Your name on my arm

Witam wszystkich serdecznie w kolejnej zabawie - #limechallenge! Tym razem challenge padł na motyw limonki, ponieważ mamy sierpień, a to jest nieoficjalny/oficjalny miesiąc carberli! Wpadnijcie na hasztag tam powinny być wszystkie książki z różnych fandomów, które każdy sobie wybrał :3

Czas pisania: 1 dzień, bo zmieniłam koncepcję całkowicie XDD

Ilość słów: 3212 

Słowa kluczowe:PIANO HASŁO KWIAT PARK KOSZYK ZWYCZAJ

 Ship/Fandom: Coldflash /Arrowverse


Nie jest nas dużo, ale sami najlepsi czyli osoby, które odważyły się do wzięcia udziału w zabawie tworzonej na zaciszu limon! Więc zapraszam was do wszystkich innych osób, które wzięły udział w zabawie, znajdziecie ich po kliknięciu w hasztag!!!

~~~~~~

Wybuch akceleratora cząsteczek zmienił wiele w życiach mieszkańców Central City. Wiele osób zyskało w ten sposób swoje meta-moce, większość z nich skorzystało z tego w nikczemnych celach. Było jednak kilkoro, którzy używali ich walcząc o pokój i dobro. Jednym z nich był Flash, i jego przyjaciele z laboratoriów S.T.A.R, miejsca, które przyczyniło się do wybuchu. Z biegiem czasu zaczęli oni odkrywać inne rzeczy, na które wpłynął wypadek. Na przedramionach ludzi zaczęły pojawiać się imiona. Na początku znaków było kilka, z dnia na dzień jednak zaczęło pojawiać się ich więcej i więcej. Gdy w mieście zapanował chaos, zespół Harrisona Wellsa postanowił zbadać pochodzenie haseł i to jaki wpływ mają na właściciela. W międzyczasie pomagali także Barry'emu opanować do końca jego umiejętności jako Flasha. W końcu dokonali przełomowego odkrycia, a pomogła im w tym Iris, ukochana Allena. Na jej przedramieniu pojawiło się imię jej chłopaka, a wkrótce po tym, Iris miał na ręce Eddie. Początkowa hipoteza o niemal filmowych imionach bratnich dusz pojawiających się na ciele, okazała się być prawdą, kiedy zbadano więcej par. Nie wiedziano jednak nadal, co wywołuje pojawienie się znaku, ani w jaki sposób działa więź.

Myśl, że to nie jemu przeznaczona była dziewczyna, w której zakochany był od dziecka, przybiła Barry'ego. Nie mógł się jednak załamywać- na jego ramionach spoczywało przecież dobro Central City. W jego głowie toczyła się nieustanna batalia, między smutkiem i nadzieją, że dla niego też ktoś się znajdzie.

-Przecież nie każdy od razu otrzymał to imię - myślał

Swoje dni spędzał więc jak zawsze. Pobudka, praca dla CCPD, lunch a w międzyczasie ratowanie miasta. Trwał w tej rutynie od wybudzenia się ze swojej dziewięciomiesięcznej śpiączki, spowodowanej przez wybuch. Jedyne co się zmieniało to galeria złoczyńców, z którymi walczył. Weather Wizard, Multiplex, Captain Cold, Heatwave, Grodd i wielu innych. Jednych udawało się pokonać raz i na dobre, a z innymi, na przykład drużyną Snarta mierzył się kilkukrotnie. 

Leonard Snart i Mick Rory byli nietuzinkowymi przeciwnikami. Ani jeden, ani drugi nie byli meta, mimo to walka z nimi była równie wymagająca. Ich bronie, skradzione ze S.T.A.R Labs, stworzone przez przyjaciela Barry'ego - Cisco, potrafiły strzelać promieniami; Snarta- mroźnym, Rory'ego- gorącym. Ta dwójka co i rusz napadała na muzea, konwoje i banki w Central City. Tym razem jednak posunęli się do kolejnego porwania. Kilka tygodni temu - Caitlin, którą udało mu się uratować, tym razem brat Cisca. Drużyna Łotrów powiększona o siostrę Snarta- Lisę, zaszantażowała go by stworzył dla nich kolejne bronie.

