Rozdział VIII - Walka w przestworzach.

Najgorsze było to, że na kolejne zadanie czekałam dwa tygodnie! No ja nie mogę. Zaczynałam już lubić to życie jako uczennica Slade'a, a tymczasem musiałam tyle czekać na nowe zlecenia! Przez ten czas, mimo iż codziennie zajmowałam się moim hobby, nudziło mnie się. Mimo wszystko, starałam się wytrwać. Aż któregoś poranka, po tych nudnych dwóch tygodniach życia, usłyszałam w uszach głos Slade'a, który mówił:

- Uczennico, za godzinę widzę cię w głównym pomieszczeniu.

- Tak jest! O Matko Boska, nareszcie!!! – Krzyknęłam z radością w głosie.

- Eee...Tristitio? Dobrze się tam czujesz? Zazwyczaj moi uczniowie tak nie reagowali na nowe zadania.

- Tak!!! Ale wiesz, jak mnie się nudziło?! Nareszcie coś nowego!!! Jest, jest, jest!!!

- ...Ja nic nie mówię...

Po tej rozmowie, w mych uszach nastała cisza. Ja zaś, z niecierpliwością zaczęłam czekać na minięcie godziny...


Kiedy zaś zostało pięć minut do minięcia godziny, dosłownie wybiegłam z głównego pomieszczenia. Byłam taka szczęśliwa, że normalnie myślałam, że ta radość by mnie wysadziła. Nawet nie zamknęłam drzwi, co w moim wypadku było nienormalne. Mimo wszystko, równo o godzinie siódmej, byłam w głównym pomieszczeniu. Będąc tam, ujrzałam że Slade, jak zwykle, stał wpatrzony w wielkie monitory. Chwilę potem, odwrócił się w moim kierunku i, widząc moje podekscytowanie, powiedział:

- Boooże...To już chyba zaawansowane stadium uzależnienia. No, ale przejdźmy do rzeczy. W dniu dzisiejszym będziesz miała wyjątkowo prostsze zadanie. Otóż, za pomocą samolotu, tego samego co zwykle, udasz się do podziemnej bazy, stworzonej przeze mnie. Będąc tam, będziesz po prostu kontrolowała osobiście stan tworzenia robotów do podboju świata.

- Do...Podniebnej bazy? – Spytałam z niedowierzaniem.

- Tak. Po prostu popatrz.

Po czym wskazał ręką na monitory. Ja zaś, odwróciłam się w ich kierunku. Rzeczywiście, ujrzałam na nich bazę zwisającą w powietrzu. Jednak, wisiała ona bez żadnych podpór czy innych wspomagaczy. Nie mogłam wyjść z podziwu. Jak on mógł tego dokonać? Chwilę potem, spytałam zdziwionym głosem:

- Jakim cudem?

- Mam swoje sposoby, Tri. Mam swoje sposoby. – Odpowiedział

Tri? W sumie mogło być to używane jako skrót od mojego pseudonimu, więc nie zdziwiło mnie to, iż tak mnie nazwał. Jednak, chwilę później, usłyszałam dźwięk rozsuwanej się ściany za mną. Słysząc to, od razu odwróciłam się. Po zrobieniu tego, ujrzałam że rozsunęła się ta sama ściana, co zwykle. Widząc za nią samolot, podeszłam do niej i, gdy wypukłe wejście otworzyło się, wsiadłam do środka, i zapięłam pasy. Po zrobieniu tego, ujrzałam że Slade, tym samym nadajnikiem co zwykle, wycelował w strop i nacisnął jeden z przycisków. Parę sekund później, sufit rozsunął się, a ja wyleciałam poza obręb bazy...


Byłam prowadzona przez GPS. W czasie lotu, zastanawiałam się, jak Slade mógł stworzyć bazę, która bez żadnych podpór wisiała w powietrzu. Slade ogólnie tworzył różne dziwne rzeczy, ale takie coś było fizycznie niemożliwe. No normalnie szacuneczek, bo ja nie potrafiłabym stworzyć takiego budynku. Mimo wszystko, lot zajął mi z pół godziny. Kiedy zaś dolatywałam do celu mej podróży, ujrzałam obok bazy długi, kwadratowy podest, z wielkim, czerwonym kołem, w którym była tego samego koloru litera „H". Widząc to, podleciałam w tamto miejsce i wylądowałam.


Po wyjściu na zewnątrz, zaczęłam powoli zmierzać w kierunku drzwi, gdyż nie chciałam spaść i się zabić. W sumie, prawdopodobnie bym się nie zabiła, gdyż ostatnio Slade stworzył dla mnie skrzydła, a nawet bez tego mogłabym przemienić się w niematerialnego orła, no ale nigdy nic nie wiadomo. Mimo wszystko, kilka minut później, kiedy dotarłam do wejścia, otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg, po czym zamknęłam drzwi. Następnie, zaczęłam się rozglądać.


