Prolog

P.O.V. trzeciej osoby.

Mała brunetka ubrana w zwiewną sukienkę biegła szybko, ile sił w nogach w stronę centrum miasta. Po raz pierwszy od lat rodzice zabrali ją tak daleko wgłąb Asgardu. Normalnie nawet nie chcieli o tym słyszeć, jednak dziś wyjątkowo miała szansę wyjechać ze swojego małego Wygwizdowa zwanego też Therionem i zwiedzić centrum, z którego jak na tacy było widać wielki złoty zamek.

Jej małe choć wypełnione energią nóżki przebierały tak szybko, jak tylko mogły, żeby tylko nie poddać się zmęczeniu. Tuż za nią rozbrzmiewały krzyki jej rodziców, którzy mając dzień wolny zgodzili się zabrać małą na coroczny festyn zwany świętem wiosny. Teraz oczywiście tego żałowali. Okazja była tym bardziej wyjątkowa, gdyż mała Kiara Neprdatter w podarunku od Norn dostała szlachetny tytuł boginii piękna, dobroci i wiosny.

Kiara przeciskała się między tłumem osób zmierzających do zamku na bal starając się znaleźć jedno konkretne miejsce, o którym usłyszała od swojej przyjaciółki Diany, która wraz z rodzicami miała okazję często wyjeżdżać na krótkie podróże po Asgardzie. Mama dziewczynki nauczała Kiarę i opiekowała się nią podczas wyjazdów biznesowych jej prawdziwych rodziców.

Ich przyjaciel Eryk powtarzał im często, że za bardzo bujają w obłokach, jednak one dobrze wiedziały, że mówi tak tylko dlatego, bo chce ukryć fakt, że sam marzy o zostaniu potężnym wojownikiem. Tak jak każde dziecko w tym wieku był przesiąknięty opowiadaniami i historiami. Kiarze co prawda także podobały się opowieści o rycerzach, jednak ją interesował bardziej fakt, że mężczyźni w lśniących zbrojach walczyli zawsze za szczęście swoich dam. Uważała, że jest to najbardziej szlachetny powód ich czynów. Dianę w tych historiach interesował głównie fakt, że na końcu się całowali, co w Kiarze i Eryku zawsze wzbudzało obrzydzenie. No bo jak to, ustami do ust?!

Nagle Kiara przystanęła spostrzegając przed sobą marmurową budowlę, o której tyle słyszała. Podeszła powoli do fontanny i z lekkim trudem wspięła się na stopień, który służył za pojemnik na wodę. Spoglądając w dół dostrzegła piękny blask złotych monet na samym dnie. Jej mała rączka była zdecydowanie za krótka, żeby dosięgnąć choć jednej, jednak nie na tym jej najbardziej zależało.

Stanęła pewnie na obrzeżu fontanny i wyciągnęła z kieszeni sukienki skarb, który zdobyła ciężką pracą nad wiązaniem butów. Złotą monetę. Rodzice obiecali jej ją dać, jeżeli nauczy się wiązać w miesiąc bez niczyjej pomocy. Dziś jej starannie zasznurowane trampki na nogach napawały ją dumą przy każdym kroku.

Kiara rozejrzała się dookoła siebie upewniając się, czy aby na pewno żaden dorosły nie podgląda jej niezwykle ważnych działań. Na szczęście wszyscy dziś upchani byli w pałacu, a ulice skąpane w blasku zachodzącego słońca same świeciły pustkami. Musi się spieszyć zanim jej rodzice ją znajdą.

Podeszła bliżej do tafli wody i nachyliła się lekko przyciskając swoją pierwszą wypłatę do serca. Spojrzała w górę myśląc życzenie, jakby prosząc niebiosa, by poparły jej nielogiczne czyny.

W tym samym momencie, w którym spojrzała w górę dostrzegła blask zielonych oczu na jednym z balkonów zamku. Przyglądały się jej z zaciekawieniem i choć schowane były lekko za filarem była w stanie dostrzec także starannie uczesane czarne włosy.

Kiara uśmiechnęła się do chłopca rozumiejąc, że on, tak jak i ona, nie miał ochoty wchodzić do wnętrza zamku, żeby tańczyć wśród tłumów nudnych dorosłych i wysłuchiwać po raz setny jak to bardzo się urosło, odkąd ich ostatnio widzieli.

Na gest dziewczynki chłopak schował się za złotym filarem balkonu i przyciskając jakąś książkę do klatki piersiowej uciekł wgłąb zamku.

Kiara wzruszyła ramionami i ponownie mocno ściskając monetę pomyślała życzenie.

- Proszę, proszę, proszę - powtórzyła, jakby miało jej to dać większą szansę na spełnienie. - Niech moja przyszłość będzie szczęśliwa. - z tymi słowami wrzuciła monetę do fontanny, która z lekkim chlupnięciem wylądowała wśród reszty.

Mała 408-latka, która w przeliczeniu na midgardzkie lata(, których obiecuje będę od teraz używać) miała ich 5, dumnie zeszła z fontanny pewnie stawiając kroki z powrotem w stronę zamku, gdzie jak domyślała się stali jej zmartwieni rodzice.

Kiara była pewna, że ten czyn zapewni jej niezwykle świetlaną przyszłość, w której będzie miała duży dom, dużo miejsca do zabawy i pięknego księcia z bajki.

Tak, jak sobie zażyczyła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top