Rozdział 9.

                                                                             Jungkook

Zamówione przeze mnie desery były doprawdy pyszne. Lokal ''Mochi'' zawsze zaskakiwał mnie swoimi pomysłami. Tym razem miałem ochotę na coś orzeźwiającego, a lody cytrynowe spełniły moje oczekiwania.

Dostrzegłem jak Jimin z uwagą przygląda się zawartości swojego pucharka lodowego.

- Na lody też masz uczulenie? - spytałem, przerywają ciszę jaka zapadła między nami. Musiałem pamiętać żeby nigdy nie zamawiać nic z truskawkami, bo to mogłoby się źle dla niego skończyć.

Blondyn podniósł wzrok, kręcąc głową. Potem sięgnął po łyżeczkę i spróbował odrobinę.

- Wiem, że mało jadasz - mruknąłem, naśladując go i próbując swojej porcji.- Jednak od tego nie przytyjesz. Zaufaj mi, okej?

Jimin westchnął, nie patrząc na mnie. Nadal byłem zdania, że bez okularów wygląda o wiele lepiej. Jednak co miałem zrobić z faktem, że bez szkieł nie widział zbyt dobrze?

- Jaką masz wadę?

Chłopak popatrzył na mnie uważnie, a potem odpowiedział:

- Jestem krótkowidzem.

Skinąłem głową, a potem sięgnąłem do plecaka i wyjąłem pudełko. Położyłem je na stoliku, tuż przed blondynem.

- Przepraszam, że je wziąłem bez pytania - zacząłem, splatając ze sobą dłonie.- Ale tylko tak byłem w stanie cię zmusić żebyś się ze mną spotkał.

- Aż tak ci zależy? - szepnął, nie patrząc na mnie. Po namyśle sięgnął po okulary i włożył je na oczy.- Od razu lepiej.

Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Jednak miał rację. Bardzo chciałem mieć kogoś bliskiego, kogoś z kim będę mógł porozmawiać. Czy Jimin był w stanie otworzyć się na mnie i podarować mi swoją przyjaźń? Tego nie wiedziałem.

- Próbowałeś już mochi? Są pyszne - zręcznie zmieniłem temat, aby jakoś odwrócić jego uwagę.

Jimin sięgnął po kulkę, a potem ostrożnie wgryzł się w miękkie ciasto. Patrzyłem na niego, uśmiechając się delikatnie. Gdy chłopak dostrzegł mój wzrok, momentalnie zaczął się rumienić.

- Spokojnie, nie zakrztuś się - zachichotałem pod nosem, a gdy rzucił mi oburzone spojrzenie, parsknąłem głośniej.- To naprawdę bez znaczenia. Twoje rumieńce na pewno bardzo działają na dziewczyny. Mylę się?

Jimin zawahał się, nie odpowiadając. Potem powoli pokręcił głową.

- Nie. Nie wiem, Jungkook - wyznał, opuszczając ramiona.- Nie rozmawiajmy na ten temat.

Uniosłem brwi, odrobinę zdumiony.

- Czemu? To coś złego?

- A ty masz dziewczynę? - spytał otwarcie, patrząc mi prosto w oczy. Wydawał się trochę rozkojarzony moją natarczywością. Czy byłem zbyt nieczuły, pytając go o tak osobiste rzeczy?

- Nie mam - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Patrzyłem w brązowe oczy blondyna, zastanawiając się nad czymś bardzo długo.- Póki co, nie planuję się wiązać.

- Umm...dobra - mruknął niepewnie, spuszczając wzrok. Nie odezwał się więcej, skupiając na jedzeniu.

Gdy skończyliśmy jeść lody, akurat przyniesiono kawę. Kelnerka postawiła przede mną dużą szklankę latte, a przed Jiminem cappuccino. Chłopak mówił, że nie da rady wypić takiej ilości napoju.

- Ale trzeba dużo pić - poradziłem mu, jednak zaklinał się, że wystarczy mu niewiele do przeżycia.- Zwłaszcza gdy jest ciepło, Jimin- ssi. To podstawa. Pamiętasz co było w sklepiku?

Jimin popatrzył na mnie bardzo zaskoczony,  a w jego oczach odmalowało się coś na kształt niedowierzania.

- Co...powiedziałeś? - szepnął, przełykając ślinę.

Zmarszczyłem brwi, nie do końca rozumiejąc jego pytanie.

- No, mówiłem o tym, że musisz dużo pić.

