Rozdział XXXVII - Wybuch i ratunek.

"Człowiek ma obowiązek stać przy swoich bliskich i wspierać ich niezależnie od tego, ile problemów nam sprawiają."

~Margit Sandemo

Kiedy obudziłam się następnego dnia, ujrzałam że nadal spałam z telefonem w ręku. Kiedy zaś włączyłam go i spojrzałam na godzinę, okazało się, że była szósta trzydzieści. Jednak, pod czasem, ujrzałam również ikonkę SMS-a. Nie wiedziałam, kto mógłby pisać do mnie tak wcześnie, ale jednak sprawdziłam ową wiadomość. Okazało się, że była ona od Sebastiana i, że wysłał ją o...piątej piętnaście. Cholera, to o której on musiał wstawać? Mimo wszystko, włączyłam ją i przeczytałam. W treści było następujące pytanie:

„Możemy spotkać się jednak wcześniej? Na przykład około ósmej?"

Widząc to, od razu odpisałam:

„OK :-)"

Po czym wyłączyłam telefon, zeszłam z łóżka i przygotowałam się do dnia.


Jednak, gdy zaczęłam się czesać, usłyszałam kroki z korytarza, a następnie pukanie do drzwi. Od razu krzyknęłam:

- Wejdź, kimkolwiek jesteś!

W tym momencie, wejście otworzyło się, a ja ujrzałam w progu Sezorisa. Widząc mnie, powiedział:

- Hej, Tri. Jak się spało?

- Em...Dobrze... - Odpowiedziałam nieco zmieszana.

Serio, nikt nigdy nie pytał mnie, jak się spało. Jednak, najprawdopodobniej słysząc moje zmieszanie, Gregory nieco zaśmiał się i odparł:

- Słyszę, że nikt wcześniej nie zadawał ci tego typu pytań?

- No nie. Ty byłeś pierwszy. – Odpowiedziałam

- Widzisz. Ktoś musiał. A poza tym, gdy wczoraj w nocy obudziłem się około pierwszej, słyszałem że z kimś rozmawiałaś przez telefon. Nie wiem z kim i o czym, ale kto mógł do ciebie dzwonić tak późno?

- Mój przyjaciel. Tym razem to właściwie ja do niego zadzwoniłam, ale on w sumie także potrafi dzwonić o tak późnych porach. A zważywszy na to, że dzisiaj niedawno odczytałam od niego SMS-a, którego wysłał po piątej rano...

- Ło, to o której on musi wstawać?

- Nie wiem właśnie. Też mnie to zdziwiło.

- W każdym razie, wiesz już, skąd miałaś takie świetne, nowe moce?

- Tak. Okazało się, że to dzięki temu pierścionkowi, który miałam na sobie.

W tym momencie, pokazałam mu palec, na którym owy miałam i dodałam:

- Znalazłam go niedawno w szufladzie mego biurka, ale nie pamiętam, skąd go mam.

To oczywiście było kłamstwo, ale wolałam mu nie mówić, skąd go miałam. Nie chciałam informować go totalnie o moim życiu prywatnym. Jednak on najprawdopodobniej podłapał owy fałsz, gdyż odparł:

- Też nie wiem, skąd możesz go mieć, ale fajną masz biżuterię.

- Oj, no wieeem. Naszyjnik i pierścionek, które dają mi nowe moce, bransoletka która czyni mnie nieśmiertelną, gdy ją noszę... - Powiedziałam

- Bransoletka, która czyni cię nieśmiertelną?

W odpowiedzi, pokazałam mu owy przedmiot, gdyż zawsze miałam go na ręce i dodałam:

- Już kilka razy uratowała mi życie.

- Nieeeźle – Skomentował

Porozmawialiśmy ze sobą do około godziny ósmej. Po tym czasie, usłyszałam na korytarzu dźwięk kroków, a następnie taki, jakby ktoś się przeteleportował. Następnie, dało się słyszeć, że Slade mówił ze zdziwieniem:

- Ło chłolera, Sebastian, to naprawdę ty?

- No tak. A co? – Usłyszałam odpowiedź, którą wypowiadał Sebastian.

