Rozdział LII - Moskwa, Berlin i Tokio

„Życie bez podróży jest jak potrawa bez soli."

~Elżbieta Dzikowska

W tymże pomieszczeniu musiałam leżeć jeszcze jakieś dwa i pół miesiąca. Przez ten czas, przychodzili do mnie Slade i Sebastian, dzięki czemu mogłam spędzać z nimi czas. Przez te miesiące, zastanawiałam się również nad tym, co powiedział mi Sebastian po moim przebudzeniu. Chciałam się zmienić, ale nie potrafiłam. Nie ważne, ile razy próbowałam i tak zawsze odnosiłam porażkę. Ostatecznie Slade i Sebastian zawsze mogliby mi pomóc, ale nie wiedziałam, czy to by coś dało. Również, leżąc tak w tym miejscu, miałam więcej czasu, aby zastanowić się nad uczuciami, którymi darzyłam Sebastiana. Czułam, że nie tylko go lubiłam, ale także i kochałam. Jednak, bałam się mu o tym powiedzieć, bo bałam się, że on jednak by mnie nie kochał. No, bo dlaczego niby miałby mnie pokochać? Przecież byłam nic nie wartym śmieciem. Zawsze mi tak mówiono, to dlaczego miałoby być inaczej?


Jednak, po tym czasie, mogłam już samodzielnie wykonywać codzienne czynności. Od momentu odłączenia mnie od kroplówek, spokój miałam przez...cztery lata. Nie żartuję, naprawdę przez tyle czasu nie dostałam od Slade'a żadnego nowego zlecenia. Dziwiło mnie to, no bo co musiał przygotowywać Slade, skoro przez tyle czasu w ogóle mnie nie przywoływał? Po dwóch latach, jednego dnia, udałam się do głównego pomieszczenia, aby go o to zapytać. Kiedy tam doszłam, ujrzałam że wpatrzony był w hologramowe komputery, a wielkie ekrany były wyłączone. Widać, że rachunki za prąd nadal były wysokie.


Mimo wszystko, kiedy odwrócił się w moim kierunku, spytałam:

– Slade, co z tobą? Od dwóch lat nie dajesz mi żadnego nowego zlecenia. To jest dziwne.

– Po prostu mój obecny plan jest bardzo, ale to bardzo czasochłonny i jego przygotowanie zajmie mi jeszcze, w najlepszym wypadku, kolejne dwa lata. – odpowiedział

– AŻ TYLE?!

– Tak. Muszę wybudować do tego celu trzy, dość skomplikowane budowle, więc no...

– Okeeej, nie wnikam w to, czym to będzie.

– Zapewniam cię, że bardzo ci się spodoba.

– Aż jestem ciekawa, co to będzie.

Lecz, po tej krótkiej rozmowie, Slade wrócił do gapienia się w monitory, a ja udałam się do swojego pokoju.


Przez kolejne dwa lata, zajmowałam się tym, czym dwa lata wcześniej, czyli swoim hobby. Najczęściej rysowałam, pisałam opowiadania, słuchałam muzyki, grałam na komputerze i pisałam pamiętnik. Przynajmniej każdego dnia miałam coś do roboty i się nie nudziłam. Również spotykałam się z Sebastianem, bo w końcu bez niego moje życie nie byłoby kompletne. No, ale po tych dwóch latach, jednego poranka, gdy siedziałam na mym łóżku i, w ciszy, rozmyślałam na różne tematy, nagle usłyszałam w swoich uszach głos Slade'a, przez który aż wzdrygnęłam się:

– Tristitio, za dziesięć minut widzę cię w głównym pomieszczeniu.

– Tak jest! – odparłam mym utartym tekstem.

Naprawdę, nie spodziewałam się tego, że akurat teraz mógłby coś do mnie powiedzieć. No, ale byłam ciekawa, co on przez tyle lat przygotowywał. Musiało to być coś naprawdę wielkiego, skoro przez cztery lata mnie nie wzywał.


