Warrior

Dla mojego kochanego matoka, za podwójne uśmiercenie bohaterów(znowu). Już się tak na mnie nie złość unnie MatoTynka ❤ Tym razem nikogo nie zabiłam^^  Za błędy przepraszam i życzę miłego czytania <3

"Warrior Is Back
We Gonna Rock This
Uh-huh
Oh~No~WoahWoah~
B-A-P "

Dostaliśmy niełatwe zadanie. Odbić zakładników z łap lokalnego gangu. Mimo, że sami byliśmy postrachem całej Korei Południowej i nie tylko. Współpracowaliśmy po cichu z krajową policją. Współpraca to jednak zbyt dużo powiedziane... Bardziej trafne jest tu stwierdzenie, że posiadaliśmy wtyki w całej policji. Te gamonie nawet nie wiedzą, że mamy pozakładane podsłuchy na wszystkich komendach. Od tylu lat starają się nas wytropić, a żaden z nich nawet nie pomyślał, że podsyłamy im złe tropy, które prowadzą do ślepego zaułka. Układy miałem wszędzie. Nie tylko Korea była zależna od nas ale i inne kraje. Psy Króla pilnowały naszych interesów poza krajem. Chyba za dużo powiedziałem jak na początek... Nawet nas nie przedstawiłem! Jesteśmy B.A.P yes Sir! Nasze hasło : Na smoka co ma dwa oka przysięgamy! Być odważni, lojalni, i że się nie damy! Jacy jesteśmy? Jesteśmy najlepsi! Żaden gang w całej Korei, Japonii, jak i na całym świecie nie powinien z nami zadzierać. Jesteśmy absolutem! Nie jedno starcie z gangami przeżyliśmy. Nie tylko z takimi lokalnymi. Napatoczyła się nam na drogę nawet Yakuza. Z każdego starcia wychodziliśmy bez większego szwanku. Ani razu nie straciliśmy ludzi w potyczkach różnego kalibru. Czy to mowa o torach nielegalnych wyścigów, czy to w starciu z bronią białą lub palną w ręku. Jesteśmy perfekcyjni! Każdy człowiek należący do B.A.P musi być wyjątkowy, dlatego bardzo skrupulatnie dobieram sobie współtowarzyszy. Moi ludzie muszą być doskonale wyszkoleni w każdej dziedzinie. Później idą na specjalizacje w tematach, w których najlepiej i najswobodniej się czują. Matogang musi składać się z samych najlepszych. B.A.P nie zostawia śladów po swoich akcjach. Członkowie naszego stowarzyszenia, nie pozwalają nawet szarej społeczności domyślać się, że należą do mojej bandy. Prowadzą podwójne życie. Księgowi, sławne gwiazdy k-popu, dziennikarze, lekarze, pielęgniarki, elektrycy, pracownicy banku, biznesmeni... Jesteśmy zasilani nie tylko z wygranych akcji. Nawet niektóre rodziny królewskie jak i światowej sławy osoby postanowiły dołożyć się majątkowo do naszego skarbca, w zamian za ochronę. Pokrótce przedstawię wam elitę:

Min Yoongi - jeden z najsławniejszych Koreańczyków, który dostał się do drużyny NBA. Wybitny koszykarz i w wolnej chwili podziemny rapper. Do tego człowieka lepiej nie podchodzić bez kija i kaftanu bezpieczeństwa gdy śpi. To on opracowuje w większości plany operacji. Ksywka August D, a dla przyjaciół i podziemia Suga.

Jung Daehyun - nasz najzdolniejszy lekarz. Zrobił specjalizację w dziedzinie psychologii, medycynie sądowej, pediatrii, chirurgii i chirurgii estetycznej. Dae nie jeździ z nami na misje. W bazie ma zbyt dobrze wyposażone sale operacyjne, by wyściubiać nos na zewnątrz, gdzie jest niebezpiecznie. Nasz zespołowy leniuszek i głodomor. Ksywka KekeMato.

