Rozdział XXXVI - Wspólny napad na terminal towarowy.
"Słabi nigdy nie potrafią przebaczać. Przebaczenie jest cnotą silnych."
~Mahatma Gandhi
Obudziłam się następnego dnia. Wnioskowałam to przez to, że przez okno dostawały się pierwsze promienie słoneczne. Widząc to, od razu wstałam i, z grzeczności, pościeliłam łóżko. Następnie, rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Pokój nie był wielki, a ściany miały kolor jasnogranatowy, a przynajmniej taki przyszedł mi na myśl jako pierwszy. Łóżko znajdowało się naprzeciwko drzwi i było okrągłe. Dolna jego część była szara, a górna, na której się kładło, czerwona. Kołdra była ciemnożółta, a poduszka czarna. Po, z mej perspektywy, prawej stronie znajdowała się szafka z książkami, wmontowana w ścianę, a niedaleko niej, w ścianę była wmontowana też szafa na ubrania. Niedaleko, przed ścianą naprzeciwko drzwi, stało niewielkie biurko, ze zdobionym krzesłem. Po lewej stronie było okno, a pod drzwiami stał kosz na śmieci.
Po rozejrzeniu się, wyszłam na korytarz, zamykając drzwi. Ściany również były jasnogranatowe. Jednak, korytarz miał dwa rozwidlenia i nie wiedziałam, w które skręcić. Po prawej stronie było ciemniej, a po lewej jaśniej, dlatego wybrałam tą drugą opcję. Chwilę potem, doszłam do jakichś otwartych drzwi, przez które przeszłam. Dzięki temu, weszłam do jakiegoś ogromnego pomieszczenia.
Ściany były w tym samym kolorze co na korytarzu i w pokoju. Naprzeciwko mnie, widniało duże i wyglądające na metalowe siedzenia, przypominające tron. Naprzeciwko niego, widniała ogromna szyba, poprzedzielana w niektórych miejscach na mniejsze. W ścianę po mojej lewej stronie, wbudowany był jakiś ekran, a obok niego przycisk. Na ekranie widniał przekrój bazy Sebastiana, dzięki czemu zauważyłam, że była ona w kształcie jakiegoś skrzydlatego, nieznanego mi, stworzenia. Było tam też mnóstwo komputerów. Sam Sebastian, stał pod lewą ścianą i wpatrywał się w monitor jakiegoś komputera.
Widząc go, od razu do niego podeszłam. Najprawdopodobniej musiał usłyszeć moje kroki, gdyż po chwili, gdy podeszłam bliżej, spojrzał w moją stronę. Widząc, że się zjawiłam, odparł:
- O, dzień dobry, Tri. Jak się spało?
- Nawet dobrze. Która godzina? – Odpowiedziałam
- Dwunasta dwadzieścia.
- Już tak późno?!
- Tak. Nie chciałem cię budzić, gdyż tak słodko wyglądałaś, gdy spałaś, że aż żal mi było cię budzić.
Mam nadzieję, że nie było widać, że się lekko zarumieniłam. Chwilę potem, spuściłam wzrok i powiedziałam:
- Dzięki za komplement...
- Widzę, że nieczęsto były ci prawione komplementy, skoro tak reagujesz. – Odparł
- Faktycznie, w przeszłości rzadko je słyszałam.
- Nie martw się. Dla mnie i dla Slade'a zawsze będziesz najlepsza.
Po tej rozmowie, na chwilę zapanowała cisza. Sebastian spojrzał ponownie na ekran, a parę sekund potem, zaczął nowy temat:
- Wiesz, tak sobie myślałem na temat tego, co się stało u ciebie. Może chcesz zobaczyć, co się stanie, gdy znikniesz na tydzień?
- Co masz na myśli? – Zapytałam
- Może chcesz zamieszkać tu przez tydzień, a po tym czasie wrócisz do siebie?
- Może być, ale...Ja tu nie mam żadnych swoich rzeczy.
- To nie problem. Coś się wymyśli.
A następnie, zmienił temat:
- Słyszałaś, że do terminala towarowego CEDAL* przyleciał samolot z częściami, z których można by stworzyć dezintegrator zasilany piaskiem?
