Rozdział XXXII - Kosmiczna przygoda.
„Ryzyko przygody jest tysiąckroć cenniejsze od dobrobytu i wygód."
~Paulo Coelho
W niedzielę tego tygodnia, postanowiłam uczynić to, co zaplanowałam, czyli wzięłam telefon, udałam się pod kościół, w którym to niedawno ja i Slade się schroniliśmy. Będąc tam, było jeszcze dziesięć minut do momentu, w którym wierni zaczęliby się schodzić na mszę. Od razu zaczęłam czekać, a po tym czasie włączyłam kamerę.
A było naprawdę ciekawie. Kiedy wierni przyszli pod kościół i otworzyli drzwi, po ujrzeniu rozlanej wody oraz spalonego demona leżącego w progu, usłyszałam jak jakaś babcia powiedziała:
- Zawsze wiedziałam, że Bóg istnieje. I patrzcie, tak rzeczywiście musi być.
- To prawdziwy cud! – Odparła inna, starsza kobieta.
- Cud! – Powtórzyła jakaś dziewczynka, na oko chodząca do drugiej klasy szkoły podstawowej.
- Przynajmniej wiemy, że najlepszy sposób na demony to niezaprzeczalnie woda święcona. – Odparł jakiś starszy pan.
Po czym, dyskutowali na ten temat jeszcze trochę, jednak nie długo, gdyż po pewnym czasie zadzwoniły dzwony kościelne. Słysząc to, wierni ominęli zwłoki demona i weszli do kościoła na mszę.
Ja natomiast, wyłączyłam nagranie i cicho zaśmiałam się. Przynajmniej nieświadomie pomogłam tym ludziom w umocnieniu wiary w Boga, chcąc zabić mego biologicznego ojca, aby nas nie prześladował. Mimo wszystko, szybko ruszyłam do bazy, aby pokazać Sladeowi reakcję ludu.
Kiedy po jakimś czasie tam dotarłam, od razu pobiegłam do pomieszczenia szpitalnego i podbiegłam do Slade'a. Widząc mnie oraz moje rozradowanie, spytał słabym głosem:
- Co się stało, że tak się cieszysz?
- Patrz, patrz, patrz! – Odparłam i pokazałam mu nagranie sprzed kościoła.
Gdy zaś on je obejrzał, widziałam że uśmiechnął się. Gdy owy filmik się skończył, odparł nadal słabym głosem:
- Ci ludzie na serio są głupi.
- Oj co chcesz, w tej wodzie święconej w końcu coś musi być, że pali demony. – Odparłam
- W sumie tak, ale żeby tak od razu uwierzyć w to, że to na serio demon? Ktoś przecież mógł z nich jaja robić. Oczywiście my wiemy, jak było naprawdę, ale ich przecież tam nie było.
- Niby tak, ale czego się spodziewasz po ludziach starszych i po dzieciach?
- Rzeczywiście, masz rację. No cóż, taki już ten świat jest.
Po tej rozmowie, posiedziałam przy nim jeszcze trochę, po czym wyszłam do mego pokoju.
Od teraz, opiekowałam się nim najlepiej jak umiałam oraz przywracałam siebie do porządku. Oczywiście, najbardziej zajmowałam się Sladem, gdyż on był dla mnie cholernie ważny i wiele mu zawdzięczałam, więc chciałam, aby szybko powrócił do zdrowia. Po około miesiącu, gdy ja byłam przywrócona do porządku, postanowiłam użyć witakinezy, aby on szybciej powrócił do zdrowia.
Jednego dnia, udałam się do pomieszczenia szpitalnego, w którym on leżał, usiadłam koło niego i przywołałam tak dużo witakinezy jak mogłam, po czym zaczęłam go leczyć. Po około kwadransie, najprawdopodobniej udało mnie się to, gdyż używanie tej umiejętności od tak zostało przerwane, mimo iż miałam siłę, aby dalej jej używać. W tym momencie, odłączyłam Slade'a od wszystkiego, pod co był podłączony, po czym ten, już normalnie, wstał. Gdy to zrobił, pocałował mnie w policzek i rzekł:
- Dziękuję, kochanie. Dziękuję za to, że tak o mnie dbałaś.
