Rozdział XXIX - Ja mam obrońcę.
„[...] bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy"
~Zbigniew Herbert
Kolejny miesiąc był całkowicie spokojny, co wydawało mnie się ciszą przed burzą. Nie dostawałam od Slade'a żadnego nowego zadania, a całe dnie zajmowałam się tym, co lubiłam, aby nie myśleć o kolejnych zleceniach. Także wychodziłam sama na spacery czy do sklepu i, na szczęście, nie spotykałam Davida. Kiedy zaś rozmyślałam nad tym, co mi zrobił, powoli zaczynałam się w nim odkochiwać. Także, przez ten czas, spotykałam się z Sebastianem i rozmawialiśmy na różne tematy. Również zaczynałam przyprowadzać go do bazy mojej i Slade'a, dzięki czemu poznawał także i mojego ojca. Kiedy kończył się miesiąc, zaczynałam zauważać, że chyba zaczynali się lubić.
Niestety, następny miesiąc nie był już taki wesoły. Zaczęło się jak zwykle, czyli niewinnie. Jednego dnia, kiedy siedziałam w swoim pokoju i wyglądałam przez okno, ot tak, dla odmiany, w pewnej chwili usłyszałam w uszach głos Slade'a, który mówił:
- Tri, za pięć minut widzę cię w głównym pomieszczeniu.
- Tak jest! – Odparłam mym standardowym tekstem.
Dawno Slade nic mi nie zlecał, dlatego zastanawiałam się, o co mogłoby chodzić tym razem. Mimo wszystko, po dwóch minutach, wyszłam z pokoju zamykając drzwi i udałam się do głównego pomieszczenia.
Gdy po jakimś czasie się tam znalazłam, ujrzałam że mój ojciec, jak zwykle, stał wpatrzony w wielkie monitory i obserwował miasto. Ciągle podziwiałam go za to, że mu się nie nudziła ta czynność. Mimo wszystko, parę sekund potem, odwrócił się w moim kierunku i, widząc że już się zjawiłam, rzekł:
- O, Tristitio. Dobrze, że już jesteś, bowiem mam dla ciebie kolejne zadanie. Tym razem, będzie ono polegać na kradzieży. Mianowicie, udaj się do ośrodka badawczego „Sabrina Company" i ukradnij stamtąd znajdujący się tam pistolet z przedłużoną lufą. Nie pytaj się, do czego służy. Jest mi po prostu potrzebny do kolejnego celu. Jako, iż owa firma jest oddalona od naszej bazy tylko o dwa kilometry na północ w linii prostej, udasz się tam używając albo swych metalowych skrzydeł, albo możliwości zamieniania się w niebieskiego, niematerialnego orła.
- Tak jest! – Odrzekłam i wyszłam z bazy.
Będąc na zewnątrz, zamieniłam się w niebieskiego, niematerialnego orła i uniosłam się w powietrze. Następnie, ruszyłam w odpowiednim kierunku.
Lecąc, zastanawiałam się, do czego mógł posłużyć Sladeowi pistolet z przedłużoną lufą. Może to jakaś najnowsza broń, działająca lepiej niż standardowy model? Nie wiedziałam, ale skoro Slade kazał mi to ukraść, to znaczyło, że owy przedmiot musiał być dla niego naprawdę cenny.
Mimo wszystko, po około dwudziestu minutach, zaczęłam zauważać owy ośrodek badawczy. Z lotu ptaka wyglądał naprawdę imponująco, to musiałam przyznać. Mimo wszystko, chwilę potem, zniżyłam się na bezpieczną wysokość i na nowo zamieniłam w człowieka. Jednak, stojąc na ziemi, nim zdążyłam się zastanowić, jak dostać się do budynku, poczułam mocne uderzenie w bok głowy, a dokładniej w nadajnik, który na niej miałam, bowiem usłyszałam charakterystyczny dźwięk uderzenia metalu. Cios nie był na tyle silny, aby pozbawić mnie przytomności, ale jednocześnie przewróciłam się na trawę. Kiedy się odwróciłam, ujrzałam...Davida.
Cholera, czyli on nie zamierzał dać mi spokoju. Chwilę potem, jak gdyby nigdy nic, bez słowa, podszedł do mnie i zaczął mnie bić. Byłam tak przerażona, że ze strachu nie mogłam użyć żadnej z mych nadprzyrodzonych zdolności, aby się obronić. Bił mnie bardzo długo, a skończył dopiero wtedy, gdy czułam, że zemdlałabym z bólu. Wtedy to, przestał się nade mną znęcać i, przed odejściem, powiedział:
- To jeszcze nie koniec.