- Nie ogarniam, o czym ty do mnie mówisz. Co to jest ten cały CEDAL i dezintegrator zasilany piaskiem? – Odpowiedziałam
- Myślałem, że to jest oczywiste, ale skoro nie, to ci wytłumaczę. Terminal towarowy, to zapewne wiesz co to jest. Najbliższy CEDAL znajduje się przy Declaration of Indepedent Street dwadzieścia dwa, a jego nazwa to pierwsze litery imion założycieli, czyli Claudii Bennet, Elizabeth Rain, Damiana Wilsona, Andrew Coxa i Leopolda Harveya. Jest on cholernie popularny w Stanach Zjednoczonych i jest praktycznie w każdym mieście. Najwięcej tych terminali jest tu i w Mieście Stal**. A dezintegrator zasilany piaskiem jest legendarną bronią. Da się ją stworzyć, ale sęk tkwi w tym, że...nikomu jeszcze nie zadziałał.
- A, ok. Nie, serio, nie jestem poinformowana w tego typu sprawach. Niezbyt mnie to interesuje.
- Nie każdego musi to interesować, faktycznie. Ale dziwne jest to, że nigdy nie słyszałaś o tak popularnym terminalu.
- A właśnie. Fajną masz tu szybę.
- To nie do końca jest szyba. Spójrz na nią jeszcze raz.
W tym momencie, zdziwiona, odwróciłam głowę. Kiedy to zrobiłam, ujrzałam że tak naprawdę były to bardzo przeźroczyste ekrany, obecnie włączone. Widać na nich było podgląd różnych zakątków miasta. Chwilę potem, znowu odwróciłam się i rzekłam:
- Niezłe.
- Wiem. Jeszcze nikt za pierwszym razem nie odgadł, że to ekrany. – Odparł
Później, porozmawialiśmy ze sobą jeszcze trochę.
Od teraz, przez tydzień, spędzaliśmy ze sobą prawie każdą wolną chwilę. Wychodziliśmy poza bazę lub spędzaliśmy razem czas w niej. To był najlepszy tydzień mego życia, a najfajniejszy był chyba ostatni dzień. Otóż, tego dnia, udaliśmy się samochodem Sebastiana najpierw do sklepu „Dream & Build", gdyż Seba potrzebował jakichś tam narzędzi do czegoś tam. Jednak ja, po wejściu do niego, gdy doszliśmy do działu z różnymi narzędziami...od razu zaczęłam prawie że skakać wokół niego i wołać:
- No kup! No kup mi tę kosiarkę! No kup! A jak nie, to ten wielki zszywacz! Albo tę przecinarkę spalinową! No proszę! Kup mi!
Sebastian był widocznie zażenowany tym. Jednak, chwilę potem, usłyszeliśmy za nami czyiś cichy śmiech. Kiedy się odwróciliśmy, ujrzeliśmy Cyborga. Widząc go, Sebastian spytał słyszalnie zażenowanym głosem:
- Śmieszy cię to?
- Wiesz, jak to śmiesznie wygląda, jak ona tak wokół ciebie skacze? – Odpowiedział pytaniem na pytanie Cyborg.
- No Sebuuuś! Kup mi kosiarkę! – Powiedziałam, ciągnąc go za rękaw jego płaszcza jak małe dziecko, które chce wybłagać od rodzica zabawkę.
W tym momencie, zwrócił się do mnie:
- Po pierwsze, nie zdrabniaj mojego imienia. Nie lubię tego. A po drugie, co ty z tą kosiarką zrobisz?
- Będę nią jeździć po mieście! – Zawołałam
- .................................
- No co?
- Jesteś pojebana.
- Wiem. Slade mi to ciągle powtarza.
- Masz naprawdę na imię Sebastian***? – Usłyszeliśmy pytanie, które wypowiedział Cyborg.
- . . . I się wydało. Tak. Takie jest moje prawdziwe imię. – Odpowiedział Sebastian.
- Seeeba...
- A chcesz dostać prądem? Raz ci nie wystarczyło?
- Sorki. <Cichy śmiech.>
- No Sebuuuś! Ja chcę kosiarkę! Tą taką dużą! – Zawołałam, ciągnąc go za rękaw.
