Rozdział LXVI - Nowy pomysł?

Ten rozdział dedykuję

LeckerSweet

Ponieważ wiem, że od pewnego momentu ten rozdział ci się spodoba. :-)

_____________________________________________________

"[...] coś mija, żeby zrobić miejsce nowemu."

~Katarzyna Grochola

Jednak, od momentu zniszczenia lasera przez Robina i Raven, miałam dwa lata spokoju. To znacznie mniej niż ostatnio, jednak i tak przez to zaczęłam zastanawiać się, co takiego mógł szykować Slade. Czasami, wiadomo, wysyłał mnie, abym coś mu ukradła, jednak nie było to na tyle ciekawe czy istotne, aby wam to opisywać. Jestem pewna, że by was to zanudziło, więc nie było sensu, aby o tym pisać. Kiedy zaś miałam czas wolny, zajmowałam się mym hobby oraz, raz na jakiś czas, podróżowałam do przeszłości, aby ją sobie pozwiedzać. Wiadomo, tak jak kazał Slade, nie robiłam tego często, abyśmy nie mieli nieproszonych gości z przeszłości lub przyszłości, ale jednak czasem sobie podróżowałam. Poza tym, spotykałam się z Sebastianem, po przecież warto spotykać się raz na jakiś czas z przyjacielem i ukochanym w jednym.


Aż w końcu, po tych dwóch latach, gdy jednego popołudnia siedziałam sobie na łóżku i pisałam w pamiętniku, w pewnym momencie usłyszałam w uszach głos Slade'a:

– Tri, za dziesięć minut widzę cię w głównym pomieszczeniu.

– OK – odparłam krótko.

Po tej krótkiej rozmowie, dokończyłam to, co pisałam w pamiętniku, gdyż miałam jeszcze czas, a poza tym byłam już praktycznie na samym końcu mego pisania. Poza tym, zastanawiałam się, co mógł ode mnie chcieć Slade. Miałam nadzieję, że dzisiaj dowiedziałabym się, co on przez tyle czasu planował, ale bałam się, że mógłby najpierw wysłać mnie po to, abym coś ukradła, czym tylko by podsycił moją ciekawość. No, ale dowiedziałabym się wkrótce, co nie?


W każdym razie, kiedy minęło pięć minut, odłożyłam zeszyt i długopis na miejsce, po czym wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju, zamykając drzwi. Ówcześnie wzięłam jeszcze tubę, którą dostałam wiele lat temu od Slade'a i która wytwarzała na osobie ją trzymającą pancerz z Czarnobylitu, gdyż hej, wypadałoby to w końcu przetestować w walce z Tytanami, którzy na pewno w jakieś sytuacji by się dzisiaj pojawili. Do pomieszczenia głównego doszłam równo o wyznaczonym czasie i, będąc tam, zauważyłam że Slade obserwował miasto za pomocą hologramowych komputerów, co oznaczało, że rachunki za prąd znacznie wzrosły. Byłam ciekawa, jak on by sobie poradził bez ekranów, gdyby nagle został odłączony prąd. No, ale może te hologramowe były zasilane czymś innym niż prąd, tego nie wiedziałam.


Jednak, chwilę później, odwrócił się w moją stronę i, widząc że już się zjawiłam, rzekł:

– O, Tri. Dobrze, że już się zjawiłaś, bowiem przyszedł czas, abym wyjawił ci to, co planowałem i tworzyłem przez te dwa lata.

– No aż jestem ciekawa. – skomentowałam

– W takim razie, podejdź bliżej.

W tym momencie, nieco zdziwiona, podeszłam bliżej do niego i, gdy to zrobiłam, Slade nacisnął jakieś przyciski na hologramowej klawiaturze ekranów, w które to ówcześnie się wpatrywał. Po zrobieniu tego, kiedy spojrzałam na monitory, ujrzałam w jednym, dość odludnym miejscu jakąś sporych rozmiarów maszynę, wyglądającą choćby jak mechanodroid, którym wiele lat temu nieświadomie sterowałam będąc w szpitalu.

– Za pomocą tej oto klawiatury będziemy sterować tą maszyną i po prostu niszczyć nią miasto. Niby proste, ale samo stworzenie tego mechanicznego ustrojstwa zajęło mi sporo czasu. – wyjaśnił Slade.

– Chwila moment, przecież kiedyś już próbowałeś tego pomysłu i Tytani nas pokonali. – zauważyłam

– Teraz na sto procent będzie inaczej, szczególnie że widzę, że wzięłaś tubę z Czarnobylitem, więc to, po użyciu, może nam to pomóc w walce z Robinem i Raven.

– Jakoś nie chce mnie się wierzyć, ale zobaczymy wkrótce.

– W końcu to ja stworzyłem ten pancerz z Czarnobylitu, więc masz pewność, że zadziała.

