Rozdział XXII - Ucieczka z więzienia i choroba.

Nic nie przychodziło nam do głowy, gdyż przecież ja nie mogłam w chwili obecnej korzystać z mych nadprzyrodzonych zdolności. Jakiś czas później, spytałam Slade'a:

- Masz jakiś pomysł, jak moglibyśmy się stąd wydostać?

- Poczekaj chwilę. Już ja wiem, jak się uwolnić z tego miejsca. – Odpowiedział, po czym zaczął szukać czegoś.

Jednak, parę sekund potem, rzekł nieco zdenerwowanym głosem:

- Cholera! Zabrali mi wszystkie nadajniki!

W tym momencie, chwyciłam dłońmi kraty, przyłożyłam do nich głowę i spuściłam wzrok, a następnie rzekłam:

- Kurwa mać. Ja nie mogę korzystać z mych mocy, tobie zabrali nadajniki...Teraz to już na sto procent stąd nie wyjdziemy.

No, bo nie miałam żadnego pomysłu, jak moglibyśmy uciec z tego więzienia. W żaden sposób nie mogłam zniszczyć krat, gdyż nie mogłam użyć wiązek dezintegrujących. Nie mogłam też przemienić się w niematerialnego orła, za pomocą którego przetransportowałabym siebie i Slade'a poza teren więzienia.


Lecz, w którejś minucie, przypomniały mnie się te wszystkie filmy, które w życiu oglądałam. Od razu uniosłam wzrok i powiedziałam:

- Chwila! Mam pomysł! Może spróbuję poszukać tutaj jakiegoś ukrytego tunelu prowadzącego na zewnątrz, a ty poszukaj czegoś takiego w swojej celi.

- Myślisz, że tu coś takiego jest? – Spytał

- W końcu to jest więzienie, więc w tych celach było przed nami na pewno wiele osób i któraś z nich musiała się jakoś stąd wydostać.

- W sumie i tak nie mamy nic do stracenia, więc dlaczego by nie poszukać.

Po tej krótkiej rozmowie, rozpoczęliśmy szukanie takowego przejścia.


U mnie nie zajęło to zbyt wiele czasu, gdyż w którejś chwili dostrzegłam lustro, którego nie zauważyłam wcześniej. Od razu, kiedy w nie spojrzałam, rzeczywiście zobaczyłam na mej szyi jakąś obrożę z czterema, uruchomionymi diodami. Jednak, nie skupiłam się na tym, tylko zdjęłam lustro ze ściany i, po zrobieniu tego, zobaczyłam jakiś długi tunel. Widząc to, odłożyłam trzymany przeze mnie przedmiot i weszłam do środka. Następnie, tak jak się dało, zaczęłam iść przed siebie.


W pewnym momencie, dostrzegłam rozgałęzienie w prawą stronę oraz drogę w górę. Najpierw, postanowiłam skręcić i zobaczyć, co było na końcu zakrętu. Szłam jakieś parę minut przed siebie, a po tym czasie dostrzegłam kolejny zakręt, w który oczywiście poszłam. Kolejna droga nie była długa, a na jej końcu ujrzałam jakąś dziurę oraz szary przedmiot. Od razu podeszłam tam, a następnie położyłam się na plecach i nogami kopnęłam wiszący przedmiot. Okazało się, że to było lustro, gdyż po spadnięciu, szkło roztrzaskało się. Ja natomiast, po wyjściu, trafiłam do celi Slade'a.


On zaś, słysząc trzask, odwrócił się w moją stronę. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, ja rzekłam po prostu:

- Hej

- Skąd ty się tu wzięłaś? – Spytał

- Odkryłam za lustrem jakiś tunel, więc weszłam do niego, aby sprawdzić, gdzie prowadził. W pewnym momencie, dostrzegłam zakręt oraz drogę w górę. Najpierw postanowiłam skręcić i trafiłam tutaj.

- To świetnie. Może ten tunel, który prowadzi w górę, zaprowadzi nas ku wolności.

- Sprawdźmy to. W końcu i tak nie mamy niczego do stracenia.

Po tej rozmowie, podeszliśmy do wyjścia, a następnie Slade puścił mnie przodem. Kiedy zaś oboje dostaliśmy się do tunelu, ruszyliśmy przed siebie.


Parę minut później, dotarliśmy do drogi prowadzącej w górę. Od razu zaczęliśmy nią iść i, jakiś czas później, ujrzałam że wydostałam się na powierzchnię. Gdy zaś oboje wyszliśmy i wstaliśmy, dostrzegliśmy iż znajdowaliśmy się jakieś paręnaście metrów od więzienia.


Widząc to, powiedziałam:

- Świetnie. Jesteśmy wolni, ale jak dostaniemy się do bazy?

- Ja spróbuję nas tam doprowadzić. Mniej więcej kojarzę tę okolicę. – Odpowiedział Slade.