Kiedy minęło osiem minut, wstałam z łóżka, wyszłam z pokoju i udałam się do głównego pomieszczenia. Doszłam tam o czasie i, po znalezieniu się w owym miejscu, ujrzałam że Slade, tym razem, wpatrzony był w wielkie monitory. Czyli mogłam przez to rozumieć, że rachunki za prąd zmalały. Jednak, chwilę potem, odwrócił się on w moją stronę i, widząc mnie, rzekł:

– Cieszę się, że już jesteś, bowiem mam dla ciebie nowe zlecenie, którego nie wykonasz sama, tylko ze mną. Będzie ono trwało trzy lata. Otóż, za chwilę, łodzią podwodną udamy się do Tokio, do nowostworzonej bazy, w której będziemy przebywać rok. Co tam będziemy robić, zobaczysz na miejscu. Rok później, tą samą łodzią podwodną, udamy się do Moskwy, również do naszej nowej bazy, w której będzie podobnie do tokijskiej. Po kolejnym roku, pociągiem pojedziemy do nowej bazy w Berlinie, w której również będziemy robić podobną rzecz, co w Tokio i Moskwie.

Gdy wypowiedział te słowa, ja zaczęłam skakać po pomieszczeniu z radości i wołać:

– Tak, tak, tak!!! Jest!!! Jedziemy za granicę!!!

Kiedy tak skakałam, w pewnym momencie ujrzałam, że Slade uderzył się dłonią w czoło i rzekł:

– Ja pierdolę...

– Łuhu!!! ZA GRANICĘ!!! – zawołałam

– ...

– No co? – spytałam, przestając skakać.

– Jesteś pojebana.

– Wiem, ale jest mi z tym dobrze.

Po czym szeroko się uśmiechnęłam. Slade zaś, spojrzał na mnie zażenowanym wzrokiem i dodał:

– Co ja się z tobą mam...Ale i tak jesteś kochana.

– Oj no wieeem... – odparłam

– I skromna...

– Wieeem

– Ech...Po prostu chodźmy się pakować. Kiedy będziesz gotowa, czekaj w głównym pomieszczeniu.

– OK

W tym momencie, oboje ruszyliśmy w głąb bazy, do naszych pokoi.


Wbrew temu, że opuszczaliśmy naszą oryginalną bazę na trzy lata, nie wzięłam wiele. Z ubrań wzięłam tylko trochę zwykłych i zapasowe kombinezony, bo często prałam swoje rzeczy. Zabrałam też, wiadomo, buty, bieliznę, kosmetyki i inne takie oraz jakieś rzeczy, żebym się nie nudziła wieczorami. Wszystko zmieściłam w średniej wielkości walizce. Gdy skończyłam, wzięłam jeszcze telefon i komunikator Sebastiana, po czym włożyłam te rzeczy do kieszonki, którą miałam na udzie, a następnie wyszłam do głównego pomieszczenia.


Będąc tam, ujrzałam że Slade już na mnie czekał. Miał walizkę, która wielkością była podobna do mojej. Widząc, że już przybyłam, rzekł:

– Jesteś kobietą, jedziemy poza dom na trzy lata, a ty nie wzięłaś walizki wielkości Stanów Zjednoczonych i Europy wziętych razem?

– Nie. Wzięłam tylko to, co by mi było potrzebne. Jakby coś, to na miejscu zawsze można dokupić ewentualną, potrzebną rzecz. – odpowiedziałam

– No to powiem szczerze, że mnie zdziwiłaś. Myślałem, że zabierzesz cały swój pokój i jeszcze trochę.

– Myślał indyk o niedzieli, a w sobotę mu łeb ucięli.

– ...

– No co?

– Nic, nic. Nie skomentuję tego twojego humoru. W każdym razie, chodźmy już, bo tylko czas tracimy.

Po tej rozmowie, oboje ruszyliśmy do wyjścia i weszliśmy do tego samego miejsca z łodzią podwodną, co cztery lata temu. Będąc tam, wsiedliśmy do łodzi podwodnej, po czym Slade udał się do sterów i, chwilę później, oboje ruszyliśmy...