Kim Himchan - najlepszy i najbardziej nieuchwytny handlarz bronią na całym świecie. Mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa. Nawet nie wiem jak mam go opisać, za długo się znamy i zbyt dużo tajemnic sobie powierzyliśmy. Jeden z najbardziej lojalnych i oddanych mi osób.  Ksywka TatsMato.

Moon Jongup - policyjna wtyka. Podwójny agent sił specjalnych, najstarszy syn ministra Moon Yeonghwana. Uppie żyje w swoim świecie, co czyni go dość niewinnym człowiekiem. Pozory potrafią mylić, i Jongup jest tego idealnym przykładem. Ksywka DadaMato.

No i na koniec ja, Bang Yongguk. Komandos wojskowy, były towarzysz oddziału Czarny Smok i Biały Tygrys. Wielokrotnie odznaczony orderami za służbę wojskową. Lider Matogangu. Z zawodu rapper i producent muzyczny. Ksywka ShishiMato.
~~~
Pozbieranie sprzętu i ludzi nie zabrało mi dużo czasu. Wszystkim zajął się Himchan i Jongup. Moim zadaniem było powiadomienie Dae o ewentualnej konieczności zszywania czyjegoś ciała. Niby formalność, ale jednak dość ważna.  Zapakowaliśmy się do aut i wyruszyliśmy w okolice makazynów w PyeongChang. Na miejscu byliśmy po około godzinie. Podzieliliśmy się bronią, omówiliśmy ostateczną taktykę i ruszyliśmy do akcji.  Przeciwników nie było tak dużo. Spodziewałem się większej obstawy. Wszyscy czekali na mój sygnał do rozpoczęcia cichego ataku. Odwróciłem głowię w lewo a tam zauważyłem śliczną, zapłakaną buzię, którą z chęcią miałbym na wyłączność. Ja pierdole. Widziałem jak zabawiali się z tym młodym chłopakiem. Gwałcili go na oczach pozostałej zakneblowanej dwójki. Jeden z nich miał nawet w ustach szmatę, do uciszania więźniów. To zdarzenie będzie dla nich urazem do końca życia. Bez dobrego psychologa się nie obejdzie. Reszta zakładników leżała porozrzucana po całej hali. Co tu się dzieje? Kurwa, masowa rzeź tu miała miejsce? Jakiś pojebany rytuał?

- Ten chłopaczek o owalnej twarzyczce jest mój! - usłyszałem stłumiony krzyk koszykarza. Serio teraz miłości mu się zachciało? Wiem, że Yoongi nie bawi się w jednorazowe przygody, więc  koniowaty chłopak musiał nieźle namieszać Minowi w głowie. Jednak jesteśmy na jebanej misji a on chce się już teraz w związki bawić? W sumie nie zwróciłem  zbyt dużej  uwagi na pozostałą dwójkę. Ten zakneblowany był  dość  niskim chłopakiem o szczupłej budowie ciała i bardziej bojowej postawie. Drugi natomiast  był  wyższy  od towrzysza o koniowatej twarzy i przerażonym wzroku. Gdy się  na niego  patrzyło, widziało  się  przerażone  zwierzę  a nie człowieka.

- Suga kurwa! Ogarnij się jesteśmy na misji. Miłostki będą później - warknąłem po cichu do niego i oddaliłem się w stronę zgwałconego chłopaka. Jego przerażony wzrok podziałał na mnie gorzej niż śmierć przyjaciela z dzieciństwa. Załzawione oczka, porozcinana skóra na całym ciele, podbite oko i rozcięta warga. Podchodziłem do chłopaka powoli, z wysoko uniesionymi rękoma, aby pokazać mu, że nie mam nieczystych planów wobec niego.

- Hej spokojnie, nie jestem tu po to, aby zrobić Ci krzywdę. Spokojnie podejdę do Ciebie bliżej i pomogę Ci dobrze? - spytałem słodziaka.

Przypominał mi trochę moje ulubione żelki z dzieciństwa. Wiem, dziwne porównanie. Ten jedynie skinął główką. Jak już mówiłem, słodziak z niego. Podszedłem do stołka, do którego był przywiązany i najdelikatniej jak tylko potrafiłem, starałem się go rozwiązać. Chłopak musiał byc wykończony, bo nie dał rady utrzymać się na nogach. Prawie upadł na ziemię z wycieńczenia, gdybym tylko nie zareagował w porę. Szybko złapałem go i mocno wtuliłem w moją pierś. Powolutku i na spokojnie usadziłem nas na podłodze. Chłopak wzdrygnął się na uczucie mojego dotyku, jednak zacisnął dłonie na materiale mojej bluzy. Głowę wtulił w moja klatę piersiową i zaczął delikatnie drżeć. Po chwili usłyszałem jego szloch. Rozejrzałem się po hali, w której się znajdowaliśmy. Część z chłopaków patrzyła wygłodniale na młode ciałko ukryte u mego boku. O nie. Ni chuja. Odpierdolić się od niego złamasy niemyte. Każdego po kolei zgromiłem wzrokiem i po odsyłałem do bazy. Został ze mną jedynie Uppie i Suga.

