Rozdział LXV - Klasyczny pomysł.

„Powtarzalność jest siłą samą w sobie i coś, co trwa, choćby było najgłupsze i najbardziej szkodliwe, przez samą tylko powtarzalność staje się prawomocne."

~Sławomir Mrożek

Aż w końcu, któregoś poranka, gdy siedziałam na łóżku i czytałam książkę, usłyszałam w uszach głos Slade'a:

- Tri, za pięć minut widzę cię w głównym pomieszczeniu.

- OK - odpowiedziałam krótko.

Zastanawiałam się, co Slade mógł ode mnie chcieć. Miałam nadzieję, że w końcu wyjawiłby mi, nad czym pracował tyle lat. Byłam bardzo ciekawa, co planował, skoro zajęło mu to tyle czasu i miałam nadzieję, że dzisiaj byłby dzień, w którym bym się tego dowiedziała. W każdym razie, od razu zamknęłam książkę i odłożyłam ją na miejsce, po czym wyszłam z pokoju zamykając drzwi.


Do głównego pomieszczenia doszłam o czasie. Kiedy tam byłam, zauważyłam że Slade obserwował miasto przez wielkie monitory, co oznaczało, że rachunki za prąd jeszcze nie wzrosły. Nie ma co, naprawdę podziwiałam Slade'a za to, że potrafił całymi dniami obserwować sytuację w mieście. Mnie by to zanudziło, no ale w końcu on do normalnych osób się nie zaliczał. No, ale kilka chwil potem, kiedy odwrócił się w moją stronę i zauważył, że już się zjawiłam, powiedział:

- Dobrze, że już jesteś. Bowiem, nim wyjawię ci, co przez tyle czasu tworzyłem, zamierzam wysłać cię do „Sabrina Company", abyś ukradła jedno urządzenie. Wygląda jak joystick, tylko od połowy jest wygięty w prawą stronę. Powinnaś łatwo tę rzecz namierzyć, szczególnie że jest czarna, a w pomieszczeniu, w którym jest przechowywana, jest dość jasno.

Słysząc, że jeszcze musiałam ukraść jakąś rzecz, a nie, że od razu dowiedziałabym się, co tyle czasu Slade planował, westchnęłam cierpiętniczo i rzekłam:

- A już myślałam, że w końcu dowiem się, co ty przez tyle czasu tworzyłeś.

- Nie ma tak łatwo. Ta rzecz, którą masz ukraść, jest w sumie jedną z najpotrzebniejszych do działania mego planu. - odparł Slade.

- No dobra, jak trzeba, to trzeba.

- Mogę tylko powiedzieć, że wbrew pozorom, to co stworzyłem, nie działa jakoś bardzo skomplikowanie. Wręcz można powiedzieć, że działa bardzo prosto, no ale niestety, stworzenie tego było problematyczne.

- Aż jestem ciekawa, co ty tam wymyśliłeś.

- Im szybciej ukradniesz to, po co cię wysyłam, tym szybciej się dowiesz.

Po tej rozmowie, chciałam przemienić się w niematerialnego orła, jednak nim to zrobiłam, usłyszałam że Slade dodał:

- Chwila! Byłbym zapomniał o najważniejszym.

A następnie odwrócił się, otworzył jedną z ukrytych w tym miejscu szuflad i wyjął jakiś dziwny...w sumie nie wiem do końca, czy był to futurystyczny zegarek czy jakiś komunikator. W każdym razie, to coś miało szeroki ekran, który mieścił się w szarej obudowie, od której odchodziły dwa, szerokie pasy, które wyglądały tak, jakby można było je zapiąć.


Chwilę potem, spojrzał w moim kierunku i rzucił mi ową rzecz, mówiąc:

- Przyda ci się. W końcu najpierw musisz jakoś shakować wszystkie systemy alarmowe tej firmy. Nie każę ci używać chronokinezy, gdyż jak ostatnio się przekonaliśmy, to nie ma sensu, bo nie uwolni cię to od walki z Tytanami.

