Rozdział XVIII - Kolejna, wspólna misja.
Jednak, od teraz, na kolejne zadanie musiałam czekać...miesiąc. Tak, dokładnie tyle czasu, przez co, mimo iż znajdowałam sobie różne rzeczy do roboty, zaczynało mnie się nudzić, a Slade ciągle nic mi nie zlecał. Mimo, iż pytałam go, czy może ma dla mnie jakieś nowe zadanie, to on odpowiadał, że nie i, że mam czekać. Gdy zaś miesiąc zbliżał się ku końcowi, postanowiłam się go ponownie spytać, czy miał dla mnie jakieś zadanie. Jednak, uznałam że zrobię to w oryginalny sposób. Od razu wzięłam swój pasek, który dostałam od Slade'a przed moją drugą misją szpiegowską i zapięłam go w pasie. Następnie zaś, nacisnęłam środkowy przycisk. Kiedy stałam się niewidzialna, zamieniłam się w wielkiego, niebieskiego, niematerialnego orła i wyleciałam z pokoju. Kiedy zaś doleciałam do głównego pomieszczenia, ujrzałam że Slade nadal stał i wpatrywał się w ekrany. Idealnie, o to mi chodziło.
Chwilę potem, podleciałam do sufitu i do metalowych, jeszcze nie usuniętych belek. Następnie, ustawiłam się tak, żebym mogła się ich chwycić, po czym przemieniłam się w człowieka. Gdy zaś chwyciłam się belek, jedną ręką nacisnęłam przycisk na pasku, a następnie puściłam drugą rękę. W tym momencie, tak opadłam, że zasłoniłam mu ekran. Po paru sekundach, spytałam:
- A teraz?
W tym momencie, dało się dostrzec, że przewrócił okiem, po czym powiedział jak najspokojniejszym głosem mógł:
- Tristitio, zrozum. Teraz nie mam dla ciebie żadnego zadania, gdyż jeszcze nie jest na to czas. Jeśli będę coś dla ciebie miał, po prostu cię o tym poinformuję. Cieszę się, że tak lubisz me zlecenia i to szanuję, ale czasem musisz po prostu dłużej poczekać. A teraz zejdź z tego sufitu, jakkolwiek byś się tam nie dostała.
Po tych słowach, westchnęłam, przemieniłam się w niematerialnego orła, ustawiłam w pionie i znów zamieniłam w człowieka. Parę sekund potem, spytałam:
- No, ale dlaczego muszę tak długo czekać? Zwykle nie musiałam aż tak długo oczekiwać.
- Po prostu tak się złożyło. Niedługo coś dla ciebie będę miał, ale teraz – poczekaj. – Odparł
Po tych słowach, westchnęłam i, zniechęcona, poszłam do mego pokoju. Naprawdę bardzo chciałam, aby dał mi jakieś zlecenie, no bo ileż można czekać?
Aż w końcu, nastał ten dzień. Gdy jednego ranka siedziałam na sofie pod antresolą i czytałam książkę, przy okazji słuchając muzyki, w pewnej chwili usłyszałam w słuchawkach taki dźwięk, jakby przeszło przez nie zwarcie, a następnie muzyka wyłączyła się. Zawsze się zastanawiałam, jak Slade to robił, jednak do dzisiaj tego nie wiem. Mimo wszystko, po kilku sekundach, usłyszałam w uszach głos Slade'a, który mówił:
- Za dwadzieścia minut widzę cię w głównym pomieszczeniu.
- OMG, nareszcie!!! Jest, jest, jest, jest!!! – Krzyknęłam, po czym poderwałam się z miejsca i zaczęłam skakać po pokoju z radości, wołając:
- Jest, jest, jest, jest!!!
- ... ... ... Tri, dobrze się czujesz? – Ponownie usłyszałam w uszach jego głos.
- Tak!!! Ty wiesz, jak ja się nudziłam?! Nareszcie, nareszcie, nareszcie!!!
- ... Ja nie wnikam. Nie żeby coś, cieszę się, że tak lubisz wykonywać to, co ci każę, ale to już chyba podchodzi pod uzależnienie.
- Oj tam, zaraz uzależnienie.