- Ech...Sorki, ale jak widzisz, za długo gadać nie mogę. – powiedział do Cyborga, a następnie odwróciliśmy się. W tym momencie, zwrócił się do mnie. – Dobrze, Tri, kupię ci tę kosiarkę, ale zostaw mój rękaw i przestań do cholery zdrabniać moje imię.
Za sobą zaś, odchodząc w kierunku kosiarek, usłyszeliśmy jeszcze cichy śmiech Cyborga.
***
- Tą czarną! Tą czarną chcę! – Zawołałam
- Wszystkie kosiarki są tutaj czarne... - Odparł Sebastian.
- Nie prawda. Tamta jest czarnoczerwona.
- . . .
- No co? Weźmy tą za dwa tysiące złotych!
W tym momencie, na chwilę nastała cisza, a po chwili Sebuś odparł:
- Niech ci będzie. Ale przez następny miesiąc nic ci nie kupię.
Po tej odpowiedzi, podbiegłam do niego, stanęłam na palcach, pocałowałam go w policzek i rzekłam:
- Jesteś kochany!
- Skoro kosiarka ma sprawić, że będziesz szczęśliwa, to ci ją kupię. – Odrzekł
W tej chwili, jakoś załatwiliśmy kupno owej kosiarki, co oznaczało pomoc personelu w tym, ale ostatecznie kosiarka została załadowana do samochodu Sebastiana. Do dziś nie wiem, jak zmieściła się w jego bagażniku, ale jednak trochę wystawała.
Mimo wszystko, gdy jechaliśmy do drugiego sklepu, gdy staliśmy na światłach, ujrzeliśmy obok nas motocykl, na którym jechali Robin i Gwiazdka. Czemu my dzisiaj tak tych Tytanów spotykaliśmy, nie wiedziałam. Jednak, chwilę potem, Gwiazdka spytała:
- Po co wam ta kosiarka?
- Tri się uparła, że koniecznie chce kosiarkę. – Wyjaśnił Sebastian.
- Na co ci kosiarka, Tristitio? Z tego, co wiem, ty i Slade nie macie ogrodu. – Zapytał nieco zdziwiony Robin.
- Będę nią jeździć po mieście!
- Em...OOOK... - Odparł Robin.
Jednak, po tej rozmowie, światła zmieniły się na zielone i ruszyliśmy przed siebie.
***
Słońce już zachodziło. Ja i Sebastian siedzieliśmy przy stole w wielkim ogrodzie, który otaczał jego bazę od tylnej strony, po której normalnie było pustkowie. Oboje jedliśmy kolację, jak na razie ostatnią wspólną, gdyż jutro miałam wracać do bazy Slade'a. Zastanawiałam się, jakby on zareagował, gdybym wróciła po tygodniu. Mimo wszystko, było przyjemnie. Niebo w czasie zachodu słońca wyglądało naprawdę pięknie i malowniczo, szczególnie gdy oświetlało ten ogród. Na dodatek, wiał ciepły, letni wiatr. A wiecie, co było cudowne? Sebastian. Dlaczego? A widzieliście go kiedyś w rozpuszczonych włosach? Nie? To współczuję, bo właśnie teraz miał je rozpuszczone. Część jego włosów opadała mu na twarz, a reszta poruszała się wraz z podmuchami wiatru, przez co wyglądał jeszcze cudniej. No i jeszcze dochodził do tego fakt, że nie miał wymalowanych oczu. Po prostu był teraz taki, jakiego go jeszcze nikt nie widział. Wyglądał tak przecudownie, jeszcze lepiej niż normalnie, a myślałam, że to niemożliwe. Jednak, po chwili, widząc jak na niego patrzyłam, spytał:
- Co się na mnie tak patrzysz, jakbyś się zakochała?
- Bo ty tak cudownie wyglądasz, mając rozpuszczone włosyyy... - Odparłam rozmarzonym głosem.
- Aż tak ci się podobam w tej normalnej - nienormalnej wersji?
- Nooo...Powinieneś tak chodzić na co dzień.
W tym momencie, zaśmiał się on, a następnie rzekł:
- Nieee...Wolę nie. Wszyscy znają mnie z tej mojej, jakby to nazwać, pierwotnej wersji.
- To sprawdź, jak zareagują, gdy nieco zmienisz wygląd.