- Faktycznie. W każdym razie, ten ekran jest dotykowy, czy jak się go obsługuje? - spytałam, łapiąc urządzenie.

- Ma wysuwaną klawiaturę. Wysuwa się ją jednym z tych bocznych przycisków po prawej stronie.

W tym momencie, spojrzałam w odpowiednim kierunku i faktycznie, były tam przyciski. W sumie były na tyle niewielkie, że nie dziwne, że ich nie zauważyłam. No, ale po założeniu na rękę owego urządzenia, przemieniłam się w niematerialnego orła i wyleciałam z bazy.


W sumie, dopiero teraz przypomniałam sobie, że przecież Slade już kiedyś wysłał mnie do „Sabrina Company", abym ukradła to działo portalowe, o którym dawno nie wspominałam, bo po prostu byłam taka ułomna, że o nim zapomniałam. Slade chyba też rzucił je w kąt, bo dawno nie słyszałam, aby go używał. No, chyba że bawił się nim kiedy mnie nie było w bazie, tego wiedzieć nie mogłam. Jezu Chryste, dopiero teraz przypomniałam sobie jedną rzecz. Po kiego grzyba ja ciągle przemieniałam się w niematerialnego orła, skoro miałam nadal do pleców doczepione te wysuwane skrzydła? O ilu ja rzeczach dopiero teraz sobie przypomniałam, a to wszystko przez nazwę jednej korporacji! Co do tych skrzydeł, to postanowiłam je dzisiaj użyć, podczas powrotu do bazy, bo w końcu by mi tam zardzewiały, tak dawno ich nie używałam.


No, ale po jakimś czasie zaczęłam zauważać wyłaniający się budynek „Sabrina Company". Widząc go, poleciałam w jakieś niezbyt oddalone od budynku miejsce, ale jednocześnie takie, w którym nikt by mnie nie dostrzegł, bowiem nie zamierzałam mieć problemów na samym początku. Będąc tam, na nowo zamieniłam się w człowieka, usiadłam na trawie, gdyż owe miejsce było nią porośnięte i zdjęłam z ręki ten komunikator, gdyż od teraz będę go tak nazywała. Po zrobieniu tego, nacisnęłam odpowiedni przycisk, a kiedy to zrobiłam, wysunęła się klawiatura.


Jednak, kiedy włączyłam ekran, okazało się, że potrzebne było hasło do odblokowania. Nie znałam go, bowiem oczywiście nasz genialny Slade mi go nie powiedział. Jednak, jako iż prawie wszędzie było takie samo hasło jak do naszego Wi-Fi, postanowiłam je wpisać. Miałam rację, bowiem w tym momencie urządzenie odblokowało się. Musiałam powiedzieć Slade'owi, że posiadanie wszędzie takich samych haseł nie jest bezpiecznym rozwiązaniem.


W każdym razie, po odblokowaniu, zaczęłam próbę shakowania systemów budynku. Tym razem zajęło mi to dwie i pół godziny, ale to było zrozumiałe. Już dawno niczego nie hakowałam, więc po prostu wyszłam z wprawy. No, ale najważniejsze, że w końcu udało mnie się to zrobić, dzięki czemu mogłam spokojnie dostać się do środka budynku. Od razu założyłam komunikator na rękę i przemieniłam się w niematerialnego orła, aby móc przelecieć przez ścianę. Kiedy to zrobiłam, wleciałam do budynku i z powrotem zamieniłam się w człowieka.


Następnie, jako iż z wiadomych powodów systemy alarmowe mnie nie wykryły, spokojnie ruszyłam na poszukiwanie tego, po co zostałam wysłana. Zajęło mi to około dziesięciu minut, no ale najważniejsze, że w końcu się udało. Jednak, kiedy doszłam do odpowiedniego pomieszczenia, zauważyłam że było tam podejrzanie. Prawie całe pomieszczenie było puste, a jedynie pod ścianą naprzeciwko mnie stało sporo komputerów i jakichś dziwnych tub, z czego w jednej z nich był poszukiwany przeze mnie przedmiot.


