Rozdział 29.
Jungkook
Z powodu ciągle zmieniającej się pogody zupełnie zapomniałem o swojej migrenie. Czasem ból głowy zjawiał się tak nagle, iż potem zupełnie zwalał mnie z nóg. W takich chwilach leżałem w swoim pokoju, aż do czasu gdy nie dochodziłem do siebie. Moja mama parzyła mi zieloną herbatę, ale nawet tego nie rejestrowałem w głowie. Byłem zbyt otumaniony bólem i bezruchem własnego ciała. Nie chciałem żeby Jimin martwił się o mnie i patrzył na mnie gdy wyglądałem aż tak fatalnie, niezdolny do zrobienia czegokolwiek.
Niestety, tego pochmurnego poranka obudziłem się tuż obok blondyna, a ból jaki nasilał się w mojej czaszce był prawie nie do wytrzymania. Nie poruszyłem się, spoglądając obolałymi oczami w stronę śpiącego chłopaka.
Jimin spał bardzo spokojnie, a jego jasne włosy lekko dotykały mojego policzka. Zauważyłem jego uchylone usta, ale nie miałem nawet siły żeby go dotknąć. Jedyne o czym marzyłem, to to żeby to wszystko okazało się tylko złym snem.
Wziąłem głęboki oddech, przymykając powieki. Potrzebowałem odrobiny ciepła, bo nagle zacząłem drżeć na całym ciele. Niepewnie poruszyłem ręką, natrafiając na ramię Jimina. Położyłem swoje palce na jego ciele, ściskając go delikatnie. Poczułem jak zaczyna mi się robić niedobrze.
- Kookie...- cichy głos blondyna sprawił, że trochę otworzyłem oczy, aby móc go zobaczyć. Chłopak właśnie się przebudził, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem.
Starałem się odpowiedzieć tym samym, ale zamiast tego na moich ustach uformował się krzywy grymas.
- Hej, witasz mnie w ten sposób? - oburzył się, wydymając usta. Przeciągnął się szeroko, spoglądając w moją stronę. Przyjrzał mi się badawczo, a ja zauważyłem na jego czole zmarszczkę.
- Przepraszam...- szepnąłem, starając się uśmiechnąć. Nie byłem pewny czy mi się udało, ale sądząc po wyrazie twarzy Jimina, to raczej nie.
- Co...co się stało? - spytał cicho, pochylając się ku mnie. Dotknął mojego czoła, a potem przesunął dłoń na włosy, głaszcząc mnie spokojnie.- Źle się czujesz? Powiedz mi.
Jego stanowczy głos sprawił, że postanowiłem być silniejszy.
- To nic, zaraz mi przejdzie - zapewniłem chłopaka, podnosząc się nagle z łóżka. Przed oczami pojawiły mi się dziwne plamy ciemności, a potem poczułem jak upadam z powrotem na poduszkę.
- Kookie! - Jimin nagle zaczął panikować, targając mnie za ramię.- Co się dzieje?
- Migrena - wydusiłem z siebie, zamykając oczy. Zacisnąłem mocno powieki, układając dłonie na pościeli.
Jimin przykrył mnie kołdrą, a potem wstał z łóżka i zaczął chodzić po pokoju. Słyszałem jego ciche kroki, a potem jakiś szelest. Co takiego robił?
Wrócił do mnie po paru sekundach, przysiadając na rogu łóżka.
- Zasłoniłem okno - wyznał, nie ruszając się z miejsca.- Czy to...pomoże?
Skinąłem głową, nie poruszając się nawet o centymetr. Bolały mnie plecy, ale nie mogłem się skarżyć. W końcu leżałem w wygodnym i ciepłym łóżku, otoczony bliskością osoby na której mi bardzo zależało. Mogłem nazwać się szczęściarzem.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że jesteś chory? - zapytał blondyn, owiewając mnie swoim ciepłym oddechem. Widocznie pochylał się nade mną, ale nie mogłem być pewny. Może tylko mi się wydawało.
- Nie potrzebujesz...- zacząłem, z trudem otwierając oczy i patrząc na jego zatroskaną twarz.- Nie chcę żebyś się martwił bez powodu, Jimin- ssi.
Chłopak zaczął lekko drżeć, a potem przytulił swój policzek do mojego.
- Jeśli coś ci jest, to będę się martwić - mruknął, ostrożnie ocierając się o mnie. Sprawiało mi to przyjemność, dlatego przyciągnąłem go bliżej siebie, tak że niemal mogłem zajrzeć w jego oczy.
- Idź do szkoły, dam sobie radę - poprosiłem cicho, patrząc na niego.- Na razie nie boli aż tak mocno.
Jimin pokręcił głową przecząco, nie ruszając się z miejsca. Wyciągnął rękę żeby dotknąć mojej głowy. Zamknąłem oczy, mimo że zasłonił okno i w pokoju panował lekki półmrok. Poczułem jak palce chłopaka masują moje bolące miejsce. Nie mogłem się zgodzić żeby tu pozostał. Musiał udać się na lekcje, w końcu to ja miałem się nim opiekować, a nie na odwrót.