- Oj, nie musisz dziękować. Po prostu wiele ci zawdzięczam i nie chcę cię stracić. – Odparłam
Po tych słowach, on po prostu uśmiechnął się do mnie. Ja również odwzajemniłam uśmiech, po czym oboje wyszliśmy z pomieszczenia i rozeszliśmy się w swoje strony...
Lecz, od teraz, codziennie słyszałam takie dźwięki, jakby ktoś coś budował oraz takie, jakby ktoś gdzieś wylatywał. Nie wiedziałam, co musiał szykować Slade, ale z każdym dniem byłam coraz to bardziej ciekawa. Nawet codzienne zajmowanie się moim hobby stawało się coraz trudniejsze, gdyż ciągle myślałam o tym, co Slade mógł szykować. Aż po około dwóch miesiącach, dowiedziałam się tego...
Kiedy po tym czasie udałam się i, w pewnym momencie, weszłam do głównego pomieszczenia, ujrzałam że wielkie ekrany były wyłączone. Zaś Slade stał pośrodku owego pomieszczenia i wpatrzony był w hologramowe komputery. Nawet nie mogłam kontrolować tego, kiedy dosłownie opadła mi szczęka. Chwilę później, Slade odwrócił się. Widząc mnie oraz to, że ze zdziwienia opadła mi szczęka, spytał:
- No co?
- Jakim cudem... - Tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.
- Stworzyłem ten komputer hologramowy? To proste jak drut. Wykorzystując do tego odpowiednie urządzenia, które korzystają z odpowiedniego załamania światła słonecznego, szkieł załamujących światło, reflektorów i energii słonecznej oraz odpowiedniego wyświetlacza.
- I tak nic nie rozumiem. A poza tym, po co ci te komputery hologramowe, nie wystarczą ci zwykłe?
Kiedy to powiedziałam, machnął ręką i powiedział:
- Nie ważne. A po to, aby oszczędzać energię elektryczną.
- A tak na serio? – Spytałam
- Ceny prądu poszły w górę, a ten komputer zużywa jej mniej, niż ekrany.
- ...
- Co? Mniej kasy wydaję. W każdym razie, mam dla ciebie kolejne zadanie, które na dobrą sprawę wykonasz razem ze mną, bowiem sama raczej nie dałabyś rady. Otóż, udamy się na orbitę okołoziemską, gdyż tworzę tam laser soniczny do szybkiego niszczenia miast i trzeba go dokończyć oraz zaprogramować.
- O jaaa!!! Lecimy w kosmos?! Naprawdę?! – Spytałam z zachwytem.
Po tym pytaniu, przytaknął on głową. W tym momencie, zaczęłam skakać po pomieszczeniu jak opętana i wołać:
- OMG, OMG, OMG!!! Lecimy w kosmos!!! OMG, OMG, OMG!!!
Kiedy tak skakałam, w pewnym momencie, ujrzałam że Slade spojrzał na mnie z zażenowaniem i odparł:
- Mam znowu ci psychologa załatwić?
- No nie, ale LECIMY W KOSMOS! – Odkrzyknęłam z radością.
- ... Szalona kobieta.
- Coś mówiłeś?
- Nie, nic.
Po tej rozmowie, wyjął jakiś nadajnik i nacisnął jeden z przycisków. Kiedy to zrobił, ujrzałam że jeden z fragmentów podłogi rozsunął się i na nasze piętro wyjechał jakiś statek kosmiczny, wyglądający jak wielki, czarny trapez z przedłużonymi końcami podstaw. Chwilę potem, kiedy oboje podeszliśmy do pojazdu, wielkie wejście do środka, znajdujące się z tyłu pojazdu, otworzyło się i dzięki temu, weszliśmy do środka. Będąc tam, udaliśmy się do kokpitu, po czym zajęliśmy swoje miejsca. Slade usiadł za sterami, a ja na miejscu obok niego. Parę sekund potem, zauważyłam że dach rozsunął się, po czym oboje ruszyliśmy...
Do Wszechświata dolecieliśmy po jakichś parunastu minutach, gdyż pojazd był szybki. Będąc tam, od razu przykleiłam się do szyby, która była koło mnie i z zachwytem zaczęłam oglądać przestrzeń kosmiczną. Jednak, nie na długo, gdyż po około pięciu minutach, pojazd zatrzymał się i zawisł w próżni. Kiedy to nastąpiło, usłyszałam głos Slade'a, który wyrwał mnie z mego zachwytu:
- Em...Skarbie...Wiesz, jak to dziwnie wygląda?
