7. Nielegalny wyścig

- Opowiadaj co ci się stało w dłonie i nadgarstek. - powiedział, gdy wyjechaliśmy z osiedla.

- Krótko mówiąc to te bandaże są spowodowane moja nie uwagą, a tego siniaka zrobił mi taki jeden dupek. - wyjaśniłem i przewróciłem oczami na myśl o chłopaku.

- Mów kto, może znam.

- Nazwał się królem szkoły, więc prawdopodobnie go znasz. Taki długowłosy chłopak, Styles.

- Harry Styles? To mój przyjaciel. - moja mina zrzedła i tylko jak Liam to zauważył zaczął się głośno śmiać.

- Ty się z nim przyjaźnisz? Przecież jest totalnym dupkiem, a ty jesteś fajny!

- Skąd wiesz, że jestem fajny? Nie znasz mnie.

- Tak, ale ty chociaż nie wylałeś na mnie szejka, nazwałeś dzieckiem i zrobiłeś siniaka. - powiedziałem patrząc na drogę.

- Harry jest... dobrą osobą.- rzekł, a ja prychnąłem, gdy tylko to usłyszałem.

- Nigdy nie uwierzę w coś takiego. - stanąłem na swoim. Między nami powstała chwila ciszy. - Po co ci ta bandana? - spytałem.

- A właśnie, zapomniałbym. - zaczął szukać czegoś w kieszeni. - To dla ciebie. - podał mi taką samą zieloną chustę.

- Po co mi ona? - zapytałem, i przyjrzałem się jej dokładnie. Zwykła ciemnozielona bandana, jedyna rzecz jaka przykuła moją uwagę to wyszyte inicjały.

H.S

- Lepiej żebyś miał ją przy sobie.

- Dlaczego?

- Po prostu zaufaj mi, że tak będzie lepiej. - rzekł tajemniczo. Schowałem chustę do kieszeni dżinsowej kurtki. - Zmieniając temat, chodzisz na jakieś dodatkowe zajęcia po lekcjach?

- Na piłkę nożną.

- Szkoda, miałem nadzieję, że uda mi się ciebie przekonać na moje zajęcia.

- Jakie zajęcia? Koszykówka czy coś?

- Nie, taniec. - otworzyłem szerzej oczy - Mamy tam różne rodzaje tańca.

- Są tam zajęcia z tańca? Ale jazda. - powiedziałem.

- Umiesz tańczyć? Może przyjdziesz na trening i jak ci się spodoba to dołączysz. - zaproponował.

- Taniec to moje hobby. Coś tam czasem potańczę, ale nie wiąże z tym przyszłości.

- Piłka nożna, taniec ile jeszcze talentów w sobie kryjesz?

- Mam ci je wymienić? - zaśmiałem się pod nosem.

- Dajesz, z chęcią posłucham.

- No to oprócz piłki nożnej i tańca, umiem grać na pianinie i gitarze, potrafię śpiewać, jeździć na deskorolce, coś tam maluje i jeżdżę na łyżwach. - wymieniłem.

- Ty naprawdę jesteś człowiekiem wielu talentów! - zachwycił się.

- Nie nazwałbym tego talentami. Raczej hobby.

- Po co ci tyle hobby? - spytał.

- Cóż... w momencie gdy tracisz coś co kochasz robić, szukasz czegoś nowego. Więc szukałem, ale nic z tego nie polubiłem aż tak bardzo. - wytłumaczyłem.

- A co takiego straciłeś? - nie odpowiedziałem nic na jego pytanie tylko spojrzałem na drogę. Znowu cisza zapadła w samochodzie.

- Jeśli nie chcesz mówić to nie musisz. Spoko przecież się nie znamy, szanuje prywatność. - odezwał się po chwili.

- Dzięki, gdzie my tak właściwie jedziemy?

- Zaraz zobaczysz. - niebo było już całkowicie ciemne.

