Rozdział XLI - Na granicy.
„Cóż za smutna epoka, w której łatwiej jest rozbić atom niż zniszczyć przesąd."
~Albert Einstein
Otóż, tejże nocy, przed pójściem spać, wiadomo, wyjęłam z szafy płaszcz Sebastiana, weszłam na łóżko i owinęłam się owym płaszczem. Nadal tak cudownie pachniał...Normalnie aż chciało się leżeć owiniętym przez wieczność. Jednak, parę minut potem, usnęłam...
I to od tego momentu się zaczęło. Tej nocy, przyśnił mnie się rok tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty szósty, a dokładniej katastrofa w Czarnobylu. Jednak, śniły mnie się też momenty sprzed wybuchu, nawet takie, których nie mogłam znać, gdyż po prostu nigdzie o niektórych sytuacjach nie było. Widziałam to wszystko z perspektywy trzeciej osoby. Jednak, kiedy w owym śnie było już po katastrofie, w pewnym momencie ujrzałam, że jeden z pracowników, a dokładniej Anatolij Diatłow, spojrzał w moim kierunku, jakby chciał coś powiedzieć. Jednak, w tym momencie, sen zakończył się na tym spojrzeniu.
W tym momencie, obudziłam się gwałtownie. Sen nie był straszny, ale był taki...taki dziwny. I jeszcze ta końcówka oraz fakt, że po przebudzeniu czułam się obserwowana, mimo iż byłam sama w pokoju. Lecz, chwilę później, zaczęłam słyszeć w głowie nieznane mi, męskie głosy. Mówili oni zdania, które na chwilę obecną, przynajmniej dla mnie, nie miały żadnego sensu z obecną sytuacją choćby w samej bazie:
„Powstrzymaj go..."
„Chcesz mieć na sumieniu cały świat?"
„Pomóż ludziom..."
„Nie dopuść do tego..."
„Chcesz cierpieć?"
„My uratowaliśmy Europę, ty uratuj świat."
„Po co ci to?"
„To zacznie pasmo nieszczęść..."
„To początek końca..."
„On nie wie, co robi..."
„Tylko ciebie posłucha. Nie licz na Gregory'ego."
„To rozpocznie wojnę..."
„Chcesz śmierci niewinnych?"
„Ty też zginiesz..."
„Jeśli nie zareagujesz, zniszczysz i swoje życie..."
„On tego nie chce, ale nie jest świadomy, co robi."
„Jesteś nadzieją."
„Nie chcemy do tego dopuścić, ale sami nie możemy nic zdziałać w tym świecie..."
Nie wiedziałam, o co chodziło, ale w sumie...poznawałam jeden głos z tego całego chaosu, który teraz dział się w mojej głowie, a mianowicie głos Anatolija Diatłowa. Nie wiedziałam, czego oni ode mnie mogli chcieć i czy te głosy w ogóle były prawdziwe. Aż się zaczynałam zastanawiać, czy moja i Gregory'ego maski przeciwgazowe czasem nie były nieszczelne i, czy teraz czasem nie umierałam. Również nie miałam pojęcia, kim był ten, czasem wspominany w tych wypowiedziach, „on".
Lecz, moje rozmyślania, przerwało pukanie do drzwi. Nawet nie zorientowałam się, że przecież było już dość widno. Mimo wszystko, przestraszonym głosem, rzekłam:
- Wejść...
W tym momencie, drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł Gregory. Najprawdopodobniej zauważył, że się bałam, gdyż podszedł bliżej i spytał:
- Kochanie? Co się stało?
Po tym pytaniu, opowiedziałam mu całą historię, która miała miejsce. Gdy skończyłam, odparł:
- Nie martw się. Z tymi głosami pewnie ci się wydawało.
- Chciałabym, aby tak było, ale te głosy były zbyt realne. Jesteś pewien, że te maski przeciwgazowe były szczelne? – Spytałam
- Slade raczej nie dałby nam do TAKIEGO miejsca nieszczelnych.
- Nie wiem, czemu słyszałam te głosy...Co się ze mną dzieje?