- Wyglądasz inaczej. Zupełnie inaczej niż wtedy, gdy ostatni raz cię widziałem. Gdybym znał cię krócej, nie poznałbym ciebie.

- Tristitii tak się podobam, więc...

- Uuu...Czyżbyś się zakochał?

W tym momencie, usłyszeliśmy że Sebastian westchnął z zażenowaniem i odpowiedział:

- Błagam...Nie, nie zakochałem się. Czy nie mogę inaczej się ubrać i przy okazji spodobać Tri, żebyś nie pomyślał, że się zakochałem?

- <Cichy śmiech.> No możesz, możesz. A właśnie, skoro już tu jesteś: CO CI KURWA STRZELIŁO DO GŁOWY, ABY TRISTITII NAJDROŻSZĄ KOSIARKĘ W MIEŚCIE KUPOWAĆ?! – Odparł Slade.

- By mi chyba nie darowała, gdybym jej nie kupił. Sama chciała, przy okazji skacząc wokół mnie jak popierdolona.

- . . .

- No co?

- Nie, nic. Tylko NA CHOLERĘ jej to?

- Mówiła, że do jazdy po mieście.

- ...

- Też uważam, że to pojebane, ale co poradzisz.

W tym momencie, ja i Sezoris cicho zaśmialiśmy się. Jednak, chwilę potem, usłyszeliśmy zbliżające się kroki. Chwilę potem, ujrzałam Sebastiana, ale...JEZU JAK ON CUDOWNIE WYGLĄDAŁ!


Miał dzisiaj rozpuszczone włosy. Cudownie wyglądał, gdy część włosów opadała mu na twarz i ogólnie, gdy były one rozpuszczone, a nie sterczące jak zwykle. Widziałam także, że nie miał wymalowanych oczu, przez co, że tak powiem, były one bardziej widoczne. Na sobie nie miał płaszcza i ogólnie był ubrany bardziej po ludzku, że tak się wyrażę. Miał na sobie czarną bluzkę z długim rękawem oraz tą, że tak to nazwę, narzutkę w kształcie dużego, czarnożółtego trójkąta z tym dziwnym wzorem. Widziałam także, że miał założone czarne spodnie z srebrnym paskiem, pośrodku zakończonym niewielką, właściwie można powiedzieć średniej wielkości, żółtą literą „H", która na górnych i dolnych końcach była, że tak to nazwę, spiczasta. Miał również założone srebrne buty, nieco dłuższe z przodu niż z tyłu.


Chwilę potem, widząc go, Sezoris rzekł:

- O, dzień dobry.

- Dzień dobry, panie... - Odparł Sebastian.

- Gregory Turner, ale wszyscy mówią na mnie Sezoris.

- W każdym razie, możesz zostawić na chwilę mnie i Tristitię samych?

- Jasne

Po czym Gregory odszedł, a Sebastian, wchodząc do pokoju i zamykając drzwi, widząc jak na niego patrzyłam, przewrócił oczami, westchnął i powiedział:

- No błagam...Znowu patrzysz się na mnie jakbyś się zakochała?

- Jesteś taki cuuudny...Tak cudnie wygląąądasz... - Odparłam rozmarzonym głosem.

- ...

- Jesteś taki przystooojny...A dziś jeszcze baaardziej, mimo iż myślałam, że to już niemożliwe...

- ......

- I taki przecudooowny...

- No dobra, dobra, wiem, jestem najcudowniejszy na świecie i najchętniej zamknęłabyś mnie w piwnicy, abym ci nie uciekł, ale bez przesady. Może zamiast tak stać, usiądziemy na tej twojej sofie?

- OK

Po tej rozmowie, jeżeli można ją tak nazwać, usiedliśmy na sofie. Kiedy już siedzieliśmy, spytałam:

- Więc, co to jest za sprawa, której nie mogłeś mi przekazać przez telefon?

- A właśnie. – Odparł, po czym wyjął coś z kieszeni.

