Rozdział XX - Farsa totalna i ostatnie chwile normalnego widzenia.

Od tamtego momentu, spokój miałam przez jakieś dwa tygodnie. W tym czasie, trochę się nudziłam, jednak, starałam się znaleźć sobie jakieś zajęcie. Zaś Slade ciągle śledził informacje związane z tym ostatnim zdarzeniem w banku. Byłam ciekawa, czy coś ciekawego w związku z tym się wydarzyło, ale nie informował mnie o żadnych nowościach, więc podejrzewałam, że nie działo się nic wartego uwagi.


Aż w końcu, któregoś dnia, usłyszałam w uszach jego, nieco śmiejący się, głos:

- Tri, chodź tu na chwilę. *Śmiech*

- Już idę. - Odpowiedziałam, po czym wyszłam z pokoju i udałam się do głównego pomieszczenia.

Będąc tam, ujrzałam Slade'a, który patrzył w wielkie monitory i wyglądał tak, jakby miał paść ze śmiechu. Widząc to, spytałam:

- Coś się stało?

Po tym pytaniu, spojrzał na mnie i jedną ręką wskazał na któryś z monitorów, mówiąc:

- Patrz...

W tym momencie, podeszłam i spojrzałam na ekran. Zaś Slade oparł się o moje ramię i kontynuował śmiech. Na samym ekranie, była pierwsza strona wirtualnej gazety codziennej. A tam...Ten news...Brzmiał on:


GRUPA SUPERBOHATERÓW OSADZONA W WIĘZIENIU!

To szok dla całego miasta Jump City. W nocy, dnia dwudziestego drugiego czerwca dwa tysiące czterdziestego ósmego roku, o godzinie pierwszej, kamery monitoringu pobliskiego banku „Millegold" zarejestrowały grupę superbohaterów, a mianowicie „Młodych Tytanów", którzy okradli owe miejsce! Zostali oni skazani na siedem lat za kradzież, fałszerstwo pieniędzy, włamanie oraz zniszczenia budynku.

Więcej o tym przykrym i zaskakującym wydarzeniu na stronie drugiej."


Po przeczytaniu tego i ja zaczęłam się śmiać.

Nie mogłam w to uwierzyć. Naprawdę skończyli w więzieniu! Podejrzewałam, że i tak uciekliby, ale trzeba było cieszyć się chwilą. Takie zdarzenie mogło się już więcej nie powtórzyć. Mimo wszystko, gdy ja i Slade uspokoiliśmy się, ten rzekł do mnie:

- Wiem, że oni i tak uciekną z więzienia, ale nigdy nie myślałem, że dożyję takiej zabawnej sytuacji. Jesteś wielka, Tri.

- Oj, dzięki. Też nie spodziewałam się czegoś takiego. – Odparłam

- A właśnie, tak a propos kradzieży. Mam dla ciebie kolejne zadanie właśnie z nią związane. Otóż, udaj się do laboratorium „Soto Laboratory" i ukradnij stamtąd pewnego pendrive. Rozpoznasz go po tym, iż jest w kształcie kluczyka. Jest na nim wiele danych, potrzebnych mi do kolejnego planu. Udaj się tam tym samym samolotem, co zwykle.

- Tak jest!

Po tej rozmowie, wyjął on nadajnik i nacisnął jeden z przycisków. W tym momencie, odruchowo odwróciłam się w tym samym kierunku, co zwykle. Gdy to zrobiłam, zauważyłam że ściana rozsunęła się, ukazując nieco zmodyfikowany samolot. Bowiem, obecnie miał on dodane dwa, odstające silniki odrzutowe, które ustawione były tak, jak dwie odwrócone litery „L".

- Nieco zmodyfikowałem ten samolot, poprzez dodanie silników odrzutowych, jeżeli chciałabyś się szybciej przemieszczać. W końcu, w pewnym sensie, ten samolot jest twój. – Wyjaśnił Slade.

- Dzięki! – Zawołałam

- Nie musisz.

W tym momencie, podeszłam do mego pojazdu. Kiedy stałam obok niego, chwilę później, wypukłe, szklane wejście otworzyło się, a ja weszłam do środka. Kiedy zasiadłam za sterami, ujrzałam że Slade wycelował nadajnikiem w sufit i nacisnął jeden z przycisków. Parę sekund potem, fragment stropu rozsunął się, a ja wyleciałam poza bazę.


Prowadził mnie GPS, dzięki czemu wiedziałam, gdzie miałam lecieć. W czasie lotu, zastanawiałam się nad tym, co zaszło po moim napadzie na bank. Nie mogłam uwierzyć, że od tak po prostu, wsadzili Tytanów do więzienia. Ja wiedziałam, że oni uciekliby, ale przynajmniej wiem, że takie zdarzenie było możliwe. Chciałabym jeszcze raz wpakować ich do pierdla.


