Rozdział LXIV - Zagięcie czasoprzestrzenne.

„Nic nie jest niemożliwe. Niemożliwe jest tylko dla tego, kto się poddaje!"

~Kenneth Boegh Andersen, „Kostka Śmierci"

Od razu po wstaniu z łóżka, podeszłam do wyjścia z celi, które było zagrodzone niewidzialną ścianą. Wiedziałam to, bowiem kiedy podeszłam do pozornie pustego przejścia i chciałam przejść dłonią przez wyjście z pomieszczenia, zaświeciło się lekkim, białym światłem. Szczerze, nie wiedziałam, że tworzyli już więzienia z takimi bajerami. No w sumie, zawsze lepsze to niż kraty, bowiem przynajmniej jakoś to wyglądało. W każdym razie, kiedy wyjrzałam poza celę, zauważyłam że faktycznie, na zewnątrz było jeszcze sześć cel. Trzy były na razie puste, ale w pozostałych dwóch byli Slade i Sebastian. Miło było wiedzieć, że trafili do tego samego więzienia co ja, bo przynajmniej mogłabym spokojnie uciec razem z nimi, a nie zastanawiać się, gdzie oni trafili.


Jednak, chwilę później, widząc ich, spytałam:

– Miło wiedzieć, że też trafiliście do tego samego więzienia. W ogóle, to jak stąd uciekniemy?

– Szczerze, nie mam pojęcia. Może spróbuję się przeteleportować do waszych cel i przeteleportować was i siebie poza więzienie. – odparł Sebastian.

– Możesz spróbować, chociaż nie wiem, czy ściany tego więzienia nie blokują nadprzyrodzonych zdolności.

– Zawsze warto spróbować.

Po tych słowach, Sebastian spróbował się przeteleportować do jednej z cel, w których byliśmy. Jednak, kiedy był już bardzo blisko przeteleportowania się, nagle dało się zauważyć, że został, że tak to określę, lekko odepchnięty przez jakąś białą poświatę. Czyli tak jak myślałam, ściany tego więzienia blokowały nadprzyrodzone zdolności.

– Aha, super, czyli nici z przeteleportowania nas. Te ściany blokują nadprzyrodzone zdolności.

– To jak w takim razie uciekniemy? Chyba nie zamierzamy tu spędzić reszty życia. – powiedziałam

– Nie my pierwsi trafiliśmy do tego więzienia, na sto procent w tych celach było poza nami jeszcze więcej więźniów i któryś z nich w końcu musiał uciec. Musimy po prostu poszukać jakieś ukrytej drogi ucieczki. – odpowiedział Slade.

– W sumie, dobry pomysł. – rzekliśmy ja i Sebastian.

Po tej rozmowie, zaczęliśmy szukać w swoich celach jakichś dróg ucieczki.


Przeszukałam chyba całą celę dwa razy i nie znalazłam ani żadnego ukrytego tunelu, ani innego sposobu na ucieczkę. Bałam się, że nie udałoby nam się nic znaleźć i, że zostalibyśmy w tym miejscu na resztę życia. Nie miałam ochoty spędzić w tym miejscu całej swojej egzystencji, więc trzeba było postarać się stąd uciec. Jednak, w pewnym momencie, usłyszałam że Sebastian rzekł:

– Słuchajcie, znalazłem jakiś tunel w podłodze. Sprawdzę, czy jakoś łączy się z waszymi celami oraz z powierzchnią poza więzieniem i jeżeli tak, to mamy sposób na ucieczkę.

– OK – odpowiedziałam ja i Slade.

Po tej krótkiej rozmowie, kiedy spojrzałam w kierunku celi Sebastiana, ujrzałam że wszedł on w kwadratowy otwór w rogu pokoju. Byłam ciekawa, czy ten tunel łączyłby się z celą moją i Slade'a, ale miałam nadzieję, że tak. W końcu to był jedyny sposób ucieczki z tego miejsca, czyż nie?