*****

Napad na kasyno z udziałem tej trójki, wydał się Barremu już irytujący. Co z tego, że udało mu się złapać Lisę pod muszkę, skoro chcąc chronić Cisca musiał puścić ich wolno. Do tego jego głowę męczyły myśli o alternatywnej wersji tego dnia, który widział przenosząc się w czasie. Na prawdę, czekał tylko aż ten dzień się skończy. 

Po godzinach poszukiwań, Cisco sam wrócił do bazy

-Puścił cię wolno? - spytała zaskoczona Caitlin

-Torturował mi brata...- zawahał się - Ja... Snart powiedział... Powiedział, że zabiją Dantego, jeśli nie powiem kim jesteś. - po jego twarzy pociekły łzy

-Cisco, nic się nie stało, nikt cię o to nie będzie obwiniał

Jednak Ramon nie posłuchał, wymamrotał, że nie zasługuje by tu dłużej być i wyszedł z doktorem Wellsem

*

-Kasyno nie było ich celem, zasadzali się tylko na pieniądze przewożone z niego - powiedziała Snow patrząc na ekrany w bazie

-Muszę się więc pośpieszyć - odparował Barry i już go nie było

Czerwono-pomarańczowa smuga pędziła ulicami miasta, aż dogoniła furgonetkę konwojową i śledzące je motocykle. Nie czekając dłużej Flash złapał Snarta za ramiona i ze swoją superprędkością przeniósł ich do lasu nieopodal. Musiał przyznać, że Cold perfumy miał fajne, coś jakby kwiat limonki.


-Dobrze cię widzieć, Barry- pierwszy odezwał się Snart

-Musimy pogadać. - czekał na reakcję starszego, który milczał - Wiem, że Cisco powiedział ci kim jestem. 

-Trudno się dziwić. Ty lub jego brat. Postawiłem go między młotem a kowadłem, tak jak ciebie teraz - uśmiechnął się kpiąco - Nie powstrzymasz mnie, skoro już wiem kim jesteś

-Cóż, mógłbym przenieść cię do mojego prywatnego więzienia, w ułamku sekundy tak, że już nigdy nie zobaczyłbyś światła dnia 

-To prawda, mógłbyś - odpowiedział szybko - Ale wtedy cały świat obejrzy mój filmik, w którym ujawniam twoją tożsamość. Więc pytanie za milion brzmi, co zrobisz teraz, Barry? 

-Na pewno, nie pozwolę ci dobrowolnie okradać co tylko chcesz, kiedy tylko chcesz. Musisz to zakończyć - postawił twardo na swoim Flash

-Nie ma mowy - zaoponował od razu Cold - To moja praca

-Więc znajdź inną - powoli denerwował się Speedster

-Nie chcę - wzruszył ramionami i kontynuował - Tak samo jak ty ciągle ganiasz za takimi jak ja. Potrzebuję tej adrenaliny, tego dreszczyku emocji. Kocham tę grę i jestem w nią cholernie dobry.

-Więc rób to gdzie indziej - podszedł bliżej, widocznie zdenerwowany

- Tego też nie mogę, uwielbiam to miasto! - kpił sobie Snart

-Słuchaj Snart, wiesz do czego jestem zdolny, wiesz co potrafię. Chcesz dalej robić swoje? W takim razie kończy się zabijanie, nikt więcej nie zginie. A jeśli, ty, lub ktoś z tych twoich łotrów zbliży się choćby na krok do moich bliskich, możesz zdradzić każdemu moją tożsamość, ale wiedz, że to będzie twój koniec - skończył mówić znajdując się niemal stycznie do Złoczyńcy

- W takim razie, będę musiał trzymać dziób na kłódkę...przynamniej na razie, Flash.

