just tell me about you.

you are the main character in the movie called me

Gdyby ktoś zapytał Hyunjina, co kochał najbardziej w byciu idolem, nie zastanawiałby się ani przez chwilę, bo doskonale znał odpowiedź na to pytanie od początku jego kariery — i brzmiała ona stays. Bowiem to właśnie fani od samego początku napędzali jego ambicje, sprawiali, że chciał to robić i tworzyć właśnie dla nich. Byli przy nim w tych gorszych chwilach i w tych lepszych, sprawiając, że został tym, kim był dzisiaj.

Lecz gdyby ktoś spytał go, co najbardziej kochał w swoim życiu, to jednak by się zawahał. Bo w końcu było wiele rzeczy, które kochał — swoją rodzinę, psa, pasje, przyjaciół, więc czy dało się tak po prostu wybrać tę jedną, najważniejszą wartość? Po dłuższym zastanowieniu z tej grupy zapewne wskazałby rodzinę, więc także przyjaciół z zespołu, którzy po tak długim czasie razem również stali się jej częścią. Jednakże w odmętach jego wielkiego serca zalegało coś, czego z jakiś przyczyn się wstydził — gdyż doskonale wiedział, że powinien kochać wszystkich członków zespołu tak samo, jak swoich braci i najlepszych przyjaciół. Jak więc doszło do tego, że było inaczej?

Przez większość swojego życia uważał, że zakochać można się było jedynie wtedy, gdy druga osoba wiedziała o twoich uczuciach i ponadto je odwzajemniała. W przeciwnym razie to nie była miłość, a jedynie zauroczenie, fascynacja charakterem i duszą bądź zwykły pociąg seksualny. Wszystko to jednak zmieniło się, gdy na jego drodze stanął nikt inny, jak Han Jisung. I chociaż gdy zobaczył go po raz pierwszy w wytwórni — niskiego, drobnego chłopca o wielkich, okrągłych policzkach i naraz dumnym i pewnym siebie uśmiechu, nigdy by nie pomyślał, że skończy właśnie tak, to jednak po ponad sześciu latach znajomości musiał przyznać się przed sobą do tego, że był w nim zakochany — na zabój i nieodwracalnie.

Doskonale wiedział, że gdyby przeniósł się w czasie i powiedział szesnastoletniemu sobie, że kiedyś zakocha się w tym wkurwiającym kurduplu, to wyśmiałby samego siebie. Nawet teraz wydawało mu się to niezwykle ironicznie i niewiarygodne — jak od nienawiści przeszedł do miłości. Pamiętał doskonale wiele ich bezsensownych kłótni jeszcze z predebiutu, o czym stays nie pozwalały mu zapomnieć, nadal nazywając ich „rap better, dance better duo". Oj, bez zawahania przyznałby, że był w tych czasach okropnie głupi — z zazdrości o charyzmę, umiejętność i uwielbienie pozostałych członków, co zaślepiło mu na początku to, jaki Jisung był rzeczywiście. Prawda była jednak taka, że nadal był głupi — lecz teraz z miłości.

Na przestrzeni lat od predebiutu ich relacja naprawdę się zmieniła. Od nienawiści przeszli do tolerowania się i nim Hyunjin zdążył się obejrzeć, Jisung stał się najbliższą mu osobą. Nie potrafił już bez niego żyć i nie chodziło już nawet o to, że zaczął darzyć go uczuciami, którymi nie powinien — Han stał się też jego najbliższym przyjacielem, bratnią duszą. Problem tkwił w tym, że sam popełnił błąd, pozwalając swojemu sercu z biegiem lat coraz bardziej otoczyć się uwielbieniem i podziwem do młodszego chłopca, które w końcu zaowocowały uczuciem, którego nazwanie zajęło równie dużo czasu. Jednak gdy w końcu zdał sobie sprawę z tego, że to było coś więcej, niż przyjaźń, że zaczął darzyć Jisunga romantyczną miłością, na odwrót było już za późno.

Doskonale pamiętał pierwszy raz, gdy to uczucie ogarnęło ciepłem jego serce. Było to w kwietniu dwa tysiące dziewiętnastego roku, gdy pierwszy raz wygrali w programie muzycznym. Gdy tylko przymykał powieki, bez problemu był w stanie przywołać do głowy idealny obraz płaczącego ze szczęścia Jisunga, który nie umiał się uspokoić przez dobrych kilka minut. Pamiętał, jak sam wtedy przytulał go na oczach innych, jak Han uczepił się go, jakby od tego zależało jego życia, jak wypłakiwał się w jego kurtkę, gdy on sam obejmował go ciasno. Pamiętał też, jak z tyłu jego głowy pojawiła się myśl, że chciałby częściej moc tak trzymać młodszego w swoich ramionach, przytulać go i chronić przed całym światem. Właśnie ten moment na zawsze zmienił to, jak postrzegał niższego chłopca, rozpoczynając też armagedon uczuć w jego sercu.

To wszystko zaprowadziło go do momentu życia, w jakim tkwił teraz — był zakochany w swoim najlepszym przyjacielu i do tego zmuszony, by ukrywać swoje uczucia. Jednak nie czuł się z tym tak naprawdę aż tak źle, bo dopóki mógł cieszyć się obecnością i kontaktem cielesnym z Hanem, to był w stanie uzupełnić w swoich snach to, czego mu brakowało. I chociaż jego serce naprawdę pragnęło, by w końcu mógł nazywać Jisunga jego chłopcem, dla dobra zespołu i własnego bezpieczeństwa był w stanie zostawić wszystko tak, jak było dotąd.

Był początek czerwca i przygotowania do wylotu za granicę na międzynarodową trasę trwały w najlepsze. Mieli za sobą już trzy koncerty w Seulu, jednak te w Japonii zbliżały się już wielkimi krokami. Hyunjin naprawdę uwielbiał koncertować, gdyż właśnie w tym czasie mógł być najbliższej stays. Nie zmieniło to jednak tego, jak męczące to było, tym bardziej, że poza występami mieli jeszcze masę rzeczy na głowie. Tak było i dziś, kiedy zaraz po skończonej sesji zdjęciowej większość z nich wróciła do wytwórni, by powtórzyć sobie wszystkie choreografie piosenek, z którymi występowali czy też dokończyć przed wyjazdem zaczęte dawno projekty piosenek.

Na biurku leżały dwa plastikowe kubki po americano, po które Hyunjin poszedł zaraz po zakończeniu treningu. Sam siedział na kanapie z tyłu studia, obserwując, jak siedzący przy biurku chłopiec dzielnie walczy z tworzeniem piosenki. Robili tak naprawdę często — oboje uwielbiali kawę, toteż gdy jeden kończył pracę wcześniej, szedł po nią do pobliskiej kawiarni i wracał do wytwórni, by poczekać aż drugi z nich również skończy to, co zaczął. Prawda była taka, że Hyunjin uwielbiał to robić — przynosić młodszemu ubóstwianą przez niego kawę, wywoływać na jego twarzy szeroki uśmiech, a następnie obserwować, jak ten pracował nad muzyką. To było dla niego fascynujące, z jaką pasją Jisung tworzył muzykę. Wystarczyło spojrzeć na niego, gdy ze skupieniem wpatrywał się w ekran, wsłuchując się w tworzoną piosenkę i wytykając nieświadomie delikatnie język, by zrozumieć, że muzyka była jego powołaniem.

Tak było również dzisiaj — Hwang jak zahipnotyzowany wpatrywał się w plecy młodszego i ekran jego laptopa, jakby było to zajęcie o wiele lepsze od czegokolwiek, co mógł zrobić na telefonie. Czekał, aż ten skończy nie dlatego, że chciał iść do domu, a dlatego, że chciał w końcu usłyszeć piosenkę, nad którą Han pracował. Zawsze chwalił się przed wszystkimi tym, że to właśnie jemu jako pierwszemu Jisung puszczał swoje piosenki i pokazywał teksty. Ogarniało to jego zakochane serce radością podwójnie, gdyż nie tylko czuł się wybrany spośród całego zespołu jako ta jedna osoba, która była w stanie docenić najlepiej Hana, ale również dlatego, że piosenki młodszego były prawdziwym arcydziełem i zawsze wywoływały w nim wiele emocji.

— Skończyłem! — krzyknął nagle Han, wybudzając starszego z transu.

Hyunjin zamrugał kilka razy, w końcu odrywając spojrzenie od młodszego z nich. Wstał też z kanapy, podchodząc bliżej biurka. Oparł się o nie jedną ręką, spoglądając na Hana z góry.

— Puszczaj — oznajmił krótko.

Jisung nie czekał już ani chwili, odłączając od laptopa słuchawki i puszczając piosenkę na głos. Uśmiech momentalnie wpłynął na usta starszego, gdyż naprawdę uwielbiał słuchać tworzonej przez Hana muzyki i to właśnie jego utwory zawsze nosiły miano jego ulubionych na płycie. Już pierwsze nuty go urzekły, a tekst utworu jeszcze bardziej pogłębił to uczucie. Jisung potrafił przekazać uczucia przez muzykę lepiej, niż ktokolwiek inny, zanurzając słuchacza w emocjach, jakie ogarniały również serce autora. To było po prostu niesamowite i Hyunjin przypomniał o tym niższemu za każdym razem, gdy ten pokazywał mu nowe utwory. I również tym razem zamierzał zasypać młodszego masą komplementów.

— Jest śliczne, Sungie — zapewnił, układając drugą dłoń na ramieniu Hana i lekko je ściskając. — I poruszające, przekazuje naprawdę wiele emocji — dodał. — Powinieneś to jak najszybciej wydać.

W tej chwili i młodszy z nich uśmiechnął się szeroko. Nawet przy słabym świetle, które biło jedynie od laptopa, Hyunjin był w stanie dojrzeć delikatne rumieńce, jakie to pojawiły się na twarzy niższego. Doskonale wiedział, jak bardzo Jisung uwielbiał komplementy i dlatego jeszcze bardziej lubił mu je prawić.

— Dziękuję, Jin — odpowiedział, uśmiechając szczerze i w końcu zamykając laptopa. — Zbieramy się? Umieram z głodu — wyjawił.

Hyunjin pokiwał jedynie zgodnie głową.

— Ja też — przyznał, obserwując, jak młodszy pakuje wszystkie swoje rzeczy do torby. — Ugotujemy coś razem? — spytał, choć doskonale znał odpowiedź.

— I spalimy kuchnię? — zachichotał, wstając i zarzucając torbę na ramię. Hyunjin doskonale wiedział, co Han miał na myśli. Oboje nie należeli raczej do tych członków zespołu, którzy lubili gotować, a od czasu pewnego incydentu, gdy Jisung spalił patelnię, robiąc sobie spaghetti, nikt nie miał już do niego zaufania. I chociaż Hwang pamiętał, jak w kuchni ich starego dormu śmierdziało przez następny tydzień, to jednak zadał to pytanie, gdyż często szykowali razem śniadania i wykonywanie tej prostej czynności wspólnie ogarniało jego serce tym przyjemnym, ciepłym uczuciem. Czasem potrzebował po prostu poudawać we własnej głowie, że między nimi było coś więcej.

— Dobrze, zamówimy — zaśmiał się, zarzucając rękę na ramiona Hana. — Idziemy?

Jisung pokiwał jedynie głową, a następnie we dwójkę skierowali się do wyjścia. Może i było mu ciężko, ukrywać swoje uczucia i tak długo żyć w przyjaźni z ukochaną osobą, ale szczerze, póki miał Hana obok, był w stanie żyć tak aż do końca.

Do wylotu do Japonii zostało już tylko półtorej dnia i Hyunjin musiał przyznać, że się stresował. W wyniku pandemii przez dwa lata byli odcięci od jakichkolwiek podróży i chociaż w styczniu nareszcie wystąpili na festiwalu za granicą, to wyjazd na międzynarodową trasę był czymś innym. Oczywiście, że uwielbiał koncertować i spotykać stays, jednak każda trasa była również wykańczająca — długie loty samolotem, próby od samego rana, a potem trzy godziny ciągłego tańczenia i śpiewania. To wszystko było w stanie doprowadzić każdy organizm do wykończenia, nieważne jak bardzo uwielbiał naraz to robić.

Wiedział, że mogła to być ostatnia normalna noc na bardzo długo i pewnie właśnie dlatego tak mocno irytował go fakt, że nie potrafił zasnąć. Od ponad dwóch godzin przewracał się z jednego boku na drugi, próbując z całej siły usnąć, ale jak na złość mu to nie wychodziło. Był już w toalecie zrobić siku, w kuchni napić się wody i nawet poprzeglądał bez sensu instagrama, ale nawet to nic nie dało. W końcu jednak nie widząc już innego wyjścia, postanowił porwać się na coś, czego nie robił zbyt często. Po przeprowadzce do nowych dormów celowo podzielili się tak, że w ich mieszkaniu znajdowali się jedynie ci, co chodzili spać późno i właśnie dlatego pomyślał, że odwiedzenie pokoju Hana o tej godzinie nie było złym pomysłem. Oboje tak czasem robili, gdy nie umieli zasnąć — chodzili do siebie nawzajem i po prostu dotrzymywali sobie towarzystwa.

Zwlekł się z łóżka, kierując się do łazienki, którą dzielili i do której oboje mieli prywatne drzwi. Nie chciał przypadkiem obudzić pozostałej dwójki lokatorów, przechodząc przez korytarz, chociaż i tak istniała mała szansa na to, że Chan spał. Ich lider nie znał takiego słowa, jak sen.

Zapukał delikatnie w drzwi prowadzące do pokoju młodszego, już chwilę później słysząc z drugiej strony ciche "proszę". Nie czekając już dłużej, wszedł do drugiego pomieszczenia, w którym panował półmrok, a jedyne światło pochodziło od telefonu blondyna i lampki zawieszonej nad łóżkiem. Hyunjin jednak uśmiechnął się na sam widok niższego chłopca. Czasem po prostu nie umiał się powstrzymać.

— Hey — przywitał się, stając w otwartych drzwiach. Han zatrzymał na chwilę lecący z jego telefonu filmik, spoglądając swoimi wielkimi, okrągłymi oczyma na wyższego z nich. — Wybierasz się spać? — spytał, wiedząc, że to pytanie jednoznacznie zasugeruje blondynowi to, po co zjawił się w jego pokoju.

— No co ty — odparł, uśmiechając się szeroko. — Oglądam dokument o wielkich kotach — zachichotał.

Te słowa sprawiły, że Hyunjin uśmiechnął się jeszcze szerzej. To była jedna z rzeczy, które urzekały go w Jisungu i które uważał za naprawdę słodkie. Blondyn był w stanie spędzić długie godziny oglądając filmy dokumentalne na national geographic, jakoby był to nowy, emocjonujący film akcji.

— Mogę się dołączyć? — spytał jedynie. — Nie umiem zasnąć.

Jisung nie odpowiedział już nic więcej, a jedynie odchylił kołdrę, pod jaką leżał, zapraszając starszego do siebie. Hyunjin zamknął za sobą drzwi, następnie kierując się w stronę łóżka. Nim jednak do niego dotarł, potknął się o leżącą na ziemi torbę młodszego. Następny krok wcale nie był lepszy, gdyż pośliznął się na również leżącej na ziemi bieliźnie Hana. By się jakoś odratować, złapał się krzesła stojącego przy biurku, na którym z kolei wisiała bluza i spodnie. No tak, czego można było się spodziewać po pokoju Jisunga, największego syfiarza z całej ich ósemki?

— Boże, ale ty masz tu syf — zaśmiał się, zauważając na biurku cztery kubki, talerz i opakowanie po ciastkach. Sam był raczej typem osoby, która sprzątała za sobą, ale po latach mieszkania z Jisungiem przyzwyczaił się już do tego, że ten zostawiał swoje ubrania wszędzie, raz na jakiś czas wynosząc je do prania. Przynajmniej w łóżku zawsze miał czysto.

— Nie marudź, bo cię wygonię z mojego królestwa smrodu i brudu — zachichotał, układając się z powrotem w wygodnej pozycji na łóżku.

Hyunjin jedynie uśmiechnął się do siebie, tym razem bezpiecznie docierając do łóżka Hana. Tak naprawdę nigdy tu nie śmierdziało, gdyż pomijając bałagan, Jisung był raczej czyściochem. Był w stanie wyczuć w pokoju zapach brzoskwiniowej świeczki, jaką sam kupił mu na urodziny oraz proszku do prania, którego obecnie używali w dormie.

Jisung ułożył się na boku, toteż sam też się tak położył, kładąc się trochę wyżej niż on za plecami młodszego chłopca tak, by sam również widział coś na ekranie jego telefonu. Objął też blondyna w talii, przyciągając go nieco bliżej siebie. Sam tylko niekiedy miał ochotę na kontakt cielesny, jednak dobrze znał Hana i wiedział, że w jego wypadku wyglądało to kompletnie inaczej. W starym dormie codziennie widział, jak ten przytulał się do kogoś na na kanapie, najczęściej splątany niczym węzeł z Felixem, który pod tym względem był niemalże taki sam. Musiał przyznać, że bywał przez to zazdrosny i może właśnie dlatego od czasu przeprowadzki starał się wykorzystywać to, że to właśnie on miał pokój obok Jisunga.

I chociaż Hwang nie mógł tego zobaczyć, to i na twarzy Jisunga pojawił się szeroki uśmiech i delikatne rumieńce. Uwielbiał, gdy inni sami przychodzili do niego i oferowali przytulanie się, gdyż dostawał uwagi, jakiej potrzebował, a przy okazji czuł, że druga strona tego chce. Ostatnio również szczególnie upodobał sobie nie tylko przytulanie, ale i zasypianie z Hyunjinem, który lubił obejmować go od tyłu, dzięki czemu czuł się tak przyjemnie i bezpiecznie w jego ramionach.

— Puszczaj to national geographic — ziewnął, gdy ułożył się wygodnie, przytulając mocno niższego chłopca.

Jisung istotnie nacisnął start, jednak Hyunjin nie miał zamiaru przykładać większej uwagi do filmu. Dla niego liczył się raczej fakt, że jego przyjaciel i obiekt westchnień leżał właśnie w jego ramionach,
nieświadomie wtulając się w niego jeszcze mocniej. Han postanowił jednak przerwać jego plany zachwycania się nad nim, zaczynając opowiadać o tym, co dowiedział się już z filmu.

— Wiesz, że lamparty w okresie gotowym pieprzą się przez cały dzień co kilka minut przez piętnaście sekund, bo dla nich liczy się ilość, a nie jakość? — rzucił, jakby opowiadał mu właśnie o tym, co zjadł na śniadanie, a nie o kopulacji jednego z wielkich kotów.

