Rozdział XVII - Cel: Uwolnić Slade'a.
"Wierność jest przede wszystkim aktem nadziei, a nie pamięci."
~Józef Tischner
Postanowiłam działać od razu. Jednak, najpierw wolałam upewnić się czy czasem w jakiś sposób nie stałam się niewidzialna. Od razu włączyłam telefon Slade'a, który leżał niedaleko, wybrałam wbudowaną aplikację „Lustro" i spojrzałam w nie. Nie widziałam swojego odbicia. Znaczyło to, że Tytani nie wsadzili mnie do więzienia tylko dlatego, że w jakiś sposób stałam się niewidoczna dla innych. Jednak i na to miałam sposób. Odłożyłam telefon, a następnie udałam się do mego pokoju i, gdy tam byłam, wyjęłam z szuflady mój pasek, a następnie zapięłam go w pasie i nacisnęłam środkowy przycisk. Po zrobieniu tego, udałam się do łazienki i spojrzałam w lustro. Znowu byłam widoczna. Widząc to, wyszłam z łazienki oraz pokoju, po czym udałam się w kierunku wyjścia z bazy. Kiedy byłam na zewnątrz, ruszyłam w kierunku więzienia, w którym przebywał Slade...
W czasie drogi, zastanawiałam się jakim cudem mogłam stać się niewidzialna. Przecież w momencie starcia z naszymi wrogami nie miałam na sobie paska. Może to maszyna miała możliwość powodowania, że po uderzeniu w odpowiednie miejsce dana osoba stawała się niewidzialna? Nie wiedziałam.
Mimo wszystko, po około pół godzinie, wiele razy się gubiąc, doszłam do celu. Przed podejściem do bramy, przywołałam pirokinezę. Gdy to zrobiłam, wokół moich dłoni pojawił się ogień. Następnie podeszłam do muru pilnowanego przez strażników i rzuciłam się w ich stronę. Zaczęła się walka. Bardzo szybko wygrałam, gdyż miałam nad nimi przewagę. Bowiem ja miałam nadprzyrodzone zdolności oraz byłam nauczona walki wręcz przez mego Mistrza, a oni umieli tylko walczyć, jednak nie tak dobrze jak Slade i ja. Po paru minutach, leżeli nieprzytomni na ziemi. Od razu pomyślałam:
„Wysuńcie się!"
Po czym moje skrzydła zrobiły to. Od razu wzbiłam się w powietrze i przeleciałam przez mur. Kiedy byłam po stronie więzienia, pomyślałam:
„Schowajcie się!"
I skrzydła wykonały polecenie, a ja opadłam na ziemię. Najprawdopodobniej było to silnie strzeżone więzienie, gdyż znajdowało się tam naprawdę bardzo dużo strażników. O wiele więcej niż w normalnych więzieniach. Mimo wszystko, znowu przywołałam pirokinezę i rzuciłam się na zbliżających się do mnie strażników. W pewnym momencie, któryś z nich powiedział:
- Poddaj się. Nie masz żadnych szans aby uwolnić tego, po kogo przybyłaś.
- Ja nie mam szans?! JA NIE MAM SZANS?! Nikt, poza moim Mistrzem nie będzie mi mówił czy mam szanse, czy nie! – Krzyknęłam i kontynuowałam walkę.
Po około dwudziestu minutach walki, wszyscy leżeli ogłuszeni na ziemi. Teraz musiałam dostać się do środka.
Postanowiłam spróbować przemienić się w demona nie będąc wściekłą. Od razu zacisnęłam powieki i skupiłam w sobie całą moją energię. Po paru minutach, gwałtownie otworzyłam oczy i przemieniłam się w demona. Udało się! Od razu wytworzyłam wielką kulę dezintegrującą i zniszczyłam wejście, przy okazji prawdopodobnie dematerializując paru strażników. Po zrobieniu tego, wleciałam do środka.
Teraz nikt nie miał ze mną szans. Bardzo szybko zabijałam strażników i, przy okazji, niszczyłam wejścia do innych celi, uwalniając skazanych. Podczas ich oswabadzania, powiedziałam demonicznym głosem:
- Jesteście wolni! Możecie iść!
Widziałam, że szczęśliwi wybiegali na zewnątrz. Ja zaś, tak mordując strażników i uwalniając więźniów, szukałam tego, po którego przybyłam.
W końcu dotarłam na ostatnie piętro. Znajdowała się tam tylko jedna cela oraz bardzo długi korytarz. Przez kraty celi zauważyłam Slade'a, jednak on najprawdopodobniej nie zauważył mnie, gdyż wyglądał przez kraty w oknie. Od razu, tą samą kulą dezintegrującą, zniszczyłam wejście do celi i szybko przemieniłam się w człowieka. Gdy kurz opadł, ujrzałam przed sobą Slade'a, który patrzył w moim kierunku. Kiedy mnie zauważył, powiedział ze słyszalnym zaskoczeniem w głosie:
- TRISTITIA?! To naprawdę ty?!