Coś jeszcze za nim mówił, ale Barry już tego nie słyszał. W kilka sekund znalazł się w S.T.A.R Labs, gdzie przebrał się w swoje normalnie ubrania. Z otaczającej go ciszy wywnioskował, że musi być w bazie sam, dlatego nie śpieszył się bardzo, w zakładaniu swoich cywilnych ubrań. Kiedy miał już na sobie wszystko oprócz bluzy przyszedł mu SMS od Cisca, który odczytał siadając na kozetce. 

"Jeszcze raz przepraszam, Barry" 

Odpisał mu szybko, że nie chowa urazy, i ma nadzieję, że między nimi nadal będzie jak do tej pory. Kiedy już miał nakładać bluzę, zobaczył jak na jego przedramieniu zaczyna formować się jakieś imię. Z badań, które prowadzili jego przyjaciele wiedział, że zanim pojawi się całe mija od kilku minut, do kilku godzin. Kiedy tak przyglądał się ledwo widocznym literkom, zza swoich pleców usłyszał szmer. Z prędkością światła odkręcił się, żeby zobaczyć Caitlin pakującą się właśnie do mieszkania.

-Barry? Co ty tutaj jeszcze robisz? - podeszła do niego bliżej

-Mógłbym zapytać cię o to samo - uśmiechnął się i podrapał się po szyi

-Co to? - poderwała się i pokazała na jego przedramię - Czy to nie jest przypadkiem imię? Pokaż to bliżej

-Dopiero co się pojawia - chciał wymigać się Allen, jednak Snow nie słuchała go i złapała jego rękę by bardziej przyjrzeć się znakowi

Hasło było coraz bardziej widoczne i powoli dało zacząć odszyfrowywać imię, jego przeznaczonej. 

-Barry, czy ty wiesz, w jaki sposób to się pojawia? - spytała, a kiedy on pokiwał głową na "nie" dodała- Musiałeś dzisiaj dotknąć tę osobę, to zawęża nam grono poszukiwań do...- pokazała głową na imię, które uwidoczniło się na jego ciele - Kogoś kogo imię zaczyna się na Le...

-Ale jak mam spamiętać wszystkie osoby, którym podałem dłoń, czy chociażby styknąłem się z nimi ramieniem? - Zastanawiał się 

-Nie mam pojęcia Barry... - zawahała się chwilę i spojrzała na przyjaciela- Słuchaj, razem z Cisco stworzyliśmy pewną substancję, dzięki której będziesz mógł poczuć efekt zatrucia alkoholowego, i tak sobie pomyślałam, że może...chciałbyś je dzisiaj ze mną przetestować? - zaproponowała

-Pewnie, czemu nie? To spotkamy się za godzinę? Podejdę pod twoje mieszkanie - dziewczyna pokiwała głową i oboje rozeszli się, żeby trochę się ogarnąć

***

Równo o 22 Barry pojawił się pod mieszkaniem Catilin Snow, dał jej znać, że już jest i czekał na przyjaciółkę

-Już jestem, sorki, że musiałeś czekać - przeprosiła, a Barry'ego aż zatkało na jej widok

Miała na sobie czarną, obcisłą sukienkę, dzięki której Barry mógł dostrzec jej figurę, zwykle skrywaną przez fartuch. Do tego nałożyła czarne szpilki a włosy, zwykle falowane podkręciła jeszcze bardziej.

-Pięknie wyglądasz, Cait - pochwalił ją i złapał za rękę by chwilę później znaleźć się pod jednym z barów.

-Dziękuję, Barr, więc, co będziemy robić? - zapytała

-Cóż, pomyślałem, że - weszli do środka, a Allen pokazał na podest z mikrofonem - Zrobimy sobie małe karaoke

***

Po wypiciu kilku kieliszków oboje czuli już, że nie są do końca trzeźwi. Właśnie wtedy zdobyli się na odwagę i wkroczyli na scenę w akompaniamencie oklasków równie pijanych ludzi. Chwilę potem rozległy się pierwsze dźwięki piosenki, którą wybrała Snow.