Na początku drogi, była ona normalna. Ja trochę stałam koło Slade'a i rozmawiałam z nim o wszystkim i o niczym, aby nam się nie nudziło. Jednak, w pewnym momencie, zrobiło mnie się niedobrze. Cholera jasna. Zapomniałam, że miałam chorobę morską, a my przez nawet już nie pamiętam ile mieliśmy PŁYNĄĆ do Tokio ŁODZIĄ PODWODNĄ. Nie wiem dlaczego, ale ostatnim razem, gdy płynęliśmy łodzią podwodną, nie miałam objawów choroby morskiej. No, ale może dlatego, że wtedy byłam zafascynowana widokiem podwodnego świata i o niej zapomniałam. Mimo wszystko, nie mówiłam nic Sladeowi. Nie chciałam sprawiać problemów. Lecz, on sam chyba się domyślił, że coś było nie w porządku, gdyż spytał:

– Tristitio? Dobrze się czujesz?

Po tym pytaniu, pokiwałam przecząco głową. W tym momencie, zapytał jeszcze:

– Choroba morska?

I w tym momencie, pokiwałam twierdząco głową. Kiedy to zrobiłam, westchnął i rzekł do mnie:

– Chodź ze mną. Zaraz poczujesz się lepiej.

A następnie objął mnie. Następnie, ruszyliśmy w głąb łodzi...


Ta łódź była długa, musiałam to przyznać i aż wstyd było się przyznać, że wcześniej tego nie zauważyłam. No, ale po jakimś czasie, Slade otworzył jakieś drzwi do kajuty, w której było tylko piętrowe łóżko zrobione z czegoś, co przypominało hamaki. Kiedy tam byliśmy, powiedział do mnie:

– Połóż się.

W tym momencie, wykonałam polecenie i położyłam się na pierwszym z hamaków. Chwilę potem, Slade wyjął coś z kieszeni, podszedł do mnie i podał mi jakieś tabletki i powiedział:

– Weź je, a następnie spróbuj przespać. Kiedy się obudzisz, powinnaś poczuć się lepiej.

Po tych słowach, wzięłam owe leki, zażyłam je, a kiedy to zrobiłam, Slade przykrył mnie kocem, którego wcześniej nie zauważyłam, ah ślepa ja, pocałował w policzek i rzekł:

– Śpij spokojnie.

I wyszedł, zamykając drzwi. Ja natomiast, zamknęłam oczy i, parę minut potem, usnęłam...


Nie wiem, ile spałam. Jednak, kiedy się obudziłam, nadal leżałam w tym samym pomieszczeniu, do którego przyprowadził mnie Slade. Lecz, obecnie czułam się znacznie lepiej. Chwilę potem zaś, ujrzałam że otworzyły się drzwi do owego miejsca, a w progu stał Slade. Parę sekund potem, podszedł do mnie, ukucnął obok mnie i, odgarniając włosy opadające mi na twarz, spytał ze słyszalną troską w głosie:

– Jak się czujesz, skarbie?

– Już lepiej... - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

– W ogóle, dlaczego nie powiedziałaś mi, że masz chorobę morską? W końcu to ważne...

– Ja o tym w ogóle zapomniałam...Dawno nie musiałam płynąć żadnym statkiem, łodzią czy innym wodnym środkiem transportu, a jak musiałam, to byłam tak zafascynowana podróżą, że nie miałam żadnych objawów, więc wypadło mi to z głowy...

– Moje biedactwo...Ale najważniejsze, że już lepiej się czujesz.

Po tej rozmowie, jako iż czułam się lepiej i miałam siłę, aby wstać, wstałam, po czym wraz z Sladem wyszłam z pomieszczenia.


On udał się do głównego pomieszczenia, a ja oparłam się o ścianę, wyjęłam z kieszonki komunikator, który dostałam od Sebastiana, otworzyłam klapkę i zadzwoniłam do niego. Chwilę potem, odebrał on, gdyż zauważyłam go na ekraniku. Obecnie wiedziałam, że gdzieś szedł.

