Rozdział LXVIII - Slade chyba grał w „Penumbrę".
„Tylko nieznane przeraża człowieka. Ale dla tego kto stawia mu czoło, ono już nie jest nieznane."
~Antoine de Saint-Exupéry
Od mego powrotu do zdrowia psychicznego, spokój miałam przez cztery lata. Dosłownie, tyle czasu Slade coś planował i tworzył oraz często gdzieś wychodził. Nie pytałam go, co tym razem planował, gdyż wiedziałam, że prawdopodobnie by mi tego nie powiedział. Mimo to, zastanawiało mnie to, co takiego planował, że tworzenie tego zajmowało mu tyle czasu. Standardowo, czasem wysyłał mnie, abym coś ukradła, jednak tym razem zdarzało się to znacznie rzadziej niż normalnie, co też było podejrzane. Naprawdę, zastanawiałam się, jaki był kolejny plan Slade'a. W każdym razie, w wolnym czasie, standardowo, zajmowałam się mym hobby i spotykałam się z Sebastianem, wiadomo. Oprócz tego, czasami podróżowałam do przeszłości aby sobie ją pozwiedzać, jednak tak, jak kazał Slade, nie robiłam tego za często. Dzięki temu, uniknęłam gości z przeszłości i przyszłości. W wolnym czasie, Slade również podróżował sobie w czasie, tyle że on z kolei do przyszłości. Kiedy to robił, wracał jeszcze bardziej zadowolony niż zwykle i zmotywowany do swej pracy. Byłam ciekawa, co takiego widział w tej przyszłości, że tak go to motywowało, ale nie chciałam sobie spoilerować nadchodzących wydarzeń.
No, ale po czterech latach, gdy któregoś wczesnego poranka siedziałam na łóżku i zastanawiałam się, czy pójść jeszcze spać, czy wstać i pójść zrobić sobie śniadanie, usłyszałam w uszach głos Slade'a:
– Tri, za dziesięć minut widzę cię w głównym pomieszczeniu.
– OK – odpowiedziałam krótko.
Byłam ciekawa, po co tak wcześnie potrzebował mnie Slade. Podejrzewałam, że może w końcu chciał mi wyjawić, nad czym pracował tyle lat, ale tak wcześnie? Zwykle robił to nieco później, więc pora wezwania mnie była zastanawiająca. W ogóle, nigdy wcześniej nie wzywał mnie o szóstej, gdyż obecnie była ta godzina. W sumie najwcześniej, gdy kazał mnie się gdzieś udać, to było lata temu, gdy Sezoris jeszcze był naszym sojusznikiem, kiedy o drugiej w nocy mieliśmy lecieć do Czarnobyla. No, ale przez pięć minut na wszelki wypadek ubrałam się i po tym czasie wyszłam z pokoju, zamykając drzwi.
Do głównego pomieszczenia doszłam równo o czasie. Kiedy tam dotarłam, zauważyłam że Slade wpatrywał się w wielkie monitory, jak to on miał w zwyczaju, co oznaczało, że rachunki za prąd nie były takie wysokie. W sumie sprytne było to z tymi hologramowymi komputerami, że gdy rachunki za prąd wzrastały, to Slade z nich korzystał. Zawsze to jakaś oszczędność pieniędzy. W każdym razie, kilka chwil później odwrócił się w moim kierunku i, widząc że już się zjawiłam, rzekł:
– O, Tri, dobrze że już jesteś, bowiem przyszedł czas na to, aby wyjawić ci, co planowałem przez te cztery lata. Otóż udasz się do nowo zbudowanej bazy na Grenlandii i w tamtym miejscu, przez odpowiednią ilość czasu, będziesz kontrolowała budowę nowej maszyny do podboju świata. Wiem, że niby mogę to robić zdalnie, ale potrzebna jest tam też osoba, która kontrolowałaby to na miejscu.
– No OK, ale co ci strzeliło, aby umiejscawiać bazę na drugim końcu świata? – spytałam
– Tam Tyta- em...To znaczy Raven na sto procent tak szybko nie dowie się o tym i nie przybędzie nam przeszkodzić w budowie.
– W sumie sprytne. A poza tym, ile czasu mam tam siedzieć?
– Aż maszyna zostanie zbudowana. Nie wiem, ile dokładnie czasu to zajmie, ale na pewno więcej niż miesiąc.
– To dość długo. Aż jestem ciekawa, jak ta maszyna ma działać.
– Dowiesz się, kiedy zostanie skończona.