Nie wierzyłam, że dojście w tamto miejsce mogłoby być tak proste. Od razu wystrzeliłam w podłogę wiązkę ognia, aby upewnić się, czy przestrzeń na sto procent była pusta. Kiedy to zrobiłam, włączyły się lasery, których jak widać jakimś cudem nie shakowałam. No, ale widząc je, zaczęłam przez nie przeskakiwać tak, jak to zawsze robiłam, czyli najpierw nogami odbijając się od podłogi i obracając na ręce, potem rękami odbijając się od podłogi, obracając się w locie i lądując na nogi i tak w kółko.


Szczerze, takie przeskakiwanie nadal było tak samo fajne jak choćby te kilkanaście lat temu. Wiadomo, w mojej sytuacji taka umiejętność była przydatna, ale nie zmieniało to faktu, że fajnie się przeskakiwało. No, ale po kilku minutach, doskoczyłam do końca pomieszczenia i nacisnęłam przycisk wyłączający lasery. Kiedy pozbyłam się tego zagrożenia, nacisnęłam przycisk otwierający tubę z przedmiotem, po który przybyłam i chwyciłam go.


Swoją drogą, to ciekawe, czy ta rzecz miała jakąś nazwę. Wydawało mnie się, że musiała mieć, no ale Slade nie powiedział jaką. W każdym razie, kiedy chciałam myślami wysunąć me metalowe skrzydła, nagle usłyszałam dźwięk wywarzanej ściany i, nim zdążyłam się odwrócić, poczułam gwałtowne odepchnięcie w kierunku pobliskiej ściany. Aż urządzenie wypadło mi z rąk i poturlało się kawałek w bok. Czyżby...? Od razu wstałam i odwróciłam się. Kiedy to zrobiłam, ujrzałam nikogo innego, tylko Robina i Raven.


No ależ oczywiście, bo kto inny mógłby to być. Czy oni nie mieli w tym mieście innych wrogów, tylko mnie, Slade'a i, ewentualnie, Sebastiana? Jestem pewna, że nie byliśmy jedynymi czarnymi charakterami w Jump City, którzy często się, że tak to określę, udzielali. W każdym razie, widząc ich, spytałam:

- Czy wy nie macie w tym mieście innych wrogów poza mną, Sladem i okazjonalnie Sebastianem?

- Mamy ich całe wielkie mnóstwo, ale wy się najczęściej udzielacie, że tak powiem. - odpowiedziała Raven.

- Naprawdę tak bardzo zależy wam na tym, aby zginąć? Udało mnie się zabić wam Cyborga i Gwiazdkę, nie mówi wam to coś?

- Po prostu nie możemy dopuścić, abyście przejęli to miasto. - skomentował Robin.

No, ale po tej krótkiej rozmowie, zaczęła się walka, jak zwykle zresztą. Aby było łatwiej, wytworzyłam jednego klona, po czym sama zaczęłam walczyć z Raven, a mój klon z Robinem. Byłam ciekawa, kiedy udałoby się albo mnie, albo Slade'owi, albo Sebastianowi zabić ich obu. W sumie zostały nam dwa najsilniejsze cele do pokonania. W końcu Robin został wyszkolony przez Batmana, a Raven była pół demonem, więc to już o czymś świadczyło.


Jednak, w którymś momencie, stało się coś dla mnie nieprzyjemnego. Otóż, w którymś momencie walki, Robin rzucił w mym kierunku jednym ze swoich gadżetów, aby mnie obezwładnić. Ja zaś, w odpowiedzi zasłoniłam się rękoma i wytworzyłam niewielką barierę z wiązek dezintegrujących, aby po prostu to dziadostwo nie uderzyło mnie w twarz. No, ale ten jego gadżet trafił mnie w prawą dłoń, na której miałam pierścionek, który dawał mi moce Sebastiana. Jednak, to coś, czym rzucił Robin uderzyło tak niefortunnie, że trafiło w pierścionek, czym roztrzaskało go na strzępy. No dziękuję bardzo, ten matoł pozbawił mnie części mego nadprzyrodzonego arsenału. Od razu, kiedy kawałki pierścionka spadły na podłogę, spojrzałam na nich ze złością i rzekłam:

- No dziękuję bardzo, wiesz. Pozbywasz mnie mego nadprzyrodzonego arsenału.

