Część 4. (18+)
Perspektywa: Alec.
Stałem naprzeciwko Magnusa i jedyne, o czym marzyłem, to po prostu go zabić. Nic więcej nie pragnąłem, nie po tym, jak mnie kiedyś potraktował. Zasłużył sobie na to, ale te jego piękne oczy, na widok których moje serce roztapiało się, nie byłem w stanie tego zrobić.
- Alexandrze... - powiedział po chwili takim głosem, takim samym, czułym jak za czasów, kiedy byliśmy razem. Poczułem, jak pod wpływem jego wzroku mięknę, więc odłożyłem na chwilę swój łuk, próbując się jakoś uspokoić, w szczególności swoje hormony. Pierwszy raz w życiu zawahałem się.
Zawahałem się przy zabójstwie swojej ofiary.
Nie potrafię tego zrobić.
Nie jemu.
Bo wciąż go kocham, pomimo tego, że parę lat temu zostawił mnie dla swojej firmy oraz luksusu. Wybrał dobra materialne, niż miłość. Jego ojciec przepisał na niego cały biznes. Powiedział, że odziedziczy wszystko pod jednym warunkiem.
Jeśli Magnus ze mną zerwie, wtedy dostanie wszystko, czego pragnie.
Jego odpowiedź na to chyba była jasna. Niemal od razu kazał mi się wyprowadzić, zostawiając mnie na lodzie. Tłumaczył się, że nic do mnie nie czuje, ale jego ojciec jasno uświadomił mi, że dla jego syna licz się tylko pieniądze i sława.
I miał rację.
Magnus zmienił się nie do poznania. Prowadzał się co dzień z inną kobietą, potem, po kilku latach widziałem, że sypiał z innymi mężczyznami. Ociekał forsą, żył w luksusie, żył na najwyższym poziomie, a o mnie zapomniał.
Wyrzucił mnie ze swojego domu. Mieszkaliśmy razem i zdawał sobie sprawę z tego, że nie mam za co żyć, gdzie się podziać, lecz to go nie powstrzymało. Pieniądze okropnie go zmieniły. Widywałem go wielokrotnie w telewizji, przez co moje serce cierpiało.
Do czasu.
Życie zmusiło mnie do tego, abym wziął się w garść. Musiałem jakoś zarabiać, ale ciężko mi było znaleźć pracę bez skończonej szkoły i bez zawodu. Znalazłem kiedyś stary łuk i kilka strzał, które zabrałem, bo lubiłem strzelać.
Nie mam pojęcia, co mnie podkusiło, ale kiedyś strzeliłem w łeb jakiegoś bogatego kolesia, którego najprościej w świecie okradłem, gdy wsiadał do samochodu. Dzięki temu, że zabijałem bogatych frajerów, również pławiłem się w luksusie, bo było mnie na wszystko stać, a Policja nie była w stanie mnie namierzyć, ani niczego ze mną powiązać, bo kimże był biedny, nie istniejący w społeczeństwie Alexander Lightwood?
Początkowo odczuwałem wyrzuty sumienia, ale z czasem nie czułem dosłownie nic. Stałem się zimny jak lód. Pragnąłem zemsty i czekałem na idealny moment, w którym Magnus Bane zapłaci mi za wszystko. Nie pieniędzmi, tylko swoim przeklętym, szczęśliwym życiem.
- Przepraszam za wszystko, Alexandrze... - szepnął Magnus, a ja, tracąc po raz pierwszy czujność poczułem jego dłonie na swoich. Nie mam pojęcia, jakim cudem on się wydostał, ale ja byłem na siebie wściekły, że do tego dopuściłem.
Niemal natychmiast zareagowałem i chwyciłem za nóż leżący na blacie, lecz on okazał się być ode mnie sprytniejszy, bo złapał mnie od razu za nadgarstki, uniemożliwiając jakikolwiek dalszy ruch, po czym lubieżnie spojrzał mi w oczy.
- Zostaw mnie. Nienawidzę, gdy ktoś mnie dotyka i próbuje się rządzić. – warknąłem, chcąc udawać choć trochę groźnego, ale mój głos drżał na myśl o tym, że Magnus właśnie mnie dotyka. Czułem, jak nogi zaczynają mi mięknąć.
- Alexandrze, przecież dobrze wiem, że lubisz, gdy ktoś Cię pchnie na łóżko i zrobi z Tobą to, co tylko zechce... - powiedział ni z gruchy, ni z pietruchy, a mnie oblała fala zawstydzenia. Nie ukrywam, że zszokowałem się na jego słowa.