– A tak w ogóle, to jak mam się dostać na Grenlandię? Niby mogłabym przemienić się w niematerialnego orła i tam dolecieć, ale wiesz przecież, że mój organizm nie generuje nieskończonych pokładów energetycznych. Lot w ten sposób zająłby mi nawet kilka tygodni.
W odpowiedzi, Slade wyjął jeden ze swoich chyba miliona nadajników i nacisnął jeden z przycisków. Kiedy to zrobił, usłyszałam za sobą rozsuwającą się ścianę. Słysząc to, odwróciłam się i, kiedy to zrobiłam, ujrzałam że szeroki i wysoki, prostokątny fragment ściany rozsunął się. W środku zauważyłam znany nam samolot, którym na początku mej znajomości ze Sladem ten wysyłał mnie w różne miejsca, abym coś ukradła. Kiedy go zauważyłam, Slade odpowiedział:
– Tak
– Nawet zapomniałam o tych samolotach...Szczerze myślałam, że je zezłomowałeś. – odparłam
– Po co miałbym oddawać je na złom? Są sprawne, więc nie byłoby sensu pozbywać się ich. A tak w ogóle, w środku są zimowe ubrania, na wypadek gdybyś musiała na Grenlandii na przykład lądować awaryjnie. Są na to małe szanse, no ale lepiej zawczasu się zabezpieczyć. Kluczyki też są w środku, to wiadomo.
– No nie do końca wiadomo, bo zawsze mógłbyś je wziąć i gdzieś schować, albo...
Nie dokończyłam mej wypowiedzi, gdyż zauważyłam, że Slade przewrócił okiem. Widząc to, zasłoniłam usta dłońmi i zaśmiałam się, a on powiedział:
– Nie utrudniaj życia skoro nie trzeba i leć już na tą nieszczęsną Grenlandię.
– No dobra, dobra. – odrzekłam
Po tej rozmowie, Slade skierował nadajnik na szklany, wypukły sufit samolotu i nacisnął drugi z przycisków. Kiedy to zrobił, wejście otworzyło się, po czym ja wskoczyłam do środka. Po wykonaniu tego, zauważyłam że Slade wycelował tym samym nadajnikiem w sufit i za pomocą innego przycisku rozsunął go. Swoją drogą, byłam ciekawa, ile Slade miał nadajników. Serio, miał ich tyle, że nie zdziwiłabym się, gdyby któryś z nich odpowiadał za ścielenie łóżka lub gotowanie wody w garnku. W każdym razie, kiedy sufit rozsunął się na odpowiednią szerokość, włączyłam silniki pojazdu, wystartowałam i wyleciałam z bazy.
Lot na Grenlandię zajął mi kilka godzin. Dobrze, że ten samolot był antyradarowy, to Raven nie mogła go wykryć i dzięki temu nie mogła utrudnić mi dolecenia do celu. W czasie lotu, wiadomo, skupiałam się na trasie, ale też zastanawiałam się, jak miała działać maszyna, którą w grenlandzkiej bazie budował Slade. W sumie, on sam miał wiele pomysłów na realizację swego celu, więc to mogłoby być dosłownie wszystko. Nie miałam żadnej koncepcji, czym nowa machina mogłaby być. No cóż, musiałam czekać, aż jej budowa zostałaby zakończona, to wtedy poznałabym prawdę na jej temat.
W każdym razie, po tych kilku godzinach widziałam, że leciałam już nad Grenlandią. W ogóle dopiero teraz sobie przypomniałam, że Slade nie powiedział mi, gdzie dokładniej ta baza była. Niby miałam w tym samolocie nawigację, co było logiczne, ale nie była ustawiona ona aby kierować do lokalizacji, w której była baza. No cóż, uznałam że skoro Slade tak ją ustawił, to budynek tej bazy musiał być widoczny z powietrza. I faktycznie tak było, bowiem po kilku minutach ujrzałam wyłaniające się cztery, czarne wieże, które wyglądały jak wieżyczki strażnicze. Po środku kwadratu, który tworzyły, widziałam jakieś czarne, rozsunięte podłoże.
Wnioskowałam, że miałam tam wlecieć samolotem. Od razu to zrobiłam i, kiedy to wykonałam, usłyszałam że wlot nade mną się zasunął. Ja natomiast, zatrzymałam mój pojazd w miejscu do tego przeznaczonym, otworzyłam sobie wyjście z samolotu i wyszłam. Dobrze, że nie musiałam awaryjnie lądować gdzieś z dala od bazy, to przynajmniej miałam ułatwione dostanie się tutaj. W ogóle zauważyłam, że ten hangar, w którym teraz się znajdowałam, był oświetlony poprzez stworzony na ścianie prostokąt, zrobiony z żarówek LED i to właściwie tyle, co tutaj było. No wiadomo, niedaleko mnie były też drzwi, przez które od razu przeszłam.