- Po prostu nie myśl o tym. Sądzę, że to było jednorazowe.
- Ech, zobaczymy po następnej nocy.
- A teraz je słyszysz?
- Nie
- No widzisz. Więc to raczej BYŁO jednorazowe. Nie martw się.
Po czym uśmiechnął się do mnie. Ja zaś, odwzajemniłam ten gest, jednak nie wiem, czy on się zorientował, gdyż usta miałam zasłonięte płaszczem. Chwilę potem, on wyszedł, a ja, niechętnie, wygrzebałam się z tego cudownie pachnącego oraz wygodnego płaszcza i zeszłam na dół...
Jednak, od tego dnia, Slade coś potajemnie przed nami tworzył. Nie wiedziałam, co to było i czy było to związane z tymi pierwiastkami radioaktywnymi, które mieliśmy z Gregorym ukraść z elektrowni, ale nie dawał nam żadnego nowego zlecenia. Na dodatek, co noc śnił mnie się ten sam sen, czułam się obserwowana oraz słyszałam te głosy. A, że nie było u mnie żadnych objawów choroby popromiennej, znaczyło tyle, że maski przeciwgazowe były szczelne i, że nie oszalałam. No i znaczyło to, że te głosy BYŁY prawdziwe. Sezorisowi nic takiego się nie śniło oraz nie słyszał żadnych głosów.
Po dwóch tygodniach tego wszystkiego, postanowiłam spotkać się z Sebastianem i mu o wszystkim powiedzieć. Od razu, leżąc owinięta w płaszczu, wyjęłam z kieszonki swój komunikator, który od niego dostałam, otworzyłam klapkę i zadzwoniłam. Chwilę potem, na ekraniku ujrzałam go i widziałam, że obecnie gdzieś siedział. Parę sekund później, powiedziałam przestraszonym głosem:
- Sebastian...
- Tri? Co się stało? Dlaczego masz taki przestraszony głos? – Spytał
- Proszę, spotkajmy się dzisiaj. Muszę z tobą o czymś porozmawiać.
- No dobrze, ale gdzie i o której?
- Może o trzynastej, tam gdzie zwykle?
- OK, dzisiaj pasuje. Tak w ogóle, to czy ty czasem nie przyzwyczajasz się zbytnio do mego płaszcza?
- Jest taki wygodny i tak cudnie pachnie...
- ...
- Jest taki cudny jak tyyy...
- ..........
- I-
- Błagam, nie fangirluj mnie tu. Nie lubię tego w takim nadmiarze, jak w twoim wypadku. W każdym razie, widzimy się o trzynastej, tam gdzie zwykle. Cześć.
- Cześć. O Boże, muszę wygrzebać się z tego przecudownego płaszcza...
- ..............................................
- Hehe...W każdym razie, cześć.
- No, cześć.
Po tej rozmowie, połączenie zakończyło się. Ja zaś, zamknęłam komunikator, schowałam go i, niechętnie, wygrzebałam się z płaszcza. Następnie, sprawdziłam która była godzina i, gdy okazało się, że była dwunasta, zeszłam z łóżka, odwiesiłam przecudowny płaszcz Sebastiana do szafy, po czym przebrałam się.
Dzisiaj ubrałam się tak bardziej na gimbusiarsko. Założyłam jeden z moich niewielu crop topów, a mianowicie taki czarny z białym napisem „Not Bad" oraz moje dżinsowe, krótkie spodenki. Na stopy założyłam moją jedyną parę Converse, a włosy spięłam w koka, jak zwykle. Następnie, zaczęłam czekać na dwunastą trzydzieści.
Kiedy owa godzina nastała, wyszłam z pokoju i ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych. Gdy szłam przez główne pomieszczenie, Slade pozornie mnie nie zauważył, ale w momencie, kiedy chciałam wyjść, usłyszałam że spytał:
- Gdzie idziesz?
Po tym pytaniu, przewróciłam okiem i odpowiedziałam:
- Boże, jestem pełnoletnia. Spotkać się z Sebastianem.
