Rozdział IX - Atak z powietrza.

Na całe szczęście, następne zadanie dostałam stosunkowo szybko, bo już następnego dnia. Jednak, wyjątkowo, otrzymałam je w południe, gdyż o godzinie szóstej rano, kiedy stawiłam się w głównym pomieszczeniu, Slade nie miał dla mnie żadnego nowego zlecenia. Bowiem, kiedy około godziny jedenastej siedziałam w mym pokoju i czytałam jedną z książek, które miałam na półce i słuchałam muzyki, w którejś minucie usłyszałam dźwięk zwarcia w słuchawkach oraz to, że muzyka się wyłączyła. Natomiast, po kilku sekundach, usłyszałam w uszach głos Slade'a, który mówił:

- Uczennico, za pół godziny widzę cię w głównym pomieszczeniu.

- Tak jest! – Odparłam

Po tych słowach, na nowo usłyszałam w słuchawkach dźwięk zwarcia i piosenkę, którą ostatnio słuchałam. Nie wiedziałam, że Slade miał taką możliwość, aby na odległość wyłączać mi muzykę, którą akurat słuchałam, ale to było nawet ciekawe rozwiązanie. Mimo to, przez dwadzieścia sześć minut kontynuowałam czytanie książki. Zaś, w tym wypadku, o godzinie jedenastej dwadzieścia sześć, zaznaczyłam miejsce, w którym skończyłam czytać, wyłączyłam muzykę i odłożyłam te rzeczy na miejsce. Kiedy to zrobiłam, wyszłam z pokoju zamykając drzwi i udałam się do głównego pomieszczenia.


Równo o godzinie jedenastej trzydzieści tam byłam. Kiedy się znalazłam w owym miejscu, zobaczyłam że Slade stał wpatrzony w wielkie monitory. Jeżeli mam być szczera, zastanawiałam się ile on może tak stać i patrzeć w jedno miejsce. Ja bym tak nie dała rady, więc szacun. Lecz, po chwili, odwrócił się w moim kierunku. Widząc, że już się zjawiłam, rzekł:

- Miło, że jesteś punktualna. Otóż, wezwałem cię tu, gdyż mam dla ciebie kolejne zadanie. Tym razem, będzie ono nieco łatwiejsze i szybsze. Udaj się na miasto i zacznij szukać Tytanów. Ostatnio walczyli z jakimś tam innym czarnym charakterem, więc powinnaś ich łatwiej znaleźć. JEDNAK, musi to się zacząć od ataku z powietrza, więc szukaj ich lecąc w powietrzu za pomocą tych skrzydeł, które ci stworzyłem.

- Tak jest, tato...

Kiedy to powiedziałam, zatkałam sobie usta dłonią, jakby mi było wstyd. Co ja właśnie powiedziałam? Czy ja kurwa powiedziałam do Slade'a „tato"? Chwilę potem, rzekłam:

- Upsss...Przepraszam...

- Nic się nie stało. Każdemu czasem zdarza się przejęzyczenie. – Odparł

A co on taki wyrozumiały dziś był? Jak nie on. Może miał dobry dzień? Kto go tam wie. Mimo wszystko, chwilę potem, powiedział:

- Ale teraz, leć już, bo minie ci szansa łatwiejszego złapania ich.

Po tych słowach, odwróciłam się i wybiegłam z bazy. Kiedy zaś znalazłam się na zewnątrz, pomyślałam:

„Wysuńcie się!"

I skrzydła wykonały me polecenie. Po wysunięciu się, wzbiłam się w powietrze i zaczęłam latać nad ulicami miasta, szukając naszych wrogów.


W czasie poszukiwania, myślałam nad tym moim przejęzyczeniem oraz reakcją Slade'a. Wiem, że to tylko przejęzyczenie, ale zareagował dość wyrozumiale, jak na niego. To było trochę dziwne, szczególnie że trochę go już znałam i wiedziałam, jak mógł reagować, ale nigdy wcześniej nie zdarzyła się taka spokojna reakcja z jego strony. Tłumaczyłam to sobie tym, że po prostu miał dobry dzień. Jednak, starałam się nad tym nie myśleć, tylko szukać tych nieszczęsnych Tytanów.