Kiedy to zrobiłam, zauważyłam że ta nowa baza Slade'a wyglądała idealnie tak samo jak główna lokalizacja w grze „Penumbra: Przebudzenie". Walić to, że tam główna część akcji działa się w opuszczonej kopalni, ale to nie przeszkodziło Slade'owi w zrobieniu bazy na jej podobieństwo. Widząc to, postanowiłam spytać przez me komunikatory w uszach czy czasem nie był wielkim fanem tej gry, czy po prostu przypadkiem stworzył tę bazę na wzór opuszczonej kopalni z Penumbry.
– Em, Slade... – rzekłam po chwili.
– No? – usłyszałam w uszach odpowiedź.
Swoją drogą miło było wiedzieć, że mimo iż byłam na drugim końcu świata to komunikatory i tak działały bez problemu. W każdym razie, kiedy usłyszałam go, rzekłam:
– Czy ty kiedyś grałeś w „Penumbrę: Przebudzenie"?
– Wielokrotnie, a co? – odparł
I wszystko jasne, czyli Slade chyba był wielkim fanem tej gry. Znaczy nie chyba, a na pewno, bo jakby nie lubił tej gry, to nie stworzyłby nowej bazy na wzór tej nieszczęsnej kopalni. No, ale żeby nie było, to odparłam:
– Musisz być w takim razie jej wielkim fanem, skoro stworzyłeś tę bazę na obraz i podobieństwo tej opuszczonej kopalni. Znaczy wiadomo, jestem pewna, że to nie jest idealna kopia, skoro to baza, a nie kopalnia.
– Cholera, a miałem nadzieję, że nie znasz Penumbry. – stwierdził
– Penumbra jest na Steam, więc miałam okazję zagrać w dwie części tejże gry. Jeżeli robisz coś na wzór czegoś z jakieś gry, która przy okazji jest na Steam, to licz się z tym, że istnieje duże prawdopodobieństwo iż dane miejsce rozpoznam.
– Czy ty musisz tyle grać na komputerze? Nie da się walnąć sobie od tak nawiązania do czegoś, abyś się nie domyśliła.
– Wcale nie gram jakoś specjalnie dużo na komputerze, więc nie marudź.
– ... ... ... Dobra, nie ważne. Wracaj do patrzenia i kontrolowania, czy wszystko idzie zgodnie z planem, a nie doszukuj się nawiązań do jakichś gier.
W tym momencie cicho zaśmiałam się i odparłam:
– No dobra, dobra.
Po tej rozmowie jednak, najpierw postanowiłam zwiedzić miejsce, w którym przyszłoby mi mieszkać przez ponad miesiąc.
Wiadomo, ta baza pod względem pomieszczeń nie była idealnie taka sama jak kopalnia z „Penumbra: Przebudzenie", bo wiadomo, że nie wszystkie pomieszczenia z tamtego miejsca były potrzebne tutaj. Poza tym, w jednym miejscu, w ścianie, zauważyłam wbudowane jakieś szerokie tuby z dziwnym, pomarańczowym płynem. Niby by mnie to nie zdziwiło, ale widziałam również, że w nich trzymane były jakieś dziwne, nieznane mi istoty. Zastanawiałam się, po co one były Slade'owi. Czyżby zamierzał realizować swój nowy plan między innymi przy użyciu tych istot? Szczerze nie wiedziałam i nie zamierzałam pytać Slade'a, gdyż byłam pewna, że by mi nie odpowiedział. W każdym razie, szybko odwróciłam wzrok, gdyż za długo na te stworzenia patrzeć nie mogłam. Na szczęście wyglądały na uśpione, więc nie musiałam się obawiać, że coś by mi zrobiły. Poza tym, w samej bazie dostrzegłam też pomieszczenie kontrolne, którego szyby pokazywały wielkie pomieszczenie, w którym tworzona była maszyna do nowego planu Slade'a. Z tego co widziałam po ilości linii produkcyjnych tam zawartych, to urządzenie musiało być naprawdę wielkie. Naprawdę byłam ciekawa, do czego miało służyć i nie mogłam się doczekać momentu, w którym bym się tego dowiedziała. Oprócz tego, odkryłam też takie zwykłe pomieszczenia jak jakieś magazyny, kuchnię, zbrojownię i inne tego typu miejsca.