- Tak. Gdy się obudziłam, zauważyłam twoje zniknięcie, więc zaczęłam cię szukać. Nigdzie ciebie nie było, to zaczęłam szukać cię za pomocą komputera. W pewnym momencie ujrzałam, że znajdowałeś się w tym oto więzieniu. Więc, jak każda normalna uczennica by zrobiła, przybyłam po ciebie. Przy okazji mordując iluś tam strażników i, pod postacią demona, uwalniając wszystkich innych więźniów. – Odpowiedziałam
I w tym momencie stało się coś, czego nigdy bym się po nim nie spodziewała. Mianowicie rzucił mnie się on w ramiona i przytulił mnie. Ja, zaskoczona całym zajściem, mimo wszystko, również przytuliłam go. Po chwili, powiedział on ze słyszalnym, zapłakanym z radości, głosem:
- Dziękuję...Tak bardzo dziękuję, że jesteś mi wierna...
- Oj, nie ma za co...Zmieniłeś moje życie na lepsze i ciekawsze, więc po prostu jestem ci wdzięczna. – Odparłam
Po paru minutach, emocje opadły. Kiedy oboje puściliśmy się, usłyszeliśmy kroki dochodzące z drugiego piętra. Słysząc to, Slade spytał ze słyszalnym niepokojem w głosie:
- Co teraz robimy?!
- Mam pomysł. – Odrzekłam
Po tych słowach, uformowałam wielką kulę dezintegrującą i wycelowałam nią w ścianę naprzeciwko nas. Następnie, rzuciłam nią. Gdy kurz opadał, pomyślałam:
„Wysuńcie się!"
I, w tym momencie, skrzydła wysunęły się. Ja zaś, rzekłam:
- Zabiorę nas stąd za pomocą tych skrzydeł.
- Dobry pomysł. – Przyznał Slade.
Po tym krótkim dialogu, usłyszeliśmy kroki na trzecim od góry piętrze. Słysząc to, szybko uniosłam się w powietrze, chwyciłam Slade'a za ramiona i wyleciałam przez dziurę w ścianie. Następnie, skierowałam się na wschód i zaczęłam lecieć w kierunku naszej bazy...
W czasie lotu, aby nie puścić Slade'a, przemieniłam swoje ręce w ręce demona, gdyż były one dwa razy silniejsze. Przez parę minut, lot przebiegał spokojnie. Jednak, w którejś chwili, mój Mistrz spytał:
- Od kiedy ty masz takie szponiaste pazury?
- Normalnie to takich nie mam. Teraz przemieniłam je w takie ręce, jakie mam, gdy zamieniam się w demona. Są one dwa razy silniejsze od tych, które mam jako człowiek, więc mam pewność, że mnie się nie wyślizgniesz i, że nie zabijesz się. – Odpowiedziałam
- To ty potrafisz przemieniać siebie lub część swojego ciała w demona, nie będąc wściekłą?
- Z tego wniosek, że tak. Odkryłam to dzisiaj, po pokonaniu strażników, którzy pilnowali więzienia od zewnątrz, przed wejściem do środka. Myślisz, że jakim cudem zabiłam strażników pilnujących środek więzienia i uwolniłam wszystkich więźniów?
- A propos, pozostając w temacie więzienia i więźniów. Jakim cudem Tytani nie wsadzili do kicia także i ciebie?
- Na początku też się nad tym zastanawiałam. Jednak, gdy spojrzałam w lustro, okazało się, że byłam niewidzialna. Nie wiedziałam i nie wiem dlaczego. Obecnie mnie widzisz, gdyż użyłam paska, który od ciebie dostałam, aby znowu być widoczna. Tak w ogóle, to może ty wiesz, dlaczego takie coś nastąpiło?
- Nie mam pojęcia. Kiedy tworzyłem tamtą maszynę, nie konstruowałem jej w taki sposób, aby stwarzała ludzi niewidzialnymi.
Po tej rozmowie, na resztę lotu zapanowała cisza...
Kiedy minęło jakieś pół godziny drogi, podlecieliśmy do bazy. Będąc przed nią, zniżyłam się na bezpieczną wysokość, przemieniłam moje ręce w normalne i puściłam Slade'a. Następnie, pomyślałam:
„Schowajcie się!"
I skrzydła zrobiły to, a ja opadłam na ziemię. Kiedy już stałam, oboje weszliśmy do środka. Będąc w bazie, Slade powiedział:
- Jeszcze raz, bardzo dziękuję ci za uwolnienie mnie.
- Oj, naprawdę nie musisz. Nie zostawiłabym cię tam. – Odpowiedziałam
W tym momencie, mimo iż nie widziałam jego twarzy, poczułam że szczerze uśmiechnął się on do mnie. Ja, odwzajemniłam jego uśmiech.
I pochwili, Slade podszedł do wielkich monitorów, a ja udałam się w głąb bazy, do megopokoju. Slade był wolny. Teraz, pozostało mi czekać na kolejne zadanie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top