- Wszeeechświaaat... - Odparłam tylko.
- No nie mów mi, że opętała cię mentalność Rdzenia Kosmosu z gry „Portal 2"...
- Wszeeechświaaat...Taki pięęękny...
- ...
- Taki cudooownyyy...
- ............................
- Taki przepięęęknyyy...
W tym momencie, poczułam że Slade gwałtownie chwycił mnie za rękę i odciągnął od szyby, po czym wyciągnął z kokpitu. Gdy byliśmy na korytarzu prowadzącym do głównego pomieszczenia pojazdu, powiedział:
- Jesteś pojebana.
- No co? Ten Wszechświat jest taki pięęękny! – Odparłam
- No, ale zachowywać się jak wariat to nawet we Wszechświecie nie wypada.
- A poza tym, co się dziwisz, że jestem pojebana? Z kim się zadajesz, takim się stajesz.
Po tych słowach, spojrzał na mnie piorunującym wzrokiem. Ja zaś, szeroko uśmiechnęłam się i rzekłam:
- No co?
- Ech...Co to mnie się za uczennica trafiła... - Odparł zniechęconym głosem.
Po tej krótkiej rozmowie, ruszyliśmy w kierunku głównego pomieszczenia pojazdu i, gdy się tam znaleźliśmy, podeszliśmy do panelu z komputerami, po czym Slade nacisnął jakieś przyciski. Kiedy to zrobił, nic nie usłyszeliśmy.
- Zadziałało? – Spytałam
- Tak. Na zewnątrz, z pojazdu wysunęły się metalowe ramiona, które będą kończyły budowę lasera. Nie usłyszeliśmy tego, gdyż jak wiadomo, w próżni nie rozchodzą się dźwięki. – Odparł
- W sumie rzeczywiście, na chwilę o tym zapomniałam.
W tym momencie, zaczęliśmy czekać. Jednak, kiedy na komputerze ujrzeliśmy wielki, zielony napis „COMPLETE", nim Slade przystąpił do dalszego dokańczania lasera, usłyszeliśmy taki dźwięk, jakby ktoś zeskakiwał na podłogę z niewielkiej odległości. Słysząc to, od razu odwróciliśmy się i, gdy to zrobiliśmy, ujrzeliśmy...Tytanów. Oni to zawsze musieli nam przeszkadzać.
- Co?! Skąd wy się tu wzięliście?! – Krzyknął Slade, widząc ich.
- Raven nas tu przetransportowała. – Odpowiedział Robin.
Po tej jakże fascynującej rozmowie, zaczęliśmy ze sobą walczyć. Na początku, wygrywaliśmy ja i Slade, jednak po parunastu minutach szala zwycięstwa zaczęła przelewać się to na naszą stronę, to na Tytanów. Niestety, koniec końców wygrali oni.
Otóż, w którejś chwili Cyborg strzelił w moim kierunku z tego swojego działka sonicznego. Mnie udało się odskoczyć, ale promień trafił w komputer, który wybuchł, pociągając za sobą nasz pojazd. Jednak ja, jako iż w momencie wybuchu stałam koło Slade'a, w ułamku sekundy otoczyłam go niebieską barierą i przemieniłam się w niematerialnego orła. Pod tą postacią, nie potrzebowałam powietrza do życia, gdyż byłam niematerialna. Zaś wszystkie istoty żywe, które transportowałam, będąc w owym orle, mogły oddychać. Także oboje byliśmy bezpieczni.
Mimo wszystko, od razu ruszyłam w kierunku Ziemi. Po parunastu minutach, kiedy zaczęłam wlatywać w ziemską atmosferę, otoczył mnie ogień. Podejrzewałam, że nawet jeżeli byłabym człowiekiem, w moim wypadku niewiele by mi zrobił, gdyż posiadałam pirokinezę czyli kontrolę nad ogniem. Jednak, jakiś czas później, po znalezieniu się w atmosferze, ogień zniknął a ja zaczęłam normalnie lecieć w dół. Gdy zaś znalazłam się nad Jump City, zaczęłam lecieć tak, aby być w poziomie. Następnie, ruszyłam w kierunku naszej bazy.