W każdym razie, od teraz, przez miesiąc wszystko było spokojne. Całymi dniami kontrolowałam budowę maszyny, czy czasem coś się nie zepsuło i ogólnie czy wszystko szło zgodnie z planem. Kiedy akurat miałam przerwę, bo wiadomo, że nie dałabym rady wysiedzieć cały dzień wpatrzona w szyby i ewentualne ekrany komputerów znajdujące się w owym pomieszczeniu kontrolnym, zajmowałam się mym hobby, wiadomo tylko tym, które miałam możliwość realizować w owym miejscu. Oprócz tego, czasami przez komunikatory relacjonowałam Slade'owi jak szła realizacja jednej z części jego planu. Któregoś dnia spróbowałam się też spytać, czym były te istoty zamknięte w tubach, ale Slade powiedział, że jako iż to jest część jego planu, to dowiem się dopiero wtedy, gdy maszyna zostanie ukończona. Czemu on tak ukrywał swoje wszystkie plany przede mną? Przecież wiedział, że mógł mi zaufać, w końcu byłam z nim tyle lat i wiedział, że nie zamierzałam go zdradzić, więc nie musiał się obawiać. Postanowiłam, że kiedyś bym go spytała, dlaczego wszystko przede mną ukrywał i mówił mi dopiero po zrealizowaniu.
No, ale kiedy minął ten miesiąc, w owym miejscu zaczęło się prawdziwe piekło. Znaczy rozpoczęło się spokojnie. Otóż, któregoś dnia, gdy akurat miałam przerwę w obserwowaniu postępującej produkcji machiny, postanowiłam wyjść z pomieszczenia kontrolnego i zadzwonić do Sebastiana. W końcu bardzo dawno z nim nie rozmawiałam, więc w końcu wypadałoby do niego zadzwonić, czyż nie? Od razu, nadal idąc przed siebie, bo czemu nie, wyjęłam z mej kieszonki zaczepionej na udzie komunikator, który od niego niegdyś dostałam i włączyłam go. Po zrobieniu tego, zadzwoniłam do mego ukochanego.
Parę chwil potem, kiedy odebrał, ujrzałam na ekranie komunikatora, że o Jezu, on dzisiaj miał rozpuszczone włosy! Jak ja dawno nie widziałam go w tej fryzurze, że to aż szok. Od razu, na dzień dobry, zawołałam:
– O Jezu Chryste, Sebastian, w końcu rozpuściłeś sobie włosy! Matko Boska, jak ty cudnie wyglądasz!
W tym momencie, zauważyłam że przewrócił oczami, po czym powiedział:
– Mnie też miło cię widzieć.
Ja zaś, szeroko uśmiechnęłam się i odparłam:
– No co? Nie moja wina, że w rozpuszczonych włosach wyglądasz przezajebiście.
– Ledwo wstałem, więc co się dziwisz, że wyglądam jak wyglądam. – rzekł
– Jest po dziesiątej, a ty dopiero wstałeś?
– Ale jest też niedziela, a w niedzielę zawsze późno wstaję. A tak w ogóle, zmieniając temat, to gdzie ty jesteś? Jakoś nie kojarzę miejsca, które widzę za tobą.
– W grenlandzkiej bazie Slade'a.
– No jeszcze tego mu w życiu brakowało. Po cholerę on zbudował bazę tak daleko?
– Znowu ma jakiś plan życia i chce go zrealizować jak najdalej od cywilizacji, aby Tyta...Em, to znaczy Raven tak szybko się nie domyśliła.
– Sprytne. A poza tym, nadal zapominacie, że została już tylko Raven?
– Tak, ale w sumie nie dziwne. Tyle lat dążyliśmy do ich wybicia, że aż ciężko się przyzwyczaić, że już pozostała tylko jedna z nich.
– W sumie, ja tam się cieszę, że Cyborg już strzelił kopytami.
– Ja tam w sumie wśród Tytanów nie miałam największego wroga. Nienawidziłam ich wszystkich po równo. Ale w sumie, jak podczas mej pierwszej misji musiałam się z nimi zadawać przez jakiś czas, to Bestia mnie wkurwiał tym swoim żałosnym poczuciem humoru.
– Najważniejsze, że większa ich część już kopnęła w kalendarz, to teraz powinno być łatwiej.
– Zależy, bo w końcu Raven jest pół demonem, więc będzie ciężko ją pokonać.