– Cześć, skarbie. Co się stało, że do mnie dzwonisz? – spytał

– No hej. Po prostu szykują mnie się NO TAK ZAJEBISTE trzy lata, że normalnie muszę komuś o tym opowiedzieć. – odpowiedziałam

– O. A co takiego się stało?

W tym momencie, opowiedziałam mu o wszystkim, co miało mnie spotkać. Nie zajęło mi to długo, gdyż sam Slade nie wiele powiedział mi o swoim nowym planie. Kiedy skończyłam, ten rzekł:

– O, to naprawdę bardzo ciekawie się zapowiadają. Aż jestem ciekaw, co przygotował Slade.

– Też jestem ciekawa. Jakoś niewiele mi powiedział na temat nowego planu. – odparłam

Może to po prostu ma być tajemnica.

– Być może. W każdym razie, gdzie ty tak idziesz?

– Wracam ze sklepu, ot co.

– Zgaduję, że ze sklepu z narzędziami...

– Czy ty mi czytasz w myślach?

– Nie, obecnie nie mam założonego tego pierścionka. Po prostu po tobie można się było tego spodziewać.

– Aż tak domyślny jestem?

– Jak widać, tak. Co ty, jakiegoś robota będziesz budował? Przez ostatnie dwa lata, jak do ciebie dzwoniłam, zawsze wracałeś ze sklepu z narzędziami.

– <Westchnięcie> Pokaż no dłonie.

W tym momencie, posłusznie pokazałam mu dłonie. Kiedy to zrobiłam, powiedział:

– Faktycznie, nie masz tego pierścionka. W takim razie, JAKIM KUŹWA CUDEM wiesz, co chcę zrobić?

– Szósty zmysł.

– ...

W tym momencie, zaśmiałam się i dodałam:

– No cóż. Trafiła ci się łatwo domyślająca się przyjaciółka.

– I tego właśnie się obawiam... – rzekł

Porozmawialiśmy ze sobą jeszcze o wszystkim i o niczym. Przyjemnie mnie się z nim rozmawiało, serio. Był dobrym towarzyszem rozmowy i po prostu przyjemnie się z nim rozmawiało.


Nie wiem, ile rozmawialiśmy, ale kiedy w końcu skończyliśmy, poczułam że łódź zaczęła płynąć w górę. Czując to, schowałam komunikator i poszłam do głównego pomieszczenia łodzi. Będąc tam, podeszłam do Slade'a i spytałam:

– Co się dzieje?

– Dopłynęliśmy do bazy. – wyjaśnił

– Tak szybko?!

– Płynęliśmy pierdoloną dobę...

– C.O K.U.R.W.A?!

– Tak się zagadałaś z Sebastianem, że straciłaś rachubę czasu? W sumie masz chronokinezę, więc...

– Jezuuu, tego to się nie spodziewałam.

Nie zdążyliśmy więcej pogadać, gdyż wypłynęliśmy na powierzchnię. Po zatrzymaniu się, wzięliśmy walizki i wyszliśmy.


Pomieszczenie było podobne do tego w naszej bazie w Jump City, tylko tu podłoga była wodą, a do drzwi prowadziły dwa schodki. Kiedy już uporaliśmy się z wyjściem oraz dotarliśmy do wnętrza bazy, okazało się, że w głównym pomieszczeniu było prawie pusto, poza tym, że podłoga była jedną wielką szybą, pod którą był reflektor, a po środku widniało dużo monitorów, ustawionych w krąg.

– Jak tu pięęęknieee... – powiedziałam rozmarzonym głosem.

Ciebie na serio łatwo zachwycić. – skomentował Slade.

– Po prostu widzę takie rzeczy pierwszy raz, więc to raczej nie dziwne.

– Być może, nie wnikam. W każdym razie chodź, zaprowadzę cię do twego pokoju.

Po tej rozmowie, ruszyłam za nim. Byłam ciekawa, jak wyglądałby mój pokój.


