27. Szczera rozmowa

Razem ze Stylesem ganialiśmy się przez kolejne dobre pół godziny. Gdy Jeff nas zobaczył nie mógł uwierzyć jak to się stało, że całe nasze twarze są pokryte farbą. Koniec końców wyszło na to, że żaden z nas nie wygrał. Każdemu z nas skończyła się farba, a żaden nie zdobył flagi. Na szczęście nasze ciuchy prawie w całości były czyste. No właśnie prawie. Styles uznał, że świetnym pomysłem będzie jeszcze dodatkowo ubrudzenie mnie farbą po ciele. Całe moje dłonie i trochę koszulka były brudne zielono-niebieskiej farbie. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym mu się nie odwdzięczył i również go trochę pobrudziłem. Chociaż trochę to mało powiedziane. Myślę, że skończył gorzej niż ja. Na nasze szczęście, a bardziej Stylesa, Jeff dał mu folię malarską, żeby nie ubrudzić foteli w samochodzie.

- Kocham tą piosenkę. - powiedział Styles podgłaśniając radio. Utwór który leciał to Colors od Helsay. - You're ripped at every edge but you're a masterpiece
And now you're tearing through the pages and the ink - zaśpiewał, spojrzałem na niego zaskoczony. Wow ten chłopak ma głos.

- Everything is blue
His pills, his hands, his jeans
And now I'm covered in the colors
Pulled apart at the seams
And it's blue
And it's blue
Everything is grey
His hair, his smoke, his dreams
And now he's so devoid of color
He don't know what it means
And he's blue
And he's blue - zaśpiewaliśmy razem bujając się do piosenki. Szeroki uśmiech widniał na mojej twarzy, gdy śpiewaliśmy razem. Nawet nie byłem tego świadomy, samo tak wyszło. I w takim stanie dojechałem pod swój dom. Przez resztę drogi śpiewaliśmy do różnych piosenek które akurat leciały w radiu. Muszę przyznać, że naprawdę jest to dobra zabawa.

- Mój ojciec pewnie jest wściekły. - rzekłem, gdy Styles zatrzymał samochód przed bramą.

- Przesadzasz, na pewno nie będzie źle. - przewróciłem oczami na jego słowa.

- Nie znasz go tak dobrze jak ja. - nacisnąłem na klamkę jednak ta nie ustąpiła. Zdziwiony zrobiłem to jeszcze raz, ale znowu drzwi się nie otworzyły. - O co chodzi? Czemu zamknąłeś drzwi? - spytałem trochę spanikowany.

- Uspokój się. Chciałem ci powiedzieć o jednej rzeczy zanim mi uciekniesz. - wyjaśnił i na jego słowa uspokoiłem się trochę.

- Więc?

- Jutro po treningu pojedziemy w pewne miejsca. I nawet nie próbuj mi uciekać na tej swojej deskorolce, bo i tak cię złapie. Jestem pewien, że tam ci się spodoba, więc nie masz się co martwić. W dodatku...

- Mark się nie zgodzi. - podałem pierwszy argument.

- Zgodzi.

- Nie.

- Tak. Jestem pewien, że się zgodzi, powiesz mu, że będziesz ze mną. I za nim zaczniesz wygłaszać o tym, że nie ma szans, że mu to powiesz, bo Niall się dowie to jemu wciśniesz kit, że będziesz w sklepie u Zacka. - Styles ewidentnie był zadowolony ze swojego toku myślenia.

- A co jeśli Niall się dowie od Marka, że go okłamałem, przecież do tego wystarczy chwila. Co mam powiedzieć ojcu, gdy zapyta gdzie idziemy? Jak mam potem wyjaśnić Niallowi, że spędzam z tobą czas? W twoim planie jest pełno niedociągnięć. - odpowiedziałem i spojrzałem na ekran, żeby sprawdzić która jest godzina. Jednak pierwsze co mi się rzuciło w oczy to data. Dwudziesty ósmy września, godzina dziewiętnasta.

- Przesadzasz. Coś się najwyżej wymyśli. Widzimy się jutro.

- Świetnie. - bruknąłem niezadowolony z planu Stylesa. Już nawet nie chodziło o to, że będę musiał spędzić z nim czas, ale o to jak ten plan był gówniany. I ile mogło wyjść z niego niepowodzeń. Znowu nacisnąłem klamkę ale drzwi nadal się nie otwarły - No co jeszcze?!

- Nie uważasz, że powinieneś mi podziękować za zorganizowanie tak świetnej połowy dnia?