- Jeszcze nie Bóg, ale pracuję nad tym. – Odparł Slade.
- ...
- No co?
- Jesteś baaardzo skromny...
- No wieeem. W każdym razie, kocham cię i nie chcę, aby coś ci się stało.
- Ale ja już jestem dorosła. Nie musisz mnie niańczyć.
- Ale to nie zmienia faktu, że jesteś moją córką, więc się o ciebie martwię. A poza tym, mieszkasz ze mną pod jednym dachem.
- Ech...
- No co? Kocham cię. W każdym razie, uważaj na siebie.
- Dobrze...
Po tej rozmowie, wyszłam z bazy i ruszyłam w kierunku parku.
Jednak, w czasie drogi, ponownie usłyszałam w głowie jeden z głosów, a dokładniej głos Anatolija, który mówił:
„Mówi, że cię kocha i, że jesteś jego córką, hę? Nie wiem, czy chcąc zniszczyć życie także i tobie okazuje ci miłość."
„Co? O co ci chodzi? Przecież on nie chce zniszczyć mojego życia." – Pomyślałam
„Nie byłbym tego taki pewien. Wytłumaczymy ci to za jakiś czas."
Swoją drogą, pierwszy raz mi odpowiedział, gdy myślami się o coś zapytałam, ale nadal nie wiedziałam, O CO IM KURNA CHODZIŁO. No, ale po jakimś czasie dotarłam do parku. Tam, bardzo szybko ujrzałam Jedynego Słusznego Człowieka, czyli Sebastiana. Widząc go, podbiegłam do niego i powiedziałam:
- Hej!
- No hej, Tri. To mów. Co się stało? – Rzekł
W tym momencie, gdy ruszyliśmy przed siebie, ja opowiedziałam całą sytuację. O snach, o uczuciu obserwowania, o głosach i o dzisiejszym zdarzeniu. Kiedy tak mówiłam, miałam wrażenie, że by mnie wyśmiał, ale tak się nie stało. Gdy skończyłam, przytaknął głową na znak, że rozumiał i odparł:
- Kiedyś bym ci nie uwierzył i uznałbym, że oszalałaś, ale jednak czasem zdarzają się takie przypadki, gdy jakiś duch chce coś komuś przekazać.
- Ale co oni mogą ode mnie chcieć? Przecież ja nie znam ani ich, no bo jak, ani ich rodzin, jeżeli ktokolwiek z rodzin tych ludzi jeszcze żyje...I co mógłby mi chcieć przekazać Anatolij? – Powiedziałam
- No nie wiem, bo nim nie jestem. Skoro się do ciebie przyczepił, to pewnie coś ważnego.
- Ciągle mówią o jakimś nieszczęściu, cierpieniu, śmierci niewinnych ludzi, moim cierpieniu, że COŚ rozpocznie wojnę i żebym uratowała świat. Ale ja nie wiem, o co chodzi.
- Powinni ci wytłumaczyć w najbliższym czasie. Jeżeli chcą, żebyś dokonała czegoś takiego jak ratowanie świata, to przecież muszą ci powiedzieć, przed czym. Ja rozumiem, że stereotypowe duchy zazwyczaj mówią tak, że przeciętny człowiek nie ogarnia, o co chodzi, no ale jednak w tym wypadku nie mogą zostawić cię bez takiej podstawowej informacji.
- W sumie Anatolij mówił, że wytłumaczą mi to za jakiś czas.
- No widzisz? Mówiłem, że niedoinformowanej cię nie zostawią.
- Ale ja jednak się boję...
- Nie dziwię się. To musi strasznie brzmieć, zważywszy na to, że z tego co wiem, nie masz schizofrenii.
- Bo nie mam, co w tym wypadku jest najgorsze, bo to znaczy, że oni NAPRAWDĘ do mnie mówią.
- Wszystko wyjaśni się w najbliższym czasie. A w ogóle, jak było w Czarnobylu?
- Meh. Zadupie i tyle, a w elektrowni było w cholerę ciemno i strasznie. I jeszcze jakieś dziwne anomalie tam były.
