Rozdział XLIII - Zdrada
„Kłamstwa i złamane przysięgi to broń w rękach twoich wrogów."
~Emma Bull, „Walka o dąb"
Kiedy stałam już przy wyjściu, chwyciłam rękoma kraty i spojrzałam przed siebie. W celi naprzeciwko ujrzałam Slade'a i Sezorisa, którzy również patrzyli w moim kierunku. Chwilę potem, spytałam:
- Jak myśmy się tu dostali?!
- Właśnie też tego nie wiemy. Ogłuszono nas, tak jak ciebie, a gdy się obudziliśmy, już tutaj byliśmy. – Odpowiedział Slade.
- Poczekajcie. Zaraz spróbuję nas uwolnić.
W tym momencie, spróbowałam przywołać moją umiejętność kontroli wiązek dezintegrujących. Jednak, nim zdążyłam zdezintegrować kraty, poczułam takie jakby odepchnięcie i moja moc nie zadziałała. Widząc i czując to, syknęłam po czym zapytałam:
- Co jest?! Dlaczego nie mogę korzystać z mych mocy?!
- To pewnie przez te obroże, które ty i Sezoris macie na szyjach. – Wyjaśnił Slade.
Po tych słowach, ja i Gregory równocześnie spojrzeliśmy w dół. Rzeczywiście, ujrzałam na mojej szyi jakąś białą, szeroką obrożę z tyloma czerwonymi paskami, ile miałam mocy, wliczając w to moce zdobyte za pomocą naszyjnika i pierścionka.
- To jak my się stąd wydostaniemy? – Spytał Gregory.
- Czekajcie. Mam pomysł. – Odparłam
Następnie, sięgnęłam do kieszonki, którą miałam na udzie. Jest! Komunikator, który dał mi Sebastian, nadal tam był. Czując to, wyjęłam przedmiot, wyjęłam rękę poza celę i nacisnęłam białą literę „H", która zaczęła migać na czerwono. Pierwszy raz przydała mnie się ta opcja owego komunikatora, szczerze powiedziawszy. Lecz, nim zdążyliśmy cokolwiek innego zrobić, usłyszeliśmy huk. Kiedy odwróciliśmy wzrok w kierunku źródła dźwięku, ujrzeliśmy pył, a gdy owy opadł, ujrzeliśmy...Sebastiana.
No ten to dopiero był szybki, to trzeba mu było przyznać. Jednak, widząc go, zawołaliśmy we trójkę:
- Sebastian!
Chwilę potem, ten za pomocą swoich mocy zniszczył kraty od cel, w których byliśmy, a gdy wyszliśmy na korytarz, zniszczył obroże, które ja i Sezoris mieliśmy na szyi, po czym przeteleportował nas, z tego, co po chwili zauważyłam, do bazy Slade'a.
Kiedy byliśmy w środku budynku, spojrzeliśmy na Sebastiana, po czym powiedziałam:
- Dzięki, że nam pomogłeś.
- Oj, nie musicie dziękować. Wzywaliście mnie, to przybyłem. – Odparł
Jednak, chwilę potem, przeteleportował się najprawdopodobniej do swojej bazy. Gdy zostaliśmy sami, Slade udał się w kierunku monitorów, a ja i Sezoris poszliśmy do swoich pokoi. Gdy ja byłam u siebie, wzięłam wiadomo jaki płaszcz, weszłam na łóżko, położyłam się, owinęłam płaszczem i, chwilę potem, usnęłam...
Śnił mnie się okropny sen, a mianowicie sen przedstawiający zdradę Sezorisa. Nie mogę wam opisać owego snu, gdyż nie chcę wam opowiadać na raz całej przyszłości. Jednak, kiedy się obudziłam, ujrzałam że wschodziło słońce, co mogło znaczyć, że był nowy dzień. Widząc to, od razu wstałam, odwiesiłam płaszcz do szafy i postanowiłam pójść do pokoju Slade'a, aby porozmawiać z nim o tym.