I, na szczęście, kilka chwil później, ujrzałam że ze ściany wypadły cztery kafelki. A kiedy ja szukałam drogi ucieczki, to w ogóle nie pomyślałam o tym, aby spróbować któreś z nich wyjąć. No brawo ja, nie ma co. W każdym razie, widząc mnie, Sebastian rzekł:

– Ten tunel łączy się nie tylko z naszymi celami, ale też z pięcioma innymi. Widać, że ten, kto uciekał przed nami, miał dużo znajomych.

– Najważniejsze, że ci jego znajomi byli też w celach, w których my obecnie się znaleźliśmy. – skomentowałam, wchodząc za Sebastianem do tunelu.

Później, udaliśmy się jeszcze do celi Slade'a, bo przecież nie zostawilibyśmy go w więzieniu na pastwę losu, a następnie zaczęliśmy się czołgać tunelem w kierunku wyjścia. Ten tunel był bardzo kręty, przez co niejednokrotnie się gubiliśmy. Zakręty okazywały się po prostu połączeniem z inną celą lub ślepym zaułkiem, chociaż to drugie to w sumie nie wiedziałam po co było, no ale najwidoczniej twórca miał powód. W każdym razie, najważniejsze jest to, że po jakichś parunastu minutach, za jednym z wyjść ujrzeliśmy niebo oraz kilka drzew w oddali, co znaczyło, że w końcu dochodziliśmy do powierzchni.


Kiedy zaś wyszliśmy, ujrzeliśmy że znaleźliśmy się bardzo daleko od terenu więzienia. Właściwie ledwo co było je widać i w sumie było to inteligentne, bo dzięki temu istniała mniejsza szansa, że któryś ze strażników więziennych by nas dostrzegł. No, ale kiedy wyczołgaliśmy się na zewnątrz i wstaliśmy, Sebastian przeteleportował nas do naszej bazy.


Będąc w środku, rzekł:

– Swoją drogą, spodziewałem się, że ta ucieczka będzie trudniejsza.

– W sumie, ja tam obawiałam się, że nie znaleźlibyśmy w naszych celach żadnej drogi ucieczki. – odparłam

– Jestem ciekaw, jak wtedy byśmy sobie poradzili. – dodał Slade.

– Nie mam pojęcia, ale na sto procent by się coś wymyśliło. W końcu nie ma rzeczy niemożliwych, z każdego więzienia da się uciec. – powiedział Sebastian.

– Najważniejsze, że nam się udało i, że jesteśmy wolni. Teraz trzeba wrócić do tego, co robimy na co dzień. – skomentowałam

– Miejmy nadzieję, że już niedługo uda nam się pokonać Robina i Raven. W każdym razie, ja już muszę iść do siebie. Wpadnę jeszcze kiedyś. – odrzekł Sebastian.

Po tej krótkiej rozmowie, ja i Slade pożegnaliśmy się z nim, po czym ten przeteleportował się. Kiedy to nastąpiło, Slade jak zwykle udał się obserwować miasto przez wielkie monitory, a ja poszłam do mego pokoju. Swoją drogą, zastanawiało mnie, jakim cudem Slade'owi nie nudziło się takie podglądanie miasta przez te ekrany. Mnie by się dawno znudziło, no ale w sumie Slade do normalnych osób się nie zaliczał.


