Rozdział XLII - Dziwne zachowanie Sezorisa.

„Im więcej widzę, tym mniej rzeczy jestem pewien."

~John Lennon

Jednak, od następnego dnia, zaczęły się dość niepokojące dni. Otóż Sezoris ciągle gdzieś wychodził. Nie byłoby to niczym dziwnym, gdyby nie to, że wychodził on praktycznie codziennie i to czasem kilka razy. Nie wiedziałam, gdzie on mógł tak nałogowo chodzić, ale nawet Slade zaczynał coś podejrzewać i czasem pytał mnie, czy nie wiem, gdzie chodził Gregory. A ja nie wiedziałam, bo on nigdy nie mówił, gdzie dokładniej szedł. Znaczy zawsze mówił, że wychodzi na miasto, ale po co miałby wychodzić tam tyle razy? Aż w końcu mniej więcej dowiedziałam się, o co chodziło...


Otóż, któregoś dnia, gdy Sezoris znowu gdzieś wyszedł, a przynajmniej tak myślałam, a ja akurat przechodziłam przez korytarz, gdy przechodziłam obok pokoju Gregory'ego, nagle poczułam, że ktoś chwycił mnie za rękę, a następnie wciągnął do owego pomieszczenia. Nie spodziewałam się tego, dlatego aż pisnęłam ze strachu. Jednak, gdy już byłam w owym miejscu, okazało się, że to był Sezoris.


Zdziwiło mnie to, no bo on niedawno wychodził, a przecież nie umiał się teleportować. Jednak, chwilę potem, szeptem, powiedział coś, co zmroziło mi krew w żyłach:

- Słuchaj. Chodź, zdradźmy Slade'a.

- Czyś ty oszalał?! Nigdy mu tego nie zrobię! – Krzyknęłam

- Cicho, nie krzycz. Nie chcę, aby nas usłyszał. A poza tym, naprawdę podoba ci się to robienie tego wszystkiego, co on każe?

- A żebyś wiedział. Podoba mnie się to życie i nie oddałabym go za nic innego. Poza tym, jeżeli zdradziłabym Slade'a, musiałabym zdradzić także i Sebastiana, a prędzej skoczyłabym z okna, niż bym mu to zrobiła.

- Ale co ty w nich takiego widzisz? To zwykli przestępcy!

- Może i tak, ale Slade jest dla mnie jak ojciec. Tyle dla mnie zrobił i teraz, po tym wszystkim, miałabym go zdradzić? Nigdy. Nie jestem niewdzięczna. A Sebastian to mój przyjaciel i nie zamierzam go od tak porzucać. Zbytnio go lubię.

Po tej rozmowie, nim Sezoris zdążył cokolwiek powiedzieć, wybiegłam z pokoju i pobiegłam do siebie.


Będąc w mym pokoju, chwyciłam płaszcz Sebastiana, położyłam się na sofie, otuliłam się owym płaszczem i zaczęłam rozmyślać. Jak on mógł w ogóle coś takiego zaproponować? Czy on oszalał? Nigdy nie zrobiłabym tego Sladeowi i Sebastianowi. Byli dla mnie zbyt ważni, aby im to zrobić. Nie darowałabym sobie, gdybym ich zdradziła. Lecz, nie zdążyłam więcej pomyśleć na ten temat, gdyż po prostu usnęłam...


Jednak, od tego momentu, codziennie, Sezoris gdzieś wychodził i próbował namówić mnie do tego, abym zdradziła Slade'a wraz z nim. Ja zaś, ciągle odmawiałam, gdyż nigdy bym tego nie zrobiła. Zbytnio podobało mnie się to życie oraz Slade i Sebastian byli dla mnie zbyt ważni, aby ich zdradzić. Lecz, któregoś dnia, gdy byłam u niego w pokoju, on rzekł:

- Slade i Sebastian to zwykli przestępcy. Wiem, że jesteś uczennicą Slade'a już bardzo dużo czasu, ale nigdy nie jest za późno na zmiany. Wiem, że w głębi jesteś dobrą dziewczyną i także jesteś wrażliwa na cierpienie ludzkie. Czy nadal chcesz tak żyć? Czy nadal chcesz torturować swoją wewnętrzną, delikatną stronę?

