Rozdział XXXVIII - Druga miłość.
„Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
~Rainis
Od następnego dnia, przez kolejne dwa lata, codziennie odbudowywaliśmy bazę. Właściwie to, poza naszymi pokojami, budowaliśmy ją zupełnie inaczej niż wyglądała ta zburzona, bo Slade się uparł, że ma być inaczej. Również Sebastian czasem, a właściwie często, bo prawie że codziennie, pomagał nam tworzyć naszą siedzibę. Z Sezorisem zaś, dobrze się dogadywałam i w sumie zaczynał być moim drugim przyjacielem. Ogólnie, co do Gregory'ego, to bardzo często pomagał mi i spędzał ze mną dużo czasu, czyli właściwie tą większość, której nie spędzałam z Sebastianem, co było miłe. Tak we czwórkę tworzyliśmy naszą nową bazę i musiałam przyznać, że wyglądała ona naprawdę przyzwoicie. Stała się o wiele jaśniejsza, gdyż praktycznie w całości była biała, a jedyne, co było w innym kolorze, to linie na ścianach, gdyż one były jasnogranatowe. Również zrezygnowaliśmy z oświetlania bazy lawą i przerzuciliśmy się na lampy LED-owe. Ogólnie, najcięższe zadania wykonywali Slade i Sebastian, a ja i Sezoris robiliśmy prace średnie i lekkie, co nie było dziwne. Pracowaliśmy codziennie, oczywiście z przerwami. Aż jednego dnia stało się coś, czego się nie spodziewałam.
Otóż, gdy minęły dwa lata, jednego dnia, kiedy baza była już prawie skończona i zostało nam około dwa procent do odbudowania, gdy w naszej siedzibie byliśmy ja, Slade, Sebastian i Sezoris, w którejś chwili, gdy stałam samotnie w głównym pomieszczeniu, w którejś chwili usłyszałam za sobą głos Sezorisa, który mówił:
- Tristitio...
W tym momencie, odwróciłam się w jego kierunku i spytałam:
- Tak?
Po tym słowie, chwycił moje dłonie, nieco uniósł je, podszedł bliżej mnie i odpowiedział:
- Ja...Ja muszę ci coś powiedzieć. Czuję to już od roku, ale nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć. Ja...Ja cię kocham. Jesteś dla mnie najważniejsza i mógłbym dla ciebie zrobić wszystko. Mimo, iż nasza znajomość zaczęła się burzliwie, to teraz...nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Kocham cię. Jesteś dla mnie wszystkim.
Po tym wyznaniu, na chwilę zapanowała cisza. Nie mogłam w to uwierzyć, że ktoś, kogo traktowałam jak najlepszego przyjaciela, mógłby mnie pokochać. Chwilę potem, rozpłakałam się z radości, rzuciłam mu się w ramiona i, gdy on odwzajemnił przytulenie, spytałam:
- Oh, Gregory...Naprawdę?
- Naprawdę. Ciebie nigdy bym nie okłamał. – Odpowiedział
Nadal nie mogłam w to uwierzyć. Czułam, że on naprawdę mnie kochał, zważywszy na to, że znałam go ponad dwa lata. Chwilę potem, gdy się puściliśmy, on nadal trzymając moje ręce, dodał:
- Po prostu jesteś dla mnie wszystkim, kochanie.
Lecz, chwilę potem, nasze usta zetknęły się i zaczęliśmy się całować. Było...Było przyjemnie. Nawet na chwilę zapomniałam o tym, że już dwa razy całowałam się z Sebastianem. Jednak, jakiś czas później, gdy skończyliśmy, nadal trzymając mnie za ręce, powiedział:
- W tym wypadku nigdy bym cię nie okłamał. Dlaczego miałbym to robić? Kocham cię i będę cię kochał.
- Och, Gregory...To...To miłe. – Odparłam
- I szczere...
Jednak, parę sekund potem, puścił moje dłonie, pocałował mnie w policzek i rzekł:
- Kocham cię.
Po czym, powróciliśmy do swoich zajęć.
Ja udałam się do pokoju Sebastiana, w którym czasem przebywał, aby mu o wszystkim opowiedzieć. Byłam taka szczęśliwa, że ktoś mnie pokochał. Jednak, gdy weszłam do odpowiedniego miejsca, zauważyłam że siedział on na sofie. Niby nic, ale wyglądał na smutnego. Od razu, podchodząc, spytałam:
- Sebastian? Coś się stało?
