13. Szklane dziecko
Kolejne dni minęły aż zbyt spokojnie. Głównie spędzałem czas sam lub z Niallem. Na szczęście Styles dał mi spokój, nie dzwonił ani nie pisał. Czułem jego wzrok na sobie w szkole lub na treningach. Parę razy zaczepił mnie niby przypadkiem, przechodząc zawadzając za moje ramię, ale poza tym było w porządku.
Był już późny ranek, a ja nie miałem odwagi wyjść ze swojego pokoju. Dzisiaj z rana Lottie wróciła do domu, próbowałem się przekonać i ją przywitać. Jednakże w momencie, gdy nie widzisz kogoś tak długo i nie rozmawiasz prawie w cale to jest trochę niekomfortowe. Nawet byłem już w połowie schodów na dół, żeby do niej pójść, ale gdy tylko usłyszałem jej głos, stchórzyłem.
Niestety lub stety nie mogłem się chować wiecznie w swoim pokoju. Niall napisał do mnie prosząc, żeby zszedł na wspólne śniadanie i żadna odmowa nie wchodzi w grę.
Więc teraz znajdowałem się za ścianą i tylko dwa kroki dzielą mnie od zobaczenia mojej młodszej siostry. Gdy wszedłem do pomieszczenia zobaczyłem ją, mała Lottie nie była już taka mała. Miała długie do pasa blond włosy, jej figura się zmieniła, stała się bardziej kobieca, a rysy twarzy z delikatnych dziecięcych zrobiły się ostrzejsze.
- Cześć Lottie. - odezwałem się jako pierwszy. Dziewczyna stała przede mną z talerzem w ręku. Jej niebieskie oczy robiły we mnie dziurę.
- Cześć Louis. - przywitała się. Jej głos był cichy. Tak jakby rozmawiała z kimś obcym. Ale czy nie byliśmy dla siebie obcy? Przez ostanie cztery lata widzieliśmy się tylko raz. - Miło cię widzieć.
- Ciebie również. - ta rozmowa była tak cholernie sztywna. To nie wygląda jak pogawędka brata i siostry, a nasza dwójka była tego doskonale świadoma. I jak widać nie tyle my.
- No co wy? Przywitajcie się jak prawdziwe rodzeństwo, a nie jakieś przedstawienie odstawiacie. - odezwał się nasz ojciec. Nikt z nas nie wykonał żadnego ruchu. Patrzyliśmy na siebie, ona czekała na mój ruch, a ja na jej - W tej chwili! - moja siostra była owiele bardziej podatna na rozkazy ojca. To ona się ruszyła podchodząc do mnie przytulając. Odwzajmniłem uścisk. Był słaby, bardzo niepewny, trwał zaledwie parę sekund. Jednak to było miłe znów przytulać swoją młodszą siostrę.
Lottie opowiadała o tym jak wyglądał jej wyjazd i ilu nowych rzeczy się nauczyła. Mówiła to z taką fascynacją w głosie, że nie mogłem przestać jej słuchać. Po parunastu minutach ojciec przerwał jej monolog.
- Naprawdę się cieszę, że ci się podobało. Może Louis teraz ty odpowiesz Lottie jak spędziłeś swój pierwszy tydzień w nowym domu. - zaproponował ojciec. Spojrzałem na siostrę której wzrok zmienił się na zdenerwowany, ale jednocześnie zawiedzony.
- Umm, myślę, że wyjazd Lottie jest ciekawszy. Niech ona opowiada. - powiedziałem.
- Nie wstydź się, przecież nie widziałeś jej tyle czasu.
- Powiedziałem, że nie. - wziąłem gryza kanapki.
- Louis...
- Mark daj spokój, później sobie porozmawiają. Może chcą wszystko powspominać na osobności? - naprawdę dziękowałem w myślach Lei za wtrącenie się w rozmowę.
- No właśnie, Mark. - powiedziałem sarkastycznie. Denerwuje mnie, że musi się we wszystko wtrącać.
