Rozdział VI - Nowe, inne zadanie.
Od teraz spokój miałam przez...dwa tygodnie. Nie żartuję, tyle czasu nie dostałam żadnego nowego zadania. Przez ten czas, zaczynało mnie się trochę nudzić. Jednak, kiedy dwa tygodnie minęły, pewnego dnia dostałam W KOŃCU, coś innego niż kradzież. Jaj! Otóż, gdy owego poranka skończyłam codzienną toaletę i uczesałam się, akurat po uczesaniu, usłyszałam w uszach głos Slade'a, który mówił:
- Uczennico, za dwadzieścia minut widzę cię w głównym pomieszczeniu.
- Tak jest! – Odparłam ze słyszalną radością w głosie.
- ... Chwila. Czy ty się tam cieszysz z nowego zadania?
- Tak! Wiesz, jak mnie się przez te dwa tygodnie nudziło?
Po tych słowach, usłyszałam w uszach to, że Slade zaśmiał się i powiedział:
- Jak to miło słyszeć, że moja uczennica jest szczęśliwa z kolejnego zadania.
Jednak wiecie co? Pierwszy raz słyszałam, żeby Slade się zaśmiał. Mimo wszystko, po tej wyjątkowo dłuższej rozmowie na odległość, zapanowała cisza. Ja natomiast, sprawdziłam godzinę. Była szósta. Zaczęłam więc, ze zniecierpliwieniem, oczekiwać na szóstą piętnaście, o której wyszłabym z pomieszczenia.
Kiedy ta godzina nastała, wręcz wybiegłam z pokoju, nawet zapominając o zamknięciu drzwi. Od razu pobiegłam do głównego pomieszczenia. Znalazłam się tam równo o szóstej dwadzieścia. Gdy tam byłam, ujrzałam Slade'a, który, standardowo, wpatrzony był w wielkie monitory. Chwilę potem, odwrócił się w moim kierunku i, widząc me podekscytowanie, powiedział:
- Boooże...To już chyba uzależnienie. No, ale przechodząc do rzeczy, mam dla ciebie, jak już wiesz, nowe zadanie. Jednak, nie jest to kradzież. Otóż, udaj się na tą platformę wiertniczą...
Po czym wskazał na ekrany. Ja zaś, spojrzałam w ich kierunku. Na nich, ujrzałam platformę wiertniczą znajdującą się na środku...morza? Ten zbiornik wodny chyba nim był. Zaś Slade kontynuował:
- Będąc tam, masz za zadanie po prostu kontrolować to, jak postępuje budowa dezintegratora jonowego.
- Czego? – Spytałam ze zdziwieniem.
- Dezintegratora jonowego. Taka stacjonarna broń, która mogłaby zdezintegrować nawet księżyc, jeżeli ustawiona by była na maksymalną moc. Wielu słyszało, jeszcze nikt nie zbudował.
- Okej, nie wnikam. Ale jeszcze jedno. Jak ja się tam udam?
- Tym samym, co zwykle, samolotem.
Po tej rozmowie, Slade wyjął ten sam co dwa tygodnie temu nadajnik i nacisnął jeden z przycisków. W tym momencie, usłyszałam za sobą dźwięk rozsuwającej się ściany. Od razu odwróciłam się i, widząc samolot, podeszłam do niego. Kiedy szklane wejście otworzyło się, wsiadłam do środka i zapięłam pasy. W tym momencie, ujrzałam że Slade wycelował nadajnikiem w sufit i nacisnął jeden z przycisków. Kiedy zaś strop rozsunął się, wyleciałam z bazy.
W czasie lotu, najpierw nacisnęłam magiczny czerwony przycisk, gdyż dzisiaj była ładna pogoda, a nie chciałam, aby Tytani tak szybko wykryli moją obecność. Do platformy leciałam jakieś pół godziny. Jednak, ten lot był wyjątkowo przyjemny. Lubiłam latać samolotami i dzięki Sladeowi miałam taką możliwość.
Mimo wszystko, gdy doleciałam do celu, wylądowałam w wyznaczonym do tego miejscu i wyszłam. Następnie, zaczęłam się rozglądać. Widziałam, że nad dezintegratorem pracowały właściwie same roboty. Mimo wszystko, poczęłam chodzić i kontrolować to, co działo się w tym miejscu. Jednak, w czasie takiego chodzenia, doszłam do pewnego wniosku. Przecież niedaleko platformy była wieża Tytanów, a była ona prawie cała oszklona. Oni by to zaraz wykryli. Od razu powiedziałam, jakby przed siebie:
– Nie sądzisz, że ta lokalizacja jest trochę łatwa do wykrycia?
- Ale wygląda jak zwykła platforma wiertnicza. Samoloty, które tu dolatują są ciche jak próżnia oraz antyradarowe. Dopływają tu tylko łodzie podwodne, które są tak skonstruowane aby trudniej było je wykryć. Tytani nigdy nie odkryją, że z tym miejscem jest coś nie tak. A propos, samoloty z częściami do generatora już wylądowały. Idź je wyładować. – Odpowiedział Slade.
- Tak jest, Mistrzu.
Po czym udałam się do lądowiska samolotów. Nadal nie byłam pewna co do bezpieczeństwa tego miejsca. To znaczy w takim sensie, że nie miałam pojęcia czy rzeczywiście Tytani tego nie wykryją. Jednak, kiedy tam doszłam, powiedziałam do siebie:
- Ale to jest podejrzanie proste...