Gdy byłam pod drzwiami od jego pokoju, zapukałam. Parę sekund potem, usłyszałam głos Slade'a, który mówił:
- Wejść!
W tym momencie, otworzyłam drzwi i stanęłam w progu pokoju. Parę sekund potem, Slade, który wpatrywał się w okno, odwrócił się i, widząc mnie, powiedział:
- A, to ty.
Po czym zdjął maskę, którą miał założoną i rzekł:
- Myślałem, że to Sezoris. W każdym razie, coś się stało, że do mnie przychodzisz?
- Muszę z tobą o czymś porozmawiać... - Odparłam
- Nie wiem, o co chodzi, ale jeśli to coś ważnego, to wejdź. Tylko najpierw – zamknij drzwi. Wiesz. Sezoris.
Ciągle sądziłam, że przesadzał, ale wykonałam polecenie i zamknęłam drzwi. Kiedy to zrobiłam, podeszłam bliżej i, po zrobieniu tego, powiedział:
- Więc mów, co się stało.
W tym momencie, opowiedziałam mu cały sen i, gdy skończyłam, dodałam:
- A...A jeśli on nas zdradzi? Ja go nadal kocham...
- Nie wiem, wiesz...Nie wiem. Nie mogę przewidzieć, czy on nas zdradzi, szczególnie w tym momencie. Nie zdziwiłbym się, bo w końcu ty jesteś jedyną wierną mi uczennicą. Ale faktycznie, fajny z niego chłopak. Też zaczynam go lubić. – Odparł, po czym ponownie spojrzał w okno.
- Nie chciałabym tego...
- Ja też nie. Ale...Czuję, że coś może być na rzeczy. W końcu on tyle razy wychodził nie wiadomo gdzie.
- W sumie racja, ale ja jednak mam nadzieję, że nas nie zdradzi. Jednak ten sen przyśnił mnie się już drugi raz.
- Nigdy nie miałaś snów proroczych. No, ale faktem jest, że jeden sen nigdy nie śni się dwa razy.
- Ile on już z nami jest?
- Z dwa-trzy lata. Jakoś tak.
- Nie powinien nas zdradzić po takim czasie, zważywszy na to, że nie przeszkadza mu takie życie. Zresztą, on sam do ciebie przyszedł.
- Terra też sama do mnie przyszła, a jak to się skończyło.
- ... Czyli wniosek z tego jest taki: Tytani wszystko psują.
- Na szczęście nie zepsuli mi ciebie.
Po czym objął mnie. Chwilę potem, ja rzekłam:
- Nie mogę cię zostawić. To byłoby nie fair wobec ciebie, po tym wszystkim, co dla mnie zrobiłeś. A poza tym, nie umiałabym tak po prostu opuścić ciebie i Sebastiana. Zbyt wiele dla mnie znaczycie.
- Jesteś kochana. – Odparł
- Po prostu jesteś dla mnie ważny.
Jednak, porozmawialiśmy na ten temat jeszcze parę minut. Po tym czasie, Slade puścił mnie, a ja wyszłam z jego pokoju. Kiedy byłam na korytarzu i, gdy zamknęłam drzwi, ujrzałam Sezorisa. Ten najprawdopodobniej zauważył, że byłam nieco zamyślona, gdyż spytał:
- Kochanie? Co się stało? Wydajesz się taka zamyślona.
Po tym pytaniu, opowiedziałam mu o moim dzisiejszym śnie i dodałam:
- Masz jakieś plany zdradzenia nas?
- Nie, skądże. Dlaczego miałbym was zdradzać? – Odpowiedział
Ja jednak czułam, że nie był ze mną do końca szczery, lecz postanowiłam nie dawać po sobie tego znać. Od razu kontynuowałam rozmowę:
- Nie wiem. Ludzie są różni, mogłeś na przykład zmienić zdanie na temat mnie i Slade'a.
- Nie, no co ty. Nie miałbym powodów, aby wam to robić, zważywszy na to, że ciebie kocham. – Odparł
- To dobrze. Zawsze lepiej wiedzieć, że nie szykujesz się do opuszczenia nas.
