Rozdział XLV - Śmierć jest niepojęta?
„Słusznie powiadają, że najlepszym strażnikiem winnicy jest strach przed strażnikiem, dlatego też zawsze warto najpierw pokonać strach, a dopiero potem martwić się strażnikiem."
~José Saramago
Lecz, jednego dnia, najpierw postanowiłam przetestować bronie, które dostałam od Slade'a i Sebastiana oraz ten ubiór do poznania prawdziwego świata, który dla mnie stworzyli. Zaczęłam od broni, gdyż niespodziankę postanowiłam sobie zachować na koniec. Wzięłam najpierw działo, które dostałam od Sebastiana. Miało ono jeden przycisk, który od razu nacisnęłam. W tym momencie, przede mną wytworzyło się jedno, całkiem spore przejście, przypominające portal. Widząc je, wyjrzałam przez nie i, po drugiej stronie, ujrzałam wnętrze galerii handlowej.
Czyli to po prostu były portale, ale drugi tworzył się w innym miejscu od tak, automatycznie. Nie wiedziałam, czy to było losowe, czy odpowiadał za to jakiś mechanizm, ale postanowiłam spytać się o to Sebastiana w najbliższym czasie. Mimo wszystko, wyłączyłam broń, schowałam ją do jednej z szuflad jednej z moich szafek i nacisnęłam jeden z przycisków, który na niej był. W tym momencie, poczułam jak tuba gwałtownie rozłożyła się i otoczyła moje ciało. Czując to, od razu pobiegłam do łazienki i przejrzałam się w lustrze.
Okazało się, że zostałam otoczona jakimś czarnym czymś, co wyglądało tak, jakby moja skóra, oprócz skóry głowy, została spalona. Nie wiedziałam, co to mogło robić, ale postanowiłam przy odpowiedniej okazji zapytać się o to Slade'a. Mimo wszystko, po chwili, zauważyłam na prawej ręce różne przyciski. Widząc je, nacisnęłam ten sam, co poprzednio i, dzięki temu, owa otoczka zeszła ze mnie, zamieniając się w tubę.
„Niezłe bronie mi stworzyli, ale niezbyt wiele o nich wiem. Ciekawe, do czego może służyć to czarne coś, co mnie otoczyło." – Pomyślałam, wychodząc do głównego pomieszczenia mego pokoju.
Będąc tam, odłożyłam tubę w to samo miejsce, w którym leżało działo Sebastiana, a następnie przebrałam się w kombinezon, który stworzyli Slade i Sebastian. Kiedy założyłam okulary, pożałowałam tego.
Świat bez zmysłów oraz kolorów był okropny. Wszystko było przeźroczyste, a także nie było słychać żadnych dźwięków. Po prostu panowała trupia cisza, taka jakbym umarła. Nie było słychać nawet tych cichych szumów, które generuje mózg, gdy jest się w cichym miejscu. Oprócz tego, nie czułam ani zapachów, ani dotyku chociażby podłogi. Widząc to, od razu zdjęłam okulary i, widząc świat normalnie, chwyciłam leżący na łóżku kombinezon, po czym pobiegłam za jedną z zasłon się przebrać.
Nie chciałam nigdy więcej tego doświadczyć. Wolałam żyć w tej codziennej iluzji, ale nie w tak okropnym miejscu, które zobaczyłam przez te okulary. Jednak, kiedy przebierałam się, usłyszałam z głównego pomieszczenia mego pokoju taki dźwięk, jakby ktoś się przeteleportował.
- Sebastian? To ty? – Spytałam, gdy to usłyszałam.
- Tak – Usłyszałam odpowiedź.
- Poczekaj chwilę, zaraz do ciebie wyjdę. Ja jeszcze nieprzebrana jestem.
- OK, nie ma problemu.
Po tej krótkiej rozmowie, przebrałam się w kombinezon, który na co dzień nosiłam, wzięłam ten przeklęty ubiór, który pokazywał prawdziwy świat i wyszłam zza zasłony.
Kiedy to zrobiłam, rzeczywiście ujrzałam Sebastiana, opierającego się o jedną ze ścian. Widząc mnie oraz to, że w ręku trzymałam wiadomo jaki kombinezon i okulary, powiedział:
- Widzę, że już tego używałaś.
- Tak. Nigdy więcej. – Odparłam
Po tych słowach, zaśmiał się i rzekł:
- Nie dziwię się tobie. Też tego używałem i nie chcę do tego wracać.