Znajdowałam się w szerokim i dość wysokim, szarym pomieszczeniu. Za oświetlenie służyły tutaj reflektory wbudowane w podłogę, znajdujące się w każdym rogu bazy. Owe pomieszczenie nie posiadało żadnych okien. Po środku zaś, była bardzo długa linia produkcyjna, przy której pracowały pomarańczowe, mechaniczne ramiona.


Nie było tutaj nic ciekawego, to fakt. Mimo wszystko, zaczęłam robić to, co kazał mi mój Mistrz, czyli kontrolować pracę maszyn. Nie wiedziałam, dlaczego nie mógł tego robić na odległość. Ja rozumiałam, że byłam jego uczennicą i przy okazji dziewczyną na posyłki, ale to było dziwne. No, ale w końcu Slade'a nie da się zrozumieć, więc pomińmy te moje rozważania.


Ślęczałam tu chyba z godzinę i nic się nie działo. Nawet Tytani nie przybywali, aby pokrzyżować mi to, co robiłam. Lecz, w którymś momencie, doczekałam się chociaż tego. Otóż, po tej godzinie, w pewnym momencie, usłyszałam taki dźwięk, jakby ktoś wysadzał drzwi wejściowe. Słysząc to, odwróciłam się. Po zrobieniu tego, zauważyłam Tytanów, stojących w wejściu. Parę sekund potem, spytałam:

- Czy wy nie macie nic innego do roboty, tylko przeszkadzanie innym?

- Owszem, mamy inne zajęcia, ale przecież nie pozwolimy wam na zniszczenie miasta! – Odpowiedziała Gwiazdka.

Po tej krótkiej rozmowie, rzuciłam się w ich stronę z zamiarem zaatakowania. W tym momencie, Robin zawołał:

- Tytani, WIO!

I oni również rzucili się w moim kierunku.


Walka była dość długa i mozolna. Przez bardzo długi czas, chyba z godzinę, była wyrównana. Dzisiaj i mi, i im dobrze szło, co było niespotykane. Chyba mieliśmy dobry dzień i tyle. Jednak, po tym czasie, szala zwycięstwa zaczęła przelewać się to na moją, to na ich stronę. Jednak, nie mogę powiedzieć, kto dziś wygrał. Otóż, w którejś chwili, Gwiazdka strzeliła w moim kierunku tą swoją kulą energii. Jednak, ja zdążyłam odskoczyć na bok, przez co jej moc trafiła w jedno z mechanicznych ramion, które obecnie trzymało działko laserowe. To zaś, zainicjowało wybuch, który wysadził cały budynek.


Tytani zdążyli się uratować. Raven potrafiła latać, Gwiazdka również i przy okazji chwyciła Robina, a Bestia zamienił się w zielonego pterodaktyla, i chwycił w swoje szpony Cyborga. Ja zaś, zaczęłam spadać w dół. Jednak, bardzo szybko przypomniało mnie się o tym, że miałam skrzydła, które dał mi Slade. Od razu pomyślałam:

„Wysuńcie się!"

I skrzydła uczyniły to, co im kazałam. Dzięki temu, zawisłam w powietrzu. Gdy to nastąpiło, ku zdziwieniu Tytanów, podleciałam do góry. Parę sekund potem, Cyborg spytał ze słyszalnym zdziwieniem w głosie:

- Jak ty to zrobiłaś? I skąd masz te skrzydła?

- A niech pozostanie to tajemnicą. – Odpowiedziałam z szyderczym uśmiechem.

Następnie zaś, jako iż machając nimi tworzyłam bardzo duży wiatr, przez co nie mogli do mnie podlecieć, wystrzeliłam w ich kierunku wiązką ognia, przez co odepchnęłam ich w dal, przy okazji strącając do wody. Gdy ujrzałam to, iż wpadli do niej, zaczęłam lecieć w kierunku bazy Slade'a.

Lot zajął mi pół godziny czyli tyle, ile droga do jego podniebnej bazy. Gdy zaś zaczęłam zauważać mój obecny dom na horyzoncie, zaczęłam lecieć w dół. Po paru minutach, kiedy znalazłam się przed drzwiami wejściowymi oraz byłam na bezpiecznej wysokości, pomyślałam:

„Schowajcie się!"

Po czym skrzydła to zrobiły, a ja opadłam na ziemię. Gdy już stałam, weszłam do środka. Będąc we wnętrzu budynku, ujrzałam Slade'a, który nadal stał wpatrzony w wielkie monitory. Parę chwil potem, nadal nie odwracając się, przemówił:

- Mimo wszystko, dobrze ci dziś poszło, Tristitio. Lubię patrzeć, jak walczysz, gdyż wygląda to jeszcze lepiej niż w filmach.

A następnie odwrócił się i spytał:

- Jeżeli mogę wiedzieć, jakim cudem strzeliłaś w nich wiązką ognia z oczu?

- Normalnie. To normalna umiejętność przy każdej z nadprzyrodzonych zdolności. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Miło wiedzieć, bo naprawdę fajnie to wyglądało. No, ale teraz możesz już odejść. Wezwę cię, gdy będziesz potrzebna.

- Tak jest!

Po czym odeszłam w kierunku mego pokoju. To życie było takie fajne, że nie zamieniłabym go na nic innego...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top