- Ja pierdole. - wyszeptałem pod nosem - Dziękuję Styles za zabranie mi czasu. Jednakże muszę przyznać, że bawiłem się całkiem nieźle. Możesz mnie już wypuścić?

- Jeszcze buzi na pożegnanie. - spojrzałem na niego wzrokiem mówiącym "Serio?", ale on jedynie uniósł swoje kąciki ust do góry. Przewróciłem oczami i niechętnie pochyliłem się do przodu, a nasze usta się zetknęły. Był to krótki niewinny pocałunek.

- Już?

- Nie spodziewałem się pocałunku w usta, sądziłem, że najwyżej zaszczycisz mnie pocałunkiem w policzek. Wersja którą wybrałeś jest zdecydowanie fajniejsza - powiedział odblokowując drzwi. Pokrecilem głową i wysiadłem z samochodu.

- Na razie Styles. - rzuciłem i z strzaskiem zamknąłem drzwi od samochodu.

Gdy już zamknąłem furtkę, usłyszałem powiadomienie i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Styles wysłał mi zdjęcia i filmiki które zrobił po tym jak skończyliśmy grę. Na początku się zdenerwowałem i nie chciałem, żeby robił mi zdjęcia, jednak obiecał, że nikomu ich nie pokaże. W końcu odpuściłem, bo nie chciałem psuć tej chwili. Mimo wszystko dobrze się bawiłem i wierzę, że Styles nie pokaże tych zdjęć innym osobom. Niekontrolowanie moje kąciki ust poszły do góry. Zdjęć nie było zbyt dużo, a niektóre były rozmazane. Puściłem jeden z filmików który mi wysłał.

- Jak ci się podobało? - spytał Styles stając obok mnie. Obydwoje byliśmy umazani farbą. Chłopak przerzucił sobie rękę przez moje ramię. Spojrzałem na niego z szerokim uśmiechem.

- A jak myślisz? - zapytałem. Styles popatrzył na mnie.

- Myślę, że jesteś zachwycony. - na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.

- Cóż trochę szkoda, że nie udało mi się trafić tobie w jaja, ale nie było tak źle. Przynajmniej mogłem ubrudzić ci całą twarz farbą. - wyznałem szczerze. Znowu na moment zapatrzyłem się w jego oczy, ale na szczęście opamiętałem dosyć szybko. Jeden z loków wydostał się z jego koka i spadł mu na czoło. Podniosłem powoli rękę i poprawiłem mu go.

- Nie sądzisz, że należy mi się jakaś nagroda za to, że jednak nie wsadziłem ci balona w dupę? - poruszał sugerowanie brwiami.

- A ty nie sądzisz, że należy mi się jakaś nagroda za to, że nie strzeliłem ci w jaja?

- W porządku. Co byś chciał jako swoją nagrodę? - spytał.

- Jeszcze nie wiem, zastanowię się nad tym i dam ci znać potem. A ty co byś chciał? - nie sądzę, że powinienem mu dawać nagrodę, ale trudno. Styles zrobił dziubek z ust. Pokreciłem niezadowolony, ale przybliżylem do niego i nasze usta złączyły się w pocałunek. Ale przed tym jeszcze ułożyłem swoją dłoń tak, żeby na nagraniu nie było widać, że nasze usta się stykają. Oczywiście wiadomo, że się całujemy, ale nie widać tego tak bardzo.

Filmik skończył się parę sekund później. Wszedłem do domu oglądając resztę zdjęć. Na wszystkich ja i Styles byliśmy cały czas uśmiechnięci. Przyjemnie się je oglądało.

- Louis! - automatycznie, gdy usłyszałem krzyk Nialla to zablokowałem telefon i schowałem go do kieszeni - Gdzieś ty był? I czemu jesteś cały brudny?

- Byłem... z Zackiem. - skłamałem szybko.

- Zackiem? - spytał, ale w jego głosie było czuć, że mnie nie wierzy.

- No tak. Po tym jak Kate mnie zdenerwowała i wyszedłem to uznałem, że pójdę do niego do sklepu. Zack uznał, że pójdziemy razem na paintballa. I tak wyszło, że trochę się ubrudziłem. Koniec przesłuchania?

- Masz szczęście, że twój ojciec musiał jechać do biura. - powiedział, ale w jego oczach było widać to wątpienie w moje słowa.

- To świetnie, chociaż w tym mam farta. Idę się umyć. - minąłem Nialla i poszedłem na górę do swojego pokoju.