Po tej krótkiej rozmowie, Sezoris ruszył w kierunku głównego pomieszczenia, a ja udałam się do mego pokoju, wzięłam jakąś książkę, usiadłam na sofie i zaczęłam czytać.
Około sześć godzin później, gdy kończyłam czytać moją lekturę, usłyszałam w uszach głos Slade'a, który mówił:
- Tristitio, Sezorisie, za dziesięć minut widzę was w głównym pomieszczeniu.
- Tak jest! – Odkrzyknęłam
Byłam ciekawa, co tym razem szykował Slade. Miałam nadzieję, że byłoby to coś ciekawego, ale też takiego, że nie skończylibyśmy później w więzieniu. Mimo wszystko, skończyłam czytać książkę, odłożyłam ją na półkę i po ośmiu minutach wyszłam z pokoju, zamykając drzwi.
Do głównego pomieszczenia doszłam o czasie. W trakcie drogi, zauważyłam że dołączył do mnie Gregory, jednak w czasie drogi nie odezwaliśmy się do siebie. Po dotarciu do celu, ujrzeliśmy że Slade, jak zwykle, wpatrywał się w wielkie monitory. Chwilę potem, odwrócił się w naszym kierunku i, widząc że już się zjawiliśmy, odparł:
- Cieszę się, że już jesteście, bowiem mam kolejny plan zniszczenia Jump City, który w waszym wypadku będzie wyglądał tak, jak ostatnio. Bowiem stworzyłem to.
Po tych słowach, wyjął jakiś nadajnik i nacisnął jeden z przycisków. Po zrobieniu tego, fragment dachu rozsunął się, a spod podłogi wyjechało jakieś urządzenie wyglądające jak wielka głowica nuklearna. Slade zaś, wyjaśnił:
- Może to wygląda jak głowica nuklearna, ale wbrew pozorom nią nie jest. Jest to po prostu rakieta zawierająca w sobie wiele mniejszych, zwykłych bomb, które będą bombardować owe miasto. Zaraz ją wystrzelę.
- Nie jestem pewien, czy zdążysz. – Usłyszeliśmy za sobą głos Robina.
Słysząc go, odwróciliśmy się. Kiedy to zrobiliśmy, zauważyliśmy...Tytanów. Cholera, oni zawsze psuli najlepsze momenty.
- Tak myślisz? Tristitio, Sezorisie... - Przy ostatnich słowach Slade zwrócił się do nas.
- Nie. – Powiedział Sezoris.
Słysząc to słowo, ze zdziwieniem ja i Slade spojrzeliśmy na niego. Gregory zaś, stojąc do nas przodem a do Tytanów tyłem, wycofał się w ich kierunku. Tytani byli widocznie szczęśliwi z tej decyzji Sezorisa.
- Nie. Po prostu nie. – Rzekł Gregory.
- No tak. Więc o to chodziło? Więc po prostu chciałeś nas zdradzić? – Spytał słyszalnie zdenerwowany tą decyzją Gregory'ego Slade.
Ja zaś, czułam że pękło mi serce. Kolejny chłopak, którego pokochałam, od tak ode mnie odszedł. Nie dałam po sobie tego poznać, ale zbierało mnie się na płacz.
- Tak. Zrozumiałem, jak naprawdę wygląda życie tutaj. Próbowałem przekonać Tristitię, aby także ciebie opuściła, ale ona nie dała się przekonać. Nie chciała zrozumieć, jak jest naprawdę. – Odpowiedział Sezoris.
- Tristitio? To prawda? – Spytał Slade.
W tym momencie, tylko przytaknęłam głową. Nie mogłam nic odpowiedzieć, gdyż wtedy po moim głosie usłyszeliby, że ledwo powstrzymywałam łzy. Chwilę potem, Slade spytał bardziej zdenerwowanym głosem:
- Jak mogłeś próbować i ją obrócić przeciwko mnie?