Jednak, mimo wszystko, lot zajął mi około pół godziny. Po tym czasie, zaczęłam zauważać kompleks budynków laboratorium. Wyglądało ono naprawdę spektakularnie, szczególnie z lotu ptaka. Parę chwil potem, wylądowałam paręnaście metrów od wejścia i, standardowo, przed wyjściem spróbowałam shakować systemy alarmowe. Zajęło mi to dwie i pół godziny, co znaczyło, że były one naprawdę bardzo zaawansowane oraz zawiłe.


No, ale w końcu udało mnie się je wyłączyć. Po zrobieniu tego, zajrzałam do tej samej, co zwykle skrytki, jednak dzisiaj...nie ujrzałam tam żadnych gadżetów! To mogło znaczyć tylko tyle, że miałam dostać się przez drzwi główne, przy okazji staczając walkę ze strażnikami. Lecz, ja miałam lepszy pomysł. Otóż, nacisnęłam środkowy przycisk na pasku, który dostałam kiedyś od Slade'a, dzięki czemu stałam się niewidzialna. Po zrobieniu tego, przemieniłam się w niematerialnego orła, wyleciałam poza samolot i wleciałam do budynku.


Będąc w środku, na nowo zamieniłam się w człowieka oraz nacisnęłam ten sam przycisk na pasku, który sprawił, iż ponownie stałam się widzialna. Po zrobieniu tego, jak najciszej mogłam, zaczęłam szukać pendrive...


W którymś momencie, dotarłam do jakiegoś dużego pomieszczenia w kształcie sześciokąta. Pośrodku znajdowało się czarne, metalowe podwyższenie, w kształcie prostopadłościanu sześciokątnego, nad którym lewitował, oświetlony białym światłem, pendrive. Widząc go, podeszłam do niego i chwyciłam go. Lecz, nim zdążyłam się odwrócić i odejść, usłyszałam za sobą wybuch. Słysząc to, gwałtownie odwróciłam się i, po zrobieniu tego, ujrzałam wysadzone, wielkie drzwi, które prowadziły do pomieszczenia oraz, stojących w wejściu, Tytanów.


Widząc ich, spytałam z szyderczym uśmiechem:

- Oh, Tytani...A ładnie to tak uciekać z więzienia?

- Nie zamierzamy odsiadywać za coś, co zrobiliście wy. – Odpowiedziała Raven.

- W ogóle, to zostaw ten pendrive. Zdajesz sobie sprawę, jak potężne dane właśnie kradniesz? – Rzekł Robin.

- Domyślam się, że to coś istotnego, skoro Slade mnie po to wysłał, ale nie zamierzam tego zostawić. – Odparłam

A następnie rzuciłam się w ich stronę z zamiarem zaatakowania. W tym momencie, Robin zawołał:

- Tytani, WIO!

I Tytani również rzucili się do walki...


Na początku, jak zwykle, była ona wyrównana. Nie klonowałam się, ale dobrze szła mi walka bez klonów. Lecz, po jakimś czasie, szala zwycięstwa zaczęła przelewać się to na moją, to na ich stronę. I, niestety, w którymś momencie stało się coś, co zadecydowało o mym dalszym życiu. Tak, życiu. Otóż, gdy wystrzeliłam wiązkami ognia w podłogę, tworząc wielką chmurę pyłu i zaczęłam uciekać z pendrive, usłyszałam za sobą świst. W tym momencie, popełniłam mój największy błąd, a mianowicie odwróciłam się. Gdy to zrobiłam, zobaczyłam lecący w mym kierunku ten taki mały bumerang Robina. Parę sekund potem, trafił mnie w oko, wybijając je. W ułamku sekundy, przestałam widzieć na jedno oko. Z bólu, upadłam na ziemię, zasłaniając zniszczony narząd wzroku. Teraz, łzy bólu zmieszały się z krwią płynącą z oczodołu.


W tym momencie, spojrzałam wściekle na przerażonych Tytanów. Dziękuję bardzo, ten przechuj chuj nad najchujowsze chuje Robin, właśnie częściowo oślepił mnie na resztę życia, z czego obecnie miałam dwadzieścia lat, więc moje życie było jeszcze dłuuugie. Chwilę potem, rzekłam zdenerwowanym głosem:

- Robin, ty skurwysynu! Zdaję sobie sprawę, że się nienawidzimy, ale właśnie częściowo oślepiłeś mnie na resztę mojego jeszcze długiego życia!!!

- Przepraszam...Nie myślałem, że to trafi cię akurat w oko...Chciałem cię po prostu obezwładnić... - Rzekł

- Bo ty w ogóle nie myślisz.

A następnie, zamieniłam się w niematerialnego orła, gdyż pod tą postacią mniej czułam ból i zaczęłam lecieć w kierunku bazy Slade'a...


Tylko on mógł mi teraz pomóc. Nie wiem, czy dotarłabym do bazy, gdyby nie moja umiejętność zamieniania się w niematerialnego orła. Mimo wszystko, po około pół godzinie, doleciałam do bazy. Od razu podleciałam centralnie pod drzwi i przemieniłam się w człowieka. Po zrobieniu tego, zasłoniłam oko i, czując przeszywający ból, weszłam do środka.