- Dlaczego ten inny świat jest taki okropny? – Spytałam
- Brak zmysłów i kolorów. Nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni, więc wydaje nam się to koszmarne. Jednak, gdybyśmy żyli w takim świecie na co dzień, byłoby to dla nas czymś normalnym.
- Cieszę się, że jest, jak jest.
- Jeśli żyłabyś w tym innym świecie, mówiłabyś to samo. W każdym razie, jak się czujesz?
- No dobrze...A czemu pytasz?
- Po prostu martwię się o ciebie. Jesteś zbyt delikatna i wrażliwa, co cię niszczy.
- Ja...Ja po prostu nie mogę inaczej. Szczególnie, kiedy Sezoris...
Po czym, w moim oku zabłysły łzy. W tym momencie, Sebastian przytulił mnie do siebie i powiedział:
- Nie myśl o nim. Jego już nie ma, a ty tylko wyniszczasz się myśleniem o tym, co minęło.
- Chcę umrzeć... - Rzekłam, również przytulając się do niego i zamykając oko.
- Nie mów tak. Ja i Slade nie przeżylibyśmy, gdybyś umarła.
- Czemu to zawsze ja...
- Nie wiem. Odpowiedziałbym ci, ale nie wiem. Jednak walcz z tym. W twoim wypadku jest to przesadna delikatność i wrażliwość. Nigdy nie jest za późno na zmiany. Nigdy się nie poddawaj.
- Nie umiem...
- To tylko wymówka. Umiesz, tylko siedzisz w tym swoim okropnym świecie, w którym się wyniszczasz. Musisz po prostu się starać.
- Gdyby to było takie łatwe...
- Wiem, to nie jest łatwe, ale nie niemożliwe. Dasz radę. Po prostu nigdy się nie poddawaj. Jak to było? „Nic nie jest szczególnie trudne do zrobienia, jeśli tylko rozłożyć to na etapy.".
- Czyj to cytat?
- Henry'ego Forda
- Czy ty znasz wszystkie cytaty świata?
- Nie wszystkie, ale dużo ich znam.
Jednak, nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, usłyszałam w uszach głos Slade'a, który mówił:
- Tri, za dziesięć minut widzę cię w głównym pomieszczeniu.
- Tak jest... - Odpowiedziałam
- Widzę, że ty i Slade macie fajny sposób komunikacji. – Powiedział Sebastian.
- Ułatwia życie. Nie muszę mieć dodatkowych komunikatorów przy sobie oraz Slade nie musi tutaj przychodzić osobiście.
- W każdym razie, skoro cię wzywa, to ja już będę się zbierał.
Po czym, oboje puściliśmy się, a następnie Sebastian położył ręce na mych ramionach, ukucnął na moją wysokość, spojrzał mi w oczy i powiedział:
- Wierzę, że ci się uda. Po prostu nie poddawaj się. Kenneth Boegh Andersen w swojej książce „Kostka Śmierci" napisał: „Nic nie jest niemożliwe. Niemożliwe jest tylko dla tego, kto się poddaje!".
A następnie uśmiechnął się do mnie. Ja zaś, odwzajemniłam ten gest, mimo iż mój uśmiech był wymuszony, po czym on stanął normalnie, pożegnaliśmy się i przeteleportował się do swojej bazy.
Ja zaś, zostawiając dzisiaj naszyjnik i pierścionek w pokoju, wyszłam do głównego pomieszczenia, w czasie drogi rozmyślając na temat naszej rozmowy. Może coś w tym było. Może powinnam walczyć z tymi dwoma, wyniszczającymi mnie cechami. Niby nie powinnam się poddawać, ale to nie było takie łatwe. W każdym razie, moje rozmyślania przerwał fakt, że doszłam do głównego pomieszczenia bazy. Tam, ujrzałam Slade'a, który patrzył, jak zwykle, w swoje hologramowe komputery. Chwilę potem, odwrócił się i, widząc mnie, rzekł:
- Cieszę się, że już się zjawiłaś. Mam dla ciebie kolejne zadanie, tym razem polegające na kradzieży. Udasz się do głównej siedziby korporacji „Satoshi Company" i ukradniesz z owego miejsca pewne urządzenie, wyglądające jak niedługi, metalowy kij z zaokrąglonymi bokami oraz podstawami.