- Co... Magnus, ja... - nie dokończyłem, ponieważ poczułem, jak silnie popycha mnie na łóżko. Wypuściłem z rąk swój nóż i nie wiedziałem, co się dookoła mnie dzieje, gdy mężczyzna zawisł nade mną, trzymając moje ręce w uścisku, od razu usadawiają się pomiędzy moimi nogami. Cholera jasna, to było takie przyjemne i podniecające, że zapomniałem całkowicie o otaczającej mnie rzeczywistości. - Taki bezbronny... i tylko mój... – wymruczał mi wprost do ucha, a mi zrobiło się momentalnie gorąco, gdy zaczął całować moją szyję, co bardzo lubiłem i czemu nie mogłem się oprzeć.
Przeklęty Magnus i jego nieczyste zagrywki.
Rozluźniłem się niemal natychmiast i pozwoliłem, aby zdjął ze mnie koszulkę. Nie mam pojęcia, co ja właśnie wyprawiałem, ale ciepłe usta Magnusa i język na moim ciele to było coś, czego pragnąłem cholernie mocno.
Chłopak nie przestawał mnie całować, kierując się z każdą chwilą coraz niżej, liżąc i kreśląc językiem wzory na moim brzuchu powodując, że czułem przyjemne motyle, na co obdarowywałem go cichymi westchnięciami przyjemności.
– Mam nadzieję, że mi wybaczysz, a jeśli nie, to będę musiał się bardzo dobrze o to postarać... – dodał, a ja poczułem, jak lód otaczający moje serce momentalnie zaczyna się topnieć, a mój penis zaczął budzić się jeszcze bardziej do życia.
Cholera jasna, dlaczego w takim momencie?!
- Nie licz na to. – syknąłem i chciałem odepchnąć go od siebie. Próbowałem wyswobodzić się z jego uścisku, jakoś otrząsnąć się z chwilowego przyćmienia mózgu, ale to na nic. Straciłem orientację i nie wiedziałem, co się dookoła mnie dzieje, bo byłem najprościej w świecie zaskoczony. Chłopak klęczał teraz pomiędzy moimi nogami. Poczułem, jak oblewa mnie fala gorąca, gdy widziałem mojego byłego chłopaka, twarzą na wysokości mojego krocza. Moje policzki płonęły żywym ogniem na same wspomnienia cudownego seksu z Magnusem, któremu nie jestem w stanie się niczemu oprzeć.
- A jeśli Cię pięknie przeproszę, to mi wybaczysz? – spytał kurewsko seksownie, a w moim mózgu zrobił się jeden, wielki bajzel. Chłopak błądził rękoma po moich udach, a jego zwinne palce dotarły w okolice mojego krocza, po czym rozpięły pasek od moich spodni, bardzo powoli, powodując, że coraz bardziej traciłem grunt pod nogami. – Kiedy zobaczyłem Cię w swojej łazience, przypomniały mi się wszystkie piękne chwile spędzone z Tobą. Nie mogę pozwolić na to, aby drugi raz Cię stracić. Potrzebuję Cię, Alexandrze i wiem, że Ty mnie też. Już nic nas nie rozłączy, obiecuję Ci to... - wymruczał, jeszcze bardziej powodując, że w moim mózgu stał się totalny mętlik.
Magnus bez wahania ściągnął moje spodnie, które odrzucił gdzieś daleko. Moja męskość już dawno sterczała na baczność, powodując, że bielizna uwierała mnie z minuty na minutę coraz bardziej.
Mężczyzna spojrzał na mnie lubieżnie, po czym ściągnął ze mnie bokserki, nie patyczkując się ze mną.
Podparłem się na łokciach i obserwowałem jego poczynania. Magnus całował wewnętrzną stronę moich ud, po czym trącił nosem mojego penisa, a ja głośno wessałem powietrze, bo wykonywane przez niego zabiegi były bardzo przyjemne.
Mężczyzna chwycił moją męskość, po czym zaczął ją powoli masować, od góry do dołu, aby po chwili włożyć ją sobie do ust. Poczułem, jak jego ciepły i wilgotny język pieszczący główkę mojego penisa, a dłonią masował mnie u podstawy, wywołując natychmiastowe uczucie jeszcze większego podniecenia.
Zacząłem oddychać głośno i nieregularnie, poddając mu się całkowicie. Opadłem na łóżku, a rękę włożyłem w jego włosy, czując jakie są miękkie w dotyku. Magnus rozpoczął posuwiste ruchy głową, ocierając się językiem wzdłuż mojej męskości, doprowadzając mnie niemal do szaleństwa. Już zapomniałem, jak cudownym był partnerem łóżkowym oraz to, jak kurewsko dobrze obciągał.