Mimo wszystko, po tej rozmowie, ponownie usłyszałam w słuchawkach dźwięk zwarcia, a następnie piosenkę, którą ostatnio słuchałam. Jednak ja, zaznaczyłam zakładką magnetyczną miejsce w książce, w którym skończyłam czytać, wyłączyłam muzykę i zaczęłam ze zniecierpliwieniem czekać.
Po szesnastu minutach, wybiegłam z pokoju, nawet nie zamykając drzwi i pobiegłam do głównego pomieszczenia. Jednak, gdy się tam znalazłam...Slade'a nie było. No, szczerze powiedziawszy, to mnie zdziwiło. Zwykle stał on w tym miejscu chyba z dwadzieścia cztery godziny na dobę, bo zawsze, gdy tu przychodziłam, to on był. Nawet, jeżeli było to po dwudziestej drugiej. Mimo wszystko, sądziłam że musiał po prostu po coś pójść w głąb bazy. Od razu zaczęłam na niego czekać. Minęło pięć minut. Nic. Dziesięć minut. Znowu nic. Kwadrans. No i nic! Trochę mnie to zaniepokoiło, jednak od razu udałam się pod pokój Slade'a.
Będąc pod odpowiednimi, wielkimi i srebrnymi drzwiami, zapukałam. Owe drzwi były zapewne z metalu, gdyż po zapukaniu bolały mnie dłonie. Poza tym, dziwiło mnie to, że ja, przed wejściem do jego pokoju, musiałam pukać, a on mógł wejść do mojego nawet bez uprzedzenia. A może on po prostu w swym pokoju chodził bez maski? Tylko dlaczego nie chciał, abym zobaczyła jego twarz? Tego do teraz nie wiem. No, ale nic to. Po kilku minutach, otworzył on i, widząc mnie, spytał nieco zaspanym głosem:
- Tristitio? Coś się stało?
- Miałam po dwudziestu minutach przyjść do głównego pomieszczenia. Gdy przyszłam, ciebie tam nie było. Czekałam kwadrans i się nie zjawiałeś, więc postanowiłam przyjść tutaj, i sprawdzić, czy wszystko w porządku. – Odpowiedziałam
- Faktycznie...Zupełnie o tym zapomniałem...
Martwiłam się o niego. Zwykle nie zapominał tego, co powiedział, szczególnie mniej niż godzinę temu. A poza tym, miał zaspany głos. Czyżby on spał za dnia? To u niego nie było normalne. Od razu chwyciłam go za rękę i spytałam, ze słyszalną troską w głosie:
- Slade, wszystko w porządku? Martwię się o ciebie...
Pierwszy raz od wielu lat powiedziałam do niego po imieniu, tak a propos. Mimo wszystko, parę sekund potem, spojrzał na mnie i rzekł:
- Tak...Po prostu się nie wyspałem...Miałem ciężką noc. W ogóle, to daj mi pięć minut. Zaraz przyjdę.
- OK – Odparłam
Po tej rozmowie, ja odeszłam, a on zamknął drzwi. Jednak, cóż musiało się dziać tej nocy, aby on się nie wyspał i odsypiał za dnia? Mimo wszystko, po dojściu do głównego pomieszczenia, aby się nie nudzić, usiadłam na podłodze i z zaciekawieniem zaczęłam patrzeć w monitory, w które to codziennie wpatrywał się Slade. Na ekranach przewijał się widok różnych miejsc w Jump City. Czyli to stąd wiedział o tym wszystkim, co się działo oraz gdzie ja byłam.
Mimo wszystko, po pięciu minutach, usłyszałam za sobą głos Slade'a, który pytał:
- Em...Tri...Co ty robisz przed moim komputerem?
Po tych słowach, gwałtownie wstałam i odwróciłam się. Widząc Slade'a, rzekłam:
- Hehe...Po prostu patrzyłam na to, co ty zwykle obserwujesz.
I szeroko się uśmiechnęłam. W tym momencie, zobaczyłam że przewrócił on okiem, a następnie rzekł:
- Oj Tri, Tri...Musiało ci się serio nudzić.
Po czym dodał:
- Ale przechodząc do rzeczy, kolejne zadanie, które dla ciebie mam, polega na przetransportowaniu pewnej teczki z ważnymi informacjami do tego samego biurowca, do którego zaniosłaś teczkę. Jako, iż musi to być dostarczone dzisiaj, udasz się tam mym motocyklem.