— Wow — westchnął jedynie Hyunjin. — Wow, naprawdę potrzebowałem tej informacji do życia.

Jisung jedynie zachichotał cicho, następnie całkowicie skupiając się na lecącym na ekranie jego telefonu filmie. Hyunjin z kolei postanowił skorzystać z tego, że leżał wyżej i wtulił swój nos we włosy młodszego. Uśmiechnął się nieświadomie, kiedy do jego nozdrzy dotarł ich zapach, który jednoznacznie uświadomił go w tym, że Han użył jego szamponu. Od razu gdy położył się do łóżka, poczuł też zapach swojego mydła, co go jednak nie dziwiło. Dzielili łazienkę, w której znajdowało się mnóstwo pustych butelek, toteż gdy ich kosmetyki się kończyły, oboje zaczynali korzystać z tych drugiego z nich. I chociaż Hyunjin też tak robił, to jednak za każdym razem, gdy Jisung pachniał jak on, ta mała zaborcza część jego duszy się uruchamiała, sprawiając, że czuł przez to jakiś dziwny rodzaj dumy. Jisung pachniał nim — ten jeden fakt zbyt mocno podbudowywał jego zakochane ego.

Hyunjin nie był pewien, ile czasu minęło, gdyż nie zwracał uwagi na dokument, cały czas napawając się bliskością Jisunga. Jednak kiedy do jego uszu dotarło cichutkie chrapanie, uśmiechnął się nieznacznie, zdając sobie sprawę z tego, że młodszy chłopak usnął. Nie dziwiło go to nawet, bo doskonale wiedział, że Han był w stanie zasnął wszędzie i we wszystkich warunkach. Dlatego też wyłączył jedynie ostrożnie telefon niższego, następnie znów go przytulając i samemu też przymykając powieki.

Sen jednak również i teraz nie przyszedł od razu, gdyż po przymknięciu oczu, zaczął rozmyślać o tym, jakby to było, gdyby nie byli jedynie bliskimi przyjaciółmi, a łączyłoby ich coś więcej. Tak bardzo tego pragnął, chociaż tak samo mocno się tego bał. Nie miał pojęcia, jak mogliby dalej żyć i pracować w jednym zespole, gdyby wyjawił młodszemu swoje uczucia, a ten by je odrzucił i prawdopodobnie właśnie dlatego nadal je ukrywał, choć od trzech lat dusił je w sobie. Na początku miał nadzieję, że za chwilę mu przyjedzie, jednak lata mijały, a jego miłość do Jisunga jedynie rosła. Wiedział, jak wiele by zaryzykował, gdyby w końcu porwał się na wyjawienie niższemu swoich uczuć i dlatego starał się zaspokoić swoje uczucia życiem w świecie wyobraźni.

Na co dzień zaznawał mnóstwo przyjacielskiej miłości Hana. Jisung uwielbiał kontakt cielesny — kochał przytulać i być przytulnym, gdyż właśnie taki był jego język miłości. Lubił też dawać wszystkim buziaki — co prawda nie wszyscy je akceptowali, ale jednak nadal to robił. Hyunjin musiał przyznać, że to wcale nie ułatwiało mu życia, gdyż jeszcze bardziej pobudzało jego wyobraźnię. Hwang doskonale wiedział, że zamykanie się w idealnej bańce wyobraźni nie było dobre, ale jednak tylko dzięki temu po tak długim czasie jeszcze nie zwariował.

Szczerze, nie wiedział, czy posiadanie Jisunga jako swojego najlepszego przyjaciela wychodziło mu na dobre, czy na złe. Może gdyby nie mieszkali ze sobą i nie spędzali ze sobą niemalże całej dobry, udałoby mu się w końcu z niego wyleczyć? Ale szczerze, czy chciał odpuścić sobie Jisunga? W jego głowie tkwiło tak wiele pytań, ale wiedział jedynie tyle, że pewnie nigdy nie będzie miał tyle odwagi, by jakoś zmienić jego żałosną sytuację.

Rano Hyunjin obudził się sam. Musiał przyznać, że go to zdziwiło, gdyż Jisung zawsze spał najdłużej z nich wszystkich, przeważnie wstając nawet po trzynastej. Skoro jednak był sam, bez dłuższego zwlekania wstał z łóżka, następnie kierując się do łazienki. Nie zdziwił się jednak, gdy ujrzał w niej młodszego, który stał przed lustrem, myjąc zęby. Oznaczało to więc mniej więcej tyle, że Han wstał niedługo przed nim.

— Cześć, słońce — przywitał się, stając obok niego i następnie ziewając.

Jisung szybko wypluł pianę z ust i odwrócił się do starszego, uśmiechając się też na jego widok.

— Dzień dobry, kochanie — odpowiedział.

Nawet wśród fandomu pospolitą wiedzą stało się to, jak witali się rano w ich wspólnej łazience. Hyunjin sam też uważał to za naprawdę słodkie, chociaż była to kolejna rzecz, która nie pozwalała mu zapomnieć o jego uczuciach do Jisunga. Tak, jakby Han sam starał się rozkochać go w sobie jeszcze mocniej.

Jisung wypłukał usta, w czasie gdy Hwang sam nałożył trochę pasty na swoją szczoteczkę. Nim jednak przystąpił do mycia zębów, postanowił się trochę podroczyć z młodszym chłopcem.

— Myłeś się wczoraj moim mydłem, prawda? — zapytał, unosząc w górę brwi.

Wiedział, że niższy zapewne się zawstydzi, chociaż sam uwielbiał, gdy ten używał jego kosmetyków. Miał istotnie rację, gdyż policzki Hana przybrały delikatnie różowy kolor, a on sam zaczął nerwowo drapać się po karku.

— No, tak, moje się skończyło — rzucił.

— I moim szamponem? — zachichotał, widząc, jak Jisung ucieka wzrokiem od jego twarzy,

— No, on też się skończył — odpowiedział szybko. — Jakieś dwa tygodnie temu...

W tym momencie wyższy zaczął chichotać, następnie roztrzepując włosy blondyna. Rozczulał go i Hwang po prostu uwielbiał oglądać na jego policzkach rumieńce. Wyglądał wtedy tak słodko.

— Używaj dowoli — zapewnił, kiedy Han w końcu uniósł na niego wzrok. — Ale następne kupujesz ty.

Jisung przewrócił jedynie oczami, chociaż jego policzki stały się jakby jeszcze bardziej różowe.

— Dobrze, szefie — zgodził się.

I kiedy Hyunjin miał już wrócić do mycia zębów, zauważył, że w kąciku ust młodszego chłopca znajdowała jeszcze resztka pasty. Uśmiechnął się i bez ani chwili zawahania sięgnął dłonią do jego twarzy. Ułożył ją na różowym i ciepłym policzku Jisunga, ścierając kciukiem resztkę pasty.

— Miałeś resztkę pasty w kąciku — wyjaśnił, widząc zadziwioną minę młodszego.

— Oh — wydusił i Hyunjin mógłby przysiąc, że jego policzki stały się jeszcze bardziej czerwone. — Dziękuję — rzucił, znów spuszczając wzrok. — Idę wziąć prysznic — dodał szybko, następnie obracając się i ruszając w stronę prysznica.

Hyunjin zachichotał jedynie cicho, obracając się w stronę lustra i w końcu zaczynając myć zęby. Może i nie mógł wyjawić mu swoich uczuć, ale jednak zawstydzanie go i wywoływanie rumieńców na jego twarzy należało do ich codzienności i szczerze, uwielbiał to.

Pierwszy koncert w Japonii minął całkiem szybko i Hyunjin musiał przyznać, że nie czuł się aż tak zmęczony. Pierwszy raz, od kiedy zostali zespołem, dostali osobne pokoje na wyjeździe i Hwang czuł się z tym nieco dziwnie. Jasne, dzięki temu wszyscy mogli zaznać spokoju i wykorzystać swój czas wolny jak tylko chcieli, ale jednak zawsze było trochę magii w losowaniu swojego współlokatora i spędzaniu czasu z kimś, z kim nie dzieliło się na co dzień pokoju.

Drugi koncert miał zacząć się w przeciągu godziny i jakkolwiek mocno Hyunjin kochał widywać stays i koncertować, to jednak nie miał kompletnie na to siły. Pod namową Changbina zgodził się rano iść z nim i Minho na siłownię. Teraz szczerze mówiąc potwornie tego żałował i nie miał pojęcia, co mu strzeliło do głowy, by godzić się na to w dniu koncertu. Wszystko go bolało i podczas, gdy reszta zespołu rozmawiała żywiołowo na różne tematy, on zdychał na kanapie.

W pewnym jednak momencie ktoś się do niego dosiadł. Hyunjin niechętnie rozchylił powieki, lecz gdy ujrzał u swojego boku Jisunga, natychmiast się rozpogodził, uśmiechając się też delikatnie. Han tak jak on oparł się o poduszki, głowę układając na zagłówku.

— Co, Changbin cię wykończył? — zachichotał, na co wyższy wywrócił oczami.

— Nic mi nie mów, wszystko mnie boli — westchnął.

— Dlatego z tego zrezygnowałem — zaśmiał się. — Ja spałem do dwunastej, potem zjadłem śniadanie, mają tu zajebiste puddingi, ale robią obrzydliwe omlety, wiesz? No więc, skoro się nie najadłem, to poszedłem do kawiarni obok hotelu. Zjadłem sernik, na szczęście był bez rodzynek i wypiłem kawę, ale była trochę za słodka, chyba nie mam dzisiaj szczęścia do jedzenia — zachichotał. — Potem wróciłem i miałem jeszcze godzinę, więc wziąłem prysznic, tym razem umyłem się swoim mydłem i pooglądałem jakieś głupoty, jak robią cukierki z karmelu. W drodze na miejsce powtórzyłem sobie tekst "Wish You Back", bo mam dzisiaj z tym wystąpić, ale za cholerę nie umiem zwrotki zapamiętać, przyjechaliśmy, pomalowali mnie, wypsikali śmierdzącym sprayem do włosów i jestem potwornie głodny, ale Minho zjadł mojego burgera bez pomidora i teraz nie wiem, co zjeść...

Hyunjin cały czas się uśmiechał, patrząc na Jisunga, podczas, gdy ten nawijał jak najęty. Widział kiedyś mema o tym, że Jisung zawsze gadał, a z kolei on słuchał jak zahipnotyzowany i szczerze, było to chyba najprawdziwsze określenie ich relacji. Mógłby słuchać młodszego bez końca, nawet jeśli ten mówił o dokumentach przyrodniczych czy o tym, jak spędził swój dzień.

Koncert trwał w najlepsze i chociaż fizycznie był wykończony, to jednak uśmiech tkwił na jego twarzy przez cały czas. Stays zawsze dawały mu pokłady nieziemskiej siły, dzięki którym był w stanie zapomnieć o fizycznych granicach swojego ciała. Bawił się świetnie, tak samo jak fani i właśnie to się liczyło.

Na scenie znajdowali się obecnie jedynie we czwórkę, gdyż Chan, Minho, Seungmin i Jeongin przebierali się, by następnie wystąpić z "Waiting For Us". Changbin wystąpił już ze swoim solówką, Felix zaśpiewał fragment jakiejś piosenki i on również zatańczył do "Play With Fire". Teraz nadszedł czas na Jisunga i po jego minie starszy bez problemu był w stanie się domyślić, że ten modlił się w duchu, by nie zapomnieć tekstu.

"Wish You Back" było piosenką, która i dla niego znaczyła naprawdę dużo. I w tym wypadku był pierwszą osobą, która ją usłyszała i musiał przyznać, że już wtedy go urzekła, a w szczególności jej tekst. Jednak to, co związało go emocjonalnie z tym utworem wydarzyło się dopiero później. Hyunjin naprawdę nie lubił wspominać pierwszej połowy 2021 roku — pomówień o prześladowanie, hiatusu i całego bólu oraz tęsknoty, które dręczyły go przez cały czas. Miał wtedy ograniczony kontakt z pozostałymi członkami, nie mógł praktycznie opuszczać domu i czuł się jak więzień własnego ciała. Wiedział, że pozostali członkowie robili wszystko, by stays zdawały sobie sprawę z tego, że nie zapomnieli o nim, jednak dla wszystkich było to ciężkie, kiedy nie mogli nawet wymawiać jego imienia, a to wszystko przez pomówienia, które nawet nie były prawdziwe.

Pewnego jednak dnia wyszło "Wish You Back", a następnego dnia Jisung zjawił się u progu jego mieszkania, chociaż teoretycznie miał zakaz. Hyunjin doskonale wiedział, że oryginalnie piosenka wcale nie była o nim, ale kiedy Han go odwiedził, wytłumaczył, że wpadł na pewien pomysł. Wyjaśnił mu, że stays pewnie pomyślą, że jednak jest o nim, a on również chciał pokazać fanom, że wcale o nim nie zapomnieli. Był to pierwszy raz od długiego czasu, kiedy starszy chłopak uśmiechnął się i od tego dnia za każdym razem, gdy słuchał tej piosenki, czuł w sercu dziwne ciepło.

Również i teraz wpatrywał się w Hana z wielkim uśmiechem, czekając, aż ten zaśpiewa tę piosenkę pierwszy raz na żywo. I kiedy w końcu Jisung zaczął śpiewać i on zaczął pod nosem powtarzać słowa utworu, nie potrafiąc oderwać od niego wzroku.

I kiedy piosenka dobiegła do końca, Jisung podszedł do niego, przytulając go. Hyunjin momentalnie odwzajemnił uścisk, uśmiechając się jeszcze szerzej. Boże, jak on kochał tego chłopca.

— Stays oszaleją — zachichotał cicho Han, tak, że tylko on był w stanie go usłyszeć. — Już wcześniej myśleli, że "Wish You Back" jest o tobie — dodał.

— O ty spryciarzu — zaśmiał się jedynie, odsuwając się delikatnie od niego i uśmiechając się jeszcze szerzej.

Jisung ostatnio szalał podczas koncertów, przez co serce wyższego było już na granicy. To, jak przytulił go od tyłu i pocałował podczas koncertu w Seulu, to, jak dzień wcześniej złapał go za kark podczas ich wspólnej zwrotki, a teraz i to — Han naprawdę wystawiał samokontrolę Hyunjina na próbę. Ale szczerze? Może i był masochistą, bo i tym razem się z tego cieszył, bo przynajmniej mógł zaznać bliskości młodszego z nich. Z każdym dniem coraz bardziej tonął w miłości do niego.


Po powrocie z Japonii mieli tylko kilka dni do wylotu do USA, na resztę trasy. Ciężko było odpocząć, gdy żyło się w ciągłym biegu, jednak starał się wykorzystać wolny czas jak najlepiej, gdyż wiedział, że podczas następnego miesiąca w Ameryce może być ciężko. Postanowił więc wykorzystać go na to, co ostatnim czasem uwielbiał najbardziej, czyli malowanie.

Obraz powoli powstawał na płótnie, spokojna muzyka leciała w tle, a on nareszcie czuł się zrelaksowany. Przynajmniej kiedy malował, był w stanie zapomnieć o wszystkim — o stresie, zmęczeniu, tym, że coraz ciężej było mu ignorować uczucia do Jisunga czy o przeciwnych im fanach, którzy po takim czasie nadal wypominali mu dramę z początku zeszłego roku. Był tylko on, pędzle, farby i tak bardzo upragniony spokój ducha.

W pewnym jednak momencie drzwi jego pokoju otworzyły się, a w ich progu stanął nikt inny, jak właśnie Jisung. Jego obecność właściwie go nie zdziwiła, gdyż Han nieraz robił tak, gdy po prostu potrzebował czyjejś uwagi — zjawiał się w drzwiach pokoi swoich przyjaciół z miną, która krzyczała "Zainteresuj się mną!". Miał na sobie jego ulubioną ostatnim czasem, szarą bluzę z adidasa i dresy tego samego koloru, a jego blond włosy były kompletnie roztrzepane, jakby przed chwilą uciął sobie naprawdę dobrą drzemkę. Nie odezwał się ani słowem, a jedynie podreptał do łóżka wyższego z nich, układając się na nim wygodnie.

Hyunjin też nie skomentował obecności niższego, wracając do malowania. Uśmiechał się jednak przez cały czas pod nosem, zerkając też co jakiś czas na blondyna. Rozłożył się on na łóżku jak rozgwiazda i wyciągnął telefon, zaczynając na nim coś przeglądać. Wyższy starał się skupić z powrotem na malowaniu, chociaż w duchu czekał, aż Jisung jednak zacznie domagać się zainteresowania.

Kilka pierwszych minut minęło im jedynie w akompaniamencie muzyki, jednak po kilku chwilach Hyunjin sam nie umiał skupić się już na malowaniu, cały czas zerkając na młodszego chłopca. Widział, jak ten przewraca się z boku na bok, co chwilę odrzucając telefon na bok i wzdychając też głośno. Starszy doskonale wiedział, jak mocno blondyn pragnął atencji, ale postanowił go trochę pomęczyć, czekając, aż Han sam go o to poprosi.

I w końcu doczekał się momentu, gdy cierpliwość Jisunga zniknęła.

— Kończysz? — spytał, siadając na łóżku i opierając brodę na kolanach.

Hyunjin uśmiechnął się, nie odrywając wzroku od obrazu. Miał jeszcze dużo do namalowania i pewnie zajęłoby mu to jeszcze kilka godzin, ale nadal miał zamiar się z nim trochę podroczyć.

— Powoli — odpowiedział krótko.

Nie minęły trzy minuty, a pytanie padło ponownie.

— Kończysz? — powtórzył.

— Prawie — odparł, chociaż w tym momencie sam chciał już położyć się obok młodszego.

Jisung stęknął głośno, kładąc się znów na plecy.

— Skończyłeś? — zapytał po kolejnych pięciu minutach, przeciągając wszystkie samogłoski.

Hwang w końcu odłożył pędzel na bok, wstając od płótna i kierując się w stronę łóżka.

— Jestem do twojej dyspozycji, mały atencjuszu — zachichotał, na co blondyn wywrócił oczami. Odsunął się jednak na bok łóżka, dzięki czemu i Hyunjin mógł się na nim położyć. — Mów, o co chodzi? — spytał.

Jisung nie odpowiedział nic, a jedynie wtulił się w bok starszego. Hwanga ogarnął wprawdzie chwilowy
szok, ale w końcu objął mocno ciało niższego chłopca. Dał mu chwilę, po prostu go przytulając i pozwalając mu zebrać myśli.

