Rozdział L - Ucieczka z domu.

„Bunt i ucieczka są zawsze rezultatami wzmożonej presji. Nie można narzucać dziecku niczego siłą, przez przymus. Bo choćby pani robiła to dla dobra dziecka – takie łamanie osobowości, taka przemoc musi wywołać bunt i odrzucenie posłuszeństwa."

~Małgorzata Musierowicz, „Opium w rosole"

Jednak, od następnego dnia, zaczęłam mieć takie dziwne wrażenie, że byłam ignorowana przez Slade'a. Czułam, jakby on był bardziej skupiony na obserwowaniu miasta przez wielkie monitory i planowaniu kolejnego ataku, a ignorował całkowicie moją obecność. Nawet nie dostawałam żadnych zleceń od niego oraz miałam wrażenie, że rozmawiał ze mną mniej niż dotychczas. Czułam się przez to samotna i odrzucona, co skutkowało też tym, że częściej niż wcześniej przesiadywałam zamknięta w swoim pokoju.


Któregoś dnia, postanowiłam porozmawiać na ten temat z moją jedyną deską ratunku, czyli z Sebastianem. Od razu wyciągnęłam komunikator, który od niego dostałam, otworzyłam klapkę i zadzwoniłam. Kilka sekund potem, na ekraniku ujrzałam Sebastiana, który z tego co widziałam, obecnie gdzieś siedział. Widząc mnie, spytał:

– Tristitio? Co się stało, że do mnie dzwonisz o tak wczesnej porze?

Bowiem nie wspomniałam wcześniej, ale w momencie, gdy do niego dzwoniłam, była godzina siódma dwadzieścia. Przez to uczucie bycia ignorowaną ogólnie mniej spałam. Jednak, od razu odpowiedziałam:

– Słuchaj...Możemy się dzisiaj spotkać? Muszę z tobą o czymś porozmawiać.

– Jasne, nie ma problemu. Dla ciebie rzucę wszystko w cholerę. – odpowiedział, po czym uśmiechnął się.

W tym momencie, ja odwzajemniłam gest i rzekłam:

– Miły jesteś. Tak w ogóle, to o której masz czas?

– Mogę nawet teraz. Tylko gdzie chcesz się spotkać? – odrzekł

– Może tam gdzie zwykle?

– OK, dobry pomysł. Tak będzie najlepiej.

– To widzimy się w parku.

Po tej rozmowie, połączenie zakończyło się. Ja zaś, zamknęłam komunikator i schowałam go do kieszonki, po czym wzięłam swój pierścionek, który również dostałam od Sebastiana i założyłam go na palec. Następnie, przeteleportowałam się, aby było szybciej.


Będąc w parku, bardzo szybko zauważyłam Sebastiana. Widząc go, podbiegłam do niego i, jak gdyby nigdy nic, przytuliłam się do niego. On zaś, odwzajemnił ten gest i odparł:

– Faktycznie, bardzo uczuciowa z ciebie kobieta.

– Po prostu bardzo cię lubię... – powiedziałam zgodnie z prawdą.

– Ja ciebie też, ale bez przesady.

Lecz, parę minut potem, gdy puściliśmy się i ruszyliśmy przed siebie, spytał:

– To mów, co się stało, że chciałaś się spotkać aż tak wcześniej.

W odpowiedzi, opowiedziałam mu historię związaną z uczuciem bycia ignorowaną przez Slade'a. Kiedy skończyłam, przytaknął głową na znak, że rozumiał i odparł:

– Wiesz...Może spróbuj z nim porozmawiać? Jak już nie raz się przekonałaś, Slade to inteligentny człowiek, więc powinien zrozumieć, zważywszy na to, że traktuje cię jak córkę.

– Ale jak próbuję coś do niego powiedzieć, to on zawsze jest zajęty. – rzekłam

... Cholera. To tylko utrudnia sprawę.

– Wiem właśnie, bo gdyby to było takie proste, to prawdopodobnie nie rozmawialibyśmy teraz razem.

– To nie wiem, w takim razie. Tylko się nie zabijaj!

– Nie zamierzam się zabić...

– Po tobie nigdy nic nie wiadomo. Masz taki charakter, że nie da się przewidzieć, jak zareagujesz.

– Ja po prostu kochałam Sezorisa...

W tym momencie, w moich oczach zabłysły łzy. Chwilę potem, poczułam że Sebastian objął mnie i odparł:

– Wiem, ale nie myśl o nim. On już od dawna nie żyje, a o martwych osobach mówi się tylko dobrze lub wcale.