- A jakie anomalie?
- Przesuwające się załamania powietrza.
W tym momencie, wzdrygnęłam się na samo wspomnienie i dodałam:
- Naprawdę strasznie to wyglądało. Wyobraź sobie. Ciemno, bardzo cicho, poza tobą żadnej żywej duszy, twój towarzysz gdzieś zniknął, a tu nagle takie coś.
- Weeeź. To musiało być na serio straszne. – Odparł
- I było. Dobrze, że potem Gregory się znalazł.
- Ciekawe, jak by zareagował Slade, gdyby Gregory się nie odnalazł.
- Wolę nie wiedzieć.
Później, porozmawialiśmy ze sobą jeszcze na różne tematy, aż do momentu, w którym doszliśmy pod bazę Sebastiana. Będąc tam, zaproponował on:
- A może chcesz dziś u mnie przenocować?
- OK, czemu nie. – Odparłam
Jednak, chwilę potem, dodałam:
- Ale i tak się boję...
W tym momencie, objął mnie on, podniósł na swoją wysokość i mocno przytulił do siebie, abym mu nie wypadła. Ja zaś, również się do niego przytuliłam. Chwilę później rzekł:
- Nie bój się. Kiedy dowiesz się, czego od ciebie chcą, powinni dać ci spokój.
- A jeśli nie? – Spytałam przestraszonym głosem i takim samym wzrokiem spojrzałam mu w oczy.
- To wezwiemy egzorcystę.
A następnie uśmiechnął się do mnie. Ja zaś, również odwzajemniłam ten gest i, chwilę potem, ponownie się do niego przytuliłam. Parę sekund potem, powiedziałam:
- Sebastian...Ty...Ty jesteś dla mnie taki dobry...I jesteś też taki fajny...Nie wyobrażam sobie mego obecnego życia bez ciebie.
- Ja też nie wyobrażam sobie, jak mogłoby wyglądać teraz moje życie, gdybym wtedy cię nie poznał. Po prostu...ciebie nie da się nie lubić. Jesteś jak kot. Ciebie po prostu trzeba uwielbiać i po to jesteś. – Odparł
- Jesteś taki miły...
- Miły jestem tylko w twoim towarzystwie, bo przy tobie po prostu nie da się inaczej.
- Jesteś Jedynym Słusznym Człowiekiem. Tak można podsumować, jaki jesteś.
- O popatrz, to dokładnie tak, jak ty.
Chwilę potem, spojrzałam mu w oczy i rzekłam:
- Tak jak Slade, jesteś dla mnie wszystkim.
- I ty jesteś wszystkim dla mnie. – Odparł
Jednak, parę sekund później, nasze usta zetknęły się i, po raz trzeci, zaczęliśmy się całować.
Nie, żeby mi to przeszkadzało, bo było przyjemnie. Jednak w sumie, już od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad jednym. Nad tym, kogo naprawdę kochałam. No niby kochałam Sezorisa i on kochał mnie oraz okazywał mi to, ale jednak Sebastian...on bardziej o mnie dbał i poświęcał mi więcej czasu oraz zrozumienia. Nie wiedziałam, naprawdę nie wiedziałam, co czułam.
Lecz, jakiś czas później, odsunęliśmy się od siebie. Zaś Sebastian, stawiając mnie na ziemi, powiedział:
- I nie bój się. Oni nie zrobią ci nic złego.
- To wiem...Ale chciałabym się dowiedzieć, czego ode mnie chcą. – Odparłam
- Wkrótce powinni ci to powiedzieć.
Po tej krótkiej rozmowie, oboje weszliśmy do bazy Sebastiana...
Przez cały dzień, spędzaliśmy czas ze sobą. Chciałam spędzać z nim czas też dlatego, że wtedy duchy się nie odzywały. Ot taka kultura z ich strony, to trzeba było przyznać, bo zawsze, gdy z kimś rozmawiałam, to nie słyszałam ich głosów, co było miłe. Jednak, w końcu nadeszła noc. Spałam w tym samym pokoju, w którym spałam wtedy, gdy nocowałam tu tydzień. Znowu przyśnił mnie się ten sam sen, ale nadal nie było wyjaśnienia, o co im chodziło.