Rozmowy zaczęły toczyć się dalej. Lottie przestała mówić już o swoim wyjeździe i skupiła się na słuchaniu innych. Zacząłem rozmawiać o dziejszej imprezie urodzinowej Nialla. Chłopak miał urodziny parę dni temu, ale dopiero dziś była wyprawiana impreza. Blondyn razem z Leą i Markiem uznał, że nie będzie jej robić tu w domu, tylko wynajmą taki typowy dom na imprezy. Nawet nie wiedziałem, że coś takiego jest, ale naprawdę były domy na wynajem na różne imprezy.
- Dobrze moi drodzy muszę lecieć na spotkanie. Louis uważaj na siebie i jeśli będziesz chciał gdzieś wyjść to napisz do mnie albo poinformuj o tym Leę. Uważaj na siebie synu. Mam nadzieję, że zobaczymy się jeszcze przed imprezą urodzinową Nialla. - wstał ze swojego miejsca i podszedł do Lei całując ją w głowę na pożegnanie. Wrócił do mnie i położył dłoń na moim ramieniu. - Miłego dnia wszystkim.
Wyszedł z pomieszczenia wróciłem wzrokiem na Lottie która już na mnie patrzyła. Jednak jej wzrok wyglądał na wkurzony, jakby była tym zirytowana. Posłałem jej zdezorientowane spojrzenia, nie rozumiejąc o coś się wścieka. Po chwili Lea również stwierdziła, że ma papierkową robotę i będzie u siebie w biurze na trzecim piętrze w domu.
- Zadowolony? - spytała moja siostra gdy Lea zniknęła na schodach.
- Z czego miałbym być zadowolony? - zapytałem kończąc swoje jedzenie.
- Znowu masz swoją ulubioną atencję. - prychnęła.
- Ulubioną atencję? O czym ty mówisz Lottie?
- Cała uwaga wszystkich będzie na tobie. - odpowiedziała.
- Nie rozumiem, o czym ty mówisz Lotts? - tym razem zapytał Niall, który nadal siedział z nami przy stole.
- O czym mówię? Znowu to Louis będzie tym najważniejszym dzieckiem. A z resztą, nawet jak go tu nie było to był najważniejszy. - wymachiwała rękami.
- Najważniejszym? Głupota.
- Wiesz co to jest szklane dziecko? - spytała.
- Wiem, nawet nie próbuj sądzić, że ty jesteś szklanym dzieckiem. To jest absurd. - powiedziałem. Jak ona może myśleć tak o sobie.
- Absurd? Ty zawsze byłeś ważniejszy. Zawsze to ty Louis byłeś tym bardziej kochanym dzieckiem. Za każdym razem tata i mama bardziej troszczyli się o ciebie. "Louis jesteśmy z ciebie dumni", "Uważaj na siebie synku", "Jesteś taki delikatny, że musimy zawsze wiedzieć gdzie jesteś i z kim", "Louis skarbie dobrze się czujesz?". A ja? Zawsze mówili, że dam sobie radę sama. Za każdym razem, ja dam sobie radę, ale na ciebie chuchali jak na porcelane. - mówiła - Myślałam, że gdy wyjadę razem z tatą, to wreszcie to ja będę ta ważniejsza. Nareszcie będzie się o mnie troszczyć tak jak o ciebie. Ale nie! Nawet gdy tu przyjechaliśmy to on mówił tylko o tobie. Ty, ty i tylko ty! Cały czas gadał jaki ty biedny, że zostałeś w Londynie z mamą. Martwił się, że cię musi tam zostawić. Znowu byłeś tylko ty! Nie masz pojęcia jak to boli. Za każdym razem jestem niewidzialna. Nawet teraz na śniadaniu, chciał, żebyś ty mówił, nie ja!
- Lottie...