Gdy wreszcie odświeżony wyszedłem spod prysznica położyłem się na swoim łóżku i odetchnąłem. Leżałem tak parę dłuższych chwil aż usłyszałem skrobanie po drzwiach. Za pierwszym razem to zignorowałem, ale gdy powtórzyło się kolejne dwa razy wstałem w końcu z łóżka. Za drzwiami siedział przeszczęśliwy Ares. Wpuściłem psa do środka, a ten pierwsze co zrobił to wskoczył na moje łóżko.

- Jasne, rozgość się. - mruknąłem, podszedłem do niego i kucnąłem. - Wygodnie? - spytałem głupio i pogłaskałem go po głowie. Pies jedynie ruszał swoimi oczkami. - Pewnie nie przyszedłeś tutaj, żeby ze mną posiedzieć. - na moje słowa podniósł głowę do góry - Idziemy na dwór? - Ares momentalnie wstał i zaczął skakać po moim łóżku. A po chwili lizać mnie po twarz.

Mimo zmęczenia wstałem na proste nogi i wyszedłem razem z Aresem. Wychodząc z domu nikogo nie spotkałem co mimo wszystko było nie małym zaskoczeniem. Nawet Ellie się tutaj nigdzie nie kręciła. Nie przejąłem się tym zbytnio tylko poszedłem na plażę. Nie miałem ochoty na bieganie za to Ares biegał jak szalony. Co chwilę wbiegał w wodę, a potem tarzał się po piasku. Będę musiał go potem umyć jak wrócimy. Znalazłem nawet dla niego patyka i wyrzucałem daleko w ocean, a on biegł jakby od tego zależało jego życie. Rozglądałem się dookoła aż pewnym momencie zauważyłem znajomą osobę.

- Kogo me oczy widzą. Liam Payne! - powiedziałem głośno, żeby zwrócić uwagę chłopaka na siebie. Liam spojrzał na początku zdezorientowany, ale potem na jego twarzy pojawił się uśmiech.

W szkole miałem okazję parę razy porozmawiać z Liamem. Co prawda były to krótkie proste rozmowy, ale miło mi się z nim gadało. Mieliśmy wspólny język co też dużo pomagało. Payne jest naprawdę fajnym gościem. I tak naprawdę jedną z paru osób które tutaj poznałem.

- Louis, szczerze nie spodziewałem się ciebie tutaj. - wyznał odkładając swoją deskę surfingową na piasek.

- Dlaczego?

- Jestem na plaży codziennie, a ciebie spotkałem tu tylko raz. - wyjaśnił.

- Zazwyczaj jestem tam u siebie, ale Ares prosił o wyjście, więc przeszedłem się z nim. Dlaczego jesteś codziennie na plaży?

- Cóż ty mówiłeś, że masz milion hobby. Ja może nie mam ich tak wiele, ale surfowanie jest jedynym z nich. - odpowiedział głaszcząc psa który cały czas się do niego tulił. - Umiesz surfować?

- Cóż, Londyn nie jest połączony w żaden sposób z wodą, więc moja odpowiedź brzmi nie. Nie potrafię, ale nie twierdzę, że nie chciałbym się nauczyć. - Liam rozsunął swój strój i zdjął go do połowy. Na moment mój wzrok zatrzymał na jego brzuchu. Umięśnionym brzuchu i to bardzo. Jednak szybko wróciłem wzrokiem na jego twarz. Na całe szczęście Payne nie zwrócił zupełni uwagi na moje zachowanie.

- Mogę cię kiedyś nauczyć jeśli byś chciał. - zaproponował i usiadł na piachu.

- Jasne, z chęcią.- powiedziałem i usiadłem obok niego.

- Ile już tak właściwie jesteś w LA?

- Prawie miesiąc. Definitywnie o miesiąc za długo.

- Nie podoba ci się tutaj?

- Cóż wiem, że Los Angeles jest marzeniem każdego nastolatka, ale nie moim. Znaczy jak byłem młodszy to chciałem tutaj przyjechać. Nawet byłem tutaj zanim mój ojciec się tu przeprowadził, ale później moje podejście się zmieniło. - odpowiedziałem bawiąc się piaskiem. Ares położył się obok mnie.

- Byłeś już tutaj wcześniej, ile razy?

- Ile ogólnie razy tutaj byłem? Pierwszy raz byłem tutaj jak miałem jakoś dziewięć lat. Nie pamiętam za wiele z tego, ale byłem. I potem dwa razy, gdy już Mark się tutaj przeprowadził.

- Jak to możliwe, że nigdy cię nie spotkałem? - Liam nie mógł uwierzyć, że już wcześniej byłem w LA.