— Zastanawiałeś się kiedyś, jakby to było, gdybyśmy nie zostali idolami? — spytał w końcu, nie odsuwając się jednak ani trochę od Hyunjina.

Hwang znał go już na tyle dobrze po tak długim czasie, że wiedział, kiedy blondyna coś gryzło i teraz ewidentnie miała miejsce taka sytuacja. Dlatego też zaczął głaskać kojąco jego plecy, pozwalając mu przytulać się jak długo potrzebował.

— Oczywiście i to nie raz — odpowiedział szczerze. — Coś się stało, słońce, że o to pytasz?

I tym razem Jisung zwlekał chwilę z odpowiedzią. W końcu jednak odsunął się delikatnie, spoglądając wyższemu w oczy.

— Miałem sen — rzucił na początek, potwierdzając teorię Hyunjina co do tego, że ten spał przed przyjściem do niego. — Śniło mi się, że w końcu przeżyłem swój pierwszy pocałunek — wyjaśnił. — I potem zacząłem myśleć o tych wszystkich rzeczach, które ominęły mnie przez karierę. Straciłem kontakt z wszystkimi znajomymi spoza wytwórni, zdobyłem dyplom w młodym wieku i nie chodziłem nawet do koreańskiego liceum, nigdy nie imprezowałem, nigdy nie byłem w związku, nigdy się nie całowałem na poważnie, nie mówiąc już o innych rzeczach, a mam prawie dwadzieścia dwa lata.

Jisung trafił w punkt. Wyższy musiał przyznać, że sam też nieraz o tym myślał. Może on sam przeżył swój pierwszy pocałunek, nim jeszcze zaczęła się jego kariera idola, ale wiedział, co czuł Han. Gdy zaczęły się treningi i survival, nie było czasu na nic, za to gdy pojawił się kontrakt, ograniczył on ich mocno na długi czas. Nie mogli randkować, pić i robić wielu rzeczy, które były codziennością dla ich rówieśników. A gdy w końcu ban na randkowanie się skończył, ciężko było wrócić do życia publicznego, dobrze wiedząc, że było się obserwowanym na każdym kroku i było się też do tyłu, jeśli chodziło o doświadczenia miłosne. I może Hwang już kiedyś się całował, ale nigdy z nikim nie spał, nie był na prawdziwej randce, nie był w związku, a pierwszy raz upił się z resztą zespołu.

Wiedział jednak, że oboje rekompensowali sobie te braki w inny sposób. On był zakochany w Jisungu, więc często zagłębiał się w krainie wyobraźni, oczami marzeń widząc ich jako parę i zaznając tego, czego nigdy nie przeżył. Han z kolei często uciekał do muzyki, pisząc miłosne piosenki czy własne zakończenia filmów, a gdy to nie wystarczało, szukał kontaktu fizycznego z innymi członkami. Dawał im buziaki i przytulał, ale to nigdy nie była romantyczna miłość.

— Słuchaj, ja też nie przeżyłem większości tych rzeczy, jeśli cię to pocieszy — odpowiedział, nie przestając głaskać pleców niższego chłopca. — I wiem, że ciężko jest czekać, ale zapewniam cię, że kiedyś na twojej drodze stanie prawdziwa miłość, Sungie — wyszeptał. I chociaż wypowiedzenie tych słów naprawdę bolało, gdyż jego uczucia były tak mocne, a jednak nie był w stanie ich wyjawić, ale w tej chwili najważniejsze było to, by pocieszyć Jisunga. — I to nie jest wstyd, że masz dwadzieścia dwa lata i jeszcze się nie całowałeś. Po prostu nie spotkałeś jeszcze odpowiedniej osoby — dodał.

W tej chwili Jisung znów wtulił twarz w jego bok, wzdychając też cicho.

— Ale czy to nie jest żałosne? — rzucił. — Nawet stays wiedzą o tym, że rozdaję wszystkim buziaki, a tak naprawdę okazuje się, że nigdy się nie całowałem. To brzmi wręcz komicznie — westchnął ciężko.

— To nie jest ani trochę żałosne — odpowiedział. — Wszyscy uważają to, że dajesz nam buziaki za słodkie, wiesz? Ja zresztą też — zapewnił. — A żadna stay nie musi wiedzieć, że nigdy się nie całowałeś. To będzie nasza słodka tajemnica — zachichotał.

Blondyn na chwilę znów uniósł wzrok, uśmiechając się wdzięcznie do starszego. Jego policzki były delikatnie rumiane, ale z kolei oczy nieco smutne, jakby naprawdę po tym śnie dobił go fakt, że nie przeżył jeszcze swojego pierwszego pocałunku.

— Dziękuję, Hyunjin — westchnął po chwili, znowu wtulając się mocno w jego bok. — Mogę jeszcze chwilę zostać? — spytał cicho.

— Jasne, zostań tak długo, jak tylko potrzebujesz, kochanie — zapewnił, znów pocierając delikatnie jego plecy. — I wiesz co? Mam pomysł, jak poprawić ci humor — oznajmił. — Opowiedz mi o swojej wymarzonej, pierwszej randce. Nie przeżyliśmy tego, ale zawsze możemy sobie pomarzyć, co nie? — zachichotał cicho.

Ciężko było mu to zauważyć, ale na usta młodszego wstąpił mały uśmiech. Hyunjin doskonale wiedział, że Jisung uwielbiał gadać i zawsze poprawiało mu to humor, szczególnie, gdy druga osoba naprawdę go słuchała. Dlatego też szczerze ulżyło mu, gdy zrozumiał, że blondynowi podoba się ten pomysł.

— Chyba chciałbym iść na piknik — odpowiedział w końcu. Hyunjin ujrzał, że młodszy chłopiec przymknął powieki, zapewne zatapiając się w krainie marzeń. — Ale w takie miejsce, gdzie nie byłoby żadnych innych ludzi. I koniecznie w nocy, by móc pooglądać gwiazdy — dodał, wyraźnie płynąc już z tokiem marzeń. — I chciałbym, by traktowano mnie jak księżniczkę — wyszeptał naprawdę cichutko. Hwang jednak uśmiechnął się szczerze, doskonale wiedząc, jak bardzo Jisung lubił być tak nazywany. — Ten jeden dzień chciałbym poczuć się najważniejszy na świecie — westchnął na koniec. — A ty? — zapytał natychmiast, jakby nie chcąc, by po jego słowach nastała głucha cisza.

— To zależy — odpowiedział, obserwując, jak blondyn nadal wtula się w jego bok, mając zamknięte oczy. — Gdybym to ja został zaproszony na randkę, chciałbym iść w jakieś inne miejsce, niż zwykła restauracja, na przykład na wystawę sztuki czy karaoke — zachichotał cicho. — Ale gdybym to ja zaprosił drugą osobę na randkę, zrobiłbym wszystko, by była dla tej osoby wyjątkowa. Spróbowałbym zawrzeć w niej wszystko, co lubi i pamiętać o jakiś małych szczegółach o tej osobie, kupić jej ulubione jedzenie czy zabrać w miejsce, które łączy się z jej pasjami i marzeniami — wyjaśnił.

— Przy tobie moja wymarzona randka brzmi głupio — zachichotał cicho. — Zazdroszczę osobie, która pójdzie z tobą na randkę — dodał, następnie ziewając cicho.

Hyunjin musiał przyznać, że te słowa nieco zabolały jego biedne, zakochane serce. Chciał w tej chwili wykrzyczeć Jisungowi to, że jego i tylko jego chciałby wiedzieć na miejscu tej osoby, ale znów zabrakło mu odwagi. Chciał mu po prostu powiedzieć, że wcale nie musi zazdrościć tej osobie, bo to właśnie on powinien nią być. No cóż, Hyunjin jednak był tchórzem, który nie był w stanie zawalczyć o swoją miłość, raniąc się tym samym coraz mocniej.

— No co ty, piknik w nocy to też przesłodki pomysł — odpowiedział po chwili ciszy, z trudem zbierając się w duchu, by dalej grać pomocnego przyjaciela.

Kiedy jednak spojrzał znów w dół, ponieważ przez dłuższą chwilę nie dostał odpowiedzi, zrozumiał, że Jisung znów zasnął. Jego twarz była spokojna, usteczka delikatnie rozchylone, a oddech powolny. Cały Jisung, ten to potrafił zasnąć w mgnieniu oka. Hyunjin jedynie uśmiechnął się na ten widok, zdając sobie sprawę z tego, że tej nocy już raczej nie wstanie, więc o skończeniu obrazu mógł zapomnieć. Ale szczerze? Spanie z Jisungiem wtulonym w jego bok było o wiele lepsze.

Gdyby miał wybierać, to trasy po USA wskazałby za najbardziej męczące. Masa koncertów w przeciągu krótkiego okresu czasu, praktycznie miesiąc spędzony poza domem, ciągle loty, ciągłe bycie w podróży, ciągłe jet lagi spowodowane zmianami stref czasowych. To wszystko było wykańczające fizycznie, ale naraz to uwielbiał, gdyż niemal codziennie spotykał stays i mógł zwiedzać nowe miejsca.

Mimo, że od wieczora, gdy Jisung zawitał w jego pokoju, minęło już kilka dni, to on nie potrafił przestać o tym myśleć. Ciągle męczyła go myśl o tym, że to właśnie Han powinien być osobą, którą zabrałby na wymarzoną randkę. Już wtedy chciał mu wykrzyczeć, że wcale nie musi być zazdrosny o jego przyszły obiekt westchnień, bo to właśnie on nim był i szczerze, z każdym dniem coraz bardziej żałował, że zabrakło mu odwagi. Jednak gdy tylko przymykał oczy, pojawiał się przed nimi obraz wtulonego w jego ciało Jisunga. Wyglądał wtedy tak bezbronnie i słodko, że jego serce nie wytrzymywało, a świadomość tego, jak niewinny był i z czym do niego wtedy przyszedł, jeszcze bardziej umacniała to uczucie.

Pierwsze koncerty w Stanach Zjednoczonych minęły szybko i sprawnie. Zapamiętał z nich głównie widok Jisunga, który w poczekalni przed koncertem usypiał na każdej możliwej kanapie z powodu męczącego go jet laga. Koncert w Chicago minął równie szybko i miło, co poprzednie. Wszystko szło dobrze, aż do czasu, gdy znów dopadł ich cholerny covid.

Tym razem na szczęście kwarantanna nie trwała tyle, co w marcu, jednak w przeciągu tych kilku dni zdążył zatęsknić za swoimi przyjaciółmi, a przede wszystkim za Jisungiem. Miał przynajmniej czas na to, by przemyśleć wszystko to, co wydarzyło się w ostatnich dniach, choć mówiąc szczerze, jedyny wniosek, do jakiego doszedł, mówił o tym, że był coraz bardziej zakochany.

Na szczęście nadszedł w końcu koncert w Los Angeles i szczerze mówiąc, miał nadzieję, że chociaż w tym czasie uda mu się zapomnieć o wszystkim, co go męczyło. Siedzieli już w poczekalni, koncert miał zacząć się w przeciągu godziny, jednak on i tak jedyne co robił, to wodził wzrokiem za Jisungiem. Miał już dość tego, jak głupi z miłości był.

Ale właśnie dzięki temu zauważył, że coś było nie tak. Sam siedział na kanapie z Minho, który grał w coś na telefonie. Zaczął wprawdzie rysować coś na tablecie, jednak jego wzrok cały czas uciekał w stronę blondyna, który chodził po całym pomieszczeniu, nie umiejąc usiedzieć w miejscu. Normalnie pewnie nie uznałby tego za coś dziwnego, bo w końcu taki był Jisung — było go wszędzie pełno i każdy go słyszał. Ale właśnie w tym tkwił problem — Han był kompletnie cicho. Nie słyszał jak śpiewa, nie słyszał jak zagaduje pozostałych członków zespołu, opowiadając im głupie żarty i próbując zyskać trochę uwagi. Teraz z kolei jego usta były zaciśnięte w wąską kreskę, dłonie zaciskały się nerwowo na talii, jego wzrok był wbity w podłogę i za każdym razem, gdy siadał obok kogoś na jednej z kanap, jego noga się trzęsła. Hyunjin niestety aż za dobrze znał ten widok, więc oczywistym stało się dla niego, że Jisung znajduje się na granicy ataku paniki.

— Coś jest nie tak — westchnął cicho do siebie, odkładając tablet na bok. Żaden obraz nie był ważniejszy od jego chłopca.

Nie czekając już ani chwili dłużej, wstał z kanapy, podchodząc do Jisunga, który stał obecnie na przeciwko lodówki, nerwowo pukając palcem o szybę. Subtelnie ułożył dłoń na jego ramieniu, nie chcąc go wystraszyć. Jednakże nawet pomimo ostrożności, Han podskoczył delikatnie, momentalnie obracając się w stronę wyższego z nich. Dopiero wtedy Hwang zdołał ujrzeć to, jak wystraszone były wielkie oczy blondyna, co jeszcze bardziej go zmartwiło. Nie miał pojęcia, co się wydarzyło, ale widział, jak mocno przygniotło to Hana.

— Wszystko w porządku, Sung? — zapytał troskliwie, pocierając dłonią jego ramię, by pomóc mu choć trochę rozładować stres.

Nastała między nimi chwilowa cisza, jakby Jisung zastanawiał się, czy powiedzenie prawdy będzie dobrym pomysłem. Musiał jednak dojść do wniosku, że nie ukryje tego przed Hyunjinem, gdyż w końcu pokręcił przecząco głową.

— Chyba panikuję — wyjaśnił krótko.

Hyunjin przeniósł jedynie dłoń z jego ramienia na talię, uśmiechając się pokrzepiająco. Zawsze bolało go serce, gdy jego maleństwo cierpiało i dlatego też miał zamiar temu zaradzić.

— Mogę ci jakoś pomóc, słońce? Chcesz porozmawiać? — zapytał, jednak nie dostał w odpowiedzi nic, poza naprawdę energicznym kiwaniem głowy.

Wyższy uśmiechnął się do niego ostatni raz łagodnie, następnie wykorzystując fakt, że jego dłoń znajdowała się na talii Hana, dzięki czemu poprowadził ich w stronę wyjścia z poczekalni. Wszyscy byli już pomalowani, więc domyślił się, że garderoba będzie pusta i będą mogli tam w spokoju porozmawiać. Nie mylił się i w pomieszczeniu istotnie nikogo nie było. I gdy tylko zamknął za nimi drzwi, obrócił się znów w stronę Jisunga. Nim jednak zdołał go spytać, czy woli porozmawiać, czy uspokoić się w ciszy, blondyn po prostu wtulił się w jego ciało. Nie skomentował tego faktu, również obejmując młodszego w talii.

Stali tak chwilę w ciszy, dzięki czemu Hyunjin był w stanie usłyszeć, jak oddech Hana powoli się uspokaja. Jego ciało zamknięte w uścisku czarnowłosego również się rozluźniło, dzięki czemu starszemu nieco ulżyło.

— Powtarzałem teksty piosenek — rzucił w końcu blondyn, dając starszemu do zrozumienia, że chce opowiedzieć mu o tym, co się stało. — I wszystko mi się myliło, miałem kompletną pustkę w głowie i nie umiałem sobie przypomnieć tych najnowszych. Nie wiem, co się stało, ale zacząłem się nakręcać, stresować i nim się obejrzałem, byłem cały w panice — wyszeptał. — Wystraszyłem się, że na koncercie też wszystko zjebię i zawiodę stays — wytłumaczył.

Hyunjin jedynie westchnął cicho, rozumiejąc, czemu Jisunga tak bardzo to zestresowało. Miał problemy z zapamiętywaniem tekstów od kiedy zadebiutowali i choć czasami było to zabawne, to jednak wiedział, jak mocno frustrowało to niższego chłopca. Sam czasem miał pustkę w głowie, gdy zaczynał rapować i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak wielki lęk wzbudzało to na scenie. Właśnie dlatego też Hwang odsunął się nieco od młodszego, następnie wyciągając w jego stronę dłoń. Blondyn niepewnie ją ujął i już chwilę później czarnowłosy zaprowadził go w stronę jednego z luster, przy których malowały ich makijażystki. Ustawił Hana naprzeciw niego, samemu stając za nim i obejmując go w talii. Ułożył też brodę na ramieniu niższego, uśmiechając się do niego w lustrze.

— Kogo widzisz? — spytał jedynie, wpatrując się w twarz niższego poprzez lustro.

— Han Jisunga i jego przystojnego przyjaciela — zachichotał niepewnie, co i na twarzy wyższego wywołało uśmiech.

Czarnowłosy jednak kliknął językiem, kręcąc też delikatnie głową.

— A ja widzę ace kpopu — odparł, obejmując niższego mocniej w talii. Te kilka słów wystarczyło, by na policzkach młodszego pojawiły się delikatne rumieńce. — Wspaniałego rapera, genialnego wokalistę, świetnego tancerza, autora poruszających tekstów i do tego ślicznego chłopca — dodał, cały czas z uśmiechem przyglądając się twarzy blondyna. — Ale nawet ace kpopu nie jest idealny, a ten oto tu stojący zapomina czasem o tekstach starych piosenek, gdyż w głowie ma za dużo nowych pomysłów — zachichotał. — Ale to nic złego, bo ostatecznie zawsze daje świetne show — zapewnił. — Uwierz mi, Jisung. Na scenie twoja charyzma i umiejętności nie mają sobie równych.

Te słowa i na twarzy Jisunga wywołały uśmiech. Uświadomiło to Hyunjinowi, że istotnie udało mu się go uspokoić i uwolnić od trapiącej go paniki. Han jednak nie ruszył się z miejsca, wręcz przeciwnie, jeszcze mocniej wtulając się w ciało czarnowłosego.

— Dziękuję, Hyunjin — odpowiedział cicho, cały czas utrzymując z nim kontakt wzrokowy poprzez lustro. — Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobił.

Starszy zachichotał cicho, jedną ze swoich dłoni przenosząc we włosy blondyna i roztrzepując delikatnie jego jasne kosmyki.

— Zapewne zapomniałbyś tekstów piosenek — zachichotał jedynie.

Jisung klepnął go lekko w biodro, udając też obrażoną minę, jednak oboje zaczęli chichotać. Właśnie w takim, o wiele lepszym nastroju wrócili już po chwili do poczekalni. Żaden stres nie był już im straszny.


