracaj w tej chwili do domu. – w oczach miałem łzy a oddech był nierówny.
– N-nie... nie przyjdę. – na początku się zająkałem przez co chłopak z mojej lewej znów na mnie spojrzał.
– Jeszcze opierać się będziesz ?! TERAZ DO DOMU! – Krzyczał.
– Nie przyjdę, nie mam po co. Mam przyjść tylko po to byś znów się wydarł i mnie uderzył? Podziękuje. Zobaczysz mnie może raz, gdy przyjdę po swoje rzeczy.
– po twoje rzeczy? a gdzie ty spać będziesz? ja ci daję dach nad głową a ty tak się odwdzięczasz? – Ton był dalej wkurzony lecz ojciec już nie krzyczał. Za to mój umysł wręcz wybuchał.
– Tak, po moje rzeczy. Spać będę w aucie, o którym ty pewnie i tak nie wiesz. Ty mi dajesz dach nad głową? chyba katorgę, lęki i ataki paniki bo to co ty nazywasz dachem nad głową dla mnie jest miejscem gdzie nie chcę wracać.– Łzy leciały z moich oczu. Nawet nie zauważyłem że białowłosy wyszedł i zawołał Barta, który teraz stał obok moich drzwi.
– Dobra, nie interesuje mnie to. Masz mi tu wrócić teraz! No chyba że chcesz mieć naprawdę tortury, takie że będziesz błagał o śmierć.
– Już o nią błagam często.
– To może ten twój kumpel dostanie. Co ty na to|? – chodź go nie widziałem to wiedziałem że miał uśmiech na twarzy.
– N-n-nie... g-go z-zostaw – Po powiedzeniu tych słów nie mogłem złapać oddechu. Następny atak paniki.
– Capi! Bracie! już, spokojnie oddychaj... proszę... – był to głos Fioletowo Włosego. Przytulił mnie, przy tym też wyciągnął z auta. Chwilę później widziałem tylko ciemność...
----------------------------------------
896 słów bez mojego gadania.
Następny rozdziałek! Sadge dla Dante. On tyle rzeczy nie wie =c.
Co się stanie w następnym rozdziale?
Czy Bart pogodzi się z Dan?
Nico i Capi ogarną że razem grali jeszcze tego samego dnia? Czy Nico rozpozna w Capim tego chłopca przed szkołą?
Kiedyś się dowiemy XD.
Miłego dzionka lub po południa / miłej nocy lub wieczoru
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top