Jego druga dłoń gładziła moje uda. Magnus przyśpieszył ruchy, ssąc mnie i pieszcząc intensywniej, na co mój organizm zareagował natychmiast, bo przeszłą mnie fala przyjemnych dreszczy. Jęczałem bezwstydnie pod chłopakiem, którego miałem zabić, lecz moje serce nie pozwalała na to, penis w szczególności.
Po chwili poczułem, że jestem już blisko, choć Magnus musiał najprawdopodobniej wyczuć, ponieważ zintensyfikował ruchy, a j doszedłem wprost w jego usta, czując, jak ogarnia mnie spełnienie.
- Mmm, jak zwykle jesteś smakowity... - wymruczał, spoglądając na mnie, gdy ja próbowałem otrząsnąć się po spaniałym orgazmie. Już zapomniałem, jak cudowne są usta i język Magnusa, które stymulowały mojego wrażliwego na jego dotyk penisa. Chłopak wdrapał się na górę, usadawiając się pomiędzy moimi nogami, patrząc mi w głęboko w oczy. - Ale jak to mówią, Alexandrze, po ananasie słodki smak ma się, a ktoś jest niegrzecznym chłopcem i niedawno skosztował ananasa... – dodał tuż przy moich ustach, a ja czułem, jak spaliłem ze wstydu buraka, bo cholera jasna, to był czysty przypadek, okej?! Po prostu miałem ochotę. Naprawdę.
- Magnus... - chciałem z nim o tym porozmawiać, lecz on przyłożył mi palec do ust, uciszając mnie tym samym.
- Gdzie masz lubrykant? Lub wazelinę? – spytał, a ja, jak ten ostatni idiota wskazałem na moją szafeczkę nocną, co wywołało uśmiech zadowolenia i zwycięstwa na twarzy mężczyzny.
Świetnie, właśnie pomogłem mu się wyruchać.
Mężczyzna zszedł z łóżka, podchodząc pod wskazane miejsce, a ja, mając okazję do tego, aby chwycić nóż, ale ja leżałem i czekałem na niego. Zobaczyłem, że odnalazł mój ulubiony, waniliowy lubrykant i uśmiechnął się zawadiacko.
Nim zdążyłem zarejestrować wszystko, co dookoła mnie się dzieje, Magnus zdążył zdjąć koszulę, a w jego spodniach widziałem niemałych rozmiarów problem. Jak zwykle zacząłem się rumienić, gdy tylko widziałem go nagiego lub półnagiego.
- Mój słodki chłopczyk... - powiedział, nachylając się nade mną i gładząc dłońmi mojego boki. Pocałował mnie z pasją, od razu wkradając się językiem do wnętrza mojej buzi, chcąc mnie jeszcze bardziej zdominować. Odruchowo złapałem go za pośladki, na co ten uśmiechnął się poprzez pocałunek. Niezdarnie próbowałem zdjąć z niego spodenki od piżamy, co po wielkich trudach udało mi się i od razu chwyciłem jego penisa w dłoń, na co Magnus obdarował mnie cudownym jękiem. – Taki jesteś niecierpliwy, cukiereczku? Stęskniłeś się, co? – spytał, kładąc się na mnie, a ja lekko się zezłościłem.
- Zamknij się, bo Cię zabije. – powiedziałem, chcąc brzmieć groźnie, ale absolutnie mój przepełniony erotyzmem głos tego nie sugerował. Mężczyzna uśmiechnął się i ponownie złączył nasze usta w pocałunku, dominując mój język swoim. Pieszczota była domieszką długiej tęsknoty, pragnienia siebie nawzajem oraz namiętności, długo trzymanej i kumulowanej w sobie.
- Jeśli to zrobisz, to kto Cię będzie zadowalać, jak nie ja? – spytał, a ja poczułem jak ogarnia moje ciało istne zażenowanie.
Nim zorientowałem się, co tu się dzieje dookoła mnie, Magnus nalał sobie na palce trochę lubrykantu, a ja poczułem coś zimnego przy moim wejściu. Chłopak pieścił mnie chwilę, nim włożył we mnie palec, a ja niecierpliwie kręciłem się pod nim, chcąc, aby znalazł się już we mnie.
- Taki niecierpliwy... - wymruczał, przegryzając moją szyję, aby po chwili włożyć we mnie od razu dwa palce, nawilżone chłodną substancją. Jęknąłem, gdy poczułem je w sobie, a przez moje ciało przeszedł niezwykle przyjemny dreszcz.
Magnus całował i przegryzał moją szyję oraz obojczyki oraz poruszał się palcami w moim wnętrzu, ocierając się o ścianki i wywołując u mnie bardzo przyjemne uczucia. Jego palce wewnątrz mnie to było coś, co uwielbiałem i nie tylko. Chłopak odnalazł mój najwrażliwszy punkt niemal od razu, który zaczął pieścić, a z moich ust wydobywały się głośne jęki rozkoszy.