- Hej kolego poczekaj tylko. Za chwilę, jeśli tylko będziesz chciał, to znowu się przytulisz, jednak wypadałoby Cię w coś ubrać. Nie wyjdziemy tak na zewnątrz. Chłopaczek odkleił się na chwilkę ode mnie, więc zdjąłem za dużą i luźną na mnie koszulkę, przy okazji ubierając w nią słodziaka. Nie chciałem zrobić mu krzywdy, ani nie interesowało mnie wykorzystanie go. Co jednak trzeba przyznać. Z postury młodzieniec był bardzo atrakcyjny. Delikatnie wyrzeźbiony tors, długie i szczupłe nogi, śliczna buźka. Delikatny jak róża, jednak coś czuję, że ta róża posiada ukryte kolce i cholerny temperament. Mój szósty zmysł się nie myli.

- Jak się nazywasz śliczny? - naprawdę mnie to ciekawiło.

- Choi Junhong, znajomi nazywali mnie Zelo - jego cichy głosik rozbrzmiał mi przy uchu. Rozpływam się. Zelo, Żelo, Żelek.. Ha! A jednak nie pomyliłem się z porównaniem go do moich ulubionych żelków. Objąłem go i przycisnąłem bliżej siebie.

- Dobrze Zelo,więc  gdzie mieszkasz, skąd  pochodzisz? Obiecuję, że odstawimy was do domu, gdy opatrzy was lekarz.

- Nie chcę  tam wracać. Hobi i Jae pewnie też nie - opuścił łepek i zacisnął  piąstki na materiale mojej koszulki.

- Dlaczego, przecież to Twój dom? - nie powiem, zdziwił  mnie. Jak można  nie chceć wrócić  do własnego domu...
- Do bidula nikt nie chce wracać. Tam nikt się  tobą  nie interesuje. Bójki są  na porządku  dziennym.

No to mnie kurwa zaskoczył. Nie spodziewałem się, że cała  trójka  ma tak straszną  przeszłość. Mimo mojej nienawiści do rodziców ( o rodzeństwie tego nie powiem), to troszczę się  i o nich. Decyzja  o przygarnieciu całej  trójki  nie zajęła  mi nawet pół  minuty.

- Junhonie co lubisz robić, co Cię  interesuje?  - widać moje pytanie dość go zaskoczyło.

- Muzyka hyung, to moje zamiłowanie - odrzekł  mi cichutko, jakby w sierocińcu był  za takie marzenia karany. Dzięki  działalności  B.A.P dzieciaki zaczną  nowe, lepsze życie.

- Umiesz śpiewać? 

- Raczej wolę rapować...

- Bang Yongguk. Mów  mi Yongguk, lub jak Ci wygodniej - odpowiedziałem mu, gdy tylko widziałem,  jak niepewnie  zerkał nie wiedząc czy może zapytać  o moje imię.

- A mogę mówić do Ciebie Gukkie?

- Może być - posłałem w jego stronę delikatny uśmiech.

- Więc Gukkie-hyung dziękuję  z uratowanie mi życia - słodko  się  uśmiechnął.

- Wracajmy do domu, od dziś  należycie  do B.A.P i bez dyskusji - powiedziałem  to władczym tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Żelo  nawet nie protestował. Podniosłem  więc  go i zabrałem  w stronę  jedynego auta stojącego  na parkingu. Wcześniej  oczywiście  poinformowałem moich współtowarzyszy, że chłopcy  od dziś  należą do rodziny  i zabieramy ich ze sobą. Nikt nie miał  nawet ochoty się  temu sprzeciwiać. Nowa trójka  była  wręcz przeszczęśliwa. Yoongiemu świeciły  się  z radości  oczy a Uppie odetchnął z ulgą, bo wreszcie mógł  wrócić  do Channiego, który  postanowił  pojechać  i ogarniać  wcześniejszą  grupę.
~~~
Od tego wydarzenia minęły dokładnie trzy lata. Dużo się pozmieniało. Jung Hoseok aka "Hobi" dostał się na studia taneczne, Youngae studiuje tak samo jak Zelo kierunek artystyczny, specjalizację wokal i rap. Każdy z nich dość szybko otrząsnął się po tych traumatycznym przeżyciach i jeszcze szybciej wpasowali się w naszą pokręconą rodzinkę... Hobi stworzył cukierkowy związek z naczelną marudą, czyli Minem, Jae podkochuje się ze wzajemnością w Dae, no a ja i Zelo bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Siedziałem wieczorem na kanapie oglądając jakiś wojenny film. Po raz pierwszy nie skupiałem się na fabule. Jedyne co mnie interesowało, to Jelly będący w swoim pokoju. Przyszedł dziś  uchachany z zajęć, od razu powędrował  do swojego królestwa, w którym  się  zamknął. Żadna  próba dostania się  do niego, kończyła  się fiaskiem.