Dobrze się bawili śpiewając i tańcząc, aż nagle wśród ludzi na widowni Barry wyłapał pewną twarz wpatrującą się w niego. Captain Cold we własnej osobie. Uśmiechał się kpiąco, dalej świdrując Flasha wzrokiem i popijając piwo. Barry odruchowo a jednocześnie z prędkością światła spojrzał na swoje przedramię. Pojawiło się tam kilka nowych literek, a napis głosił "Lenny". Jego niezbyt trzeźwy umysł jednak nie przykuł do tego uwagi tylko dalej śpiewał, co i rusz spoglądając na ciągle patrzącego mu w oczy Snarta. 

-Dziękujemy Barry'emu i Catilin - po skończeniu piosenki powiedział DJ - a teraz zapraszam - powiedział imię kolejnej osoby, jednak dwójka przyjaciół już go nie słuchała udając się w stronę baru. 

Po kolejnym drinku Snow oświadczyła, że musi iść "przypudrować nos", na co Allen tylko pokiwał głową dalej sącząc swojego. Przeglądał coś w telefonie czekając na nią, kiedy zza swoich pleców usłyszał ten znajomy, szorstki i zimny głos 

-No, no, któżby pomyślał, że Flash- ostatnie słowo wyszeptał, tak by tylko jego rozmówca go usłyszał - umie tak dobrze śpiewać

Barry jakby w spowolnionym tempie spojrzał w twarz Snarta. Pijany wzrok rozbiegał się między niebieskimi oczami przestępcy

-Nie wiedziałem, że taki świętoszek lubi upijać się w barach - zakpił starszy - Chciałem z tobą porozmawiać, ale chyba nie jesteś w stanie - przetasował go wzrokiem i właśnie wtedy wróciła Caitlin

-O! - zachwiała się - Barry, chyba potrzebuję wrócić do domu

-Jasne Cait - spojrzał w stronę Snarta i zwrócił się w jego stronę - bardzo pilna ta twoja sprawa? 

-No raczej w miarę pilna, ale możemy spotkać się jutro, kiedy będziesz w stanie rozmawiać.

Barry spoglądał to w jego stronę, to w stronę chwiejącej się, żyjącej w swoim świecie Caitlin. W końcu pokiwał głową i odezwał się

-Jutro, o dwudziestej w tym lesie co dzisiaj. 

Nie pożegnali się nawet, bo lekarką zaczęły targać torsje, musieli więc się szybko ewakuować. Barry nie mógł w ten sposób dojrzeć, jak za jego plecami Snart ze złością spogląda na swoje przedramię...

***

Po bardzo szybkiej podróży dwójka przyjaciół znalazła się w mieszkaniu kobiety. Barry, który powoli zaczął trzeźwieć podprowadził ją do jej pokoju gdzie nieskrępowana Catilin zaczęła zdejmować sukienkę, w której utknęła

-Możesz mi trochę pomóc - spytała zawstydzona

Nie minęła sekunda a ona już była przebrana w piżamę, jej sukienka leżała w koszyku na pranie a ona sama była pod swoją kołdrą

-Popatrzyłeś sobie trochę? Zasługujesz na to, nie obrażę, się jeśli tak - wymamrotała i chwilę potem Barry usłyszał jej pochrapywanie. Zaśmiał się, pokiwał głową i przyniósł jej miskę, na wszelki wypadek. Potem zamknął drzwi frontowe i wrócił do domu.