Koncert trwał w najlepsze. Pomimo małego kryzysu przed nim, na twarzy Jisunga tkwił szeroki i szczery uśmiech. Nie pomylił też żadnego tekstu, przez co Hyunjin naprawdę był szczęśliwy, że dał radę pomóc młodszemu z nich. Może i było to trochę samolubne, ale lubił czuć się potrzebny i właśnie tak teraz było. Był z niego dumny, że pomimo wcześniejszego zwątpienia udało mu się przezwyciężyć strach.

Podczas segmentu, gdy na scenie pozostawała jedynie połowa zespołu, działo się najwięcej dziwnych rzeczy. Taka była właśnie jego refleksja — zauważył, że zaraz po solowych występach, Jisung przymilał się do każdego, skazując momentami jego sere na zawał. A kolejna taka akcja miała się wydarzyć już za chwilę.

Skończył właśnie tańczyć do "Motley Crew", dzięki czemu tłumy stays zaczęły krzyczeć naprawdę głośno. Stanął przodem do widowni, uśmiechając się szeroko na widok skandującego tłumu. To było coś, co uwielbiał w koncertach najbardziej — czuł się wtedy kochany, spełniony i po prostu szczęśliwy. I chociaż jego oddech był niespokojny, a występowanie było wykańczające fizycznie, to dla stays mógłby nigdy nie schodzić ze sceny.

— Hyunjin! — usłyszał krzyk Jisunga i gdy tylko obrócił się w kierunku, z którego dochodził, ujrzał młodszego u swojego boku. — Czy masz przypadkiem może dziewczynę? — spytał. — Mogę zająć jej miejsce przy twoim boku? — dodał, sprawiając, że serce starszego wręcz się zatrzymało.

Nie miał pojęcia, czy Jisung nawdychał się amerykańskiego powietrza, jednak ponosiło go bardziej, niż kiedykolwiek. I jakkolwiek stays oszalały po tym tekście, tak serce Hyunjina było o krok od zaprowadzenia go do grobu. I chociaż w tej chwili chciał wykrzyczeć, że miejsce u jego boku od dawna było zarezerwowane właśnie dla niego, to jednak uśmiechnął się jedynie, pomimo tego, że od środka krzyczał, piszczał i tarzał się po ziemi.

Kolejna scena z koncertu, która zapadła mu w pamięci, miała miejsce w Seattle. Bawił się świetnie, wypluwał sobie płuca śpiewając i rapując teksty piosenek, biegał wokoło sceny i musiał przyznać, że był to jeden z lepszych koncertów w czasie całej trasy. Widział, że również i Jisung był bardziej energiczny i uśmiechnięty, niż zwykle, co cieszyło go jeszcze bardziej. Nic nie sprawiało mu takiej radości, jak fakt, że jego mały skarb był szczęśliwy.

W pewnym jednak momencie Jisung zjawił się u jego boku, a po jego podekscytowanym spojrzeniu domyślił się, że ten czegoś chciał. Uśmiechnął się więc jedynie, automatycznie układając dłoń na talii młodszego chłopca.

— Chcesz doprowadzić stays do szału? — zachichotał.

O tak, to było coś, co Hyunjin akurat uwielbiał robić. Jego zakochana dusza odczuwała dziwny rodzaj satysfakcji za każdym razem, gdy zobaczył w internecie stays, które wolały ich zamiast minsunga.

— Dawaj — odpowiedział jedynie.

Już chwilę później poczuł, jak młodszy chłopak klepnął go w tyłek. Zaśmiał się jedynie pod nosem, samemu też postanawiając iść za ciosem. Dlatego też właśnie zsunął swoją dłoń z jego talii aż na jego pośladki, następnie ściskając oba z nich. Zadowolony uśmiech pojawił się również na twarzy Jisunga, jakby właśnie tego oczekiwał. Boże, z każdym dniem wariował na jego punkcie coraz bardziej.

Trasa minęła mu o wiele szybciej, niż mógłby się spodziewać i nim zdążył się obejrzeć, znów stał w progu ich dormu. Był wykończony fizycznie, ale naraz też szczęśliwy. Spotkał i spełnił marzenia tysięcy stays, zaczerpnął inspiracji, zwiedził wiele miejsc i spędził trochę wolnego czasu z przyjaciółmi. Był po prostu szczęśliwy, nawet jeśli był też zmęczony.

Miał jednak wrażenie, że jego uczucia do młodszego stawały się coraz mocniejsze. Nie umiał tego wytłumaczyć, tym bardziej patrząc na to przez pryzmat tego, jak długo podkochiwał się już w Jisungu. Trzy lata to był szmat czasu, a jednak w czasie wyjazdu jego serce szalało za każdym razem, gdy Han się do niego zbliżał. Wcześniej był w stanie funkcjonować i żyć razem z nim, a teraz jego uczucia stawały się nie do zniesienia. Patrzył na niego i miał ochotę go pocałować oraz schować w ramionach i nigdy nie puszczać, słuchał jego głosu i myślał o tym, by wymawiał jedynie jego imię, opowiadał mu o tym, co dzisiaj robił i z trudem się powstrzymywał, by nie powiedzieć mu tego, jak bardzo go kochał. W tym momencie naprawdę nie był w stanie już powiedzieć, jak długo da radę jeszcze wytrzymać.

Nie podobał mu się do końca fakt, że zaraz po powrocie zostali wysłani na isac. Wszyscy byli zmęczeni — wory pod oczami Chana były wyraźne bardziej, niż zwykle, Changbin odpuścił sobie pójście na siłownie, czego nigdy nie robił, a Jisung praktycznie nie opuszczał łóżka. W drugim dormie sytuacja była podobna, a on sam wcale nie chciał tam iść tym bardziej, że tego dnia powinni świętować urodziny stays. Pocieszał go jedynie fakt, że nie brali udziału w wielu konkurencjach i po jakimś czasie mogli iść do domu.

Choć nastawienie miał niezbyt pozytywne, to ostatecznie okazało się, że wcale aż tak źle nie było. Udało mu się przemycić trochę przekąsek, co samo w sobie podniosło poziom tego wydarzenia, ale spotkał się też z wieloma znajomymi z branży, których trochę się namnożyło po pięciu latach na scenie. Spędzając czas z przyjaciółmi z zespołu oraz spoza niego, a przede wszystkim też ze stays, rozpogodził się, odzyskując energię, którą ostatnimi dniami odebrało mu zmęczenie.

Dobrze bawili się również inni członkowie zespołu — Felix, Minho i Jeongin wzięli udział w jednej z konkurencji, a Jisung kibicował im całym sobą, na czym jednak przyłapały go kamery, a jego mina momentalnie zrzedła. Chan z kolei rozmawiał z każdym i o wszystkim, bo prawdą było, że znał każdego i wiedział o wszystkim, co działo się w świecie kpopu. Ostatecznie okazało się więc, że było naprawdę fajnie, a uśmiech nie schodził z twarzy Hyunjina ani przez chwilę.

Przynajmniej do momentu, gdy po jakimś czasie zauważył, że Jisunga nie było nigdzie wokoło. Na początku pomyślał, że ten po prostu rozmawia z kimś w innej części hali i za niedługo wróci do miejsca, w którym siedzieli. Minuty jednak mijały, a Jisunga nie było, przez co jeszcze uważniej zaczął rozglądać się wokoło, szukając swojej zguby. Nie umiał go jednak znaleźć, przez co musiał przyznać, że zaczynał się martwić, tym bardziej, że Han wydawał się bawić tak samo dobrze, jak on.

Postanowił w końcu przejść do działania, więc wstał i podszedł w pierwszej kolejności do Minho, z którym to jako ostatnim widział Jisunga. Ten jednak powiedział mu jedynie, że sam widział, jak Han poszedł gdzieś z Seungminem. Lecz gdy odnalazł wzrokiem Kima, ten był sam. Jeszcze bardziej zaniepokojony skierował się w jego stronę, coraz bardziej zdesperowany, by odnaleźć Jisunga. Znał go bardzo dobrze, a znajdowali się obecnie w miejscu, gdzie było aż za dużo osób i dlatego też zaczynał się stresować jego nieobecnością.

— Seungmin — rzucił, gdy tylko znalazł się bliżej młodszego z nich. — Widziałeś gdzieś Jisunga? — spytał prosto z mostu.

Chłopak momentalnie przerwał rozmowę z jedną z dziewczyn z zespołu z ich wytwórni, spoglądając na nieco wyższego z nich. Młodszy zmarszczył też brwi, jakby zaniepokoiło go nieco pytanie Hwanga.

— Oh, odprowadziłem go do szatni — wyjaśnił szybko. — Mówił, że nie czuje się najlepiej. Ewidentnie coś było na rzeczy, ale gdy spytałem, czy z nim zostać, to odpowiedział, że nie muszę.

Hyunjin pokiwał jedynie głową, nawet tylko po tych kilku słowach doskonale wiedząc, o czym mówił Seungmin i co działo się z Jisungiem. W przeciągu tych kilku lat był już świadkiem tego, jak fobia młodszego brała górę, doprowadzając go do ataków paniki i właśnie przez to nie zastanawiał się długo nad tym, co było tak naprawdę na rzeczy. Nagle stało się to oczywiste, że Han mógł czuć się tu źle — w końcu była tu masa nieznanych mu ludzi, a wszędzie wokoło były kamery. Zmartwił go jedynie fakt, że dotąd Jisung zdawał bawić się naprawdę dobrze, więc co musiało się wydarzyć, że to się zmieniło? Nie miał zamiaru czekać, by poznać odpowiedź na to pytanie i dlatego czym prędzej skierował się w stronę wejścia do szatni.

Szybko odnalazł pomieszczenie, w którym wcześniej zostawili swoje rzeczy. I gdy tylko się w nim znalazł, ujrzał Jisung siedzącego na jednej z ławek. Jego nogi się trzęsły, dłonie były wciśnięte pomiędzy uda, a wzrok z kolei wbity w podłogę. Nie trzeba było być ekspertem, by stwierdzić, że coś było nie tak i dlatego też serce Hyunjina zabiło boleśnie na ten widok.

— Jisung? — zapytał, zamykając za sobą drzwi. Nie czekając też na reakcję młodszego, ruszył w jego kierunku, wpatrując się w niego zmartwionym spojrzeniem. — Wszystko w porządku?

Na dźwięk głosu starszego momentalnie uniósł spojrzenie, spoglądając na wyższego wystraszonymi oczami. Z bliska Hyunjin był w stanie dostrzec, że jego oczka były delikatnie zaszklone, co jeszcze bardziej go zmartwiło. Nie chciał jednak jeszcze bardziej wystraszyć chłopaka, dlatego też usiadł obok niego, układając dłoń na jego udzie. Dzięki temu noga młodszego przestała się trząść, co uspokoiło nieco czarnowłosego. Wiedział, że Han potrzebował czegoś, by uziemić swoje emocje i chociaż sam nigdy nie był w stanie o to poprosić, to chcąc mu pomóc musiał sam o niego zadbać.

— Uh, nie bardzo — wystękał, momentalnie odwracając wzrok. Hyunjin wiedział, że Han wstydził się tego, jak się zachowywał, gdy dopadała go panika. Przerabiali to już kilka razy i chociaż Hwang chciał mu po prostu pomóc i zapewnić mu komfort, to jednak rozumiał, że blondyn chciał w tej chwili zapaść się pod ziemię.

— Seungmin powiedział mi, że coś było nie tak — wyjaśnił. — Więc przyszedłem sprawdzić, jak się czujesz — dodał szybko. — Co się stało, słońce?

W tym momencie usłyszał, jak Han pociąga nosem. Przez to jeszcze serce zabolało jeszcze mocniej. Naprawdę chciał mu jakoś pomóc, bo nie potrafił znieść widoku przestraszonego i smutnego Jisunga. To raniło go bardziej, niż cokolwiek innego.

— No właśnie nic się nie stało — odpowiedział, a jego głos był cichy, jakby sam wstydził się tego, co się z nim działo. — Wszystko było dobrze, świetnie się bawiłem, a potem nagle zdałem sobie sprawę z tego, ile wokoło jest ludzi i zacząłem panikować — wyjaśnił, a z każdym słowem jego głos drżał coraz bardziej. — Jestem żałosny, prawda?

Widząc, że Jisung był już na granicy płaczu, rozchylił swoje ramiona.

— Chodź tu — zachęcił go. Na reakcję nie musiał długo czekać, gdyż blondyn wtulił się w jego ciało niemalże natychmiast, znów pociągając nosem. Objął go mocno, swoją głowę układając na jego włosach i starając się zapewnić mu jak najwięcej komfortu. — Nie jesteś ani trochę żałosny — zapewnił, czując, jak ciało młodszego powoli przestaje się trząść w jego ramionach. — Tak się czasem zdarza i to nie jest twoja wina. Nie zrobiłeś nic złego, Sungie — obiecał. — I nie musimy tam wracać. Możemy posiedzieć tu, jeśli poczujesz się lepiej.

Jisung pokiwał jedynie delikatnie głową, ani na chwilę nie odsuwając się do starszego chłopaka. W takich momentach Hyunjin chciał go już nigdy nie wypuszczać z ramion, by tylko zapewnić mu komfort i bezpieczeństwo. Może i był zbyt wielkim tchórzem, by wyjawić swoje uczucia, ale był gotów bronić młodszego przed całym światem.

Następnie dni mijały mu szybko i spokojnie. Nareszcie udało się całej im ósemce choć trochę odpocząć. Co prawda odpoczynek ten nadal przeplatany był grafikiem z pracy, ale po miesiącu za granicą, każdy dzień spokoju wydawał się na miarę złota.

Nic nie zapowiadało, by na dniach wydarzyło się coś specjalnego. Pracował, ćwiczył, wykonywał aktywności, a w czasie wolnym zajmował się malowaniem — wszystko wyglądało tak, jak jego życie od dłuższego czasu. Dlatego tym bardziej nie spodziwał się, że coś tak głupiego zmieni jego nastawienie aż tak bardzo.

Pewnego popołudnia bowiem wyszedł odcinek skz-code z Jeju. Ze zwykłych nudów włączył odcinek, postanawiając się właśnie w ten sposób zrelaksować. Robił tak z dużą częścią materiałów o nich, gdyż lubił patrzeć na ich zespół z perspektywy kogoś z zewnątrz. Oczywistym było, że każdy z nich czasem grał przed kamerą, jednak nie należeli do osób, które zachowywały się kompletnie inaczej. Sam często robił i mówił rzeczy typowo pod publikę, i właśnie dlatego lubił oglądać wychodzące materiały. Dawało mu to pogląd na to, czy nie przesadził, czy jest zabawny, czy nie zachował jak idiota.

Zwracał też zawsze uwagę na to, jak wypadały jego relacje z innymi członkami. Wiedział, że nie mógł pozwalać sobie na to, by z kimkolwiek przekroczyć granicę, ale nie był głupi i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że duża część fandomu ich shippowała. I właśnie w tym tkwił jego problem — bo jakkolwiek wiele razy powtarzał sobie, że nikt przecież nie mógł dowiedzieć się o jego uczuciach do Jisunga, to jednak wkurzało go niesamowicie, gdy dobierali jego obiekt westchnień do pary z kimś innym. Czuł się wtedy, jak nastolatka, która jest zazdrosna o to, że chłopak, do którego wzdycha i który nie wie o jej istnieniu, znalazł sobie kogoś innego. Nie potrafił nic na to poradzić, ale po prostu gotowało się w nim, kiedy przeglądając tiktoka czy jakiekolwiek inne media społecznościowe widział pod filmikami z nim i Jisungiem komentarze typu "Minho będzie zazdrosny". Wiedział doskonale, że było to głupie i złe, ale dochodziło przez to do sytuacji, gdy wylewał tę agresję właśnie na Minho, chociaż ten niczemu nie był winien, gdyż przeważnie był to zwykły fan service. Zazdrość nadal się jednak w nim wzbierała, a serce kuło go z bezsilności za każdym razem nawet na planie zdjęciowym, gdy widział, jak Jisung nieco za bardzo przymilał się do jednego z członków zespołu.

Ale z drugiej strony, gdy oglądał filmiki, w których wręcz przeciwnie — to właśnie on był najbliżej Jisunga, na jego usta samowolnie wpływał uśmiech. Takie momenty dawały się mocno we znaki jego umysłowi romantyka, który był wtedy w stanie uwierzyć, że może kiedyś naprawdę zazna tego, o czym mówiły fanowskie opowiadania o nim i Hanie. Zawsze kładł się wtedy spać z uśmiechem na ustach, myśląc o alternatywnym świecie, w którym był szczęśliwy razem z Jisungiem.

Tego dnia było podobnie. Doskonale pamiętał, jak wyglądało filmowanie odcinków z Jeju. Wyjazd ten sam w sobie był bardzo przyjemny, gdyż dostali też sporo czasu wolnego na faktyczny odpoczynek, jednak tym, co zapamiętał z tego najmocniej był fakt, że dzielił pokój z Jisungiem. Uznawał to za swoje wyjątkowe szczęście, gdyż praktycznie zawsze, gdy kręcili coś na wyjazdach, trafiali do pokoju we dwójkę.

Jednakże ten wieczór był nieco inny i właśnie o nim przypomniał mu obejrzany przed chwilą odcinek. Bowiem gdy kamery zostały w końcu wyłączone, nie zasnęli przez jeszcze długi czas. Po kilku latach życia w jednym mieszkaniu Hyunjin nauczył się, że po ekscytującym dniu Jisung przeważnie był pełen energii, którą wyładowywał zazwyczaj, no cóż, gadając bez końca. Ale szczerze,
przeważnie mu to nie przeszkadzało, bo uwielbiał słuchać Hana, nieważne o jakich głupotach mówił. Po prostu na twarz młodszego zawsze wchodził ten wspaniały rodzaj uśmiechu, gdy zauważał, że ktoś naprawdę go słuchał.

Podobnie było tego wieczora i chociaż Hyunjin przysypiał po męczącym dniu, to nadal starał się słuchać wywodu Jisunga o tym, że piana wleciała mu do oczu, gdy się kąpał, że jedzenie było dobre, że podobało mu się na basenie, ale nadal bolała go głową po tym, jak się uderzył i o wielu innych niby nieistotnych, ale całkiem urokliwych rzeczach. Han musiał jednak zobaczyć, że starszych z nich przysypiał, gdyż nagle przerwał swój wywód, życzył mu dobranoc i powiedział, że go kocha, po czym znów zaczął opowiadać o kompletnych drobnostkach. Mówienie do siebie "kochanie" stało się dla nich codziennością, jednak Hyunjin rzadko słyszał od młodszego takie wyznania. Jasne, wiedział, że ten kochał go jak przyjaciela, jednak nieczęsto mówił to ot tak po prostu, toteż pamiętał, jak w ostatkach świadomości jego serce zabiło mocniej, a następnie usnął z uśmiechem na ustach.