- Nie przerywaj mi. Całe życie było nie sprawiedliwe. Ty miałeś turnieje na które jeździłeś, przyjaciela z którym mogłeś spędzać czas kiedy ci się żywnie podobało. To ciebie mama bardziej kochała. Zawsze ciebie. Miałeś z nią taką dziwną więź, którą ja ci zawsze zazdrościłam. Ja nigdy nie mogłam złapać z nią wspólnego języka. Mimo tego, że miałam dziesięć lat, gdy wyjechałam to nie mogłam się dogadać z własną matką! To boli, wiesz? Z żadnym z rodziców nie mam tak dobrych kontaktów jak ty. Tak właśnie się czuje, jak szklane dziecko. Które jest niewidzialne, nikt go nie widzi. - słowa siostry mnie bolały.
Naprawdę tak o mnie sądziła? Naprawdę sądziła, że rodzice woleli mnie, a nie ją? Nigdy tego tak nie odbierałem. Zawsze sądziłem, że nasi rodzice traktowali nas równo.
Mieliśmy uwagę na równi. Może rzeczywiście ja i mama mieliśmy taką specjalną więź, ale ona też dużo z nią rozmawiała. Nie raz widziałem jak śmiały się we dwie z różnych rzeczy. A teraz wygaduje takie rzeczy.
- Nie wiedziałem, że tak się czujesz. - rzekłem po chwili.
- Nie wiedziałeś. - bruknęła - Bo ty nie widzisz nigdy nic więcej niż czubek własnego nosa. - walnęła pięścią w stół i wstała ze swojego miejsca. Wychodząc z jadali tupała głośno pokazując swoją frustracje.
- Ale się porobiło. - odezwał się blondyn.
- Ona mnie nienawidzi. - odparłem.
- Nie mów tak. Jesteście rodzeństwem, kochacie się. Brat i siostra. - położyłem głowę na jego ramieniu.
Widzę czubek własnego nosa
Poczułem wibracje z kieszeni i wyjąłem telefon z kieszeni. Sprawdziłem od kogo dostałem wiadomość. Kurwa Styles. Jeszcze jego tu brakowało.
- Muszę się przejść. - powiedziałem chwilę później. Niall pokiwał głową na zrozumienie i uśmiechnął się do mnie na pocieszenie.
Styles napisał mi, że nikogo nie ma w domu i czeka już na mnie. Wszedłem do jego domu bez pukania, bo skoro nikogo nie było, to co to za różnica. Do jego pokoju wszedłem również bez jakiegokolwiek zapowiedzi. Chłopak siedział przy biurku i sprawdzał coś w komputerze. Położyłem się płasko na brzuchu w poprzech na jego łóżku.
- Szybki jesteś. - stwierdził Styles - Ale bez kultury, wszedłeś do mojego pokoju bez pukania.
- Zróbmy co mamy zrobić i daj mi iść do domu. - mruknąłem mając twarz w pościeli.
- Coś ty taki nie w humorze?
- Nie pytaj.
- Jesteś strasznie marudny, bardziej niż zazwyczaj. - łóżko się ugięło co oznaczało, że Styles jest już obok.
- Świetnie. - bruknąłem.
- Co się stało? - złapał za mój podbródek i odwrócił moją głowę, żebym na niego spojrzał.
- Pokłóciłem się z siostrą. - powiedziałem. Nie wiem, dlaczego zwierzałem się Stylesowi z moich problemów, ale był dobrym słuchaczem.
- Lottie już wróciła? - pokiwałem głową. Styles leżał obok mnie, nasze twarze były blisko siebie. - O co się pokłóciliście?
- A czy to ważne. - stwierdziłem. Przysunął się do mnie i pocałował w usta.
- Mów, z czystą głową będziemy lepiej się bawić. - przewróciłem oczami na to, że chłopak myśli tylko o jednym.
- Sądzi, że jest szklanym dzieckiem. Mówi, że rodzice wolą mnie, nie ją. Że ona zawsze była pomijana. - wyjaśniłem.
- Oh.
- Oh? To jest twoja odpowiedź?