W tym momencie, nie odpowiedziałam tak od razu. Pierwszy raz miałam poważniejszy dylemat, czy zdradzić Slade'a i być razem z Sezorisem, czy odmówić Sezorisowi i wieść takie życie jak dotychczas. Niby Slade był dla mnie jak ojciec, a Sebastian był moim przyjacielem, ale pierwszy raz rozważałam wszystkie za i przeciw.


Aż w którymś momencie, usłyszałam w głowie znajome głosy:

„Nie rób im tego. Nie zasługują na to."

„Slade i Sebastian dali ci tyle, ile nie dał ci nikt przed nimi, a ty się jeszcze zastanawiasz, czy ich zdradzić, czy nie?"

„Odpowiedź jest prosta: NIE"

„Wiemy, że lubisz to życie. Wiemy, że Slade i Sebastian są dla ciebie ważni. Wiemy, że nigdy byś im tego nie zrobiła."

„Czy Gregory jest ważniejszy od ludzi, którzy przez tyle lat byli przy tobie?"

„Chcesz być niewdzięcznicą?"

„Życie bez Slade'a i Sebastiana nie będzie dla ciebie szczęśliwe."

Po usłyszeniu tych głosów, zrozumiałam, że jeżeli zgodziłabym się na propozycję Sezorisa, postąpiłabym nie fair wobec Slade'a i Sebastiana. Dlatego od razu krzyknęłam:

- Chcę tak żyć! Nigdy nie zrobię tego Sladeowi i Sebastianowi!

A następnie przemieniłam się w niematerialnego orła i wyleciałam z bazy.


Leciałam w kierunku parku, w którym zazwyczaj spotykałam się z Sebastianem. Zastanawiałam się, dlaczego Gregory nagle chciał zdradzić Slade'a i tym samym mnie. Czyżby te jego codziennie podróże na miasto tak na niego wpłynęły? Z kim on musiał się spotykać albo gdzie chodzić? No, ale bardzo szybko dotarłam do parku, gdyż teraz leciałam tam jako niematerialny orzeł. Po znalezieniu się tam, podleciałam do pobliskiej ławki, zamieniłam się w człowieka i usiadłam na niej, podkulając nogi i chowając głowę w kolanach. Parę sekund potem, poczułam że z mojego oka zaczęły spływać łzy. Nie chciałam im tego zrobić...


Parę minut potem, usłyszałam czyjeś kroki. Nie zareagowałam, gdyż przecież to był park, więc wiele ludzi tamtędy codziennie przechodziło. Jednak, jakiś czas potem, poczułam że ktoś objął mnie, a następnie usłyszałam głos Sebastiana, który mówił:

- Hej...Skarbie...Co ci się stało? Dlaczego płaczesz?

W tym momencie, uniosłam zapłakany wzrok i odwróciłam go w kierunku źródła dźwięku. Widząc Sebastiana, po prostu przytuliłam się do niego, nadal płacząc. Chwilę potem, poczułam że on również przytulił mnie do siebie, a następnie ponownie spytał:

- No mów. Co ci się stało? Nie mogę patrzeć, jak cierpisz.

Po tych słowach, opowiedziałam całą historię z Sezorisem, a po skończeniu, dodałam:

- A jak on nas zdradzi? Ja go kocham...Nie chcę go stracić.

- Wiesz...Nie chcę ci tego mówić, ale jeżeli on naprawdę by cię kochał, nie zachowywałby się w sposób, który mógłby sugerować, że planuje odejście od was. – Odparł Sebastian.

W tym momencie, na chwilę nastała cisza. Może to była prawda. O tym nie pomyślałam, szczerze powiedziawszy.

- Dlaczego to ja zawsze muszę cierpieć? – Spytałam, płacząc i patrząc na niego.