***

Obudził się o 10 i niesamowicie cieszył się, że na komisariacie stawić się miał dopiero w południe. Nie odczuwał kaca, za co dziękował swojemu super-metabolizmowi. Wziął szybki prysznic i zrobił sobie śniadanie. Nie chciał siedzieć w ciszy, więc włączył telewizor, trafiając na jakąś telenowelę o miłości siwowłosego gangstera i policjanta o basowym głosie. Już wciągnął się w fabułę, kiedy okazało się, że zostało mu 10 minut do pracy. W tempie flasha ubrał swoje trampki i pobiegł na komendę. 

-Już jestem kapitanie - udał zadyszkę witając się z Davidem Singhiem, swoim przełożonym

-Potrzebujesz listu gratulacyjnego za bycie na czas, Allen? Joe czeka na ciebie przy wejściu, w parku był wypadek, musicie zbadać miejsce morderstwa. 

-Oczywiście kapitanie. Już idę

Po dotarciu do miejskiego skwerku zastał tam okropny widok, ratownicy właśnie okrywali ciało czarnym materiałem, a on zmierzał do zakrwawionego miejsca wypadku. Już od początku zauważył, że wygląda to jak zwykła zbrodnia, wykluczył więc udział meta-ludzi. W międzyczasie razem z Joe omawiał możliwe wersje wydarzeń ze świadkami i próbował ustalić modus operandi sprawcy. 

*

Przez niemal cały dzień pracował nad sprawą z parku. Nie miał nawet czasu na sprawdzenie czasu swojego ramienia. O dziwo tego dnia nikt nie potrzebował pomocy Szkarłatnego Speedstera, więc o godzinie dwudziestej miał już wolne. Pięć minut po tym jak wyszedł z pracy, znajdował się na polance, na której miał spotkać się ze Snartem. Nie zastał go jednak na miejscu. Postanowił poczekać chwilę i usiadł na pniu drzewa przeglądając telefon. 

-Wybacz spóźnienie, młody - przywitał się Cold, którego głosu nie spodziewał się Barry, przez co drgnął

-Ty masz jakiś zwyczaj, że zachodzisz mnie od tyłu? - wyrzucił 

-Taki zawód, muszę być niewidoczny - zaśmiał się swoim typowym tonem - Jak samopoczucie? - dalej drwił

-Skończ, o czym chciałeś pogadać, Snart? - niecierpliwił się Barry

- O tym - odsłonił rękaw swojej parki i wskazał na napis na swoim przedramieniu. Z powodu ciemności Allen nie mógł dostrzec co było tam napisane

- Możesz być trochę bardziej precyzyjny, hm?

-Spójrz na swoje - wskazał głową  - a potem na moje. Jesteś analitykiem, połącz wnioski

Tak jak nakazał złoczyńca, tak zrobił bohater. Od wczoraj nic się nie zmieniło, nadal tkwił tam "Lenny". Potem zerknął na rękę Snarta, i wtedy go zamurowało. Cienką czcionką, delikatnie pochyloną napisane było tam "Barry". To nie mógł być przypadek 

-Żartujesz sobie?- zaśmiał się z bezsilności - Nie możliwe. To musi być jakiś błąd. Ja...

-Nie jesteś gejem? - dokończył rozbawiony niepokojem młodszego Cold

-Ja nie mogę być z przestępcą! -dokończył Flash- Jak ja to wyjaśnię Joe? I Iris? I Cait i Cisco. I doktorowi Wellsowi! - mamrotał przerażony bohater chodząc w kółko

Zirytowany tym Lenny przewrócił oczami i mocno złapał Szkarłatnego za ramiona 

-Uspokój się, dobra? Mnie też się to nie podoba - wzniósł oczy w niebo - Ta więź przecież nic chyba nie oznacza, nie? Po to się tu chciałem spotkać, żebyśmy ustalili co z tym zrobić

-Daj mi chwilę, daj mi chwilę- mówił dalej Barry, i powoli się uspokajał - Dobra, z tego co wiem, osoby, które są ze sobą połączone, są dla siebie idealnymi partnerami - przerwał, żeby sprawdzić, czy Snart go słucha - Nie wiem o tym jednak wiele więcej. Najlepiej byłoby spytać o to Caitlin...