- Bo mi na niej zależało i chciałem, aby zmieniła swoje życie na lepsze. Nie chciała. Wolała cierpieć. – Odpowiedział
Po tej odpowiedzi, zatrząsnęłam się ze złości, przywołałam pirokinezę i krzyknęłam:
- TY SKURWYSYNU!!!
A następnie rzuciłam się w jego kierunku z zamiarem zaatakowania. Widząc to, Robin zawołał:
- Tytani, WIO!
Po czym, Tytani również rzucili się w naszym kierunku. Chwilę potem, zaczęła się walka.
Na początku była ona wyrównana i nie można było stwierdzić, kto odniósłby zwycięstwo. Dziwnie się czułam, walcząc przeciwko chłopakowi, którego kiedyś i właściwie w tamtym momencie nadal kochałam, ale Slade był ważniejszy. Lecz, w którejś chwili, szala zaczęła przelewać się to na stronę moją i Slade'a, to na stronę Tytanów. I, w którymś momencie, chcąc nie chcąc, wygrali oni. Otóż, w pewnej chwili, Sezoris odepchnął mnie w kierunku głowicy z bombami, przez co, jako iż uderzyłam w jakiś panel, wybuchły one, powodując to, że baza zaczęła sypać nam się na głowy. Przed ucieczką, Sezoris rzekł:
- Nie musisz z nim wiecznie żyć. Możesz dołączyć do nas.
W tym momencie, cofnęłam się w kierunku Slade'a i powiedziałam:
- Nigdy. Nie jestem taka, jak ty.
A następnie otoczyłam mnie i jego niebieską barierą, przemieniłam się w niematerialnego orła, po czym wyleciałam z walącej się bazy...
Czyli ostatecznie, po tych latach, on nas zostawił. Zostawił także mnie, osobę którą podobno kochał. Czyli mój sen, na nieszczęście, okazał się proroczy i straciłam drugiego chłopaka, którego kochałam. No, ale obecnie leciałam w kierunku jakiegoś bezpiecznego miejsca. Po około godzinie albo dwóch, nie wiedziałam, dotarłam do jakiegoś innego pola z magazynami, wyglądającymi na porzucone. Faktycznie, dużo tego było w Jump City. Mimo wszystko, widząc takowe, wleciałam do jednego z nich i zamieniłam się w człowieka, wyrzucając Slade'a na podłogę.
Gdy już stałam, pomogłam mu wstać, a następnie on powiedział:
- Dzięki, że chociaż ty mnie nie opuściłaś.
- Nie ma za co. Nie zrobiłabym ci tego. – Odparłam
Chwilę potem, kiedy Slade odwrócił się i już myślałam, że mnie nie widział, odwróciłam się i rozpłakałam na dobre. No, ale parę sekund potem, poczułam że przytulił mnie on. W tym momencie, ja również przytuliłam się do niego i kontynuowałam płacz. Parę sekund później, poczułam że pocałował mnie w głowę i rzekł:
- Skarbie...Ja wiem, że cierpisz, ale nie płacz. Nie mogę patrzeć, jak cierpisz.
- Ale...Ale...Ja nie mogę...Ja go tak kochałam... - Odparłam, zapłakanym głosem.
- On najwidoczniej ciebie nie kochał, skoro nas zdradził. Gdyby na serio cię kochał, nie zrobiłby ci tego.
- Niby wiem, ale...Nie mogę przestać go kochać.
- Ja rozumiem...Jednak postaraj się, bo po prostu nie mogę patrzeć, jak przez niego płaczesz.
Po tej rozmowie, ja płakałam dalej, a Slade po prostu tego słuchał w ciszy. Jakiś czas potem, gdy na chwilę obecną wypłakałam wszystkie swoje emocje, oboje puściliśmy się i zajęliśmy swoimi codziennymi sprawami.