- Ja jednak wolę nie. Nie teraz.
Po czym, na chwilę nastała cisza. Jakiś czas później, zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Jednak, w pewnym momencie, powiedział:
- Wiesz co...Zastanawia mnie, jak wyglądałabyś, gdybyś była postacią z mangi. O ile procent słodsza byś była.
W tym momencie, cicho zaśmiałam się i odparłam:
- Nie wiem...To zależy od...
- Ćśś. Nic nie mów. W twoim wypadku to nie zależy od niczego, bo ty...jesteś słodka z natury.
Po czym chwycił moją dłoń, a drugą położył na moim policzku. Chwilę potem, nasze usta zaczęły się do siebie przybliżać. Jednak...Coś przerwało tą romantyczną chwilę. W pewnej chwili, gdy już mieliśmy się pocałować, usłyszeliśmy z głębi bazy dźwięk eksplozji. Słysząc to, spojrzeliśmy na siebie z zszokowaniem i odsunęliśmy się od siebie, po czym ja spytałam wyraźnie przestraszonym głosem:
- Co to było?
- Nie bój się, skarbie. Tutaj to jest normalne. Od jakiegoś czasu mam problemy z komputerami. Psują się, a czasem, właśnie, wybuchają. – Odpowiedział
Jednak, po tej rozmowie, wstaliśmy od stołu i poszliśmy do budynku, aby sprawdzić, czy nic poważnego się nie stało.
***
Dotarliśmy do bazy Slade'a. Ja jechałam na kosiarce, a Sebastian szedł obok mnie. Chwilę potem, kiedy zatrzymaliśmy się koło drzwi, wstałam z kosiarki i stanęłam koło Sebastiana. Parę sekund potem, patrząc mu w oczy, spytałam:
- Myślisz, że zrozumie?
- Powinien. Slade to inteligentny człowiek, więc jeżeli wytłumaczysz mu wszystko na spokojnie, powinien to przemyśleć. – Odparł
Parę sekund potem, objął mnie i przysunął bliżej siebie, po czym dodał:
- A jeżeli to nie pomoże, to ja się tym zajmę.
A następnie, nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, pocałował mnie w usta. To było nagłe i zupełnie się tego nie spodziewałam, ale jednak oddałam pocałunek. Pierwszy raz się z kimkolwiek całowałam i było...nawet przyjemnie, musiałam to przyznać. Jednak, kiedy się całowaliśmy, w którejś chwili poczułam, że wsuwał mi w dłoń jakiś niewielki, metalowy przedmiot. Nie wiedziałam, co to było, ale pewnie coś istotnego. Mimo wszystko, parę chwil potem, odsunął się ode mnie, uśmiechnął się do mnie i rzekł:
- Idź. Będzie dobrze.
Po czym odgarnął włosy opadające na moją twarz. Ja zaś, odwzajemniłam uśmiech, po czym wbiegłam do bazy. Jednak, nie zdążyłam się nawet rozejrzeć, gdyż nawet sekunda nie minęła, a już czułam, że Slade przytulał mnie mocno do siebie, abym mu nie odbiegła.
- Kochanie...Tristitio...Proszę...Nie rób mi tego...Błagam...Bałem się...Bałem się, że cię zabito...Bałem się, że już nigdy bym ciebie nie zobaczył...Bałem się... - Mówił zapłakanym głosem.
- To przez ciebie. – Odparłam stanowczo.
- D-Dlaczego? Co ja ci złego zrobiłem? Ja o ciebie tak dbam...
W tym momencie, opowiedziałam mu wydarzenie z pierwszej misji z Sezorisem. Po wysłuchaniu tego, Slade rzekł:
- A więc on się tak zachował, co? Już ja z nim porozmawiam.
A następnie pocałował mnie w policzek i odparł:
- Nie opuszczaj mnie...Jesteś mym dzieckiem...
Po czym puścił mnie, założył maskę i poszedł w kierunku pokoju Sezorisa. Ja zaś, udałam się do siebie.
Minęła godzina. W tymże czasie, dowiedziałam się, że przedmiot, który Sebastian wsunął mi w dłoń podczas naszego pocałunku, to był jakiś metalowy, ciemnoszary, zdobiony pierścionek. Jednak, po tym czasie, usłyszałam niepewne pukanie do drzwi. Słysząc to, od razu krzyknęłam:
- Wejdź, kimkolwiek jesteś!
