Rozdział XIX - Dzień prawd i prymitywna misja.
A mianowicie, Slade pokazał mi swoją twarz. Zaczęło się to całkiem niewinnie, a mianowicie chwycił mnie on za dłonie, spojrzał mi w oczy i powiedział:
- Posłuchaj, Claire. Jesteś moją uczennicą już tyle lat i jeszcze nigdy mnie nie zdradziłaś. Już od jakiegoś czasu czuję, że zaczynam ci ufać. Dlatego, czy chciałabyś zobaczyć, jak wyglądam bez maski?
- TAK, TAK, TAK!!! – Zawołałam
W tym momencie, zaśmiał się on i powiedział:
- Dobrze. Więc, patrz.
I w tym momencie, nastała wiekopomna chwila. Slade zdjął swoją maskę, ukazując jego twarz. Widząc jego prawdziwy wygląd, oniemiałam.
Boże, jaki on był przystojny! Miał krótkie, białe włosy. Jedno oko miał niebieskie, a drugiego albo nie miał, albo było ono ślepe, gdyż widziałam w tamtym miejscu nałożoną opaskę na oko. Wokół ust miał niedługą, białą brodę.
Chwilę potem, zawołałam:
- Człowieku! Jakiż ty przystojny!
- Woah, takiej reakcji to się nie spodziewałem. – Rzekł, po czym, jako iż siedział na krześle obrotowym, nieco odsunął się.
- Bo to prawda! Jesteś chyba najprzystojniejszym facetem, jakiego kiedykolwiek widziałam! Dlaczego ty nosisz tę maskę?
- Bo nie chcę, aby ktokolwiek, a w szczególności Tytani, dowiedzieli się, kim naprawdę jestem.
- Ale dlaczego?
- A tego to ci nigdy nie powiem. Wybacz.
- Gdyby to był Internet, dałabym tu smutną emotikonę.
- Mary Sue umieją mówić emotikonami, więc ty też się naucz.
- A kto nie chciałby mówić emotkami? No, ale skoro już mamy taki dzień prawdy, to co było w tej cholernej, czarnej teczce, którą musiałam jakiś czas temu zanieść do tego biurowca? Nawet Tytani zdawali się wiedzieć! Tylko ja nie!
- Części do bomby atomowej.
- CO KURWA?!
- Właśnie dlatego nie chciałem ci tego mówić. Po prostu nie chciałem cię niepokoić. Jednak taka jest prawda.
- CZĘŚCI DO BOMBY ATOMOWEJ?! Czyś ty zwariował?! Co ty tu, czarny rynek prowadzisz?!
- Nie, ale ten gościu, z nieznanych mi powodów, chciał stworzyć bombę atomową, ale nie wiedział skąd wziąć części, więc za odpowiednią opłatą mu je sprowadziłem.
- Zgaduję, że z Deep Web.
- Skąd wiedziałaś?
- Bo z jakiego innego miejsca mógłbyś skołować te części? A w ogóle, CO SIĘ ODPIERDALA W DEEP WEB?!
- Nic. To jest normalny Internet, tylko że anonimowy*. Dlatego nazywa się Deep Web, ale nie ma tam nic nadzwyczajnego. Po prostu przestępcy, tacy jak ja czy ty, używają go do swoich celów, bo, właśnie, jest anonimowy.
- Zawiodłam się. A myślałam, że tam są nie wiadomo jakie rzeczy, których nie ma w zwykłym Internecie.
- To już Dark Web i Mariana Web, do którego zwykli ludzie nie mają dostępu. Bo po prostu, w przypadku tego drugiego, nie stać nas na komputer kwantowy.
- A właśnie. A co było w tej czarnej teczce, którą wczoraj wieźliśmy w to samo miejsce?
- Plany budowy bomby atomowej i międzygalaktycznego kompleksu badawczego.
- Ja nic nie mówię...
- No co chcesz? Ludzie różne pojebane rzeczy wymyślają, a ja tylko pomagam niektórym w ich realizacji.
- A tak w ogóle, skoro mamy już taki dzień zwierzeń, do dlaczego wiedziałeś o mnie tyle rzeczy zanim się w ogóle poznaliśmy?
- Wiedziałem, że kiedyś o to zapytasz. Po prostu obserwowałem cię. Wiedziałem o tobie i twoich umiejętnościach, więc obserwowałem cię i czekałem na odpowiedni moment aby przeciągnąć cię na swoją stronę.
- Obserwowałeś mnie?! Ty stalkerze! To dlatego czułam się obserwowana?!
- Tak
Lecz, po tej długiej rozmowie, porozmawialiśmy ze sobą jeszcze na różne tematy. Rozmawialiśmy chyba z cztery godziny. Po tym czasie, Slade wyszedł, gdyż z tego co mówił, chciało mu się spać, co było dziwne jak na niego, bo było jeszcze wcześnie.