- Jiminnie, proszę cię...- zacząłem, ponownie otwierając oczy.- Twoja mama...
- Nie obchodzi mnie to - przerwał mi szybko, zaskakując mnie tym stwierdzeniem.- Zostaję.
Westchnąłem, bo nie miałem siły się z nim kłócić.
***
Jimin opiekował się mną cały czas, podczas gdy ja leżałem w jego łóżku starając się jakoś przeczekać ten stan. Chciałem po prostu zasnąć, ale ból był zbyt mocny.
- To dla ciebie - szepnął cicho chłopak, stawiając na stoliku filiżankę z gorącą herbatą. Do mojego nosa doleciał przyjemny aromat jakichś owoców. Z trudem dałem radę się uśmiechnąć.- Jesteś głodny? Może zrobię ci coś do zjedzenia?
- Nie, to wystarczy - odpowiedziałem, oddychając niespokojnie. Chciałem w jakiś sposób ukoić swoje bóle, ale nie miałem pojęcia jak.- Możesz...przyjść tutaj?
Jimin przysiadł przy mnie, a gdy otworzyłem oczy, zauważyłem jak ładnie dziś wygląda. Był ubrany w swoje dżinsowe ogrodniczki oraz czerwony sweterek. Jego jasne włosy były błyszczące, a oczy zasmucone. Tak bardzo chciałem go przytulić, ale nie dałbym rady się podnieść.
- Powiedz, co mam zrobić - poprosił mnie, a jego oczy nagle mocno się zaszkliły.- Proszę, nie mogę patrzeć jak cię boli...
- Nie płacz - zacząłem, biorąc głęboki wdech. - Pomóż mi się podnieść.
- Co? - jego oczy nagle rozszerzyły się, przypominając duże monety. - Ale...gdzie chcesz iść?
- Do łazienki - mruknąłem, wzdychając. Uniosłem się na łokciach, krzywiąc z powodu nasilającego się bólu.- Muszę skorzystać z toalety.
Jimin przełknął ślinę, pomagając mi wstać z łóżka. Oparłem się na nim, wdychając jego zapach. Ukojenie, którego tak długo szukałem, odnalazłem w jego ramionach.
- Jiminnie, sam mogę...
- Nie, zaprowadzę cię - obiecał, kładąc dłoń na mojej talii i z trudem prowadząc mnie w stronę pomieszczenia.
***
Gdy spojrzałem na siebie w lustrze, trochę się przestraszyłem. Wyglądałem naprawdę źle. Moje włosy były splątane, a oczy bardzo zmęczone. Nawet nie umyłem dziś twarzy, dlatego moja cera prezentowała się naprawdę fatalnie.
Czy Jimin nie mógł po prostu mnie zostawić? Dałbym sobie radę, zawsze dawałem. Teraz był zmuszony patrzeć na mnie gdy nie byłem w swojej formie. Ukazywałem mu swoją najgorszą stronę i nic nie mogłem z tym zrobić.
Skorzystałem z toalety, a potem umyłem ręce i twarz chłodną wodą. Przynajmniej tak mogłem strącić z siebie resztki snu.
Jimin czekał na mnie przed drzwiami, oparty o ścianę. Patrzył na mnie z tym nieodłącznym smutkiem w oczach, a gdy prawie na niego upadłem, przestraszył się.
- Kookie, jak ci pomóc? - spytał, głaszcząc mnie po włosach.
Nie odpowiedziałem, ruszając z jego pomocą z powrotem do pokoju.
***
Chłopak położył mnie ostrożnie do łóżka, a ja nagle rzuciłem:
- Nie przejmuj się mną, za parę godzin będę zdrowy jak ryba.
- Czemu tak mówisz? - wyszeptał cicho, siadając tuż przy mnie. Czułem jak gładzi mnie po twarzy.- Przecież...jesteś dla mnie ważny. Jak mogę cię ignorować?
Zamknąłem oczy, czując przepełniający mnie ból. Skrzywiłem się, przyciskając głowę do poduszki.
Jimin pociągnął nosem, a potem położył się przy mnie. Jego cudowny zapach dotarł do mojego nosa, dlatego z trudem przesunąłem się w stronę blondyna.
- Ty jesteś...moim lekarstwem - szepnąłem, wtulając się w jego miękki sweter. Jęknąłem cicho, a potem poczułem w swoich włosach dłoń Jimina. Głaskał mnie tak długo, dopóki wreszcie nie zasnąłem.
*******************************************************************************************
Wybaczcie mi, że rozdział jest taki nudny. Na razie nie mam już pomysłów, a nie chciałam was pozostawiać tak długo bez niczego. Myślę, że powinnam pomyśleć o dobrym zakończeniu tego opowiadania żeby nie przedłużać niepotrzebnie.
To do następnego <3
https://youtu.be/M4JYqq5_uiQ
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top