W oddali zobaczyłem świecące się świtała. Chwilę później zatrzymaliśmy na parkingu, stała tutaj spora ilość samochodów i motocykli. Wysiadłem i rozejrzałem się dookoła, paręnaście metrów dalej było pełno świateł, ludzi i głośniej muzyki.

- Tak wyglądają te wasze imprezy w Los Angeles? - spytałem ironicznie.

- To jeszcze nie impreza. Chodź bo się spóźnimy. - podeszliśmy w stronę grupy ludzi, jednak gdy brakło nam zaledwie trzech metrów wszystkie światła zgasły, a muzyka została wyłączona.

- Co tu się dzieje do cholery. - szepnąłem. To wszystko zaczęło wyglądać mi strasznie podejrzanie. Grupa ludzi ucichła. Moje ciało się spięło.

- Nie bój się, tylko oglądaj.

Gdy to powiedział w niebo wzniosło się światło. Przyjrzałem się i był to lampion. Chwilę po nim na niebie pojawiały się kolejne. Było ich pełno. Niebo wyglądało jakby setki gwiazd właśnie się na nie wzniosło. To było magiczne.

- To jest wow, poprostu wow. - wyszeptałem oniemiały. Nie mogłem odwrócić wzroku od tego widoku.

- Właśnie w taki sposób w Los Angeles zakańczamy lato i rozpoczynamy nasz ostatni rok w szkole. - położył mi dłoń na ramieniu. Oglądałem każdy możliwy lampion. Im dalej były wyglądały coraz bardziej jak prawdziwe gwiazdy.

- Niesamowite. - tylko tyle mogłem z siebie wydusić. Kochałem fakt, że tak proste rzeczy są tak piękne. Po dłużej chwili światła z powrotem się zaświeciły, a muzyka zaczęła grać.

- Chodź, bo zaraz się zacznie. - pociągnął mnie wgłąb. Przeciskaliśmy się przez ludzi.

- Co się zacznie? - spytałem głośniej, aby Liam mnie usłyszał.

- Nie zadawaj tylu pytań, Louis. - powiedział. Przeszliśmy przez ludzi i stanęliśmy. Rozejrzałem się dookoła i dopiero zdałem sobie sprawę gdzie jesteśmy.

Na torze wyścigowym

- O kurwa. - wymsknęło mi się.

- Robi wrażenie. - sekundę po tych słowach rozległ się głośny dźwięk.

Spojrzałem na Liama który patrzył podekscytowany w lewą stronę. Również popatrzyłem w tamtą stronę i ujrzałem dwa motocykle jadące po torze. Zatrzymali się na linii przy której ja i Liam staliśmy. Na środek wyszła skąpo ubrana dziewczyna trzymająca flagę. Niektóre światła znowu zgasły jednak już nie całkowicie, oświetlały cały tor. Ludzie zaczęli klaskać i krzyczeć. Przyjrzałem się motocykla i aż mnie zatkało. Jeden z motocyklów to był ten sam który zabrałem ostatnio Stylesowi.

No nie wierzę

Rozległy się trzy głośne sygnały. Dziewczyna zaczęła machać flagą i gdy machnęła na dół, ruszyli. Rozległy się gwizdy i wrzaski.

- Dajesz Harry! - usłyszałem krzyk jakieś dziewczyny obok mnie. Była wyższa ode mnie, miała długie proste brązowe włosy i mocny makijaż. Ubrana w obcisłą czarną sukienkę i szpilki. Do jej torebki była przczypiona zielona bandana. Zaraz jej tyłek wyjdzie bokiem.

Przyglądałem się dwóm jadącym kierowcą. Jechali łeb w łeb, jednak motocykl na którym jechał Styles radził sobie lepiej.

- Za szybko wciska sprzęgło. - powiedziałem obserwując jadącego chłopaka. Robił już czwarte kółko.

- Skąd wiesz? - spytał Payne i zmarszczył brwi.

- Po prostu to widzę.

