Rozdział XLVII - Wypadek

„Żeby ocalić wszystko, musimy wszystko zaryzykować."

~Friedrich von Schiller

Od mojego powrotu do normalnego świata, me dalsze życie wyglądało normalnie, poza faktem, że często rozmyślałam o Gethmuzchie oraz Slade zaczął uczyć mnie walczyć mieczem. Co do Gethmuzcha, to chciałabym jeszcze kiedyś go zobaczyć. Naprawdę, był on bardzo miły i fajny, i żałowałam, że chociaż na chwilę nie mógł przyjść do mojego świata. W każdym razie, starałam się o nim nie myśleć, aby po prostu się tym nie zadręczać. Jednak, bez tego, moje życie ciągnęło się normalnie oraz, z każdym tygodniem, coraz lepiej walczyłam mieczem. Jednak, któregoś dnia...


Jednego dnia, a właściwie poranka, kiedy siedziałam na sofie pod antresolą i czytałam książkę, w pewnym momencie usłyszałam dźwięk komunikatora, który dostałam od Sebastiana. Słysząc to, od razu wyjęłam przedmiot i otworzyłam klapkę. Dzięki temu, na ekraniku ujrzałam mego przyjaciela, który, z tego, co widziałam, stał w głównym pomieszczeniu swej bazy.

– Hej, skarbie. – Powiedział po chwili.

– Hej. Co się stało, że do mnie dzwonisz tak wcześnie? – Spytałam

– Chciałem się spytać, czy masz jakieś plany na popołudnie.

– Z tego co wiem, to nie. A co?

– To może spędzimy dzisiejsze popołudnie razem? Bardzo cię lubię i chciałbym spędzać z tobą jak najwięcej czasu.

W tym momencie, zaśmiałam się. To było miłe, szczerze powiedziawszy i, bądźmy szczerzy, nie pamiętam, aby ktoś kiedyś powiedział mi coś takiego. Jednak, mimo wszystko, odpowiedziałam:

– Miły jesteś. Ale, co do pytania, to czemu nie. Tylko gdzie?

– Po prostu jestem z tobą szczery. Co do pytania, to nie wiem. Może pojedziemy gdzieś moim samochodem?

– OK, dobry pomysł. Ale o której i gdzie się spotykamy?

– Może o trzynastej, pod twoim domem?

– OK, pasuje.

– To świetnie. W takim razie, widzimy się o trzynastej. Gdyby to był Internet, dałbym tu uśmiechniętą emotkę.

– Niestety, mówienie emotikonami jest zarezerwowane dla Mary Sue.

– Dla kogo?

– Fachowa nazwa wyidealizowanych bohaterek w internetowych opowiadaniach, najczęściej FanFiction.

– Ła, jaka z ciebie znawczyni.

– Oj tam zaraz znawczyni. Po prostu często czytam różne opowiadania na różnych stronach internetowych. Swoją drogą, już piszę FanFiction i headcanons o tobie.

W tym momencie, słodko uśmiechnęłam się. Kiedy to zrobiłam, ujrzałam że Sebastian uderzył się dłonią w czoło i powiedział:

– Ja pierdolę...Fangirl mnie się trafiła, nie ma co.

– Bo ty jesteś taki faaajnyyy! – Rzekłam

– Wiem. Powtarzasz mi to milion razy w ciągu tygodnia, a nawet bez tego to wiem.

– I skromny.

– To też wiem. W każdym razie, ja już muszę kończyć. Widzimy się o trzynastej.

– No, do zobaczenia.

– No, cześć.

Po tej rozmowie, połączenie zakończyło się, a ja zamknęłam klapkę i schowałam komunikator.


Do godziny dwunastej trzydzieści, zajmowałam się swoim hobby. Kiedy zaś nastała ta godzina, postanowiłam ładnie się ubrać na spotkanie z nim. Na siebie założyłam ciemnoczerwoną, długą sukienkę i długie, czarno-fioletowe buty, które dostałam od Sebastiana. Na szyję nałożyłam naszyjnik, który dawał mi dodatkowe moce, a na palec pierścionek, który otrzymałam od mego przyjaciela, gdyż te rzeczy po prostu ładnie wyglądały. Natomiast włosy spięłam w roztrzepanego koka oraz lekko pomalowałam się.