Nie widziałam, co to było, ale po chwili chwycił moją prawą rękę, rozwarł mą dłoń, a następnie włożył w nią jakiś przedmiot. Był on w kształcie żółtego rombu z czarnym środkiem. Pośrodku zaś, była ta sama litera „H", którą miał na pasku, tyle że tu była biała. Chwilę potem, zamknął moją dłoń i, chwytając mnie za lewą rękę, rzekł:

- Zawsze, gdy będziesz mnie potrzebować, użyj tego.

- Co to jest? – Spytałam

- Komunikator. Gdy będziesz mnie potrzebować, po prostu naciśnij tę literę „H", a ja przybędę.

- A, ok. Dzięki, że tak się o mnie troszczysz.

- Oj, bo po prostu jesteś dla mnie ważna i nie chcę, aby coś złego ci się stało. Już za dużo złego w życiu przeszłaś.

- I boję się, że to jeszcze nie koniec...

Po czym w mym oku zabłysły łzy. Sebastian najprawdopodobniej to zauważył, gdyż poczułam, że przytulił mnie. W tym momencie, ja zamknęłam oko, a on rzekł:

- Nie płacz. Wiesz przecież, że ja i Slade zawsze ci pomożemy, jak coś. Na pewno to jeszcze nie koniec. Jeszcze masz dużo życia przed sobą.

A następnie pocałował mnie w policzek. W tym momencie nastała cisza, ale ja czułam, że z mojego oka zaczęły płynąć łzy. Wiedziałam, że to jeszcze nie był koniec, bo to byłoby za piękne, aby było możliwe. Lecz, chwilę potem, gdy przestałam płakać, poczułam że puścił mnie. Ja zaś, otworzyłam oko i, przez jakiś czas, panowała cisza.


Jednak, w pewnym momencie, poczułam że objął mnie on, a następnie przysunął bliżej siebie. Nie spodziewałam się tego, dlatego po chwili poczułam, że przez moje ciało przeszły ciarki. Prawdopodobnie wyczuł to, gdyż odparł:

- Spokojnie...Przecież nic ci nie zrobię.

Chwilę potem, najprawdopodobniej mu uwierzyłam, gdyż położyłam głowę na jego ramieniu. Parę sekund ciszy potem, spytał:

- A tak w ogóle. Ten chłopak, który wtedy stał w drzwiach tego pokoju, to ten nowy?

- Tak – Odpowiedziałam

- I jak? Pogodziliście się?

- Tak, już tak. W końcu będę musiała się z nim użerać resztę życia, więc nie warto, żebyśmy byli na siebie wściekli.

- Chyba, że was zdradzi.

- Weeeź...Ja daję radę ze Sladem, to czemu on ma nie dać?

- No nie wiem, ludzie są różni.

Po tej rozmowie, nastała cisza. W pewnym momencie zaś, Sebastian rzekł:

- Tri...

- Tak? – Spytałam i wyprostowałam głowę, po czym spojrzałam na niego.

On zaś, także spojrzał na mnie i odparł:

- Wiesz co? I w pierwszym dniu, w którym się poznaliśmy, i w późniejszych, doszedłem do wniosku, że oprócz tego, że jesteś ładna, to jesteś także mądra oraz inteligentna. Nieczęsto spotykałem takie przypadki kobiet.

W tym momencie, poczułam że się zarumieniłam. Nikt wcześniej nie mówił mi czegoś takiego. Chwilę potem, spuściłam wzrok i rzekłam:

- Oj...Dzięki za komplement.

- Słodko wyglądasz, gdy się rumienisz. – Powiedział, po czym chwycił mnie za rękę.

Po tych słowach, poczułam że jeszcze bardziej zarumieniłam się. Parę sekund potem, spojrzałam na niego i powiedziałam:

- Miły jesteś...

- Oj, po prostu mówię ci, jak jest. Po co miałbym cię okłamywać? – Odrzekł

Jednak, parę sekund później, nasze usta zetknęły się i zaczęliśmy się całować. Znowu. Nie, żeby mi to przeszkadzało, jak coś, bo to było przyjemne. Lecz, chwilę potem, usłyszeliśmy że drzwi do mego pokoju otworzyły się. Nie zareagowaliśmy. Liczyła się dla nas tylko ta chwila. Parę sekund potem, usłyszeliśmy głos Sezorisa, który mówił:

- Ops, przepraszam...