– Twoja skromność jest powalająca.

– Wieeem. W każdym razie, nie traćmy czasu i zacznijmy realizować mój plan.

I, po tej rozmowie, naprzemiennie zaczęliśmy sterować maszyną. Sterowanie nią było proste, gdyż poruszanie mechanodroidem odbywało się dzięki klawiszom W, A, S, D, a dział używało się poprzez naciśnięcie przycisku Enter. Jeżeli z kolei podczas wciskania przycisku Enter nacisnęło się też spację, to wystrzelone pociski miały mocniejszą siłę odrzutu. Przyjemna to była zabawa, szczerze mówiąc i zawsze, gdy akurat Slade kierował tą maszyną, nie mogłam się doczekać swojej kolejki. No, ale niestety nie wszystko było takie proste jak można byłoby przypuszczać. Otóż, w którejś chwili naszej radosnej destrukcji miasta, usłyszeliśmy dźwięk wysadzanej ściany. Słysząc to, gwałtownie odwróciliśmy się i, po zrobieniu tego, ujrzeliśmy dziurę w ścianie i opadający dym. Kiedy zaś owy opadł, dostrzegliśmy...Robina i Raven.


Oni to potrafili zepsuć najlepszą zabawę. Naprawdę, nic tylko by nam utrudniali życie. Miałam nadzieję, że podczas dzisiejszej walki byśmy ich bezproblemowo zabili, ponieważ zaczynali mnie irytować. W każdym razie, widząc ich, Slade szyderczo uśmiechnął się, po czym powiedział do nich:

– Och, ostatni z Tytanów. Jaka szkoda, że nie dożyjecie dzisiejszej nocy.

– Chciałbyś, Slade. Prędzej my was pokonamy, niż wy nas. – odparł Robin.

– Tak sądzisz? – w tym momencie spojrzał na mnie – Tristitio...

Po tych słowach, zrozumiałam że miałam nacisnąć odpowiedni przycisk na mej tubie i zacząć z nimi walczyć. Od razu to wykonałam i, gdy osłonił mnie pancerz z Czarnobylitu, ujrzałam niemałe zaskoczenie na twarzach Robina i Raven. Byłam pewna, że nie spodziewali się tego ujrzeć.

– Jak to możliwe? – spytała zszokowana Raven.

– Uwierz, moja droga. Wiele rzeczy jest możliwych. – odpowiedział Slade, nadal szyderczo się uśmiechając.

Jednak, po tej rozmowie, rzuciliśmy się do walki. Na szczęście, dzisiaj również nie musiałam się klonować, gdyż ja zaczęłam walczyć z Raven, a Slade z Robinem. Podczas tej walki okazało się, że pancerz z Czarnobylitu, poza stanowieniem bardzo dobrej ochrony przed uszkodzeniami również wzmacniał naturalne zdolności właściciela, dzięki czemu używanie nadprzyrodzonych zdolności było dzisiaj znacznie przyjemniejsze. Aż w końcu nastało coś, na co Slade na sto procent czekał z utęsknieniem zapewne od pierwszego dnia po jego urodzeniu. Otóż, w którejś chwili, moje ręce zabłysły na biało, po czym uderzyłam w podłogę. Kiedy to zrobiłam, w kierunku Tytanów z ogromną prędkością zaczęła pędzić fala uderzeniowa zrobiona z wiązek dezintegrujących. Raven zdążyła odskoczyć na bok, jednak Robin nie miał tyle szczęścia, przez co fala trafiła go i zdezintegrowała na wieki wieków.

– ROBIN! – krzyknęła Raven, gdy jej przyjaciel rozpływał się w białej poświacie.

Jednak, nim zdążyłam jakkolwiek radośnie zareagować na ten widok, poczułam nagłe przytulenie mnie, a następnie usłyszałam uradowany głos Slade'a dochodzący z boku:

– Jezu Chryste, kochanie, dziękuję, dziękuję, dziękuję! Właśnie zdezintegrowałaś mojego największego wroga! Gdyby to był Internet, właśnie zasypałbym cię emotikonkami serc.

– Oj, nie ma za co. To po prostu szczęśliwy zbieg okoliczności. – skomentowałam sytuację.

Ale fakt, też się cieszyłam, że Robin wreszcie zginął. Czasem zastanawiałam się, czy przeciętny człowiek może go zabić i jak widać, tak! To było możliwe i właśnie się ziściło. No, ale kiedy Slade mnie puścił i oboje spojrzeliśmy w kierunku Raven, zauważyliśmy złość, jaka ją ogarniała. Chwilę później, jej oczy zabłysły na biało, a wokół dłoni wytworzyły się czarne poświaty, po czym powiedziała wściekłym głosem:

– Zapłacicie mi za to, że zabiliście moich przyjaciół!