– Ty też jesteś pół demonem, więc nie powinno być problemu.
– Cicho
W tym momencie, usłyszałam że zaśmiał się, a następnie dodał:
– No co? Taka prawda. W każdym razie, zmieniając temat z tematu Tytanów, co takiego Slade planuje, że robi to na drugim końcu świata?
– Właśnie nie wiem do końca. Wiem tylko tyle, że tworzy tutaj jakąś maszynę, która sądząc po rozmiarach pomieszczenia, w którym jest tworzona, będzie strasznie wielka oraz widziałam w jakichś tubach zamknięte dość dziwnie i niepokojąco wyglądające jakieś istoty, które nie wiem czym są. Z tego, co mówił Slade, one również potrzebne są do jego planu, ale nie chce on powiedzieć, na czym dokładniej ten plan ma wyglądać. – odpowiedziałam, skręcając w kolejną część korytarza.
– Ciekawi mnie, czemu on nigdy na początku nie wyjawia ci swoich planów w stu procentach. Przecież raczej może ci już zaufać, bo znacie się tyle czasu i jeszcze ani razu go nie zdradziłaś.
– Też mnie to zastanawia, no ale on chyba najlepiej wie, co robi, co nie?
– Być może. Nie wiem, ja tam w to nie wnikam.
– W każdym razie, ja już muszę kończyć. Przerwa mnie się kończy, muszę wracać do pomieszczenia kontrolnego, a przeszłam już chyba z pół bazy rozmawiając z tobą.
– OK. Zadzwonię wieczorem, jeżeli znajdę czas.
– OK. Dobra, to ja idę.
– No, to cześć.
– Cześć
Po tej długiej rozmowie, połączenie zakończyło się. W sumie zawsze, gdy dzwoniłam po dość długim czasie do Sebastiana, to długo rozmawialiśmy. Dzisiaj można powiedzieć, że to była nasza najkrótsza rozmowa tylko z tego względu, że miałam ograniczony czas na rozmowę z nim. No, ale po zakończeniu połączenia, schowałam komunikator w odpowiednie miejsce i ruszyłam w długą drogę do pomieszczenia kontrolnego.
Niestety, właśnie teraz wszystko uległo komplikacjom. Otóż, kiedy przechodziłam niedaleko ściany, w którą wbudowany był generator prądu zasilający tę bazę, nagle zauważyłam na ścianie przechodzące wiązki prądu. Nie wiedziałam, co to oznaczało, ale wyglądało groźnie. Jednak, nie zdążyłam w żaden sposób zareagować, gdyż bardzo szybko usłyszałam huk, a następnie pisk w uszach oraz ujrzałam białe tło. Parę sekund później, najprawdopodobniej zemdlałam, gdyż wszystko stało się czarne.
Nie wiedziałam, dlaczego ten generator eksplodował. Przecież nie zaniedbałam nic, co by go dotyczyło. Chłodzenie było włączone aby się nie przegrzał, moc była ustawiona na średnią oraz ściany były izolowane. Nie miałam pojęcia, co mogło się tam stać, aby doszło do takich konsekwencji. Te wiązki prądu wyglądały jak jakieś zwarcie, ale po pierwsze wiedziałam, że do tego generatora woda nie miała jak się dostać, a nawet jakby, to zwarcie raczej nie prowadzi do wybuchu, prędzej do uszkodzenia w tym wypadku generatora i jego wyłączenia się.
No, ale kilka minut później, obudziłam się. Kiedy otworzyłam oczy, ujrzałam nad sobą zniszczony sufit oraz poczułam, że nadal leżałam na podłodze. Kiedy usiadłam, aby zobaczyć czy w ogóle mogłam się ruszyć, ujrzałam że moje nogi były przygniecione jakimś niewielkim, acz dość ciężkim z tego co czułam fragmentem ściany. Widziałam, że wokół wszystko było zniszczone, łącznie z samym generatorem, z którego zostały tylko nieliczne części. Mimo wszystko, w bazie widać było, że część oświetlenia była włączona, co oznaczało, że kilka zapasowych generatorów uniknęło wysadzenia w wyniku wybuchu tego jednego.
Jednak, od razu postanowiłam się uwolnić. W tym celu, przemieniłam się w niematerialnego orła i wyleciałam kawałek dalej od fragmentu ściany, który przygniatał mi nogi. Następnie, przemieniłam się z powrotem w człowieka i, gdy już stałam, postanowiłam spróbować skontaktować się przez me komunikatory ze Sladem, aby powiedzieć mu o tym, co się przed chwilą stało:
– Slade...Jest pewien problem.