Nasza baza musiała być wysokim wieżowcem, gdyż mój pokój był na ostatnim piętrze. Kiedy do niego weszliśmy, oniemiałam. Był piękny! Nie był jakoś bardzo duży, a ściany pomalowane były na czarno. Naprzeciwko mnie widniało dwuosobowe łóżko z białą pościelą. Po prawej i lewej stronie widać było przyczepione do ściany lampki, obecnie włączone. Nad łóżkiem był wielki telewizor, obecnie wyłączony, a po lewej stronie, pod ścianą, widziałam wyglądające na drewniane biurko, z lampką oraz krzesłem obrotowym z wysokim oparciem. Niedaleko, w niewielkim fragmencie ściany, było okno, a obok niego, w ścianę wbudowana była wielka szafa, w chwili obecnej otwarta. Były w niej miejsca na ubrania oraz książki. Po prawej stronie, w ścianie były szklane drzwi, prowadzące na szeroki balkon. Pod równoległą ścianą był regał, na którym stała starodawna lampka z białym kloszem. U sufitu przywieszony był ozdobny żyrandol, wyglądający jak zrobiony z kryształków.


Nie zdążyłam nic powiedzieć, gdyż Slade, widząc mój zachwyt, zaśmiał się i skomentował:

– Widzę, że się podoba.

– Jak tu cuuudnie! – zawołałam z zachwytem.

– Cieszę się, że udało mnie się trafić w twój gust, bo będziesz tu mieszkała przez cały rok.

– Przeprowadźmy się tu!

Po tych słowach, ponownie się zaśmiał i dodał:

– Niestety, nie możemy. Ale co jakiś czas, możemy tu wracać.

Po tej rozmowie, ja weszłam do pokoju, a Slade odszedł, zamykając drzwi. Będąc w tym miejscu, zaczęłam się rozpakowywać.


Lecz, przez rok, nie robiliśmy...nic. Nic, co związane byłoby ze zniszczeniem Jump City. Przez cały dzień zajmowałam się swoim hobby oraz rozmawiałam ze Sladem i dzwoniłam do Sebastiana, a wieczorem, wraz ze Sladem, wychodziliśmy na miasto. Najwięcej korzystałam z tego ja, gdyż potrzebowałam się wyszaleć, a teraz miałam do tego idealną okazję. Tokio było duże, więc było co robić. Zahaczaliśmy a to o jakieś sklepy, a to o jakieś kluby, a to o jakieś restauracje, itd. Po prostu było przyjemnie, a co najważniejsze, Tytani nam nie przeszkadzali w życiu. Nic nie mówiłam, bo w końcu Slade wiedział, co robił, czyż nie? Po prostu był to mój najlepszy rok ever.


Niestety, bardzo szybko minął i oboje musieliśmy ruszyć łodzią podwodną do Moskwy. Spakowaliśmy się, opuściliśmy bazę i wsiedliśmy w łódź podwodną. Oczywiście, wcześniej wzięłam leki, aby w czasie podróży nie dręczyła mnie choroba morska, bo to nie było wcale przyjemne. No, ale będąc w łodzi, Slade stanął za sterami i oboje ruszyliśmy w kierunku stolicy Rosji.


***

– I jak podobał ci się ten rok? – spytał po chwili Slade.

– Było świetnie! – zawołałam

Po tej odpowiedzi, zaśmiał się i odparł:

– Cieszę się, że ci się podobało. Miło widzieć cię szczęśliwą.

– Ale ja często jestem szczęśliwa... – powiedziałam nieco zmieszana.

– Em...No nie. Często jesteś nieszczęśliwa.

– Nie psuj mi tego dnia...

– Wybacz. Zapomniałem, jak delikatna jesteś.

– Taka już jestem i raczej nic tego nie zmieni.

– Nigdy nie jest za późno na zmiany.

– Niby wiem, ale...nie umiem.

– Ja i Sebastian możemy ci pomóc, oczywiście jeśli tego chcesz.

– Chcę...Bardzo.

– Pomożemy ci. Tylko najpierw musimy wrócić do Jump City.

Jednak, po tej rozmowie, nastała cisza. Ciągnęła się już ona na resztę podróży, przez którą rozmyślałam na różne tematy. Nie wiem, jak udało mnie się wytrwać całą dobę bez robienia niczego innego, ale jednak się udało, bowiem z zamyślenia wyrwało mnie to, że pojazd zaczął płynąć w górę.