- Ale...Ja nie umiem prowadzić motocyklu, tylko samochód, samolot i skuter śnieżny. – Zauważyłam
- Wiem o tym, dlatego udasz się tam ze mną. Ja będę prowadził i po problemie.
Wow, szykowała się kolejna misja ze Sladem. To mogło naprawdę ułatwić mi zadanie. Mimo wszystko, parę sekund potem, ruszył on w kierunku wyjścia z bazy. Ja zaś, udałam się za nim.
Po wyjściu, podeszliśmy do ściany, znajdującej się po lewej stronie, a następnie ujrzałam że Slade wpisał na panelu, który tam był, jakiś kod. Kiedy ekranik podświetlił się na zielono, zauważyłam iż wysoki i szeroki fragment ściany rozsunął się. Gdy zaś weszliśmy do środka, zobaczyłam jakiś garaż.
Był on w kształcie kwadratu z czarnymi ścianami. Po środku każdej ze ścian widziałam pas lamp LED, które, razem, tworzyły świecący prostokąt. Pod prawą ścianą stały wysokie, szklane tuby, za którymi widać było kombinezony na motocykl. Pośrodku pomieszczenia stało metalowe, srebrne koło na podwyższeniu, na którym stał czarny motocykl. Do owego podwyższenia prowadziły cztery, metalowe schodki.
Chwilę potem, podeszliśmy do tub, a następnie, za pomocą jakiegoś przycisku, Slade otworzył je. W tym momencie, zaczęliśmy zakładać na siebie owe kombinezony i kaski. Jednak, gdy skończyłam się ubierać, widząc że Slade zakładał kask, spytałam:
- A tobie nie wystarcza tylko ta twoja maska?
- Uwierz, kiedyś przekonałem się, że nie. Poza tym, droga którą będziemy jechali, jest dość niebezpieczna, więc lepiej nie ryzykować. – Odpowiedział
Mimo to, chwilę później, weszliśmy na podwyższenie i wsiedliśmy na motocykl. Slade usiadł za sterami, a ja tyłem do niego. Parę sekund potem, poczułam że podwyższenie przekręciło się w kierunku środkowej ściany, a następnie obniżyło. Kilka chwil potem, ruszyliśmy.
Jechaliśmy przez jakiś długi, czarny korytarz, po którego bokach były pasy lamp LED. Jednak, miałam wrażenie, iż podróżowaliśmy z prędkością światła. Od razu spytałam:
- Czy my jedziemy z prędkością światła?
- Nie. To tylko iluzja, gdyż tak naprawdę jedziemy z normalną prędkością. – Odpowiedział Slade.
Okej, ale po co byłby mu korytarz tworzący takie złudzenie? Lecz, nawet nie zdążyłam się nad tym zastanowić, gdyż ujrzałam że wyjechaliśmy na powierzchnię.
Przez około pół godziny mieliśmy spokój. Ja, jako iż nigdy wcześniej nie jechałam motocyklem, rozkoszowałam się tą przyjemną jazdą. W pewnym momencie nawet, Slade spytał:
- I jak? Przyjemnie się jedzie?
- Jasne! Nigdy wcześniej nie jechałam motocyklem! – Odpowiedziałam
Po tej odpowiedzi, zaśmiał się i rzekł:
- To w takim razie, cieszę się, że ci się podoba.
Jednak, nie długo cieszyłam się tą przyjemną podróżą. Otóż, po paru minutach, ujrzałam zieloną kulę energii lecącą w naszym kierunku. Od razu, gwałtownie, wytworzyłam pole ochronne z wiązek dezintegrujących. Dzięki temu, owa kula tylko uderzyła w naszą powłokę ochronną i wybuchła. Gdy wszystko opadło, opuściłam ręce i zobaczyłam...Tytanów, zmierzających w naszym kierunku. W tym momencie, Slade spytał:
- Co tam się dzieje?
- Tytani... - Odpowiedziałam
- W takim razie, atakuj.
Po tym rozkazie, szyderczo uśmiechnęłam się przed siebie i odpowiedziałam:
- Tak jest.