Wiedząc, że tylko ona jest w tej chwili w siedzibie, złapał Lenny'ego za rękę i przeniósł ich szybko do S.T.A.R. Labs. W środku panowała praktycznie cisza, tylko z gabinetu doktorki dobiegała delikatna muzyka. Udali się tam razem, Flash kątem oka zauważył jak Snart lekko chwieje, nieprzyzwyczajony do takiego tempa przemieszczania. 

- Caitlin, mamy problem - zaczął pokazując na Kapitana Colda stojącego obok niego ze swoim nieustannym kpiącym uśmieszkiem - Odkryłem kogo imię pojawiło się na mojej ręce - wskazał na stojącego obok niego mężczyznę

-Snart?! - powiedziała głośniej niż zamierzała - No to mamy niezły problem, Barry...Dobra, usiądźcie na kozetce, przeprowadzę trochę badań i powiem wam trochę więcej o więzi. 

Rozłożyła na stoliku obok różne igły, szpatułki i inne przybory potrzebne do jej pracy. Potem zaczęła mówić

-Wiecie już pewnie, że jesteście swoimi idealnymi dopasowaniami - pokiwali głowami - Cóż, dowiedziałam się z Cisco też, że niektóre osoby muszą pozostawać blisko ze swoimi bratnimi duszami, inaczej wywołuje to potworny ból w przedramieniu. Nie wiem czy dotyczy to wszystkich, sami będziecie musieli się przekonać. Niektórzy wspominali też coś o możliwości kontaktowania się poprzez pisanie na skórze, ale wątpię, że u was tak będzie, z powodu mocy Barry'ego. 

-Czyli co mamy robić? - spytał Barry - Jakaś więź, nie zmusi nas przecież żebyśmy nagle zakochali się w sobie i byli razem! - denerwował się 

-Spokojnie, młody. Mi też nie uśmiecha się bawienie w związki z jakimś małolatem

-Mam 25 lat! - odburknął Allen

-Super, dziękuję za informację. Była mi niezmiernie potrzebna do życia! 

-Uspokójcie się! Słuchaj Barr, sami musicie odkryć czy za waszą więzią kryje się coś więcej. Z moich badań wynikło, że nie chodzi o ból, o to się martwić nie musicie.

- W takim razie ja wrócę do swoich obowiązków - Snart wstał i skierował się w stronę wyjścia - Do zobaczenia, Barry - i wyszedł

***

Minął miesiąc, a Allen zajęty był obowiązkami swoimi i Flasha. Dwa tygodnie temu udało mu się zamknąć Snarta i Rory'ego w Iron Heights, więc miał spokój od mężczyzny o lodowym spojrzeniu. Tak przynajmniej myślał, aż Singh nie powiedział mu, że Cold, razem z Heatwavem, Golden Glider i pięcioma innymi Łotrami zwiał. W ciągu 14 dni udało mu się wydłubać dziurę w ścianie za toaletą, rozpuścić rury w ambulatorium i opracować perfekcyjny plan ucieczki, uwzględniający pomoc pewnej pięknej lekarki. Barry dostał więc zadanie by odnaleźć ósemkę z Iron Heights, mimo, że nie uśmiechało mu się ponowne spotkanie ze swoim przeznaczonym. Tymbardziej, że od kilku dni jego ręka piecze w miejscu gdzie znajduje się napis "Lenny". 

Kolejny dzień poszukiwań minął bezowocnie. Barry kładł się właśnie do łóżka, kiedy usłyszał skrzypienie. Od razu się otrzeźwił i we Flashowym tempie przeszukał dom. Kiedy zaglądał do łazienki zauważył figurę siedzącą na toalecie i trzymającą się za ramię. Wszedł do pomieszczenia, zapalił światło i zobaczył

-Snart?! Co ty tutaj robisz? - krzyczał szeptem - Jesteś poszukiwany!