- Masz racje. To by BYŁO podejrzanie proste. – Usłyszałam za sobą głos Robina.
No i kurwa miałam rację. Te cholery nigdy nie dadzą nam żyć dopóki się ich nie zajebie. Mimo to, słysząc to, od razu odwróciłam się. Kiedy to zrobiłam, rzeczywiście ujrzałam Tytanów. Widząc ich, powiedziałam:
- Co?! Jak wy się domyśliliście?!
- Następnym razem, jak będziecie mieli jakiś świetny plan, realizujcie go w miejscu, którego nie widzimy z okien wieży. – Odpowiedziała Raven.
W tym momencie, spojrzałam na wieżę Tytanów, która była niedaleko, po czym powiedziałam:
- Cholera
Mimo wszystko, po chwili, rzuciłam się w ich kierunku z zamiarem zaatakowania. W tym momencie, Robin zawołał:
- Tytani, WIO!
I oni również rzucili się do walki...
Tym razem, nie klonowałam się. Chciałam spróbować w pojedynkę ich pokonać. Na początku, walka była wyrównana. Jednak, w którymś momencie, szala zwycięstwa zaczęła przelewać się to na moją, to na ich stronę. I, w którejś chwili, wygrali oni. Otóż, w jednej sekundzie, Gwiazdka strzeliła we mnie tą swoją kulą energii. Ja zdążyłam odskoczyć, ale owa kula trafiła w dezintegrator. Gdy to nastąpiło, usłyszeliśmy odliczanie dochodzące z tamtej strony. Kiedy spojrzeliśmy na dezintegrator, ujrzeliśmy że na liczniku była sekunda. Po tym czasie, dezintegrator wybuchł, niszcząc całą platformę.
Kiedy zaś platforma wybuchła, Tytani zdołali się uratować. Bestia zamienił się w pterodaktyla oraz chwycił w swoje szpony Cyborga, Gwiazdka umiała normalnie latać i chwyciła w swoje ręce spadającego Robina, a Raven również umiała normalnie latać. Jednak ja, jako iż w ogóle nie potrafiłam latać, spadłam do wody. Nie zdążyłam przemienić się w niebieskiego, niematerialnego orła. Gdy wpadłam do wody, mimo iż były średniej wielkości fale, zaczęłam płynąć przed siebie bez przerwy.
Gdy po jakieś godzinie dopłynęłam do brzegu, byłam wykończona. Od razu, resztkami sił, wczołgałam się na piasek. Nie miałam siły aby wstać. Od razu położyłam swoją głowę na ziemi i po chwili, zmęczona płynięciem, usnęłam...
Nie wiem, ile spałam. Jednak, kiedy się obudziłam, ujrzałam nad sobą ciemnoczerwony sufit. Od razu usiadłam. Po zrobieniu tego ujrzałam, że leżałam na łóżku w swoim pokoju, w bazie Slade'a, przykryta kołdrą. Czyli on musiał mnie znaleźć przy brzegu i zabrać. Szykował się wpierdol. Przecież przegrałam tym samym, niechcący, wysadzając jego platformę, nad którą musiał się dużo namordować. Mimo wszystko, opatuliłam się kołdrą i usiadłam pod ścianą...
Jakieś parę minut potem, usłyszałam otwierające się drzwi do mego pokoju. Spojrzałam w tamtą stronę ze strachem. Slade. To był on. Bałam się go w tym momencie. Chwilę potem, powiedział:
- O, Tristitio. Już się obu-... Chwila. Czy ty się mnie boisz?
Od razu gwałtownie przytaknęłam głową. W tym momencie, rzekł on:
- Ej no... Nie bój się mnie. Nie jestem na ciebie zły czy coś, więc nie musisz się obawiać mojej obecności.
- T-Ty nie jesteś na mnie zły? – Spytałam zdziwiona.
- Nie...Dlaczego niby miałbym?
- Bo...Bo ta walka...No i ja ją przegrałam...I jeszcze ta platforma wybuchła...Myślałam, że się wściekniesz.
- Ale walczyłaś do końca. I to się dla mnie liczy. To byłoby zbyt piękne, gdybyś ją wygrała. Pamiętaj. Ja jestem zły tylko, jeśli stchórzysz.
W tym momencie, odetchnęłam z ulgą. Chwilę potem, Slade zaśmiał się, po czym powiedział:
- Skoro własna uczennica się mnie boi, to znaczy, że zmierzam w dobrym kierunku do bycia władcą tego miasta. Ale przejdźmy do tego, po co tu przyszedłem. Chciałem się po prostu spytać, jak się czujesz.
- Dobrze. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, po czym dodałam:
- Tak w ogóle, to dlaczego stworzyłeś ten dezintegrator tak, aby była w nim opcja autodestrukcji?
- Na wszelki wypadek. Gdyby coś naprawdę niebezpiecznego działo się z dezintegratorem, wolałbym wysadzić ową platformę. Ja nie chcę niszczyć świata, tylko go przejąć, zaczynając od tego miasta. No, ale teraz odpocznij sobie, a ja wezwę cię, gdy będziesz potrzebna. – Odpowiedział
Po tej rozmowie, wyszedł z mojego pokoju. Ja natomiast, już nie mogłam się doczekać kolejnego zadania. Wbrew pozorom, to życie było bardzo fajne...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top