W każdym razie, od teraz, przez długi, a wręcz bardzo długi czas miałam spokój. Znaczy nie licząc tego, co zrobiłam w pewnym momencie, ale do tego wkrótce dojdę. Zaczynając od początku, po tej jakże szybkiej ucieczce Slade bardzo długo coś planował i, a jakżeby inaczej, nie chciał mi powiedzieć co. Nie wiedziałam, dlaczego on zawsze, a właściwie prawie zawsze ukrywał przede mną swoje cele. Niby mówił, że i tak nic bym z nich nie zrozumiała, ale w sumie skąd on miał taką pewność, co nie? Nie ufał mi, czy jak? No, ale w sumie to była jego decyzja. W każdym razie, przez ten czas, wiadomo, czasami wysyłał mnie, abym coś mu ukradła, ale nie było to na tyle ciekawe, aby to opisywać, więc nie będę was zanudzała tym tematem. W wolnym czasie, aby się nie zanudzić, zajmowałam się moim hobby. Ogólnie miałam tak dużo czasu, że gdybym wrzucała swoje rysunki i opowiadania do Internetu, zapewne aktualizowałabym je tak regularnie, że to aż szok. W ogóle, dzięki tak dużej ilości wolnego czasu w końcu skończyłam pisać jedno opowiadanie, które się tyle za mną ciągnęło, że myślałam iż nie skończyłabym go w tym życiu. Poza tym, również spotykałam się z Sebastianem, bo w końcu wypadałoby co jakiś czas spotykać się z ukochanym i mym przyjacielem jednocześnie.


No, ale któregoś dnia i ja wpadłam na genialny pomysł. Nie dotyczył on głównego celu Slade'a, ale jakby na to nie patrzeć, mógłby pomóc. Otóż, wiem jak szalenie to zabrzmi, ale postanowiłam stworzyć urządzenie, dzięki któremu mogłabym podróżować w czasie. Wiem, brzmiało to jak science-fiction, ale w końcu w bazie Slade'a nie było rzeczy niemożliwych, więc uznałam, że jakbym się bardzo postarała, to nawet taka szalona rzecz mogłaby się udać. Jako iż miałam jeszcze wolny czas i Slade nic ode mnie nie chciał, postanowiłam zacząć działać od razu.


Najpierw zajęłam się planowaniem urządzenia, które mogłoby mi to umożliwić. Uznałam, że byłby to nadajnik, który po prostu generowałby portale do przeszłości i przyszłości, no ale wiedziałam, że stworzenie takiego urządzenia byłoby bardzo trudne. Ogólnie powiedziałam o mym planie Sebastianowi, przestrzegając go przed tym, aby nie mówił o tym Slade'owi, gdyż to miała być niespodzianka dla niego. W sumie, przy okazji Sebastian zaoferował się, że mi pomoże, więc to było miłe z jego strony. Dzięki temu to powinno pójść łatwiej. Po skończeniu planowania, zabraliśmy się za budowanie tego nadajnika. Budowaliśmy go i w bazie Slade'a, i w bazie Sebastiana, aby Slade nie nabrał podejrzeń. Wiadomo, trwało to bardzo długo i wielokrotnie trzeba było poprawiać nasze dzieło, bo nie za pierwszym razem działało tak, jak powinno. Sama budowa zajęła nam około pięciu lat, ale było warto. Przy okazji dowiedziałam się, że Slade musiał planować coś naprawdę bardzo skomplikowanego, bo przez ten czas nie wzywał mnie do realizacji jego planu.


W każdym razie, kiedy oficjalnie skończyliśmy tworzenie naszego dzieła życia, byliśmy w bazie Sebastiana. Kiedy dokręcaliśmy ostatnią śrubkę do tegoż nadajnika, powiedziałam:

– Oby tym razem nie skończyło się tak jak ostatnio. Nie mam ochoty być znowu wciągnięta do jakiegoś dziwnego wiru.

– Jestem pewien, że tym razem zadziała. W końcu już dopracowaliśmy tamtą funkcję, przez którą stało się to, co się stało, ale fakt, że tamten wir nie był niczym przyjemnym. – odparł mój ukochany.

– Najlepiej sprawdźmy, czy faktycznie działa, a nie gdybajmy.

Po tej krótkiej rozmowie, wzięłam urządzenie i nacisnęłam przycisk, który miał za zadanie tworzyć portal do przeszłości. Nie zamierzałam przenosić się do przyszłości, bowiem nie chciałam sobie spoilerować tego, co miało się wydarzyć, ale dodałam ten przycisk do urządzenia, gdyby na przykład Slade lub Sebastian chcieli sobie zobaczyć co miało się dopiero stać.