I zamykające się drzwi. Ej właśnie, on mógł teraz trochę pozazdrościć, że nie był na miejscu Sebastiana. No co? Tak to sobie właśnie uświadomiłam.


Lecz, kilka chwil potem, gdy skończyliśmy się całować, chwycił on moje dłonie i nieco uniósł je, po czym rzekł:

- I pamiętaj: dla mnie zawsze będziesz najważniejsza.

Jednak, nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, oboje usłyszeliśmy dochodzący z miejsca, w którym były drzwi, głos Slade'a, który mówił:

- A mówiłeś, że się w niej nie zakochałeś.

W tym momencie, oboje spojrzeliśmy w tamtym kierunku i, rzeczywiście, dostrzegliśmy Slade'a, tyle że bez maski. Opierał się o ścianę i patrzył w naszym kierunku. Lecz, w tym momencie, zauważyłam że Sebastian przewrócił oczami, westchnął z zażenowaniem i rzekł:

- Nie zdziwię się, jeżeli zainstalujesz tu kamery. Ile mam powtarzać, że NIE zakochałem się w Tri?

- Oszukuj się dalej. – Odparł Slade i uśmiechnął się.

- A poza tym, długo już tu stoisz? – Zapytałam

- Jakieś parę minut. No, może trochę mniej. Wszedłem tu, gdy kończyliście się całować.

- ...

- No co? Skąd miałem wiedzieć, że jednak się w niej zakochałeś?

- Lubisz mnie irytować, co nie? Nie zakochałem się w Tri. Może powtórzę: N-I-E zakochałem się w niej. Nie na chwilę obecną.

- Oszukuj się dalej, może kiedyś w to uwierzysz.

Po czym zaśmiał się i wyszedł z pokoju, zamykając drzwi. Kiedy zaś ja i Sebastian zostaliśmy sami, ten westchnął i powiedział:

- Co za typ.

- Faktycznie, czasem ciężko z nim wytrzymać, szczególnie gdy, dajmy na to, coś mnie się stanie, ale tak to jest kochany. – Odparłam

- A co się wtedy dzieje?

- Wychodzi z niego dusza męskiego yandere.

- O kurwa. To w takich sytuacjach wolałbym nie być na twoim miejscu.

Jednak, później pogadaliśmy jeszcze trochę, a to trochę to tak z godzinę trwało, a po tym czasie Sebastian musiał już iść. Oczywiście pożegnaliśmy się, po czym on przeteleportował się prawdopodobnie do swej bazy. Bo po co chodzić, skoro można się teleportować, czyż nie?


Gdy zaś zostałam sama, poczułam się senna. Od razu położyłam się na sofie, zamknęłam oko i, parę minut potem, usnęłam...


Nie wiem, jak długo spałam, ale gdy się obudziłam, nadal był dzień, ale z tego co widziałam, obecnie za oknem było nieco pochmurno. Czułam także, że coś na mnie leżało oraz zauważyłam, że komunikator, który dostałam od Sebastiana, leżał na jakimś krześle obok sofy, na której leżałam, mimo iż owego wcześniej tam nie było oraz mimo iż w momencie zaśnięcia, komunikator trzymałam w ręce. Na owym krześle stała także filiżanka z parującą herbatą oraz niewielki talerzyk z jakimś kawałkiem, wyglądającego na czekoladowe, ciasta oraz widelczykiem do ciast. Kiedy zaś spojrzałam na to, co na mnie leżało, okazało się, że był to koc, którego przed zaśnięciem na mnie nie było.