Po znalezieniu się tam, ujrzałam Slade'a wpatrującego się w monitory. Kilka chwil później, odwrócił się w moim kierunku i, widząc to, w jakim byłam stanie, spytał:

- Tri? Co ci jest? Dlaczego zasłaniasz oko ręką?

W tym momencie, odsłoniłam je. Kiedy to zrobiłam, zobaczyłam że spojrzał na mnie z widocznym, lekkim szokiem. Chwilę później, dodałam:

- To boli...Bardzo...

- Znam ten ból...Chodź ze mną. Zaraz cię przywrócę do porządku. – Odparł, a następnie podszedł do mnie, objął mnie i zaprowadził do skrzydła szpitalnego.

Gdy tam byliśmy, podeszliśmy do jednego z łóżek, przy którym stało dużo medycznego sprzętu, a następnie Slade pomógł mnie się położyć. Kiedy leżałam, wziął krzesełko na kołach, usiadł na nim i podjechał bliżej. Po zrobieniu tego, założył jakieś lekarskie rękawiczki, wziął butelkę z ciemnoniebieskim płynem i przelał go do strzykawki.

- Co to? – Spytałam

- Środek znieczulający, abyś nie czuła tego bólu oraz kolejnego, który będzie powodowany przez wyjmowanie szczątek oka. Inaczej mogłabyś umrzeć z bólu, a tak będziesz czuć tylko lekkie szczypanie. – Odpowiedział

A następnie, gdy napełnił strzykawkę do pełna, wstrzyknął mi całą zawartość. Parę sekund potem, moje zdrowe oko na chwile zaszło mgłą. Kiedy zaczęłam normalnie widzieć, dostrzegłam że do innej strzykawki wlewał jasnoniebieski płyn.

- A to? – Zapytałam

- Środek na rozluźnienie mięśni. Wiem, że teraz jesteś zestresowana i jeszcze czułaś ogromny ból, więc na sto procent, nawet nieświadomie, spinałabyś mięśnie, tym samym utrudniając mi pracę. – Odrzekł

Po czym, gdy napełnił strzykawkę do około czterdziestu procent, wstrzyknął mi zawartość do żył. Kilka chwil potem, poczułam że, rzeczywiście, moje dotychczas nieco napięte mięśnie, rozluźniły się.


W tym momencie, wziął on pęsetę i zaczął wyjmować fragmenty oka oraz różne odłamki, które tam się dostały. Faktycznie, czułam tylko lekkie szczypanie. Jednak, parę minut potem, wyjął z mego oka zniszczony bumerang Robina. Chwilę potem, nieco uniósł pęsetę, którą trzymał owy przedmiot, dał pod światło, spojrzał na to i rzekł nieco ciszej:

- No ja go kurwa zapierdolę.

A następnie wyrzucił tą rzecz do odpowiedniego śmietnika i, kontynuując oczyszczanie oczodołu, spytał:

- Jak do tego doszło?

Po tym pytaniu, opowiedziałam o całym zdarzeniu. Gdy skończyłam, Slade wściekle westchnął i odparł:

- Najpierw będą cierpieć Tytani, oczywiście na jego oczach. A potem on będzie torturowany. Nikt, powtarzam N-I-K-T, nie ma prawa cię krzywdzić.

- Gdybym mogła, to bym cię teraz przytuliła. Kochany jesteś. – Stwierdziłam

- Oj, ja po prostu już od dłuższego czasu traktuję cię jak swoją córkę, a własnego dziecka bym nie skrzywdził.

Naprawdę? On traktował mnie jak córkę? Czyżbym weszła na wyższy poziom życia? Mimo wszystko, po chwili, skończył wyjmowanie, czego tam bądź z mego oczodołu. W tym momencie, odkaził je wodą utlenioną i wziął jedną z opasek na oko, taką samą, jaką on miał i założył mi. Teraz nawet pod tym względem byłam podobna do niego. No nieźle. Kilka sekund potem, rzekł:

- No i gotowe.

Po tych słowach, uśmiechnęłam się do niego. On zaś, również odwzajemnił mój uśmiech i podniósł mnie z łóżka.

- Nawet nie próbuj sama dziś wstawać, bo jeszcze zemdlejesz po takiej dawce środka znieczulającego. Zaufaj mi. – Odparł

W tym momencie, przytuliłam się do niego. Natomiast on, z tego, co poczułam, zasłonił mnie ręką, jakby chcąc odgrodzić od całego świata. Następnie, wyszedł ze skrzydła szpitalnego.


Po jakimś czasie, poczułam że położył mnie, z tego, co się zorientowałam, na łóżku w mym pokoju. Chwilę potem, przykrył mnie kołdrą, pocałował w czoło, uśmiechnął się i rzekł:

- Prześpij się. Uwierz mi, że dziś będzie ci się dobrze spało.

Ja zaś, również odwzajemniłam jego uśmiech i zamknęłam oko. Parę sekund potem,usłyszałam dźwięk zeskakiwania, kroków, otwieranych i zamykanych drzwi oraz oddalające się kroki. Natomiast po paru chwilach, usnęłam mocnym snem...    

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top