Rozdział XI - I can't control it.

„The secret side of me
I'll never let you see
I keep it caged but I can't control it"

~Skillet – „Monster"

Kiedy weszłam do pokoju, nadal byłam wściekła. Chwilę później, zaczęłam wszystko rozwalać oraz wszystkim rzucać. Dosłownie. Podbiegałam do półki z książkami i wyrzucałam wszystkie na podłogę, do szafy i wyrzucałam z niej wszystkie ubrania, etc. W czasie tego mówiłam do siebie:

- Niech sobie nie myśli, że jest lepszy ode mnie! Nie będzie mną rządził! Za kogo on się uważa! I ciągle myśli, że jest najlepszy! Ja go kiedyś rozpierdolę!

Jednak, po chwili, poczułam...Właśnie nie wiem, co poczułam. Nie potrafiłam nazwać tego uczucia. Chwilę potem, chwyciłam się rękoma za głowę, zacisnęłam powieki i upadłam na kolana.

- Nie...Nie...Nie! Tylko nie to! Tylko nie ta trzecia strona mnie! Nie...Nie...Nie! – Powiedziałam do siebie.

Lecz, chwilę potem, gwałtownie otworzyłam oczy, które zmieniły się na czarne z czerwonymi źrenicami. Po kilku sekundach, przemieniłam się w demona. Kiedy to nastąpiło, wstałam, nieco uniosłam się nad ziemię i wytworzyłam ogromną kulę dezintegrującą. Po zrobieniu tego, rzuciłam nią w kierunku okna. Poza nim, zniszczona została również spora część ściany. Widząc to, wyleciałam przez nią...


Zaczęłam lecieć przed siebie, niszcząc przy tym miasto i przy okazji zapewne zabijając parę osób. Nikt nie mógł mnie zatrzymać, gdyż nie dało się do mnie podejść. A poza tym, w chwili obecnej byłam demonem, więc żaden śmiertelnik nie mógł mi podskoczyć.


Leciałam i niszczyłam miasto chyba z godzinę. Po tym czasie, spotkałam Raven, jednak nie jako człowieka, a jako demona. No jeszcze jej mi brakowało na drodze. A poza tym, walka demona z demonem? Tylko jedna z nas mogła wyjść z tego cało. Chwilę później, powiedziała ona demonicznym głosem:

- Zostaw to miasto w spokoju!

- Nigdy! Nie będziesz mi mówić, co mam robić! – Odpowiedziałam, również demonicznym głosem.

Po tych słowach, zaczęłyśmy ze sobą walczyć. Na początku walka była wyrównana, ale tylko przez pierwsze parę minut. Bowiem, po tym czasie, szala zwycięstwa zaczęła przelewać się to na stronę Raven, to na stronę moją. I w tym momencie, miałam takie wrażenie jakby czas zatrzymał się. Nie wiedziałam ile walczyłyśmy. Czy były to sekundy, minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące, lata, dekady czy wieki.


Jednak, w pewnej chwili, gdy obie byłyśmy już bardzo zmęczone walką, udało mnie się wytworzyć taką kulę ognia, że po rzuceniu nią w moją przeciwniczkę, ponownie zamieniła się ona w człowieka, a następnie opadła nieprzytomna na ziemię. W tej sekundzie, czas ruszył na nowo. Ja zaś, na nowo przemieniłam się w człowieka, po czym, ze zmęczenia, zemdlałam. Ostatnie, co poczułam przed całkowitą utratą przytomności, to to, że opadłam na czyjeś dłonie...


Nie wiem, ile czasu byłam nieprzytomna, ale pewnie długo. Bowiem, pod koniec walki, byłam już naprawdę wykończona. Jednak, kiedy zaczęłam się budzić, przez parę sekund ujrzałam białe tło. Po chwili, otworzyłam oczy.