Od następnego dnia, zaczęliśmy rekonstrukcję bazy. Szło nam wolniej, gdyż znów zostaliśmy we dwójkę, ale dawaliśmy sobie radę. Ja zajmowałam się pracami lekkimi i średnimi, a Slade najcięższymi, co nie było dziwne. Jednak, w czasie codziennego odbudowywania bazy, mój stan psychiczny zaczął się pogarszać. Codziennie byłam praktycznie zamknięta w sobie oraz często wybuchałam płaczem bez powodu. Zdarzało się, że nie mogłam skupić się na danej czynności, mimo iż kiedyś nie stanowiłoby to dla mnie problemu. Aż któregoś dnia, uznałam że zabiłabym siebie, ale najpierw chciałam spotkać się z Sebastianem.
Od razu wyjęłam z kieszonki mój komunikator, otworzyłam klapkę i zadzwoniłam do niego. Parę sekund potem, odebrał. Widziałam, że w chwili obecnej stał w głównym pomieszczeniu swej bazy. Widząc to, że płakałam, spytał:
- Skarbie? Co ci się stało? Czemu płaczesz?
- Sebastian...Proszę, spotkajmy się dziś...Muszę z kimś porozmawiać... - Odpowiedziałam zapłakanym głosem.
- No dobrze, ale gdzie i o której?
- Może tam, gdzie zwykle, a godzina...Kiedy ci pasuje?
- Możemy nawet teraz.
- OK, to niech będzie nawet teraz.
- OK. To w takim razie, cześć.
- Cześć.
Po tej rozmowie, zamknęłam klapkę komunikatora, schowałam go na miejsce, potajemnie wzięłam nóż, którym chciałam się potem zabić, schowałam go i przeteleportowałam się do parku.
Będąc tam, od razu zauważyłam Sebastiana. Widząc go, podbiegłam do niego i, wciąż płacząc, przytuliłam się do niego. On zaś, także przytulił mnie do siebie, pocałował w głowę i spytał:
- Więc, mów. Co ci się stało?
Po tym pytaniu, oboje puściliśmy się, ruszyliśmy przed siebie, a ja opowiedziałam o tym, jak Sezoris nas zdradził. Kiedy skończyłam, dodałam:
- A...A ja tak go kochałam...
- Wiesz...Nie wiem, co powiedzieć, aby cię teraz bardziej nie zranić, ale...W takim razie on cię nie kochał. Gdyby cię kochał, nie zrobiłby ci tego. – Odparł Sebastian.
- Czemu...Czemu to zawsze ja muszę cierpieć?
- Nie wiem, naprawdę. Jak widać, tak skonstruowany jest twój los i musisz znieść to cierpienie. Nic nie trwa wiecznie, więc kiedyś będziesz musiała zaznać szczęścia. Pytanie tylko kiedy.
- Chciałabym jak najszybciej.
- Jeżeli na coś długo czekasz, potem smakuje to dwa razy lepiej, więc może warto poczekać. Tak, ja wiem. Też nie mogę patrzeć, jak się męczysz, ale jednocześnie nie mogę sprawić, abyś była w stu procentach szczęśliwa.
- Przynajmniej ty mnie nie opuściłeś.
- Nie zrobiłbym tego. Pamiętaj: Ja i Slade nigdy cię nie zostawimy.
- Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym was teraz nie miała.
- Wolę nie wiedzieć. Tak w ogóle, to może chcesz pójść na chwilę ze mną do mojej bazy?
- OK.
Po tej rozmowie, ruszyliśmy w odpowiednim kierunku, w czasie drogi ze sobą rozmawiając.
***
„Jesteś nikim."
„Nikt cię nie kocha, nie lubi, nie szanuje. Ty weź się zabij."
„Popatrz na siebie. Jesteś taka okropna i brzydka, i na dodatek nikt cię nie chce. Po co żyjesz?"
„Jeżeli umrzesz, odciążysz cały świat."
„Zabij się. Jesteś głupia, brzydka oraz nie masz talentów. Nikt cię nie potrzebuje. Tylko każdemu zawadzasz."
„Boże, kto spłodził takie pokractwo?"
„O Jezu, płoną mi oczy od patrzenia na to gówno, jakim ty jesteś."