W każdym razie, kiedy nacisnęłam przycisk, w miejscu, w które nacelowałam, wytworzył się niebieski portal. Ostatnio też to się stało, a jednak przeniosło nas do dziwnego wiru, więc to jeszcze nie oznaczało sukcesu. No, ale po wytworzeniu portalu, weszliśmy w niego i, kiedy to zrobiliśmy, po chwili ujrzeliśmy biały, przerywany błysk, a kiedy ustał, zauważyliśmy Jump City. Widząc, że udało nam się przenieść na zewnątrz miasta, w którym mieszkaliśmy, Sebastian spojrzał na zegarek i, po zrobieniu tego, okazało się, że trafiliśmy do roku, w którym się poznaliśmy.

– Aż się nie chce wierzyć, że nam się udało. – skomentował widząc to.

– Widzisz, mówiłam że nam się uda. – powiedziałam

– To teraz tylko to opatentować i będziemy bogami świata.

– Eee, po co. Lepiej to mieć tylko dla siebie.

– Jakaż ty zachłanna.

– Nie jestem zachłanna, po prostu pewnie nikt by z tego nie korzystał.

– A skąd wiesz? Chociaż może faktycznie, bo gdyby na przykład ktoś by coś zmienił w przyszłości lub przeszłości, to mielibyśmy przejebane w teraźniejszości.

– No widzisz? Na razie lepiej tego nie opatentowywać.

No, ale po tej rozmowie, przez jakiś czas pozwiedzaliśmy sobie przeszłość z naszej obecnej perspektywy, gdyż było to po prostu ciekawym doświadczeniem. W końcu do tej pory nikt nie miał możliwości podróżowania w czasie, a że my byliśmy pierwsi, to trzeba było skorzystać. Jednak, po jakimś czasie, za pomocą naszej maszyny czasu wróciliśmy do teraźniejszości.


Od teraz, regularnie podróżowałam do przeszłości i obserwowałam ją z mojej obecnej perspektywy. Starałam się tylko unikać jakiegokolwiek kontaktu, nawet wzrokowego, z moją przeszłą wersją. Po prostu nie wiedziałam, co mogłoby się wtedy stać, a nie chciałam ryzykować. Ogólnie starałam się unikać przeszłych wersji osób, których znałam, bo po prostu nie chciałam ryzykować, bo to mogłoby się źle skończyć. Niemniej, przyjemne było zwiedzanie przeszłości, wiedząc co się w niej działo. Cieszyłam się, że udało mnie i Sebastianowi stworzyć to urządzenie.

 

Aż w końcu, któregoś dnia, Slade dowiedział się o tym urządzeniu, ale nie w taki sposób, w jaki bym chciała, aby się dowiedział. Otóż, kiedy wracałam z mej częstej podróży do przeszłości, po przejściu przez portal prowadzący do teraźniejszości, zauważyłam że Slade był w moim pokoju. Widząc, że patrzył w kierunku portalu z lekkim zażenowaniem oraz po zauważeniu, że charakterystycznie stukał butem w podłogę, szeroko uśmiechnęłam się i rzekłam:

– No co?

– Co to za cholerstwo, przez które właśnie przeszłaś? Znaczy widzę, że to jakiś portal, ale gdzie on prowadzi i czy ma to jakiś związek z twym częstym bywaniem u Sebastiana oraz jego częstym przychodzeniem do nas? – spytał

– Portal do przeszłości.

– Piłaś dziś coś?

– Jak mi nie wierzysz, to chodź ze mną.

– No OK, chociaż to brzmi niedorzecznie.

Po czym oboje weszliśmy w niezamknięty portal i kilka chwil później znaleźliśmy się w Jump City z roku, w którym poznałam się ze Sladem. On zaś, widząc ulice miasta, spojrzał na zegarek i, chwilę potem, skomentował sytuację krótkim:

– O kurwa.

– Mówiłam, że to portal do przeszłości? Mówiłam. – odparłam

– Ale jakim cudem wam się to udało i dlaczego nic mi nie powiedzieliście?