I kiedy tak myślał o tej chwili i o słowach Jisunga, które wydawały się trochę nierealne, doszedł do wniosku, że chciał słuchać tych słów co wieczór i móc je również samemu wypowiadać. W ciągu tych trzech lat, gdy zdał sobie sprawę z tego, co czuł, wielokrotnie jego uczucia stawały się wręcz nie do zniesienia, ale za każdym razem wygrywał rozsądek. Jednak czuł, że ostatnim czasem wszystko to stawało się jeszcze bardziej intensywne — jego serce biło jak oszalałe przy najmniejszych gestach, co noc śnił o całowaniu Jisunga, nie potrafił myśleć o niczym innym, gdy na niego patrzył i po prostu czuł, jakby te uczucia zaczynały go wykańczać. Nie był już w stanie dłużej trzymać tego w sobie.

I to właśnie w tej chwili zrozumiał, że jeśli kiedykolwiek chciał być w pełni szczęśliwy, to musiał zaryzykować. Doskonale wiedział, jak wiele chciał postawić na szali, bo w końcu to właśnie ryzyko konsekwencji powstrzymywało go od wyjawienia prawdy przez ostatnie trzy lata, ale nie był już w stanie dłużej trzymać tego w sobie. Musiał w końcu powiedzieć Jisungowi, co czuł, nieważne, jak źle mogło się to skończyć.


Długo myślał nad tym, czy z pomysłu faktycznie przejść do realizacji tego szalonego planu. Przez bardzo długi czas zastanawiał się, czy konsekwencje czynów, jakich chciał dokonać, nie będą w stanie wykończyć go jeszcze bardziej, od skrywanych uczuć. Czy się bał? Był przerażony, jednak równie mocno był zdeterminowany, co tylko wzmagało wewnętrzny konflikt w nim. Wiedział, że jeśli nie zrobi tego teraz, w tym nagłym przypływie odwagi, to pewnie nie powie Jisungowi, co czuł, skazując się na nie wiadomo jak jeszcze długie cierpienie. Wobec tego werdykt był jeden — jeśli chciał być szczęśliwy, musiał w końcu przełamać starch.

Pierwszym krokiem było wymyślenie tego, jak wyjawi mu swoje uczucia. Nie trwało to właściwie zbyt długo, gdyż automatycznie do jego głowy powrócił wieczór, gdy Jisung przyszedł do jego pokoju i w dwójkę rozmawiali o wymarzonych randkach. Może było to banalne, ale postanowił odwzorować wszystko tak, jak marzył o tym Han. W końcu to łączyło się z tym, czego sam pragnął — by zapewnić swojemu obiektowi westchnień randkę, która związana była z zainteresowaniami i osobowością tej osoby.

Niestety wiedział, że nie mógł zabrać Jisunga na prawdziwy piknik głównie ze względów bezpieczeństwa, jednak na szczęście do jego głowy wpadł inny pomysł, który pozwalał mu na zorganizowanie randki pod gwiazdami w jego pokoju. W tym też celu wybrał się pewnego dnia do sklepu, by zakupić projektor gwiazd i kilka innych potrzebnych rzeczy. I gdy tylko dokonał tego zakupu, jedynym co mu pozostało, było przyszykowanie pokoju, zamówienie ulubionego jedzenia Jisunga i upewnienie się, że w dormie w tym samym czasie nie będzie dwóch pozostałych domowników.

Od momentu, gdy projektor trafił do jego rąk, a zdecydował się w końcu na ten ostatni krok, minął tydzień. Każdego wieczora zbierał się do tego, jednak strach i obawy wygrywały i chociaż zaglądał do pokoju Jisunga, rozmawiał z nim i sprawdzał, czy pozostali było w domu, to nie zdecydował się zaprosić go do siebie. Jednak kiedy w piątkowy wieczór Changbin wyszedł wraz z Minho i Felixem na kolację, a Chan poinformował ich, że pewnie będzie siedział w studio do białego rana, uznał, że to musiał być ten dzień.

Czując, jak cały czas jego serce uderzało ze stresu, ściągnął na podłogę swój materac, a następnie ułożył na nim kilka koców i poduszek oraz uruchomił projektor gwiazd. Skoczył do kawiarni pod ulubiony sernik Jisunga, a potem zamówił również pizzę, modląc się w duchu o to, że Han nie poczuje jej zapachu. Kiedy jedzenie przyszło, zrobił własnoręcznie dwie mrożone kawy i puścił w tle spokojną playlistę z ulubionymi piosenkami Jisunga, uznając, że wszystko było gotowe. Było wręcz idealnie i chociaż strach w nim nie malał, to czuł, że lepiej przygotować się już nie mógł.

Szczerze? Nie miał pojęcia, czy kiedykolwiek stresował się bardziej niż teraz, stojąc przed drzwiami pokoju Jisunga i trzymając dłoń na klamce. W życiu doświadczył wielu stresujących i przerażających sytuacji — wiele wiązało się z byciem idolem, jak survival czy cała sprawa z hiatusem, a wiele wynikało z tego, że był po prostu człowiekiem, jednak ta chwila zdawała się przewyższać to wszystko. Naprawdę miał to zrobić, po trzech latach miał wyznać Jisungowi swoje uczucia. Nie miał pojęcia, jak to się skończy, nie miał pojęcia, czy w tej chwili nie skazywał na koniec swojej kariery i przyjaźni z Hanem, ale teraz nie mógł się już z tego wycofać i właśnie dlatego otworzył w końcu drzwi pokoju Hana i niepewnie zajrzał do środka.

— Jisung? — wydukał, a jego głos był aż zbyt piskliwy. Boże, musiał się wziąć w garść, a tymczasem czuł się, jakby zaraz miał się popłakać ze strachu. Naprawdę już zaraz miał to zrobić.

Jasnowłosy chłopak leżał na swoim łóżku, przeglądając coś na telefonie. Miał na sobie dużą, szarą bluzę i krótkie spodenki z piżamy. Na dźwięk głosu starszego momentalnie spojrzał w kierunku drzwi, uśmiechając się na jego widok.

— Hm? — odpowiedział jedynie, odkładając telefon na bok. — Stało się coś? — dodał, gdyż ewidentnie musiał usłyszeć niepokój w głosie starszego.

— Nie, nie — wydusił, z całej siły starając się opanować swój głos. Było już lepiej, jednak fakt, że Jisung uniósł z zaskoczenia brwi, upewnił go w tym, że wrażenie robił kompletnie odwrotne. — Mogę cię prosić na chwilę? Chciałem ci coś pokazać.

Blondyn wzruszył jedynie ramionami, następnie wstając z łóżka. Włożył telefon do kieszeni bluzy, następnie podchodząc do Hwanga.

— Jasne — odpowiedział jedynie. — Mam się bać? Wyglądasz jakbyś co najmniej ducha zobaczył — zachichotał przyjaźnie.

Hyunjin nie odpowiedział nic, a jedynie owinął ostrożnie palce wokół nadgarstka niższego i poprowadził go te kilka metrów dalej do swojego pokoju. Jego serce uderzało jak szalone i musiał się mocno skupić na oddychaniu, by nagle nie przestać tego robić. Kiedy sięgał drugą dłonią do klamki, modlił się w duchu o to, że Han nie ujrzy tego, jak mocno ona drżała. Wziął ostatni, głęboki wdech, po czym w końcu otworzył drzwi. To się naprawdę działo, to był ten moment. Już nie mógł odwlekać tego ani chwili dłużej.

Przepuścił młodszego w drzwiach, następnie zamykając je za nimi. Na chwilę zacisnął mocno zęby na wardze, starając się jakoś uspokoić i dając Jisungowi chwilę na to, by rozejrzał się po pokoju. Ignorując to, jak mocno uderzało jego serce, wbił spojrzenie w stojącego obok niego chłopca. Albowiem widok ten był zachwycający — i chociaż Hyunjin nie mógł zajrzeć do głowy Hana i dowiedzieć się, co myślał, to jednak fakt, jak mocno zabłysły jego oczy na widok rozproszonych po suficie gwiazd, nieco go uspokoił. Blondyn rozchylił też z zaskoczenia usta, rozglądając się po pokoju i po kolei przyglądając się rzucanym przez projektor gwiazdom, leżącemu na środku materacowi razem z poduszkami i kocami, laptopowi, z którego leciała muzyka i na końcu spoglądając również na karton pizzy i dwie mrożone kawy. Hyunjin bał się jednak nazwać emocje, które malowały się w tej chwili na twarzy niższego chłopca — był po prostu zbyt przerażony i bał się zaufać nadziei, i tym samym uwierzyć w to, że były to zaskoczenie, ekscytacja i dziwny rodzaj radości.

— T-to — wydukał po chwili Jisung, nie odrywając swoich świecących radością oczu od wyświetlonych na suficie gwiazd. — To dla mnie? — wyszeptał cichutko i naprawdę niepewnie.

Właśnie w tej chwili Jisung w końcu spojrzał starszemu w oczy, umożliwiając mu upewnienie się w tym, jakie to emocje go ogarniały. Na twarz Hyunjina momentalnie wpłynął uśmiech ulgi, gdy zrozumiał, że śliczne oczy niższego chłopca błyszczały radością. I chociaż jego ciało było całkowicie spięte, jego tętno szalało, a dłonie się trzęsły, to jednak w tej chwili kamień spadł mu z serca. Pokiwał delikatnie głową, zbierając w sobie całą odwagę, by Han nie zobaczył tego, jak przerażony był.

— To dla ciebie — powtórzył za nim, spoglądając na niego zakochanymi i tak pełnymi nadziei oczami.

I choć Hyunjin nie mógł tego wiedzieć, a jego zestresowany umysł zabraniał mu w to wierzyć, to jednak serce Jisunga w tej chwili zaczęło uderzać tak samo szybko, jak jego własne. W istocie Jisung nie miał pojęcia, co się działo — dlaczego Hwang przygotował to wszystko, dlaczego odtworzył dokładnie to, o czym sam opowiedział mu podczas ich rozmowy o wymarzonych randkach. W tej chwili jednak nie był w stanie skupić swoich myśli na niczym innym, poza szerokim uśmiechem na twarzy Hyunjina.

Czarnowłosy wiedział, że musiał coś zrobić i w końcu wziąć sprawę w swoje ręce. To była jego jedyna szansa i nie mógł się zatrzymać, skoro już to wszystko zaczął. Dlatego też wyciągnął nadal drżącą dłoń w stronę młodszego, nie potrafiąc oderwać wzroku od jego świecących radością oczu.

— Chciałbyś do mnie dołączyć? — zapytał, z ulgą stwierdzając, że jego głos nareszcie nie był aż tak niepewny.

Jisung nie odpowiedział nic, a jedynie nieśmiało ujął dłoń starszego z nich. Hyunjin zdołał też wychwycić, jak wzrok młodszego powędrował w dół, a jego policzki nawet w tak nikłym świetle zmieniły kolor na różowy. Choć sam starał się cały czas myśleć trzeźwo, to jednak coś w środku niego krzyczało, że był to bardzo dobry znak.

Szybko poprowadził niższego chłopca do przyszykowanego materaca, następnie samemu też na nim siadając. Ściszył delikatnie muzykę, obserwując, jak Jisung usadawia się wygodnie pomiędzy wszystkimi kocykami i poduszkami.

— Najpierw sernik czy pizza? — zapytał nerwowo.

Wzrok młodszego momentalnie powędrował w stronę położonego obok jedzenia i jakby automatycznie na jego widok złapał się za brzuch.

— Dobrze mi się wydawało, że czuję pizzę — zachichotał. — Choć kocham sernik, to jakoś bardzo zgłodniałem — dodał, wskazując na pizzę.

W nieco niezręcznej ciszy, która przerywana była jedynie przez graną cicho z laptopa muzykę, zabrali się za jedzenie pizzy. Hyunjin nie potrafił oderwać swojego wzroku od Jisunga, który to z kolei cały czas śledził spojrzeniem sufit pokoju starszego, który pokryty był gwiazdami. To dało Hwangowi czas na to, by lepiej ocenił sytuację — widział rumieńce na twarzy młodszego, ale przez fakt, że jego własne serce uderzało ze stresu jak szalone, nie był w stanie myśleć trzeźwo. Chciał wierzyć, że wszystko idzie zgodnie z planem, że Jisungowi się podoba, a te rumieńce oznaczają coś więcej, ale jego racjonalna część duszy krzyczała, że robił z siebie właśnie idiotę i skazywał ich przyjaźń na stratę. Jednak skoro to zaczął, to nie mógł się już wycofać.

Jisung jednak zdawał się czuć wiercące spojrzenie, jakim ciągle obdarzał go czarnowłosy. Bowiem gdy pizza zniknęła z jego talerza, spuścił wzrok na dzielące ich poduszki, a Hyunjin mógłby przysiąść, że zarumienił się on jeszcze bardziej. Jego serce zabiło mocniej, krzycząc do niego, że to on zawstydzał niższego, że to musiało coś oznaczać. Lecz nim zdążył w umyśle uspokoić swoje podekscytowane serce, Han odchrząknął cicho.

— Gapisz się — wyszeptał, odkładając talerzyk z powrotem na ziemię.

Hyunjin poczuł, jak fala ciepła przechodzi przez jego ciało przez świadomość, że został przyłapany. Musiał jednak iść z wiatrem, zrobić kolejny krok. W końcu po to zorganizował to wszystko, by wyznać Jisungowi swoje skrywane tak długo uczucia i chociaż bał się okropnie, to musiał w końcu coś zrobić.

— Bo jest na co — odpowiedział krótko, starając się utrzymać swój głos jak najstabilniejszy i jak najpewniejszy. Nie mógł teraz brzmieć jak przestraszona nastolatka.

Jednocześnie odłożył swój talerz na bok, odsuwając też resztę jedzenia od materaca. Odgarnął nieco dzielące ich koce i poduszki, i chociaż nie zrobił nic więcej, to jednak przysunął się odrobinę bliżej niższego, czując, jak jego serce uderza jak oszalałe naraz ze stresu, strachu, ekscytacji i adrenaliny.

— Siedzę przed tobą w za dużej bluzie i spodniach z piżamy — wydukał Han, nie odrywając wzroku od materaca.

Hyunjin zdołał zauważyć, że młodszy zaczął nerwowo pocierać o siebie swoje dłonie, które to wprawdzie schował w rękawach bluzy. Chcąc jakoś ukoić jego stres, który to pewnie był mniejszy, niż ten żarzący się w nim, przysunął się impulsywnie jeszcze bliżej, następnie ujmując dłonie niższego. Działał instynktownie, a świadomość, że to właśnie się działo i już za chwilę będzie musiał wygłosić swoje całe przemówienie, które od miesięcy układał w głowie, wcale nie pomagała.

— Co nie zmienia tego, że jesteś prześliczny — oznajmił, z dumą stwierdzając, że jego głos nawet nie drżał. Był w stanie to zrobić, to była ta chwila i nie mógł tego zepsuć. — Dla mnie zawsze wyglądasz przepięknie — dodał. Czując, że Han przestał nerwowo bawić się swoimi rękoma, przeniósł jedną ze swoich dłoni na policzek niższego. Potarł kciukiem jego ciepłą od rumieńców skórę, uśmiechając się niekontrolowanie przez ten fakt. Naprawdę tak na niego działał, przecież to musiał być dobry znak. — Spójrz na mnie, Sungie — poprosił.

Dopiero wtedy blondyn niepewnie uniósł wzrok. Jego oczy wydawały się być jeszcze większe niż zwykle, ale naraz jakieś inne — pełne nieokiełznanej niepewności, radości, nadziei i ufności, ale naraz strachu, przerażenia przed tym, co już za chwilę miało się stać. Nieświadomie uniósł również swoją dłoń, następnie układając ją na tej Hyunjina, która spoczywała na jego policzku. Starszego pod wpływem dotyku niższego przeszedł dreszcz. Boże, to naprawdę się działo.

— Hyunnie, c-co ty robisz — wystękał cichutko, wpatrując się w starszego szeroko otwartymi oczami.

W tej chwili serce czarnowłosego zabiło jeszcze mocniej, gdyż zrozumiał, że musiał powiedzieć to już teraz. Wziął ostatni, głęboki wdech, po czym jeszcze raz potarł kciukiem ciepłą skórę młodszego. Swój wzrok tylko na chwilę skierował na usta niższego, następnie szybko wracając spojrzeniem do jego wyczekujących oczu. On naprawdę to robił.

— Próbuję... — wydukał, czując, jak słowa znów ustają mu w gardle. Nie teraz, nie kiedy był o krok od postawienia swojego całego dotychczasowego życia na szali. — Próbuję ci powiedzieć coś, co skrywałem w sobie od bardzo dawna — wytłumaczył w końcu. Nie odrywając wzroku od świecących oczu Jisunga, wziął kolejny oddech, starając się dodać sobie odwali. Musiał iść z falą odwagi. — Chcę ci powiedzieć, że cię lubię, Jisung. Cholernie mocno i tak dawna, że nie umiem już tego dłużej w sobie trzymać i... — wydusił na jednym oddechu, po czym nagle się zatrzymał, dostrzegając w oczach młodszego iskierki.

Na moment zawiesił spojrzenie na ustach niższego. Były lekko rozchylone, różowe i tak bardzo kuszące. I jego oczy, świecące, wielkie, wpatrujące się w niego z zaufaniem. Odbijały się w nich wszystkie gwiazdy wyświetlone na suficie, sprawiając, że mieniły się niemal w magiczny sposób. Cały czas głaskał kciukiem ciepły policzek niższego, którego dłoń nadal zaciskała się na tej jego tak mocno, jakby w każdej chwili mógł zniknąć, jakby to, co się działo, wcale nie było prawdziwe. I choć wiedział, że przepadł za nim już tak dawno temu, to w tej chwili zrozumiał, że nie było już odwrotu, i to właśnie dlatego zdecydował się na to, na co czekał tak długo.

Pochylił się ostrożnie, przyciskając delikatnie swoje wargi do tych młodszego i tym samym spełniając to, o czym marzył od tak dawna. Poruszył ustami jedynie raz, przymykając oczy i starając się wyczuć reakcje niższego chłopca. Jego serce już wcześniej uderzało jak oszalałe, ale kiedy poczuł, jak Han odwzajemnia ruchy jego warg, zrobiło ono fikołka w jego piersi. To naprawdę się działo, całował obiekt swoich westchnień.