- Nie wiem właśnie. Też nie mogę patrzeć, jak cierpisz, ale jednocześnie nie mogę na to nic poradzić. W każdym razie, jeżeli on was zdradzi – zabiję go. – Odpowiedział

- Masz takie samo podejście do życia jak Slade.

- No co? Humanitarne sposoby są nudne i nie zawsze skuteczne, a zabójstwo zawsze kończy się tak, jak to się zaplanuje.

- Trochę się boję waszego rozumowania...

- Nie musisz. My ciebie nie skrzywdzimy, tylko chcemy dla ciebie jak najlepiej.

- Zabijając tych, którzy czynią mnie nieszczęśliwą...

- No co? Taki już i ja, i Slade mamy charakter. Co poradzisz.

- ...

- No co?

- Nic, nic. Po prostu to jest trochę przerażające.

- Oj tam, zaraz przerażające. Jeżeli zabijemy kogoś, kto sprawia, że jesteś nieszczęśliwa, to już nigdy więcej cię nie skrzywdzi.

- Tak, taka jest kolej rzeczy, ale jednak...nie uważasz, że to jest niemoralne?

- Fakt, zabójstwo nigdy nie będzie zgodne z moralnością, ale co z tego? Najważniejsze to żyć po swojemu.

- A byłbyś szczęśliwy, gdyby ktoś ciebie zabijał?

- Oj, uwierz. Wątpię, aby ktokolwiek dał radę mnie zabić.

- Masz wysokie mniemanie o sobie.

- Taki już jestem.

Jednak, później, porozmawialiśmy jeszcze trochę na ten temat oraz temat Sezorisa. Kiedy po jakimś czasie, czytaj godzinie, skończyliśmy rozmawiać, on wstał z ławki, podniósł mnie i, po chwili ujrzałam, że przeteleportował nas do mego pokoju w bazie Slade'a.


Będąc tam, posadził mnie na sofie i dodał:

- Nie martw się. Jeśli cię skrzywdzi – pożałuje.

A następnie uśmiechnął się do mnie. Ja zaś, odwzajemniłam uśmiech i odparłam:

- Wy tak o mnie dbacie.

- Po prostu jesteś dla nas ważna, więc logicznym jest, że chcemy, abyś nie cierpiała. No, ale ja już muszę wracać do siebie. Cześć. – Rzekł

- Cześć.

Po tej krótkiej rozmowie, przeteleportował się, najprawdopodobniej, do swojej bazy. Ja zaś, chwilę potem jak Sebastian się przeteleportował, usłyszałam w uszach głos Slade'a, który mówił:

- Tristitio, Sezorisie, za dziesięć minut widzę was w głównym pomieszczeniu.

- Tak jest! – Odkrzyknęłam

Po tych słowach, zaczęłam czekać na minięcie odpowiedniej ilości czasu. Zastanawiałam się też, na jaki to kolejny, genialny plan wpadł Slade. Miałam nadzieję, że nie byłaby to jakaś kradzież czegoś, gdyż takie zadania były najnudniejsze do wykonywania. Fakt faktem, każde zlecenie Slade'a było na swój sposób fajne, ale kradzieże były z nich najmniej ciekawe.


No, ale gdy minęło osiem minut, wstałam z sofy, wyszłam z pokoju zamykając drzwi i udałam się do głównego pomieszczenia. W czasie drogi, zauważyłam również, że od pewnego momentu obok mnie zaczął iść Sezoris. W czasie naszej podróży do celu, nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Ogólnie przez te ostatnie tygodnie Gregory był jakiś dziwny i to był fakt. Bałam się, że ten sen, który kiedyś miałam, o jego zdradzie, mógłby się ziścić.