A następnie, nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, wysunął jakąś długą szufladę, która była w jednym miejscu ściany i wyjął z niej jakąś długą, srebrno-jasnoniebieską deskę, bez kół. Chwilę potem, podał mi ją, a gdy, nieco zmieszana, wzięłam owy przedmiot, powiedział:
- Dzięki tej desce dostaniesz się tam. Owa deska unosi się w powietrzu, dlatego nie ma kół, a steruje się nią tak, jak zwykłą deskorolką.
Ty, fajne to było! A myślałam, że takie rzeczy są możliwe tylko w filmach science-fiction. W każdym razie, przed moim wyjściem z bazy, Slade podał mi jeszcze sławetne działo portalowe, które ukradłam z „Sabrina Company". A myślałam, że już nigdy nie byłoby mi dane go użyć. Po podaniu mi tego, dodał:
- Wypadałoby w końcu użyć tej broni. Bądźmy szczerzy, sam o niej zapomniałem.
- A już myślałam, że nigdy nie dane byłoby mi jej użyć. – Skomentowałam
- A widzisz, jednak sobie o niej przypomniałem. W każdym razie, leć już, gdyż ta rzecz jest istotna do mojego kolejnego planu.
- Tak jest!
Po tej rozmowie, wyszłam z bazy, weszłam na deskę i wzbiłam się w powietrze. Następnie, zaczęłam szukać owej firmy.
W czasie lotu, kontynuowałam rozmyślania na temat mojej dzisiejszej rozmowy z Sebastianem. Faktem było, że moja zbytnia delikatność i wrażliwość mnie niszczyły, ale ja nie potrafiłam z tym walczyć. Też chciałam chociaż zmniejszyć w sobie te cechy, ale każde próby kończyły się fiaskiem. Miałam nadzieję, że Slade i Sebastian by mi w tym pomogli, bo sama nie dałabym rady.
W każdym razie, po około trzech godzinach, znalazłam ową siedzibę. Z lotu ptaka wyglądała ona naprawdę imponująco, jeżeli jesteście ciekawi mojego zdania. Widząc ją, podleciałam bliżej i zniżyłam się na wysokość budynku. Jako, iż przed głównym wejściem było dość dużo strażników, postanowiłam dostać się tam w inny sposób. Od razu wytworzyłam dużą kulę dezintegrującą i rzuciłam nią w ścianę naprzeciwko mnie.
Po zrobieniu tego, wyjęłam działo portalowe i, jako iż nie miałam niczego, czym mogłabym shakować systemy alarmowe, nadal będąc na desce, za pomocą portali, zaczęłam dostawać się do poszczególnych pomieszczeń i szukać tego, po co zostałam wysłana. Znalazłam to po paru minutach, w jakimś niewielkim pomieszczeniu.
Owy metalowy kij leżał na podwyższeniu w kształcie walca, nad którym był reflektor, oświetlający owy przedmiot. Widząc go, już chciałam go chwycić, jednak nie zdążyłam, gdyż usłyszałam za sobą głos Bestii, który mówił:
- Nie tak szybko!
No błagam. Czy oni nie mogliby mi dać spokoju? Mimo wszystko, słysząc go, odwróciłam się i, po zauważeniu tych nieszczęsnych Tytanów, powiedziałam, przewracając okiem:
- Nie macie co robić, tylko mi przeszkadzać?
- Mamy, ale nie możemy pozwolić, abyś ukradła ten przedmiot. Wbrew pozorom, jest to niebezpieczna rzecz. – Odpowiedział Cyborg.
Po tych słowach, zaśmiałam się i spytałam, nadal nieco śmiejąc się:
- Niebezpieczna? Jak taki metalowy kij może być niebezpieczny?
- Ty po prostu nie wiesz, do czego Slade zamierza go użyć. – Odparła Raven.
Jednak, po tej rozmowie, wytworzyłam kulę dezintegrującą i rzuciłam w ich kierunku. Oni jednak, odskoczyli na bok, po czym Robin zawołał:
- Tytani, WIO!
A następnie, rzuciliśmy się do walki.
Już na samym początku straciłam jedną z ważniejszych dla mnie rzeczy. Bowiem, w pewnej chwili, Cyborg strzelił w moim kierunku z tego swojego działa sonicznego. Jednak, nie zdążyłam całkowicie odskoczyć, przez co promień trafił mnie w rękę, a dokładniej w bransoletkę, która umożliwiała mi nieśmiertelność. Przez to, ta rozerwała się na drobne kawałki i spadła na podłogę. Super. To byłoby na tyle z nieśmiertelności. Dalsza walka też nie szła mi zbyt dobrze. Nie wiedziałam, co się ze mną działo, ale jakoś mi nie szło. W pewnym momencie, po prostu wystrzeliłam ogniem w podłogę, tworząc wysoką ścianę ognia i pyłu, a następnie chwyciłam metalowy kij i, szybko, za pomocą portali wydostałam się na zewnątrz.