Droga tam zajęła mi około pół godziny. Po znalezieniu się w domu, będąc w głównym pomieszczeniu, na nowo przemieniłam się w człowieka i „wyrzuciłam" Slade'a z siebie, jakkolwiek głupio i dwuznacznie by to nie zabrzmiało. Kiedy zaś opadłam na podłogę pod postacią człowieka, pomogłam Sladeowi wstać. Gdy już stał, powiedział:
- Dzięki, że mnie tam nie zostawiłaś.
- Oj, nie ma za co. Nie zrobiłabym tego przecież. – Odparłam
Po tych słowach, oboje rozeszliśmy się w swoje strony. Slade został w głównym pomieszczeniu, a ja udałam się do swego pokoju...
Jednak, około godzinę po ucieczce z wybuchającego statku kosmicznego, usłyszałam w swoich uszach głos Slade'a, który mówił:
- Tri, chodź tu na chwilę.
- Już idę. – Odparłam
Po tych słowach, zdziwiona wstałam i udałam się do głównego pomieszczenia. Kiedy się tam znalazłam, podeszłam do Slade'a i spytałam:
- Co się stało?
- Popatrz – Powiedział i wskazał na jeden z ekranów hologramowego komputera.
Na ekranie zaś widniało włączone okno elektronicznej gazety codziennej. Było tam napisane:
„WIEKOWA CHWILA! LEGENDARNY, MIĘDZYGALAKTYCZNY PTAK PRZYBYŁ NA ZIEMIĘ!
Dnia czwartego lipca dwa tysiące trzydziestego siódmego roku nastąpiła przełomowa chwila nie tylko dla mieszkańców miasta Jump City, ale także dla całego świata. Otóż, o godzinie jedenastej jedenaście w południe, nad ulicami miasta dało się dostrzec spadający, niebieski obiekt. Na początku uznano, że był to zwykły meteoryt. Jednak, gdy ogień wokół obiektu zgasł, dało się zobaczyć coś szokującego. Z Wszechświata przybył na naszą planetę znany z legendy, międzygalaktyczny ptak, pod postacią wielkiego, niebieskiego, niematerialnego orła. Jest to wiekopomna chwila, gdyż nikt nigdy nie potwierdził istnienia owej istoty.
Więcej o tym niepowtarzalnym zdarzeniu oraz wywiady z świadkami na stronie siódmej."
- Jesteś sławna, skarbie. Wszyscy wierzą, że to ty byłaś tym legendarnym ptakiem, nawet nie wiedząc o tym, kim naprawdę owe zwierzę było. – Dodał Slade.
- O co chodzi w tej legendzie? Nigdy o niej nie słyszałam. – Zapytałam
- Aż ciężko w to uwierzyć, że o tym nie słyszałaś, zważywszy na popularność owej legendy. Otóż, istnieje taka legenda, że raz na milion lat, Ziemię odwiedza międzygalaktyczny ptak, przybierający formę różnych ptaków znanych na tej planecie. Nie jest on wrogo nastawiony. Po prostu przylatuje, jest na Ziemi parę dni i wraca skąd przybył. Jednak, w czasie jego pobytu, naszą planetę spotykają różne dziwne rzeczy. A to jakieś anomalie pogodowe, a to odkrycie czegoś nowego, a to wynalezienie czegoś...Popularna legenda, często opowiadania dzieciom w przedszkolach oraz często wybierana w szkołach do omówienia, gdyż jest najłatwiejsza. Zna ją cały świat. A teraz będą o tym trąbić chyba z parę lat, tylko dlatego, że akurat nam wypierdoliło statek kosmiczny we Wszechświecie i pod postacią niematerialnego orła przeniosłaś nas na Ziemię.
Zdziwiło mnie to, ale w sumie ja rzeczywiście mogłam się zmieniać w orła, a orzeł to ptak oraz obecnie w takiej postaci wróciłam z Wszechświata. Jednak pomyślałam, że ludzie po prostu mnie uznali za tego międzygalaktycznego ptaka i ot co.
Jednak,to wydarzenie zapoczątkowało dziwną połowę roku...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top