Po czym ponownie zaczęliśmy walczyć. Na szczęście to nie była u niej taka wściekłość, która wyzwalałaby jej drugą, demoniczną naturę, więc nie było problemu. Znaczy jak coś, to ja też mogłabym zamienić się w pół demona i walka byłaby wyrównana, ale no miło, że nie musiałam tego robić. Jednak, tym razem, mimo iż nadal używałam pancerza z Czarnobylitu, wygrała Raven. Otóż, w którejś chwili, kiedy rzuciła za pomocą psychokinezy jakimś przedmiotem w kierunku Slade'a, ten odskoczył. Jednak, przedmiot uderzył w jakąś metalową część ściany. Kiedy to nastąpiło, dało się słyszeć dźwięk uderzania o metal oraz iskrzenia się. Nie wiedziałam, co to znaczyło, ale zauważyłam, że wpływało to na ściany, powodując że zaczynały się zawalać. Widząc to, od razu przemieniłam się w niematerialnego orła, ówcześnie osłaniając Slade'a niebieską barierą i, że tak powiem, „wchłaniając" go, po czym wyleciałam z walącej się bazy i zaczęłam lecieć w poszukiwaniu jakiegoś bezpiecznego do zatrzymania się miejsca.


Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzisiaj stało. Naprawdę udało mnie się zabić Robina! To był mój sukces życiowy, zaraz po załatwieniu Cyborga i Gwiazdki. Cieszyłam się, że została już Raven, bo gdyby udało nam się ją pokonać, mielibyśmy prostą drogę do realizacji naszego celu. Poza tym, uszczęśliwiłam tym też Slade'a, gdyż Robin był jego wrogiem numer jeden, więc to także było miłe. No, ale wracając do teraźniejszości, latałam nad Jump City chyba z dwie godziny w poszukiwaniu jakiegoś miejsca, w którym moglibyśmy się zatrzymać i, które mogłoby być naszą nową bazą. No, ale w którymś momencie, trafiłam na pole, a jakżeby inaczej, opuszczonych magazynów. Jump City wręcz się od nich roiło, z tego wniosek albo to po prostu ja miałam szczęście.


W każdym razie, widząc je, od razu zaczęłam pikować w kierunku największego z nich, po czym wleciałam do środka. Tam, ustawiłam się w pionie na odpowiedniej wysokości, po czym wyrzuciłam Slade'a na podłogę, zamieniając się przy tym w człowieka. Kiedy zaś ten wstał, jeszcze raz mocno mnie przytulił i zawołał uradowany jak małe dziecko:

– Dziękuję!

– Oj naprawdę, nie ma za co. Ja też się cieszę, że mamy go z głowy, ale nie przesadzajmy. – skomentowałam, również odwzajemniając przytulenie.

– To był mój wróg numer jeden, więc wiadomo, że się nadludzko cieszę!

– Rozumiem, rozumiem. Na twoim miejscu też bym się cieszyła, jednak teraz trzeba po pierwsze odbudować bazę, a po drugie pokonać Raven. Co może być jeszcze bardziej problematyczne, bowiem straciła wszystkich swoich przyjaciół, więc nie cofnie się przed niczym.

Po tych słowach, Slade i ja puściliśmy się, po czym spojrzał na mnie i odparł:

– Faktycznie, o tym zapomniałem. No, ale dałaś sobie radę z Cyborgiem, Gwiazdką i Robinem, więc jestem pewien, że pokonasz i Raven.

– Miejmy nadzieję, że stanie się to w miarę szybko. – powiedziałam

– Ja też, bowiem chciałbym już spokojnie zrealizować moje wieloletnie marzenie. Jednak, od jutra wypadałoby zająć się odbudowywaniem bazy.

Po tej rozmowie, porozmawialiśmy jeszcze trochę ze sobą, po czym postanowiliśmy udać się spać, aby jutro mieć dużo siły na odbudowywanie bazy.


I, od następnego dnia, razem z pomocą Sebastiana, którego o wszystkim, także i o moim sukcesie, poinformowaliśmy, zaczęliśmy odbudowywać bazę. Postanowiliśmy, że nie będziemy się gimnastykować z innym jej wyglądem i po prostu stworzymy idealną kopię bazy zniszczonej. Slade, jako iż posiadał nadludzką siłę, wykonywał czynności najcięższe, Sebastian te średnie, a ja średnie i lekkie. Wiadomo, były to czynności dostosowane do naszych możliwości, abyśmy sobie poradzili. Samo odbudowywanie zajęło około trzech lub czterech lat, obecnie nie jestem w stu procentach pewna. No, ale ważne, że w końcu odbudowaliśmy bazę i ja i Slade mieliśmy gdzie mieszkać.


Jednak, teraz pozostało nam dążyć do zabicia Raven i zrealizowania naszego wieloletniego celu...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top