To było...niecodzienne. Mógł to zrobić albo Slade, albo Sezoris, gdyż nikogo innego nie było ze mną w bazie. Jednak Slade prędzej przeniósłby mnie na łóżko, a komunikator odłożył na biurko. No, ale ciągle myślałam, że to był Slade, bo dlaczego Sezoris miałby to robić? Mimo wszystko, chwilę potem, zauważyłam że litera „H" na komunikatorze zaczęła migać na czerwono, a parę sekund potem usłyszałam charakterystyczny dźwięk przychodzącego połączenia. Słysząc i widząc to, od razu usiadłam i wzięłam owy przedmiot. Dopiero teraz zorientowałam się, że miał on otwieraną klapkę. Gdy zaś otworzyłam ją, na ekraniku ujrzałam, no kogo by innego jak nie Sebastiana.


Chwilę potem, powiedział:

- Hej, Tri. Co tam się u ciebie działo? Dzwoniłem do ciebie dwa razy i przez komunikator, i przez telefon zwykły, ale nie odbierałaś.

- Spałam – Odpowiedziałam, stawiając komunikator na mych kolanach i biorąc talerz z kawałkiem ciasta oraz zaczynając owe jeść.

- Spałaś? Nie wyspałaś się w nocy, czy co?

- Nie wiem. Po prostu tak jakoś poczułam się senna, to nie zamierzałam walczyć z tym uczuciem.

- Jasne, jak chciało ci się spać, to dobrze, że się nie męczyłaś. Tak w ogóle, to widzę, że albo Slade, albo Sezoris, zadbał o to, abyś nie była głodna po przebudzeniu.

- Pewnie Slade, bo po co Sezoris miałby to robić?

- No nie wiem. Może się zakochał.

Po tych słowach, uderzyłam się dłonią w czoło i rzekłam:

- O Boże...Głupota Slade'a ci się udziela?

W tym momencie, usłyszałam że Sebastian zaśmiał się i rzekł:

- Żartuuuję. Już widzisz, jak to wkurwia, gdy ktoś ciągle wałkuje to samo, mimo iż zna prawdę?

- Tjaaa...No, ale Sladeowi czasem po prostu nie da się przemówić do rozsądku. – Odrzekłam

- Przekonałem się o tym bardzo dobrze.

- Tak w ogóle, to czemu dzwoniłeś do mnie aż cztery razy? Już się za mną stęskniłeś?

- Nie przesadzajmy. Przecież widziałem cię ostatnio półtorej godziny temu. Po prostu nudziłem się, więc postanowiłem do ciebie zadzwonić.

- To miłe, że gdy się nudzisz, to dzwonisz do mnie.

- Po prostu jesteś fajna.

- Ty też. Przyjemnie mnie się z tobą rozmawia.

- Dzięki. Nikt wcześniej nie mówił mi, że jestem fajny.

- Aż dziwne. Bo naprawdę taki jesteś.

W tym momencie, uśmiechnął się on do mnie i powiedział:

- Dzięki, że tak sądzisz.

- Oj, po prostu naprawdę tak myślę. – Rzekłam

- Chciałbym pogadać z tobą jeszcze trochę, ale teraz nie mogę. Muszę parę ważnych rzeczy pozałatwiać.

- Spoko, rozumiem.

- W takim razie, mam nadzieję, że szybko znajdę czas, aby jeszcze raz do ciebie zadzwonić. Cześć.

- Cześć

Po tej rozmowie, ekranik wyłączył się, a ja zamknęłam klapkę, odłożyłam komunikator i dokończyłam ciasto.


Smaczne było. Nie wiem, czy kupione, czy upieczone, ale i tak było smaczne. Po zakończeniu jedzenia, gdy odstawiłam talerzyk, wzięłam filiżankę i zaczęłam pić herbatę. W tym momencie, usłyszałam otwierające się drzwi do pomieszczenia, a chwilę potem zauważyłam wchodzącego Sezorisa.

- Puka się. – Przywitałam go.

- Wybacz, zapomniałem się. Tak w ogóle, widzę że już nie śpisz. W sumie słyszałem, że z kimś rozmawiałaś, więc postanowiłem wejść. W ogóle, to jak smakowało ci ciasto? – Odparł

- Smaczne

- To miło wiedzieć, że mi wyszło.