Przebudziłam się jeszcze w nocy i, po otworzeniu oczu, znowu usłyszałam w głowie te same zdania. Od razu, myśląc że to by coś dało, postanowiłam pójść do Sebastiana. Wyszłam więc z pokoju i zaczęłam szukać miejsca, w którym on spał. W którymś momencie, gdy weszłam do jednego z pokoi będących koło głównego pomieszczenia, ujrzałam go. Spał jak zabity. Mimo wszystko, od razu weszłam do środka i powiedziałam:
- Sebastian...
Jednak on nie zareagował, dlatego powtórzyłam:
- Sebastian...
- Hm? – Odparł nieprzytomnym głosem.
- Mogę dziś z tobą spać? Znowu śnią mnie się te sny...
- Jasne, chodź...
Po tych słowach, podeszłam bliżej, położyłam się na łóżku koło niego i po chwili poczułam, że objął mnie on. Parę sekund później, ponownie usnęłam...
Jednak to nic nie dało i znowu przyśnił mnie się ten nieszczęsny sen, i znowu bez wyjaśnienia, o co chodziło. Kiedy otworzyłam oko, zauważyłam że przez okno, które było w tym pokoju, zaczęły wpadać pierwsze promienie słońca. Również nadal czułam, że Sebastian mnie obejmował, a gdy na niego spojrzałam, ujrzałam że nadal spał. Lecz, chwilę potem, usłyszałam że westchnął on, a parę sekund potem, nadal przez sen, powiedział tylko:
- Claire...
O, czyli chyba mu się śniłam. Jednak nie wiem, czy chciałam wiedzieć, co mu się dokładniej śniło. Mimo wszystko, parę sekund potem, cicho wstałam z łóżka, wyszłam z pokoju i poszłam do głównego pomieszczenia bazy...
Tam, widząc że ekrany wyglądające jak szyby były włączone, podeszłam bliżej, usiadłam na podłogę i z zachwytem zaczęłam się im przyglądać. Jednak, po jakimś czasie, usłyszałam głos Sebastiana, który mówił:
- Em...Tri...To naprawdę niepokojąco wygląda, jak ty się tak w te ekrany wpatrujesz.
W tym momencie, odwróciłam się i, widząc go, rzekłam:
- Hehe...To jest takie fajne, tak obserwować miasto.
- ...
- No co?
- Nie, nic. Jesteś pojebana.
- Wiem, ale mi z tym dobrze.
- ......
- Ty też normalny nie jesteś.
- Wiem
- No widzisz? Więc co się dziwisz?
- Nie czujesz, że rymujesz.
- Ty, faktycznie.
Jednak, po tej jakże ambitnej i pełnej emocji rozmowie, wstałam z podłogi, po czym, jako iż było rano, pożegnałam się z Sebastianem i przeteleportowałam się przed swoją bazę, a dokładniej przed bazę Slade'a.
Kiedy zaś do niej weszłam, Slade który wpatrywał się w monitory, odwrócił się w moim kierunku. Widząc mnie, spytał:
- Tri, gdzie ty byłaś przez całą noc? Martwiłem się o ciebie.
- Oh no...Nocowałam u Sebastiana. – Odparłam, przewracając okiem.
- Co chcesz? Kocham cię jak córkę i martwię się o ciebie.
- Sądzę, że przesadzasz. Jestem już pełnoletnia, a poza tym mam tyle nadprzyrodzonych zdolności, że bez problemu bym sobie poradziła.
- Ale ja i tak będę się o ciebie martwił.
Jednak, po tej rozmowie, ja udałam się do mego pokoju się przebrać.