- Uda ci się skarbie! Wygrasz to. - wrzasnęła dziewczyna obok mnie. Wykrzywiłem twarz na jej pisk.

- Jeśli nie ogarnie tego sprzęgła to nie wygra. - odparłem.

- Teraz ósmy zakręt, od niego może wszystko zależeć. - wyczułem lekko stres w jego głosie.

Grupa ludzi zamilkła. Wszyscy przyglądali się ściągającym się chłopakom. Byli na tej samej pozycji i to chyba jest ósmy zakręt, Styles przyhamował i skręcił gwałtowanie. Stracił na prędkość jednak wyrobił na zakręcie, jego przeciwnik zrobił to samo. Przez parę sekund Styles był pierwszy jednak druga osoba go dogoniła.

Paręnaście sekund później przejechali przez metę. Był remis. Nikt nie wygrał ani nikt nie przegrał. Zatrzymali się kawałek za metą. Zsiedli ze swoich motocykli i zdjęli kaski. Spojrzałem na chłopaka którego nie znałem. Był wysoki i dobrze zbudowany, jego włosy były lekko dłuższe ale idealnie pasowały do jego twarzy. Zaczęli iść w naszą stronę. Dziewczyna stojąca obok mnie zaczęła biec w ich wysokich szpilkach w stronę Stylesa. Rzuciła się na niego wbijac w usta. Chłopak odwzajmnil pocałunek, przewróciłem oczami na ten widok.

Spojrzałem znowu na drugiego chłopaka do którego podszedł jakiś inny chłopak. Zaczęli coś gadać i spoglądać na mnie.

- Co ty tu robisz do cholery. - ostry głos wyszedł z ust Stylesa który pojawił się znikąd.

- Liam mnie zaprosił. - odpowiedziałem pewnym siebie głosem i spojrzałem mu w oczy. Ta głupia dziewczyna cały czas starała się o jego atencję i łapała go za ramię.

- Kendall nie teraz. - sarknął na nią. - Nie powinieneś tutaj przychodzić. Payno po co go tu zabrałeś?

- Jest fajny, nie sądziłem, że nie może tu przyjść. - rzekł niewzruszony.

- Niall wie, że tu jesteś? - spytał.

- Nie musi wiedzieć.

- Kurwa, dzieciaku...

- Co Styles po przegranej wyżywasz się na innych? - nieznajomy który jeszcze chwilę temu się z nim ścigał podszedł do nas.

- Spadaj stąd Flynn, to nie twoja sprawa. - bruknął do niego. Ten się nim nie przejął i podszedł jeszcze bliżej.

- Jestem Lee Flynn. - przedstawił się - Podobał ci się wyścig?

- Był w przypadku. - odpowiedziałem.

- A moja jazda? Prawda, że jestem lepszy od niego. - zaśmiał się. Skrzywiłem się na jego słowa.

- Serio obchodzi cię zdanie tego dzieciaka? - spytał ironicznie Styles.

- Byłeś dobry. - nie jechał zbyt wybitnie, więc słowo dobry to i tak było dużo.

- Dobry? Byłem dobry? - zaśmiał się głośno znowu. - Patrzcie wszyscy, on sądzi, że byłem tylko dobry! - poczułem wzrok ludzi na nas.

- Tak, byłeś tylko dobry. - rzekłem - Ja jestem lepszy. - jego mina zmieniła się na dużo groźniejszą.

- Myślisz, że jesteś lepszy ode mnie? - warknal.

- Ja tak nie myślę, ja to wiem. - mój głos był pewny. Jestem lepszy od niego.

- Niezłe żarty, ale skoro tak sądzisz to może sprawdzimy twoje umiejętności? Chcesz się ze mną ścignąć czy się boisz?

- Louis? Co tu robisz? - o cholera to Niall.

- Nie boje się. Z chęcią się przejadę.

- Że co? Ty nigdzie nie jedziesz. - Niall pojawił się przede mną.