– Niby wiem, ale...Czasem nie mogę powstrzymać spontanicznych myśli o nim...Spędziłam z nim wiele przyjemnych chwil. – dodałam

– Ja o tym wiem, ale skoro posunął się do zdrady, to znaczy, że nigdy tak naprawdę cię nie kochał. Gdyby kochał, nie zrobiłby ci tego. Zajmij się czymś innym i w końcu powinnaś o nim zapomnieć.

– Gdyby to było takie proste...I na dodatek jeszcze to uczucie, że Slade mnie ignoruje...

– Wiem, jakie to może być uciążliwe, ale cóż. Takie masz życie, że masz praktycznie ciągle pod górkę. Musisz to przeżyć, w końcu nie możesz mieć w życiu samego pecha.

– Sam fakt, że Slade pokochał mnie jak córkę, świadczy o tym, że nie mam samego pecha w życiu.

– No widzisz? Jednak zdarzają się w twoim życiu przyjemne momenty. Po prostu myśl sobie, że życie to taka gra komputerowa, a te wszystkie nieprzyjemne sytuacje to questy, które musisz wykonać, nim przejdziesz do kolejnego rozdziału. Może to ułatwi ci życie.

– Ogólnie czasem mam wrażenie, że życie to jeden, wielki, realistyczny sen, z którego budzimy się w chwili śmierci.

– Ja takiego wrażenia nigdy nie miałem, ale kto wie, czy to nie jest prawda? Dowiemy się dopiero na końcu naszego życia.

Porozmawialiśmy jeszcze ze sobą na różne tematy, najwięcej o życiu, gdyż na ten temat przyjemnie mnie się z nim rozmawiało. Chodziliśmy i rozmawialiśmy tak około godzinę. Po tym czasie, oboje pożegnaliśmy się, po czym ja, aby było szybciej, przeteleportowałam się do mego pokoju w bazie Slade'a...


Będąc tam, zajęłam się swoim hobby, bo co innego miałam do roboty. Jednak, od tego dnia, nie zauważyłam poprawy sytuacji. Kiedy próbowałam porozmawiać na ten temat ze Sladem, on zbywał mnie tym, że teraz jest zajęty. Przez to, zaczęłam odizolowywać się od niego oraz, przy okazji, od Sebastiana. O wiele częściej siedziałam w pokoju i rozmyślałam nad zaistniałą sytuacją oraz słuchałam przy tym muzyki, bo słuchając jej lepiej mnie się myślało. Od któregoś dnia, zaczęłam nawet planować ucieczkę z bazy Slade'a...


Aż nastał dzień, w którym postanowiłam zrealizować mój niezbyt skomplikowany plan ucieczki. Najpierw postanowiłam shakować nadajniki, które miałam na głowie oraz komunikatory i wyłączyć je, aby Slade miał utrudnione szukanie mnie. Od razu wzięłam komputer, włączyłam go i rozpoczęłam hakowanie. Zajęło mi to dość długo, bo aż trzy godziny, co znaczyło, że nadajniki i komunikatory miały bardzo dobre zabezpieczenia. No, ale najważniejsze jest to, że koniec końców mnie się to udało. Kiedy skończyłam, wyłączyłam komputer i odstawiłam go na miejsce, czyli na biurko, aby nie wzbudzać jego podejrzeń. Następnie przemieniłam się w niematerialnego orła, wyleciałam przez ścianę, która była po prawej stronie mojego łóżka, po czym zaczęłam lecieć przed siebie.


Nie wiem, jak długo leciałam, ale najprawdopodobniej dość sporo, zważywszy na miejsce, do którego ostatecznie dotarłam. W czasie lotu, nadal rozmyślałam nad tym wszystkim, co się dotychczas stało. Jednak, po nie wiadomo jak długim czasie lotu, przelatywałam przez las, który znajdował się na obrzeżach Jump City. Chwilę potem, w którymś miejscu, ujrzałam jakąś starą komórkę. Widząc ją, postanowiłam się w niej zatrzymać i jak postanowiłam, tak zrobiłam. Po wleceniu do środka, zamieniłam się na nowo w człowieka, usiadłam w kącie pod ścianą i skuliłam się tam.


Ukrywałam się w tym miejscu przez miesiąc. Na początku nie było jeszcze problemów, gdyż było tu parę skrzyń i szafek z jakimś jedzeniem oraz piciem, co oznaczało, że miejsce, do którego trafiłam, musiało być jakimś niewielkim magazynem. Jednak, po jakichś dwóch tygodniach, zapasy jedzenia skończyły się, a wody było coraz mniej, przez co musiałam ją oszczędzać. Bałam się wyjść z tego miejsca w poszukiwaniu jedzenia, gdyż nie znałam tego lasu i nie wiedziałam, czy były tu jakieś niebezpieczne zwierzęta.