Chwilę potem, zamiast odpowiedzi usłyszałam szumy wydobywające się z komunikatorów. Od razu, nieco tym zdziwiona, rzekłam:
– Slade? Słyszysz mnie?
Lecz i tym razem zamiast odpowiedzi dało się słyszeć szumy. Postanowiłam spróbować jeszcze raz, bo w końcu do trzech razy sztuka.
– Slade? Jesteś tam? – spytałam
Niestety, także tym razem słyszalne były tylko szumy. Nie wiedziałam, czy w wyniku eksplozji komunikatory były uszkodzone, czy po prostu urwało zasięg. Od razu wyjęłam z mej kieszonki komunikator, który dostałam niegdyś od Sebastiana i otworzyłam klapkę. Po zrobieniu tego, zauważyłam że w owym miejscu po tej eksplozji po prostu nie było zasięgu.
Świetnie, czyli miałam dwie opcje: dostać się do hangaru i uciec sama lub ukryć się w pomieszczeniu kontrolnym i czekać na ratunek. Postanowiłam najpierw udać się do hangaru, aby zobaczyć, czy samolot nie został w jakiś sposób uszkodzony. Od razu, jako iż nie w całej bazie było jasno, a nawet w oświetlonych miejscach światło nie było dość mocne, użyłam swej pirokinezy robiąc z ognia mą naturalną latarkę, po czym ruszyłam w kierunku hangaru.
Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać, czy te istoty, które miesiąc temu zauważyłam w tubach czasem się nie wybudziły na przykład. Nie wiem, jak to mogłoby się stać, ale w przypadku miejsc i planów stworzonych przez Slade'a wszystko było możliwe. Jeżeli tak się stało, to moim zmartwieniem było też to, jak te istoty byłyby nastawione w stosunku do mnie. Problem zacząłby się dopiero wtedy, gdyby okazało się, że były negatywnie do mnie nastawione.
Niestety, kiedy przechodziłam przez nieoświetloną część budynku, nagle w oddali ujrzałam jedno z tych stworzeń. Widząc to, wolałam nie ryzykować spotkania z nim, szczególnie że bałam się już samego widoku tego czegoś. Dlatego też, jako iż obok mnie były jakieś drzwi, szybko otworzyłam je, weszłam do środka i zamknęłam się w, jak się okazało, zbrojowni. Ta istota chyba mnie nie dostrzegła, więc chociaż tyle. Naprawdę nie wiem, po co Slade'owi były takie wysokie, chude, niepokojące cosie na nogach. Oczywiście jeżeli to, na czym się poruszały, to faktycznie były nogi, a nie coś innego podobnego do nóg. W każdym razie, kiedy usłyszałam zza drzwi, że istota oddaliła się na taką odległość, że nie udałoby się jej mnie zobaczyć i, prawdopodobnie, usłyszeć, chciałam wyjść z owego miejsca.
Kiedy już chciałam otworzyć drzwi, poczułam się obserwowana. Od razu stanęłam jak wryta i powoli obróciłam się w przeciwną do drzwi stronę. Po zrobieniu tego, zauważyłam kilka centymetrów ode mnie jedno z tych stworzeń. Widząc je, krzyknęłam ze strachu. I właśnie w tym momencie dowiedziałam się, że były one agresywnie nastawione do mnie, gdyż to coś chciało mnie zaatakować. Widząc to, odruchowo przemieniłam się w niematerialnego orła, aby istota nie mogła mi nic zrobić, po czym szybko wyleciałam przez drzwi i zaczęłam lecieć w kierunku hangaru. Słyszałam za sobą, że to coś biegło za mną, ale najwidoczniej nie było wystarczająco szybkie, aby mnie dogonić. Chociaż w sumie na moją korzyść mógł też działać fakt, że ja leciałam i to dość szybko, a on biegł.
Na szczęście, po kilkunastu minutach udało mnie się go zgubić. Jednak, jako iż byłam już blisko hangaru, doleciałam do niego i wleciałam do środka. Będąc tam, na nowo zamieniłam się w człowieka i spojrzałam w kierunku mego jedynego środka transportu. Niestety, ku mojemu nieszczęściu ujrzałam, że sufit, a właściwie jego część, zawaliła się i tym samym oderwała fragment jednego z silników. Pięknie, czyli nici z samodzielnej ucieczki z tego przeklętego miejsca. W takim razie pozostał mi plan B, czyli dotarcie do pomieszczenia kontrolnego i zamknięcie się tam.
