18 - DZIEŃ 4
* Cezary Wieczorek *
Podjechaliśmy na zakon w niecałe 5 minut, odejmując czas spędzony na rozmowie o moim nieszczęsnym życiu osobistym. Razem z szefem wyszliśmy z radiowozu z moimi numerami, po czym stanęliśmy obok pojazdu, wąchając się czy iść czy raczej sobie odpuścić, bo miejsce wyglądało straszniej niż w horrorach, których nie za bardzo lubiłem.
- Czarek? Ty wziąłeś woreczki, patyczki i tak dalej? - podpytał Alex, zakładając ręce na biodrach
- Mogę sprawdzić, a szef może już wchodzić - oznajmiłem, podchodząc do bagażnika
- Ja sam tam nie wchodzę - stwierdził - Albo idziemy razem, albo wcale.. Czarek!
- Szefie, może szef nie krzyczeć - poprosiłem - Stoję kilka kroków dalej
- Przepraszam, nerwy mnie poniosły - odrzekł
- A myślałem że jesteś taki Peepi dzisiaj, a tu proszę - przytaknąłem, uśmiechając się pod nosem
- Jestem, ale nie zawsze - odpowiedział, rozglądając się wokół siebie, wyjmując broń z kabury
- Dobra, wszystko mamy, biorę to i wchodzimy - poinformowałem, wkładając wszystkie sprzęty do swoich kieszeni spodni, a później zamykając bagażnik
Również wyciągnąłem pistolet i powolnym krokiem, udaliśmy się, najpierw ja, a za mną Alex, do środka budynku. Otworzyliśmy strasznie skrzypiące drzwi, od razu rozglądając się w prawo oraz lewo, w celu zobaczenia czy pomieszczenie jest puste i czy nikogo nie ma prócz nas.
- Czarek, spójrz - odparł nagle mój towarzysz - Odznaka Grześka leży na podłodze - pokazał palcem na dane miejsce
- Zabezpiecze to, może jakieś ślady będą - stwierdziłem, wyjmując woreczek i wkładając przedmiot do środka - Szuka szef może przy drzwiach, a ja pójdę do ołtarza
- Nie wiedziałem że będziesz ślub - zażartował
- Dobra idź - przytaknął, wyjmując latarkę i włączając ja
Ja natomiast poszedłem prosto przed siebie. Z daleka zauważyłem że coś w miarę dużego leżało na kafelkach. Podszedłem bliżej, dzięki czemu mogłem stwierdzić że koło blatu, przy którym odbywały się mszę, leżał bukiet kwiatów ze czarna wstążką. Zanim zacząłem działać, postanowiłem zadzwonić do Nelsona, dopytać się, bo jedyne co wiedziałem to to że cała akcja była właśnie w tym kościele. Wybrałem numer i przyłożyłem telefon do ucha.
- Halo? Szybko bo się spieszę do Silnego, co tam? - zapytał
- Czy bukiet był w to zamieszany? - przeszedłem do konkretów - Leżą tutaj jakieś kwiaty i..
- Broń boże ich nie wąchaj - rozkazał - One doprowadzają do utraty przytomności, jak będziesz je brał do analizy to zatkaj nos - podsunął - Narazie - natychmiast się rozłączył
Postawiłem na to co przekazał mi Tommy. Wstrzymałem powietrze, po czym szybko urwałem kawałek rośliny, aby później włożyć ja tak samo jak odznakę do woreczka foliowego, szczelnie zamykając.
Później wziąłem cały bukiet i włożyłem go do najbliższego kosza na śmieci, aby nikt kto tu będzie wchodził, nie stracił przytomność.
W tym samym momencie podbiegł do mnie szef Alex i stwierdził że nic ciekawego nie znalazł koło drzwi, tylko kurz i pajęczyny w rogach. Oznajmiłem żeby razem ze mną przeszukał ołtarz. W porozumieniu przeszliśmy do dalszego śledztwa.
* Albert Speedo *
Kolejne godziny spędzone w tym cholernym pomieszczeniu doprowadzały mnie do paranoi. Na dodatek dostałem współlokatora w postaci jakiegoś strażnika, który podejrzanie się na mnie patrzył, czytając jednocześnie książkę na temat poezji.
Chodząc już w tą i z powrotem, mężczyzna nie wytrzymał. Rzucił przedmiot na podłogę, robiąc duży hałas, wyciągnął jakaś chustę z kieszeni i zawiązał mi ją na ustach, tak żebym nie mógł nic powiedzieć. Następnie wziął pasek od swoich spodni, który leżał na krześle za nim i związał mi nogi, popychając na łóżko. Obydwa nadgarstki zakuł z obydwóch stron łóżka kajdankami. Po wszystkim usiadł ponownie na krześle i zaczął czytać to co czytał wcześniej, a ja leżałem i starałem się wyrwać, chociaż wiedziałem że i tak mi się to nie uda. Zostałem pokonany jednym ciosem.