- No to ustalone, ścigamy się za pięć minut.

- Chwila, chwila. - wtrącił się Styles - On nie ma swojego motocykla, nie ma na czym się ścigać.

- Mogę jechać na twoim.

- Na moim? Nigdy w życiu.

- Przecież wiesz, że umiem jeździć. - odparłem. No kurwa nie mogę wyjść na goło słownego.

- Wiem, że kradniesz ludziom motory i umiesz się na nich utrzymać. Nie mam pojęcia jak jeździsz. - powiedział.

- Możesz dać nam chwilkę? - spytałem Flynna.

- Pięć minut. - odpowiedział i odszedł z nieznajomy chłopakiem.

- Czy ktoś może mi wytłumaczyć co tu się dzieje? - spytał już zirytowany Niall.

- Twój głupi braciszek chcę się ścigać z Flynnem. I to na moim motocyklu. - odpowiedział na jego pytanie ten dupek.

- Oszalałeś? Louis nie będziesz się z nim ścigał. - stwierdził.

- Będę. Dobrze wiesz, że jestem lepszy od niego.

- Może kiedyś tak, ale przecież od dawna...

- Niall posłuchaj mnie. Ja nigdy nie przestałem tego robić, rozumiesz? - chłopak zmarszczył brwi i zacisnął szczękę - Okłamywałem cię, bo bałem się, że wygadasz wszystko mojemu ojcu. Nadal umiem jeździć.

- Oklamywałeś mnie przez ten cały czas?

- Musiałem, nikt o tym nie mógł wiedzieć. - spojrzałem w dal gdzie stał Lee z chytrym uśmiechem i mnie obserwował.

- Nie mam pojęcia o czym mówicie i mnie to szczerze mało obchodzi. Tomlinson nie pójdziesz na moim motorze. - przerwał nam znowu Styles.

- Możemy pogadać na osobności? - spytałem i odszedłem kawałek. Styles wyplątał się z objęć dziewczyny i podszedł do mnie - Styles, ja wiem, że ty mnie nie lubisz i to z wzajemnością, ale uwierz mi, że jestem dużo lepszy od Lee. Pożycz mi ten motocykl, proszę.

- Nie ma na to szans, nie znam cię.

- Co chcesz w zamian? Naprawdę zrobię cokolwiek chcesz. - muszę zdobyć ten motocykl. Styles popatrzył gdzieś w dal i zaczął się zastanawiać.

- Chcę jeszcze jedną przysługę. - odparł.

- Jeszcze jedną? Na luzie.

- A do tego jeśli cokolwiek stanie się z moim motocyklem to zabiję cię, potem przywrócę, oddasz mi pieniądze za niego i znowu cię zabiję. - powiedział śmiertelnie poważnie.

- Dużo tego zabijania, ale nie przeszkadza mi to. Daj kluczyki. - wystawiłem dłoń.

- Nie tak szybko, cały czas będę przy tobie jakbyś miał jakiś głupi plan. - rzekł nie dając mi kluczyków.

- Obojętnie. - westchnąłem. Wróciłem do Nialla, Zayna i Liama. Ta dziunia Kendall gdzieś zniknęła.

- Powinieneś mi powiedzieć. - rzucił blondyn.

- Wiem, nie lubiłem cię okłamywać, ale nie mogłem ryzykować, że się wygadasz.

- Przecież bym tego nie zrobił! - oburzył się.

- Niall posłuchaj. - zacząłem - Mój ojciec nigdy nie miał się dowiedzieć o tym co się dzieje w Londynie, a jednak się dowiedział. Tak samo mogło być z tą sytuacją, mogłeś przypadkiem coś powiedzieć, a Mark zaczął by drążyć temat aż w końcu by się dowiedział.

- Rozumiem. - przytaknął i spuścił wzrok.

- To nie znaczy, że ci nie ufam, bo ufam i to bardzo. Po prostu nie chciałem ryzykować.

- Mówię, rozumiem.