W tym momencie, o mało co nie zachłysnęłam się herbatą. ON JE UPIEKŁ?! Nie wiedziałam, że Gregory miał zdolności kulinarne. Mimo wszystko, od razu krzyknęłam:

- TY JE UPIEKŁEŚ?!

- No tak, a co? Co prawda kulinaria to nie moja pasja, ale czasem lubię coś ugotować czy upiec. – Odparł

- Jeszcze ciekawych rzeczy się o tobie dowiem.

Lecz, nie zdążyliśmy pogadać więcej, gdyż usłyszeliśmy kroki, a następnie ujrzałam, że do pokoju wszedł Slade, tym razem z maską na twarzy. Widząc, w którą stronę patrzyłam, Sezoris również odwrócił się. Chwilę potem, Slade przemówił:

- Cieszę się, że zawsze, gdy jesteście potrzebni, zastaję was w jednym miejscu. W każdym razie, za dziesięć minut widzę was w głównym pomieszczeniu.

- Tak jest! – Odkrzyknęliśmy oboje.

Po tej rozmowie, a właściwie wydaniu polecenia i odpowiedzi, Slade wyszedł, a ja zaczęłam składać koc, a Sezoris odniósł naczynia do swego pokoju, a później wrócił. Akurat przyszedł, gdy szukałam jakiegoś czegoś, w co mogłabym włożyć komunikator Sebastiana. Kiedy zauważył owy przedmiot, spytał:

- Co to za przedmiot?

- Komunikator, który dostałam od mego przyjaciela. – Odpowiedziałam, odnajdując kieszonkę, którą można było przyczepić do uda, w szufladzie biurka i zakładając ją oraz wrzucając przedmiot, a także telefon.

- Tego, który do ciebie dziś przyszedł i z którym się całowałaś?

- Tak, tego. Masz coś do tego, że się całowaliśmy?

- Nie, skąd. Nie wtrącam się w wasze życie i w wasze relacje.

- A tak swoją drogą, to przystojny on jest, czyż nie?

- Czy ja wiem...

- MASZ NA TEN TEMAT INNE ZDANIE?!

- Ło Jezu, kobieto, nie przesaaadzaj.

- Jeszcze nie Jezus, ale pracuję nad tym.

- ...

- No co? Mając ten pierścionek, który ci pokazywałam, także umiem chodzić po wodzie, więc...

- SERIO?!

- Tak

- Jeszcze ciekawych rzeczy się o tobie dowiem.

Jednak, w tym momencie, minęło osiem minut. Widząc to, od razu ruszyliśmy do głównego pomieszczenia i doszliśmy tam równo o czasie. Gdy zaś byliśmy w owym miejscu, ujrzeliśmy że Slade, jak zwykle, wpatrywał się w ekrany. Chwilę potem, odwrócił się i, widząc nas, rzekł:

- Dobrze, że już jesteście, bowiem mam dla was kolejne zadanie. Tym razem, będzie ono właściwie polegało na tym, że będziecie patrzeć, co będę robił. Bowiem, skonstruowałem to.

Po czym wyjął jakiś nadajnik i nacisnął jeden z przycisków. Kiedy to zrobił, fragment dachu rozsunął się, tak jak jeden z fragmentów podłogi. Z tego drugiego wysunął się jakiś podest z jakimś wysokim, wąskim teleskopem w kolorze szmaragdu. Widząc to, zawołałam:

- O jaaa...Dezintegrator zasilany piaskieeem...To działa?

- Jak ostatni raz sprawdzałem, to działało. – Odpowiedział Slade.

- O jaaa...Jesteś moim bogiem. – Odparliśmy ja i Sezoris.

Po tych słowach, Slade zaśmiał się i rzekł:

- Nie przesadzajmy. Wbrew pozorom to nie było takie trudne. W każdym razie, przystąpmy do niszczenia.

A następnie podeszliśmy do urządzenia i Slade już chciał je uruchomić, jednak w tym momencie usłyszeliśmy taki dźwięk, jakby ktoś wysadził drzwi, a następnie głos Robina, który mówił:

- To, że zbudowałeś działający dezintegrator, nie znaczy, że kiedykolwiek go użyjesz, Slade.