Po zrobieniu tego, ujrzałam że leżałam w jakimś pomieszczeniu, które wyglądało jak sala szpitalna. Ściany miała brązowe, a drzwi czarne. Obok siebie, słyszałam pikanie komputera, które wskazywało, że żyłam. Poza tym, dało się zobaczyć wiele sprzętu medycznego. Nie wiedziałam, gdzie dokładniej się znajdowałam.


Jednak, parę minut później, usłyszałam otwierające się drzwi do pomieszczenia, w którym byłam, a następnie ujrzałam wchodzącego Slade'a. Czyli najprawdopodobniej byłam z powrotem w bazie. Widząc, że już się obudziłam, powiedział:

- O, Tristitio. Nareszcie się obudziłaś.

Po czym, nieco „okrężną" drogą podszedł do mnie. Czyli nadal się mnie bał. Chwilę potem, spytałam:

- Slade...Jakim cudem mnie tam znalazłeś? I gdzie ja teraz jestem oraz ile byłam nieprzytomna?

Szczerze? Pierwszy raz od bardzo długiego czasu powiedziałam do niego po imieniu. Jednak, najprawdopodobniej nie miał z tego powodu wątów, gdyż odpowiedział:

- W pewnym momencie, kiedy tak stałem w głównym pomieszczeniu i patrzyłem w monitory, postanowiłem pójść do ciebie i sprawdzić czy się już uspokoiłaś. Jednak, kiedy wszedłem do pokoju, zastałem kompletny bałagan oraz rozwaloną część ściany. A ciebie nigdzie nie było. Od razu zawróciłem, wsiadłem w samolot i ruszyłem na poszukiwania ciebie. I, w pewnym momencie, doleciałem do jakiejś uliczki. Po znalezieniu się nad nią, ujrzałem ciebie, walczącą z Raven. Od razu wylądowałem niedaleko i wysiadłem. Kiedy to zrobiłem i podszedłem, dostrzegłem nieprzytomną Raven oraz mdlejącą ciebie. Widząc to, podbiegłem do ciebie, złapałem cię, a następnie przetransportowałem do bazy. A obecnie jesteś w jednym z pomieszczeń skrzydła szpitalnego bazy. Byłaś nieprzytomna dwa dni.

CO KUŹWA?! DWA PIERDOLONE DNI?! JAKIM CUDEM?! Mimo wszystko, krzyknęłam:

- DWA DNI?!

- Tak. Właśnie tyle czasu leżałaś tu nieprzytomna. – Odparł

- Nie wiem jakim cudem, ale ok. Tak w ogóle, to kiedy będę mogła wstać?

- Może dlatego, że jak cię odnalazłem, wyglądałaś na naprawdę bardzo wykończoną. A co do wstania, to jeśli się dobrze czujesz, to możesz nawet i teraz.

- W sumie...Dobrze się czuję.

Po tej rozmowie, Slade odłączył mnie od komputera, a ja wstałam. Kiedy chciałam odejść, usłyszałam jego głos, który mówił:

- Ale szczerze, podziwiam cię. Wiesz ile ludzi zabiłaś? Tyle co ty osób zamordowałaś w jedną noc, to ja bym przez całe życie nie wymordował.

- Aż tak? – Zapytałam

- Jasne. W telewizji ciągle trąbią o nieznającym litości demonie, który w nocy, dwa dni temu, zniszczył pół miasta i wymordował setki ludzi. Straty idą w miliony dolarów.

- Wow. Szczerze, nawet nie wiedziałam ile rzeczy zniszczyłam oraz ilu ludzi zabiłam. Leciałam przed siebie i niszczyłam wszystko i wszystkich, które, i którzy stanęli mi na drodze.

- Naprawdę nie spodziewałem się, że w swojej demonicznej naturze możesz narobić aż tyle szkód.

Mimo wszystko, po tej rozmowie, oboje wyszliśmy z pomieszczenia i rozeszliśmy się w swoje strony. Slade udał się do głównego pomieszczenia, a ja poszłam do swojego pokoju i oczekiwałam na to, co przyniosą mi kolejne godziny...


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top