Mimo wszystko, od teraz, przychodził do mnie codziennie. Rozmawialiśmy sobie, graliśmy razem w różne gry, czasem mi coś czytał czy też przynosił mi różne moje rzeczy, abym się nie nudziła. Jednym słowem, mimo iż nie mogłam ruszać się z łóżka, spędzałam z nim miło czas. Przyjemnie mnie się przebywało w tym skrzydle szpitalnym, bo miałam towarzysza. Leżałam w tym pomieszczeniu półtora miesiąca. Po tym czasie, któregoś dnia, gdy przyszedł do mnie Slade, odłączył mnie od wszystkich maszyn, do których byłam podłączona i pomógł mi wstać.
Gdy już stałam, rzekłam:
- Dzięki, że mnie tam nie zostawiłeś na pastwę losu.
- Nigdy bym tego nie zrobił. Jesteś dla mnie ważna, więc nie pozwoliłbym ci zginąć. – Odparł
Mimo wszystko, po tej krótkiej rozmowie, nabrałam ochoty aby wykonać jakieś zlecenie wydane przez Slade'a. Od razu powiedziałam do niego:
- Eeej, Slaaade...Wiesz, jak ja cię lubię...
- Nie, nie mam dla ciebie kolejnego zadania. Nie w tej chwili. – Rzekł
- Skąd wiedziałeś, o co chciałam zapytać?
- Bo w tym wypadku to było bardzo przewidywalne. Rozumiem, że lubisz wykonywać powierzone ci zadania i to cenię, ale nie zawsze mam co ci zlecić. Musisz poczekać.
Jednak, po tej rozmowie, jako iż oboje nie mieliśmy już co tam robić, wyszliśmy z pomieszczenia i udaliśmy się w swoje strony. Ja do mego pokoju, a Slade do głównego pomieszczenia.
Na nowe zadanie czekałam tydzień. Otóż, po tym czasie, gdy jednego dnia siedziałam sobie na moim łóżku, na antresoli i przeglądałam Internet w telefonie, usłyszałam w uszach głos Slade'a, który mówił:
- Tri, chodź tu na moment.
- Już idę. – Odparłam
Po tych słowach, wyłączyłam telefon i odłożyłam go, zeszłam, i wyszłam z pokoju. Następnie, udałam się do głównego pomieszczenia.
Kiedy tam byłam, ujrzałam że Slade, jak to zwykle bywało, stał wpatrzony w wielkie monitory. Chwilę potem, odwrócił się w moim kierunku. Widząc, że już się zjawiłam, rzekł:
- Dobrze, że już jesteś. Otóż, mam dla ciebie kolejne zadanie, tylko tym razem nieco prostsze. Idź dzisiaj do najbliższego banku i okradnij go. Ja naprawdę wiem, że to zadanie typowego, amatorskiego złodziejaszka, ale kończą nam się pieniądze i niedługo nie będzie nas stać nawet na jedzenie i wodę. A ja wolę raz a porządnie okraść bank, niż co kilka dni okradać sklepy spożywcze.
- Ale...Przecież jest dzień. W banku są włączone kamery, systemy alarmowe, są pracownicy oraz klienci. Nikt normalny nie wpuści mnie do sejfu. – Zauważyłam
- Wiem, bo udasz się tam o północy. Jako, iż umiesz hakować, wyłączysz kamery i systemy alarmowe, za pomocą tabletu, który ci dam, a podjedziesz tam mym samochodem. Wtedy już nie będzie tam nikogo, więc będzie ci łatwiej. Chyba nie myślisz, że zniżę się do poziomu totalnej amatorszczyzny i będę kazał ci zrobić napad na bank w biały dzień?
- No nie wiedziałam, jak to zaplanowałeś, więc wolałam się upewnić.
- Jak już nie mam wyjścia i muszę zrobić coś amatorskiego, to chcę dodać do tego chociaż trochę profesjonalizmu. No, ale teraz możesz już iść. Przybądź tu o północy.
- Tak jest!
Po tej rozmowie, Slade ponownie zaczął monitorować miasto, a ja udałam się do mego pokoju i do północy, a dokładniej do dwudziestej trzeciej czterdzieści, zajmowałam się moimi sprawami.
O owej godzinie, wyszłam z mego pokoju i udałam się do głównego pomieszczenia. Będąc tam, zobaczyłam że Slade robił to co zwykle, czyli wpatrywał się w wielkie monitory. Jednak, po chwili, odwrócił się w mym kierunku. Widząc to, że już przyszłam, powiedział:
- O, Tristitio. Dobrze, że już się zjawiłaś. Proszę, oto torba, w której obecnie jest tablet i kluczyki do samochodu oraz torba, w której obecnie są fałszywe pieniądze, które podłożysz na miejsce prawdziwych.