W tym momencie, wejście otworzyło się, a ja zauważyłam Sezorisa. Wyglądał na skruszonego i na człowieka z poczuciem winy. Chwilę potem, jako iż dotychczas miał spuszczony wzrok, uniósł go i, patrząc mi w oczy, powiedział:
- Przepraszam...Przepraszam za tamto. Faktycznie, postąpiłem nie fair wobec ciebie i tylko upokorzyłem cię w jego oczach. Wybacz mi.
- Wybaczam. „Słabi nigdy nie potrafią przebaczać. Przebaczenie jest cnotą silnych.". Dlatego przebaczam. – Odparłam
Po tych słowach, pierwszy raz odkąd go znałam, uśmiechnął się do mnie i rzekł:
- Dziękuję...
Ja również odwzajemniłam uśmiech i odparłam:
- Nie ma za co.
Jednak, w tym momencie, ujrzałam za drzwiami Slade'a. Widząc, w które miejsce patrzyłam, Sezoris również się odwrócił. W tym momencie, mój ojciec odparł:
- Cieszę się, że zastałem was tu razem. Za dziesięć minut widzę was w głównym pomieszczeniu.
- Tak jest! – Odkrzyknęliśmy oboje.
Po tej odpowiedzi, Slade odszedł. Przez osiem minut rozmawiałam z Gregorym na różne tematy. Kiedy owy czas minął, założyłam pierścionek, bo ładny był i oboje wyszliśmy.
Na miejsce dotarliśmy na czas. Będąc tam, zauważyliśmy że Slade wpatrywał się w wielkie monitory, ale chwilę potem odwrócił się w naszym kierunku. Widząc, że już się zjawiliśmy, odparł:
- Cieszę się, że się zjawiliście, bowiem mam dla was nowe zlecenie. Otóż udajcie się do terminala...
Jednak, w tym momencie, nie wiem czemu, gdyż nie miałam takiej mocy, usłyszałam myśli Slade'a. Słyszałam w swojej głowie, co chciał powiedzieć, dlatego przerwałam:
- ...towarowego CEDAL przy ulicy Declaration of Indepedent Street dwadzieścia dwa i ukradnijcie stamtąd rzeczy do stworzenia dezintegratora zasilanego piaskiem. Jako iż to jest niedaleko, przeniesie was tam Tristitia, blach, blach, blach. Coś pominęłam?
Ostatnie trzy zdania wypowiadałam znudzonym głosem.
Po tym niespodziewanym przerwaniu, Slade i Sezoris spojrzeli na mnie z zaskoczeniem.
- T-Tak...A-Ale jakim cudem ty wiedziałaś, co chciałem powiedzieć? – Spytał zszokowany Slade.
- W końcu niedawno do tego terminala przetransportowano tego typu rzeczy, więc po prostu skojarzyłam, że o to może ci chodzić. – Skłamałam najbardziej naturalnym głosem, jakim umiałam.
Nie wiedziałam. Nie wiedziałam, czemu usłyszałam jego myśli. Nie wiedziałam, dlaczego. Jednak, parę sekund potem, Slade zmienił nieco temat:
- W każdym razie, mam dla was nową broń.
Po czym pokazał zmodyfikowane detektory termiczne i odparł:
- Działają jak pistolet oraz mogą emitować falę gorąca oraz niewielką falę uderzeniową, zdolną ogłuszyć człowieka.
- O jaaa...Faaajne! – Zawołaliśmy ja i Sezoris.
W tym momencie, Slade zaśmiał się i powiedział:
- Podejrzewałem, że wam się spodobają. No, ale teraz lećcie już, bo czas płynie.
- Tak jest! – Zawołaliśmy oboje.
Po tej rozmowie, podał nam po jednej broni, a następnie ja zamieniłam się w niematerialnego orła, otaczając również Sezorisa i wyleciałam z bazy, w kierunku Declaration of Indepedent Street dwadzieścia dwa.
W czasie lotu, zaczęłam się zastanawiać, jakim cudem, nie mając zdolności czytania w myślach odczytałam to, o czym myślał Slade. Skąd u mnie ta umiejętność? No, ale po jakichś dziesięciu minutach, zaczęłam na horyzoncie zauważać terminal.