A następnie odszedł.
Ja zaś, płacząc ze strachu, leżałam na ziemi. Wszystko mnie bolało i nie mogłam się ruszyć. Bałam się tego, co w przyszłości mógłby mi zrobić David. Jednak, jakiś czas potem, usłyszałam taki dźwięk, jakby ktoś biegł w moim kierunku, a następnie poczułam, iż ktoś podniósł mnie i przytulił. Po chwili, usłyszałam głos Slade'a, który mówił:
- Kochanie...Kto ci to zrobił?!
- Nie...Nie chcę o tym teraz mówić...Później ci powiem... - Odpowiedziałam zapłakanym głosem.
- No dobrze...Tylko potem mi powiedz, bo muszę zabić tego kogoś, za skrzywdzenie ciebie.
Slade miał naprawdę destrukcyjną politykę. Najchętniej zabiłby wszystkich, którzy stali na drodze do tego, abym była szczęśliwa. Fakt, traktowałam go jak ojca i tak też kochałam, ale nieco przerażało mnie to, jak traktował tych, którzy mnie kiedykolwiek skrzywdzili. No, ale mimo wszystko, chwilę potem i ja się do niego przytuliłam, a on ruszył w kierunku naszej bazy. Nie doczekałam końca tej drogi, gdyż zmęczona, usnęłam...
Nie wiem, ile spałam, ale prawdopodobnie był to dość długi czas. Bowiem, kiedy się obudziłam, ujrzałam że leżałam na łóżku w mym pokoju. Na ścianach natomiast, widziałam to, iż za oknem zachodziło słońce. Obok mnie zaś, siedział Slade i trzymał mnie za rękę. Chwilę potem, gdy zauważył, że już się obudziłam, rzekł:
- Jak się czujesz, skarbie?
- Lepiej, ale nadal wszystko mnie boli... - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Biedactwo ty moje...Dlaczego musisz tak cierpieć, nawet w teraźniejszości?
- Jak widać, taki jest mój los, że muszę prawie zawsze cierpieć i cierpieć.
- Miejmy nadzieję, że wkrótce twój los się zmieni. Nie mogę patrzeć na to, jak cierpisz.
A następnie pocałował mnie w policzek, uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Odpoczywaj, kochanie. Gdybyś czegoś potrzebowała, po prostu mnie zawołaj.
Ja zaś, odwzajemniłam jego uśmiech i odparłam:
- Dobrze
Po tej rozmowie, Slade zszedł z łóżka i wyszedł z mego pokoju zamykając drzwi, a ja zaczęłam rozmyślać na różne tematy.
Przez dwa dni, Slade opiekował się mną najlepiej, jak umiał. Serio, prawie ciągle przy mnie był, nawet jak niczego nie potrzebowałam. Czasem wydawało mnie się to trochę nachalne, ale miło mi było ze świadomością, że pierwszy raz w mym życiu ktoś się o mnie troszczył. Po dwóch dniach, chciałam się spotkać z Sebastianem i zwierzyć mu się z tego, co zaszło. Od razu spytałam Slade'a, próbując wstać:
- Mogę wyjść z bazy spotkać się z Sebastianem?
- Nie, masz leżeć. Zaraz do niego zadzwonię, aby tutaj przyszedł. – Odpowiedział i położył mnie z powrotem na łóżko.
Pomińmy fakt, że już czułam się na tyle dobrze, aby zejść z łóżka. Jednak, doświadczenie nauczyło mnie, że Slade'a zawsze należy słuchać, bo on był takim małym yandere. Nigdy cię nie opuści i zawsze będzie chciał dla ciebie jak najlepiej, czasem nieco przesadzając.
Mimo wszystko, chwilę potem, wyszedł on z pokoju i, najprawdopodobniej zadzwonił do mego znajomego z korytarza, gdyż słyszałam ich rozmowę. Jednak, parę sekund po ich rozmowie, usłyszałam konwersację, która mnie zdziwiła.
- SEBASTIAN?! Co ty tu robisz tak szybko i biorąc się znikąd?! – Pytał zaskoczony Slade.
- Przeteleportowałem się tu, ot co. – Odpowiadał Sebastian.
- To ty umiesz się teleportować?!
- Jasne. Wiem, że o tym nie wiedziałeś, ale tak jest. Ta umiejętność na serio ułatwia życie. W każdym razie, gdzie jest Tristitia?