Wiem, że do tej pory o tym nie wspominałam, ale pomieszczenie kontrolne miało podwójne, pancerne drzwi. Nie wiedziałam dlaczego, ale obecnie mogłoby mi to uratować życie. Nie pamiętałam jednak w chwili obecnej, gdzie znajdowało się pomieszczenie kontrolne. Po prostu byłam tak skupiona na ucieczce przed tym stworzeniem, że dosłownie wyleciało mi to z głowy. Podejrzewałam, że owe miejsce nie mogło być jakoś stosunkowo daleko od hangaru. W każdym razie, od razu wyszłam na korytarz, na nowo użyłam pirokinezy jako mojej naturalnej latarki, gdyż okolica hangaru nie była zbyt dobrze oświetlona i ruszyłam na poszukiwanie mej jedynej kryjówki w tym miejscu.
Na początku, poszukiwania szły normalnie i nie zauważyłam żadnej z tych dziwnych istot. Niestety, w którymś momencie, gdy przechodziłam obok drzwi do jednego z magazynu, obok których była zniszczona kratka wentylacyjna, w oddali ujrzałam jedno z tych stworzeń. Nie zdążyłam zareagować, gdyż owe ujrzało mnie i zaczęło biec w moim kierunku, jak już się raz dzisiaj przekonałam, z zamiarem zaatakowania mnie. Od razu postanowiłam się schronić, ale magazyn był kiepskim pomysłem, bo te istoty mogły tam wejść, o czym zdążyliście się przekonać. Moją jedyną drogą ucieczki była ta zniszczona wentylacja, dlatego też od razu szybko odsunęłam zniszczone fragmenty kratki wentylacyjnej i na Gordona Freemana weszłam do szybu wentylacyjnego. Zrobiłam to w ostatniej chwili, bowiem to coś było już coraz bliżej mnie.
W każdym razie, jako iż te stworzenia raczej nie umiały wchodzić do wentylacji i chyba nawet o czymś takim nie wiedziały, co zauważyłam po tym, że mój niedoszły zabójca zamiast schylić się i zajrzeć do owej wentylacji zaczął się rozglądać w prawo i w lewo, byłam w tym miejscu bezpieczna. Od razu zaczęłam czołgać się przed siebie, aby sprawdzić, gdzie bym doszła. Owa wentylacja była dość długa i miała liczne zakręty, w które skręcałam z nadzieją, że doprowadziłyby mnie one prosto do pomieszczenia kontrolnego. I faktycznie tak było, bowiem w pewnym momencie doszłam do kolejnej kratki wentylacyjnej. Gdy przez nią wyjrzałam, zauważyłam zniszczone, ale na szczęście bez owych istot w środku, pomieszczenie kontrolne. Widząc to, za pomocą mej umiejętności kontrolowania wiązek dezintegrujących, zdezintegrowałam ową kratkę i zeskoczyłam na sam dół. Od teraz, musiałam przeżyć w owym miejscu do momentu, w którym ktoś by mnie uratował...
To wszystko trwało równo rok. Od tamtego dnia, kiedy nie musiałam, nawet na krok nie ruszałam się z pomieszczenia kontrolnego. Bałam się również, że w każdej chwili jedna z tych istot mogłaby tu wejść i mnie zabić. Wychodziłam właściwie raz na dwa miesiące, wziąć z kuchni zapas jedzenia i picia właśnie na tyle czasu, po czym szybko wracałam do pomieszczenia kontrolnego. Nie miałam właściwie co tam robić, więc po prostu siedziałam skulona pomiędzy zniszczonym, długim biurkiem a ścianą i ze strachem czekałam na ratunek. Niby wiedziałam, że miałam nadprzyrodzone zdolności i teoretycznie nie miałam powodów, aby się bać tych istot, ale nie wiedziałam czy na przykład moje moce nie były za słabe aby zabić któregoś z nich, więc wolałam nie ryzykować spotkania.
Aż w końcu minął ten nieszczęsny rok. Któregoś dnia, gdy nadal siedziałam przerażona pomiędzy biurkiem a ścianą, nagle, usłyszałam ludzkie kroki dochodzące z góry. Wnioskowałam, że nade mną znajdowały się dwie osoby. Bałam się, że to mogła być któraś z istot, z którymi zmuszona byłam żyć już rok. Jednak, w którejś chwili, usłyszałam strzały z karabinu maszynowego oraz takie, które mogłyby sugerować, iż ktoś korzystał z nadprzyrodzonych zdolności. Parę minut potem, ujrzałam otwierające się drzwi. W tym momencie, zauważyłam...Slade'a i Sebastiana. Jezu Chryste, tak bardzo dziękuję...Stęskniłam się za nimi niemiłosiernie.