Chłopak stanowczo pokręcił głową.

- Nie, chodzi mi o ten zwrot...

Uśmiechnąłem się, pochylając nad stolikiem.

- No tak, racja - przyznałem, upijając łyk latte.- Traktuję cię jak swojego przyjaciela. Nie miej o to żalu.

Jimin zamrugał parę razy, a potem zupełnie nieświadomie przygryzł lekko swoją wargę. Prawdę mówiąc, nie potrafiłem odwrócić od niego wzroku. Ten gest wydał mi się bardzo...odważny, zwłaszcza w jego wykonaniu. Zrobił to celowo czy bez udziału woli?

- Jimin-ssi - szepnąłem, a chłopak jak na zawołanie spłonął rumieńcem. Roześmiałem się cicho. To był jego czuły punkt.

- Przestań, nie nazywaj mnie tak - poprosił, odwracając ode mnie oczy. Skupił się na kawie, a ja przechyliłem się nad stolikiem i pogłaskałem chłopaka po włosach.

- Mogę tak robić? - spytałem, zaglądając w jego spłoszone oczy.

- Jeśli musisz - mruknął niechętnie, starając się nie uciec z miejsca. Potem nagle zaczął kaszleć, gdyż zbyt szybko napił się cappuccino. 

Natychmiast wstałem ze swojego miejsca i przesiadłem się na jego stronę. Jimin odsunął się, a ja zacząłem go klepać po plecach.

- Au, nie trzeba - wyjęczał.- Już mi lepiej. Jungkook, no.

Westchnąłem, patrząc na niego z boku. Siedzieliśmy blisko siebie, dlatego mogłem dokładnie się przyjrzeć jego ubraniom. W mundurku wyglądał naprawdę młodo, zupełnie jakby miał szesnaście lat, a nie osiemnaście.

- Jak ci smakuje? - zapytałem, wskazując na kawę.

Jimin popatrzył na mnie pospiesznie, a potem uśmiechnął się delikatnie.

- Jest bardzo dobra - potem odwrócił się ku mnie, spoglądając na mnie czujnie.- Ja zapłacę. 

Uniosłem brwi. Co to to nie.

- Mowy nie ma. To ja cię zaprosiłem więc ja zapłacę - zakomunikowałem mu.

- No to podzielmy się po połowie - poprosił, ale odmówiłem. Westchnął, patrząc przed siebie.

- Następnym razem możesz mi postawić - zaproponowałem delikatnie.- Poza tym...chcę z tobą o czymś porozmawiać.

Jimin natychmiast skupił na mnie całą uwagę. Czekał cierpliwie aż się odezwę, a ja zastanawiałem się jak go o to poprosić. W życiu się na to nie zgodzi. Prędzej ucieknie z kawiarni z krzykiem na ustach niż przystanie na moją prośbę. Ale musiałem chociaż spróbować.

- Wiesz...już wcześniej ci mówiłem, że ja i moi rodzice nie dogadujemy się zbyt dobrze.

- Tak, wiem - przyznał, a na jego twarzy odmalowało się lekkie zmartwienie.- Pokłóciłeś się z nimi?

- Gdyby tylko o to chodziło...- westchnąłem, przeczesując swoje włosy.- Tym razem sprawa jest poważna, Jimin- ssi.

Chłopak patrzył na mnie uważnie, jakby bojąc się tego co mam mu do powiedzenia.

- Mój ojciec...skrzywdził moją mamę - wyznałem cicho, a Jimin patrzył na mnie bez słowa. Chyba nie zrozumiał tego, ale może to nawet lepiej. Nie musiał znać aż takich szczegółów. - Nie mogę tam dłużej mieszkać.

Chłopak rozszerzył oczy w zdumieniu, a potem spytał:

- To gdzie będziesz?

I tu pojawiał się problem. Jak miałem go zapytać o to, czy na jakiś czas mogę się zatrzymać właśnie w jego domu? Wiedziałem, że uważa mnie za szalonego i pozbawionego zdrowego rozsądku, ale...

- U ciebie - odpowiedziałem z całą stanowczością na jaką było mnie stać. Co mi pozostało?

Jimin rzucił mi niedowierzające spojrzenie, a potem nagle wybuchnął śmiechem.

*****************************************************************************************

Daję wam następny ;) Ostatnio mam dużą chęć do pisania więc postanowiłam to wykorzystać. Tylko nie przyzwyczajajcie się zbytnio do tego;)




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top