-Ukrywam się, Barry - odparł zirytowany - Chyba nie wydasz swojego przeznaczonego, hm?- zakpił

-To jest szantaż? Dlaczego miałbym mu ulec, Snart? Hm?

-Bo znam twoją tożsamość. Mówiłem już, że nie zawaham się jej ujawnić. A tak poza tym, czy nie uważasz, że do swojej bratniej duszy mógłbyś zwracać się po imieniu? 

-Czy ty ze mną flirtujesz? - zapytał Barry skonfundowany

-Być może - zaśmiał się - To jak? Mogę zostać tu na moment, Barry?

-Jedna noc, jutro ma cię tu nie być, Leonard- zagroził Allen

-Wolałbym Lenny, ale dobre i to

-Będziesz spał na kanapie, nie zamierzam odstąpić ci swojego łóżka - pogroził palcem, co Snartowi wydało się zabawne

-Oczywiście, a teraz, mógłbym się wykąpać? - skinął w stronę wanny na przeciwko

-Ehh...jasne. Zaraz przyniosę ci jakiś ręcznik. Ciuchy możesz sobie wyprać. Ustaw na krótki cykl a potem to samo w suszarce. - Wyszedł na moment a potem wrócił z niebieskim ręcznikiem. Podając go dotknął przez przypadek przedramienia Snarta, w miejscu gdzie widniało jego imię a wtedy ich obu wstrząsnęło coś w stylu delikatnego uderzenia pioruna. Barry szybko zabrał dłoń i szybko wyszedł z łazienki, a jego twarz była koloru jego stroju. 

Barry usiadł w salonie i włączył telewizor. Wciągnął się w "Historie z Los Santos" i chciał dowiedzieć się, czy operacja biznesowa planowana przez bohaterów się uda. Jego seans przerwał Lenny wchodzący ze szklanką limonkowego soku, który ukradł z kuchni młodszego. 

-No więc, mogę się tutaj położyć? - spytał nagląco

-Uh...jasne. Tylko mogę dokończyć ten odcinek? Zostało pięć minut! 

-To twoje mieszkanie - zaśmiał się i usiadł obok niego, jakby nie rozumiał pojęcia przestrzeni osobistej - Kojarzę ten serial 

Kiedy się przysiadł Barremu dużo trudniej było skupić się na oglądaniu. Cieszył się, że po spotkaniu w lesie podświadomie kupił płyn do kąpieli o zapachu limonki. Dzięki temu ciągle towarzyszył mu ten piękny zapach, który poczuł przy pamiętnym spotkaniu. W sumie dużo rzeczy kupił, które zapachem lub smakiem nawiązywały do cytrusa. Kiedy na ekranie siwowłosy bohater złapał za kolano policjanta, Snart zrobił to samo. Barry odwrócił się w jego stronę by napotkać twarz swojego wroga swojej bratniej duszy. Spojrzał mu w te lodowe oczy, potem na usta, które zbliżyły się do tych jego. Przymknął oczy i rozkoszował się pocałunkiem, który smakował- a jakże- limonkami. Wydawał się tak dobry, mimo, że czuł, że jest zakazany. Barry zignorował tę myśl i skupił się tylko na Lennym. 

*

Z samego rana, kiedy Barry szedł do kuchni napotkał Snarta, który chciał po cichu wymknąć się z mieszkania. Ponaddźwiękowym tempem podbiegł do Colda i złapał go za dłoń

-Nawet się nie pożegnasz, co Lenny? 

-Spotkamy się wkrótce, dzieciaku. Jestem w końcu poszukiwany - zamrugał - będę ukrywał się tutaj - podał mu karteczkę zapisaną zadziwiająco ładnym pismem - możesz kiedyś wpaść, bratnia duszo.

~~~~~

Koniec <3

Mam nadzieję, że podobało wam się! Może kiedyś zrobię kontynuację? Zobaczymy!!




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top