W tym momencie, spojrzał on na mnie smutnym wzrokiem, jakby wyrwany z zamyślenia i odpowiedział smutnym głosem:
- Co? Nie, nic się nie stało...
Po tej odpowiedzi, usiadłam obok niego, spojrzałam na niego i rzekłam:
- Ale wyglądasz tak, jakbyś był smutny...Musiało się coś stać.
W tym momencie, uśmiechnął się i odparł:
- Nie martw się o mnie. Nic mi nie jest.
Jednak widziałam, że jego uśmiech był taki...taki smutny. Coś mu się musiało stać, no bo to było niemożliwe, aby bez powodu było mu smutno. W pewnej chwili, zaproponowałam:
- A może wyjdziemy razem do tego parku co zwykle?
- Możemy – Odpowiedział
Po czym wstaliśmy i przeteleportował on nas w owe miejsce.
Nie czułam, żeby był zły, tylko po prostu smutny. Miałam też dziwne wrażenie, że to była moja wina. Niby nie zrobiłam mu nic, przez co mógłby się tak czuć, ale wrażenie pozostało. Lecz, gdy byliśmy w parku i szliśmy przed siebie, powiedziałam z radością w głosie:
- A wiesz co? Normalnie nie uwierzysz! Sezoris wyznał mi miłość!
- Serio? To fajnie, że jesteś z tego powodu szczęśliwa. Ale i tak uważaj na niego. – Odparł
- A co? Zazdrościsz?
- Nie zazdroszczę, ale po prostu cię ostrzegam. Pamiętasz, jak skończyło się z Davidem, nie?
- Nie psuj mi takiego dnia...
- No właśnie. Więc lepiej, abyś była ostrożna.
- Oj, nie przesadzaj. Minęły dwa lata i jeszcze nas nie zdradził, więc co może się stać?
- Ja jednak byłbym ostrożny. Slade nigdy nie miał szczęścia do dobierania uczniów.
- Ale w końcu trafiłam się ja i jestem mu wierna już tyle lat.
- Jeden na miliard przypadków.
- Jednak nie jest niemożliwe, aby trafił się taki drugi, wierny uczeń.
- No, ale jednak w przypadku Slade'a o to bardzo trudno.
- Przyznaj się, że po prostu zazdrościsz.
- Nie zazdroszczę, mówiłem już. Ja po prostu chcę, abyś uważała i, żeby nic ci się nie stało. Jesteś moją przyjaciółką, więc nie dziwne, że chcę, abyś była bezpieczna.
Po tej rozmowie, na chwilę nastała cisza. W pewnym momencie, ponowiłam temat jego dzisiejszego humoru:
- Wiesz, że możesz mi zaufać. Powiedz, dlaczego jesteś smutny. Nikomu nie powiem.
W tym momencie, gwałtownie odwrócił głowę, zasłonił oczy ręką i odparł zapłakanym głosem:
- Nie ważne!
Po czym odbiegł.
To było...dziwne. Nigdy się tak nie zachowywał i w sumie nigdy nie widziałam go płaczącego. Musiało się dla niego na serio coś złego stać. Jednak ja nie wiedziałam, co to mogło być. Lecz, jako iż nie miałam przy sobie pierścionka oraz nie miałam co tu sama robić, wolnym krokiem ruszyłam do bazy.
Gdy po jakimś czasie się tam znalazłam, będąc na korytarzu prowadzącym w głąb bazy, w którejś chwili, z zamyślenia wyrwało mnie uczucie, że ktoś kładł dłonie na moich ramionach. Następnie, usłyszałam głos Sezorisa, który mówił:
- Co się stało, skarbie? Wydajesz się być taka zamyślona.
- Sebastian...Martwię się o niego. Jest jakiś taki smutny i nie chce powiedzieć mi, co mu się stało. Na dodatek, gdy byliśmy w parku, kiedy ponownie się o to spytałam, odbiegł zapłakany, co u niego się nie zdarza. – Odpowiedziałam
- Może po prostu coś się u niego stało i nie chce o tym mówić. Daj mu dziś spokój i jutro spróbuj z nim pogadać.
- Niby tak, ale...Martwię się. On nadal jest moim przyjacielem.
- Nie martw się. To na pewno nic poważnego.
Po czym pocałował mnie w szyję, a po chwili puścił.
Ja jednak martwiłam się. Chciałam wiedzieć, co się stałoSebastianowi. Czy to było coś poważnego? Nie wiedziałam, ale wkrótce miałampoznać tajemnicę tego...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top