Zachęcony reakcją młodszego, poruszył swoimi wargami jeszcze raz, ciągle całując go tak samo ostrożnie i delikatnie. Emocje wręcz w nim wybuchły, a jednak był w stanie skupić się teraz tylko na tym, że całował Jisunga, że nareszcie mógł zaznać smaku jego kuszących ust, a były one słodkie — dokładnie tak, jak wyobrażał to sobie przez ostatnie lata. Wiedział doskonale, że to był pierwszy raz, gdy niższy chłopiec kogoś całował, dlatego też postanowił wziąć wszystko w swoje ręce. Naparł na blondyna nieco mocniej, tym samym rozchylając jego wargi i zmuszając go do tego, by ułożył się pomiędzy poduszkami.

Właśnie wtedy na chwilę się odsunął, jednak Jisung podążył za nim, jakby wcale nie chciał tracić bliskości starszego. Spojrzał na Hana pełnymi nadziei i strachu oczami — a ujrzał przed sobą pięknego, rozanielonego chłopca, z blond kosmykami rozsypanymi na poduszce, z rozchylonymi i wilgotnymi oczami, z rumianymi polikami i z oczami świecącymi szczerą radością. Jisung wyglądał tak pięknie, leżąc pod nim pomiędzy poduszkami, spoglądając na niego wielkimi i wyczekującymi oczami. I choć tak bardzo bał się w to uwierzyć, to wszystko wokół krzyczało do niego, że wcale nie zniszczył ich przyjaźni, bo nie on jeden tego chciał.

I wtem Jisung go zaskoczył, bowiem nim zdążył znów coś zrobić, Han ułożył obie dłonie na jego karku, z powrotem przyciągając go do siebie. Tym razem pocałował usta młodszego nieco pewniej, jakby jego ruch pokazał mu, że nie popełniał błędu. Nadal jednak całował go delikatnie, niemalże ze strachem, że zrobi mu krzywdę, bo jednak czuł, z jaką nieporadnością blondyn oddawał jego ruchy. I choć mogło być to głupie, to rozczulało go i zachęcało jeszcze bardziej, dając mu do zrozumienia, że był pierwszą osobą, która mogła zasmakować ust Jisunga.

Z każdą chwilą, gdy motylki w jego brzuchu i szybkie bicie serca nie ustawały, coraz bardziej zaczynał się czuć, jakby śnił. Zapach pizzy nadal unosił się w powietrzu, muzyka z jego laptopa grała, a projektor wciąż rzucał na sufit obraz gwiazd, jednak to wszystko przestało się liczyć w momencie, gdy ich usta się ze sobą spotkały. Ruchy warg Jisunga nadal były nieporadne, a jego niepewne, ale jednak coraz bardziej nabierały na sile — stawały się namiętniejsze, bardziej spragnione, pełne śliny. Cały czas gładził kciukiem ciepłą skórę niższego, podczas gdy ten pociągał za końce jego włosów na karku. Czuł się, jakby jego umysł wypełniała mgła, jakby odlatywał, jakby wszystko, czego pragnął, właśnie się spełniało. Nareszcie całował Jisunga, swój skarb, swoje wszystko — wreszcie było idealnie.

A przynajmniej było do momentu, gdy ich obu dobiegł trzask drzwi wejściowych. Przestraszony oderwał się od ust młodszego i na jego twarzy dostrzegając przerażenie, jakby dopiero teraz dotarło do niego, co się działo. Lecz nim którykolwiek z nich zdążył coś powiedzieć, po dormie rozszedł się jeszcze głos Changbina.

— Jesteście tu? Co tu tak ciemno i cicho? — krzyknął jedynie, odbierając im całą magię tej chwili.

A potem wszystko zadziało się zbyt szybko, by zdołał nad tym zapanować. Oczy Jisunga całkowicie pochłonął strach i choć sam czuł, jak jego serce bije z przerażenia, to jednak go sparaliżowało. Do młodszego musiało dotrzeć w końcu to, co się między nimi wydarzyło, jak i fakt, że Changbin zapewne mógł zaraz wejść do jednego z ich pokoi.

Jednak kiedy Jisung z paniką zaczął się cofać, zrzucając poduszki z materaca i samemu spadając na podłogę, Hyunjin nie potrafił już myśleć racjonalnie. I choć to wszystko działo się tak szybko, to łzy i tak napłynęły do jego oczu, gdy patrzył, jak Han w pośpiechu podnosi się z podłogi.

Nie był w stanie myśleć o tym, że blondyn był tak samo roztrzęsiony i przerażony jak on. W tej chwili liczył się już tylko fakt, że wszystko zaczynało się sypać. Spieprzył to, zniszczył ich przyjaźń.

— P-przepraszam, Hyunnie — wydukał jedynie pod nosem niższy chłopiec, po czym rzucił się w kierunku drzwi, przytykając dłoń do ust, jakby próbował powstrzymać się od ataku histerii i paniki.

A on rozpłakał się na środku swojego pokoju, zdając sobie sprawę z tego, że naprawdę wszystko zniszczył. Nie tak miało to wyglądać.

Następne cztery dni były najgorszymi od bardzo dawna, a w końcu przez ostatnie lata przeszedł naprawdę dużo. Nic jednak nie mogło równać się temu, co poczuł, gdy zrozumiał, że najgorszy scenariusz się sprawdził, że jego uczucia zostały odrzucone, a jego przyjaźń z Jisungiem zniszczona. Nie powinien był tego robić, nie powinien był ryzykować, bo wtedy może nadal miałby Hana za najbliższego przyjaciela.

Jisung zaczął go unikać, co było ciężkie zważając na to, że mieszkali w jednym dormie. A jednak, Han nie wychodził praktycznie z pokoju, tylko wymykał się rano do kuchni i łazienki, a następnie do studia. Mieli kilka luźniejszych dni, czekało ich tylko nakręcenie czegoś na zapas, a tak musieli się skupić na treningach i tworzeniu nowej muzyki, co tylko ułatwiało wzajemne unikanie się. Widywał go tylko przy okazji, a jednak był w stanie zauważyć cienie pod jego oczami i to, jak momentalnie odwracał od niego wzrok i uciekał jak najdalej od niego. Tak, jakby nie tylko on nie był w stanie spać.

To było frustrujące — gdy tylko zjawiał się w pokoju, Jisung z niego uciekał, gdy przychodził rano do wytwórni, Han z niej wychodził, jakby przesiedział tam całą noc. Widział, że Changbin, który w końcu pośrednio przerwał ich pocałunek, patrzył na nich dziwnie, jakby zdążył zauważyć, że coś było nie tak. Za to za każdym razem, gdy tylko znajdował się w jednym pomieszczeniu z Chanem, bał się, że czekała go rozmowa o tym wszystkim — że lider zarzuci mu, że znów zachowują się jak w czasie predebiutu, że ma coś zrobić, bo Han wygląda jak trup. Zaczynał świrować, nie miał pojęcia, co zrobić, a ta cisza doprowadzała go do szału.

Wiedział, że powinien pójść do niego, wytłumaczyć to jakoś, porozmawiać z nim i załagodzić tę sytuację, ale nie miał na to kompletnie siły. Przerażała go wizja tego, że miał zostać odrzucony po raz drugi. Nie byłby po prostu w stanie tego przetrwać.

Żałował tego wszystkiego. Chciał wrócić do swojej bańki — może i posiadanie Hana jako przyjaciela nie było idealne, ale dopóki mógł być obok, przytulać go, spędzać z nim czas, po prostu go kochać, wyobraźnia była w stanie uzupełnić to, czego mu brakowało. A teraz? Teraz stracił Jisunga i czuł, że nigdy nie będzie już jak kiedyś.

Myślał o tym wszystkim naprawdę dużo — bo jednak miał mnóstwo czasu, gdyż niezbyt wychodziło mu zasypianie. Jednej nocy przeleżał kilka godzin gapiąc się w sufit, innej po prostu poszedł malować. Był wykończony i czuł, że nie wytrzyma tego na dłuższą metę. Naprawdę, był już po prostu gotowy iść do pokoju młodszego, by błagać go o wybaczenie i o to, by wszystko było jak kiedyś. Był w stanie zrobić wszystko, byleby Jisung go nie znienawidził.

Aż nagle, w środku czwartej z rzędu nocy, gdy siedział już którąś godzinę przy sztaludze, próbując się czymś zająć, usłyszał pukanie do drzwi jego pokoju. Zdziwił się, bo po szybkim zerknięciu na zegarek, ujrzał na nim godzinę dochodzącą czwartej nad ranem. Mimo wszystko uniósł się z krzesła i z myślą, że to po prostu Chan wrócił o nieludzkiej godzinie do domu i postanowił sprawdzić, co u niego, zaniepokojony dochodzącym z jego pokoju światłem.

Lecz gdy otworzył drzwi, wcale nie ujrzał za nimi Chana — a wręcz przeciwnie, jego serce stanęło na moment, kiedy zobaczył przed sobą Jisunga. Jakkolwiek mocno go nie kochał, musiał przyznać, że blondyn wyglądał tragicznie — jego oczy były zaszklone, zmęczone i podkrążone, bluza wisiała na jak na wieszaku, a jego postura przypominała przestraszone dziecko. Jego twarz była różowa i spuchnięta, jakby płakał jeszcze przed chwilą i ledwo zdołał się uspokoić. I kiedy uniósł wzrok, spoglądając starszemu w oczy, Hyunjin zrozumiał, jak przerażony musiał być.

— Sungie? — westchnął zaskoczony. Nie miał pojęcia, co się stało, a tym bardziej, jak powinien zareagować. Myślał o tym tak długo, a jednak nadal nie był gotowy na konfrontację z niższym chłopcem. Był przerażony, a jego serce momentalnie zaczęło uderzać jak oszalałe. — Co się stało?

Lecz nim chociażby zdążył dokończyć swoje zdanie, młodszy chłopiec wtulił się w jego ciało, znów rozpłakując się jak dziecko. Chwila minęła, nim zrozumiał co się stało — że Jisung znów był tuż obok niego, że popadł niemal w histerię, że obejmował go, jakby od tego zależało jego życie, jakby Hyunjin miał zaraz zniknąć. Ostrożnie objął jego ciało, robiąc to instynktownie — bo w końcu nawet, jeśli się bał, nie mógł pozwolić na to, by jego skarb płakał przez niego jeszcze choć chwilę dłużej. To bolało go najbardziej — fakt, że Jisung, będący całym jego światem, cierpiał właśnie przez niego. 

— Shh, spokojnie, Sungie — wyszeptał, zamykając drzwi za młodszym chłopcem. Następnie objął go tak samo mocno, jak Han, starając się zapewnić mu komfort i bezpieczeństwo. — Co się stało, słońce?

To było głupie pytanie. Przecież to było oczywiste — całowali się, ostatecznie przekroczyli granicę przyjaźni, a następnie nie rozmawiali przez kilka dni. Nie miał jednak pojęcia, jak inaczej zacząć tą rozmowę. Czuł się winny temu wszystkiemu, a fakt, że Jisung popadł w histerię, jeszcze bardziej go przerażał. Słyszał jego szloch, czuł, jak mocno blondyn go obejmował, wtulając twarz w jego koszulkę i mocząc ją kolejnymi falami łez.

— Przepraszam, Hyunjin. Przepraszam, przepraszam, przepraszam — zaczął powtarzać jak mantrę, popadając w jeszcze większą histerię. — Naprawdę nie chciałem, przepraszam, naprawdę, przepraszam.

W tej chwili starszy odsunął się niepewnie od Hana, układając dłonie na ramionach niższego. Sam też był bliski łez, ale wiedział, że musiał się w tej chwili wziąć w garść i uratować jakoś tę sytuację, bo zapłakany i pogrążony w histerii Jisung nie był w stanie tego zrobić. Jego policzki były mocno rumiane i mokre od łez, a oczy przestraszone i pełne bólu.

— Kochanie, spokojnie — powtórzył, jak najdelikatniej potrafił. — Usiądziemy i porozmawiamy, dobrze? Oboje tego potrzebujemy.

Jisung pociągnął nosem, a następnie pokiwał głową, ewidentnie z całej siły powstrzymując łzy. Sam ułożył dłoń na plecach niższego z nich, a następnie ostrożnie pokierował ich w stronę łóżka. Serce łopotało w jego klatce piersiowej jak oszalałe i nie miał pojęcia, jak opanować swoje emocje. Był przerażony, bał się, że mógł zepsuć wszystko jeszcze bardziej i utracić młodszego na zawsze.

Usiadł na łóżku jako pierwszy, lecz gdy Jisung ponownie się rozpłakał, nie potrafiąc powstrzymać własnych emocji, pozwolił mu wdrapać się na swoje kolana i z powrotem wtulić w jego ciało. To wszystko tak cholernie go bolało — przytulał Jisunga, trzymał jego ciało w swoich ramionach, czuł jego dotyk, a jego zapach ogarniał jego nozdrza, a jednak już za chwilę mógł go stracić. Nie miał pojęcia, co miało się wydarzyć, jak skończyć miał się ten wieczór, a po poprzednim tracił już po prostu nadzieję.

Nie miał pojęcia, ile tak siedzieli. Jisung wtulał się w jego tułów, szlochając i mocząc jego koszulkę, kiedy on sam głaskał z czułością jego plecy. Nie miał pojęcia, co zrobić, a fakt, że blondyn nie potrafił się uspokoić, wcale nie pomagał, bo i jemu chciało się płakać. Hamował to z całej siły, powtarzając sobie, że musiał być silny za ich dwóch, że tym razem nie mógł tego zepsuć.

— Jestem tutaj, kochanie — wyszeptał, delikatnie kołysząc ich ciałami. Jisung nadal szlochał, jednak był w stanie przyznać, że jego płacz stał się mniej histeryczny. Blondyn siedział na nim okrakiem i przylgnął do niego całym ciałem, jakby tylko tak mógł czuć się bezpiecznie i komfortowo. — Nie śpiesz się, w porządku? Ja poczekam — dodał, następnie składając pocałunek na boku jego głowy. — Na spokojnie, słońce.

Może przekraczał granice, których nie powinien, zważając uwagę na fakt, że Han go odrzucił, jednak w tej chwili najważniejsze było to, by Jisung się uspokoił. Nie mógł patrzeć, jak ten płakał przez niego i choć bolało, on i tak był dla niego najważniejszy.

I nawet gdy płacz młodszego chłopca w końcu ustał, nie odezwał się, dając mu tyle czasu, ile tylko potrzebował. Nadal słyszał, jak blondyn pociąga cicho nosem, jednak jego ciało nieco rozluźniło się w jego ramionach — przystało się trząść, a jego dłonie nie zaciskały się już tak mocno na koszulce Hyunjina. Nie zmieniało to jednak faktu, że jego własne serce nadal uderzało jak oszalałe, gdyż doskonale wiedział, że czekała ich jeszcze ciężka rozmowa, która zagra na wszystkich męczących go uczuciach.

— Przepraszam, Hyunjin — wydusił w końcu. Odsunął się też odrobinę od ciała czarnowłosego, zdobywając się nawet na to, by spojrzeć starszemu w oczy. Hwang bez problemu był w stanie dostrzec na twarzy niższego przerażenie i zmęczenie, jakby emocje blondyna po prostu zjadały go od środka. — Przepraszam, że uciekłem, że-

Tych słów jednak nie dał mu dokończyć. To on był winny tej sytuacji, to on zaryzykował i zniszczył ich przyjaźń, i to on powinien był przepraszać za to wszystko.

— Nie, to ja przepraszam. To wszystko moja wina — przerwał mu, czując, że musiał to zrobić. Był winny tej sytuacji, zniszczył ich przyjaźń, a potem nie zrobił nic, by to naprawić. — Nie powinienem tego robić, nie powinienem cię całować. Dałem wygrać swoim uczuciom i pewnie zniszczyłem naszą przyjaźń. Po prostu przepraszam za to wszystko. Rozumiem, że nie czujesz tego samego — wypowiedział na jednym tchu, jakby musiał powiedzieć to teraz albo nie będzie już w stanie tego wydusić.

— Hyunjin... — westchnął cicho młodszy, próbując mu przerwać. On jednak musiał skończyć to, co zaczął, wyrzucić z siebie wszystko, co dusił przez lata i ostatnie dni. Musiał jakoś wynagrodzić Hanowi to, jak bardzo go zranił.

— Nie powinienem był zrzucać na ciebie swoich uczuć, to było samolubne, bo zniszczyłem naszą przyjaźń — kontynuował, odwracając wzrok od twarzy niższego. Nie był teraz w stanie na niego patrzeć, nie w momencie, gdy ta rozmowa była w stanie na zawsze zniszczyć jakąkolwiek ich relacje. — I teraz cierpisz przeze mnie, doprowadziłem do tego, czego tak bardzo się bałem. Kurwa, dlaczego po prostu nie zdusiłem tego w sobie, dlaczego jestem takim idiotą, dlaczego...

I wtedy jego natłok słów znów został przerwany.

— Hyunjin! — powiedział bardziej stanowczo blondyn, ściągając na siebie z powrotem wzrok czarnowłosego i sprawiając, że w końcu zamilkł. — Zamknij się, dobra? Na chwilę, daj mi powiedzieć to, co chcę — wyszeptał już mniej pewnie. Dopiero wtedy Hyunjin dostrzegł to, jak zdeterminowany wydawał się być Han. Ponownie dał się ponieść emocjom, które zaczęły przez niego przemawiać, nakazując mu, by jakoś usprawiedliwił to, co zrobił. Pokiwał więc delikatnie głową, zawieszając swoje spojrzenie na oczach blondyna. — Przepraszam za to, że uciekłem, bo przez to wyszło kompletnie inaczej, niż chciałem — wydusił w końcu z siebie. — Chciałem tego, Hyunjin. Podobało mi się, ale wtedy wrócił Changbin i spanikowałem — wytłumaczył. Z każdym słowem jego oczu stawały się znów bardziej szkliste, jakby mówienie tego było dla niego ciężkie i wręcz przerażające. — Spanikowałem, bo czekałem na to tak długo, a Changbin to wszystko zepsuł i nie wiedziałem, co zrobić, i...

Jednak w tym momencie musiał mu znowu przerwać, gdyż dotarło do niego jedno, bardzo ważne słowo.

— Czekaj — wtrącił się, sprawiając, że Jisung znów zamilkł. — Tak długo? Co masz na myśli?

I może było to głupie pytanie, ale musiał je zadać. W momencie, gdy usłyszał, że prawdopodobnie nie był jedynym, który kochał się w przyjacielu, wszystko stało się jeszcze bardziej zagmatwane. To nie były tylko domysły, to były szczere słowa.