Po tych słowach, zaczął on iść w kierunku, z naszej perspektywy, północnym. Ja zaś, nie mając zbytniego wyboru, ruszyłam za nim.


Szliśmy tak jakieś dwie godziny, przy okazji parę razy się gubiąc. Ja natomiast, zastanawiałam się nad tym, czy to aby nie było podejrzane, że tak szybko wydostaliśmy się z więzienia. Wydawało mnie się to za proste, no ale w końcu teraz wracaliśmy do naszej bazy. Mimo wszystko, po tym czasie, gdy byłam już okropnie zmęczona, zaczęłam zauważać budynek bazy. Parę minut potem, weszliśmy do środka.


Gdy tam byliśmy, Slade zwrócił się do mnie, nie odwracając się w moją stronę:

- Chodź za mną.

Po czym ruszył w głąb bazy. Ja natomiast, posłusznie poszłam za nim. Parę minut potem, doszliśmy do drzwi prowadzących do jego pokoju. Kilka chwil później, otworzył je.


Pokój Slade'a był dość spory. Pomalowany był w takie same kolory, jakie miała jego maska, czyli na czarno-brązowy. Naprzeciwko nas, widniało wysokie okno, zza którego do pomieszczenia wpadały promienie słońca. Pod, z naszej perspektywy, lewą ścianą stało dwuosobowe łóżko z czarną kołdrą oraz takimi samymi poduszkami. Po prawej stronie, fragment ściany był niego wysunięty, a na nim samym widniały białe drzwi. We wgłębieniu, pod ścianą, widniało biurko, na którym widziałam dużo różnych papierów oraz ołówków i długopisów. Niedaleko niego, w rogu po prawej stronie, stała zdobiona, drewniana szafa na ubrania, a w lewym rogu widoczna była szafka z książkami, na której stała wieża do odtwarzania muzyki. Niedaleko niej, były kolejne, białe drzwi. Zaś pod drzwiami wejściowymi stały jeszcze, po prawej stronie, wieszak, a po lewej, kosz na śmieci.


Chwilę potem, Slade wpuścił mnie do środka, a gdy się odwróciłam i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, odparł:

- Usiądź na łóżku i poczekaj na mnie. Zaraz przyjdę.

Po czym wyszedł, zamykając drzwi.


Ja natomiast, wykonałam jego polecenie i usiadłam na łóżku. Zastanawiałam się, co on zamierzał zrobić, że przyprowadził mnie do swojego pokoju i kazał zaczekać. Mimo wszystko, parę minut potem, zobaczyłam że drzwi otworzyły się, a do pokoju wszedł Slade, bez maski, trzymający w jednej ręce skrzynkę z narzędziami. Czyli, najprawdopodobniej, chciał zdjąć ze mnie tę obrożę.


Parę sekund potem, usiadł obok mnie, wyjął śrubokręt i zaczął próbę rozkręcenia tej obroży. Ja, jako iż nie wiedziałam, czy poza blokowaniem moich zdolności, mogła też mnie wysadzić, bałam się. Najprawdopodobniej Slade dostrzegł mój strach, gdyż na chwilę przerwał próbę oswobodzenia mnie, chwycił mnie za dłoń, spojrzał mi w oczy i rzekł:

- Skarbie...Nie bój się. Ja też nie wiem, jak działa ta obroża, ale spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Oddychaj spokojnie, bo mi tu zaraz zemdlejesz.

Po czym, gdy trochę się uspokoiłam, kontynuował uwalnianie mnie.


Jakiś czas potem, otworzył tę obrożę, dzięki czemu spadła ona na łóżko. W tym momencie, głęboko odetchnęłam. Zaś po kilku chwilach, usłyszałam głos Slade'a, który mówił:

- I widzisz? Nic złego się nie stało.

- Dzięki za uwolnienie mnie... - Odparłam nieco sennym głosem, po czym ziewnęłam.

- Śpiąca? Przecież jest dzień. – Spytał zdziwionym głosem.

Po tym pytaniu, tylko przytaknęłam głową. Nie wiedziałam, dlaczego tak nagle zachciało mnie się spać. Mimo wszystko, w pewnej chwili, podniósł mnie on z łóżka, pocałował w policzek i powiedział:

- Śpij sobie. Ja cię zaniosę do twego pokoju.

W tym momencie, zamknęłam oczy. I, parę minut potem, zasnęłam...


Nie wiem, ile spałam, lecz gdy się obudziłam, czułam się okropnie. Było mi bardzo gorąco oraz słyszałam, że ciężko oddychałam. Również czułam, że mocno bolała mnie głowa oraz brzuch, a przez ból brzucha mdliło mnie jak diabli. Także miałam wrażenie, jakby moje nogi były z waty.