Był on długi oraz wysoki. Z tego, co widziałam, był koloru srebrnego oraz miał dużo okien. Dało się także dostrzec na czterech rogach wysokie, stożkowate coś. Nie wiedziałam, co to dokładniej było, ale chyba jakaś podpórka, gdyż na tym umieszczona była kolejna, prostokątna część terminala. Nad wejściem widniał wielki, złoty napis „CEDAL".
Chwilę potem, podleciałam bliżej i wleciałam do środka, po czym zaczęłam szukać miejsca, w którym były owe rzeczy. Okazało się, że były na piętrze. Po dostaniu się tam, zamieniłam się w człowieka, wyrzucając Gregory'ego na podłogę. Parę sekund potem, kiedy wstał, już chcieliśmy zabrać owe części, jednak usłyszeliśmy kroki. Kiedy się odwróciliśmy, ujrzeliśmy...Tytanów.
- Wy to naprawdę nie macie co robić, tylko przeszkadzać innym.
- Owszem, mamy inne rzeczy do roboty, ale nie możemy pozwolić, abyście zbudowali ten dezintegrator. – Odparła Raven.
Jednak, po tej rozmowie, ja i Sezoris rzuciliśmy się w ich kierunku z zamiarem zaatakowania. W tym momencie, Robin zawołał:
- Tytani, WIO!
Po czym, oni także rzucili się w naszym kierunku. W tym momencie, zaczęła się walka. Na początku, o dziwo, wygrywali Tytani i już bałam się, że przegralibyśmy. Jednak, w którejś chwili, wszystko obróciło się na korzyść moją i Gregory'ego. Otóż, w pewnym momencie, Cyborg strzelił w moim kierunku z tego swojego działka sonicznego. I...Nie wiem, co mnie podkusiło, ale wyciągnęłam przed siebie rękę z zamiarem zatrzymania strzału, po czym, z mojej dłoni wydobyła się czerwona, okrągła bariera, która częściowo zasłoniła mnie, dzięki czemu Cyborg nie trafił bezpośrednio we mnie, a w osłonę. Nie wiedziałam, skąd miałam tą umiejętność, ale zaczynało mnie się to podobać. Jednak, widząc to, bardzo szybko przestał strzelać, a gdy skończył, ja opuściłam rękę i bariera zniknęła. W tym momencie, zauważyłam że i Tytani, i Sezoris patrzyli na mnie ze zdziwieniem. Chwilę potem, przemówił Cyborg:
- Skąd ty masz tą umiejętność?
- A wiesz, że nie wiem? Ale zaczyna mnie się to podobać. – Odpowiedziałam, po czym szyderczo uśmiechnęłam się i spróbowałam przywołać jakąś inną, wcześniej nie posiadaną przeze mnie moc.
Przywołałam elektrokinezę, której wcześniej nie posiadałam. W tym momencie, poraziłam prądem Raven, gdyż już chyba wiedziałam, jak chciałam ich pokonać. Chwilę potem, przez porażenie, krzyknęła z bólu i zemdlała. Po zrobieniu tego, wokół Robina i Bestii uformowałam pole siłowe z wiązek dezintegrujących, które miało uniemożliwiać im wyjście nawet po moim wydostaniu się stąd, Gwiazdkę ogłuszyłam jakąś czerwoną wiązką, która wydawała dość głośny dźwięk, a za Cyborga przeteleportowałam się i wyłączyłam go, odsłaniając panel nim sterujący.
Kiedy skończyłam, ponownie przeteleportowałam się na miejsce, w którym dotychczas byłam i, gdy spojrzałam na Sezorisa, zauważyłam że ze zdziwienia opadła mu szczęka i to dosłownie. Chwilę potem, zamknęłam mu ją palcem, ale parę sekund potem, znowu mu opadła. Jakiś czas potem, wykrztusił z siebie:
- J-Jak t-ty t-to...
- Wiesz, że nie wiem? Ale podobało mnie się to. W ogóle, przeteleportować nas? – Odparłam
- Skoro tak umiesz, to czemu nie.