Kiedy się zatrzymał i, gdy wyszliśmy, ujrzałam że pomieszczenie, w którym byliśmy, było identyczne do tego, które było w naszej bazie w Jump City.

– LEEEŃ. – powiedziałam, gdy wychodziliśmy.

– Dlaczego? – spytał Slade.

– Bo to pomieszczenie wygląda identycznie jak w naszej bazie w Jump City. Leniu.

– Po prostu koszty budowy trzech baz i tak były duże, więc chciałem je choć trochę zmniejszyć.

– ...

– No co? I tak wydaję na to wszystko horrendalne sumy.

– Ale mógłbyś się wykazać odrobiną kreatywności.

– Większą część wykorzystałem na główne pomieszczenie i nasze pokoje, więc no...

– Psujesz

– Taki już jestem.

Jednak, po tej rozmowie, oboje wyszliśmy z pomieszczenia i udaliśmy się do głównego pomieszczenia.


Było ono spore oraz ciemnobrązowe. Tym razem reflektorem był cały sufit. Jednak, nie był to taki standardowy reflektor, a lawa umieszona za jakąś bardzo grubą szybą. Pośrodku głównego pomieszczenia było krzesło obrotowe z wysokim oparciem, a wokół niego hologramowe komputery. Podłoga najprawdopodobniej również była jakimś szkłem, gdyż wydawała taki pogłos, jak się po niej chodziło.


Widząc to, rzekłam rozmarzonym głosem:

– Jak tu cuuudnieee!!!

– Tak, wiem, jestem fajny i wymyślam fajne rzeczy, ale bez przesady. – skomentował Slade.

– Jakiś ty skromny...

– Tak jak ty.

Po tych słowach, spojrzałam na niego zażenowanym wzrokiem, a on szeroko uśmiechnął się i odparł:

– No co?

– Nie mam słów. – odpowiedziałam

– Hehe...Taka prawda. W każdym razie, chodź, pokażę ci twój pokój.

W tym momencie, ruszyłam za nim, gdyż byłam ciekawa, gdzie miałam mieszkać przez kolejny rok. Teraz, dla odmiany, szliśmy na dół, a że zmierzaliśmy dość głęboko, baza musiała sięgać bardzo daleko w dół. No, ale po jakimś czasie weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Będąc tam, zamarłam.


Pokój był piękny! Ponownie, był średniej wielkości, a ściany, z tego, co widziałam, były zrobione z prawdziwych kamieni, jak w jaskiniach. Naprzeciwko nas, widniało czarne podwyższenie, do którego prowadziły trzy schodki, na którym stało jednoosobowe łóżko z czarno-czerwoną pościelą i poduszkami. Na dole, obok tego wszystkiego, stała drewniana, zdobiona szafa na ubrania, a po drugiej stronie podwyższenia widoczne było biurko ze zwykłym krzesłem. Lewa ściana była inna, ponieważ była jedną, wielką szafką na książki. Pomieszczenie oświetlała lawa znajdująca się za wąskimi, wysokimi szybami.


Przepięknie tu było! Po prostu aż chciałam tu zostać na zawsze, ale wiedziałam, że to nie było możliwe. Chwilę potem, zawołałam:

– Jak tu pięknie!

– W takim razie, cieszę się, że ci się podoba. – odparł Slade.

Po tych słowach, przytuliłam się do niego i, gdy on odwzajemnił gest, powiedziałam:

– Ty tak o mnie dbasz...

– Oj, bo mam tylko ciebie i chcę, abyś była szczęśliwa. – rzekł

– Dziękuję...

– Naprawdę nie masz za co.

Parę chwil potem, gdy emocje opadły i oboje puściliśmy się, Slade wyszedł zamykając drzwi, a ja zaczęłam się rozpakowywać.