* Vasquez Sindacco *
- I co tu robić kurwa? - zadałem pytanie sam do siebie, i chodząc w tą i z powrotem bez przerwy - No kurwa oszaleć można! - raptownie walnąłem pięścią w ścianę, przez co trochę się pokruszyła
- Vasquez? - nagle usłyszałem znajomy, głos dochodzący do mnie z mojej lewej strony
Raptownie się tam popatrzyłem i zobaczyłem mała dziurę, w której było widać oko. Szybko podszedłem, po czym mogłem stwierdzić że są to brązowe oczy Dii.
- Dia? - niedowierzałem - Sam to zrobiłeś czy było to już tak od zawsze?
- Znalazłem nóż i wydrążyłem dziurę - odrzekł - Zajęło mi to trochę dużo czasu, ale zawsze to można porozmawiać z kimś a nie samemu do siebie jak w przypadku ciebie - parsknął
- Aha, uważasz że zwariowałem?! - podniosłem głos
- Oczywiście że.. tak - przytaknął - Inaczej nie nazywał byś się Vasquez Sindacco haha
- Nie wkurwiaj mnie - oznajmiłem - Poza tym, też często gadałeś sam do siebie, chyba każdy tak robił.. nawet sam Knuckles - skomentowałem
- Weź nic nie mów, Erwin to kompletnie odklejony od rzeczywistości.. Nie dość że gada sam do siebie jak w przypadku ciebie, to wymyśla sobie raptem jakieś plany biznesowe bez żadnego celu prócz pieniędzy - stwierdził
- Może naprawdę Morwin się spełnia - rzekłem - Ale super, prawda?
- Dobra dobra ty Morwiniarzu.. jak by to powiedział Kui "skończ pierdolić" - odrzekł - Musimy jakoś współpracować i uciec razem z chłopakami
- Jak niby - powiedziałem, gdy nagle usłyszałem cichy głosik płaczu, dobiegającego do mojego ucha
Przestraszony nie mogłem się ruszyć. Moje ciało zdrętwiało i stało w miejscu.
- Vas, wszystko dobrze? - zapytał Garcone
Momentalnie się ocknąłem. Uczucie przerażenia zniknęło ze mnie, a ja w końcu mogłem porządnie się poruszać. Nigdy wcześniej nie poczułem czegoś takiego. Ta sytuacja była zarazem straszna jak i nie do opisania.
* Tommy Nelson *
Podczas drogi radiowozem Hanka do restauracji, w której był Silny z Amy, dostałem wiadomość od Purkera, do którego wysłałem już chyba z 20 SMS'ów.
Od Purker:
Gościu, tobie się poprzewracało w głowie od tego spotkania. Ale cóż.. głupiemu nic nie wytłumaczysz.. Okazało się że jestem jutro wolny od 14 więc możemy się spotkać, ale spodziewaj się tego że będę miał zapewnioną ochronę. Masz przyjść sam, bez żadnego Hanka czy srenka jasne?
Do Purker:
Po pierwsze trochę miłej do mojego przyjaciela, po drugie zgoda, jesteśmy umówieni.. Zadam ci kilka pytań i zmykam
Hejo, kolejny rozdział
Błędy - przepraszam
Trochę nudnawy ale zawsze coś
Tak poza tym
Mam dla was info..
Dokładnie wczoraj dołączyłam do super serwera discord I chcę was zachęcić (moich czytelników, którzy lubią temat 5city) do dołączenia bo to nic nie kosztuje a ludzie są naprawdę świetni..
Co jest na takim serwerze:
-Na serwerze są organizowane różne eventy, zabawy itp.
-Jest specjalny kanał na którym możecie dzielić się swoimi ulubionymi książkami z innymi i znaleźć coś dla siebie.
-Dzielić się opiniom i zainteresowaniami z innymi.
-Dla pisarzy którzy będą chcieli wejść współprace z serwerem jest przewidziany kanał na którym będą mogli promować swoją nową książkę.
Jeśli ktoś chętny, pisać do mnie na pv a ja przekaże was do osób które tym się zajmują.
Ps. Link w bio do dc
Osoby, które nie są zainteresowane to niech do mnie nie piszą, żeby nie utrudniać
Miłego dnia wam życzę i naura ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top