W tym momencie, odwróciliśmy się i, widząc Tytanów, Slade rzekł:

- Tak myślisz? Tristitio...

Ostatnie słowo było skierowane do mnie. W tym momencie, ku zdziwieniu Tytanów, uformowałam wielki, długi i ostry kawałek lodu, unosząc rękę coraz wyżej i gdy owy był nad moją głową, rzuciłam go w ich kierunku. Oni zaś, odskoczyli na boki, a po chwili Robin zawołał:

- Tytani, WIO!

Po czym i my, i oni rzuciliśmy się do walki.


Na początku, była ona wyrównana. Walczyliśmy praktycznie tak samo dobrze i przez bardzo długi czas nie można było wywnioskować, która ze stron odniosłaby zwycięstwo. Jednak, w pewnej chwili, gdy walczyłam wręcz z Cyborgiem, używając przy tym mocy Sebastiana, ten spytał mnie ściszonym głosem:

- Skąd ty masz te moce?!

- Te w stylu kontroli nad lodem, z naszyjnika, który teraz mam na szyi. A elektrokineza czy teleportacja? No cóż. To nie do końca moje moce. To moce, które ma Brother Blood. – Odpowiedziałam i pokazałam owy pierścionek, dzięki któremu miałam owe zdolności.

Następnie zaś, szyderczo uśmiechnęłam się. Cyborg zaś, spojrzał na mnie z wyraźnym zszokowaniem. Chwilę potem, zaczęliśmy walczyć jeszcze bardziej intensywnie.


Niestety, w pewnym momencie, szala zwycięstwa zaczęła przelewać się to na naszą, to na Tytanów stronę. Aż w końcu, na nieszczęście, wygrali Tytani. Otóż, w pewnej chwili, gdy walczyłam wręcz z Raven, ta odepchnęła mnie w kierunku dezintegratora. Niestety, uderzyłam w takie miejsce owej broni, że po wstaniu usłyszeliśmy dźwięk uszkodzonego ekranu oraz wszystko wokół nas na chwilę tak załamało się. Po chwili, baza zaczęła się walić. Od razu, szybko, podbiegłam do Slade'a i Gregory'ego, po czym otoczyłam ich niebieską barierą i przemieniłam się w niematerialnego orła. Następnie, wydostałam się z walącej się bazy.


Leciałam w poszukiwaniu jakiegoś bezpiecznego miejsca, w którym mogłabym się zatrzymać. Szukałam takowego chyba z dwie godziny lub więcej albo nieco mniej, nie wiedziałam dokładniej. Jednak, w pewnym momencie, dostrzegłam jakieś pole z wysokimi i szerokimi hangarami, wyglądającymi na niczyje. Widząc je, od razu wleciałam do jednego z nich i, będąc w środku, przemieniłam się w człowieka, przy okazji wyrzucając Slade'a i Sezorisa na podłogę. Kiedy zaś stanęłam na niej w postaci człowieka, pomogłam im wstać i, gdy to zrobiłam, Slade rzekł:

- Dzięki, że nas nie zostawiłaś.

- Nie ma za co. Nie zrobiłabym wam tego. – Odparłam

- Tak w ogóle, to co teraz robimy? – Spytał Sezoris.

- Dzisiaj już nic, ale jutro zaczniemy odbudowywanie naszej bazy.

- A gdzie dziś będziemy spali?

- W tym hangarze prawdopodobnie są jakieś pomieszczenia, jak magazyny. Może tam?

- Dobry pomysł.

Po tej rozmowie, zaczęliśmy szukać takowych.


***

Była dwudziesta druga trzydzieści. Leżałam na materacu w jednym z magazynów, w którym miałam spać do momentu odbudowy mego pokoju. Bałam się, gdyż tu nawet okien nie było i było tak ciemno. Od razu wyciągnęłam mój komunikator, który dał mi Sebastian i zadzwoniłam do niego. Chwilę potem, ujrzałam go na ekraniku. Widziałam, że obecnie gdzieś leżał, najprawdopodobniej na łóżku, co wnioskowałam po tle. Chwilę potem, rzekł:

- Hej, Tri. Co się dzieje, że do mnie dzwonisz o tej porze?