A następnie podał mi białą torbę sportową. Rzeczywiście, była dość ciężka. Mimo wszystko, wzięłam ją i zawiesiłam na ramieniu. Następnie, spytałam:
- A gdzie jest twój samochód?
- W garażu, znajdującym się za prawą ścianą, która jest po wyjściu z bazy. Kod do panelu, który się tam znajduje, to siedem osiem trzy dziewięć sześć cztery dwa dziesięć jeden pięć, a przy okazji hasło do tabletu jest takie samo, jak do Wi-Fi. – Odpowiedział
- Dobra, dzięki.
Po czym udałam się do wyjścia z bazy. Po jego przekroczeniu, podeszłam do prawej ściany i wpisałam podany mi przez Slade'a kod do panelu, który tam ujrzałam. Po naciśnięciu przycisku zatwierdzającego, na ekraniku pojawił się napis:
„PASSWORD ACCEPT"
A następnie wysoki fragment ściany rozsunął się w prawą stronę. Gdy zaś przekroczyłam próg garażu, ujrzałam to samo, co w miejscu z motocyklem, tylko że nie było tam tub z kombinezonami oraz zamiast motocykla, na podwyższeniu stał czarny samochód, wyglądający na Volkswagena. Od razu wyciągnęłam kluczyki z torby, weszłam po schodach na podwyższenie i wsiadłam do samochodu. Następnie, włożyłam kluczyki do stacyjki. W tym momencie, podwyższenie obróciło się w kierunku środkowej ściany i obniżyło. Zaś dwa fragmenty owej ściany rozsunęły się w prawo i lewo ukazując identyczny tunel co w miejscu z motocyklem. Widząc go, ruszyłam przed siebie.
Tutaj również miało się wrażenie, iż mknęło się z prędkością światła. Nie wiedziałam, co Slade miał z takimi tunelami. Przecież takowy mógł przyprawić o zawroty głowy. Na szczęście, ta iluzja trwała parę minut. Bowiem, w pewnym momencie, zobaczyłam wjazd pod górkę, a gdy po nim wjechałam, znalazłam się na spowitych mrokiem i światłami latarń ulicach Jump City. Widząc to, zgodnie z tym, co wskazywał GPS, zaczęłam kierować się do banku, który miałam okraść.
Jechałam chyba z pół godziny. Szczerze powiedziawszy, przyjemnie jechało się przez uśpione miasto. Panowała taka cisza, że słychać było tylko silnik samochodu oraz raz na jakiś czas dało się dostrzec spieszących do domów ludzi. Lecz, w pewnym momencie, dojechałam do celu mej podróży. Będąc przed bankiem, wyjęłam kluczyki ze stacyjki, schowałam je do torby i wyjęłam z niej tablet. Następnie, włączyłam go, odblokowałam, uruchomiłam odpowiednią aplikację, po czym zaczęłam próbę shakowania systemu alarmowego oraz kamery w banku. Zajęło mi to ledwo dziesięć minut, co tylko świadczyło o kijowości zabezpieczeń.
Mimo to, po wyłączeniu wszystkiego, wyszłam z samochodu, zamknęłam go i, jako iż nie chciałam się męczyć z drzwiami, przemieniłam się w niebieskiego, niematerialnego orła, a następnie przeleciałam przez drzwi wejściowe, i na nowo zamieniłam się w człowieka. Będąc w banku, przywitał mnie mrok. Szczerze powiedziawszy, trochę się bałam, że coś by na mnie wyskoczyło. Wiedziałam, że to nie była prawda, ale i tak się bałam. Żeby mniej się bać oraz oświetlić sobie drogę, ułożyłam prawą dłoń na kształt koszyka, po czym przywołałam płomień. Gdy zaś zaświecił się na mojej dłoni, ruszyłam przed siebie, do drzwi prowadzących w kierunku sejfu.
Znalazłam je bardzo szybko, bowiem wyróżniały się kolorem, a mianowicie były srebrne. Z tego co widziałam, obok nich był panel na kod. Jednak ja, zdając sobie sprawę z tego, iż wyłączyłam wszystkie systemy, spróbowałam je otworzyć. Udało mnie się to, dzięki czemu mogłam je przekroczyć. Po znalezieniu się w kolejnym korytarzyku, zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do kolejnych. Te z kolei były na kartę, ale otworzyły się tak samo bezproblemowo jak poprzednie. Kiedy i je przekroczyłam, stanęłam w kolejnym korytarzyku, na którego końcu były drzwi. A te były na kod i kartę, jednak także i te otworzyły się bez żadnego problemu. Gdy je otworzyłam i przekroczyłam, oczywiście zamykając za sobą, znalazłam się w jakimś małym, klaustrofobicznym pomieszczeniu. Przede mną były tylko drzwi na dwie karty oraz kod. Podejrzewałam, że za nimi był mój cel, czyli sejf. Od razu otworzyłam je, przekroczyłam i zamknęłam za sobą.