- W swoim pokoju, który jest tu.
Ja też nie wiedziałam, że Sebastian umiał się teleportować. Ba, w ogóle nie miałam pojęcia, że miał jakieś nadprzyrodzone zdolności. Mimo wszystko, po chwili, drzwi do mego pokoju otworzyły się i do pomieszczenia wszedł mój znajomy. Jednak, kiedy zauważył, w jakim byłam stanie, podszedł bliżej i spytał:
- Claire? Co ci się stało? Wyglądasz, jakby cię ktoś pobił.
Po tych słowach, do moich oczu napłynęły łzy, a ja odpowiedziałam:
- Tak...Tak było...To wina Davida...To on mnie pobił dwa dni temu.
- Biedactwo. Powiedziałaś o tym Sladeowi? – Odparł
- Nie...Boję się mu o tym powiedzieć.
- To może ja to zrobię?
- Nie! Nie mów mu o tym...Lepiej nie.
- Ale dlaczego? Wolisz, żeby on nadal cię torturował?
- Nie, ale...nie chcę, aby Slade się o tym dowiedział. Nie pytaj, dlaczego. Po prostu nie chcę.
- No OK, ale ja jednak sądzę, że powinnaś mu powiedzieć o tym, co zaszło.
- Może kiedyś się na to odważę.
Później, porozmawialiśmy ze sobą jeszcze trochę. Po jakieś godzinie, Sebastian musiał już wracać do swojego domu. Chwilę potem, pożegnaliśmy się i on wyszedł z mego pokoju zamykając drzwi, a ja nadal leżałam na łóżku.
Jednak, po dwóch tygodniach, zaczął się prawdziwy koszmar. Kiedy mogłam już normalnie wstawać z łóżka i, gdy Slade mi na to pozwolił, zawsze kiedy wychodziłam z bazy, spotykałam Davida. On zaś, bił mnie i to bardzo mocno, zaciągał mnie w jakieś odludne miejsce do jakichś komórek oraz torturował mnie i, co najgorsze, gwałcił, a także groził mi, że jeżeli powiedziałabym o tym wszystkim Sladeowi lub komukolwiek innemu, on by mnie zabił. Przez to, po powrocie do bazy, gdy byłam u siebie w pokoju, płakałam praktycznie cały dzień i wieczór. Czułam się okropnie po tym wszystkim, co mi robił, ale przez to, że mi groził, bałam się powiedzieć o tym memu ojcu lub Sebastianowi. Również, coraz bardziej oddalałam się od nich. Gdy płakałam i choćby Slade to zauważył, gdy pytał mnie, co się działo, zbywałam go krótkim „Nic" i ucieczką do mego pokoju. Kiedy zaś chciał mnie przytulił, również uciekałam. Wiedziałam, że on nie zrobiłby mi tego, co David, ale i tak się bałam. Aż któregoś dnia, jakieś dwa miesiące po rozpoczęciu się moich cierpień, wydarzył się punkt kulminacyjny tego horroru.
Otóż, któregoś dnia, gdy David mnie pobił i, gdy ponownie chciał mnie zgwałcić, uciekłam mu. Wreszcie się na to odważyłam, ale słyszałam, że zaczął mnie gonić. Na szczęście, jako iż tym razem baza była dość blisko, szybko dobiegłam do mego domu. Po wbiegnięciu i gwałtownym otwarciu drzwi do środka, Slade który patrzył się w wielkie monitory, odwrócił się w moim kierunku. Widząc moje przerażenie, spytał:
- Tristitio? Co ci się stało?
- Slade...Ratuj! ON tu idzie! – Krzyknęłam
W tym momencie, podszedł on do mnie i ukucnął na moją wysokość. Następnie, spojrzał mi w oko i rzekł:
- Kochanie...Ale co się stało? I kim jest ten ON? Nie mogę ci pomóc, nie wiedząc w czym.
- David...On wrócił... - Odpowiedziałam
Po tej odpowiedzi, usłyszałam że Slade wściekle westchnął i rzekł:
- Mówiłem mu, aby nigdy więcej się do ciebie nie zbliżał. Co on ci robił?
- Bił mnie...Torturował...Groził mi, że jeśli cokolwiek komukolwiek powiem, to on mnie zabije...I...I... - Odrzekłam i rozpłakałam się.
Slade zaś, mocno przytulił mnie do siebie. Dzisiaj, pozwoliłam się przytulił. On zaś, spytał:
- I co?!
