Rozdział XLVIII - Pomysłowość Slade'a nie zna granic.

„Żeby być wynalazcą, trzeba mieć bujną wyobraźnię i stertę rupieci."

~Thomas Edison

Jednak, od powrotu ze szpitala, spokój miałam przez miesiąc. Nie dziwiło mnie to, gdyż takie odstępy czasu pomiędzy kolejnym zadaniem otrzymanym przez Slade'a miały miejsce już kilka razy. W każdym razie, przez ten czas, widziałam że Slade coś intensywnie planował oraz tworzył. Nie wiedziałam co to było, gdyż zawsze, kiedy się go pytałam, mówił że to była niespodzianka. Jednak ja, byłam bardzo ciekawa, co on tym razem przygotowywał. Przez ten czas, także często rozmawiałam przez komunikator z Sebastianem. Również zastanawiałam się nad uczuciami, jakimi go darzyłam. Fakt, on nadal był moim przyjacielem i nie wyobrażałam sobie mojego obecnego życia bez niego, ale...od jakiegoś czasu miałam wrażenie, że czułam do niego coś więcej niż tylko przyjaźń. Był on dla mnie taki dobry i tak o mnie dbał, jak jeszcze żaden inny, poza Sladem, człowiek.


Lecz, po tym miesiącu, któregoś dnia, gdy właśnie skończyłam kolejną rozmowę z Sebastianem i obecnie grałam na komputerze, usłyszałam w swoich uszach głos Slade'a, który mówił:

– Tri, za dziesięć minut widzę cię w głównym pomieszczeniu.

– Tak jest! – Odparłam moim, już utartym, tekstem.

Po tej krótkiej wymianie słów, wyłączyłam komputer i odstawiłam go na biurko. Przez osiem minut zastanawiałam się, jakie nowe zadanie miał dla mnie Slade. No, bo w końcu bez powodu by mnie nie wezwał. Jednak, kiedy minęło odpowiednio dużo czasu, wyszłam z mego pokoju i udałam się do głównego pomieszczenia.


Doszłam tam równo o czasie. Kiedy znalazłam się w odpowiednim miejscu, ujrzałam że Slade patrzył, o dziwo, w wielkie monitory. Czyżby rachunki za prąd zmalały? Z tego wniosek. Mimo wszystko, parę chwil potem, odwrócił się on w moim kierunku i, widząc że już się zjawiłam, rzekł:

– Bardzo się cieszę, że przychodzisz o czasie. W każdym razie, jak pewnie się domyśliłaś, mam dla ciebie kolejne zadanie. Będzie ono właściwie powtórką z tego, co widziałaś w grze na PSP, którą dla ciebie stworzyłem, tyle że tym razem będziesz sterowała Mechanodroidem w rzeczywistości, tak jak chociażby w „Power Rangers" i za jego pomocą zniszczysz miasto.

– O jaaa...Zapowiada się świetnie! – Zawołałam z zachwytem w głosie.

Po tej reakcji, Slade zaśmiał się i odparł:

– Cieszę się, że ci się podoba. Jednak teraz, pora abyś przystąpiła do wykonywania zadania.

W tym momencie, wyjął on jakiś nadajnik i nacisnął jeden z przycisków. Po zrobieniu tego, dało się słyszeć taki dźwięk, jakby fragment ściany za nami rozsuwał się. Słysząc to, od razu odwróciłam głowę i, gdy to zrobiłam, ujrzałam że rzeczywiście, wysoki i szeroki fragment ściany rozsunął się, ukazując czarnego Mechanodroida, wyglądającego dokładnie tak samo, jak na okładce gry.


Parę sekund potem, podeszłam do maszyny i, gdy zniżyła się na moją wysokość, wsiadłam do środka. W środku miałam właściwie tylko gałki do sterowania maszyną oraz spory ekran, który najprawdopodobniej miał służyć za oczy robota. Chwilę potem, włączył się on, dzięki czemu zobaczyłam, że Slade, za pomocą tego samego nadajnika, otworzył mi wyjście w postaci wysokiego i szerokiego fragmentu ściany naprzeciwko. Widząc to, wyszłam niszczyć miasto...


Było to, szczerze powiedziawszy, jeszcze przyjemniejsze niż w czasie grania w tę grę na PSP. Miło niszczyło mnie się bloki, inne zabudowania, nawet przyrodę oraz zabijało ludzi. Nie wiedziałam, ile zajęłoby mi zniszczenie całego miasta, ale zważywszy na wielkość Jump City mogło to trochę potrwać. Lecz...Nie wszystko było takie kolorowe. W którejś chwili mego niszczenia, usłyszałam blisko siebie wybuch, a następnie ujrzałam, że Mechanodroid rozleciał się na kawałki, a ja spadłam na ulicę, na której obecnie byłam.


Jako, iż spadłam z pewnej wysokości, trochę to bolało, a dodając do tego jeszcze fakt, że upadłam tak, iż przygniotłam sobie rękę, to bolało jeszcze bardziej. W każdym razie, kiedy wstałam, jako iż przed sobą nie widziałam nikogo podejrzanego, obróciłam się. I to właśnie wtedy ujrzałam...Tytanów. No cholera, czy oni nie mogli się definitywnie odpierdolić?

– No cholera. Czy wy nie możecie definitywnie się odpierdolić i przestać przeszkadzać mi i Sladeowi w realizacji naszych celów? – Spytałam

– Nie, nie możemy. W końcu nie chcemy dopuścić do tego, abyście roznieśli to miasto w pył. I tak już wystarczająco wiele zniszczyłaś. – Odpowiedział Cyborg.

Po tej krótkiej rozmowie, przywołałam pirokinezę i rzuciłam się w ich kierunku z zamiarem zaatakowania. W tym momencie, Robin zawołał:

– Tytani, WIO!

I oni również rzucili się do walki ze mną.


Muszę się przyznać, że walka dzisiaj w ogóle mi nie szła. Nie wiem, czy to było spowodowane tym, że nadal czułam dość mocny ból po upadku z wysoka, czy czymś innym, ale przeszkadzało to dość. Ciągle wygrywali Tytani, chociaż zdarzało się, że na chwilę szala zwycięstwa przelewała się na moją stronę. No, ale koniec końców wygrali Tytani. W pewnym momencie, gdy Gwiazdka strzeliła w moim kierunku swoją zieloną kulą energii, nie udało mnie się odskoczyć na bok, przez co zostałam z dużą siłą odepchnięta na pobliski budynek. Od mocnego uderzenia, straciłam przytomność...


Nie wiem, ile czasu byłam nieprzytomna, ale nie byłam pewna, czy chciałam wiedzieć, gdzie obecnie byłam. No, ale w końcu musiałam się obudzić. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam przed sobą białą ścianę. Kiedy spuściłam wzrok, ujrzałam że byłam gdzieś wysoko i dopiero teraz poczułam, że coś trzymało mnie za nogi i ręce. W dole zaś, widoczne było lustro weneckie, za którym dostrzegłam dość ciemny korytarz. Po obróceniu wzroku, zauważyłam jakieś cosie, wyglądające jak pusty silnik samolotu, które to właśnie trzymały mnie za nogi i ręce. Świetnie. Czyli znowu zostałam zamknięta w więzieniu, tylko tym razem samotnie.


Jednak, nie chcąc zostać tu na zawsze, próbowałam się uwolnić...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top