- To nie było zamierzone, ale w sumie może dzięki temu łatwiej cię będzie pokonać. - stwierdził Robin.

- Nie liczyłabym na to. - w tym momencie wytworzyłam wokół nich ognistą barierę, która zniknęłaby dopiero wtedy, gdybym znalazła się w bazie Slade'a - Skoro nie potrafiliście mnie pokonać, gdy nie miałam ani pierścionka, ani naszyjnika, tym bardziej nie pokonacie mnie teraz.

Kiedy to zrobiłam, widząc że Robin i Raven w żaden sposób nie mogli się wydostać, podniosłam to, po co wysłał mnie Slade i jeszcze odwróciłam się w kierunku Tytanów. Widząc ich daremne próby wydostania się, szyderczo uśmiechnęłam się i dodałam:

- To na nic. Ta bariera zniknie dopiero, gdy wrócę do domu.

A następnie przemieniłam się w niematerialnego orła i wyleciałam poza budynek.


Będąc na zewnątrz, zamieniłam się na nowo w człowieka i pomyślałam:

„Wysuńcie się!"

I, kiedy skrzydła z lekkim oporem to zrobiły, wzbiłam się w powietrze i zaczęłam lecieć w kierunku bazy Slade'a.


W czasie lotu, zastanawiałam się, dlaczego skrzydła wysunęły się z lekkim oporem. Może było to spowodowane tym, że dawno ich nie używałam? Miałam nadzieję, że nie były one stworzone z rdzewiejącej stali, bo miałabym problem. Lubiłam te skrzydła, więc nie chciałam, aby im się to stało. Postanowiłam, że zapytam się Slade'a kiedy wrócę do bazy. Oprócz tego, zastanawiałam się, jaki tym razem plan miał Slade. Im bliżej byłam domu, tym bliżej byłam dowiedzenia się tego. Naprawdę, ciekawiło mnie to, nad czym on spędził około pięciu lat. Zapewne nie był to kolejny dezintegrator, bo to już było i nie zadziałało. Pozostało mi po prostu jak najszybciej dolecieć do bazy Slade'a, aby się tego dowiedzieć.


I, po jakimś czasie, zaczęłam zauważać wyłaniający się budynek bazy. Widząc to, podleciałam jak najbliżej, zniżyłam się na bezpieczną wysokość i pomyślałam:

„Schowajcie się!"

I kiedy skrzydła, znowu z lekkim oporem, schowały się, weszłam głównym wejściem do środka.


Po znalezieniu się tam, zauważyłam że Slade znowu obserwował miasto za pomocą wielkich monitorów. Naprawdę, że też mu się to nie nudziło, to normalnie szok. Jednak, najwyraźniej usłyszał, że wchodziłam, gdyż odwrócił się i, widząc mnie, rzekł:

- O, Tri. Dzisiaj przez normalne wejście, a nie przez ściany?

- Przypomniałam sobie po prostu o tych skrzydłach, które mi kiedyś zamontowałeś na plecach i postanowiłam ich użyć. - odrzekłam, podchodząc bliżej i dając Slade'owi przedmiot, który ukradłam.

- O cholera, na śmierć o nich zapomniałem. Gdybym o nich pamiętał, naoliwiłbym ci je. - powiedział, odbierając skradziony przedmiot.

- A właśnie, miałam się zapytać. Dlaczego one dzisiaj wysunęły się z lekkim oporem?

- Ponieważ były nieużywane i nienaoliwiane przez wiele lat. Jako iż dzisiaj nie będą ci już potrzebne, to naoliwię ci je później.

- Mam nadzieję, że zrobiłeś je ze stali nierdzewnej.