Po tej rozmowie, zabraliśmy to, po co zostaliśmy wysłani i przeteleportowałam nas do bazy.
Kiedy tam byliśmy, Slade szybko odwrócił się. Po zrobieniu tego, wyciągnęliśmy w jego kierunku ręce z odpowiednimi rzeczami, po czym rzekłam:
- Proszę. Oto to, po co nas wysłałeś.
W tym momencie, odebrał on owe rzeczy i spytał mnie:
- Mam dwa pytania: Po pierwsze, SKĄD TY MASZ KUŹWA TAKIE MOCE?!
- Wiesz, że nie wiem? Ale fajne są. – Odpowiedziałam
- Okeeej...Nie skomentuję ich pojawienia się. A po drugie: CO DO CHOLERY PRZED NASZĄ BAZĄ ROBI NAJDROŻSZA KOSIARKA JAKĄ JUMP CITY WIDZIAŁO?!
Nie wiedziałam, że ta kosiarka była najdroższa. Mimo wszystko, szeroko uśmiechnęłam się i odpowiedziałam:
- Sebastian mi kupił.
- Ech...Będę musiał z tym twoimi Sebastianem pogadać. Na cholerę ci ta kosiarka? – Odparł Slade, zażenowanym głosem.
- Będę nią po mieście jeździć!
- ...........................................
- Co?
- Jesteś pojebana. No, ale skoro już tu jesteście, to chodźcie za mną.
Po tej rozmowie, ja i Sezoris poszliśmy za Sladem, który udał się w kierunku korytarza prowadzącego w głąb bazy. W pewnym momencie, dotarliśmy do wielkich, metalowych drzwi, a po otworzeniu ich i wejściu do środka, ujrzałam takie samo pomieszczenie jak to, w którym miałam się przebrać w swój obecny kombinezon na początku mego bycia uczennicą Slade'a. W tubie zaś, był taki sam kombinezon, jaki ja miałam, tyle że ten tam był czarnobrązowy, zupełnie jak maska Slade'a oraz miał już okrąg z literą „S" pośrodku. Chwilę potem, Slade przemówił do Sezorisa:
- Przebierz się tu i przyjdź do głównego pomieszczenia.
Po tych słowach, razem ze mną, wyszedł z pomieszczenia zamykając drzwi i oboje udaliśmy się do głównego pomieszczenia.
***
Staliśmy w głównym pomieszczeniu bazy. Chwilę potem, Slade powiedział:
- Mimo życia w takiej, a nie innej rodzinie, zawsze chciałeś żyć inaczej. Spróbować czegoś innego. Teraz masz do tego okazję, prawda?
Po czym oboje odwróciliśmy się i spojrzeliśmy na Sezorisa. On zaś, odpowiedział:
- Prawda...
A następnie uniósł wzrok i również na nas spojrzał. Slade natomiast, kontynuował:
- I będziesz nam teraz służyć?
- Będę... - Odpowiedział Gregory.
- Będziesz nam wierny?
- Będę...
- Nie zdradzisz nas?
- Nigdy.
Po czym Slade wyjął zza pleców prawą rękę, w której trzymał jakiś przedmiot. Wyglądało to na długi komunikator z szarymi, szerokimi pasami, którymi można było go zaczepić na ręce. Były tam też różne przyciski. Chwilę potem, podał on ową rzecz Gregory'emu. Ten zaś, wziął to i założył na rękę, a gdy skończył, Slade mówił dalej:
- Od dzisiaj jestem twoim jedynym zwierzchnikiem.
- Jesteś. – Odparł
- Będziesz walczyć u naszego boku?
- Będę...
Po tej odpowiedzi, zadał kochane przez wszystkich jego uczniów pytanie:
- Czy zniszczysz Młodych Tytanów?
A następnie, znowu spojrzał na niego, gdyż dotychczas stał bokiem. Sezoris zaś, szyderczo uśmiechnął się i odparł:
- Oczywiście.
Od tego momentu, od oficjalnego dołączenia Sezorisa do nas, rozpoczął się kolejny rozdział w mym życiu...
***
Była pierwsza w nocy. Slade i Sezoris już dawno spali w swoich pokojach, a ja leżałam z telefonem na łóżku, skulona i przykryta kołdrą. Chwilę potem, włączyłam telefon, wybrałam numer Sebastiana i zadzwoniłam. Parę sekund potem, odebrał on:
- Sebastian...Potrzebuję porozmawiać.