To był głos mojego sumienia. Słyszałam to wszystko w swojej głowie, siedząc na podłodze w moim pokoju w bazie Sebastiana i dzierżąc połyskujący w słońcu nóż. Tak, zrobiłabym to. Od razu uniosłam nóż i zaczęłam się z całej siły ranić oraz bić nożem. Ledwo powstrzymywałam krzyki, ale nie chciałam, aby Sebastian mnie usłyszał. Jakiś czas potem, oczy zaszły mi mgłą, a następnie przewróciłam się na podłogę i już nie mogłam wstać. Ostatnie, co usłyszałam przed utratą przytomności, to otwierające się drzwi.
Nie wiem, jak długo byłam nieprzytomna, ale nie byłam pewna, czy chciałam się obudzić. Jednak, chcąc nie chcąc, po jakimś czasie otworzyłam oczy. Czułam się okropnie oraz widziałam, że leżałam w jakimś nieznanym mi pokoju. Przed sobą zauważyłam jakąś kobietę, która widząc, że się obudziłam, powiedziała miłym głosem:
- Dzień dobry, Claire! Nazywam się Alice Harvey i jestem twoją pielęgniarką. Za chwilę zostaniesz wprowadzona w medyczną śpiączkę, abyś szybciej wyzdrowiała, gdyż kiedy tu trafiłaś miałaś i nadal masz bardzo duże rany otwarte. Jednak przed tym, ktoś chciałby cię odwiedzić.
Po tych słowach, pielęgniarka wyszła. Znaczyło to, że byłam w szpitalu i, że najprawdopodobniej tym, kto otworzył drzwi do mego pokoju, był Sebastian. No, ale kiedy Alice wyszła, do sali weszli...Slade i Sebastian.
Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, Slade mocno przytulił mnie do siebie i powiedział zapłakanym głosem:
- Kochanie...Dlaczego...Dlaczego...
A następnie puścił mnie i, nadal płacząc, spojrzał na mnie, po czym spytał:
- Czemu...Czemu chciałaś się zabić?
Po tym pytaniu, po prostu rozpłakałam się, zasłaniając twarz dłońmi. Parę sekund potem, usłyszałam głos Sebastiana, który mówił do Slade'a:
- Nie poruszaj przy niej tego tematu. Nie teraz. To ją rani.
- Ja...Ja jestem głupia! Nikt mnie nie kocha! Jestem nikim! Jestem brzydka, jestem beztalenciem! Nic, tylko się zabić! – Odparłam zapłakanym głosem.
Parę sekund potem, poczułam że jeden z nich przytulił mnie, a następnie usłyszałam obok siebie głos Sebastiana, który mówił:
- Nie mów tak, bo jeszcze w to uwierzysz, a tak nie jest. Dla nas jesteś najważniejsza. Dla nas zawsze będziesz najlepsza. A inni się nie liczą.
Parę minut potem, puścił mnie, a ja odsłoniłam twarz. Chwilę potem, Sebastian uśmiechnął się do mnie i dodał:
- Nie płacz, skarbie. Nie warto. No, ale my musimy już wyjść. Aha i jeszcze jedno. Zabijemy go za to, że tak cię skrzywdził.
Kochani byli. Jednak, ja odwzajemniłam uśmiech, chociaż u mnie był wymuszony, po czym Slade i Sebastian wyszli, a do pomieszczenia weszła pielęgniarka z jakąś strzykawką.
Kiedy podeszła do mnie, najprawdopodobniej widząc, że nieco się bałam, rzekła:
- Nie musisz się bać. To nie jest niebezpieczne, bo gdyby takie było, nie wstrzykiwałabym ci tego.
W sumie to była prawda. Od razu mniej się bałam i, parę chwil potem, Alice wstrzyknęła mi zawartość strzykawki. Kilka chwil później, moje oko zaszło mgłą i usnęłam...
Ciekawiło mnie, na ile czasu zostałam uśpiona i co stałoby się po moim przebudzeniu...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top