- To wiadomo, ale po prostu czasami trzeba je naoliwiać. Tak jak przyciski w tym dziale portalowym, o którym zapewne zapomniałaś, bo co jakiś czas się zacinają.

- Dzisiaj sobie o nim przypomniałam i właśnie chciałam spytać, czy o nim pamiętasz.

- Pamiętam, pamiętam, tylko praktycznie nie mam kiedy go używać. - w tym momencie spojrzał na przedmiot, który mu dałam, a następnie na mnie - W każdym razie, przejdźmy do realizacji mego planu.

Po tych słowach, wyjął nadajnik i nacisnął jeden z przycisków. Kiedy to zrobił, zauważyłam że pod ścianą obok nas, rozsunął się kwadratowy fragment podłogi, a następnie wysunął się jakiś podest z czymś na kształt długiej, czarnej lunety. Po wysunięciu się tego, Slade nacisnął kolejny przycisk i większa część ściany obok nas rozsunęła się, ukazując panoramę miasta.

- Tym razem, stworzyłem po prostu wielki laser, którym będziemy niszczyć miasto. - skomentował

- I budowa TEGO zajęła ci około pięciu lat?! Takiemu człowiekowi jak ty powinno to zająć do roku! - zawołałam

No, bo naprawdę, tak inteligentnemu człowiekowi jak Slade powinno to zająć mało czasu. Może w budowie tego lasera było coś, co sprawiło, że zajęło mu to tyle czasu?

- Po prostu wewnętrzna budowa była bardzo skomplikowana ze względu na chociażby zasilanie lasera. - wyjaśnił

- A, OK. Ja nie wnikam. - odparłam

Po tej rozmowie, oboje podeszliśmy do urządzenia, po czym Slade przyczepił rzecz, którą niedawno ukradłam, w miejsce, w którym najprawdopodobniej miał się znajdować kontroler lasera. W ogóle dopiero teraz zauważyłam, że owa rzecz miała na sobie kilka przycisków. Boże, jak ja się dzisiaj zagapiałam, to aż szok.


W każdym razie, po zrobieniu tego, na zmianę zaczęliśmy niszczyć miasto. Obsługa lasera była dziecinnie prosta. Niebieski przycisk obracał laser, czerwony wystrzeliwał wiązkę lasera, a czarny podwójną wiązkę. Osobiście najbardziej lubiłam używać czarnego przycisku, jak coś. Swoją drogą, przyjemnie się niszczyło Jump City i nie ma co tutaj za wiele do opisywania, no ale jak wiadomo, wszystko co dobre szybko się kończy. Tak było i tym razem, bowiem w którymś momencie usłyszeliśmy otwierające się drzwi do bazy. Słysząc to, przerwaliśmy nasze zajęcie i odwróciliśmy się. Po zrobieniu tego, zauważyliśmy...Robina i Raven. Wiedziałam, że oni kiedyś wydostaliby się spod mej ognistej bariery, no ale czy ciągle musieli nam przeszkadzać? Miałam nadzieję, że w miarę szybko udałoby nam się ich zabić, bo zaczynali mnie denerwować.

- No proszę, proszę, to znowu wy. Nie macie co w życiu robić, tylko przeszkadzać starszym w pracy? - powiedział Slade, widząc ich.

- Ty nie pracujesz, Slade, tylko niszczysz to miasto. - stwierdziła Raven.

- A poza tym, mamy wiele innych rzeczy do roboty, ale nie możemy pozwolić, abyście zniszczyli Jump City. - dodał Robin.

- Wiecie jakie to przyjemne? Sama frajda, jak chcecie, możecie sami spróbować.

- Raczej podziękujemy, nam nie zależy na zniszczeniu miasta. - odpowiedziała Raven.

- Jak chcecie, ale nie wiecie, co tracicie.

