Rozdział XXIII - Prawdziwe oblicze Slade'a.

A zaczęło się niewinnie. Po tych paru dniach, któregoś poranka, gdy siedziałam na sofie pod antresolą i czytałam książkę, w pewnym momencie usłyszałam w uszach głos Slade'a, który mówił:

- Tri, chodź tu na chwilę.

- Już idę. – Odparłam

Po tej jakże pasjonującej konwersacji zaznaczyłam w mej książce miejsce, w którym skończyłam czytać, odłożyłam lekturę na bok i wyszłam z pokoju, zamykając drzwi.


Parę chwil potem, dotarłam do głównego pomieszczenia i, będąc tam, zauważyłam Slade'a, który, jak zwykle, stał wpatrzony w wielkie monitory. Naprawdę, że to mu się nie nudziło, to normalnie szacun dla niego. Mimo wszystko, kilka sekund później, odwrócił się i, widząc mnie, rzekł:

- O, Tristitio. Dobrze, że już jesteś, bowiem mam dla ciebie kolejne zadanie.

- OMG, tak, tak, tak, tak!!! Nareszcie!!! W końcu!!! – Krzyknęłam i zaczęłam skakać z radości po pomieszczeniu.

Tak skacząc, w pewnym momencie, ujrzałam że Slade, znowu, uderzył się dłonią w twarz, a następnie rzekł:

- Ja na serio muszę cię zamknąć w tej piwnicy na jakiś czas...

- Ale przecież nie robię nic nienormalnego! – Odparłam

- Nie, w ogóle. To skakanie po pomieszczeniu z radości przed kolejnym zadaniem jest najzupełniej normalne.

- Em...No...Jest.

- ...

- No co?

- Eh...Co ja się z tobą mam...No, ale dobrze. Twoje kolejne zadanie będzie polegać właściwie na tym samym, co ostatnio. Naprawdę, potrzebne mi jest to działko.

- Tak jest!

Po tej rozmowie, Slade wyjął nadajnik i nacisnął jeden z przycisków. Kiedy to zrobił, fragment podłogi rozsunął się, a następnie wysunęła się tuba z tymi samymi ubraniami, co ostatnio. Chwilę potem, otworzyła się, a Slade rzekł:

- Na dworze nadal jest taka sama zima, jak ostatnio, dlatego po prostu się ubierz. Nie chcę, aby coś ci się stało.

W tym momencie, założyłam na siebie owe ubrania. Kiedy skończyłam się ubierać, zobaczyłam że ten fragment podłogi schował się, a następnie wysunął się skuter śnieżny, wyglądający identycznie jak poprzedni.


Widząc go, wsiadłam na niego i, po zrobieniu tego, zobaczyłam że Slade wyjął drugi nadajnik i nacisnął jeden z przycisków. Gdy to zrobił, zobaczyłam że wysoki fragment ściany rozsunął się, ukazując rampę. Po zobaczeniu tego, od razu ruszyłam i, parę chwil potem, znalazłam się na śnieżnej ścianie...


Kiedy tak jechałam i znowu widziałam umierających a nawet martwych bezdomnych, robiło mnie się przykro. Żałowałam ich, mimo iż to nie była moja wina. No, ale ja nigdy nie byłam w stu procentach zła i nie potrafiłam patrzeć, jak oni teraz zamarzali lub zamarzli. Jednak, to co było najdziwniejsze to fakt, że Tytani w ogóle nie pojawili się podczas mojej jazdy. Niemożliwym byłoby, aby oni o tym nie wiedzieli.


Mimo wszystko, po jakimś czasie, dojechałam pod fabrykę. Kiedy zatrzymałam przed nią pojazd, zeszłam na metalowy fragment przed drzwiami i otworzyłam wejście, a następnie przekroczyłam próg. Po zrobieniu tego, zaczęłam szukać owego działka. Dostrzegłam je po paru minutach, a leżało na jakieś starej linii produkcyjnej. Widząc je, podeszłam, wzięłam przedmiot, wyszłam z budynku, wsiadłam na skuter i ruszyłam w drogę powrotną.


Nadal nie pojawiali się Tytani. Ten dzień raczej nie mógłby się skończyć tak prosto. Jednak, w pewnym momencie, zaczęłam zauważać rampę prowadzącą do wnętrza naszej bazy. Widząc ją, wjechałam i zatrzymałam pojazd, ale...Slade'a nigdzie nie było. To było co najmniej dziwne, bo przecież on tutaj ciągle stał. Mimo to, zeskoczyłam z pojazdu i ruszyłam w głąb bazy, przy okazji szukając Slade'a.


W pewnej chwili, dotarłam do piwnicy. Będąc tam, co prawda Slade'a nie dostrzegłam, ale zobaczyłam, że wszystkie panele miały jakieś rączki. Od razu chwyciłam jedną z nich i rozsunęłam panel. To, co tam zobaczyłam, zmroziło mi krew w żyłach. Pod panelami były zwłoki ludzkie! Widząc to, rozsunęłam pozostałe i wszędzie były trupy! Ale...Ale...To znaczyło, że Slade zabił tych ludzi?! C-Czyli ja mieszkałam pod jednym dachem z zabójcą przez ten cały czas?! Nie mogłam w to uwierzyć. Jak on mógł...