Kiedy skończyłam, jako iż była już dwunasta pięćdziesiąt, wyszłam z pokoju i ruszyłam do wyjścia z bazy. Jednak, po jakimś czasie, gdy chciałam wyjść, usłyszałam głos Slade'a:

– Gdzie idziesz tak wystrojona?

O Boże, przecież byłam pełnoletnia. Rozumiem, że on się o mnie martwił, szczególnie po tym wszystkim, co przeżyłam, ale sądziłam, że przesadzał. Mimo wszystko, odpowiedziałam, odwracając się:

– Spotkać się z Sebastianem.

– OK, tylko uważajcie na siebie. Nie chciałbym, aby coś wam się stało. – Odparł

– Spokojnie, nie martw się o nas. Razem damy sobie radę.

Po tej krótkiej rozmowie, wyszłam na zewnątrz.


Sebastiana jeszcze nie było, dlatego zaczęłam na niego czekać. Przy okazji cieszyłam się, że założyłam długie buty, gdyż tego dnia, mimo iż było słonecznie, to jednak było trochę chłodno. No, ale równo o trzynastej, od tak, z dupy, przede mną pojawił się samochód Sebastiana. Widząc to, jako iż nie spodziewałam się tego, odruchowo odskoczyłam do tyłu. Parę sekund potem, drzwi od strony kierowcy otworzyły się i z samochodu wyszedł Sebastian, mówiąc:

– Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć.

– Ja rozumiem, że umiesz się teleportować, ale bez przesady. – Odrzekłam

– Po prostu chciałem być tutaj równo o trzynastej.

– Okej, ja nie wnikam.

Jednak, po tej krótkiej rozmowie, oboje wsiedliśmy do samochodu. Sebastian usiadł za kierownicą, a ja na miejscu obok kierowcy. Parę sekund potem, ruszyliśmy przed siebie.


Przez pewien czas, panowała cisza. Słychać było tylko warkot silnika oraz podmuchy wiatru, dostające się do samochodu przez lekko uchyloną szybę. W pewnym momencie, spytałam:

– Dokąd jedziemy?

– Przed siebie, od tak przejechać się samochodem. Zależy mi, abyśmy po prostu spędzili wspólnie czas. – Odpowiedział

– Mało spędzamy ze sobą czasu...

– Wiem, skarbie i też nad tym ubolewam, ale po prostu rzadko mam czas. Niestety, tak to już u mnie jest.

– Ja w sumie też mam niewiele czasu wolnego. Najczęściej wykonuję to, co każe mi Slade, tylko dzisiaj nic mi nie kazał, dlatego miałam wolne.

– Ja też wyjątkowo nie musiałem dzisiaj nic istotnego zrobić, więc mogłem się z tobą spotkać.

Lecz, po tej rozmowie, na resztę jazdy nastała cisza. Niestety, spokój nie trwał długo. W pewnym momencie, gdy byliśmy niedaleko jakiegoś klifu i, kiedy Sebastian chciał skręcić, wpadł w poślizg, przez co stracił kontrolę nad pojazdem. Parę sekund potem, wraz z samochodem, spadliśmy w dół klifu.


Całe życie przeleciało mi przed oczami. Wiedziałam, że za chwilę nastałby mój koniec, a nie chciałam tego. Byłam za młoda, aby umierać, a poza tym, nie chciałam opuszczać Slade'a. Wiedziałam, że nie przeżyłby mojej śmierci. Jednak, nie miałam nawet czasu szybko się pomodlić, gdyż po paru sekundach samochód uderzył w ziemię. Od mocnego uderzenia, zemdlałam.


Otworzyłam oczy parę minut później. Kiedy to zrobiłam, wszystko widziałam jak przez mgłę oraz dostrzegłam, że nadal byłam w tym samym samochodzie, co przy upadku. Widziałam także to, że byliśmy na jakieś polanie. Jednak, nie mogłam się nawet obrócić, aby sprawdzić, co działo się z Sebastianem. I, niestety, parę chwil potem, ponownie zemdlałam.


