Rozdział XV - Baza zbudowana naszymi rękoma i dynamiczne zadanie.
Od teraz, przez półtora roku, budowaliśmy naszą nową siedzibę. Codziennie, ale z przerwami, naturalnie. Oboje mieliśmy swoje zadania, które wykonywaliśmy. Ja wykonywałam prace lekkie i średnie, a Slade ciężkie, czyli np. Przenoszenie jakichś obiektów, które były ponad moje siły. Szczerze powiedziawszy, imponowało mi to, jak widziałam, gdy bez żadnych problemów przenosił różne słupy czy inne rzeczy, których ja nawet bym nie podniosła.
Po tym czasie, baza była zbudowana, a właściwie zrekonstruowana, gdyż wyglądała identycznie jak ta zburzona. Zaś, po odbudowaniu naszej kryjówki, spokój miałam przez dwa tygodnie. Dosłownie właśnie przez tyle czasu. Gdy zaś owe dwa tygodnie minęły, któregoś dnia, gdy siedziałam w mym pokoju na sofie, pod antresolą i czytałam książkę, w pewnym momencie, usłyszałam w uszach głos Slade'a, który mówił:
- Uczennico, do mnie.
- Tak jest! - Odpowiedziałam mymi standardowymi, dwoma słowami.
Następnie, odłożyłam lekturę na bok, wstałam i wyszłam z pokoju. Będąc poza nim, ruszyłam do głównego pomieszczenia. Droga tam zajęła mi parę minut. Po dotarciu tam, ujrzałam Slade'a, który, jak zwykle, stał wpatrzony w monitory. Naprawdę, podziwiałam go za to, że mu się to nie nudziło. Jednak, chwilę potem, odwrócił się w moim kierunku. Widząc, że już się zjawiłam, rzekł:
- Dobrze, że już jesteś. Mam dla ciebie kolejne zadanie. Otóż, weźmiesz tą teczkę - po tych słowach nieco wyciągnął prawą rękę w moim kierunku, w której trzymał dość szeroką, czarną teczkę z metalową rączką. - I zaniesiesz ją do biurowca, który znajduje się trzydzieści kilometrów na północ drogą prostą od naszej bazy. W owym budynku przekażesz ją mężczyźnie w czarnym garniturze i czarnych okularach przeciwsłonecznych. Nie pytaj, po co. Jakbyś w czasie drogi spotkała Tytanów, którzy chcieliby ci przeszkodzić, to po prostu zacznij biec w kierunku celu. Bowiem to musi być dostarczone dzisiaj.
- Tak jest, Mistrzu! - Odpowiedziałam
Po tych słowach, podał mi ową teczkę. Od razu wzięłam ją i wyszłam na zewnątrz...
Kiedy tam byłam, ruszyłam w odpowiednim kierunku. Co to w ogóle za zadanie? Jakby nie mógł tego sam zanieść. Ja rozumiem, że byłam dziewczyną na posyłki, no ale błagam. Taką błahostkę to on mógłby załatwić osobiście.
Mimo wszystko, szłam dalej. Spokój miałam przez jakiś kilometr. Kiedy zaś przeszłam już tą odległość, w pewnym momencie, powiedziałam do siebie:
- Kuźwa. To jest za proste.
- Byłoby. - Usłyszałam za sobą głos Robina.
Od razu odwróciłam się. Kiedy to zrobiłam, ujrzałam Tytanów. Oni to zawsze musieli wszystkim życie utrudniać. Mimo wszystko, chwilę potem, Raven rzekła:
- Zostaw tę teczkę i nie waż się z nią nic robić.
Po tych słowach, pamiętając to, co mówił mi Slade, gwałtownie odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie.
- Tytani, WIO! - Usłyszałam za sobą głos Robina.
I w tym momencie, usłyszałam że ruszyli w pogoń za mną. Przez jakiś czas uciekałam drogą prostą. W czasie biegu, wymijałam strzały ich mocy kierowane w moją stronę. Lecz, po około dziesięciu minutach, ujrzałam przed sobą wielki blok mieszkalny, który wyglądał na opuszczony. Od razu wbiegłam do środka.