Mimo wszystko, widząc ich, wstałam i podbiegłam najpierw do mego ojca i rzuciłam się mu w ramiona. Następnie, zapłakanym ze strachu głosem, rzekłam:
– Tato...Dziękuję...Tak się za tobą stęskniłam...
– Nawet nie wiesz, jak my za tobą tęskniliśmy... - odpowiedział
Przy nim, czułam się bezpiecznie i wiedziałam, że już nic mi nie groziło. Jeżeli był ze mną, mogłam być spokojna o moje życie. Jednak, parę minut potem, gdy emocje opadły i puściliśmy się, rzuciłam się jeszcze w ramiona mego chłopaka, Sebastiana. On zaś, mocno przytulił mnie do siebie i pocałował w policzek. Parę sekund potem, powiedziałam:
– Tak się za tobą stęskniłam przez ten rok...
– Nawet nie wiesz, jak mi ciebie brakowało, kochanie... - odparł
Po kilku minutach, puściliśmy się, a następnie spytałam:
– W ogóle...Skąd wiedzieliście, że tu utknęłam?
– Do mnie zadzwonił Slade i spytał, czy chciałem mu towarzyszyć w uratowaniu ciebie, na co od razu się zgodziłem. – odpowiedział Sebastian.
– Ja zaś, po prostu podejrzewałem, że zostałaś tutaj uwięziona, gdyż ostatni sygnał twych nadajników pochodził właśnie stąd, a poza tym, sam cię tu wysłałem. – odrzekł Slade.
– W ogóle, tak bardzo wam dziękuję, że tu po mnie przybyliście... - podziękowałam
– Nie ma za co. Nie zostawilibyśmy cię tu na pastwę losu. Nie darowalibyśmy tego sobie. – odparł Slade.
Lecz, po tej rozmowie, najprawdopodobniej zauważyli, iż niezbyt miałam siłę na samodzielne chodzenie, ponieważ mój ojciec podniósł mnie, a mój chłopak założył na mnie swój płaszcz. Po zrobieniu tego, wtuliłam się w Slade'a. Wiedziałam, że już nic mi nie groziło. Gdy ruszyliśmy, czasami jeszcze słyszałam strzały, co znaczyło, że musieli mnie bronić przed niedobitkami.
Jakiś czas potem, poczułam arktyczny chłód, co oznaczało, że znaleźliśmy się na zewnątrz. Lecz, parę minut później, usłyszałam wybuch. Od razu, uniosłam głowę i zdenerwowanym wzrokiem zaczęłam się rozglądać. Najprawdopodobniej Slade wyczuł mój strach, gdyż nieco mocniej przytulił mnie do siebie i powiedział:
– Nie bój się, skarbie. Wysadziłem tamtą bazę, aby zniszczyć wszystko, co było związane z tym rokiem.
Po tych słowach, nieco uspokojona, schowałam głowę. Musiałam bardzo szybko zasnąć, zmęczona tym wszystkim, gdyż nic więcej nie pamiętałam z powrotu do domu.
Kiedy się obudziłam, okazało się, że byłam w dość ciemnym miejscu, a pod sobą czułam materac. Od razu, po zorientowaniu się, usiadłam w miejscu, w którym byłam. Okazało się, że znajdowałam się po prostu w mym pokoju w bazie Slade'a. Jego samego nigdzie nie było, ale po prostu podejrzewałam, że był albo w głównym pomieszczeniu bazy, albo w swym pokoju. Teraz najważniejsze było to, że byliśmy razem w naszym domu i, że już nic mi nie groziło.
Od teraz, przez miesiąc Sebastian mieszkał razem z nami w naszej bazie. Nie wiedziałam dlaczego i nie wnikałam w to, ale nie przeszkadzało mi to. Ze mną, a dokładniej z moim zdrowiem psychicznym, na szczęście nie działo się nic złego, więc Slade nie musiał marnować pieniędzy na psychiatrów. Po miesiącu zaś, gdy Sebastian wrócił do swego domu, przez jakiś czas i ja, i Slade mieliśmy spokój.
Aż do wydarzenia, które kompletnie zmieniło nasze życie o sto osiemdziesiąt stopni...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top