- Ostatni raz byłem tutaj dwa lata temu. I zazwyczaj spędzałem czas z Niallem, do tego te przyjazdy nie były zbyt długie. Nie spędzałem tutaj więcej niż tygodnia. Naprawdę Niall nigdy o mnie nie wspominał? - spytałem, pamiętam jak spotkałem po raz pierwszy Liama i też wspomniał, że Niall o mnie nie mówił. Nie żebym tego oczekiwał.

- Wspominał o przyjacielu który mieszka w Wielkiej Brytanii, ale nie mówił, że jesteś synem Marka. - pokiwałem głową, może to nawet lepiej. Znam Nialla i wiem może czasem nieświadomie powiedzieć o parę słów za dużo. - A właśnie. Jak tam Niall i... Zayn.

- Czemu mówisz to takim głosem?

- Jakim?

- Takim jakbyś udawał, że to zwykłe pytanie, ale tak naprawdę bardzo się tym przejmujesz. - wyjaśniłem patrząc na bok jego twarzy. Westchnął po chwili i poprawił swoje włosy.

- Są już razem? - jego głos był cichy.

- Nie, przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Dlaczego mnie o to pytasz? Przecież się z nimi przyjaźnisz.

- Ostatnio trochę oddaliliśmy się od siebie. - wyjaśnił. - Mało już im  brakuje do bycia razem.

- Tak, myślę, że jest to kwestia krótkiego czasu. Wydają się naprawdę szczęśliwi razem. Zaynowi nie zamyka się nigdy buzia na temat Nialla. - ostatnie wypowiedziane zdanie miało w sobie tyle zazdrości.

- Liam? - powiedziałem, a moja brew uniosła się do góry, chłopak odwrócił głowę w moją stronę. - Czy ty lubisz Zayna? W no wiesz ten inny sposób?

- Aż tak bardzo to widać? - westchnął ciężko.

- Bardzo. - uśmiechnąłem się do niego lekko - Bardzo mi przykro Liam. - położyłem dłoń na jego ramieniu.

- W porządku.

- Wiesz, mimo, że nie wierzę w tą całą prawdziwą miłością. Czy miłość od pierwszego wejrzenia. Po prostu miłość, to rozumiem jak boli odrzucenie. Rozumiem jaki to ból, gdy ktoś ważny dla ciebie wybiera kogoś innego zamiast ciebie, a ty nie możesz nic z tym zrobić.

- Tak długo się starałem, żeby Zayn mnie polubił w ten sposób jaki ja lubię jego, ale on wybrał Nialla. Nie żebym miał mu za złe. Niall jest świetnym człowiekiem i nie wątpię, że będzie świetnym chłopakiem. Tylko to po prostu boli. Chciałbym wiedzieć czego nie mam ja, a ma to Niall. - wyznał patrząc w ocean.

- Liam tu nie chodzi o to, że tobie czegoś brakuje. Niczego ci nie brakuje. Nie znam cię długo, ale jestem pewny, że jesteś niesamowitym człowiekiem. To, że zakochałeś się w osobie która nie odwzajemnia twoich uczuć nie oznacza, że jesteś gorszy. - chciałem wesprzeć Liama. Naprawdę musiało go mocno boleć odrzucenie. - Czy Zayn wie, że go lubisz?

- Chyba tak. - odpowiedział po chwili i wziął głęboki oddech - Kiedyś, a dokładniej jakoś półtorej miesiąca temu pocałowałem go na imprezie. Byłem pijany, z resztą on też. Nie oddał pocałunku. Nie jestem pewien czy to pamięta. Jak widzieliśmy się dwa dni później to zachowywał się jakby taka sytuacja nie miała miejsca. Chociaż widziałem jak czasem zerka na mnie i wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. Uznałem, że nie chcę psuć naszej relacji i nie pytałem. Żyłem z myślą o tym pocałunku, ale widząc jak Zayn i Niall coraz bardziej się w sobie zakochują coś we mnie pękło. Zacząłem ich unikać. Miałem nadzieję, że wtedy będzie mniej bolało. Jednak to boli jeszcze bardziej. Nie straciłem tylko osoby którą kocham, a dwóch dobrych przyjaciół. Jestem mi tak wstyd. - schował twarz w dłoniach. Jeździłem powoli dłonią po jego ramieniu. Nie widziałem co mam powiedzieć.

- Tak bardzo mi przykro Liam. Nie zasługujesz na takie cierpienie. - to były jedyne sensowne słowa jakie mogłem znaleźć w głowie.