Słyszałam za sobą, że Tytani również wbiegli do środka. Słysząc to, zaczęłam wbiegać po schodach. Kiedy dobiegłam do końca, czyli do zamkniętego wejścia na dach, zdezintegrowałam je i kontynuowałam bieg. Moi wrogowie również nie dawali za wygraną, gdyż ciągle słyszałam ich za sobą. Biegłam tak dachem, czasem przeskakując na inne bloki.
Z każdą minutą czułam narastające zmęczenie, jednak nie poddawałam się. Wiedziałam, że zadanie musiało być wykonane dzisiaj i tylko dzisiaj.
I w pewnym momencie, dobiegłam do końca ostatniego dachu. Od razu obejrzałam się za siebie. Tytani byli coraz bliżej. Następnie spojrzałam w dół. Było tam parę mniejszych budynków. Widząc to, zaczęłam po nich zeskakiwać. Z tego, co słyszałam za sobą, moi przeciwnicy nadal mnie gonili.
Kolejna część biegu trwała dwadzieścia minut. Po tym czasie, zaczęłam na horyzoncie zauważać biurowiec. Ponownie spojrzałam w tył. Tytanów jeszcze nie dało się dostrzec. Od razu, jeden raz, sklonowałam się i wysłałam klona w prawą stronę aby ich zmylić. Sama zaczęłam biec w kierunku budynku.
Gdy do niego dobiegłam, gwałtownie otworzyłam drzwi i wbiegłam do środka, równie gwałtownie zamykając wejście. Po zrobieniu tego, zatrzymałam się i, zmęczonym wzrokiem, zaczęłam szukać owego mężczyzny, jednak nigdzie go nie zauważyłam.
I, najprawdopodobniej, on odnalazł mnie, gdyż w którejś chwili, usłyszałam obok siebie jakiś męski głos, który mówił:
- Dzień dobry...
Od razu odwróciłam się. Kiedy to zrobiłam, ujrzałam mężczyznę w czarnym garniturze i takich samych okularach przeciwsłonecznych. Widząc go, rzekłam wykończonym głosem:
- Dzień dobry...
- To ty jesteś tą dziewczyną od Slade'a, która miała mi dostarczyć czarną teczkę? - Spytał
- Tak, to ja. A właśnie. Oto i ona.
A następnie nieco wyciągnęłam w jego kierunku prawą rękę z obecną w niej teczką. Po zrobieniu tego, od razu wziął ją i powiedział:
- Dziękuję
- Nie ma za co. Ja tylko wykonuję powierzone mi zadania. - Odpowiedziałam, po czym, przed wyjściem z budynku, dodałam:
- Do widzenia!
- Do widzenia. - Odparł
Po tych słowach, wyszłam poza budynek i przemieniłam się w wielkiego, niebieskiego, niematerialnego orła, i wzbiłam się w powietrze. Następnie, zaczęłam lecieć w kierunku bazy...
Jakiś czas później, zaczęłam zauważać ją na horyzoncie. Jednak, gdy podleciałam do drzwi, mimo iż nie chciałam, na nowo przemieniłam się w człowieka. Znaczyło to, że zabrakło mi wystarczającej ilości energii aby dalej używać danej mocy. To mogło się zgadzać, gdyż byłam naprawdę bardzo zmęczona.
Mimo wszystko, ledwo dysząc, weszłam do środka. Gdy się tam znalazłam, ujrzałam Slade'a, który, standardowo, wpatrzony był w wielkie monitory. Jednak, chwilę później, odwrócił się. W tym momencie, opierając się o framugę drzwi, powiedziałam zziajanym głosem:
- Mistrzu... *Głęboki oddech* Zrobione... Teczka przekazana we właściwe ręce... *Głęboki oddech*
- Dobrze ci poszło. Widziałem to, jak sobie dziś radziłaś. Naprawdę, wyglądało to lepiej, niż na filmach. – Odparł
- Oj...Dzięki... *Głęboki oddech* Ja tylko... *Głęboki oddech* Ja tylko starałam się dobrze wykonywać... *Głęboki oddech* powierzone mi zadanie...
- To właśnie widać. Ale teraz, odpocznij, bo widzę, że jesteś wykończona.
Po tej rozmowie, Sladeodwrócił się, a ja udałam się w głąb bazy, do mego pokoju. Będąc tam, od razu,z trudem, weszłam na moje łóżko i położyłam się tam. Parę sekund potem,usnęłam, zmęczona dniem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top