Jednak, po miesiącu, któregoś dnia ujrzałam otwierające się drzwi do komórki oraz oślepiające światło, dostające się zza nich. Przypominam, że nie widziałam światła słonecznego od miesiąca, dlatego mnie oślepiało. Lecz, widząc to, ze strachu bardziej się skuliłam i zamknęłam oko. Bałam się, kto to mógł być i jakie miał zamiary. Nie chciałam ginąć, szczególnie w takim, idealnie się do tego nadającym, miejscu.


Chwilę potem, co mnie zdziwiło, poczułam że ten ktoś delikatnie chwycił mnie za moje ręce. Czując to, zdziwiona, otworzyłam oko i spojrzałam przed siebie. Kiedy to zrobiłam, ujrzałam...Slade'a. Jak on mnie tu do cholery znalazł, do dzisiaj pozostaje tajemnicą. Jednak widziałam też, że z jego oka płynęły łzy. Parę sekund potem, mocno przytulił mnie do siebie i powiedział zapłakanym głosem:

– Kochanie...Nie rób mi tego więcej. Tak się bałem, że coś ci się stało i, że już nigdy bym ciebie nie zobaczył...

– To dlaczego mnie ignorowałeś? – spytałam słabym głosem.

– Nie ignorowałem cię. Ty sobie coś ubzdurałaś. Po prostu mój kolejny plan wymaga więcej pracy, dlatego bardzo rzadko miałem dla ciebie czas. No, ale teraz najważniejsze jest to, że żyjesz.

Po tej krótkiej rozmowie, na chwilę puściliśmy się, po czym wyjął on z kieszeni mój pierścionek, dzięki któremu miałam moce Sebastiana i podał mi go, mówiąc:

– Proszę. Przeteleportuj nas z powrotem do bazy, jeśli masz siłę. Jesteśmy bardzo daleko od niej, a widzę, że nie miałabyś siły zamieniać się w orła.

W tym momencie, odebrałam przedmiot i założyłam go sobie na palec. Następnie, Slade podniósł mnie, wstał, po czym ja, resztkami sił, przeteleportowałam nas do domu.


Będąc w bazie, od razu zaniósł mnie on do mego pokoju i, będąc tam, położył na mym łóżku. Kiedy już leżałam, spytał:

– Kiedy cię szukałem, nadajniki i komunikatory były wyłączone. Jak to możliwe?

– Po prostu je shakowałam, ot co. – odpowiedziałam słabym głosem.

– A-Ale jak ci się to udało?! Przecież jeszcze nikomu nie udało się ich shakować!

– Umiem bardzo dobrze hakować. Oto odpowiedź.

– Jeszcze wielu ciekawych rzeczy się o tobie dowiem. No, ale skoro udało ci się je shakować i wyłączyć, to znaczy, że w tej dziedzinie nie ma dla ciebie rzeczy niemożliwych.

– Bo tak jest. Hakowanie to chyba jedyna dziedzina życia, którą mam opanowaną do perfekcji.

– Od teraz będziesz mi hakować strony banków i bankomaty.

– Pojebało? Nie ma tak łatwo.

– No kurwa! A miałem nadzieję!

– Nadzieja matką głupich.

Po tym zdaniu, spojrzał na mnie piorunującym wzrokiem. Ja zaś, szeroko uśmiechnęłam się i dodałam:

– No co?

– Twierdzisz, że jestem głupi? – odpowiedział pytaniem na pytanie.

– Nie. Tak się po prostu mówi, a nawet jakby, to lubię cię wkurzać.

– ...

– No co?

– Nic, nic.

Lecz, po tej rozmowie, ruszył on w kierunku wyjścia z mego pokoju. Przed wyjściem, dodał:

– Leż tu i się nie ruszaj. Widzę, że nie masz siły, aby wstać. Jeśli byś czegoś potrzebowała – krzycz.

– OK – odparłam

Po tych słowach, on wyszedł zamykając drzwi, a ja kontynuowałam leżenie.


Byłam ciekawa, co przyniosłyby mi następne dni i jaki to był kolejny plan Slade'a, że aż tyle go szykował...

___________________________________________________

Guten/Gute Morgen/Tag/Abend/Nacht, zależy o której godzinie to czytasz! Ten rozdział pojawił się dzisiaj dlatego, że proces "WenaWINWORD.exe" zaczął działać, a że dzisiejsze, w wypadku pisania, trzy tokeny mogłam przekierować na co chcę, to postanowiłam pierdzielnąć tu rozdział. Czyli prościej mówiąc, miałam wenę na rozdział, m.in do tego FanFiction. :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top