- Zdecydowałeś się już? Jedziesz czy cykorzysz. - odezwał się Flynn, który nawet nie wiem kiedy do nas podszedł.

- Nigdy się nie boje. Jedziemy.

- No to świetnie. Zaczynamy zaraz.

- Muszę założyć kask i rękawice. - zwróciłem się do Stylesa. Ten przewrócił oczami i pokazał mi ręką abym poszedł za nim. Oprócz mnie poszedł też Payne, Zayn i Niall. Stanęliśmy po chwili na linii startu tam gdzie czekały obydwa motocykle.

- Z kaskiem nie powinno być większych problemów, bo już go miałeś na sobie. Mam większe dłonie niż ty dzieciaku, więc rękawice będą chyba za duże. - podał mi rękawice, spróbowałem włożyć jedną dłoń jednak przez to, że miałem zabandażowane dłonie strasznie mnie piły mimo różnicy w wielkości.

- Muszę zdjąć opatrunki. - powiedziałem zdejmując rękawice. Zacząłem odwijać bandaż z lewej dłoni, po chwili zostało zdjąć tylko gaze. Zaszczypało mnie zdejmowanie, ponieważ lekko przykleiła się do rany. Spojrzałem na moją dłoń. Knykcie były czerwone i zmasakrowane. Na niektórych zaczęły robić się małe strupki.

- Kiedy ty to zrobiłeś? Dosłownie minęło parę godzin odkąd widziałem cię na parkingu. - spytał Styles. Nie odpowiedziałem tylko zacząłem odwijać drugą dłoń. Prawa wyglądała jeszcze gorzej. Westchnąłem zrezygnowany.

- Nieważne. Daj te rękawice jeszcze raz. - znowu włożyłem jedną rękawice. Tym razem była dużo luźniejsza. Materiał ocierał moje dłonie. Zacisnąłem zęby i nie pokazałem, że mnie to rusza. Włożyłem drugą rękawice. Liam podał mi kask, szybko założyłem go na głowę i zapiąłem.

- Gotowy? - spytał sarkastycznie Flynn. Wszedłem na swój motocykl.

- Gotowy.

- Wiesz co, dam ci dodatkowe pięć sekund, żebyś się nie popłakał po przegranej. - pokręciłem głową na jego słowa.

- Jeśli coś się stanie z moim motocyklem to coś zabije, pamiętaj. - odparł Styles. - Ale uważaj na siebie, nie chcę mieć dzieciaka na sumieniu.

- Jakby to ciebie jeszcze obchodziło czy sobie coś zrobię. - prychnąłem i odpaliłem motocykl. Chłopak odszedł na bezpieczną przestrzeń.

- Uważaj na siebie Tommo. - rzekł Niall i również odszedł. Zayn machnął do mnie i poszedł za nim. Został tylko Liam.

- Louis uważaj na ostatnim kółku, a dokładniej na ósmym zakręcie. Możesz tam się wywalić z toru. - poinstruował mnie.

- Spoko, wiem co robię.

- Powodzenia. - rzucił i odszedł. Na tor weszła ta sama dziewczyna z flagą.

- Pamiętaj tylko pięć sekund! - krzyknął do mnie. Dziewczyna zaczęła machać flagą, znowu usłyszeliśmy trzy krótkie dźwięki i jeden długi który zwiastował o rozpoczęciu wyścigu. Żaden z nas nie ruszył. Spojrzałem na chłopaka który już patrzył na mnie.

- Czemu nie jedziesz?!

- Wykorzystuje moje pięć sekund. - odpowiedziałem, uśmiechnąłem mimo tego, że on tego nie widzi. Chłopak ruszył wściekle. Ja pojechałem tuż za nim. Już na pierwszym zakręcie udało mi się go wyprzedzić. Flynn nie ma szans ze mną.

Pierwsze okrążenie wygrałem ja. Lee był tuż za mną, jednak to i tak za mało na wygraną. Jechałem pewny siebie, w każdy zakręt wchodziłem idealnie.