Swoją drogą, chciałabym zobaczyć Tytanów niszczących miasto. A nie, przepraszam, to już kiedyś się stało i sama do tego doprowadziłam. W każdym razie, obecnie zaczęliśmy ze sobą walczyć, czyli standard. Tym razem, nie musiałam się klonować, bowiem ja zaczęłam walczyć z Raven, a Slade z Robinem i było wyrównane. Jednak, w którejś chwili walki, ja i Slade zaczęliśmy przegrywać. Nie chciałam znowu trafić do więzienia, bo to już robiło się nudne, dlatego w pewnej chwili, dyskretnie nacisnęłam jeden z przycisków na komunikatorze, który niegdyś dał mi Sebastian.


I chwilę później, wszyscy ujrzeliśmy błysk, a gdy opadł, dało się ujrzeć Sebastiana. No to teraz my mieliśmy przewagę nad Robinem i Raven, bo jak wiadomo nie od dziś, Sebastian jest zajebiście zajebisty. No, ale kiedy zauważył on Tytanów, rzekł tylko:

- Cześć, Tytani. Dawno żeśmy się nie widzieli.

Po czym, wróciliśmy do walki, tylko że tym razem, dzięki pomocy Sebastiana, wygraliśmy my. Otóż on, w pewnej chwili, po prostu strzelił w kierunku naszych wrogów czerwoną kulą. Kiedy to zrobił, nie zdążyli oni odskoczyć, przez co owa kula trafiła w nich. Kiedy zniknęła, Robin i Raven również zniknęli z naszej bazy.

- Gdzie oni są? - spytałam, widząc to.

- Przeteleportowałem ich w jakieś losowe miejsce Stanów Zjednoczonych. - odpowiedział Sebastian.

- Sprytne - wtrącił Slade.

- Wiem. Po prostu to był najlepszy sposób, aby się ich pozbyć. Wiedziałem, że dzisiaj już i tak nie damy rady zabić żadnego z nich, więc chciałem się ich pozbyć.

- Swoją drogą, ciekawe kiedy ich pokonamy. - powiedziałam

- Bym coś powiedział, ale jak to zrobię, to zaspoileruję przyszłość. - odparł Slade.

Kiedy to powiedział, zauważyłam że Sebastian przewrócił oczami oraz usłyszałam, że westchnął, po czym rzekł:

- O masz, można było się tego spodziewać, że będzie podróżował do przyszłości.

Widząc i słysząc to, Slade zaśmiał się i powiedział:

- No co? Po prostu chciałem zobaczyć, co nas w niej czeka.

- Nawet nic nie mów, nie chcę wiedzieć. - odparł Sebastian.

- Ja też wolę sobie nie spoilerować tego, co się stanie. - stwierdziłam

- W sumie dobrze robicie, to za jakiś czas przeżyjecie zaskoczenie. - skomentował Slade.

- W każdym razie, ja już muszę iść. Wpadłem tylko pomóc, skoro mnie wzywaliście, ale mam dzisiaj dużo roboty, więc nie mogę na dłużej z wami zostać. - odparł Sebastian.

Po tej rozmowie, pożegnaliśmy się z nim, po czym, gdy Sebastian przeteleportował się do swej bazy, ja i Slade na nowo podeszliśmy do lasera i chcieliśmy kontynuować niszczenie miasta. Niestety, okazało się, że owe urządzenie nie działało, co znaczyło, że musiało zostać uszkodzone w czasie walki.


Widząc to, Slade skomentował słyszalnie zirytowany:

- No świetnie, nie działa. A tyle lat się z tym ustrojstwem męczyłem, aby je zbudować.

- Jestem pewna, że masz jeszcze jakiś inny plan podboju Jump City. - stwierdziłam

- Właśnie najgorsze jest to, że na razie nie mam. Muszę coś wymyślić.

Po tej krótkiej rozmowie, Slade udał się obserwować miasto przez wielkie monitory i najprawdopodobniej rozmyślając, jak mógłby zrealizować swój odwieczny cel, a ja, jako iż dzisiaj nie byłam już tu potrzebna, udałam się do mego pokoju.


Byłam ciekawa, co jako kolejne zaplanowałby Slade...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top