— Nie udawaj idioty, Hyunjin — stęknął z frustracją, znów odwracając wzrok od twarzy starszego, tak, jakby wyrzucenie tego z siebie było dla niego okropnie kompromitujące. — Nie wierzę, że jesteś tak ślepy, że nie zauważyłeś, jak się do ciebie kleje od lat, jak przychodzę do ciebie spać, jak się na ciebie patrzę. Napisałem dla ciebie piosenkę, idioto! — pisnął. — Nawet Minho zdążył się domyślić, że się w tobie kocham od trzech lat! Myślisz, że po co wyjechałem z tą całą rozmową o pierwszym pocałunku? — wydusił na jednym oddechu, wyrzucając w powietrze ręce.

I kiedy tylko dotarło do Hyunjina, co oznaczały wszystkie te słowa młodszego, wybuchł śmiechem. Wiedział, że pewnie ze strony Hana wyglądało to co najmniej dziwnie, co potwierdzał fakt, że blondyn rozchylił z zaskoczenia wargi, wpatrując się w niego zaskoczonymi oczami, jednak w tej chwili nie potrafił zareagować inaczej. Bowiem gdy zrozumiał, że oboje podkochiwali się w sobie przez trzy lata, naraz nie wyjawiając sobie swoich uczuć, dotarło do niego, jak bardzo życie nabijało się z nich przez cały ten czas.

— Przepraszam — wydusił pomiędzy salwami śmiechu. Widząc jednak przerażoną minę młodszego, który zapewne mógł pomyśleć, ze ten go po prostu wyśmiał, ułożył dłonie na tych młodszego, biorąc głęboki wdech, by choć trochę się uspokoić. — Po prostu zrozumiałem, że oboje kochaliśmy się w sobie przez trzy lata — zachichotał. — Boże, Jisung, ale z nas przegrywy.

Jisung zamrugał jedynie, jakby tym razem to do niego nie dotarło to, co powiedział czarnowłosy.

— Pierdolisz — wydusił jedynie.

Hwang jednak pokręcił głową, zdobywając się na najszczerszy uśmiech w jego życiu. W tym momencie cały ciężar spadł z jego serca, cały strach, który latami powstrzymywał go od wyjawienia jego uczuć, po prostu zniknął.

— Kocham się w tobie od trzech lat, Jisung — odpowiedział już spokojniejszym tonem. Wiedział, że musiał go o tym zapewnić, dlatego też ścisnął jego dłonie, które nadal trzymał, uśmiechając się też szczerze. — Od dnia, gdy płakałeś w moich ramionach po wygranej z Miroh — dodał. — Kocham cię na zabój, Sungie. Tak długo bałem się, że zniszczę naszą przyjaźń, że kryłem to w sobie, mając nadzieję, że chociaż w ten sposób będę mógł mieć ciebie obok, ale chyba nie byłem jedynym, który to robił — zachichotał. — Przepraszam, że po tym wszystkim nie przyszedłem do ciebie to wyjaśnić. Bałem się, że twoja ucieczka oznaczała, że nie odwzajemniasz moich uczuć — wyjaśnił.

I kiedy spojrzał znów w oczy młodszego, jeszcze raz ściskając jego dłonie na znak, że mówił szczerze, znów ujrzał w nich łzy, jakby i jemu w tej chwili po prostu ulżyło. Jakby lata strachu, bólu i cierpienia w jednej chwili zniknęły.

— Ja też przepraszam, że nie przyszedłem wcześniej — odparł, pociągając nosem. — Zacząłem się zamartwiać, jak zwykle i pomyślałem, że pocałowałeś mnie z litości albo że nie będziesz już mnie chciał po tym, jak uciekłem. Zatraciłem się tak bardzo w myślach, że nie byłem w stanie zebrać w sobie odwagi, by tu przyjść, dopóki w końcu to wszystko we mnie nie wybuchło, no i... — dodał, a jego głos z każdym słowem znów zaczynał coraz mocniej drżeć. — Kurwa, pocałuj mnie już, bo zaraz znów się popłaczę.

I kim był był, gdyby odmówił Jisungowi? Pokiwał jedynie głową i cały czas uśmiechając się szeroko, pochylił się delikatnie. Ułożył jedną dłoń na policzku młodszego, a drugą na jego udzie, całując go delikatnie — z uczuciem, z miłością, którą tak długo kryli w sobie.

I kiedy dłonie młodszego wylądowały w jego włosach, a on poruszył pierwszy raz swoimi wargami, cały świat wokoło przestał się liczyć. Byli tylko oni, tylko uczucia, które po tak długim czasie nareszcie mogły się połączyć. I choć nadal całował młodszego niepewnie, jakby bał się, że to wszystko mogło okazać się jedynie snem, a Han oddawał duchy jego warg nieporadnie, starając się nadążyć za pocałunkiem, to jednak było idealnie.

Nie miał pojęcia, jak długo to wszystko trwało. Pamiętał jedynie usta młodszego, tak słodkie i miękkie, ich dotyk na tych jego, bliskość niższego czy to, jak Han zaciskał dłonie w jego włosach, jakby bał się, że Hwang zaraz zniknie. Zresztą — sam robił to samo, obejmując ramieniem talię blondyna. Teraz, kiedy nareszcie mógł być jego, nie miał zamiaru już nigdy wypuścić go ze swoich ramion.

Lecz kiedy tak bardzo niedoświadczony w całowaniu Jisung odsunął się odrobinę, łapiąc każdy osobny oddech, uśmiechnął się szeroko, odgarniając kosmyk włosów z rumianej twarzy młodszego.

— Kocham cię tak mocno, Hyunnie — wydusił. — I przez te trzy lata o niczym nie marzyłem tak mocno, jak o byciu z tobą — wyznał, uśmiechając się przez łzy.

Ale tym razem były to łzy szczęścia.

Hyunjin uśmiechnął się jedynie, pochylając się i całując młodszego w czoło. Teraz nie potrzebował już nic — bowiem w tej chwili, za pomocną tych kilku prostych słów, wszystko, czego pragnął, zostało po prostu spełnione.

— Też cię kocham, słońce — odpowiedział. — I z przyjemnością spełnię to marzenie.

Wojna w jego sercu dobiegła końca — Jisung też go kochał.

Następne tygodnie były najszczęśliwszymi w jego życiu. Oczywiście nie wszystko było łatwe i kolorowe — w końcu musieli jakoś powiedzieć o tym reszcie, przemyśleć fakt, jak ukryć to przed światem, jak dogadać się ze sobą. Musieli nauczyć się żyć na nowo — już nie tylko jako przyjaciele, ale przede wszystkim też jako kochankowie, partnerzy.

Jednak koniec końców, było idealnie — bowiem całowanie Jisunga, posiadanie go obok, kochanie go w ten romantyczny sposób było lepsze od wszystkiego, o czym marzył. Żaden jego sen, żadne wyobrażenie o byciu z Hanem w związku nie równały się z tym, jakim to naprawdę było uczuciem.

Czuł się, jakby jego życie nareszcie stało się kompletne — jakby to był jedyny brakujący element skomplikowanej układanki, jaką było jego serce. Teraz jednak posiadał jego całość — bo Jisung nareszcie zamieszkał w jego sercu nie tylko teoretycznie, ale też fizycznie. Jisung był jego, a on był Jisunga — i była to rzecz, w jaką nadal nie był w stanie uwierzyć.

Fakt, że przez niemal trzy lata oboje ukrywali swoje uczucia nadal go śmieszył, jednak z drugiej strony nie był w stanie myśleć o tym, jak wiele przez to stracili i jak wiele wycierpieli, ukrywając swoje uczucia. Starał sobie wmówić, że tak musiało być, że musieli po prostu dorosnąć do tych uczuć, jednak myśl o tym, że mógł być szczęśliwy z osobą, którą kochał, już dawno temu, w jakiś sposób go dobijała. Trzy lata dusił w sobie uczucia, zrzucał je na drugi plan, byleby nie popsuć ich przyjaźni, by na koniec dowiedzieć się, że powinien był zaryzykować już dawno temu.

Wiedział jednak, ze jakkolwiek to bolało, to nie było sensu nad tym rozmyślać, bo nie był w stanie zmienić przeszłości. Zresztą, po co miał to robić, gdy nareszcie miał wszystko, czego pragnął i w końcu był naprawdę szczęśliwy? Nareszcie mógł całować Jisunga, mógł spać z nim co noc, mógł mu mówić, jak bardzo go kochał i w końcu nie musiał już dłużej dusić tych uczuć w sobie — więc czy potrzebował jeszcze czegoś więcej?

Ta noc wyglądała podobnie do wszystkich z minionego miesiąca — położyli się spać razem, jakby inaczej nie byli już w stanie zasnąć. I chociaż młodszy z nich zasnął niemalże od razu, usypiając z głową na klatce piersiowej starszego i z jedną nogą przerzuconą przez tą jego, to z jakiś powodów sam nie umiał zasnąć. Leżał, wpatrując się w sufit przez dłuższy czas, lecz wcale nie czuł się źle — bo było mu bardzo przyjemnie, z ciałem Jisunga wtulonym w jego bok i z możliwością przyglądania się mu, jak słodko drzemie.

Było wiele rzeczy, które nadal go męczyły. Wiedział, że musieli w końcu powiedzieć drużynie, choć ci zapewne się domyślali. Musieli też uświadomić o tym też chociaż menadżera, by nie mieli problemów, gdyby do internetu wyciekło coś choć odrobinę podejrzanego na ich temat. Mimo wszystko byli jak nastolatkowie przeżywający swoją pierwszą, wielką miłość.

Jednak jedna rzecz nieco odróżniła tę noc od poprzednich — a było to ciche westchnienie, które w pewnym momencie uleciało z ust leżącego na nim chłopaka. Z początku nie zwrócił na to większej uwagi, w końcu Han spał, a on sam był mocno zmęczony i nie uznał tego dźwięku za coś niepokojącego. Ziewnął więc jedynie, nieco mocniej obejmując ciało Jisunga, jakby to w jakiś sposób miało pomoc mu zasnąć.

Jednak kiedy przymknął powieki, dźwięk ten sam się powtórzył — lecz tym razem był wyraźniejszy, głośniejszy, wyższy. Otworzył więc oczy, spoglądając na Hana, który nadal leżał na jego klatce piersiowej z rozchylonymi leciutko wargami i przymkniętymi powiekami. Wyglądał tak samo uroczo, jak zawsze.

I wtedy usłyszał ciche westchnienie po raz trzeci, a spokojna oraz rozluźniona twarz młodszego zmieniał swój wyraz. W pierwszej kolejności przyszło mu do głowy, że Han zwyczajnie miał koszmar, dlatego zmartwionych ucałował czubek jego głowy oraz mocniej objął jego wtulone w niego ciało. Lecz wtedy poczuł coś, co dało mu do zrozumienia, że to nie mógł być koszmar — bowiem Jisung zapewne nieświadomie, śniąc o czymś o wiele przyjemniejszym, otarł się delikatnie o udo starszego znajdujące się w tej pozycji pomiędzy nogami niższego chłopca.

Oh. W jednej chwili zrozumiał, co musiało śnić się Jisungowi — i szczerze, nie miał pojęcia, co powinien w tej sytuacji zrobić. Pamiętał ich rozmowę sprzed pierwszego pocałunku o tym, że żaden z nich nie przeżył jeszcze swojego razu. Pamiętał też ich rozmowę z dnia, gdy oboje całując się, przeszli z czułych cmoknięć do o wiele bardziej namiętnych pocałunków, które zakończyły się małą zadyszką i czerwonymi buziami. Uzgodnili wtedy, że nie będą na siebie naciskać, bo nie było sensu się spieszyć — zwlekali w końcu z wyznaniem sobie uczuć tak długo, że zaczekanie, aż oboje będą gotowi, nie wydawało się czymś trudnym.

Jednak w tej chwili Hyunjina po prostu zamurowało, a fakt, że młodszy chłopiec powtórzył ten ruch, tym razem wydając z siebie cichutki i niemalże słodki jęk, wcale nie pomógł. Rozchylił jedynie z zaskoczenia wargi, nie mając pojęcia, co zrobić. Udać, że nic się nie stało i iść spać czy obudzić młodszego i spytać, co się dzieje, czego potrzebuje? Może i nie przeżył jeszcze swojego pierwszego razu, ale jednak był też dorosłym mężczyzną i wiedział, jak zająć się samym sobą. Co gorsza, musiał przyznać, że słodkie dźwięki, jakie to wydawał z siebie Jisung, połączone z jego nieświadomymi ruchami, wpłynęły na niego mocniej, niż powinny. I choć serce zaczęło uderzać jak oszalałe, doszedł do wniosku, że jedynym moralnym wyjściem było obudzenie Jisunga i spytanie, czego potrzebował — niezależnie od tego, czy miała to być pomoc czy prośba o opuszczenie pokoju Hana.

— Sungie, słońce — powiedział stanowczo, ale delikatnie, potrząsając lekko jego ciałem. — Kochanie, obudź się — dodał, jednak Han wydał z siebie jedynie cichy pomruk, następnie jeszcze raz nieświadomie ocierając się o jego udo.

Czuł, że nigdy nie wybaczy sobie, jeśli pozwoli na to, by Han śpiąc i robiąc to nieświadomie, podniecił i jego. Postanowił więc wytoczyć ciężkie działa. Sięgnął do lampki, która zawieszona była nad łóżkiem młodszego, po czym zdecydowanie ją zapalił, mając nadzieję, że światło da radę rozbudzić niższego chłopca.

— Sungie, obudź się, proszę — powtórzył, znów potrząsając lekko jego ciałem.

Tym razem zadziałało, gdyż młodszy rozchylił powieki, spoglądając na starszego wielkimi, zamglonymi snem i zagubionymi oczami. Dopiero teraz, w nikłym świetle nocnej lampki, Hyunjin był w stanie dostrzec to, jak rozpalona była skóra niższego — nawet za zasłoną roztrzepanych, blond kosmyków, był w stanie dostrzec wypieki na jego twarzy. Jakim cudem nie zauważył wcześniej, jak ciepłe było ciało młodszego, choć cały czas go przytulał?

— Hm? — wymruczał. — Coś się stało? — wyszeptał niewyraźne.

Hyunjin musiał przyznać, że sam czuł się równie zagubiony. Co miał zrobić? Źle było mu z tym, że wybudzał młodszego, ale jednak jego sumienie nie było w stanie przejść obok tego wszystkiego obojętnie. Kurwa, to wszystko było takie niezręczne — i choć miał już dwadzieścia dwa lata, to znów poczuł się jak nastolatek, który miał się właśnie całować po raz pierwszy.

— Sungie, tylko nie panikuj — wyszeptał, jakby to wcale nie on był tym, który właśnie panikował. — Ale chyba mamy mały problem.

Jisung zmarszczył jedynie brwi, jakby nadal nie do końca rozumiał, co Hyunjin do niego mówił.

— Co? — westchnął, po czym spróbował się podciągnąć, by znaleźć się w lepszej pozycji do rozmowy ze starszym. Właśnie ten ruch powtórzył to, co robił wcześniej nieświadomie, przez co znów otarł się o udo starszego. Momentalnie zesztywniał, a całe otępienie zniknęło z jego twarzy, gdy tylko zrozumiał, co się stało. — Oh.

Na moment zapanowała między nimi cisza i Hyunjin mógłby przysiąc, jak różne emocje przelewają się przez twarz młodszego — poczynając od zaskoczenia, przez strach i ostatecznie wstyd, jakby został przyłapany na czymś poniżającym. Ale tak przecież nie było i wiedział, że jego rolą było zapewnienie go o tym.

— Hey, hey, nic się nie stało, słonko — zapewnił szybko, widząc minę młodszego,
która wyglądała, jakby chłopak miał się zaraz popłakać i zwymiotować w jednym czasie. — Mogę sobie pójść, jeśli chcesz zostać sam — zaproponował. Skorzystał z tego, że jedna z jego dłoni nadal spoczywała na plecach Jisunga, dzięki czemu mógł zacząć głaskać jego skórę z nadzieją, że rozluźni to nieco młodszego. Efekt był jednak przeciwny do zamierzonego, gdyż Han znów westchnął cicho. — Albo mogę ci pomóc — dodał po chwili o wiele ciszej, niż wcześniej, jakby i jego samego zawstydzała jego propozycja.

W końcu jednak był to pierwszy raz, gdy znaleźli się w takiej sytuacji — i jakkolwiek bardzo uwielbiał ciało Jisunga, i chciał mu pomóc, to bał się, że naruszy jego strefę komfortu. Nie miał pojęcia, co robić i jak się zachować, by Han nie czuł się źle z tym, co się właśnie wydarzy.

Blondyn jednak ukrył twarz w piersi starszego, stękając głośno z zawstydzenia. Nawet w tak marnym świetle Hyunjin był w stanie dostrzec to, że różowe w tej chwili były nawet i uszy niższego. Uśmiechnął się jedynie pod nosem, obejmując młodszego mocniej w talii. Absolutnie nie chciał go poganiać albo do czegoś namawiać — jedynie pragnął dać Jisungowi komfort, którego ewidentnie teraz potrzebował.

Zresztą, zepsuł już pierwszy pocałunek Jisunga. Gdyby zrujnowałby również ich pierwsze takie zbliżenie, byłby chyba najgorszym chłopakiem wszechczasów.

— To upokarzające — wyszeptał w końcu blondyn, nie odrywając wciąż twarzy od piersi starszego, jakby tylko w ten sposób był w stanie się ukryć. — Jeszcze nie przeżyliśmy żadnego intymnego zbliżenia, a mi stanął, jak spałem — stęknął z frustracją.

— To nie jest upokarzające, kochanie — zapewnił go, wplątując jedną dłoń w blond kosmyki młodszego. Zaczął go ostrożnie głaskać, starając się jakoś pokazać mu, że naprawdę nie miał się czego wstydzić. Może sam się stresował i miał nadzieję, że Han nie słyszał, jak mocno uderzało jego serce, jednak nie zmieniało to tego, że nie chciał wprowadzać blondyna w jeszcze większe zakłopotanie. — To naturalne, zdarza się, mi też. Nie musisz się tego wstydzić — dodał, wciąż przeczesując jedną dłonią jego włosy, drugą zaś gładząc jego plecy. Mógłby przysiąc, że usłyszał, jak młodszy wzdycha cicho. — Chcesz zostać sam, słońce? Nie chcę robić nic wbrew twojej woli.