Gdy Flynn jechał wcześniej ze Styles'em rozpoznałem jego taktykę. Widziałem jak jeździ. Jak zachowuje się na torze.

Kolejne trzy kółka poszły łatwo. Flynn tylko raz wyrównał się ze mną. A tak to cały czas jechał z tyłu. Właśnie jechaliśmy ostatnie okrążenie. Poczułem jakieś ciążenie, zerknąłem do tyłu i jak się okazało to ten dureń trzymał się mojego motocykla.

- Co ty wyprawiasz?! Chcesz nas zabić! - krzyknąłem, nie miałem pojęcia czy mnie nie słyszy.

Przyspieszyłem jeszcze bardziej, musiałem uważać zbliżał się ósmy zakręt. Tam uda mi się go zgubić. Chłopak cały czas trzymał się mnie. Widziałem, że się przestraszy, puści mnie i zwolni, bo nie wyrobi na zakręcie. Ale ja wyrobie.

Tak jak przypuszczałem puścił mój motocykl i zaczął zwalniać. Jednak ja przyspieszyłem jeszcze bardziej, nie bałem się. Wcisnąłem sprzęgło i skręciłem kierownicą. Motocykl się przechylił na lewą stronę jednak nie upadłem. Jechałem dalej, wyprostowałem motor i ruszyłem na pełnej do mety. Wygrałem. Zatrzymałem się parę metrów za linią mety, Lee chwilę po mnie zatrzymał się obok.

- Kurwa mać. - wyszło z jego ust gdy zdjął kask.

- Czy ciebie pojebało! Mogłeś nas zabić! - wykrzyczałem, gdy zszedłem z motoru i zdjąłem kask.

- Nie przesadzaj. - bruknął. Podeszli do nas ludzie. Spojrzałem na Stylesa z wymalowaną wygraną na twarzy.

- Co mam nie przesadzać? Nie masz pojęcia co mogło się stać!

- Ale się nie stało. - zdjął rękawice. - Mam dla ciebie propozycję. Dołącz do mojego gangu.

- Gangu? - zaśmiałem się. Jakiego gangu do cholery.

- Masz. - w jego dłoni widniała czerwona bandana.

Czerwona bandana

Rozejrzałem się po ludziach, osoby stojące bliżej Flynna miały również przyczepiony czerwone chusty, a osoby bliżej Stylesa zielone. Czyli o to tu chodzi. To są kolory gangów. Kto w tych czasach tworzy gangi.

- Dzięki, ale mam już tą. - wyjąłem z kieszeni kurtki zieloną bandanę. Twarz Flynna zrobiła się znowu zła.

- Należysz do gangu Stylesa?

- Czy należę? Nie wiem. W ogóle nie mam pojęcia o co tu do cholery chodzi.

- Louis odpuść. - usłyszałem głos Nialla koło siebie. Nie zamierzałem odpuścić. Zauważyłem, że Styles zmienia swoje miejsce i staje tuż za mną.

- W takim razie nie powinno cię tu być. Skoro nie jesteś w żadnym z gangów to oznacza, że wygrałem z tobą. - Flynn posłał mi zwycięski uśmiech.

- Ty jesteś głupi? Każdy tutaj obecny widział, że to ja wygrałem, nie zależnie od tego czy należę do jakiegoś durnego gangu czy nie. - oburzyłem się.

- Jak mnie nazwałeś? - podszedł do mnie bliżej tak, że musiałem unieść wzrok do góry.

- Głupim. - powtórzyłem - Wygrałem i żadne idiotyczne zasady tego nie zmienią. Ja wygrałem, nie ty.

- Powiedz to jeszcze raz a mnie po pamiętasz. - spojrzałem w jego szare tęczówki. Oczy chłopaka wyrażały furię. Łatwo go wyprowadzić z równowagi.