Jednak, na miejsce doszliśmy o czasie. Po znalezieniu się tam, ujrzeliśmy że Slade wpatrywał się, wyjątkowo, w hologramowe komputery. Oj, chyba rachunki za prąd znowu zaczynały rosnąć. Lecz, parę chwil potem, odwrócił się w naszym kierunku i, widząc że już się zjawiliśmy, powiedział:

- Cieszę się, że już jesteście, bowiem mam kolejny plan. Będzie on polegał właściwie na tym, że będziecie patrzeć, co będę robił. Otóż, mam plan jak sparaliżować to miasto poprzez odcięcie go od reszty Stanów Zjednoczonych.

To brzmiało ciekawie i aż nie mogłam się doczekać momentu, w którym dowiedziałabym się, jak Slade to rozegrał.


Chwilę potem, wyjął jakiś nadajnik i nacisnął jeden z przycisków. Kiedy to zrobił, zwykłe ekrany włączyły się, ukazując widok miasta. Zaś sam Slade, nacisnął parę opcji na swych hologramowych komputerach. W tym momencie, ujrzeliśmy że prąd na chwilę zgasł, ale zaraz potem ponownie włączył się. Jednak, z tego, co widziałam na zwykłych ekranach, w mieście się nie włączył.

- I? Jak sparaliżowałeś to miasto? – Spytał Sezoris.

- Wyłączyłem prąd w całym mieście, tym samym odcinając je choćby od mediów i od reszty świata. – Wyjaśnił Slade.

- Skoro wyłączyłeś prąd, to dlaczego w tej bazie nadal jest? – Spytałam

- Generator zapasowy. – Odpowiedział Slade, a następnie dodał:

- Dzięki temu, będzie łatwiej mi zaszantażować mieszkańców Jump City.

- Nie powiedziałbym. – Usłyszeliśmy za sobą głos Robina.

Słysząc go, gwałtownie odwróciliśmy się i za nami ujrzeliśmy...Tytanów. No cholera, oni to zawsze umieli psuć najlepsze momenty. Jednak, widząc ich, Slade rzekł:

- Jesteś pewien?

Po czym, jako iż ja miałam na szyi ten naszyjnik, ku zdziwieniu Tytanów, wokół jego rąk pojawiło się czerwone światło, a następnie wystrzelił w ich kierunku wiązką lasera. Jednak, Tytani zdążyli odskoczyć na boki.

- Ty, od kiedy Slade tak potrafi? – Spytał ze zdziwieniem Bestia.

W odpowiedzi, nieco uniosłam naszyjnik, który miałam na szyi i lekko pomachałam nim. Kiedy to zauważyli, po chwili, rzuciliśmy się do walki.


Na początku była ona, jak zwykle, wyrównana i przez bardzo długi czas nie można było określić, kto by wygrał. Jednak, w czasie jej trwania, ujrzałam że kiedy Sezoris walczył wręcz z Robinem, wydawało mnie się, że o czymś rozmawiali. Nie wiedziałam o czym i nie byłam pewna, czy chciałabym znać temat ich rozmowy. No, ale po jakimś czasie, szala zwycięstwa zaczęła przelewać się to na naszą, to na Tytanów stronę. I, w pewnym momencie, chcąc nie chcąc, wygrali oni. Otóż, w którejś chwili, Gwiazdka strzeliła w moim kierunku tą swoją zieloną kulą energii. Ja, nie zdążyłam odskoczyć w bok, przez co zostałam odepchnięta w kierunku jednej ze ścian. Od mocnego uderzenia, straciłam przytomność...


Nie wiem, ile byłam nieprzytomna, ale nie wiedziałam, czy chciałam wiedzieć, gdzie się znajdowałam. No, ale koniec końców obudziłam się i czułam, że leżałam na czymś miększym niż podłoga. Nad sobą widziałam jakiś sufit, który nie wyglądał jak ten, który był w bazie mojej i Slade'a. Owy strop był zbyt ciemny, jak coś. Widząc to, od razu usiadłam na miejscu, w którym byłam i, dzięki temu, ujrzałam że byłam w...celi więziennej. No cholera jasna, znowu? ZNOWU?!


Jednak, nie mając wyboru, zeskoczyłam z łóżka, na którym, jak się okazało, leżałam i podbiegłam do zakratowanego wyjścia...    

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top