Epilog
Niebo nad Asgardem przybrało ciemny kolor. Góry zanurzone były w sklepieniu pełnym gwiazd, a bezchmurne niebo pozwalało mieszkańcom podziwiać dzieło matki natury w pełni okazałości.
Przy porcie rozstawione były w równym rzędzie pochodnie, które paliły się ciepłym pomarańczowym światłem. Wśród kolumn złotych budynków zebrali się Asgardczycy w czarnych pelerynach, trzymając śliczne migoczące kule, które swoim światłem miały przypominać gwiazdy na niebie.
Na samym przodzie zgromadzenia stało dwóch mężczyzn. Oboje o czarnych włosach i bladej karnacji. Jednak cechą charakterystyczną, która ich między sobą wyróżniała był kolor oczu. Stojący po lewej Narvi miał ciemno brązowe tęczówki, które sprawiały, że jego oczy wśród jego owalnej twarzy wydawały się większe i o wiele bardziej sympatyczniejsze niż oczy brata. Walli natomiast miał jedno oko brązowe, a drugie zielone - po ojcu. Jego podłużna twarz i ostre rysy wzbudzały respekt wśród mieszkańców, a dumna postawa podkreślała pozycję, jaką przyszło mu zajmować.
Jako starszy brat był pierwszy w kolejce do tronu, a co za tym idzie w tej chwili został on prawowitym królem Asgardu. Całe życie przygotowywał się do tej roli, choć sądził, że jego brat zrobiłby to o wiele lepiej. Narvi jednak, który oprócz natury Asgardczyka miał także geny Jotuna jasno orzekł, że nie chce się pchać w stronę polityki, dlatego Walli uszanował jego decyzje i zajął tron.
Starszy brat chwycił pewnie za łuk, który leżał u jego stóp i naciągnął podpaloną strzałę. Narvi powtórzył po nim tę czynność, a następnie oboje posyłając sobie ostatnie spojrzenie, mające wesprzeć ich w tej trudnej chwili puścili cięciwy łuku i wypuścili strzały, które uderzyły w dwie łodzie sunące wraz ze strumieniem wody, która niosła je aż na skraj Asgardu.
Obie były wykonane z drewna, w nordyckim stylu. We wnętrzu każdej z nich leżała osoba przykryta białym, ślicznie wychaftowanym materiałem.
Emerytowana szwaczka królewska specjalnie nalegała, żeby koce były zaprojektowane przez nią. Żaden z braci nie chciał się z nią spierać - w końcu, jak tu wygrać z ciotką Dianą, którą dodatkowo wspierał wuj Tiffark, gdy oboje jasno nalegali, żeby wykonać nakrycia w ich własnej pracowni.
W pierwszej łodzi płynęła mniejsza postać. Haft na tkaninie przedstawiał symbole przyjaźni i dobroci. Był pełen kwiatów oraz natury. Każdy najdrobniejszy listek i szczegół został dokładnie zaznaczony złotą nicią, która w świetle rozprzestrzeniającego się po łodzi płomienia iskrzyła się, odbijając jego blask.
Wśród fal białej tkaniny dobre oko mogło zauważyć leżące u jej stóp przedmioty. Na samym wierzchu stał koszyk pełen pysznych babeczek, które zostały ozdobione najbardziej czerwonymi truskawkami, jakie można tylko znaleźć.
Obok niego leżał miecz, którym posługiwała się podczas walki, zostawiony tam przez jej kompanów.
Koło miecza leżała piękna złota tiara podarowana przez rodzinę z Alfheimu. Królowa, która mimo tego, że była młodsza od siostry przejęła tron, bardzo jasno zakazała służbie robienia korony - to musiała być tiara.
Na sam koniec pod wszystkimi podarunkami od żołnierzy, przyjaciół i rodziny leżał pamiętnik. Miał lekko zniszczone rogi oraz wygięte kartki, mimo to jednak w jego środku wciąż można było odczytać wszystkie słowa, które zawierały niezwykłą historię, jaką kobieta zapisała, żeby móc powrócić do wydarzeń, których już nigdy nie będzie jej dane przeżyć.
Druga łódź wykonana była z ciemniejszego drewna niż ta pierwsza. W jej środku leżała wysoka postać przykryta podobnym białym materiałem, na którego wierzchu wyryte były symbole wielkości, mądrości i miłości. Głównym elementem kompozycji był rogaty hełm naszyty na samym środku płachty.
U jego stóp leżała wielka, złota korona, której połowa była zrobiona ze specjalnie wygrawerowanego na kształt korony lazurytu.
Obok niej leżało małe, lekko pęknięte pudełko, w środku którego na miękkiej poduszce leżał malutki odlew rączki małego dziecka, który babcia Narviego i Wallego zrobiła, gdy mężczyzna był jeszcze małym chłopcem.
Tuż koło niej leżała podobnie co pamiętnik zniszczona książka, choć ta nie była zapisana ręcznie. Jeden z ostatnich w Asgardzie egzemplarzy ,,Groty snów" oraz jedyny, który zawierał zapiski, które postać zostawiła w jego środku był starannie oparty o stojącą za nim koronę.
Na samym końcu najbliżej postaci, wśród dosięgających jej ciała płomieni zatliły się dwie jarzyście zielone skarpetki.
- Loki Laufeysonie, królu Asgardu, ojcze - odezwał się Narvi. - czas nadszedł abyś zajął swoje miejsce wśród złotych pól Walhalli, gdzie odważni będą żyć wiecznie. Nie będziemy też smucić się, ale radować z powodu tych, którzy umarli śmiercią chwalebną.
- Kiaro Neprdatter, królowo i dowódco Asgardu, matko. - zaczął lekko łamiącym się głosem Walli. - czas nadszedł abyś zajęła swoje miejsce wśród złotych pól Walhalli, gdzie odważni będą żyć wiecznie. Nie będziemy też smucić się, ale radować z powodu tych, którzy umarli śmiercią chwalebną. - wyrecytował.
- Niech ta ostatnia podróż zaprowadzi was ku lepszemu światu. - powiedzieli oboje, a następnie wzięli do rąk po jednej świetlistej kuli i wypuścili ją ku niebu sprawiając, że za nimi podążyły tysiące następnych. Całe miejsce wypełniło się światłem sztucznych gwiazd, które zagęściły niebo, czyniąc je jeszcze bardziej magicznym.
Gdy wśród morza świateł i łodzie dotarły do kresu wzniosły się wyżej, zamieniając w złoty pył, który wzleciał w górę ku gwiazdom, symbolizując nadzieję wszystkich zebranych, że ich bliscy w Walhalli przeżyją swój Złoty Sen.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top