Kiedy wzbiłam się w powietrze i zaczęłam lecieć w kierunku bazy, zastanawiałam się, dlaczego walka mi nie szła. Może podświadomie nadal analizowałam rozmowę z Sebastianem, zamiast skupić się na walczeniu z Tytanami? To mogłoby być prawdopodobne, gdyż ciągle nie mogła odejść ode mnie myśl o tej rozmowie i tym, co powiedział. Przez około trzy godziny analizowałam tę rozmowę, a po tym czasie, znalazłam się przed bazą. Od razu zniżyłam się na bezpieczną odległość, zeskoczyłam z deski, wzięłam ją i weszłam do środka.
Slade, a jakżeby inaczej, stał i wpatrywał się w hologramowe komputery. Jednak, zauważyłam także rozsunięty fragment dachu oraz jakieś urządzenie, wyglądające na wielką, białą lunetę, tylko z zamkniętą częścią od strony bazy. Nie wiedziałam, do czego mogło to służyć, ale podejrzewałam, że był to kolejny plan Slade'a.
Jednak, parę minut potem, odwrócił się on w moim kierunku. Po zrobieniu tego, podeszłam do niego, wyciągnęłam rękę z odpowiednim przedmiotem w jego kierunku i powiedziałam:
- Proszę, Slade. Oto przedmiot, o który mnie prosiłeś.
- Dzięki – Odparł, odbierając ode mnie ową rzecz, a następnie dodał:
- Nie odchodź jeszcze. To jeszcze nie koniec mojego planu.
W tym momencie, zostałam w owym pomieszczeniu. Po chwili, oboje podeszliśmy do urządzenia, a Slade włożył owy kij w jedno z miejsc sprzętu. Dzięki temu, obwódka na górnej części urządzenia zaświeciła się na jasnozielono. Slade natomiast, wyprzedzając moje pytanie, wyjaśnił:
- Jest to urządzenie do tworzenia kontrolowanych czarnych dziur. Za jego pomocą, zamierzam zniszczyć Jump City.
- Nie jestem pewien, czy zdążysz. – Usłyszeliśmy za sobą głos Robina.
No do cholery, czy oni nigdy nie mogli dać nam spokoju? Tylko by nam przeszkadzali na każdym kroku. W każdym razie, odwróciliśmy się i, widząc Tytanów, nim nawiązała się jakakolwiek rozmowa, wytworzyłam kulę ognia i rzuciłam w ich kierunku. Oni, niestety, odskoczyli na boki, a po chwili Robin zawołał:
- Tytani, WIO!
Po czym, zaczęła się druga na dziś walka.
Była ona wyrównana, a to pewnie dlatego, że tym razem walczyłam razem ze Sladem. Przez długi czas nie można było wywnioskować, kto by wygrał. Jednak, po jakimś czasie, szala zwycięstwa zaczęła przelewać się to na naszą, to na Tytanów stronę. I, koniec końców, wygrali Tytani. Bowiem, w pewnym momencie, Raven za pomocą swej psychokinezy, rzuciła w moim kierunku jakimś przedmiotem. Ja nie zdążyłam odskoczyć, przez co zostałam odepchnięta w kierunku urządzenia. Po uderzeniu, zatrząsnęło się ono, a następnie w bazie wytworzyła się sporych rozmiarów czarna dziura.
Zdążyłam wytworzyć barierę z mojej zdolności kontrolowania wiązek dezintegrujących tylko przed Sladem, ale ja sama zaczęłam być wciągana przez ową czarną dziurę. Przed całkowitym wciągnięciem, złapał mnie Slade. Bałam się, że to mogłoby nie wystarczyć i, że zostałabym wciągnięta do środka, i zabita. Rzeczywiście, tak się stało. Po paru chwilach, przez zbyt dużą siłę grawitacji od strony czarnej dziury, Slade nie utrzymał mnie i wpadłam do środka. Ostatnie, co przed tym usłyszałam, to mój krzyk. Po wpadnięciu, czarna dziura chyba się zamknęła.
Teraz czekała mnie już tylko śmierć.
___________________________________________
Tak, ja wiem, rozdział miał pojawić się za tydzień, ale uświadomiłam sobie, że za tydzień...wyjeżdżam. Niezły zapłon mam. ;=;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top