Drugi rok spędzony poza domem wyglądał...tak samo, jak w Japonii. No, może poza faktem, że więcej przebywaliśmy poza bazą. Dziwiło mnie to, gdyż Slade, kiedy mówił o naszym trzyletnim pobycie za granicą mówił tak, jakbyśmy mieli tu robić coś związanego ze zniszczeniem Jump City. No, ale on wiedział co robił, czyż nie? Mimo wszystko, spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu i ogólnie dzięki temu zapomniałam choć na chwilę o swoich problemach. Również co jakiś czas rozmawiałam przez komunikator z Sebastianem i dzieliłam się z nim tym, co tutaj robiliśmy. Ten rok również mogłam zaliczyć do udanych.


Niestety, również bardzo szybko minął i oboje musieliśmy jechać do Berlina. Spakowaliśmy się, po czym wyszliśmy z bazy i udaliśmy się na główny dworzec w Moskwie. Nie mieliśmy daleko, dlatego mogliśmy pójść piechotą. Kiedy zaś dotarliśmy do celu i udaliśmy się na odpowiedni peron, zaczęliśmy czekać na pociąg. Ludzi było sporo, ale w sumie nie było to niczym dziwnym.


W którymś momencie oczekiwania, głos obwieszczający przyjazd pociągu, powiedział że na peron, na którym my byliśmy, miał wjechać jakiś prywatny pociąg. No nieźle, ktoś umiał się urządzić. Jednak, kiedy ujrzałam, że Slade wstał, rzekłam:

– Ej, Slade, nie słyszałeś? Teraz przyjeżdża czyiś prywatny pociąg.

– Wiem. To nasz. – odparł

– NASZ?!

– Tak. Nie zamierzam się tłoczyć w zwykłym pociągu, więc załatwiłem nam prywatny.

– Okeeej, ja nie skomentuję.

Chwilę potem, owy wjechał z dużą prędkością. Kiedy się zatrzymał, ujrzałam że wyglądem przypominał pendolino, ale to nie było pendolino. Fuck logic, ale tak było. Parę sekund potem, otworzyły się jedne drzwi, te naprzeciwko nas. Gdy to nastąpiło, oboje wsiedliśmy do środka, a kiedy zajęliśmy miejsca, pociąg ruszył.


Jechał na tyle szybko, że nie dało się podziwiać krajobrazów. Musiałam więc zająć się moim hobby, aby się nie nudzić. Jednak, w którejś chwili, usłyszałam dźwięk mojego komunikatora. Słysząc to, od razu wyjęłam owy i otworzyłam klapkę. Po zrobieniu tego, ujrzałam że dzwonił do mnie Sebastian. Chwilę potem, rzekł:

– Hej, Tri. Jak tam życie?

– A normalnie. Obecnie razem ze Sladem jedziemy do Niemiec. – odpowiedziałam

– A nie nudzisz się? W pociągach zazwyczaj jest nudno.

– Nie. Zajmuję się tym, co lubię, bo ten zajebiaszczo prywatny pociąg Slade'a tak zapierdala, że nie da się oglądać krajobrazów.

– PRYWATNY?!

– Też się zdziwiłam.

– Nigdy nie mówiłaś, że Slade jest bogaty.

– Bo nie jestem. Po prostu umiem okradać banki. – wtrącił się Slade.

– ... Nie skomentuję. – odparł Sebastian.

– No co? Nigdy nie okradałeś banków?

– NIE

– Musisz spróbować. Fajna sprawa, oczywiście jeśli nie dasz się złapać.

– Aż tak pojebany nie jestem.

– Polemizowałbym

– EJ!

W tym momencie, Slade zaśmiał się i dodał:

– Sorki. Ale taka prawda, normalny to ty nie jesteś.

– Nie tak jakbyś ty był normalny. – odparł Sebastian, po czym zwrócił się do mnie:

– W każdym razie, kiedy wracacie do Jump City?

– Za rok. – odpowiedziałam

– Długie macie te wakacje.

– Faktycznie, ale nie narzekam. Jest fajnie.

Porozmawialiśmy na różne tematy jeszcze trochę, a z tego trochę zrobiła się cała droga, bo skończyliśmy gadać dopiero, gdy pociąg się zatrzymał.