Przynajmniej wiedziałam, że żyłam. Nie wiem, ile byłam nieprzytomna po drugim zemdleniu, ale kiedy otworzyłam oczy, ujrzałam jakąś brązową ścianę. Gdy odwróciłam głowę w prawą stronę, zauważyłam że byłam w jakieś sali szpitalnej. Na łóżku obok mnie, leżał jeszcze nieprzytomny Sebastian. Widziałam, że miał złamane rękę i nogę. Ja, z tego co zauważyłam po przebudzeniu, miałam złamane obie ręce. Zastanawiałam się tylko, kto mógł nas znaleźć na tej polanie, zważywszy na to, że jechaliśmy przez niezbyt zaludnioną część Jump City.


W każdym razie, parę minut później, ujrzałam że Sebastian obudził się. Kiedy otworzył oczy i odwrócił wzrok, widząc mnie, spytał słabym głosem:

– Tristitio...Gdzie my jesteśmy?

– Chyba w szpitalu, a przynajmniej ta sala na takową wygląda. – Odpowiedziałam

Nim on zdążył cokolwiek powiedzieć, usłyszeliśmy otwierające się drzwi do pomieszczenia. Kiedy spojrzeliśmy w tamtym kierunku, ujrzeliśmy wchodzącą pielęgniarkę. Chwilę potem, rzekła ona:

– Dzień dobry! Nazywam się Ashley Thomson i będę waszą pielęgniarką. Za chwilę zostaniecie wprowadzeni w medyczną śpiączkę, abyście szybciej wyzdrowieli. Jednak, nim to nastąpi, jest ktoś, kto chciałby was odwiedzić.

Po tym przywitaniu, kobieta wyszła z pomieszczenia, a do środka wszedł Slade. Chwilę potem, powiedział:

– Zanim was ochrzanię, to spytam: jak się czujecie?

– Tak średnio. – Odpowiedzieliśmy oboje.

– W sumie, z tego co widzę po stanie waszych kończyn, to raczej nie możecie się dobrze czuć, ale mniejsza. W każdym razie, co wy żeście ze sobą zrobili? Ja rozumiem, że w tym mieście ostatnio nie ma za wiele wypadków samochodowych, ale jednak. – Rzekł

– Wpadliśmy w poślizg i straciłem kontrolę nad pojazdem, dlatego. Przecież specjalnie bym nam tego nie zrobił. – Odpowiedział Sebastian.

– Swoją drogą, wiesz może, kto nas znalazł na tym zadupiu? – Zapytałam

– Szczerze, nie mam pojęcia. Mnie o tym, że tu jesteście, powiadomił szpital. Znając życie jakiś Polak, bo jak każdy wie, oni są nawet w największym zadupiu. – Odparł Slade.

Po tym ostatnim zdaniu, we trójkę zaśmialiśmy się. Jednak, parę sekund potem, Slade dodał:

– No, ale ja już muszę iść. Miejmy nadzieję, że w końcu z tego wyjdziecie.

A następnie, wyszedł na korytarz. Kiedy to zrobił, do pomieszczenia weszła pielęgniarka z dwoma strzykawkami i podeszła najpierw do mnie, a potem do Sebastiana. Ja tam się nie bałam, bo wiedziałam już, że płyn, który był w strzykawce, nie był niebezpieczny. Jednak nie wiem, czy Sebastian się bał, czy nie, bo parę sekund po wstrzyknięciu tego czegoś, usnęłam...


Bądźmy szczerzy, nie mam pojęcia, ile spałam. W każdym razie, gdy po jakimś tam czasie obudziłam się, ujrzałam że nadal byłam w tej samej sali, w której przebudziłam się po raz pierwszy. Jednak, różnica polegała na tym, że czułam się znacznie lepiej niż po pierwszym przebudzeniu. Kiedy odwróciłam głowę, ujrzałam Sebastiana, który jeszcze się nie przebudził. No, ale po paru sekundach zobaczyłam że otworzył oczy, a następnie odwrócił głowę w mym kierunku. Widząc, że też się obudziłam, spytał:

– Ile minęło czasu?