Parę minut potem, ujrzałam że drzwi otworzyły się. Kilka chwil potem, zobaczyłam w nich Slade'a, który powiedział:

- O, Tristitio. Już się obu-

Jednak nie dokończył zdania, gdyż ujrzał to, w jakim byłam stanie. Widząc to, spytał:

- Kochanie? Wszystko w porządku?

- Źle się czuję... - Odpowiedziałam słabym głosem.

- Czekaj chwilę. Zaraz zmierzę ci temperaturę.

A następnie, nie zamykając drzwi, wyszedł. Wrócił parę chwil potem, z termometrem i podszedł do mnie. Następnie, zmierzył mi temperaturę.


Kilka chwil później, spojrzał na termometr i, po zrobieniu tego, rzekł:

- Dzwonię po lekarza.

- Aż tak źle? – Spytałam nadal słabym głosem.

- Masz temperaturę trzydzieści dziewięć i pięć stopni Celsjusza! Jeżeli temperatura jeszcze ci skoczy, to może się źle skończyć!

A następnie, wyjął telefon i zadzwonił po lekarza.


Lekarz przyjechał około kwadrans później. Po przybyciu, zbadał mnie i okazało się, że to była grypa. Jednak ja już kiedyś byłam na nią chora, gdy byłam mała i aż tak źle to się nie czułam. Mimo wszystko, przepisał mi leki, po które Slade poszedł od razu po zapłaceniu lekarzowi oraz po jego wyjściu.


Jednak, następny dzień zaczął się dziwnie. Otóż, kiedy otworzyłam oko, co prawda czułam się nieco lepiej, niż poprzedniego dnia, ale po odwróceniu się na bok, ujrzałam w dole Slade'a. Patrzył na mnie z niepokojem.

- Slade? Coś się stało? – Spytałam

- Co to miało być, to co wczoraj odwaliłaś? – Odpowiedział pytaniem na pytanie.

O co mu chodziło? Jeżeli myślał, że symulowałam, to przecież widział, że byłam chora i nawet lekarz to potwierdził. Od razu odpowiedziałam:

- Co? O co ci chodzi?

- Nie pamiętasz? – Zapytał ze zdziwieniem.

- Nie...Nawet nie wiem, o co ci teraz chodzi.

Po tej odpowiedzi, westchnął, a następnie rzekł:

- Spróbuję ci to opowiedzieć. Otóż, gdy siedziałem w nocy nad jednym projektem, który może raz na zawsze pomóc nam w zniszczeniu Tytanów, gdy chciałem na chwilę pójść do pokoju po jedną rzecz, ujrzałem ciebie. Zdziwiło mnie to, zważywszy na to, w jakim stanie byłaś za dnia, ale...wyglądałaś tak, jakby coś przejęło nad tobą kontrolę. Fizycznie to nadal byłaś ty, ale kiedy spojrzało się w twoje oko, miało się wrażenie, że ciebie po prostu tam nie było. Poza tym, mówiłaś jakieś dziwne rzeczy, których nie jestem w stanie powtórzyć, gdyż to było NAPRAWDĘ POPIERDOLONE. Jednak wiem tylko tyle, że chciałaś gdzieś iść. Jedyny sposób, aby cię przed tym powstrzymać, no bo w końcu nie wiadomo, co mogłabyś sobie zrobić, to nadajniki. Od razu spróbowałem uruchomić to, za pomocą czego mogę tobą kontrolować, ale...udało się to dopiero za trzecim razem, co było naprawdę dziwne. Mimo wszystko, gdy odprowadziłem cię do twego pokoju i z powrotem położyłem do łóżka oraz wyłączyłem nadajniki, po prostu zasnęłaś.

Patrzyłam na niego ze zdziwieniem. Nie mogłam uwierzyć w to, co mówił, no ale po co miałby kłamać w tym momencie. Chwilę potem, powiedziałam:

- Naprawdę nie wiem, co mnie się wtedy mogło stać.

- Może to choroba tobą kontrolowała? Tak, wiem jak głupio to brzmi, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. – Odparł

- Nie wiadomo, może tak, może nie. Raczej nigdy się tego nie dowiemy.

Po tej rozmowie, Slade wyszedł z pokoju, a ja, jako iż nadal nie miałam siły, aby wstać, po prostu leżałam.


Chora byłam przez dwa tygodnie, w czasie których Slade opiekował się mną, co było naprawdę miłe, gdyż przecież zawsze mógł mnie zostawić na pastwę losu. W tym czasie, również często słyszałam otwierające się i zamykające drzwi wejściowe do bazy, co znaczyło, że Slade często gdzieś wychodził. Mimo wszystko, podejrzewałam że to po prostu było związane z jego kolejnym planem.


Po dwóch tygodniach, gdy już wyzdrowiałam, przez parę dni był spokój. Aż do dnia, w którym poznałam prawdziwe oblicze Slade'a...    

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top