Kiedy to nastąpiło, ja i Slade wstaliśmy, wzięliśmy bagaże i wyszliśmy. Okazało się, że byliśmy centralnie pod bazą. Sam budynek bazy wyglądał jak zwykły blok mieszkalny, poza faktem, że byliśmy na jakimś rozległym polu. Niedaleko był sporawych rozmiarów silos oraz most, który prowadził hen, hen daleko.


No, ale po chwili weszliśmy do środka i okazało się, że...baza była taka, jak w Jump City, tylko że w lustrzanym odbiciu. Kiedy poszliśmy do mojego pokoju, nawet on był tak zbudowany. Widząc to, rzekłam:

– Nie miałeś pomysłów?

– Dokładnie. Ale hej, to trzecia baza, więc mogłem sobie na to pozwolić. – odpowiedział

– Na pewno połapię się w ułożeniu mebli i innego tałatajstwa.

– W końcu się przyzwyczaisz. Jakoś dasz radę. Mój pokój tutaj też jest lustrzanym odbiciem tego, który mam w Jump City.

Po tej rozmowie, Slade wyszedł, a ja zaczęłam się rozpakowywać, co nie było łatwe, zważywszy na to, jak wyglądał pokój.


Jednak, nasz rok w stolicy Niemiec wyglądał...tak, jak w Japonii i Rosji, poza faktem, że siedzieliśmy prawie cały czas w bazie. Wychodziliśmy, fakt, ale znacznie rzadziej, co nie było dziwne, bo byliśmy na POLU. Dziwiło mnie to naprawdę, ale w sumie wierzyłam, że Slade wiedział, co robił. Również co jakiś czas rozmawiałam z Sebastianem i dzieliłam się z nim co ciekawszymi wydarzeniami z tego roku. Także ja i Slade spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, dzięki czemu, mimo wszystko, ten rok był przyjemny, tak jak dwa poprzednie lata.


Niestety, tenże rok również szybko minął. Kiedy się skończył, niechętnie się spakowałam i, wraz ze Sladem, wyszłam z bazy, po czym oboje wsiedliśmy do pociągu, który na nas czekał. Kiedy usiedliśmy na swoich miejscach, pojazd ruszył.


W czasie jazdy, rzekłam:

– Szybko minęły te trzy lata. Ledwo płynęliśmy do Tokio, a już wracamy do Jump City.

– Po prostu przyjemnie je spędziliśmy, to i czas szybko upłynął. – odparł Slade.

– Niby tak, ale jednak bardzo szybko zleciały.

– W ogóle...Wiesz, dlaczego wyglądały one tak, a nie inaczej?

– Właśnie nie mam pojęcia. Zastanawiałam się nad tym i do niczego nie doszłam.

– Po prostu chciałem, abyś wreszcie była choć trochę szczęśliwsza. Chciałem, abyś choć na chwilę zapomniała o codzienności oraz o swoich problemach. Poświęciłem na to sporo czasu i pieniędzy, ale z tego, co widzę, warto było.

W tym momencie, na chwilę nastała cisza. Słychać było tylko pędzący z ogromną prędkością pociąg. Nie podejrzewałam, że Slade mógłby poświęcić tyle czasu i pieniędzy tylko po to, aby mnie uszczęśliwić. Chwilę potem, przytuliłam się do niego i, ze łzami szczęścia w oczach, powiedziałam:

– Dziękuję ci...Jesteś taki kochany.

– Nie musisz. Kocham cię jak własną córkę i chcę, abyś tu i teraz była szczęśliwa. – odpowiedział i również przytulił mnie.

– Ty i Sebastian jesteście jedynymi ludźmi, którzy tak o mnie dbają...

– Po prostu jesteś dla nas ważna, więc staramy się o ciebie dbać.

Po tej rozmowie, parę minut później, kiedy emocje opadły, oboje puściliśmy się. Teraz, do końca podróży pociągiem, a potem łodzią podwodną, zajęłam się swoim hobby.


Byłamciekawa, co przydarzyłoby się zaraz po naszym powrocie do Ameryki...    

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top