– Nie mam pojęcia, szczerze mówiąc, no ale Sebastian jest zajebiście zajebisty, – widząc, że Slade spojrzał na mnie z zażenowaniem zaśmiałam się – więc z jego pomocą wszystko może się udać. A nie mówiłam tobie tego, bo to miała być niespodzianka.

– Myślałaś nad tym, aby to opatentować?

– To mogłoby rozjebać świat. Wiesz przecież, że ludzie podróżowaliby do przeszłości, aby naprawić dawne błędy lub, nie daj Boże, historię świata, a do przyszłości aby coś z niej podprowadzić, a to mogłoby rozwalić na dobre teraźniejszość.

– W sumie faktycznie, lepiej nie ryzykować. A poza tym, próbowałaś już podróżować do przyszłości?

– Nieee, nie chcę sobie spoilerować tego, co się stanie.

– A ja tam chyba wpadnę pozwiedzać przyszłość, jeżeli mogę.

– Nie ma problemu, tylko nie mów mi, co się tam dzieje, bowiem jak mówiłam, nie chcę mieć spoilerów.

– OK

Jednak, po tej rozmowie, trochę poprzechadzaliśmy się po przeszłości, oglądając ją z naszej perspektywy i, po jakimś czasie, wróciliśmy do teraźniejszości.


Od tego momentu, nadal zwiedzałam sobie w wolnym czasie przeszłość, a Slade na co dzień planował swój kolejny sposób na zabicie Robina i Raven oraz przejęcie miasta. Serio, jego plan musiał być skomplikowany, skoro tworzenie go zajmowało mu tak dużo czasu. W wolnym czasie z kolei, podróżował sobie najczęściej do przyszłości i nie wiem czemu, zawsze wracał bardziej zadowolony i jeszcze bardziej zmotywowany do tworzenia tego, co tam obecnie tworzył, niż przed odwiedzeniem przyszłości. Aż i ja zaczęłam się zastanawiać, co się w tej przyszłości takiego ciekawego stało, że Slade po powrocie był taki szczęśliwy. Aż w końcu, w związku z tą przyszłością, wydarzyło się kolejne, dość dziwne wydarzenie.


Otóż, któregoś poranka, kiedy siedziałam na łóżku i grałam na komputerze, w którejś chwili usłyszałam dźwięk otwierającego się portalu. Podejrzewałam, że to po prostu Slade wrócił ze swojej schadzki do przyszłości, no ale odwróciłam się, aby mu powiedzieć, żeby przestał ciągle przenosić się z przeszłości do mojego pokoju, bo czasem to wkurzało. Jednak, kiedy odwróciłam się, zamurowało mnie. Nie ujrzałam tam Slade'a, a...mnie z przyszłości. O Jezu, jakie to było dziwne do zobaczenia, wyobraźcie sobie. Ja z przyszłości wyglądałam tak jak obecnie, no tylko wiadomo, że byłam nieco starsza.


Chwilę później, odwróciła się w moim kierunku i na mnie spojrzała, nie stało się nic złego ani z czasem, ani z teraźniejszością. Czyżby to oznaczało, że mogłam widywać się ze swoimi przeszłymi wersjami bez żadnych konsekwencji? Najprawdopodobniej tak. No, ale po spojrzeniu na mnie, rzekłam:

– O rzesz ty kurwa.

– Fajna reakcja na zobaczenie siebie z przyszłości. – skomentowała moja przyszła wersja.

– No to nie jest codziennością, aby widzieć się z sobą z przyszłości.

– Wiem, bo mnie też nie odwiedzają prawie wcale moje przyszłe wersje, ale czasem się to zdarza. W każdym razie, jestem tu po to, aby przekazać ci kilka rzeczy odnośnie przyszłości.

– O nieee...Nie chcę spoilerów.

– Ja wiem, no ale muszę. Postaram się nie spoilerować pomniejszych wydarzeń, tylko te, które muszę.

– Skoro musisz, to postaram się to jakoś przeżyć.