- Spoko, mów co się stało. – Odparł
W tym momencie, opowiedziałam mu o dzisiejszej misji mojej i Sezorisa. Kiedy skończyłam, spytałam:
- Nie wiem...Naprawdę nie wiem, skąd mam te moce...
Po tych słowach oraz tej opowieści, usłyszałam że zaśmiał się i rzekł:
- Wiedziałem, po prostu kurwa wiedziałem, że o to zapytasz. Tylko czekałem na chwilę, w której zadałabyś to pytanie. Miałaś wtedy na sobie ten pierścionek, który wsunąłem ci w dłoń, nie?
- No... - Odpowiedziałam zmieszanym głosem.
- Dzięki niemu masz moje moce.
- . . . Nie, żebym narzekała, ale na cholerę mi one? Mam swoje moce, mam też naszyjnik dający mi nowe.
- Chcę, abyś była potężna, bo chcę abyś była...bezpieczna. Szczególnie po tej akcji z Davi-
- Wybacz, że ci przerywam, ale błagam, nie przypominaj mi o nim.
- Wybacz
- A tak w ogóle, to masz jeszcze jakieś moce poza czytaniem w myślach, elektrokinezą, audiokinezą****, teleportacją i tą taką czerwoną barierą?
- Lewitację, umiejętność chodzenia po wodzie, hypnokinezę, którą swoją drogą polecam, ułatwia życie i to chyba tyle.
- Umiejętność chodzenia po wodzie? OMG, reinkarnacja Jezusa.
W tym momencie, znowu zaśmiał się i odparł:
- Nie przesadzajmy. Po prostu umiem zapierdalać po wodzie.
- Czyli Jezus. – Skomentowałam
- Jezus nigdy nie był dyrektorem „H.I.V.E Academy", trzymając w niej uczniów hypnokinezą, więc hej.
- „H.I.V.E Academy"? Co to?
- Moja była akademia. Długa historia, ale powiem, że Cyborg mi ją zniszczył.
- Uuu...To mam rozumieć, że od tamtego momentu się nienawidzicie?
- A żebyś wiedziała.
Jednak, po tej odpowiedzi, usłyszałam że ziewnął, a następnie powiedział zmęczonym głosem:
- Wybacz kochanie, ale muszę kończyć. Zmęczony jestem. Miałem ciężkie popołudnie.
Szczerze powiedziawszy, pierwszy raz powiedział do mnie „kochanie". Mimo wszystko, odpowiedziałam:
- OK, rozumiem. W końcu już po pierwszej w nocy.
- W ogóle, może jutro się spotkamy? Mam ci coś do przekazania, czego nie da się przekazać przez telefon. – Rzekł
- Może być, tylko gdzie i o której?
- Może u ciebie w bazie, o szesnastej?
- OK, pasuje.
- To świetnie. W takim razie, dobranoc, skarbie.
- Dobranoc
Po tej rozmowie, połączenie zakończyło się. Ja zaś, chwilę potem, zasnęłam.
Zastanawiałam się, co przyniosłyby mi kolejne dni.
______________________________________
*Inspiracją do jego stworzenia w tym FanFiction, był warszawski terminal towarowy „CARGO".
**Ciekawostka geograficzna: Wiedzieliście, że Miasto Stal istnieje naprawdę? W rzeczywistości, nazywa się Pittsburgh i znajduje się w Stanach Zjednoczonych, w Pensylwanii, ale „Miasto Stal" to przydomek Pittsburgha, gdyż jest to centrum przemysłu hutniczego w USA. Po więcej informacji na temat tego miasta odsyłam na Wikipedię.
***Wcześniej tego nie wspominałam, ale tak. Brother Blood naprawdę nazywa się Sebastian Blood i było to napisane chociażby na angielskiej „Teen Titans Wiki".
****Pamiętacie drugą część „Tytani Wschodu", w której, w którejś tam minucie na początku, Brother Blood uciszył Młodych Tytanów taką jakby czerwoną wiązką, która wydała jakiś tam dźwięk? Tak? To już wiecie, że to ta moc.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top