- Chcę Cię słyszeć, Alexandrze, jęcz dla mnie... - wymruczał zadowolony z siebie Magnus, a ja nie hamowałem się już i pozwoliłem, aby uczucie i chwila zdominowały mój zdrowy rozsądek i to, co nauczyłem się przez te lata samotności. Mimo, że miałem mu za złe całe zło, jakie mnie spotkało, pragnąłem go bardzo i nie mogłem się powstrzymać, gdy jego palce mocno drażniły mój czuły punkt, powodując, że zacząłem się pod nim wić z przyjemności.
Kiedy Magnus wyjął ze mnie palce, jęknąłem niezadowolony, na co ten uśmiechnął się zwycięsko, rozlewając lubrykant i rozsmarowując go po całej długości jego nabrzmiałej erekcji.
Poczułem, jak chłopak rozkłada moje nogi bardziej, a po chwili czubek jego penisa znajdował się przy moim wejściu. Powoli zagłębił się we mnie, wchodząc w moje wnętrze w całości.
To było dziwne uczucie, bo przez kilka lat nie czułem w sobie nic tak dużego, jak męskość Magnusa. Skrzywiłem się, bo odczuwałem niewielki ból i ciężko było mi się przyzwyczaić. Chłopak nachylił się nade mną, a ja oplotłem go swoimi nogami i teraz leżeliśmy złączeni, w niezmiernie erotycznej pozycji.
- Taki ciasny, idealny dla mnie... - wymruczał, zawstydzając mnie jeszcze bardziej.
- Magnus, przestań... - powiedziałem błagalnie, bo jego teksty coraz bardziej mnie krępowały i czułem się nie swojo. Chłopak uśmiechnął się i pocałował mnie czule.
- Lubię, gdy się zawstydzasz. Jesteś wtedy taki uroczy, bezbronny... i dlatego mam ochotę Cię mocniej wypieprzyć... - stwierdził, a ja, nim zdążyłem się zbulwersować, poczułem jego usta na swoich, które efektywnie uniemożliwiły mi rozmowę. Magnus zaczął poruszać się we mnie powoli, ale po chwili sam nie wytrzymał i zaczął szybko i głęboko we mnie wchodzić oraz wychodzić. Jęczałem, krzyczałem bezwstydnie pod mężczyzną, który ściskał jedną ręką moje biodro, a drugą miał złączoną z moją. Spojrzałem mi w oczy i nie chciałem przestać w nie patrzeć. Widziałem na twarzy mężczyzny iskrzące pożądanie i patrzył na mnie tak samo, jak przed naszym rozstaniem.
Rozłożyłem nogi bardziej, pozwalając mu, aby wchodził we mnie głębiej, co chłopak od razu wykorzystał. Czułem, jak obija się penisem wewnątrz mojego najwrażliwszego miejsca, a ja z przyjemności, co jakiś czas zaciskałem się na nim, wywołując u chłopaka głośne pomruki zadowolenia.
Mój dom przepełniony był naszymi szybkimi oddechami i głośnymi krzykami oraz jękami. Czując, ze jestem blisko niemal natychmiast doszedłem na swój brzuch, krzycząc imię Magnusa, a mężczyzna po kilku następnych pchnięciach również osiągnął spełnienie, wykrzykując moje imię i zalewając mnie całego w środku.
Mężczyzna położył się obok mnie, niemal od razu wtulając się w moją klatkę piersiową, a ja objąłem go ramionami i już nigdy nie chciałem wypuścić. Leżeliśmy chwilę w milczeniu, aż w końcu odezwał się pierwszy.
- To jak? Wybaczysz mi? – spytał, a ja spojrzałem mu w oczy. – Myślę, że pięknie Cię przeprosiłem, ale jeśli nie, to mogę bardziej... - dodał, lubieżnie na mnie patrząc oraz chwytając mojego penisa, którego zaczął pocierać, wywołując u mnie przyjemne dreszcze. Uśmiechnąłem się do niego i nie mogłem się na niego dalej gniewać.
- Wybaczam, ale postarać bardziej się możesz, nie będę narzekać... wiesz, dodatkowa rekompensata za lata samotności. – odpowiedziałem, a on w odwecie usiadł na mnie okrakiem, wpijając się w moje usta, a ja zatraciłem się w tym pocałunku ciesząc się, że to będzie długa i cudowna noc, jedna z kolejnych, jakie czekają nas do końca życia.
- Będę się codziennie starać, skarbie... - odrzekł, wijąc się na mnie niczym rozkoszna kotka, a ja od razu chwyciłem go za pośladki i już nigdy nie chciałem się z nim rozstawać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top