W tym momencie, opowiedziała mi o tych większych sytuacjach i czego nie powinnam ani ja, ani Slade robić, jeżeli chcielibyśmy bez niepotrzebnych problemów do nich dotrzeć. Powiedziała również, na co oboje musimy uważać na drodze do naszego celu i z czym, oprócz Robina i Raven, będziemy musieli się zmierzyć. Nie mogę wam teraz przytoczyć jej wypowiedzi, bo zaspoilerowałabym resztę opowieści o tym, co w moim życiu działo się później.


Kiedy skończyła opowiadać, na chwilę zapanowała cisza. Dzięki tej opowieści wiedziałam przynajmniej, dlaczego Slade wracał z przyszłości taki podekscytowany. No, ale nie zdążyłam się nad tym dłużej zastanowić, gdyż Claire, bowiem do mojej przyszłej wersji postanowiłam zwracać się moim prawdziwym imieniem, rzekła:

– Ta...To wszystko co miałam do przekazania.

– Skomentuję to swoiskim, prostym: O kurwa. – powiedziałam

– Wiem, wiem, to brzmi szalenie, no ale masz dowód, że to ja z przyszłości. Tylko nie dotykaj mnie, aby się upewnić, czy na sto procent nie jestem twoim urojeniem, bo jak to zrobisz, to wymażesz czas i w przód, i w tył.

– Nie no, nie mam powodów, aby ci nie ufać, w końcu widzę, że wyglądasz jak nieco starsza wersja mnie. Tak w ogóle, to myślałam, że coś w stylu wymazania czasu może się stać nawet po zwykłym spojrzeniu na swoją przeszłą lub przyszłą wersję.

– Jak by tak było, to bym przecież nie przychodziła tutaj, aby ci przekazać to wszystko.

W tym momencie, chciałam przyznać jej rację, ale nie zdążyłam tego zrobić, gdyż obie usłyszałyśmy otwierające się drzwi do pokoju. Kiedy odwróciłyśmy się w odpowiednim kierunku, ujrzałyśmy stojącego w progu Slade'a, który patrzył wyraźnie zdziwiony w naszym kierunku.

– O mój Boże, dwie Tristitie. – skomentował po chwili wyraźnie zdziwionym głosem.

Słysząc to, obie zaśmiałyśmy się, po czym Claire rzekła:

– Jestem Tristitią z przyszłości. Jednak, jeżeli nie chcesz wymazania czasu w przód i w tył nie próbuj mnie tknąć, aby sprawdzić czy faktycznie jestem prawdziwa.

W tym momencie, na chwilę nastała cisza. Parę sekund potem, Slade wskazał palcem na mnie i powiedział:

– Ty, obecna Tri, od dzisiaj masz rzadziej korzystać z tego cholerstwa do podróży w czasie. Wystarczy mi mindfucków na kolejne kilka lat.

Po wypowiedzeniu tego, obie ponownie zaśmiałyśmy się, po czym rzekłam:

– Ale przyznaj, fajne to doświadczenie.

– Co kto woli, ja tam nie chciałbym spotkać się z przyszłym sobą. – odparł, po czym odwrócił się i wyszedł mówiąc:

– Ja pierdolę, kogo ja wychowałem.

Słysząc to, ja i Claire cicho zaśmiałyśmy się. No, ale fakt, dla niego to mogło być niecodzienne i w sumie nie tylko dla niego, bo ja też nie spodziewałam się spotkać swojej wersji z przyszłości. W każdym razie, porozmawiałyśmy ze sobą, a po jakimś czasie pożegnałyśmy się i moja przyszła wersja wróciła do swoich czasów.


Od teraz, tak jak kazał Slade, rzadziej używałam mej maszyny czasu, dzięki czemu nie mieliśmy gości ani z przyszłości, ani z przeszłości. Poza tym, ciągle zastanawiałam się, co planował Slade i oczekiwałam na moment, w którym chciałby mi to obwieścić. Aż w końcu... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top