W którejś minucie lotu, gdy traciłam nadzieję na zobaczenie ich, ujrzałam mych wrogów idących ulicą. Najprawdopodobniej wracali z poprzedniej misji. Widząc ich, wystrzeliłam w kierunku drogi, dokładniej przed nimi, wiązkami ognia z mych dłoni oraz oczu, tworząc ogromną ścianę ognia i pyłu. Następnie, skorzystałam z okazji, że owa bariera dosięgała prawie do mnie i zniżyłam się na bezpieczną odległość. Kiedy to zrobiłam, pomyślałam:

„Schowajcie się!"

I skrzydła posłusznie wykonały moje polecenie, a ja opadłam na drogę. Kiedy już stałam, ruszyłam przed siebie, w opadającą ścianę pyłu, po czym powiedziałam z szyderczym uśmiechem na twarzy:

- Witajcie ponownie, Tytani. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

Po czym uformowałam wielką kulę dezintegrującą i rzuciłam w ich stronę. Od razu, odskoczyli oni na bok. Kiedy zaś owa kula dezintegrująca rozprysła się, Robin powiedział:

- Tytani, WIO!

I rzucili się oni w moją stronę. Ja zrobiłam to samo i zaczęłam z nimi walczyć.


Walczyło mnie się normalnie i bez zbędnych problemów. Była to taka przyjemna walka z nimi, mała odskocznia od codziennych zadań polegających w większej części na kradzieżach. Jednak, tą walkę zmienił jeden moment. Nie chodzi o to, że zaczęłam przegrywać, ale o to, że zrobiłam coś, czego nigdy bym się po sobie nie spodziewała. Otóż, w którymś momencie, zostałam odepchnięta w kierunku jednej ze ścian. Na szczęście, udało mnie się tak zatrzymać, żeby się nie przewrócić. Po zrobieniu tego, wytworzyłam wielką kulę dezintegrującą i uderzyłam nią w ziemię. Kiedy to zrobiłam, owa kula rozdzieliła się na białe, świetliste postacie. Widząc to, po chwili, Raven rzekła:

- A tego to się nie spodziewałam...

Ja zaś, też nie wiedziałam jak to zrobiłam. Od razu spojrzałam na swoje ręce i szepnęłam do siebie:

- Woah...Jak ja to...

- To nie ty. To ja to zrobiłem. – Usłyszałam w uszach głos Slade'a. Po chwili zaś dodał:

- Bo widzisz. Twój kombinezon poza tym, że ładnie wygląda, jest także skomplikowanym urządzeniem, dzięki któremu mam bezpośredni dostęp do twego układu nerwowego.

W tym momencie, mimo iż nie chciałam, zacisnęłam pięść i uniosłam prawą rękę. Wow. Co za bajer on stworzył. Tylko na luj mu to? Chyba już się domyślałam. Mimo wszystko, po chwili, powiedział:

- Twoja moc jest moją mocą. Moja siła jest twoją siłą. Jesteśmy połączeni, Tristitio. Jak uczeń z mistrzem. Walczymy wspólnie!

A następnie, uniosłam ręce i uformowałam wielką, ognistą kulę, i rzuciłam ją w kierunku Tytanów. Nie zdążyli oni uciec, gdyż owa kula otoczyła ich, tworząc ognistą barierę, której nie mogli przejść. Jednak, nawet z tym sobie poradzili, gdyż Raven przeniosła ich przed ową przeszkodę. Kiedy to zrobiła, ponownie kontynuowaliśmy walkę. Lecz ja wiedziałam, że dzisiaj nie walczyłam w stu procentach sama...


Jednak moc, z którą Slade mnie kontrolował, była chyba zbyt silna. Bowiem, w pewnym momencie, zaczęłam wszystko widzieć jak przez mgłę. Czułam się, jakby ktoś dosłownie przejął moje ciało. Jakbym była zwykłą marionetką kontrolowaną przez kogoś. Niby walczyłam, ale do końca nie wiedziałam, co się działo. To było dość dziwne i bałam się, że już nigdy nie zaczęłabym wiedzieć do końca, co się wokół mnie działo. Ale jednak, w pewnym momencie, zaczęłam widzieć normalnie. Kiedy to nastąpiło, od razu gwałtownie potrząsnęłam głową, jakbym otrząsała się z wody.