- I...Zgwałcił mnie...Kilka razy... - Odpowiedziałam zapłakanym głosem.
- CO?! JAK ON ŚMIAŁ?! Nie...Jak tutaj przyjdzie, to nie dożyje jutrzejszego dnia. Nie pozwolę, aby ktokolwiek tak cię krzywdził!
- On się tak nade mną znęcał od dwóch miesięcy...Nie mówiłam ci o tym, gdyż on groził mi, że jeżeli ktokolwiek by się dowiedział, on by mnie zabił. A gdy płakałam, nie dałam się przytulić czy w ogóle jakkolwiek dotknąć, bo bałam się, że ty skrzywdziłbyś mnie tak samo.
- Nigdy bym ci tego nie zrobił. Nawet by mi to przez głowę nie przeszło. Kocham cię jak córkę, a własnego dziecka nigdy bym nie skrzywdził.
Chwilę potem, kiedy puściliśmy się, Slade wyprostował się, po czym oboje odwróciliśmy się w kierunku wielkich monitorów i, po paru sekundach, Slade objął mnie i przytulił do siebie. Następnie zaś, zaczęliśmy obserwować sytuację przed wejściem do bazy, za pomocą kamery, która tam była.
Parę minut potem, ujrzeliśmy Davida zmierzającego w kierunku wejścia. Widząc to, od razu odwróciliśmy się w kierunku drzwi i, po paru sekundach, rzeczywiście go zauważyliśmy. Widząc go, Slade mocniej przytulił mnie do siebie i wycelował w kierunku Davida jedną ze swych broni. Intruz zaś, zrobił to samo. Chwilę potem, Slade spytał:
- Jak śmiałeś tak traktować Claire? Czymże ona ci zawiniła? Przecież nie zabiła ci rodziny ani w żaden sposób cię nie skrzywdziła, a ty tymczasem krzywdzisz ją.
- Bo mogę. – Odpowiedział David.
Po tych dwóch słowach, Slade ironicznie zaśmiał się i odparł:
- Nie, dziecko. Nie możesz. Nie możesz się tak nad nikim znęcać, a szczególnie nad nią, chyba że chcesz mieć do czynienia ze mną. Poza tym, mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, iż gwałt jest karalny?
- I co z tego? Ona nie zasługuje na lepsze traktowanie. – Odrzekł David.
- Owszem, zasługuje. Dlaczego ty jej tak nienawidzisz? Co ona takiego ci zrobiła?
- Urodziła się.
- To nie jest odpowiedź. Mam rozumieć, że znęcasz się nad nią tylko dlatego, bo tak ci się chce? Nie zasługujesz na nic innego, oprócz śmierci.
Po czym, oboje wystrzelili. Ja zaś, nie chcąc widzieć tego, co miało zaraz nastąpić, zasłoniłam oko. Kiedy zaś strzały i dźwięk prądu, co znaczyło, że tym właśnie strzelały ich bronie, ucichły, odsłoniłam oko.
Slade i David leżeli nieprzytomni na podłodze. Nie wiedziałam, czy żyli, ale najpierw podbiegłam do Slade'a. Okazało się, że żył, ale ciężko oddychał. Po podejściu do Davida, okazało się, że Slade go zabił. Od razu odetchnęłam z ulgą, po czym podniosłam mego ojca z podłogi i zaniosłam go do pomieszczenia w skrzydle szpitalnym. Kiedy tak go niosłam, czułam że był ciężki, ale w sumie Slade był dorosłym facetem, więc mógł swoje ważyć. Mimo wszystko, parę minut później, gdy doszłam do celu, położyłam go na łóżku i założyłam mu na twarz maskę tlenową, gdyż na serio ciężko oddychał. Następnie, zaczęłam czekać, aż się obudzi...
Obudził się paręnaście minut potem. Kiedy ujrzałam, że otworzył oko, rzekłam:
- Slade...Dziękuję ci za to, co dla mnie zrobiłeś...Jesteś taki dobry...
Po czym przytuliłam się do niego. Chwilę potem i on przytulił mnie do siebie, a następnie powiedział słabym głosem:
- Nie ma za co, skarbie...Kocham cię i nie chcę, abyś cierpiała...
On naprawdę był kochany i dbał o mnie. Jednak, parę chwil potem, kiedy emocje opadły, puściliśmy się.
Od teraz, zaczęłam się nim opiekować. Zastanawiałam się również, co mogły nam przynieść kolejne dni...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top