A następnie uformowałam wielką kulę ognia i wystrzeliłam w kierunku naszych wrogów...
Od teraz, Slade prowadził motocykl, wymijając strzały kierowane przez Tytanów w naszym kierunku, a ja szturmowałam ich swoimi strzałami. Jednak, coś poszło nie tak. Kiedy jechaliśmy przez ostry zakręt, znajdujący się na wysokim klifie, kula energii Gwiazdki uderzyła w nasz pojazd. Przez to, Slade stracił panowanie nad pojazdem, a po kilku chwilach, wpadł w niewielką barierkę, która tam była i zaczęliśmy spadać w dół...
Tak bardzo to nigdy wcześniej się nie bałam. Czułam, że moja śmierć była bliska. Miałam dopiero dwadzieścia lat, a już miałam zginąć. Przed upadkiem, mimo iż byłam ateistką, pomyślałam:
„Boże, daj nam przeżyć..."
Po paru chwilach, uderzyłam w ziemię. Od mocnego uderzenia, zemdlałam.
Nie wiedziałam, ile byłam nieprzytomna. Jednak, w pewnym momencie, ujrzałam przed sobą białe światło. O nie. Światełko w tunelu. To znaczyło tylko tyle, że umierałam. Czyżby nie dane mi było przeżyć? Nie chciałam iść przed siebie, gdyż nie chciałam opuszczać Slade'a. Jednak, coś pchało mnie prosto. Mimowolnie, zaczęłam iść w tamtym kierunku i, gdy po jakimś czasie weszłam w owe światło, ujrzałam białe tło. Teraz, przed mymi oczami, zaczęły przewijać się moje wspomnienia.
Moja rodzina, która się mną nie interesowała, moja samotność w przedszkolu i szkole, moment w którym zaczęłam czuć się obserwowana, ucieczka z domu, wałęsanie się po mieście, pomoc innym z ukrycia, pomoc Tytanom i rozmowa z nimi, koniec świata, poznanie Slade'a, przyłączenie się do niego, szpiegowanie Tytanów, zdradzenie ich, wszystkie moje zlecenia, które dotychczas dał mi Slade, pobicie mnie za tchórzostwo, odkrycie prawdy o jego kłamstwie, wyciągnięcie go z więzienia i dzisiejsze zdarzenie.
Jednak, gdy wspomnienie z dnia dzisiejszego, którego zakończenie prawdopodobnie oznaczałoby moją śmierć, doszło do połowy, nagle zostało przerwane. Czyżbym jednak przeżyła? Prawdopodobnie tak, gdyż po paru chwilach usłyszałam pikanie elektrokardiografu, które wskazywało na to, że żyłam. Po paru chwilach, otworzyłam oczy.
Przez pierwsze parę sekund wszystko widziałam jak przez mgłę. Gdy zaś zaczęłam wszystko normalnie widzieć, zobaczyłam że byłam w skrzydle szpitalnym bazy Slade'a. Również widziałam jego samego, siedzącego obok mego łóżka. Obecnie, siedział tak, jakby się modlił oraz miał zamknięte oko, z którego płynęły rzewne łzy. Pierwszy raz widziałam, żeby płakał.
Jednak, parę sekund potem, otworzył oko i spojrzał na mnie. Kiedy zobaczył, że już się obudziłam, stało się coś, czego nigdy bym się po nim nie spodziewała. Otóż, rzucił się mi on w ramiona, mocno przytulił mnie do siebie i powiedział zapłakanym głosem:
- Tristitio...Oh, Tristitio...Ty żyjesz...Dzięki Bogu...Tak się bałem, że cię straciłem...Przez bardzo długi czas na elektrokardiografie była ciągła, prosta linia i, mimo iż się starałem, nie mogłem cię odratować...Ale ty żyjesz...
Ja zaś, również przytuliłam się do niego. Nie wiedziałam, że on mógł aż tak zareagować na to, że przeżyłam. To było do niego niepodobne. Mimo wszystko, chwilę potem, również ze łzami w oczach, rzekłam:
- A ja...Bałam się, że stracę ciebie...
Lecz,parę minut potem, gdy emocje opadły i puściliśmy się, nastało coś, na coczekałam od bardzo dawna...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top