Cały dzień minął mi normalnie. Spędzałam czas ze Sladem oraz z Sezorisem i przy okazji czasem słyszałam głosy w głowie. Meh, standard. Jednak noc...Noc wszystko zmieniła. Otóż, gdy już spałam, przyśnił mnie się, o Jezu, inny sen. Widziałam w nim główne pomieszczenie elektrowni czarnobylskiej, tylko w takim stanie, w jakim je zastałam, gdy byłam tam z Sezorisem. Widziałam tam też ich wszystkich, czyli byłych pracowników, strażaków i likwidatorów. Patrzyłam na nich tak jakby z przodu. W takim sensie, jakby oni oraz to całe pomieszczenie byli za lustrem weneckim. Chwilę potem, przemówił Anatolij:
- Musisz go przed tym powstrzymać. Musisz powstrzymać Slade'a przed tym, co kończy tworzyć.
- Ale o co wam chodzi? Co on takiego tworzy, co mogłoby zacząć to wszystko, o czym dotychczas mówiliście? – Spytałam myślami.
- Dwie głowice nuklearne. Chce wywołać nimi trzecią wojnę światową, ale nie wiemy, dlaczego. W każdym razie, to dla świata znaczyłoby katastrofę, szczególnie w dzisiejszych czasach. No i wiadomo, cierpieliby na tym także i cywile, łącznie z wami.
- CO?!
- On dobrze mówi, Claire. Po to Sladeowi był uran i pluton. – Rzekł inny z pracowników.
- Jeśli nie chcesz cierpienia waszego i innych, musisz go przed tym powstrzymać.
Po czym sen zakończył się.
Kiedy obudziłam się, od razu poderwałam się z łóżka. Następnie, wybiegłam z pokoju i pobiegłam do głównego pomieszczenia. Tam, rzeczywiście ujrzałam Slade'a kończącego drugą głowicę nuklearną.
- NIE RÓB TEGO!!! – Krzyknęłam ze strachem.
W tym momencie, odwrócił się w moją stronę i, widząc przerażoną mnie, spytał ze zdziwieniem:
- Ale...Tri. Dlaczego mam tego nie robić?
I podszedł do mnie. Kiedy obok mnie stał, powoli chwycił mnie za ręce, a ja odpowiedziałam:
- Czy ty naprawdę chcesz kaleczyć świat?
- Ja po prostu chcę zniszczyć miasto. – Odpowiedział
- Ale głowicami nuklearnymi? To wywoła wojnę!
- No i co z tego?
- My też będziemy na tym cierpieć.
Po czym, ze łzami w oku, przytuliłam się do niego i rzekłam:
- Proszę...Jeśli nie chcesz zrobić tego dla świata, to zrób to chociaż dla mnie...
W tym momencie, na chwilę nastała cisza. Jakiś czas później, Slade westchnął i odparł:
- Dobrze, kochanie. Zrobię to dla ciebie.
- Jesteś taki kochany... - Powiedziałam
- Dla ciebie zrobię wszystko.
Chwilę potem, również mnie przytulił. Cieszyłam się, że dla mnie zrobiłby wszystko, bo dzięki temu przekonanie go do zmiany zdania, poszło łatwiej.
Jakiś czas później, gdy puściliśmy się, uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- A teraz, idź spać, bo jutro będziesz zmęczona.
W tym momencie, odwzajemniłam uśmiech i pobiegłam do siebie...
Gdy po jakimś czasie ponownie spałam, znowu przyśnił mnie się ten sam sen, co niedawno, tyle że tym razem krótki. Jednak, tym razem, Anatolij rzekł tylko:
- Jesteśmy pod wrażeniem, Claire, że kilkoma zdaniami przekonałaś go do zmiany zdania.
Po czym, wszyscy którzy w owym śnie byli, uśmiechnęli się do mnie, a następnie obraz tak jakby zaczął odsuwać się w dal. Kiedy zniknął, przyśnił mnie się inny, tym razem normalny, sen.
Jednak, od teraz, nie śniło mnie się już nic dziwnego.Także głosy w mej głowie umilkły, ale uczucie bycia obserwowaną pozostało. Tobyły dziwne dwa tygodnie, ale nauczyły mnie jednego: Jeżeli powiedziałabym doSlade'a „Zrób to dla mnie", to on zrobiłby wszystko, aby to wykonać...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top