Na moment znów zapanowała między nimi cisza. Jisung nadal nie odsunął się ani trochę od jego piersi, jednak Hwang miał wrażenie, że słyszał jego ciężki oddech. Zdawało mu się też, że blondyn uczepił się go jeszcze mocniej, wręcz zaciskając dłonie na jego koszulce. Nie miał zamiaru go poganiać, dla nich obu była to nowa i dziwna sytuacja, i może dlatego tak bardzo bał się zrobić coś, co im zaszkodzi.

I wtedy Jisung znów poruszył się ostrożnie, jakby starał się wybadać sytuację. Z jego ust znów wyleciało zaskoczone westchnienie, które zdało się uświadomić mu wybitnie, co się działo. Nawet z tej perspektywy Hyunjin był w stanie zauważyć, jak blondyn zagryzł nerwowo wargę, by następnie delikatnie pokręcić głową.

— Nie chcę — odparł w końcu. — Zostań, proszę — wyszeptał.

Te kilka słów jeszcze bardziej wzmogły bicie jego serca. To naprawdę się działo — bo choć był z Hanem już przeszło miesiąc, to jednak wszystkie nowe sytuacje i przeżycia nadal były dla niego tak samo niesamowite. Teraz przecież miało dojść między nimi do czegoś jeszcze bardziej poważnego, a fakt, że oboje nie przeżyli takiej sytuacji jeszcze bardziej wzbudzał w nim strach i naraz ekscytację. Nie chciał tego zepsuć, nie chciał skrzywdzić ani zawieść Jisunga, jednak naraz podobała mu się wizja tego, że był jego pierwszym. Oboje byli swoimi pierwszymi w wielu rzeczach, a to samo w sobie powodowało mocniejsze bicie jego serca.

Podciągnął się w końcu nieco do góry, chcąc zapewnić im trochę wygodniejszą pozycję. Oparł się plecami o zagłówek łóżka, nadal jednak nie zmuszając młodszego do tego, by na niego spojrzał. Ucałował jeszcze raz czubek jego głowy, starając się zapewnić mu jak najwięcej komfortu i bezpieczeństwa.

— W porządku, Sungie — zgodził się.

Dopiero wtedy blondyn zdobył się na to, by odsunąć się od piersi starszego. W tej pozycji jego twarz była lepiej oświetlona, dzięki czemu Hyunjin był w stanie dokładnie przyjrzeć się jego rumieńcom i wielkim, świecącym oczom. I choć Jisung zdawał się być nieco zagubiony i spięty, to jednak w jego oczach nie było strachu.

— Nigdy z nikim nie spałem — wydukał, jakby nie była to rzecz oczywista, bo w końcu oboje o tym niedawno rozmawiali.

Hyunjin uśmiechnął się jedynie, układając dłoń na rozpalonym policzku młodszego. Han momentalnie wtulił się w jego dłoń, wręcz lgnąc do jego dotyku.

— Ja też nie — odpowiedział łagodnym tonem. — Ale może to i lepiej? Oboje będziemy tak samo nieporadni — zachichotał. — Ale musimy porozmawiać o tym, czego chcemy, by nie zranić się nawzajem.

Jisung odwzajemnił uśmiech, a czarnowłosy był w stanie poczuć, jak jego ciało nareszcie rozluźnia się w jego ramionach. Bo chwili blondyn uniósł się nieco mocniej, siadając też na jednym z ud starszego, które to nadal znajdowało się pomiędzy jego nogami. Kołdra opadła przez jego ruch w dół, odsłaniając jego ciało. Duża bluza Hyunjina, w której to spał Han, zasłaniała całe jego krocze, jednak w tej pozycji krótkie spodenki blondyna opinały się na jego udach.

— C-chyba nie jestem jeszcze gotowy na seks — westchnął cicho, w tej pozycji za pewnie czując o wiele większą presję na swoje krocze. Odwrócił spojrzenie od twarzy czarnowłosego, rozchylając lekko usta.

Hyunjin również siadł prosto, przysuwając się tym samym do niższego. Ułożył obie dłonie na jego talii, uśmiechając się, choć blondyn nie miał jak tego zobaczyć. Złożył więc krótki pocałunek na czole młodszego, chcąc jakoś zwrócić na siebie jego uwagę.

— W porządku — odparł jedynie. — Ja chyba też nie. Mamy czas, nigdzie nam się nie spieszy — dodał.

— Więc co teraz? — zapytał, spoglądając w końcu na czarnowłosego.

Wyższy chłopak przeniósł jedną z dłoni na rozgrzany policzek blondyna, następnie wzruszając ramionami.

— Nie wiem — odpowiedział szczerze. — Najważniejsze, że jesteśmy tu razem. Tylko powiedz mi, jeśli przypadkiem przesadzę.

Na te słowa Jisung zachichotał cicho, po czym tym razem samemu pochylił się i ucałował usta starszego. Uśmiech na twarzy Hyunjina jeszcze bardziej się poszerzył, kiedy momentalnie oddał pocałunek niższego chłopca. Naprawdę, nigdy nie był szczęśliwszy, niż przy Jisungu.

— Dobrze — zgodził się. — Ufam ci, Hyunnie — dodał, tylko na chwilę przerywając ich pocałunek.

Po tych słowach, które zginęły pomiędzy wargami starszego, Jisung przysunął się bliżej niego, tym samym znów ocierając się o jego udo, które nadal znajdowało się pomiędzy jego nogami. Jęk uciekł mimowolnie z jego ust, co jeszcze bardziej poszerzyło uśmiech na twarzy czarnowłosego. Boże, jaki on był słodziutki.

Czuł, że z każdą chwilą ich pocałunki stawały się coraz namiętniejsze i pełne śliny. Nie chciał się spieszyć, bo w końcu było to ich pierwsze takie zbliżenie, a oni mieli czas, dlatego dopiero kiedy Jisung całkowicie rozluźnił się w jego ramionach, wsunął swoje dłonie pod bluzę niższego, po czym ułożył je na nagiej, rozgrzanej talii blondyna. Nieco bardziej zdecydowanym ruchem przyciągnął ciało niższego bliżej siebie, sprawiając, że ten znów westchnął głośno.

— Mogę? — zapytał, przesuwając swoje dłonie nieco wzwyż ciała Jisung i tym samym podnosząc odrobinę jego bluzę. Cały czas jednak patrzył mu w oczy, jakby w ten sposób chciał zapewnić go o tym, że nie zrobi nic wbrew jego woli.

Jisung momentalnie spojrzał na chwilę w dół, zdając sobie sprawę z tego, co stanie się następnie. Pokiwał jednak zdecydowanie głową, zdobywając się nawet na mały uśmiech.

Czarnowłosy pociągnął jednym ruchem w górę bluzę, którą Jisung musiał ukraść z jego szafy w zeszłym tygodniu. Nie narzekał, bo uwielbiał patrzeć, jak ten chodził w jego ubraniach — w jakiś dziwny spośób pokazywało mu to, że Han naprawdę był jego, że jego skarb nie był już tylko nieosiągalnym marzeniem. Już chwilę później odrzucił ubranie na bok, swoje spojrzenie zawieszając na teraz nagim torsie młodszego. Może i widział go mnóstwo razy nawet i nago, jednak w tej chwili wszystko to zdawało się jakoś bardziej intymne — tak, jakby oboje doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że ta sytuacja była inna, wyjątkowa, że już zaraz miało dojść między nimi do czegoś magicznego. Pewnie właśnie dlatego nie był w stanie oderwać swojego wzroku od idealnego ciała Hana, od jego świetnie wyrzeźbionej klatki piersiowej, od widocznych obojczyków, ale też od rumianych policzków, które pod wpływem jego spojrzenia zdawały się przybierać jeszcze mocniejszy kolor.

— Gapisz się — wydukał cicho, znów odwracając wzrok, tak, jakby zawstydzenie ponownie przejmowało nad nim władzę.

Hyunjin jedynie zachichotał cicho, z powrotem układając dłonie na talii Hana i pochylając się nad jego ciałem. Pamiętał doskonale, że te same słowa usłyszał od Jisunga w dniu, w którym pocałował go po raz pierwszy. Ucałował jego szyję, doskonale wiedząc, że nie może zostawić żadnego śladu, następnie to samo robiąc z jego ramieniem i obojczykiem. Cały czas uśmiechał się też w skórę młodszego, wsłuchując się w słodkie westchnienia, które wylatywały z jego ust. Jisung był bardzo głośny na co dzień, toteż nie dziwiło go, że w tej chwili nie był w stanie powstrzymywać ulatujących spomiędzy jego warg dźwięków, co szczerze ani trochę mu nie przeszkadzało.

— Bo jest na co — odpowiedział w końcu, kolejny pocałunek składając na piersi blondyna. — Jesteś przepiękny, Sungie. Mój skarb, moje kochanie.

Kolejny jęk opuścił usta młodszego jak na zawołane, a on sam znów zaczął się wiercić na udzie starszego. Hyunjin instynktownie zacisnął dłonie na jego talii, próbując jakoś utrzymać go w jednym miejscu. Nie do końca wiedział, co robić, bo jednak jego życie seksualne zaczynało i kończyło się na masturbacji. Teraz jednak zapragnął zaspokoić Jisunga i podarować mu trochę przyjemności.

— Ty też to ściągnij — poprosił nagle Han, zaciskając dłonie na koszulce starszego. Hyunjin zachichotał jedynie cicho, niechętnie odsuwając się od skóry blondyna. Całowanie go było uzależniające, jednak chciał spełnić każde jego życzenie i dlatego też szybko pozbył się swojej koszulki. — To się naprawdę dzieje — rzucił po chwili.

— Możemy to przerwać, jeśli zmieniłeś zdanie — odparł zmartwiony, na co Jisung szybko pokręcił głową.

— Nie chcę tego przerywać — odpowiedział zdecydowanym głosem. — Ale chcę, byś się tego pozbył — dodał, wskazując na swoje spodenki.

Hyunjin uśmiechnął się szeroko, zadowolony z nagłej odwagi przejawiającej się w słowach młodszego. Nim jednak Jisung zdążył pożałować tego, co powiedział, znów ucałował jego usta, swoje dłonie zsuwając w dół, na biodra niższego chłopca. Zahaczył kciukami o gumkę spodenek, znów odsuwając się na tyle, by móc spojrzeć mu w oczy.

— Na pewno? — zapytał, nie chcąc naruszyć jego granic.

— Na pewno — odpowiedział jedynie.

Nie chcąc wprowadzać blondyna w zawstydzenie, pocałował go znowu, w końcu zsuwając jego spodenki w dół. Po chwili małej gimnastyki udało im się ich pozbyć. Wiedział, że Jisung bywał wstydliwy, dlatego też nie spoglądał w dół, cały czas całując jego usta bądź wpatrując się w jego oczy. Jisung był całym jego światem, a teraz najważniejsze było to, by czuł się dobrze, bezpiecznie i komfortowo.

Jednak wszystko to prowadziło do jednej rzeczy, dlatego też czując, jak mocno Han wiercił się na jego udzie, owinął w końcu swoje długie palce wokół członka młodszego z nich. Jisung jęknął o wiele głośniej, niż wcześniej, odrzucając też głowę do tyłu. Sprawiło to, że na usta czarnowłosego wpłynął dumny uśmiech — bowiem oznaczało to, że pomimo swojego braku doświadczenia, sprawiał blondynowi przyjemność. Poruszył swoją dłonią ostrożnie, ale pewnie, sprawiając, że blondyn zacisnął dłonie na ramionach starszego.

Przez chwilę trwali właśnie w ten sposób — Jisung zaciskał powieki, rozchylając wargi z przyjemności, a Hyunjin przyglądał mu się uważnie, poruszając powoli swoją dłonią. W pewnym jednak momencie Han w końcu spojrzał na niego, jakby jego myśli na chwilę powróci zza mgły przyjemności. Ułożył dłoń na nadgarstku starszego, nadal jednak nie spoglądając w dół.

— Ja też chcę ci pomóc — westchnął. — Mogę?

Te słowa zadziałały na niego mocniej, niż powinny. Był gotowy po prostu pomóc Jisungowi i tyle, chciał dla niego jak najlepiej i to jego dobro było dla niego najważniejsze. Przez to niemalże zdążył zapomnieć o sobie i swoich potrzebach, jednak kim był, by odmawiać blondynowi? Pokiwał więc jak zahipnotyzowany głową, sprawiając, że na twarz Hana wstąpiła ulga. Lecz gdy niższy miał już sięgnąć gumki spodenek starszego z nich, Hyunjin zatrzymał jego ruchy.

— Poczekaj — rzucił szybko, widząc, jak na twarz Hana wstępuje strach. — Masz lubrykant? — zapytał.

Strach na twarzy młodszego momentalnie zamienił się w zawstydzenie, jakby odpowiedź na pytanie Hyunjina miała być upokarzająca. Stęknął głośno, znów odwracając wzrok od twarzy starszego. Mimo wszystko on sam uważał to zachowanie blondyna za słodkie, gdyż Han wstydził się takich drobiazgów, chociaż oboje byli dorosłymi mężczyznami. Tak, jakby wcale nie siedział właśnie całkiem nagi.

— W szafce nocnej — odpowiedział w końcu, układając czoło na również nagim ramieniu starszego.

Hyunjin zachichotał jedynie przyjaźnie, sięgając do szafki nocnej młodszego chłopca. Postanowił nie dopytywać o to, bo widział, że choć sam uważał posiadanie lubrykantu za normalną rzecz, to jednak Hana to zawstydzało. Jego celem było, by czuli się dobrze i komfortowo, a nie przeciwnie.

I kiedy w końcu buteleczka żelu znalazła się w jego dłoniach, znów objął Jisunga w talii, całując go i przysuwając go bliżej siebie. I choć musnął jego usta bardzo delikatnie, to jednak sam westchnął głośno w usta Hana, a wszystko przez to, że blondyn w końcu się o nieco otarł. To zdało się się zachęcić młodszego do podjęcia tego ostatniego kroku, gdyż ułożył on dłonie na biodrach wyższego, przerywając pocałunek i spoglądając mu w oczy. Nie musiał jednak pytać o zgodę, gdyż Hyunjin bez problemu odczytał jego intencje i zdecydowanie pokiwał głową.

Wraz z kolejnym pocałunkiem poczuł, jak Jisung wsunął swoje dłonie do jego spodenek. Sam otworzył więc nadal ściskaną w dłoni buteleczkę lubrykantu. Blondyn zsunął jego spodenki jedynie na tyle, na ile pozwala im ich pozycja, po czym przysunął się tak blisko starszego, że mógł ukryć twarz w zagłębieniu szyi czarnowłosego. Dopiero wtedy ułożył obie swoje dłonie na członku Hyunjina, tym razem to z jego ust wyrywając nieco zbyt głośny jęk.

Właśnie wtedy, samemu zaciskając powieki i czując, jak Jisung dość niepewnie porusza swoimi dłońmi, wylał trochę żelu na swoje palce, to samo czyniąc też z dłońmi młodszego. Dotąd nie zdawał sobie właściwie nawet sprawy z tego, jak mocno wpłynęła na niego cała ta sytuacją, jednak powolne ruchy Jisunga zdecydowanie go o tym uświadomiły.

Kiedy znów ułożył dłonie na przyrodzeniu niższego chłopca, świat wokół zaczął wirować. Docierały do niego tylko westchnienia i jęki Jisunga, które tworzyły idealną melodię razem z tymi jego. Poruszał swoimi dłońmi coraz pewniej, w zamian dostając to samo od blondyna. I choć nie przypuszczał, że ta noc skończy się właśnie w taki sposób, to jednak teraz nie miał zamiaru narzekać.

Musiał przyznać, że było to o wiele lepsze uczucie, niż kiedy robił to samemu. Nie miał pojęcia, ile to wszystko trwało, jak długo poruszali dłońmi w spójnym tempie, nagradzając się westchnieniami i jękami, jednak był pewien tego, że nigdy nie czuł się lepiej — tak, jakby jego myśli po prostu odleciały, a w jego głowie tkwiła tylko przyjemność i Jisung, jego ukochany.

I kiedy w końcu doszedł z głośnym jękiem zaraz po Jisungu, poczuł się, jakby cały świat wokoło po prostu zniknął. Przebijając się przez zamglone przyjemnością myśli, objął oboma ramionami drżące ciało blondyna, przyciągając go do siebie i po prostu przytulając. Tkwili w uścisku przez dłuższą chwilę, dochodząc do siebie. Ale właśnie tak było idealnie, bo w końcu byli razem.

Gdy im obu udało się uspokoić, Jisung odsunął się nieco, spoglądając na starszego nadal rozanielonymi oczami. Zdołał się jednak uśmiechnąć, następnie unosząc się delikatnie i składając na policzku czarnowłosego krótkiego buziaka.

— Dziękuję, za ten pierwszy raz i za wszystko — wyszeptał. — I kocham cię, Hyunnie.

Hwang momentalnie odwzajemnił uśmiech młodszego, swoją czystą dłonią odgarniając blond kosmyki z jego twarzy. Ucałował jego czoło, po prostu nie potrafiąc się powstrzymać. Jisung był jego największym, najpiękniejszym skarbem.

— Ja ciebie też kocham, Sungie — westchnął łagodnie.

I może był jeszcze naiwny jak dziecko, ślepo zakochany na zabój, ale w tej chwili czuł się spełniony — dokładnie tak, jakby przy Jisungu jego serce nareszcie było kompletne.

...

[19 420 słów]

heyka!!

na samym początku przepraszam, że wstawiam to o tak później godzinie, ale naprawdę skończyłam to sprawdzać przed chwilą XD

one shot ten powstawał naprawdę długo. zaczęłam go pisać w zeszłe wakacje, przez ten czas w moim życiu wydarzyło się naprawdę wiele, więc przepraszam, jeśli w fabule, treści czy opisach opowiadanie to jest niespójne :(

starałam się zawrzeć tu jak najwięcej prawdziwych faktów o hyu i jisungu i kilka wydarzeń z ich historii. kilka scen zawiera też prawdziwe wydarzenia i mam nadzieję, że je zauważyliście hehe. dawajcie, co to było?

wiem, że ff może być niespójne. nie posiada zbyt dużej fabuły, bo starałam się pokazać proces dochodzenia do swoich uczuć i to, jak bardzo czasem zaślepiają nam osąd. smut miał być słodki i niewinny, ale coś nie wyszło, więc za to przepraszam sbjdhs

anyways, mam nadzieję, że się podobało. wszystkie opinie i komentarze są mile widziane :(

seeya!
~ altrey



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top