- No co? To przykre, że tak się czuje. Bycie szklanym dzieckiem jest okrutne.
- Wiem o tym. - zbulwersowałem się - Znam definicję tych słów, ale ja nigdy tego nie widziałem. Powiedziała, że mnie za to nienawidzi.
- Jest zła, ludzie mówią różne rzeczy w złości.
Musiałem zapytać Stylesa o jedyną ważną sprawę. Wiedziałem, że on jako jedyny będzie ze mną szczery. Więc zaczerpnąłem powietrza i patrzyłem prosto w jego oczy.
- Nie lubimy się. Ja to wiem, ty to wiesz, ale obiektywnie czy uważasz, że patrzę tylko na czubek własnego nosa? - musiałem zdziwić go tym pytaniem, bo ściągnął brwi ku sobie.
- Chcesz wiedzieć czy jesteś samolubny? Znam cię trochę ponad tydzień, ale mogę stwierdzić, że trochę tak. - po jego słowach odwróciłem się na plecy i przymknąłem oczy.
Czyli to prawda. Jestem samolubny, jak mogłem tego nie zauważyć? Nigdy nie pomyślałem o sobie w ten sposób. Wszyscy wokół mnie muszą tak o mnie sądzić.
- Okej. - szepnąłem. Chłopak podniósł się do góry i zawisł nade mną.
- Jednak sądzę również, że jest coś w tobie. Jeszcze nie rozgryzłem co to jest, ale myślę, że jest to coś... innego. Coś fascynującego. - wyszeptał prosto w moje usta.
- Fascynującego? - spytałem cicho.
- Mhm. - musnął moje usta. Wplątał swoją dłoń w moje włosy i zaczął nią powoli poruszać. Ten gest wpadł w mój gust przez co jęknąłem prosto w jego usta.
Mimo złego humoru starałem się rozluźnić. Seks ze Stylesem nie był moją wymarzoną czynność, ale podczas niego przestawałem myśleć o czymkolwiek innym. Starałem skupiać się na każdym ruchu który wykonuje chłopak. Chciałem zapamiętać schemat który wykonuje, ale problem polegał na tym, że tego schematu nie było. Styles za każdym razem robił coś innego, jedyna rzecz która się powtarzała to to, że kocha dominować. Na ogół nienawidziłem, gdy ktoś mi rozkazuje i zawsze pyskowałem, ale przy nim starałem gryźć się w język. Po ostatnim razie, gdy groził mi bronią, a potem kazał mi ssać swojego kutasa i połknąć jego spermę, wolałem zamknąć mordę.
- O kurwa. - powiedziałem, gdy język Stylesa zaczął jeździć po mojej szyi. Zacisnąłem dłonie na jego koszulce, a w swoim brzuchu poczułem ścisk. Tak przyjemne, a jednocześnie dziwne uczucie które we mnie buzowało było nie do opisania.
- Jeśli to ci się podoba to nie masz pojęcia co czeka cię wieczorem. - rzekł po chwili.
Wieczorem? No kurwa
- Jesteś niewyżyty. - wymsknęło mi się. Ten chłopak naprawdę nie umiał wytrzymać bez seksu. Jestem pewien, że spotykał się z Kendall przez ten czas, gdy do mnie nie pisał.
- Niewyżyty? Coraz ciekawe te określenia. - ścignął ze mnie koszulkę badając dłońmi moje ciało. Znowu jego dłonie były wręcz gorące, ale sygnet który posiadał na jednym z palców zimny jak lód. To sprawiało, że moje ciało reagowało dreszczami, ale przyjemnymi dreszczami.
- Lubieżny bardziej ci się podoba? - spytałem sapiąc, odchylając głowę do tyłu. Cichy śmiech wydobył się z jego ust.
- Znaczą to samą, więc też mi się podoba. - jego dłoń zaczęła pocierać mojego penisa przez materiał ubrań. - A teraz zamknij się, bo inaczej zabawimy się inaczej.
Dupek
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top