Lecz, chcąc jak najszybciej stamtąd uciec, wybiegłam z piwnicy i ponownie zaczęłam szukać Slade'a. W którejś chwili, dotarłam do jakichś wielkich, metalowych drzwi. Od razu otworzyłam je. To, co tam było, o mało co nie zwaliło mnie z nóg.


Było to wielkie, kamienne pomieszczenie, w większości ubrudzone krwią. Na lewej ścianie wisiał wielki, metalowy panel z ledwo żywymi Tytanami, przykutymi do niego za pomocą łańcuchów. Parę metrów od nich, widziałam jakieś siedzenie, wyglądające na metalowy tron, znajdujące się na podwyższeniu. Na nim zaś, siedział Slade. Mimo, iż nie widziałam jego twarzy, to czułam, że szyderczo uśmiechał się, widząc ich cierpienie. Na ścianie obok niego, wisiało dużo narzędzi tortur. Widziałam również, że Slade miał na dłoniach jakieś czarne rękawiczki, poprzedzielane czerwonymi paskami, które najprawdopodobniej umożliwiały mu unoszenie przedmiotów bez dotykania ich, gdyż widziałam jak unosił siłą woli jeden z mieczy, a wiedziałam, że on nie miał takich zdolności.


Jednak, kiedy usłyszeli otwierające się drzwi do pomieszczenia, odwrócili się w mym kierunku. Tytani patrzyli na mnie wzrokiem, w którym widać było błaganie o litość, a Slade zmieszanym wzrokiem, który jakby mówił, że nie chciał abym odkryła to miejsce. Ja też nie chciałam tu być i nie chciałam się przekonać, jakim to psychopatą był Slade. Aż działko, które trzymałam w rękach, spadło mi na podłogę. Parę minut potem, krzyknęłam:

- Psychopata! Sadysta! Nienawidzę cię!

I pobiegłam do swojego pokoju.


Będąc tam, zamknęłam się od środka i możliwie zabarykadowałam się, aby Slade nie mógł się do mnie dostać. Nie zamierzałam do niego wychodzić. Nie chciałam znać tego psychola. Parę minut potem, usłyszałam kroki, a następnie to, że Slade próbował otworzyć drzwi, co mu się nie udawało, z wiadomych przyczyn.

- Tri! Skarbie! Otwórz! – Krzyknął

Nie odpowiedziałam. Nie chciałam nawet z nim rozmawiać. Ja rozumiem, że Tytani byli naszymi wrogami, ale nie mogłam przetrawić takiego zachowania! I jeszcze te trupy...


Od teraz, przez miesiąc, nie wychodziłam z mojego pokoju oraz, mimo iż miałam kuchnię, nic nie jadłam. Slade próbował się do mnie dostać, próbował wyważyć drzwi, ale to nic nie dawało. Ja zaś, ciągle rozmyślałam nad tym, co odkryłam. Nie mogłam uwierzyć w to, że Slade byłby zdolny do czegoś takiego. Pół miesiąca później, zaczęłam rozważać samobójstwo, aby uwolnić się od tego psychopaty.


Miesiąc później, postanowiłam odebrać sobie życie. Jednego dnia, wzięłam krzesło z kuchni i wybiłam nim okno w pokoju. Następnie, wzięłam głęboki oddech, zamknęłam oczy i rzuciłam się z okna na sam dół. Po uderzeniu w ziemię, zemdlałam. Myślałam, że to był koniec. Umarłam i uwolniłam się od tego psychopaty. No, ale nie. Ale nie. Coś musiało pójść nie tak. W pewnym momencie, zobaczyłam białe tło, a kilka chwil potem, usłyszałam dźwięk elektrokardiografu, który oznaczał, że żyłam. Parę minut potem, otworzyłam oczy.


Kiedy to zrobiłam, przez parę sekund widziałam jak przez mgłę. Gdy zaś zaczęłam normalnie widzieć, zobaczyłam że rękę i nogę miałam w gipsie oraz znajdowałam się w jakieś sali szpitalnej, nieprzypominającej skrzydła szpitalnego w bazie Slade'a. Zaś samego Slade'a widziałam obok mego łóżka. Siedział na krzesełku i miał zamknięte oko, a także siedział w takiej pozycji, jakby się modlił. Z oka płynęły mu łzy.


Kilka chwil potem, kiedy otworzył oko i uniósł wzrok, widząc że żyłam i się obudziłam, przytulił mnie mocno do siebie, a następnie, zapłakanym głosem, rzekł:

- Tristitio...Kochanie...Skarbie...Ty żyjesz...Dzięki Bogu, ty żyjesz...Błagam, nie rób mi tego więcej...Ja już się pozbyłem tych trupów, ale błagam...Nie zabijaj się...Kocham cię...

W tym momencie, ja również przytuliłam go do siebie. Co by nie było, kochałam go jak mego ojca i...i po prostu fakt faktem, mimo iż był psychopatą i, być może kiedyś, zabójcą, to ja nie mogłam przestać go kochać. Bo tylko on się mną interesował...


Lecz, od teraz, Slade codziennie do mnie przychodził. Był przy mnie najdłużej jak mógł i po prostu zawsze, gdzie by nie spojrzeć, to on był. Razem, w miarę mych możliwości, spędzaliśmy razem czas, najczęściej na rozmowach. W szpitalu leżałam sześć tygodni. Po tym czasie, gdy zdjęto mi gips z nogi i ręki, zostałam wypisana do domu.


Odteraz, do pewnego nawet ciekawego zdarzenia, moje życie było, w miarę, spokojne...    

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top