Rzeczywiście, znalazłam się w sejfie. No, to połowa sukcesu była za mną. Od razu postawiłam torbę na podłodze, otworzyłam ją i zaczęłam na przemian wyjmować fałszywe banknoty i chować prawdziwe. Podmiana zajęła mi z dwadzieścia minut, gdyż w tej torbie mogło się zmieścić naprawdę bardzo dużo pieniędzy. Lecz, kiedy już skończyłam, zapięłam torbę, wstałam, założyłam ją na ramię i odwróciłam się. A za mną...stali Tytani. Czy oni naprawdę nie mieli nic do roboty? Mimo wszystko, chwilę później, Raven rzekła:
- Widzę, że teraz trudnicie się okradaniem banków.
- Nie jest to nasza codzienna robota. Wyjątkowo kończą nam się pieniądze i Slade woli raz a porządnie okraść bank, niż co parę dni okradać sklepy spożywcze. – Odparłam
- To może zajęlibyście się jakąś uczciwą pracą? – Zaproponowała Gwiazdka.
- Pojebało? Łatwiej jest okraść bank. – Powiedziałam
Mimo wszystko, po tej rozmowie, rzuciliśmy się do walki ze sobą.
Dzisiaj nie klonowałam się, ale walka z nimi szła mi dobrze. Jak zwykle, na początku, była wyrównana. Jednak, paręnaście minut później, szala zwycięstwa zaczęła przelewać się to na moją, to na ich stronę. I, w którejś chwili, zwyciężyłam ja. Otóż, gdy stałam w tak komfortowym miejscu, to znaczy przy drzwiach wyjściowych, wystrzeliłam w podłogę wiązkami ognia tak, że przede mną powstała wielka ściana ognia i dymu, po czym przemieniłam się w niematerialnego orła, i zaczęłam lecieć w kierunku wyjścia.
Jakieś kilka minut później, byłam poza bankiem i przemieniłam się w człowieka. Od razu wyjęłam z torby tablet Slade'a i jednym przyciskiem udupiłam Tytanów, włączając systemy kamer i alarmowy banku. Po tym, schowałam tablet, wyjęłam kluczyki i zamknęłam torbę. Następnie, otworzyłam samochód, wsiadłam do środka, położyłam torbę na siedzeniu obok, zapięłam pasy i ruszyłam do bazy Slade'a. No, czyli upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu. Uratowałam siebie i Slade'a od biedy, a także udupiłam Tytanów.
Kolejne pół godziny potem, ujrzałam zjazd do tunelu, prowadzącego do garażu w bazie Slade'a. Widząc go, zjechałam w dół i zaczęłam mknąć przed siebie. Parę minut potem, kiedy dojechałam do celu, wjechałam na podest i zatrzymałam samochód, przy okazji wyjmując kluczyki, które następnie schowałam do torby. Następnie, odpięłam pasy, wzięłam torbę, wyszłam i zeszłam na podłogę. Po zrobieniu tego, wyszłam z garażu i weszłam do bazy.
Jak zwykle, Slade nie robił nic innego, tylko wpatrywał się w wielkie monitory. Jednak, tym razem ja rozpoczęłam konwersację, mówiąc:
- Slade...Jesteśmy uratowani. Mam te pieniądze.
Po tych słowach, odwrócił się. Widząc mnie, rzekł:
- Świetnie, Tri. W ogóle, jestem ciekaw, jaki będzie dalszy obrót spraw w związku z tym bankiem. Bowiem, gdy ponownie włączyłaś wszystkie systemy w banku, Tytani ledwo co zdążyli wyjść z sejfu. Nie podejrzewam, że trafią do więzienia. To by było zbyt piękne, aby stało się rzeczywistością. Nie mniej jednak, będę nadal śledził ten temat i powiem ci, gdy stanie się coś wartego uwagi.
- Ooo...To może być ciekawe. – Powiedziałam
- Też tak myślę. Interesuje mnie, jak zareagują policjanci, gdy odkryją Tytanów w banku. Nocą. Przy sejfie.
Mimo to, po tych słowach, podałam mu torbę i udałam się do mego pokoju.
Będąc tam, poszłam do łazienki i wykonałam wieczorną, a dzisiaj to właściwie nocną, toaletę. Po około dziesięciu minutach, gdy byłam gotowa do snu, wyszłam do pokoju, wdrapałam się na łóżko, położyłam się i bardzo szybko usnęłam. Już nie mogłam doczekać się kolejnego dnia...
*Botak jest. Pobierzcie Tor Browser i się dowiecie. :>
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top