Rozdział XIV - Misja stacjonarna i nowa baza.

Leżałam tak i płakałam jakieś, ja wiem, dziesięć minut. Po tym czasie, usłyszałam otwierające się drzwi do mego pokoju. Wiedziałam, że był to Slade, dlatego nie zareagowałam. Ciągle byłam zła za to okłamanie mnie. Lecz, chwilę potem, zaczęłam słyszeć jego kroki, a następnie poczułem, że chwycił mnie za rękę i rzekł:

- Tristitio...Przepraszam. Naprawdę, wybacz mi.

- Nie wybaczę ci. Nie daruję ci tego, że jesteś kolejnym człowiekiem, który mnie okłamał. – Powiedziałam

- Musiałem jakoś przeciągnąć cię na swoją stronę, a wiedziałem, że jeżeli poznałabyś jej prawdziwą historię, nie zgodziłabyś się. Poza tym, wtedy jeszcze się nie znaliśmy.

- Ale jednak mnie oszukałeś. Poza tym, mogłeś wymyślić jakiś inny sposób, którego odkrycie zajęłoby mi więcej czasu, aby mnie przekonać.

- Wtedy nie miałem lepszego, a akurat nadarzyła się idealna okazja.

- To mogłeś poczekać i wymyślić coś ambitniejszego. Ja nie zając, nie uciekłabym. Zapewne spotkalibyśmy się jeszcze raz, gdyż ciągle chodziłam po mieście.

Po tych słowach, nastała cisza. Zawsze tak było, gdy powiedziałam coś mądrego lub prawdziwego, gdyż nikt nigdy się tego po mnie nie spodziewał. Mimo wszystko, kilka chwil potem, Slade odparł:

- W pewnym sensie masz rację, ale błagam, wybacz.

A następnie stało się coś, czego nigdy przenigdy bym się po nim nie spodziewała. Otóż, poczułam że pocałował mnie w policzek i dodał:

- Będę szczęśliwy, jeśli mi przebaczysz.

Po tych słowach, usłyszałam oddalające się kroki oraz otwierające się i zamykające drzwi.


Gdy zostałam sama, zaczęłam rozmyślać nad naszą krótką rozmową. Może rzeczywiście powinnam mu wybaczyć. W końcu wtedy nie znaliśmy się i nawet nie wiedziałam, że zdecyduję się zostać jego uczennicą. Nie wiedziałam również, że kłamał oraz nie myślałam, iż kiedyś odkryję prawdę. Postanowiłam, że dam mu drugą szansę, gdyż każdy na nią zasługiwał. Jednak, żeby nie było, odczekałam jakąś godzinę. Po tym czasie, zeszłam z łóżka, wyszłam z pokoju i udałam się do głównego pomieszczenia.


Kiedy się tam znalazłam, ujrzałam że Slade, jak zwykle, wpatrywał się w wielkie monitory. Chwilę potem, najprawdopodobniej słysząc moje kroki, odwrócił się w moim kierunku. Po zrobieniu tego, widząc mnie, spytał:

- O, Tristitio. Co się stało, że przyszłaś?

- Wiesz...Postanowiłam ci wybaczyć. Ty też miałeś trochę racji, a poza tym, każdy zasługuje na drugą szansę. – Odpowiedziałam

- Cieszę się, że postanowiłaś mi przebaczyć. Tak w ogóle, to dobrze się składa, że przyszłaś, bowiem akurat miałem cię wzywać. Otóż, stworzyłem kolejne urządzenie, za pomocą którego będziemy mogli zniszczyć miasto.

Po tych słowach, wyjął jakiś nadajnik i nacisnął na nim jeden z przycisków. Po zrobieniu tego, ujrzałam że fragment sufitu rozsunął się, tak jak jedna część podłogi, na której stał jakiś duży, długi sprzęt, wyglądający jak biały teleskop.

- To jest dezintegrator jonowy. Jego działanie zależy od mocy, na jaką jest ustawiony. Gdy moc jest mała, działa tak jak laser, tylko po dotknięciu materii organicznej, dezintegruje ją. Przy średniej mocy, działa jak laser, tylko dezintegruje wszystko. A będąc ustawiony na maksymalną moc, mógłby zdezintegrować nawet księżyc. Nieskromnie powiem, że jestem jedynym człowiekiem na świecie, któremu udało się zbudować to ustrojstwo. – Powiedział po chwili.