- Ja wygrałem, nie ty. - powiedziałem - Ty ze mną przegrałeś, ja z tobą wygrałem. - poczułem dłoń na swojej klatce piersiowej. Styles stojący za mną trzymał mnie i przyciągnął do siebie. Czułem swoim tyłkiem jego krocze.

Cholera

- Tomlinson odpuść. - wyszeptał mi przy uchu.

- Zabije cię. - zrobił coś czego w życiu bym się nie spodziewał. Wyjął pieprzoną spluwę. Moje oczy się rozszerzyły, a oddech przyspieszył. Serce zaczęło walić jak szalone co Styles musiał wyczuć, ponieważ zaczął trzymać mnie jeszcze mocniej.

- Nie boje się ciebie. - może to co powiedziałem było głupotą, ale nie dam się zastraszyć. Przybrałem poważną minę i mimo szybko bijącego serca patrzyłem na niego znudzonym wzrokiem.

- W takim razie musisz być szalony. - nie spuszczałem wzroku z pistoletu którym do mnie celował.

- Może jestem. - odpowiedziałem nadal pewnym siebie głosem.

- Przeproś mnie. - rozkazał. Nie miałem takiego zamiaru. Nie strzeli, za dużo świadków. Wszyscy ludzie zebrani wokół nas zamilkli. Tylko było słychać grającą muzykę z głośników.

- Nie.

- W takim razie. - powiedział i w tym momencie Styles pociągnął mnie i zakrył swoim ciałem. Usłyszałem wystrzał. Pisk dziewczyn i krzyki innych. Zacisnąłem oczy. Naprawdę strzelił? Po chwili ciało Stylesa odkryło moje. Miałem zgięte nogi, powoli wyprostowałem się i spojrzałem na chłopaka. Styles patrzył z morderczym wzrokiem, ale nie na mnie, na Lee Flynna.

Pistolet który trzymał Flynn był ustawiony do góry. Patrzył cały czas na mnie. Jego wzrok wiercił dziurę w moim ciele. Nie spuszczał wzroku ze mnie. Mimo tego, że Styles się niego rzucił i trzymał za bluzę którą miał na sobie.

- Pojebało cię?! - krzyknął. - Chciałeś w niego strzelić?

- Nie należy do żadnego z gangu. - odpowiedział nadal patrząc na mnie. Poczułem jak ktoś łapie mnie za ramię spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem Nialla którego wzrok wyrażał strach.

- Należy do mojego. Więc jeśli jeszcze kiedykolwiek go tkniesz to pożałujesz. - zagroził kręcono włosy.

- Jeszcze jedno złe słowo na moje konto, to nie żyjesz chłopaczku. - zwrócił się do mnie Flynn. Wyrwał się z rąk Stylesa i odszedł ze swoją grupą.

- A ty. - Styles naskoczył na mnie - Co ty sobie myślałeś? Nie masz pojęcia jak bardzo niebezpiecznym człowiekiem on jest, mógł ci zrobić krzywdę.

- Ale nie zrobił.

- Ten koleś trzy miesiące temu wyszedł z więzienia za naprawdę złe rzeczy, więc mógł ci zrobić coś strasznego. - chłopak stał blisko mnie - W tej chwili masz wrócić do domu. Już nigdy tutaj nie przyjdziesz.

- Nie zmusisz mnie. - powiedziałem. - Liam jest jakaś fajna impreza teraz?

- No jest u...

- Payno cicho! - krzyknęli Zayn, Styles i Niall w tym samym czasie.

- Świetnie, jedziemy na imprezę! - powiedziałem entuzjastycznie. Podszedłem do Liama i pociągnąłem go za rękę - Muszę się w końcu zabawić, bo mnie pokurwi w tym mieście.

- Nie wiem czy to jest dobry pomysł, Louis. - powiedział gdy odeszlismy od grupy osób.

- Chcę w końcu poczuć się wolny. - spojrzałem na niego - Zawieziesz mnie tam?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top