- Chcę pogadać, jeśli oczywiście ci to nie przeszkadza. – Odpowiedziałam

- Ależ skądże, mów, co się stało.

W tym momencie, opowiedziałam mu o całym zdarzeniu i o tym, gdzie obecnie byłam.

- Aż się nie chce wierzyć, że stworzył DZIAŁAJĄCY dezintegrator zasilany piaskiem! – Skomentował Sebastian.

- Mi i Sezorisowi też się nie chciało wierzyć, ale oto stał przed nami, cały i działający. – Odparłam

- Ale ogólnie nie musicie się martwić. W Jump City jest bardzo dużo pól z opuszczonymi hangarami czy magazynami.

- Serio? Nie wiedziałam.

- Serio, serio. Ja sam swoją bazę z takowych zbudowałem.

- Przynajmniej nie musimy się martwić, no ale czeka nas długie odbudowywanie bazy.

- Jeżeli będziecie chcieli, to gdy będę miał czas, mogę wam pomagać.

- A czemu nie. Dodatkowa pomoc zawsze się przyda, tylko jeszcze spytam się Slade'a, czy się zgodzi.

- Oczywiście, on też musi o tym wiedzieć. W ogóle, jak ci się żyje z Sezorisem?

- Dobrze. Wiesz, że on to ciasto UPIEKŁ?

- Nie wiedziałem, że trafi ci się ukochany, który będzie umiał piec.

- Wyjdź. Najlepiej przez okno.

W tym momencie, zaśmiał się i dodał:

- Spoko, ale ja umiem lewitować.

- CHOLERA – Odparłam

- Ale nie wykluczajmy faktu, że mógł się w tobie zakochać.

- Na pewno nie...Przecież nikt mnie nie kocha, a jak niby tak jest, to kończy się to torturowaniem mnie i gwałceniem na każdym kroku...

Po czym zacisnęłam powiekę i rozpłakałam się. Chwilę potem, usłyszałam że Sebastian rzekł:

- Hej...Nie płacz...Nie chciałem cię zranić...

- Czemu muszę cierpieć... - Powiedziałam zapłakanym głosem.

- Nie wiem...Naprawdę nie wiem. Chciałbym cię wyrwać od tego cierpienia, ale przeznaczeniu nawet ja nie dam rady. Musisz przez to przebrnąć.

- Jesteś najlepszym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miałam...Jedynym...

W tym momencie, na chwilę nastała cisza. W pewnym momencie zaś, rzekł on nieco zdziwionym głosem:

- Dziękuję...

Po czym, jako iż nadal miałam na ręku ten pierścionek, mimo iż Sebastian był daleko ode mnie, usłyszałam jego myśli. Brzmiały one:

„Nigdy nie miałem przyjaciela..."

To nas w sumie łączyło. Ja też nigdy wcześniej nie miałam przyjaciół i nie spodziewałam się, że ktokolwiek mógłby mnie polubić. Jednak, chwilę potem, odparł on:

- A ty...Jesteś dla mnie ważna. Lubię cię i chciałbym, abyś wreszcie była w pełni szczęśliwa, ale na prawdziwe szczęście musisz jeszcze poczekać. Ja mogę tylko stworzyć iluzję, która pokaże ci, co sprawi, że będziesz szczęśliwa, ale...prawdopodobnie nie będę mógł ci tego dać w rzeczywistości.

- Nie ważne...Ważne, że mam ciebie i Slade'a. Na was zawsze mogę liczyć. – Powiedziałam

- Bo nam na tobie zależy. Jednak teraz...Wybacz mi, ale jestem zmęczony dzisiejszym popołudniem. Będę już kończył.

- Rozumiem cię. Też jestem trochę zmęczona. Cześć.

- Cześć.

Po tej rozmowie, połączenie zakończyło się. Ja zaś, zamknęłam komunikator i schowałam go do kieszonki, a po paru chwilach usnęłam...


Byłam ciekawa, co przyniosłyby mi kolejne dni...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top