- O jaaa...Faaajne to! – Rzekłam zachwyconym głosem.

- Widzę, że ciebie da się bardzo łatwo zachwycić.

- Po prostu nigdy wcześniej nie widziałam takich rzeczy, więc dla mnie jest to nowość. W ogóle, skoro jako jedyny człowiek stworzyłeś ten dezintegrator, to musi znaczyć, że jesteś nadludzko inteligentny!

- Oj, nie przesadzajmy. To nie było takie trudne, wbrew pozorom.

Mimo wszystko, po tej rozmowie, podeszliśmy do broni, a następnie Slade ustawił jej małą moc i już chciał wystrzelić, jednak nie zdążył, gdyż usłyszeliśmy za sobą dźwięk gwałtownie otwieranych drzwi, a następnie głos Robina, który mówił:

- To, że jesteś pierwszym człowiekiem na Ziemi, który stworzył ten dezintegrator, nie znaczy, że go użyjesz.

No jeszcze tych pierdolców mi tu brakowało. Jednak, słysząc go, oboje odwróciliśmy się i, widząc Tytanów, Slade rzekł:

- Tak myślisz?

A następnie zwrócił się w moją stronę:

- Tristitio...

Po tych słowach, rzuciłam się w kierunku naszych wrogów z zamiarem zaatakowania. W tym momencie, Robin zawołał:

- Tytani, WIO!

I, po tych słowach, oni również rzucili się w naszą stronę. W tym momencie, rozpoczęła się walka.


Na początku, mi i Sladeowi szło lepiej niż Tytanom. W końcu walczyliśmy praktycznie tak samo oraz byliśmy dobrze zsynchronizowani. Jednak, to nie mogło być tak piękne, jak się wydawało. Otóż, w którejś chwili, szala zwycięstwa zaczęła przelewać się to na naszą, to na ich stronę. I, chcąc nie chcąc, wygrali Tytani. Mianowicie, w pewnej chwili, gdy stałam obok dezintegratora, Gwiazdka strzeliła we mnie tą swoją zieloną kulą energii. Ja zdążyłam odskoczyć, ale kula trafiła w dezintegrator. Po uderzeniu w niego, ujrzeliśmy jakieś zagięcie powietrza wyglądające jak przesuwająca się fala oraz usłyszeliśmy dźwięk, którego nie potrafiłam i nie potrafię opisać. Parę sekund potem, baza zaczęła się walić.


Widząc to, podbiegłam do Slade'a i otoczyłam nas niebieską barierą oraz przemieniłam się w niebieskiego, niematerialnego orła. Po zrobieniu tego, wiedziałam już, że byliśmy bezpieczni. Od razu zaczęłam przelatywać przez spadające kawałki budynku i lecieć na zewnątrz. Gdy natomiast wyleciałam poza sypiącą się bazę, zaczęłam szukać jakiegoś bezpiecznego miejsca, w którym moglibyśmy się zatrzymać.


Poszukiwania zajęły mi około godzinę. Po tym czasie, zauważyłam jakieś pole, na którym stało dużo, wyglądających na niczyje, magazynów. Kiedy zauważyłam je, podleciałam do jednego z nich i wleciałam do środka. Będąc w nim, przemieniłam się z powrotem w człowieka i przy okazji wypuściłam Slade'a z niebieskiej otoczki, w której się znajdował, gdy transportowałam go w bezpieczne miejsce. W następnej kolejności, podeszłam do niego i pomogłam mu wstać. Gdy już stał, rzekł:

- Dzięki, że mnie tam nie zostawiłaś.

- Oj, nie ma za co. Nigdy bym tego nie zrobiła. Tak w ogóle, to co teraz zrobimy? Przypominam, że poprzednia baza została zniszczona. – Powiedziałam

- Zbudujemy nową, co za problem. Połączymy magazyny, które tu są, w jedno.

- Skąd wiesz, że są tu inne magazyny? To prawda, ale skąd wiesz?

- Przez tą twoją niebieską otoczkę było widać to, co było na zewnątrz. Co prawda na niebiesko, ale jednak.

Po tejrozmowie, uznaliśmy, że odbudową bazy zajęlibyśmy się od następnego dnia...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top