„Co się właśnie stało?" – Pomyślałam

Bowiem ujrzałam, że ta część miasta, w której byłam, była zniszczona, a niedaleko mnie leżeli wykończeni Tytani. Wiedziałam, że nie ja to zrobiłam. To był...Slade. Ja sama bym czegoś takiego nigdy nie dokonała, gdyż po prostu, tak sama w sobie, nie miałam wystarczająco dużo siły, aby aż tak używać mych mocy. Ale dzisiejszego dnia przekonałam się, co moje zdolności mogły robić...


Mimo wszystko, widziałam że nie miałam już co tam robić. Od razu pomyślałam:

„Wysuńcie się!"

A gdy skrzydła wykonały moje polecenie, wzbiłam się w powietrze i ruszyłam w stronę bazy...


Lecąc, rozmyślałam nad tym, co zaszło podczas walki. Dziwnie się czułam z myślą, że Slade mógł bez problemu mną kontrolować i, za pomocą mego ciała, używać mych mocy. A najdziwniej się czułam, gdy myślałam o tym, że sama nigdy nie byłam i nie będę w stanie w aż takim stopniu użyć mych zdolności. Byłam również ciekawa, co by się stało, gdyby Slade, kontrolując mną, użył mej zdolności do klonowania się. Jak wyglądałyby moje klony, gdybym sklonowała się, będąc kontrolowaną przez niego.


No, ale w którymś momencie doleciałam do mego obecnego domu. Po znalezieniu się przy budynku bazy, zniżyłam się na bezpieczną wysokość i pomyślałam:

„Schowajcie się!"

A gdy skrzydła wykonały moje polecenie, weszłam do środka. Kiedy się tam znalazłam, dostrzegłam Slade'a, który stał i patrzył w monitory. Chwilę potem, odwrócił się. Widząc, że już wróciłam, rzekł:

- Ach, już wróciłaś.

Po czym, najprawdopodobniej widząc, że byłam zamyślona, spytał:

- Coś się stało? Wyglądasz na zamyśloną.

- Nie, nic. Po prostu myślę nad tym, co dzisiaj zaszło podczas walki. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Aaa, więc to o tym tak rozmyślasz. Wiem, że to mogło być dla ciebie czymś nowym i dziwnym, ale niedługo się przyzwyczaisz.

To nie brzmiało zbyt dobrze, szczególnie w wypadku tego, co dziś zaszło. No, ale nie dałam tego po sobie poznać. Chwilę potem, postanowiłam spytać o to, co by się stało, gdyby, kontrolując mną, użył na mnie moją umiejętność klonowania się. Od razu zapytałam:

- Tak w ogóle, to co by się stało, gdybyś kontrolując mną, użył mej zdolności do klonowania się?

- Wiesz, że sam nie wiem? Możemy to sprawdzić. – Odpowiedział, po czym zgiął rękę i najprawdopodobniej na jakimś nadajniku, który miał przyczepiony do ręki, nacisnął jakiś przycisk.

Kiedy to zrobił, poczułam się tak, jakby przez moje ciało przeszedł prąd. Teraz nie mogłam nawet sama z siebie poruszyć ręką. Chwilę potem, poczułam że klonowałam się. Następnie zaś, usłyszałam że Slade powiedział:

- Klony wyglądają normalnie, poza tym, że jest ich dwa razy więcej, mimo iż chciałem abyś sklonowała się dwa razy.

Po czym wyłączył to coś, przez co miałam wrażenie, że przechodził przeze mnie prąd. Gdy już mogłam sobą kontrolować, wchłonęłam sklonowane wersje siebie i powiedziałam:

- Aaahaaa, OK. Zawsze miło wiedzieć.

- Jednak teraz, możesz już odejść. Wezwę cię, gdy będziesz potrzebna. – Odparł

- Tak jest!

Po czym odbiegłam do mego pokoju. Mimo wszystko, to życie bardzo mnie się podobało. Było ono zróżnicowane i tym samym ciekawe. W ogóle się nie nudziłam, żyjąc tak, a nie inaczej...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top