– Nie mam zielonego pojęcia. Żałuję, że nie mam przy sobie zegarka, ale myślę, że tak z tydzień, dwa. – Odpowiedziałam

Jednak, w tym momencie, ponownie usłyszeliśmy otwierające się drzwi do pomieszczenia. Słysząc to, odwróciliśmy głowy i, po zrobieniu tego, zauważyliśmy tą samą pielęgniarkę, co ostatnio. Widząc, że już się obudziliśmy, rzekła:

– Dzień dobry! Jestem tą samą pielęgniarką, którą widzieliście, gdy po raz pierwszy się tu obudziliście. Jak czujecie się po dwóch tygodniach snu?

– Znacznie lepiej niż wcześniej. – Odparłam

– To cieszę się, że śpiączka wam pomogła. Jednak jest ktoś, kto chciałby was odwiedzić.

Po tej krótkiej rozmowie, Ashley wyszła, a do pomieszczenia wszedł Slade. Widząc, że byliśmy obudzeni, spytał:

– Jak się czujecie po tych dwóch tygodniach?

– O wiele lepiej niż poprzednio. – Odpowiedział Sebastian.

– Cieszę się, że już się wam polepszyło i mam nadzieję, że już niedługo stąd wyjdziecie.

– Tak w ogóle, to co się działo, gdy byliśmy nieprzytomni?

– Szczerze powiedziawszy, to nic ciekawego. Dni mijały tak, jak zwykle.

– A ja się spodziewałem, że stało się coś wielkiego czy interesującego.

– Niestety, nie jesteśmy w amerykańskim filmie, tylko w amerykańskim mieście.

– Po Stanach Zjednoczonych można by się wszystkiego spodziewać. Niestety, wybory prezydenckie będą dopiero za trzy miesiące.

– Ło chłolera, to już w tym roku?

– Też się zdziwiłem, jak się o tym dowiedziałem. Te pięć lat bardzo szybko zleciało.

– Może będziesz kandydował?

Po tym pytaniu, we trójkę zaśmialiśmy się, po czym Sebastian odpowiedział:

– Nieee...Jakoś nie ciągnie mnie do bycia prezydentem.

– W tym kraju ma to wiele zalet. A poza tym, sklonowałabym się i bym na ciebie zagłosowała razy milion. – Odparłam

– Fajną masz fangirl, Sebastian. – Skomentował Slade.

– Tjaaa...Wiesz, że ona o mnie fanfiki pisze? – Rzekł

– Bo Sebuś jest taki faaajnyyy!

– <Cichy śmiech.>

– Przestańże zdrabniać moje imię.

– No, wy sobie pogadajcie, ale ja już muszę iść. – Odrzekł Slade.

Po tej rozmowie, wyszedł on z sali, w której byliśmy.


Od teraz, przez dwa miesiące, leżeliśmy w tym szpitalu. Mi trzeba było bardziej pomagać w czynnościach, które wymagały użycia rąk, gdyż miałam złamane obie, ale jakoś się żyło. Przez ten czas, oboje przechodziliśmy przez rehabilitacje, oczywiście gdy zdjęto nam gips. Również, praktycznie codziennie, odwiedzał nas Slade, dzięki czemu nie było nam nudno. Ogólnie te miesiące zleciały mi dość szybko, gdyż w sali szpitalnej nie byłam sama.


Po tym czasie, kiedy zostaliśmy wypisani ze szpitala, kiedy przyszedł po nas Slade, rzuciłam się mu w ramiona i powiedziałam:

– Dziękuję, że nas nie opuściłeś.

– Oj, nie musisz dziękować. Przecież nie zostawiłbym was w takiej sytuacji samych. – Odparł

Jednak, po chwili, kiedy puściłam go, we trójkę wyszliśmy ze szpitala i wsiedliśmy do samochodu Slade'a. Najpierw odwieźliśmy Sebastiana do jego bazy, a dopiero potem wróciliśmy do naszego domu.


Byłam ciekawa, co przyniosłyby mi następne dni... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top