- Gukkie mogę  się  dosiąść ? - jego cichy szept rozbrzmial mi tuż  przy uchu.

- Oczywiście  maluchu - mimo przerośnięcia mnie przez tego dzieciaka, nadal nazywałem go moim maluchem. Chłopak  szybko wpakował  sie na miejsce obok mnie i razem zaczęliśmy  oglądać.

- Hyung ten film jest nudny, próbmy coś ciekawszego  - jego mruczenie mi do ucha nie pomagało, szczególnie kiedy spojrzałem  na jego strój. Dokadnie tak wyglądał  trzy lata temu, podczas tej na w pół feralnej nocy. Miał  na sobie dokładnie  tę  samą  koszulkę  i nic po za tym. Wyglądał mega seksownie. Boziu Guk junior opadnij i nie wstawaj.

- Gukkie chodźmy  do pokoju i pobaw się  ze mną -  czy on mi właśnie  przygryzł ucho?! Owszem zblizylismy sie do siebie przez ten czas. Owszem cholernie mi sie podoba, owszem bardzo mi na nim zleży i owszem kurewsko mam ochotę  go wypieścic ale nie wiedziałem, że on czuje to samo.

- Jesteś  pewnien Zelo?  - przycisnąłem  go do mojej klatki piersiowej i wtulilem w siebie jeszcze bardziej. Nawet szpilki miedzy nas nie dałoby się wcisnąć.

- Jak niczego innego Yonnguk O P P A!

I w tym momencie wszystkie moje hamulce puściły. Nie interesowała mnie już przeszłość. Właśnie mogłem stworzyć szczęśliwy związek po kres moich dni z osobą, którą kocham. Nie przepuszczę takiej okazji. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się w jego pokoju. Dobrze, że w bazie dziś nikogo nie było. Oj mały coś  czuję, że rano nie wstaniesz tak szybko...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top