- Wszystko spieprzyłem. To moja wina. - podniósł zapłakany wzrok na mnie. Rozchyliłem usta, ale po sekundzie je zamknąłem. On naprawdę cierpi z powodu miłości. Przyciągnąłem Liama do siebie. Payne położył głowę na moim ramieniu i cicho płakał. Jeździłem dłonią po jego plecach w geście pocieszenia. Nie lubię przytulania, ale również nie lubię patrzeć na krzywdę ludzi.

- To nie twoja wina. Naprawdę to nie jest twoja wina.

- Tak bardzo go kocham. - jego głos się złamał. Nic nie odpowiedziałem. Moja mama nie raz powtarzała, że jeśli nie umiemy znaleźć słów do danej sytuacji, aby kogoś pocieszyć to najlepszym co można zrobić to po prostu być przy tej osobie. Taki człowiek potrzebuję zwyczajnie wsparcia kogoś innego. Warto po prostu być, nawet bez słów. - Dziękuję Louis. Przepraszam, że tak się rozkleiłem. Po prostu nikomu jeszcze o tym nie mówiłem, jesteś pierwszy. - powiedział po dłuższej chwili. Odsunął się i zaczął wycierać twarz mokrą od łez.

- Nikomu o tym nie powiedziałeś? Nawet Stylesowi? Przecież mówiłeś, że jesteście najlepszymi przyjaciółmi. - rzekłem zdziowny.

- Harry ma dużo swoich problemów, nie chciałem mu jeszcze dokładać swoich. Nie chcę go też dekoncentrować, musi skupiać się na treningach.

- Treningi ważniejsze od najlepszego przyjaciela? To nie w porządku. - stwierdziłem.

- Nie rozumiesz. Bardzo mu na tym zależy. Chcę dostać stypendium sportowe. - powiedział broniąc swojego przyjaciela.

- Dlaczego? Przecież jest bogaty. Nie wierzę, że rodzice nie daliby mu pieniędzy na dalszą edukację.

- Jego rodzice chcą, żeby Harry poszedł na studia tutaj. Chcą, żeby uczył się dalej w LA na studiach biznesowych. A później jeśli wszystko pójdzie zgodnie z ich planem to przejmie posadę swojego ojca w firmie którą stworzyli razem z twoim ojcem. - patrzyłem nie dowierzając w to słyszę.

- To jest... chore. Oni zaplanowali mu całe życie. Przecież to jest niedorzeczne. - odparłem wymachując ręką, bo to był absurd.

- Zgadzam się. Harry też ma tego świadomość. Dlatego tak bardzo chcę dostać to stypendium. - zamilkł na chwilę. - Wcześniej myślałem, że jego rodzice są tacy wyluzowani. - prychnął. - Ale odkąd mi o tym powiedział zrozumiałem dlaczego pozwalali mu na to wszystko. Wiesz, te wszystkie motocykle, tatuaże, robienie co mu się żywnie podoba. Robią to tylko po to, żeby potem trzymać go na smyczy jak psa.

- Ja pierdole. - uciekło z moich ust.

- Dlatego też się ściga. Żeby potem mieć pieniądze na wyprowadzkę. - nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. Nie mieściło mi się to w głowie. - Kurwa nie wiem czy powinienem ci o tym mówić. Proszę nie mów o tym nikomu.

- Spokojnie, nie martw się. Nikomu nigdy o tym nie powiem. Jestem dobry w trzymaniu sekretów. - obiecałem.

- Nie wiem co masz w sobie Louis, ale naprawdę czuję, że mogę być z tobą totalnie szczery. - uśmiechnąłem się lekko na jego słowa.

- Dziękuję, to naprawdę miłe.

- Muszę się już zbierać. - odparł po chwili i wstał na równe nogi. Zrobiłem to samo. Pożegnałem się z Liamem i rozeszliśmy się w dwie różne strony.

- Hej Liam! - krzyknąłem jeszcze za nim. Na szczęście nie odszedł daleko. - Jestem chyba ostatnią osobą na tym świecie która powinna dawać takie rady, ale uważam, że powinieneś porozmawiać ze Stylesem. To twój najlepszy przyjaciel i ci pomoże, zrozumie cię. Nie bój się jego reakcji ani tego, że dołożysz mu swoich problemów. On cię wesprze, jestem tego pewny. - powiedziałem. Liam pokiwał głową na moje słowa po czym odwrócił się i odszedł.

Jak wiele sekretów skrywa Styles?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top